Dr Piotr Łysakowski: Demokracja na pełnej!

Zawsze miałem tendencję do zadawania pytań - pytań, na które nie znałem odpowiedzi i na które nie zawsze znali odpowiedź ci, których pytałem (a może znali, tylko z bliżej nieznanych przyczyn nie chcieli mi odpowiedzieć).
Szkoła tysiąclecia w Węgierskiej Górce Dr Piotr Łysakowski: Demokracja na pełnej!
Szkoła tysiąclecia w Węgierskiej Górce / Domena Publiczna

Co musisz wiedzieć?

  • Dr Piotr Łysakowski od lat zadaje pytania. Najpierw w PRL-u, potem w III RP, dziś - w mediach społecznościowych
  • Artykuł to osobista opowieść o milczeniu władzy - tej sprzed 1989 roku i tej dzisiejszej
  • Autor opisuje sytuacje z życia: od szkoły, przez wojsko, pracę naukową, aż po Twittera/X
  • W centrum refleksji znajdują się pytania, które nigdy nie doczekały się odpowiedzi - o Katyń, awarię Czajki, politykę senioralną, symbol Polski Walczącej i wiele innych

Tych pytań z bardzo wczesnej młodości nie pamiętam, zatarły się, czego bardzo żałuję.

Pamiętam natomiast te nieco późniejsze

Szkoła średnia, lekcja języka polskiego. Cytuję fragment wiersza (dziś, wstyd przyznać, nie pamiętam, czy to Wittlin, czy Tuwim – ale najprawdopodobniej ten drugi, „Kwiaty Polskie”): „…wrócą Warszawę, sowiecki Lwów, niemiecki Kraków…”. Rok: 1970 albo 1971. Pytanie kieruję do Pani Profesor. Nie, nic się nie stało, nikt nie doniósł. Pani Profesor popatrzyła na mnie uważnie (nie chcę napisać: ponuro) i nic nie odpowiedziała. Na innej lekcji pytałem o „Katyń”. Machnęła tylko ręką i powiedziała: „Nie zawracaj głowy”. Odpowiedzi brak.

O studiach nie będę wspominał, bo w rzeczywistości (jak na ówczesne czasy) Wydział Historyczny był „oazą wolnomyślności”, mimo tych, którzy uważnie obserwowali i… no, oczywiście, donosili. Gadało się więc, co ślina na język przyniosła, i chyba nawet nie oczekiwało się odpowiedzi. A jeśli pojawiały się jakieś „poważniejsze” donosy, do akcji wkraczali wysoko lokujący się w partyjnej hierarchii rodzice niektórych kolegów oraz kadra naukowa, a sprawa była wyciszana.

Schody zaczęły się później, w wojsku, ale zanim się zaczęły, przez rok uczyłem w XXXVII LO w Warszawie. Pierwsza lekcja, czwarta klasa – maturalna. Pytają mnie, z szelmowskim uśmiechem: „Panie psorze, pan opowie o Katyniu”. Opowiedziałem i znowu nikt nie doniósł (generalnie, w swej głupocie, nic takiego nie zakładałem). Na koniec roku szkolnego (1978) otrzymałem od maturzystów przypinkę „Orła w Koronie”.

Wróćmy jednak „do schodów”, czyli „zaszczytnej” służby w LWP. Wojsko jak wojsko – pytań nie należy zadawać, a skoro tak, to i na odpowiedzi nie należy oczekiwać. Logiczne, prawda!? Zdarzyło się jednak parę odstępstw od reguły. Pierwsze, kiedy na zajęciach politycznych obywatel (błąd, to musiał być towarzysz) pułkownik wyjaśniał nam zasady nauki zawodowych wojskowych w dzień na „Wieczorowych Uniwersytetach Marksizmu i Leninizmu” (WUML). W pobudzonych, zaniepokojonych i równocześnie rozwichrzonych umysłach podchorążych rezerwy („studiowaliśmy” w WSOWZmech we Wrocławiu) powstał zamęt. Większość z nas (w tym i ja) natychmiast po zachęcie prowadzącego, by zadawać pytania, poprosiła o wyjaśnienie, jak to jest, że „studiują w dzień na wieczorowych”. Skończyło się na jakichś karnych ćwiczeniach fizycznych i braku odpowiedzi na to istotne z punktu widzenia naszej wojskowej egzystencji pytanie.

Kolejna okazja do zadawania pytań pojawiła się w październiku 1978, gdy (także na zajęciach politycznych) komentowano tekst z ówczesnego „Życia Warszawy”. Informował on o wyjeździe grupy polskich wojskowych do (o ile dobrze pamiętam) Chatynia, by uczcić pamięć pomordowanych przez Niemców polskich oficerów. Padło wtedy pytanie (dwóch kolegów historyków, jeden z Wrocławia, drugi z Krakowa): „Czy obywatel pułkownik wierzy w to, co mówi?”. Wykładowca (znów brak odpowiedzi) stwierdził tylko łagodnie, bo był niewątpliwie dobrym człowiekiem: „Jesteście, obywatele, źle wychowani”. Na tym sprawa się skończyła.

PRL dożywał ostatnich dni (1989). Moja placówka naukowa (Instytut Zachodni, Pracownia Badania Dziejów Okupacji Hitlerowskiej w Polsce, Warszawa) zorganizowała sesję naukową (przy udziale ZNP) dotyczącą polskiej oświaty na emigracji. Jednym z omawianych elementów było kształcenie młodzieży i starszych, którzy „znaleźli się” pod okupacją sowiecką. Tu musiała pojawić się (znowu) kwestia Katynia. Po wygłoszonym referacie podszedł do mnie ówczesny szef ZNP i, ściszonym głosem, zapytał: „To o tym Katyniu teraz już tak można!?”. Odpowiedziałem, że „owszem, zawsze było można”. Rozmowie przysłuchiwał się dzisiejszy Prezes ZNP.

Ale dobra, teraz biegiem do „naszego dziś”, czas nagli!

Chronologicznie wyszczególnię pytania, które zadałem (w większości na Twitterze, później „X”), napiszę, komu je stawiałem, a na końcu poinformuję nielicznych czytelników, czy otrzymałęm jakąkolwiek odpowiedź:

Awaria Czajki: Pytam urząd Prezydenta Miasta o to, kto pokrywa koszty tejże, a także związane z tym nieszczęściem pieniądze przeznaczone na wywóz niezutylizowanych odpadów komunalnych. Równocześnie pytam (ponad 30 razy) Green Peace, broniących polskiego ekosystemu, o ich stosunek do wspomnianych zdarzeń.

C-19: Pytam urząd Prezydenta Miasta o to, kto jest odpowiedzialny za ograniczenie w szczycie pandemii liczby kursów komunikacji miejskiej i automatyczne stłoczenie kaszlących i prychających warszawiaków w tramwajach i autobusach – nie muszę wyjaśniać, czym to wtedy groziło. Kampanie wyborcze (samorządowa, europejska, parlamentarna 2023): Od posła, nazwijmy go „M”, znanego z niewyszukanej inteligencji (i nie tylko), słyszymy, że uczynił dla miasta tak wiele, jak nikt inny. Pytam go więc, co „uczynił” (pewno ponad 35 razy). Na marginesie dodam, że ów parlamentarzysta ma się za protektora i opiekuna Powstańców Warszawskich. Mój ojciec, powstaniec, otrzymuje od niego (czasami z kilkutygodniowym opóźnieniem) kartki świąteczne. Problem w tym, że tata prosił telefonicznie, by tych kartek mu nie przysyłać, albowiem pana posła specjalnie „nie uważa”, jak to się mówi w Warszawie. Poza tym zmarł w 2019 i nie może ich odbierać. Fakt trwania korespondencji świadczy tylko o tym, że jest robiona mechanicznie, bez jakiegokolwiek zaangażowania i zrozumienia.

Usunięcie znaku Polski Walczącej: W gmachu Ministerstwa Środowiska usunięto znak Polski Walczącej i wystawę poświęconą „Wyklętym”. Przy okazji licznych twitterowych produkcji pani minister Hennig-Kloski (co najmniej kilkadziesiąt razy) zadaję pytanie, czy znak Polski Walczącej powrócił już na swoje miejsce (jestem minimalistą, o usuniętą wystawę nie zapytałem).

Polityka senioralna: Z internetowych wystąpień wiem, że minister ds. seniorów, pani Okła-Drewnowicz, pięknie prezentuje się w tańcu ze wspomnianym kandydatem europejskim. Skoro jest czas na zachwalanie tego pracowitego urzędnika samorządowego, bezczelnie pytam (też kilkadziesiąt razy) o dokonania pani minister w zakresie polityki senioralnej. Bezpieczeństwo w kampanii prezydenckiej: Rafał Trzaskowski na „X” wspomina co rusz o kwestiach bezpieczeństwa. W sposób niekulturalny zadaję więc (kilkadziesiąt razy) pytanie: „Gdzie, jako mieszkaniec Śródmieścia, mam się schronić w przypadku niespodziewanego ataku – może być kacapskiego – na nasze miasto?”.

Zainteresowanych poinformuję, że:

W kwestii Czajki z „miasta” nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Green Peace po 32. pytaniu odesłał mnie: „Piotrze, rzuć okiem na naszą stronę”. Rzuciłem – nie było tam nic, co przypominałoby odpowiedź na zadane pytanie, poza apelem, by kwestii nie wykorzystywać „politycznie”. Gdy zwróciłem na to uwagę, dostałem „bana”.
Brak jakiejkolwiek odpowiedzi.
Jak powyżej, z tym że wiem, iż zainteresowany (albo ktoś, kto prowadzi konto) czytał moje pytania, bo poprawiał (po jednej, drugiej i kolejnej uwadze) błędy stylistyczne i ortograficzne.

  • Brak odpowiedzi.
  • Brak odpowiedzi.
  • Brak odpowiedzi.

Jak więc widać, demokracja na pełnej! Możesz sobie pisać (na Berdyczów), a my i tak (w większości opłacani z naszych pieniędzy) mamy cię w… bo „nie mamy twojego palta i kto nam co zrobi!?”.

Tym optymistycznym akcentem mógłbym skończyć, gdyby nie to, że przypomniałem sobie jeszcze jedno pytanie bez odpowiedzi. Od dłuższego czasu (nie tylko na łamach „Tysola”) pytam naszych niemieckich przyjaciół, jak rozliczyli się ze swoją historią (o czym bez przerwy wspominają), doradzając nam rozrachunek z naszą. Do dziś, mimo wielu pytań, odpowiedzi nie otrzymałem. Nadzieja jednak umiera ostatnia.


 


 

POLECANE
Ulewa nad Polską. Burmistrz Nysy uderza w Wody Polskie z ostatniej chwili
Ulewa nad Polską. Burmistrz Nysy uderza w Wody Polskie

– Niestety, większość przepustów, rowów jest w stanie nieruszonym od czasu powodzi, są zarośnięte, niedrożne i o tym cały czas informujemy Wody Polskie: mieszkańcy, sołtysi, strażacy, natomiast efekt jest dosyć mizerny – mówi w niedzielę burmistrz Nysy Kordian Kolbiarz.

Komunikat dla mieszkańców Wrocławia z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców Wrocławia

Dokładnie 2 306 644 pasażerów obsłużył Port Lotniczy Wrocław w pierwszym półroczu 2025 roku – to o 15% więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku – informuje lotnisko we Wrocławiu.

Hołownia mówił o zamachu stanu. Prezydent reaguje z ostatniej chwili
Hołownia mówił o zamachu stanu. Prezydent reaguje

Szefowa KPRP Małgorzata Paprocka poinformowała w niedzielę, że na polecenie prezydenta Andrzeja Dudy, rozmawiała w piątek z marszałkiem Sejmu Szymonem Hołownią na temat jego wypowiedzi o nakłanianiu do "zamachu stanu".

Żurek po wyjściu z toalety wpadł pod przemysłowy odkurzacz. 5 lat procesował się o odszkodowanie Wiadomości
Żurek po wyjściu z toalety wpadł pod przemysłowy odkurzacz. 5 lat procesował się o odszkodowanie

Wczoraj wieczorem internauci przypomnieli zdarzenie sprzed lat z udziałem Waldemara Żurka. W 2018 roku sędzia znany z otwartej krytyki ówczesnego rządu PiS miał w pracy ulec wyjątkowemu wypadkowi. Gdy wychodził z toalety, rozmawiając jednocześnie przez telefon, został potrącony przez automatyczną maszynę do czyszczenia podłóg.

Nitras traci wpływy w PO? Jest przetrącony. Nikt go nie zna z ostatniej chwili
Nitras traci wpływy w PO? "Jest przetrącony. Nikt go nie zna"

Sławomir Nitras po porażce Rafała Trzaskowskiego w wyborach traci wpływy w Platformie Obywatelskiej – informuje dziennikarz Onetu Andrzej Stankiewicz.

Źródłem destabilizacji państwa - filmiki z TikToka. Diagnoza poseł Polski 2050 Wiadomości
Źródłem destabilizacji państwa - filmiki z TikToka. Diagnoza poseł Polski 2050

Barbara Oliwiecka z Polski 2050 zaskoczyła widzów niedzielnego programu Bogdana Rymanowskiego swoją teorią na temat zagrożeń płynących z mediów społecznościowych. Jej zdaniem to właśnie TikTok może dziś destabilizować państwo bardziej niż tradycyjne kanały informacyjne.

Zatopione samochody na drogach. Do akcji przystępuje wojsko z ostatniej chwili
Zatopione samochody na drogach. Do akcji przystępuje wojsko

Do godziny 15:00 strażacy w całym kraju interweniowali 183 razy w związku z trudnymi warunkami pogodowymi. Najwięcej zgłoszeń napłynęło z województw podkarpackiego, opolskiego i mazowieckiego - poinformował serwis remiza.pl. Na nagraniach umieszczonych w sieci widać samochody na drogą pod wodą. Do akcji przystępują żołnierze m.in. z Wojsk Obrony Terytorialnej.

W wyścigu zbrojeń z Chinami Wlk. Brytania stawia na flotę balonów szpiegowskich Wiadomości
W wyścigu zbrojeń z Chinami Wlk. Brytania stawia na flotę balonów szpiegowskich

Wielka Brytania wkracza w nową erę wywiadu – rozwija flotę nowoczesnych balonów szpiegowskich, zdolnych do pokonywania tysięcy kilometrów i operowania na wysokości nawet 26 km. Jak donosi „The Telegraph”, prototypy testowano na początku roku w Dakocie Południowej, a ich zasięg pozwala na lot z Londynu do Timbuktu.

Ulewy nad Polską. Komunikat dla mieszkańców woj. opolskiego z ostatniej chwili
Ulewy nad Polską. Komunikat dla mieszkańców woj. opolskiego

Ze względu na podtopienie ulicy Sikorskiego w Głuchołazach zamknięty został wjazd na most tymczasowy w ciągu drogi krajowej nr 40 - powiedział PAP Paweł Szymkowicz, burmistrz Głuchołaz.

Czarna seria wypadków na Śląsku. Wśród ofiar kobieta w ciąży i jej dziecko Wiadomości
Czarna seria wypadków na Śląsku. Wśród ofiar kobieta w ciąży i jej dziecko

Katowickie drogi stały się w sobotę 26 lipca miejscem tragicznych wydarzeń – w trzech poważnych wypadkach życie straciły cztery osoby. Wśród ofiar była kobieta w zaawansowanej ciąży, a mimo natychmiastowej pomocy i wysiłków lekarzy, nie udało się uratować także jej dziecka – poinformowała policja.

REKLAMA

Dr Piotr Łysakowski: Demokracja na pełnej!

Zawsze miałem tendencję do zadawania pytań - pytań, na które nie znałem odpowiedzi i na które nie zawsze znali odpowiedź ci, których pytałem (a może znali, tylko z bliżej nieznanych przyczyn nie chcieli mi odpowiedzieć).
Szkoła tysiąclecia w Węgierskiej Górce Dr Piotr Łysakowski: Demokracja na pełnej!
Szkoła tysiąclecia w Węgierskiej Górce / Domena Publiczna

Co musisz wiedzieć?

  • Dr Piotr Łysakowski od lat zadaje pytania. Najpierw w PRL-u, potem w III RP, dziś - w mediach społecznościowych
  • Artykuł to osobista opowieść o milczeniu władzy - tej sprzed 1989 roku i tej dzisiejszej
  • Autor opisuje sytuacje z życia: od szkoły, przez wojsko, pracę naukową, aż po Twittera/X
  • W centrum refleksji znajdują się pytania, które nigdy nie doczekały się odpowiedzi - o Katyń, awarię Czajki, politykę senioralną, symbol Polski Walczącej i wiele innych

Tych pytań z bardzo wczesnej młodości nie pamiętam, zatarły się, czego bardzo żałuję.

Pamiętam natomiast te nieco późniejsze

Szkoła średnia, lekcja języka polskiego. Cytuję fragment wiersza (dziś, wstyd przyznać, nie pamiętam, czy to Wittlin, czy Tuwim – ale najprawdopodobniej ten drugi, „Kwiaty Polskie”): „…wrócą Warszawę, sowiecki Lwów, niemiecki Kraków…”. Rok: 1970 albo 1971. Pytanie kieruję do Pani Profesor. Nie, nic się nie stało, nikt nie doniósł. Pani Profesor popatrzyła na mnie uważnie (nie chcę napisać: ponuro) i nic nie odpowiedziała. Na innej lekcji pytałem o „Katyń”. Machnęła tylko ręką i powiedziała: „Nie zawracaj głowy”. Odpowiedzi brak.

O studiach nie będę wspominał, bo w rzeczywistości (jak na ówczesne czasy) Wydział Historyczny był „oazą wolnomyślności”, mimo tych, którzy uważnie obserwowali i… no, oczywiście, donosili. Gadało się więc, co ślina na język przyniosła, i chyba nawet nie oczekiwało się odpowiedzi. A jeśli pojawiały się jakieś „poważniejsze” donosy, do akcji wkraczali wysoko lokujący się w partyjnej hierarchii rodzice niektórych kolegów oraz kadra naukowa, a sprawa była wyciszana.

Schody zaczęły się później, w wojsku, ale zanim się zaczęły, przez rok uczyłem w XXXVII LO w Warszawie. Pierwsza lekcja, czwarta klasa – maturalna. Pytają mnie, z szelmowskim uśmiechem: „Panie psorze, pan opowie o Katyniu”. Opowiedziałem i znowu nikt nie doniósł (generalnie, w swej głupocie, nic takiego nie zakładałem). Na koniec roku szkolnego (1978) otrzymałem od maturzystów przypinkę „Orła w Koronie”.

Wróćmy jednak „do schodów”, czyli „zaszczytnej” służby w LWP. Wojsko jak wojsko – pytań nie należy zadawać, a skoro tak, to i na odpowiedzi nie należy oczekiwać. Logiczne, prawda!? Zdarzyło się jednak parę odstępstw od reguły. Pierwsze, kiedy na zajęciach politycznych obywatel (błąd, to musiał być towarzysz) pułkownik wyjaśniał nam zasady nauki zawodowych wojskowych w dzień na „Wieczorowych Uniwersytetach Marksizmu i Leninizmu” (WUML). W pobudzonych, zaniepokojonych i równocześnie rozwichrzonych umysłach podchorążych rezerwy („studiowaliśmy” w WSOWZmech we Wrocławiu) powstał zamęt. Większość z nas (w tym i ja) natychmiast po zachęcie prowadzącego, by zadawać pytania, poprosiła o wyjaśnienie, jak to jest, że „studiują w dzień na wieczorowych”. Skończyło się na jakichś karnych ćwiczeniach fizycznych i braku odpowiedzi na to istotne z punktu widzenia naszej wojskowej egzystencji pytanie.

Kolejna okazja do zadawania pytań pojawiła się w październiku 1978, gdy (także na zajęciach politycznych) komentowano tekst z ówczesnego „Życia Warszawy”. Informował on o wyjeździe grupy polskich wojskowych do (o ile dobrze pamiętam) Chatynia, by uczcić pamięć pomordowanych przez Niemców polskich oficerów. Padło wtedy pytanie (dwóch kolegów historyków, jeden z Wrocławia, drugi z Krakowa): „Czy obywatel pułkownik wierzy w to, co mówi?”. Wykładowca (znów brak odpowiedzi) stwierdził tylko łagodnie, bo był niewątpliwie dobrym człowiekiem: „Jesteście, obywatele, źle wychowani”. Na tym sprawa się skończyła.

PRL dożywał ostatnich dni (1989). Moja placówka naukowa (Instytut Zachodni, Pracownia Badania Dziejów Okupacji Hitlerowskiej w Polsce, Warszawa) zorganizowała sesję naukową (przy udziale ZNP) dotyczącą polskiej oświaty na emigracji. Jednym z omawianych elementów było kształcenie młodzieży i starszych, którzy „znaleźli się” pod okupacją sowiecką. Tu musiała pojawić się (znowu) kwestia Katynia. Po wygłoszonym referacie podszedł do mnie ówczesny szef ZNP i, ściszonym głosem, zapytał: „To o tym Katyniu teraz już tak można!?”. Odpowiedziałem, że „owszem, zawsze było można”. Rozmowie przysłuchiwał się dzisiejszy Prezes ZNP.

Ale dobra, teraz biegiem do „naszego dziś”, czas nagli!

Chronologicznie wyszczególnię pytania, które zadałem (w większości na Twitterze, później „X”), napiszę, komu je stawiałem, a na końcu poinformuję nielicznych czytelników, czy otrzymałęm jakąkolwiek odpowiedź:

Awaria Czajki: Pytam urząd Prezydenta Miasta o to, kto pokrywa koszty tejże, a także związane z tym nieszczęściem pieniądze przeznaczone na wywóz niezutylizowanych odpadów komunalnych. Równocześnie pytam (ponad 30 razy) Green Peace, broniących polskiego ekosystemu, o ich stosunek do wspomnianych zdarzeń.

C-19: Pytam urząd Prezydenta Miasta o to, kto jest odpowiedzialny za ograniczenie w szczycie pandemii liczby kursów komunikacji miejskiej i automatyczne stłoczenie kaszlących i prychających warszawiaków w tramwajach i autobusach – nie muszę wyjaśniać, czym to wtedy groziło. Kampanie wyborcze (samorządowa, europejska, parlamentarna 2023): Od posła, nazwijmy go „M”, znanego z niewyszukanej inteligencji (i nie tylko), słyszymy, że uczynił dla miasta tak wiele, jak nikt inny. Pytam go więc, co „uczynił” (pewno ponad 35 razy). Na marginesie dodam, że ów parlamentarzysta ma się za protektora i opiekuna Powstańców Warszawskich. Mój ojciec, powstaniec, otrzymuje od niego (czasami z kilkutygodniowym opóźnieniem) kartki świąteczne. Problem w tym, że tata prosił telefonicznie, by tych kartek mu nie przysyłać, albowiem pana posła specjalnie „nie uważa”, jak to się mówi w Warszawie. Poza tym zmarł w 2019 i nie może ich odbierać. Fakt trwania korespondencji świadczy tylko o tym, że jest robiona mechanicznie, bez jakiegokolwiek zaangażowania i zrozumienia.

Usunięcie znaku Polski Walczącej: W gmachu Ministerstwa Środowiska usunięto znak Polski Walczącej i wystawę poświęconą „Wyklętym”. Przy okazji licznych twitterowych produkcji pani minister Hennig-Kloski (co najmniej kilkadziesiąt razy) zadaję pytanie, czy znak Polski Walczącej powrócił już na swoje miejsce (jestem minimalistą, o usuniętą wystawę nie zapytałem).

Polityka senioralna: Z internetowych wystąpień wiem, że minister ds. seniorów, pani Okła-Drewnowicz, pięknie prezentuje się w tańcu ze wspomnianym kandydatem europejskim. Skoro jest czas na zachwalanie tego pracowitego urzędnika samorządowego, bezczelnie pytam (też kilkadziesiąt razy) o dokonania pani minister w zakresie polityki senioralnej. Bezpieczeństwo w kampanii prezydenckiej: Rafał Trzaskowski na „X” wspomina co rusz o kwestiach bezpieczeństwa. W sposób niekulturalny zadaję więc (kilkadziesiąt razy) pytanie: „Gdzie, jako mieszkaniec Śródmieścia, mam się schronić w przypadku niespodziewanego ataku – może być kacapskiego – na nasze miasto?”.

Zainteresowanych poinformuję, że:

W kwestii Czajki z „miasta” nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Green Peace po 32. pytaniu odesłał mnie: „Piotrze, rzuć okiem na naszą stronę”. Rzuciłem – nie było tam nic, co przypominałoby odpowiedź na zadane pytanie, poza apelem, by kwestii nie wykorzystywać „politycznie”. Gdy zwróciłem na to uwagę, dostałem „bana”.
Brak jakiejkolwiek odpowiedzi.
Jak powyżej, z tym że wiem, iż zainteresowany (albo ktoś, kto prowadzi konto) czytał moje pytania, bo poprawiał (po jednej, drugiej i kolejnej uwadze) błędy stylistyczne i ortograficzne.

  • Brak odpowiedzi.
  • Brak odpowiedzi.
  • Brak odpowiedzi.

Jak więc widać, demokracja na pełnej! Możesz sobie pisać (na Berdyczów), a my i tak (w większości opłacani z naszych pieniędzy) mamy cię w… bo „nie mamy twojego palta i kto nam co zrobi!?”.

Tym optymistycznym akcentem mógłbym skończyć, gdyby nie to, że przypomniałem sobie jeszcze jedno pytanie bez odpowiedzi. Od dłuższego czasu (nie tylko na łamach „Tysola”) pytam naszych niemieckich przyjaciół, jak rozliczyli się ze swoją historią (o czym bez przerwy wspominają), doradzając nam rozrachunek z naszą. Do dziś, mimo wielu pytań, odpowiedzi nie otrzymałem. Nadzieja jednak umiera ostatnia.


 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe