Dr Piotr Łysakowski: Demokracja na pełnej!

Zawsze miałem tendencję do zadawania pytań - pytań, na które nie znałem odpowiedzi i na które nie zawsze znali odpowiedź ci, których pytałem (a może znali, tylko z bliżej nieznanych przyczyn nie chcieli mi odpowiedzieć).
Szkoła tysiąclecia w Węgierskiej Górce Dr Piotr Łysakowski: Demokracja na pełnej!
Szkoła tysiąclecia w Węgierskiej Górce / Domena Publiczna

Co musisz wiedzieć?

  • Dr Piotr Łysakowski od lat zadaje pytania. Najpierw w PRL-u, potem w III RP, dziś - w mediach społecznościowych
  • Artykuł to osobista opowieść o milczeniu władzy - tej sprzed 1989 roku i tej dzisiejszej
  • Autor opisuje sytuacje z życia: od szkoły, przez wojsko, pracę naukową, aż po Twittera/X
  • W centrum refleksji znajdują się pytania, które nigdy nie doczekały się odpowiedzi - o Katyń, awarię Czajki, politykę senioralną, symbol Polski Walczącej i wiele innych

Tych pytań z bardzo wczesnej młodości nie pamiętam, zatarły się, czego bardzo żałuję.

Pamiętam natomiast te nieco późniejsze

Szkoła średnia, lekcja języka polskiego. Cytuję fragment wiersza (dziś, wstyd przyznać, nie pamiętam, czy to Wittlin, czy Tuwim – ale najprawdopodobniej ten drugi, „Kwiaty Polskie”): „…wrócą Warszawę, sowiecki Lwów, niemiecki Kraków…”. Rok: 1970 albo 1971. Pytanie kieruję do Pani Profesor. Nie, nic się nie stało, nikt nie doniósł. Pani Profesor popatrzyła na mnie uważnie (nie chcę napisać: ponuro) i nic nie odpowiedziała. Na innej lekcji pytałem o „Katyń”. Machnęła tylko ręką i powiedziała: „Nie zawracaj głowy”. Odpowiedzi brak.

O studiach nie będę wspominał, bo w rzeczywistości (jak na ówczesne czasy) Wydział Historyczny był „oazą wolnomyślności”, mimo tych, którzy uważnie obserwowali i… no, oczywiście, donosili. Gadało się więc, co ślina na język przyniosła, i chyba nawet nie oczekiwało się odpowiedzi. A jeśli pojawiały się jakieś „poważniejsze” donosy, do akcji wkraczali wysoko lokujący się w partyjnej hierarchii rodzice niektórych kolegów oraz kadra naukowa, a sprawa była wyciszana.

Schody zaczęły się później, w wojsku, ale zanim się zaczęły, przez rok uczyłem w XXXVII LO w Warszawie. Pierwsza lekcja, czwarta klasa – maturalna. Pytają mnie, z szelmowskim uśmiechem: „Panie psorze, pan opowie o Katyniu”. Opowiedziałem i znowu nikt nie doniósł (generalnie, w swej głupocie, nic takiego nie zakładałem). Na koniec roku szkolnego (1978) otrzymałem od maturzystów przypinkę „Orła w Koronie”.

Wróćmy jednak „do schodów”, czyli „zaszczytnej” służby w LWP. Wojsko jak wojsko – pytań nie należy zadawać, a skoro tak, to i na odpowiedzi nie należy oczekiwać. Logiczne, prawda!? Zdarzyło się jednak parę odstępstw od reguły. Pierwsze, kiedy na zajęciach politycznych obywatel (błąd, to musiał być towarzysz) pułkownik wyjaśniał nam zasady nauki zawodowych wojskowych w dzień na „Wieczorowych Uniwersytetach Marksizmu i Leninizmu” (WUML). W pobudzonych, zaniepokojonych i równocześnie rozwichrzonych umysłach podchorążych rezerwy („studiowaliśmy” w WSOWZmech we Wrocławiu) powstał zamęt. Większość z nas (w tym i ja) natychmiast po zachęcie prowadzącego, by zadawać pytania, poprosiła o wyjaśnienie, jak to jest, że „studiują w dzień na wieczorowych”. Skończyło się na jakichś karnych ćwiczeniach fizycznych i braku odpowiedzi na to istotne z punktu widzenia naszej wojskowej egzystencji pytanie.

Kolejna okazja do zadawania pytań pojawiła się w październiku 1978, gdy (także na zajęciach politycznych) komentowano tekst z ówczesnego „Życia Warszawy”. Informował on o wyjeździe grupy polskich wojskowych do (o ile dobrze pamiętam) Chatynia, by uczcić pamięć pomordowanych przez Niemców polskich oficerów. Padło wtedy pytanie (dwóch kolegów historyków, jeden z Wrocławia, drugi z Krakowa): „Czy obywatel pułkownik wierzy w to, co mówi?”. Wykładowca (znów brak odpowiedzi) stwierdził tylko łagodnie, bo był niewątpliwie dobrym człowiekiem: „Jesteście, obywatele, źle wychowani”. Na tym sprawa się skończyła.

PRL dożywał ostatnich dni (1989). Moja placówka naukowa (Instytut Zachodni, Pracownia Badania Dziejów Okupacji Hitlerowskiej w Polsce, Warszawa) zorganizowała sesję naukową (przy udziale ZNP) dotyczącą polskiej oświaty na emigracji. Jednym z omawianych elementów było kształcenie młodzieży i starszych, którzy „znaleźli się” pod okupacją sowiecką. Tu musiała pojawić się (znowu) kwestia Katynia. Po wygłoszonym referacie podszedł do mnie ówczesny szef ZNP i, ściszonym głosem, zapytał: „To o tym Katyniu teraz już tak można!?”. Odpowiedziałem, że „owszem, zawsze było można”. Rozmowie przysłuchiwał się dzisiejszy Prezes ZNP.

Ale dobra, teraz biegiem do „naszego dziś”, czas nagli!

Chronologicznie wyszczególnię pytania, które zadałem (w większości na Twitterze, później „X”), napiszę, komu je stawiałem, a na końcu poinformuję nielicznych czytelników, czy otrzymałęm jakąkolwiek odpowiedź:

Awaria Czajki: Pytam urząd Prezydenta Miasta o to, kto pokrywa koszty tejże, a także związane z tym nieszczęściem pieniądze przeznaczone na wywóz niezutylizowanych odpadów komunalnych. Równocześnie pytam (ponad 30 razy) Green Peace, broniących polskiego ekosystemu, o ich stosunek do wspomnianych zdarzeń.

C-19: Pytam urząd Prezydenta Miasta o to, kto jest odpowiedzialny za ograniczenie w szczycie pandemii liczby kursów komunikacji miejskiej i automatyczne stłoczenie kaszlących i prychających warszawiaków w tramwajach i autobusach – nie muszę wyjaśniać, czym to wtedy groziło. Kampanie wyborcze (samorządowa, europejska, parlamentarna 2023): Od posła, nazwijmy go „M”, znanego z niewyszukanej inteligencji (i nie tylko), słyszymy, że uczynił dla miasta tak wiele, jak nikt inny. Pytam go więc, co „uczynił” (pewno ponad 35 razy). Na marginesie dodam, że ów parlamentarzysta ma się za protektora i opiekuna Powstańców Warszawskich. Mój ojciec, powstaniec, otrzymuje od niego (czasami z kilkutygodniowym opóźnieniem) kartki świąteczne. Problem w tym, że tata prosił telefonicznie, by tych kartek mu nie przysyłać, albowiem pana posła specjalnie „nie uważa”, jak to się mówi w Warszawie. Poza tym zmarł w 2019 i nie może ich odbierać. Fakt trwania korespondencji świadczy tylko o tym, że jest robiona mechanicznie, bez jakiegokolwiek zaangażowania i zrozumienia.

