Self-made prezydent RP, czyli wygrani i przegrani wyborów prezydenckich

Wygrani wyborów prezydenckich A.D. 2025:
1. Karol Nawrocki – człowiek prawy, sprawiedliwy i szlachetny, z silną tożsamością patriotyczną i charakterem wykutym i wypróbowanym w wielu bojach. Przyznaję, że na początku tej kampanii wyborczej ze zdziwieniem odkryłem, że żyłem w pewnej bańce środowiskowo-medialnej. Jako politolog, badacz historii i dziennikarz współpracujący z takimi instytucjami jak Instytut Pamięci Narodowej i Muzeum II Wojny Światowej czy opisujący ich działalność, w dodatku mieszkający na Pomorzu, znałem dość dobrze działalność, osobowość i charakter Karola Nawrockiego i automatycznie założyłem, że jest po postać dość powszechnie znana. Szybko telefony od bliższych i dalszych znajomych z innych zakątków Polski oraz pierwsze rozczarowujące komentarze co do jego rzekomej osobowości wyprowadziły mnie z błędu. Na szczęście prawda o nim summa summarum się obroniła, mimo najbardziej brutalnej i brudnej kampanii negatywnej w historii III RP. Karol Nawrocki ciężko zapracował na to zwycięstwo pracą nad sobą i ciągłym rozwojem, nie spoczywaniem na laurach. I został „self-made prezydentem”.
2. Rodzina – ta jedna, konkretna rodzina, ale także rodzina jako instytucja życia społecznego. Ostanie pół roku w wykonaniu Nawrockich to była właśnie mimowolna (a może nie?) swoista promocja rodziny jako „podstawowej komórki życia społecznego”, rodziny, która jest fundamentem wszelkiej aktywności zawodowej i społecznej na rzecz innych członków wspólnoty narodowej, na rzecz dobra wspólnego. Widzieliśmy zwykłą (chociaż niezwykłą) polską rodzinę, z historią trudnych początków i wieloma okolicznościami do pokonania. Rodzinę silną i zintegrowaną miłością, wzajemnym wsparciem, zaufaniem, także wiarą w Boga. I jestem przekonany, że właśnie dlatego skierowana przeciw Karolowi kampania hejtu się nie udała (chociaż pewnie część głosów mu odebrała). Po prostu błoto zarzutów odbijało się od skorupy pięknego świadectwa rodziny Nawrockich stojących za sobą murem. I jeszcze jedno – wspaniała postawa i zaangażowanie synów, Antoniego, a zwłaszcza Daniela Nawrockiego. Takie świadectwo dorosłego i dojrzałego już mężczyzny wspierającego swojego ojca robiło wrażenie i dodawało wiarygodności.
3. Jarosław Kaczyński – chociażby dlatego, że po raz kolejny miał walny udział w procesie politycznym związanym z wyborem prezydenta RP (wcześniej byli to Lech Wałęsa, Lech Kaczyński i Andrzej Duda) i nie ma co tego ukrywać, zresztą sam zwycięski kandydat też tego nie ukrywał, podczas publicznych wystąpień często podkreślając znaczenie poparcia największej partii opozycyjnej. Kaczyński podobnie jak Tusk zaangażował się na finiszu kampanii, ale w obu przypadkach to zaangażowanie miało inny skutek. W przypadku lidera PiS – pozytywny. Poza tym Nawrocki startował z programem Polski ambitnej, suwerennej, podmiotowej i solidarnej, czyli dokładnie tym, który Kaczyński głosi konsekwentnie od ponad 30 lat.
4. „Solidarność” – największy i najbardziej skuteczny związek zawodowy w Polsce, jedna z najważniejszych niezależnych organizacji społecznych. „Solidarność” powtórzyła w tej kampanii wyborczej model współpracy sprawdzony w 2015 roku w przypadku współpracy z Andrzejem Dudą, który przez kolejną dekadę przyniósł pracownikom i wszystkim Polakom wiele dobrego. Ten schemat został powtórzony: wspólnota wartości i interesów z kandydatem, podpisanie umowy programowej, zaangażowanie się związkowców – z przewodniczącym Komisji Krajowej Piotrem Dudą na czele – w wydarzenia z udziałem kandydata. Patrząc na jedenaście punktów umowy programowej podpisanej w lutym w Sali BHP, odnoszących się do utrzymania bądź zwiększenia praw pracowniczych, związkowych oraz zdobyczy społecznych rządów Zjednoczonej Prawicy, można stwierdzić, że wygrała „Solidarność”, ale też solidarność.
5. Prawica – szeroko rozumiana i w tych wyborach (w II turze) szeroko zjednoczona, mimo wielu różnic, konfliktów i nieporozumień w nie tak dawnej przeszłości. Lekcja, która powtarza się przez trzy dekady III RP. Prawica, gdy jest zjednoczona w ramach obozu patriotycznego, niepodległościowego, najczęściej wygrywa (AWS, Zjednoczona Prawica, II tury wyborów prezydenckich w 2005, 2015 i 2020 roku).
6 Polska – wymieniona na końcu, ale ten wymiar zwycięstwa jest oczywiście najważniejszy. Można by tu wymienić wiele kontekstów. Najbardziej ogólnie – wygrała polityka kontynuacji i rozwijania polskości, jej siły i piękna, dumy z polskości, a nie polityka tej polskości zwijania. Patrząc bardziej pragmatycznie, politycznie, przez świat idzie teraz konserwatywna, zdroworozsądkowa fala. W przypadku wygranej Trzaskowskiego byłoby niemal pewne, że Polska i Polacy, mimo bycia in gremio narodem konserwatywnym, tradycyjnym, patriotycznym, na tą falę by się po prostu nie załapali. Krótko mówiąc, interes państwa mógłby przegrać z ideologicznym zacietrzewieniem. Prezydent Karol Nawrocki to gwarancja utrzymania naszych dotychczasowych sojuszy, zwłaszcza tych transatlantyckich i środkowoeuropejskich, i rozwijania nowych.
Przegrani wyborów prezydenckich A.D. 2025:
1. Rafał Trzaskowski – dwukrotny prezydent Polski in spe, a ostatecznie „prezydent dwugodzinny”, który uważał chyba, że najważniejszy urząd w państwie mu się należy. Fatalna kampania, w której Trzaskowski miał te poglądy, które akurat się danego dnia miały opłacać, jakby zupełnie nie miał świadomości, że w polityce, walcząc o zaufanie ludzi, musi wykazać się wiarygodnością, stabilnością (emocjonalną, ale też poglądów) i umiejętnością ich obrony – krótko mówiąc, charakterem. Zamiast tego była kompletna labilność, obłuda i liczenie na naiwność wyborców. Paradoksalnie, Trzaskowski miał dobry tydzień w tej kampanii i był to pierwszy tydzień między I a II turą wyborów. Ale w wieczór wyborczy wszystko wróciło do normy i wiceprzewodniczący PO ostatecznie zdekonspirował swój kompletny brak kompetencji politycznych. Uznał się za zwycięzcę na podstawie pierwszego sondażu, w którym przewaga była najniższa w historii III RP, dużo poniżej granicy błędu statystycznego. Przebił tym samym nawet Bronisława Komorowskiego, będącego dotychczas synonimem obciachu w polskiej polityce, który podczas wieczoru wyborczego w 2010 roku mówił o piciu „małego szampana” („dużego” dopiero po ogłoszeniu oficjalnych wyników). Trzaskowski nie wykazał się nawet tak minimalnym poziomem pokory, refleksu i rozeznania politycznego.
2. Donald Tusk – szef Rafała Trzaskowskiego i twórca jego kandydatury, który sam ją spalił. I to dwukrotnie. Najpierw, prowadząc przez pierwsze półtora roku ponownych rządów antypolitykę, czyli politykę skupioną nie na ludziach, tylko na rozliczeniach z politycznymi przeciwnikami i próbą ich dehumanizacji i eliminacji z życia politycznego. Po drugie, włączając się w kampanię na jej finiszu w najgorszym, najbrzydszym możliwym stylu, czego smutnym symbolem pozostał widok było nie było premiera Rzeczpospolitej powołującego się na patostreamera.
Adam Chmielecki