Usunięcie znaku Polski Walczącej: W gmachu Ministerstwa Środowiska usunięto znak Polski Walczącej i wystawę poświęconą „Wyklętym”. Przy okazji licznych twitterowych produkcji pani minister Hennig-Kloski (co najmniej kilkadziesiąt razy) zadaję pytanie, czy znak Polski Walczącej powrócił już na swoje miejsce (jestem minimalistą, o usuniętą wystawę nie zapytałem).

Polityka senioralna: Z internetowych wystąpień wiem, że minister ds. seniorów, pani Okła-Drewnowicz, pięknie prezentuje się w tańcu ze wspomnianym kandydatem europejskim. Skoro jest czas na zachwalanie tego pracowitego urzędnika samorządowego, bezczelnie pytam (też kilkadziesiąt razy) o dokonania pani minister w zakresie polityki senioralnej. Bezpieczeństwo w kampanii prezydenckiej: Rafał Trzaskowski na „X” wspomina co rusz o kwestiach bezpieczeństwa. W sposób niekulturalny zadaję więc (kilkadziesiąt razy) pytanie: „Gdzie, jako mieszkaniec Śródmieścia, mam się schronić w przypadku niespodziewanego ataku – może być kacapskiego – na nasze miasto?”.

Zainteresowanych poinformuję, że:

W kwestii Czajki z „miasta” nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Green Peace po 32. pytaniu odesłał mnie: „Piotrze, rzuć okiem na naszą stronę”. Rzuciłem – nie było tam nic, co przypominałoby odpowiedź na zadane pytanie, poza apelem, by kwestii nie wykorzystywać „politycznie”. Gdy zwróciłem na to uwagę, dostałem „bana”.
Brak jakiejkolwiek odpowiedzi.
Jak powyżej, z tym że wiem, iż zainteresowany (albo ktoś, kto prowadzi konto) czytał moje pytania, bo poprawiał (po jednej, drugiej i kolejnej uwadze) błędy stylistyczne i ortograficzne.

  • Brak odpowiedzi.
  • Brak odpowiedzi.
  • Brak odpowiedzi.

Jak więc widać, demokracja na pełnej! Możesz sobie pisać (na Berdyczów), a my i tak (w większości opłacani z naszych pieniędzy) mamy cię w… bo „nie mamy twojego palta i kto nam co zrobi!?”.

Tym optymistycznym akcentem mógłbym skończyć, gdyby nie to, że przypomniałem sobie jeszcze jedno pytanie bez odpowiedzi. Od dłuższego czasu (nie tylko na łamach „Tysola”) pytam naszych niemieckich przyjaciół, jak rozliczyli się ze swoją historią (o czym bez przerwy wspominają), doradzając nam rozrachunek z naszą. Do dziś, mimo wielu pytań, odpowiedzi nie otrzymałem. Nadzieja jednak umiera ostatnia.


 


 

POLECANE
Chiny ostrzegają USA. Nie powinni igrać z ogniem w kwestii Tajwanu z ostatniej chwili
Chiny ostrzegają USA. "Nie powinni igrać z ogniem w kwestii Tajwanu"

Stany Zjednoczone nie powinny igrać z ogniem w kwestii Tajwanu – oświadczyło ministerstwo spraw zagranicznych Chin. W ten sposób odpowiedziało ono na słowa ministra obrony USA Pete'a Hegsetha, który w sobotę oskarżył Państwo Środka o przygotowanie się do inwazji na Tajwan.

Rosyjska ofensywa na Ukrainie postępuje: Ewakuacja następnych 11 wiosek w obwodzie sumskim  z ostatniej chwili
Rosyjska ofensywa na Ukrainie postępuje: Ewakuacja następnych 11 wiosek w obwodzie sumskim 

Obowiązkową ewakuacją objęto 11 kolejnych miejscowości w obwodzie sumskim na północnym wschodzie Ukrainy w związku z rosyjską ofensywą, która zagraża życiu lokalnych mieszkańców - poinformowała administracja wojskowa tego regionu.

Wiatr zmian. Uniwersytet Warszawski całkowicie wycofał się z postępowania dyscyplinarnego wobec Oskara Szafarowicza z ostatniej chwili
"Wiatr zmian". Uniwersytet Warszawski całkowicie wycofał się z postępowania dyscyplinarnego wobec Oskara Szafarowicza

"Czyżby zaczął wiać wiatr zmian?" - pyta na platformie X Oskar Szafarowicz informując, że Uniwersytet Warszawski całkowicie wycofał się z postępowania dyscyplinarnego wobec niego.

Polka z tytułem II Wicemiss Świata! Maja Klajda odniosła ogromny sukces z ostatniej chwili
Polka z tytułem II Wicemiss Świata! Maja Klajda odniosła ogromny sukces

Maja Klajda, 22-letnia studentka psychologii z Łęcznej, zdobyła tytuł II Wicemiss Świata w prestiżowym konkursie Miss World 2025, który odbył się w Hyderabadzie w Indiach. To jedno z największych osiągnięć Polek w historii tego konkursu – po sukcesach Anety Kręglickiej i Karoliny Bielawskiej. Dodatkowo Klajda została Miss World Europe, pokonując rywalki z całego kontynentu.

Nie żyje gwiazda kultowych seriali Wiadomości
Nie żyje gwiazda kultowych seriali

Świat kina i telewizji żegna Valerie Mahaffey - znakomitą aktorkę znaną z ról w takich produkcjach jak Przystanek Alaska, Seinfeld czy Chirurdzy. Zmarła 30 maja 2025 roku po walce z chorobą nowotworową, w wieku 71 lat. Jej odejście potwierdziła rodzina.

Nie żyje polski dziennikarz. Zginął na Ukrainie z ostatniej chwili
Nie żyje polski dziennikarz. Zginął na Ukrainie

Tragiczne wieści dotarły z Ukrainy. Krzysztof Gorzelak, 45-letni dziennikarz z Kielc i twórca portalu Nasze Kielce, zginął walcząc jako żołnierz w obronie zaatakowanego przez Rosję kraju. Przez niemal dwa lata aktywnie wspierał Ukrainę.

Von der Leyen zapowiedziała nową erę i wielki projekt niepodległej Europy gorące
Von der Leyen zapowiedziała "nową erę" i wielki projekt "niepodległej" Europy

„Nadszedł czas, aby Europa znów się podniosła. Aby zjednoczyła się wokół kolejnego wielkiego europejskiego projektu. Dlatego wierzę, że nasza kolejna wielka era – kolejny wielki projekt jednoczący – dotyczy budowania niezależnej Europy” – mówiła przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen podczas ceremonii wręczenia Międzynarodowej Nagrody Karola Wielkiego w Akwizgranie. Nie bez przyczyny przywołała postać Richarda Coudenhove-Kalergiego, który w swoim projekcie paneuropy postulował, aby tylko jej elity były białe, pozostała zaś część społeczeństwa – negroidalna. Stąd zapowiedzi sprowadzania kolejnych rzesz migrantów.

Katastrofa lotnicza w Niemczech. Samolot rozbił się o dom z ostatniej chwili
Katastrofa lotnicza w Niemczech. Samolot rozbił się o dom

W sobotnie popołudnie doszło do tragicznego wypadku lotniczego w zachodnich Niemczech. W miejscowości Korschenbroich (Nadrenia Północna-Westfalia) mały samolot sportowy uderzył w budynek mieszkalny, powodując śmierć dwóch osób i poważne zniszczenia.

Na granicy UE padły strzały. Nie żyje imigrant gorące
Na granicy UE padły strzały. Nie żyje imigrant

W dniu 24 maja doszło do śmiertelnej wymiany ognia na granicy serbsko-chorwackiej. Według doniesień lokalnych mediów serbska straż graniczna została skonfrontowana grupą migrantów w pobliżu miasta Šid. Jeden z migrantów nie żyje.

Niebawem spotkanie Merz-Trump. Nowe informacje z ostatniej chwili
Niebawem spotkanie Merz-Trump. Nowe informacje

Kanclerz Friedrich Merz spotka się w czwartek z prezydentem USA Donaldem Trumpem w Waszyngtonie - podał w sobotę rzecznik niemieckiego rządu Stefan Kornelius. Będzie to pierwsze bezpośrednie spotkanie Merza z Trumpem, odkąd objął on urząd kanclerski 6 maja.

REKLAMA

Dr Piotr Łysakowski: Demokracja na pełnej!

Zawsze miałem tendencję do zadawania pytań - pytań, na które nie znałem odpowiedzi i na które nie zawsze znali odpowiedź ci, których pytałem (a może znali, tylko z bliżej nieznanych przyczyn nie chcieli mi odpowiedzieć).
Szkoła tysiąclecia w Węgierskiej Górce Dr Piotr Łysakowski: Demokracja na pełnej!
Szkoła tysiąclecia w Węgierskiej Górce / Domena Publiczna

Co musisz wiedzieć?

  • Dr Piotr Łysakowski od lat zadaje pytania. Najpierw w PRL-u, potem w III RP, dziś - w mediach społecznościowych
  • Artykuł to osobista opowieść o milczeniu władzy - tej sprzed 1989 roku i tej dzisiejszej
  • Autor opisuje sytuacje z życia: od szkoły, przez wojsko, pracę naukową, aż po Twittera/X
  • W centrum refleksji znajdują się pytania, które nigdy nie doczekały się odpowiedzi - o Katyń, awarię Czajki, politykę senioralną, symbol Polski Walczącej i wiele innych

Tych pytań z bardzo wczesnej młodości nie pamiętam, zatarły się, czego bardzo żałuję.

Pamiętam natomiast te nieco późniejsze

Szkoła średnia, lekcja języka polskiego. Cytuję fragment wiersza (dziś, wstyd przyznać, nie pamiętam, czy to Wittlin, czy Tuwim – ale najprawdopodobniej ten drugi, „Kwiaty Polskie”): „…wrócą Warszawę, sowiecki Lwów, niemiecki Kraków…”. Rok: 1970 albo 1971. Pytanie kieruję do Pani Profesor. Nie, nic się nie stało, nikt nie doniósł. Pani Profesor popatrzyła na mnie uważnie (nie chcę napisać: ponuro) i nic nie odpowiedziała. Na innej lekcji pytałem o „Katyń”. Machnęła tylko ręką i powiedziała: „Nie zawracaj głowy”. Odpowiedzi brak.

O studiach nie będę wspominał, bo w rzeczywistości (jak na ówczesne czasy) Wydział Historyczny był „oazą wolnomyślności”, mimo tych, którzy uważnie obserwowali i… no, oczywiście, donosili. Gadało się więc, co ślina na język przyniosła, i chyba nawet nie oczekiwało się odpowiedzi. A jeśli pojawiały się jakieś „poważniejsze” donosy, do akcji wkraczali wysoko lokujący się w partyjnej hierarchii rodzice niektórych kolegów oraz kadra naukowa, a sprawa była wyciszana.

Schody zaczęły się później, w wojsku, ale zanim się zaczęły, przez rok uczyłem w XXXVII LO w Warszawie. Pierwsza lekcja, czwarta klasa – maturalna. Pytają mnie, z szelmowskim uśmiechem: „Panie psorze, pan opowie o Katyniu”. Opowiedziałem i znowu nikt nie doniósł (generalnie, w swej głupocie, nic takiego nie zakładałem). Na koniec roku szkolnego (1978) otrzymałem od maturzystów przypinkę „Orła w Koronie”.

Wróćmy jednak „do schodów”, czyli „zaszczytnej” służby w LWP. Wojsko jak wojsko – pytań nie należy zadawać, a skoro tak, to i na odpowiedzi nie należy oczekiwać. Logiczne, prawda!? Zdarzyło się jednak parę odstępstw od reguły. Pierwsze, kiedy na zajęciach politycznych obywatel (błąd, to musiał być towarzysz) pułkownik wyjaśniał nam zasady nauki zawodowych wojskowych w dzień na „Wieczorowych Uniwersytetach Marksizmu i Leninizmu” (WUML). W pobudzonych, zaniepokojonych i równocześnie rozwichrzonych umysłach podchorążych rezerwy („studiowaliśmy” w WSOWZmech we Wrocławiu) powstał zamęt. Większość z nas (w tym i ja) natychmiast po zachęcie prowadzącego, by zadawać pytania, poprosiła o wyjaśnienie, jak to jest, że „studiują w dzień na wieczorowych”. Skończyło się na jakichś karnych ćwiczeniach fizycznych i braku odpowiedzi na to istotne z punktu widzenia naszej wojskowej egzystencji pytanie.

Kolejna okazja do zadawania pytań pojawiła się w październiku 1978, gdy (także na zajęciach politycznych) komentowano tekst z ówczesnego „Życia Warszawy”. Informował on o wyjeździe grupy polskich wojskowych do (o ile dobrze pamiętam) Chatynia, by uczcić pamięć pomordowanych przez Niemców polskich oficerów. Padło wtedy pytanie (dwóch kolegów historyków, jeden z Wrocławia, drugi z Krakowa): „Czy obywatel pułkownik wierzy w to, co mówi?”. Wykładowca (znów brak odpowiedzi) stwierdził tylko łagodnie, bo był niewątpliwie dobrym człowiekiem: „Jesteście, obywatele, źle wychowani”. Na tym sprawa się skończyła.

PRL dożywał ostatnich dni (1989). Moja placówka naukowa (Instytut Zachodni, Pracownia Badania Dziejów Okupacji Hitlerowskiej w Polsce, Warszawa) zorganizowała sesję naukową (przy udziale ZNP) dotyczącą polskiej oświaty na emigracji. Jednym z omawianych elementów było kształcenie młodzieży i starszych, którzy „znaleźli się” pod okupacją sowiecką. Tu musiała pojawić się (znowu) kwestia Katynia. Po wygłoszonym referacie podszedł do mnie ówczesny szef ZNP i, ściszonym głosem, zapytał: „To o tym Katyniu teraz już tak można!?”. Odpowiedziałem, że „owszem, zawsze było można”. Rozmowie przysłuchiwał się dzisiejszy Prezes ZNP.

Ale dobra, teraz biegiem do „naszego dziś”, czas nagli!

Chronologicznie wyszczególnię pytania, które zadałem (w większości na Twitterze, później „X”), napiszę, komu je stawiałem, a na końcu poinformuję nielicznych czytelników, czy otrzymałęm jakąkolwiek odpowiedź:

Awaria Czajki: Pytam urząd Prezydenta Miasta o to, kto pokrywa koszty tejże, a także związane z tym nieszczęściem pieniądze przeznaczone na wywóz niezutylizowanych odpadów komunalnych. Równocześnie pytam (ponad 30 razy) Green Peace, broniących polskiego ekosystemu, o ich stosunek do wspomnianych zdarzeń.

C-19: Pytam urząd Prezydenta Miasta o to, kto jest odpowiedzialny za ograniczenie w szczycie pandemii liczby kursów komunikacji miejskiej i automatyczne stłoczenie kaszlących i prychających warszawiaków w tramwajach i autobusach – nie muszę wyjaśniać, czym to wtedy groziło. Kampanie wyborcze (samorządowa, europejska, parlamentarna 2023): Od posła, nazwijmy go „M”, znanego z niewyszukanej inteligencji (i nie tylko), słyszymy, że uczynił dla miasta tak wiele, jak nikt inny. Pytam go więc, co „uczynił” (pewno ponad 35 razy). Na marginesie dodam, że ów parlamentarzysta ma się za protektora i opiekuna Powstańców Warszawskich. Mój ojciec, powstaniec, otrzymuje od niego (czasami z kilkutygodniowym opóźnieniem) kartki świąteczne. Problem w tym, że tata prosił telefonicznie, by tych kartek mu nie przysyłać, albowiem pana posła specjalnie „nie uważa”, jak to się mówi w Warszawie. Poza tym zmarł w 2019 i nie może ich odbierać. Fakt trwania korespondencji świadczy tylko o tym, że jest robiona mechanicznie, bez jakiegokolwiek zaangażowania i zrozumienia.

Usunięcie znaku Polski Walczącej: W gmachu Ministerstwa Środowiska usunięto znak Polski Walczącej i wystawę poświęconą „Wyklętym”. Przy okazji licznych twitterowych produkcji pani minister Hennig-Kloski (co najmniej kilkadziesiąt razy) zadaję pytanie, czy znak Polski Walczącej powrócił już na swoje miejsce (jestem minimalistą, o usuniętą wystawę nie zapytałem).

Polityka senioralna: Z internetowych wystąpień wiem, że minister ds. seniorów, pani Okła-Drewnowicz, pięknie prezentuje się w tańcu ze wspomnianym kandydatem europejskim. Skoro jest czas na zachwalanie tego pracowitego urzędnika samorządowego, bezczelnie pytam (też kilkadziesiąt razy) o dokonania pani minister w zakresie polityki senioralnej. Bezpieczeństwo w kampanii prezydenckiej: Rafał Trzaskowski na „X” wspomina co rusz o kwestiach bezpieczeństwa. W sposób niekulturalny zadaję więc (kilkadziesiąt razy) pytanie: „Gdzie, jako mieszkaniec Śródmieścia, mam się schronić w przypadku niespodziewanego ataku – może być kacapskiego – na nasze miasto?”.

Zainteresowanych poinformuję, że:

W kwestii Czajki z „miasta” nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Green Peace po 32. pytaniu odesłał mnie: „Piotrze, rzuć okiem na naszą stronę”. Rzuciłem – nie było tam nic, co przypominałoby odpowiedź na zadane pytanie, poza apelem, by kwestii nie wykorzystywać „politycznie”. Gdy zwróciłem na to uwagę, dostałem „bana”.
Brak jakiejkolwiek odpowiedzi.
Jak powyżej, z tym że wiem, iż zainteresowany (albo ktoś, kto prowadzi konto) czytał moje pytania, bo poprawiał (po jednej, drugiej i kolejnej uwadze) błędy stylistyczne i ortograficzne.

  • Brak odpowiedzi.
  • Brak odpowiedzi.
  • Brak odpowiedzi.

Jak więc widać, demokracja na pełnej! Możesz sobie pisać (na Berdyczów), a my i tak (w większości opłacani z naszych pieniędzy) mamy cię w… bo „nie mamy twojego palta i kto nam co zrobi!?”.

Tym optymistycznym akcentem mógłbym skończyć, gdyby nie to, że przypomniałem sobie jeszcze jedno pytanie bez odpowiedzi. Od dłuższego czasu (nie tylko na łamach „Tysola”) pytam naszych niemieckich przyjaciół, jak rozliczyli się ze swoją historią (o czym bez przerwy wspominają), doradzając nam rozrachunek z naszą. Do dziś, mimo wielu pytań, odpowiedzi nie otrzymałem. Nadzieja jednak umiera ostatnia.


 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe