Monika Przeworska, Instytut Gospodarki Rolnej: Wygrają te państwa, które będą zasobne w żywność

– W najbliższych dziesięcioleciach wygrają te państwa, które będą zasobne w żywność. Aby to osiągnąć, konieczne jest posiadanie własnego rolnictwa i własnej infrastruktury rolnej. Dla międzynarodowych korporacji żywność może stać się narzędziem szantażu – mówi Monika Przeworska, dyrektor Instytutu Gospodarki Rolnej, w rozmowie z Jakubem Pacanem.
 Monika Przeworska, Instytut Gospodarki Rolnej: Wygrają te państwa, które będą zasobne w żywność
/ www.pxhere.com

– Lubi Pani ochronę przyrody?

– Oczywiście. Ochrona przyrody jest fundamentalnie istotna dla naszego życia i każda osoba, szczególnie taka, która w jakikolwiek sposób związana jest ze wsią i obszarami wiejskimi, siłą rzeczy musi być obrońcą przyrody. Nie ma innego sektora tak uzależnionego od środowiska jak rolnictwo.

– To jak zareagowała Pani na pomysły płynące z Unii Europejskiej dotyczące wyłączenia 30 proc. lasów i zalania ok 400 tys. ha ziemi w Polsce?

– Niestety mało optymistycznie, ponieważ centralne, odgórne sterowanie z dalekiej Brukseli polskimi zasobami naturalnymi nigdy nie będzie tak dobre, jak opieranie się na wiedzy polskich instytucji zajmujących się tymi zasobami od dziesiątek lat, a w przypadku Lasów Państwowych od ponad stu lat. Zaskakujące jest dla mnie to, że jakieś gremium odgórnie stara się nam narzucać, co powinniśmy zrobić, podając szczegółowe procenty wyłączeń, zalań. Odgórnie zarządzają tym, co musimy zrobić „dla naszego dobra”.

– O co chodzi w tym wyłączaniu rolnictwa? Bo do tego chyba prowadzą unijne propozycje?

– Tak, ewidentnie możemy mówić o ograniczaniu rolnictwa. Programów, które w teorii mają być prośrodowiskowe, a w praktyce są bardzo antyrolnicze, jest wiele. Jak inaczej określić pomysły odgórnego ograniczania stosowania środków ochrony roślin, pomysł zwiększenia ilości gruntów ugorowanych czy ostatni pomysł przywracania uwodnienia gruntom, które w wielu przypadkach są wykorzystywane rolniczo. Rozporządzenie, mające przywracać „środowisku naturalnemu” torfowiska, projektowane jest jako Rozporządzenie Parlamentu i Rady, co oznacza, że nie możemy jako Polska dostosowywać tych przepisów do naszych uwarunkowań, tylko bezpośrednio musimy takie przepisy wdrożyć. Co więcej, nie mamy prawa do samodzielnego weta. Ta konkretna propozycja mówi o zakazie prowadzenia melioracji torfowisk i etapowym ich odtwarzaniu. Takich torfowisk, tylko na terenie Polski, jest obecnie 400 tys. ha. Gdy się patrzy na takie propozycje, trudno nie mieć wrażenia, że cała Unia Europejska zmierza do ograniczenia rolnictwa na Starym Kontynencie.

– To samobójstwo na raty. Czemu to ma służyć?

– To, co dzieje się w obszarze gospodarki, niezależnie jak pięknie obuduje się to ideologicznie, w wielu przypadkach jest wojną gospodarczą. Organizacje nazywające się ekologicznymi, które ekologiczne w żaden sposób nie są, potrafią mocno ingerować w sam proces wydawania decyzji na realizację inwestycji rolniczych. Widzimy oprotestowywanie na każdym etapie postępowań o wydanie pozwolenia na budowę nowych obiektów inwentarskich. Z mechanizmu odbierania zwierząt na podstawie art. 7 ustawy o ochronie zwierząt niektórzy zrobili sobie mechanizm do zarabiania ogromnych pieniędzy kosztem niewinnych właścicieli zwierząt. Wszystko to jest elementem składającym się na budowanie bardzo negatywnego przekazu na temat samej instytucji rolnika. Rolnicy ukazywani są jako osoby znęcające się nad zwierzętami oraz degradujące środowisko poprzez prowadzoną przez siebie produkcję rolną. To na nich zrzuca się odpowiedzialność za „neutralność” klimatyczną.

– Cui bono?

– Zawsze w takim przypadku należy postawić pytanie, kto skorzysta, jeżeli „rozbroimy” żywnościowo Europę, kto sprzeda żywność i na tym zarobi w momencie, kiedy UE nie będzie w stanie jej sobie zapewnić w stopniu wystarczającym lub produkcja będzie tak droga, że Europejczyków nie będzie stać na żywność wytwarzaną w Europie. Wciąż w Polsce mamy silne rolnictwo, posiadamy dobrą infrastrukturę rolniczą, mamy dużo wydajnych gospodarstw. Problem w tym, że każdy kolejny rok przynosi tyle nowych regulacji, rejestrów i skomplikowanych wdrożeń unijnych, że część rolników po prostu z systemu wsparcia odpadnie.

– Jan Krzysztof Ardanowski twierdzi, że do 70 proc. rolników może nie skorzystać z dopłat do bydła.

– Niestety to prawda. Kwestia ekoschematów jest bardzo skomplikowana. Polskie rolnictwo jest bardzo mocno scyfryzowane, rolnicy większość operacji i dopłat dokonują za pomocą komputerów, ale jeśli porównamy dotychczasowy schemat płatności i przelewów z nowym, to zobaczymy o wiele większy stopień skomplikowania i podejścia do własnej produkcji. Rolnik musi sobie teraz usiąść i pomyśleć, czy mu się kalkuluje produkować, ale nie wchodzić w dopłaty, czy jednak zacząć główkować, co i gdzie zasiać, jaki poplon zastosować.

– Albo nie stosować i nie nawozić.

– To kolejna nagonka środowisk i ludzi, którzy nie znają się ani na rolnictwie, ani na nawożeniu upraw. To nieprawda, że nawozy albo stosowane środki ochrony roślin szkodzą konsumentom. Zastosowane w sposób właściwy z zachowaniem wszystkich okresów karencji powodują, że mamy zdrową i w miarę tanią żywność, nie porażoną grzybami i chorobami.

– Wspólna polityka rolna UE przestała być już chyba tylko polityką sektorową, ale stała się na równi polityką klimatyczną?

– Niestety w bardzo dużym zakresie już tak jest. Gdy spojrzymy na raport Wspólnego Centrum Badawczego Komisji Europejskiej, to nagle okazuje się, że ocena skutków wprowadzenia strategii bioróżnorodności i „Od pola do stołu” pokazuje, że tymi, którzy ostatecznie płacą największą cenę za neutralność klimatyczną, są rolnicy. Oni są grupą, która odnotowuje największy spadek dochodowości za tę politykę. Najgorsze jest to, że w UE nie zwraca się uwagi na wielkie koncerny produkcyjne, które są głównymi emitentami zanieczyszczeń. To na rolnika indywidualnego i jego krowę, która okazuje się ogromnym problemem dla środowiska, spada niechęć.

– Wielkie koncerny spożywcze same prowadzą własną politykę rolną w różnych krajach.

– Unia zawsze powtarza, że musimy dbać o rynek wewnętrzny, że żywność musi być tak produkowana, by każdego Europejczyka było na nią stać, a jednocześnie nieustannie słyszymy o podpisywanych umowach o wolnym handlu, które zaleją Europę żywnością z innych części świata. Ciężko tutaj nie wspomnieć o umowach z krajami Mercosur (Argentyna, Brazylia, Paragwaj i Urugwaj), Nową Zelandią, która jest jednym z największych producentów mleka na świecie. Wszystko to dzieje się w czasie, kiedy Litwa – znaczący producent mleka – wylewa je na swoje pola, ponieważ tak bardzo spadła jego cena.

– Czy Polska ma jeszcze jakikolwiek plan polityki rolnej, czy jest to już plan unijny?

– Krajowy Plan Strategiczny to dokument tworzony na potrzeby Polski, ale jednak pod dyktando unijnych dyrektyw. Teraz chodzi o to, by cały plan wdrożenia zrobić z uwzględnieniem możliwości i potrzeb rolnika. W obliczu coraz bardziej niekorzystnej agendy rolnej forsowanej przez UE polskie władze powinny wszystkimi siłami starać się, by w realizacji tej agendy maksymalnie chronić własnych wytwórców, co przekłada się na ochronę własnego bezpieczeństwa żywnościowego. Na końcu zawsze pojawia się pytanie, czy my tę żywność mamy i czy nas na nią stać. Gdy popatrzymy na zestawienia FAO, pokazujące szybkość przyrastania produkcji żywności na świecie do szybkości przyrastania ludności, to widać, że w 2050 roku dobrem, na którym najbardziej ludziom będzie zależeć będzie wyżywienie. Myślę, że w najbliższych dziesięcioleciach wygrają te państwa, które będą zasobne w żywność. Aby to osiągnąć, konieczne jest posiadanie własnego rolnictwa i własnej infrastruktury rolnej. Dla międzynarodowych korporacji żywność może stać się narzędziem szantażu.

– Może my po prostu nie dojrzeliśmy do odejścia od antropocentryzmu do ekocentryzmu?

– Mam nadzieję, że jako Polacy jednak nadal będziemy podążać za antropocentryzmem i realizować konserwatywne wartości nie tylko w obszarze rolniczym. Troska o drugiego człowieka i jego potrzeby powinna być dla nas najważniejsza i wcale nie musi się to kłócić z ochroną przyrody. Tworzenie sobie nowych bożków zawsze bardzo źle kończyło się dla człowieka. Nigdy bym się nie spodziewała, że obrona rolników i mówienie prorolniczo będą spotykać się z taką nienawiścią. Podobnie zresztą jak obrona życia.

– Dotyka Pani ważnej sprawy. Ekologia dziwnie łączy się z doktrynami lewicowymi. Aborcja w wielu środowiskach jest odbierana jako działanie proekologiczne.

– Tak się niestety dzieje. W Hiszpanii dwa tygodnie temu parlamentarzyści dyskutowali nad dobrostanem zwierząt i nagle się okazało, że nie można stosować trutek dla gryzoni, a jednocześnie zoofilia jako taka została prawnie zalegalizowana, ponieważ odejście od kategorycznego zakazu aktu zoofilii zostało bardzo mocno poluzowane i jeśli zwierzę podczas takich czynności nie zostanie naruszone, to właściwie nic złego się nie dzieje.

– Europa Zachodnia dojrzała widać do biocentryzmu i stawia człowieka na równi z innymi w hierarchii bytów.

– Strasznie mi dobrze w tym naszym polskim zaścianku. Mam nadzieję, że Polska jeszcze przez wiele lat będzie tym miejscem, gdzie to człowiek będzie koroną stworzenia.

– Swoją drogą moda na wegetarianizm, ekologizm, pacyfizm, antykonsumpcjonizm, traktowanie wszystkich istot na równi – to elementy religii Wschodu.

– Te wszystkie ideologie mocno się przenikają i są ze sobą związane. Mnie najbardziej przeraża to, jak młodzi ludzie są na te ideologie i prądy duchowe podatni.

– Zaskakująco wielu młodych ludzi zgadza się dzisiaj z twierdzeniem, że nie da się odczuwać jedności wszechświata, mając przyjaciela na talerzu.

– Od długiego czasu obserwuję, w jaki sposób za duże pieniądze prowadzone są kampanie propagujące wegetarianizm. Niestety nie jest to argumentacja fair play, ponieważ nie mówi „nie jedz mięsa, będziesz zdrowszy”, tylko „nie jedz mięsa, bo ci źli rolnicy zabijają zwierzęta i niszczą ziemię uprawami na paszę”. Przestaje się już dopuszczać nawet myśl, że ze zwierząt można czerpać korzyści, oczywiście przy zachowaniu ich dobrostanu, ale mówi się o stosowaniu etycznego mięsa i tym etycznym mięsem ma być mięso z probówki lub robaki. Wychodzi na to, że jeżeli mięso z probówki jest etyczne, to klasyczny schabowy jest nieetyczny. Wszelkimi sposobami próbuje się wskazać, że tradycyjne pojęcia i formy życia, czyli jedzenie mięsa, normalna rodzina, są złe, przestarzałe. Powinno się to obśmiać i odrzucić.

– Da się połączyć efektywną produkcję rolną z ekologią głęboką?

– Powinniśmy wrócić do naukowego podejścia do rolnictwa, ponieważ nie jest to sprawa ideologiczna. Każdy, kto zajmuje się ekologią w sposób naukowy i rozumie ją w ten właśnie sposób, jest w stanie intensywną, zdrową produkcję rolną połączyć z ekologią.

Tekst pochodzi z 9 (1779) numeru „Tygodnika Solidarność”.


 

POLECANE
Deklaracja Hołowni. Wymowny wpis Tuska z ostatniej chwili
"Deklaracja Hołowni". Wymowny wpis Tuska

We wtorek po godz. 21 premier Donald Tusk opublikował wpis, w którym odniósł się do marszałka Sejmu Szymona Hołowni. Pisze o "wyjaśnieniach i deklaracji".

Trump: Putin opowiada nam bzdury, nie jestem z niego zadowolony z ostatniej chwili
Trump: Putin opowiada nam bzdury, nie jestem z niego zadowolony

Prezydent USA Donald Trump oświadczył we wtorek, że Władimir Putin opowiada bzdury i nie szanuje ludzkiego życia. Powtórzył też, że nie jest z niego zadowolony, i potwierdził, że wyśle broń defensywną Ukrainie.

Seryjny samobójca grasuje w Rosji tylko u nas
Seryjny samobójca grasuje w Rosji

W każdy kraju – znamy to choćby z Polski – zdarzają się zagadkowe samobójstwa. Czy też tragiczne zgony w niewyjaśnionych okolicznościach. Dotyka to nieszczęście urzędników, oficerów, polityków, menedżerów. Ale w Rosji po wybuchu pełnoskalowej wojny z Ukrainą seryjny samobójca zbiera żniwo bogate jak nigdy.

Powstańcy chcą, aby koncert (Nie)zakazane piosenki poprowadził Tomasz Wolny. Jest odpowiedź TVP z ostatniej chwili
Powstańcy chcą, aby koncert "(Nie)zakazane piosenki" poprowadził Tomasz Wolny. Jest odpowiedź TVP

Powstańcy Warszawscy apelują do władz Telewizji Polskiej w likwidacji, aby tegoroczny koncert "Warszawiacy śpiewają (nie)zakazane piosenki" poprowadził Tomasz Wolny. TVP odpowiedziało w lakoniczny sposób.

NFZ wydał pilny komunikat z ostatniej chwili
NFZ wydał pilny komunikat

Fałszywe SMS-y i e-maile o zwrocie składek wyłudzają dane – ostrzega NFZ. Sprawdź, jak nie dać się oszukać.

Autobus na torach między szlabanami. Wszystko na oczach policji [WIDEO] z ostatniej chwili
Autobus na torach między szlabanami. Wszystko na oczach policji [WIDEO]

Blisko tragedii było na przejeździe kolejowym w Inowrocławiu. Kierowca miejskiego autobusu wjechał na tory między zamykające się szlabany, ignorując czerwone światło. Świadkami groźnej sytuacji był policyjny patrol.

Poradnik prawny dla obrońców granic z ostatniej chwili
Poradnik prawny dla obrońców granic

Sytuacja na granicy polsko-niemieckiej staje się coraz bardziej napięta z powodu zwiększającej się liczby przybywających do Polski z tego kierunku imigrantów. Nowy poradnik Ordo Iuris podpowiada, jak działać bezpiecznie w czasie przywróconych kontroli.

Niemiecki polityk mówi wprost, kto ma rządzić w Warszawie Wiadomości
Niemiecki polityk mówi wprost, kto ma rządzić w Warszawie

Manfred Weber zaatakował m.in. PiS na forum Parlamentu Europejskiego. Lider Europejskiej Partii Ludowej jasno określił z kim zamierza walczyć w Polsce. Zastrzegł też, że EPL wie jak walczyć "ze skrajną prawicą" i nikt nie ma prawa jej pouczać".  

Oszust udawał głos sekretarza stanu USA. Kontaktował się z szefami MSZ innych państw Wiadomości
Oszust udawał głos sekretarza stanu USA. Kontaktował się z szefami MSZ innych państw

Ktoś podszywał się pod sekretarza stanu USA Marka Rubio, i zmieniając głos oraz styl pisania przy użyciu sztucznej inteligencji, kontaktował się z wysokiej rangi urzędnikami, w tym co najmniej trzema ministrami spraw zagranicznych - podał we wtorek dziennik „Washington Post”.

Polska 2050 ostro reaguje na odejście Bodnar: Dostała jasny sygnał z ostatniej chwili
Polska 2050 ostro reaguje na odejście Bodnar: "Dostała jasny sygnał"

Polska 2050 ostro zareagowała na odejście poseł Izabeli Bodnar. "Izabela dostała jasny sygnał: wyczyszczenie wątpliwości wokół jej rodzinnej działalności biznesowej albo koniec kariery w Polsce 2050. Wybrała koniec kariery" – czytamy w oświadczeniu partii.

REKLAMA

Monika Przeworska, Instytut Gospodarki Rolnej: Wygrają te państwa, które będą zasobne w żywność

– W najbliższych dziesięcioleciach wygrają te państwa, które będą zasobne w żywność. Aby to osiągnąć, konieczne jest posiadanie własnego rolnictwa i własnej infrastruktury rolnej. Dla międzynarodowych korporacji żywność może stać się narzędziem szantażu – mówi Monika Przeworska, dyrektor Instytutu Gospodarki Rolnej, w rozmowie z Jakubem Pacanem.
 Monika Przeworska, Instytut Gospodarki Rolnej: Wygrają te państwa, które będą zasobne w żywność
/ www.pxhere.com

– Lubi Pani ochronę przyrody?

– Oczywiście. Ochrona przyrody jest fundamentalnie istotna dla naszego życia i każda osoba, szczególnie taka, która w jakikolwiek sposób związana jest ze wsią i obszarami wiejskimi, siłą rzeczy musi być obrońcą przyrody. Nie ma innego sektora tak uzależnionego od środowiska jak rolnictwo.

– To jak zareagowała Pani na pomysły płynące z Unii Europejskiej dotyczące wyłączenia 30 proc. lasów i zalania ok 400 tys. ha ziemi w Polsce?

– Niestety mało optymistycznie, ponieważ centralne, odgórne sterowanie z dalekiej Brukseli polskimi zasobami naturalnymi nigdy nie będzie tak dobre, jak opieranie się na wiedzy polskich instytucji zajmujących się tymi zasobami od dziesiątek lat, a w przypadku Lasów Państwowych od ponad stu lat. Zaskakujące jest dla mnie to, że jakieś gremium odgórnie stara się nam narzucać, co powinniśmy zrobić, podając szczegółowe procenty wyłączeń, zalań. Odgórnie zarządzają tym, co musimy zrobić „dla naszego dobra”.

– O co chodzi w tym wyłączaniu rolnictwa? Bo do tego chyba prowadzą unijne propozycje?

– Tak, ewidentnie możemy mówić o ograniczaniu rolnictwa. Programów, które w teorii mają być prośrodowiskowe, a w praktyce są bardzo antyrolnicze, jest wiele. Jak inaczej określić pomysły odgórnego ograniczania stosowania środków ochrony roślin, pomysł zwiększenia ilości gruntów ugorowanych czy ostatni pomysł przywracania uwodnienia gruntom, które w wielu przypadkach są wykorzystywane rolniczo. Rozporządzenie, mające przywracać „środowisku naturalnemu” torfowiska, projektowane jest jako Rozporządzenie Parlamentu i Rady, co oznacza, że nie możemy jako Polska dostosowywać tych przepisów do naszych uwarunkowań, tylko bezpośrednio musimy takie przepisy wdrożyć. Co więcej, nie mamy prawa do samodzielnego weta. Ta konkretna propozycja mówi o zakazie prowadzenia melioracji torfowisk i etapowym ich odtwarzaniu. Takich torfowisk, tylko na terenie Polski, jest obecnie 400 tys. ha. Gdy się patrzy na takie propozycje, trudno nie mieć wrażenia, że cała Unia Europejska zmierza do ograniczenia rolnictwa na Starym Kontynencie.

– To samobójstwo na raty. Czemu to ma służyć?

– To, co dzieje się w obszarze gospodarki, niezależnie jak pięknie obuduje się to ideologicznie, w wielu przypadkach jest wojną gospodarczą. Organizacje nazywające się ekologicznymi, które ekologiczne w żaden sposób nie są, potrafią mocno ingerować w sam proces wydawania decyzji na realizację inwestycji rolniczych. Widzimy oprotestowywanie na każdym etapie postępowań o wydanie pozwolenia na budowę nowych obiektów inwentarskich. Z mechanizmu odbierania zwierząt na podstawie art. 7 ustawy o ochronie zwierząt niektórzy zrobili sobie mechanizm do zarabiania ogromnych pieniędzy kosztem niewinnych właścicieli zwierząt. Wszystko to jest elementem składającym się na budowanie bardzo negatywnego przekazu na temat samej instytucji rolnika. Rolnicy ukazywani są jako osoby znęcające się nad zwierzętami oraz degradujące środowisko poprzez prowadzoną przez siebie produkcję rolną. To na nich zrzuca się odpowiedzialność za „neutralność” klimatyczną.

– Cui bono?

– Zawsze w takim przypadku należy postawić pytanie, kto skorzysta, jeżeli „rozbroimy” żywnościowo Europę, kto sprzeda żywność i na tym zarobi w momencie, kiedy UE nie będzie w stanie jej sobie zapewnić w stopniu wystarczającym lub produkcja będzie tak droga, że Europejczyków nie będzie stać na żywność wytwarzaną w Europie. Wciąż w Polsce mamy silne rolnictwo, posiadamy dobrą infrastrukturę rolniczą, mamy dużo wydajnych gospodarstw. Problem w tym, że każdy kolejny rok przynosi tyle nowych regulacji, rejestrów i skomplikowanych wdrożeń unijnych, że część rolników po prostu z systemu wsparcia odpadnie.

– Jan Krzysztof Ardanowski twierdzi, że do 70 proc. rolników może nie skorzystać z dopłat do bydła.

– Niestety to prawda. Kwestia ekoschematów jest bardzo skomplikowana. Polskie rolnictwo jest bardzo mocno scyfryzowane, rolnicy większość operacji i dopłat dokonują za pomocą komputerów, ale jeśli porównamy dotychczasowy schemat płatności i przelewów z nowym, to zobaczymy o wiele większy stopień skomplikowania i podejścia do własnej produkcji. Rolnik musi sobie teraz usiąść i pomyśleć, czy mu się kalkuluje produkować, ale nie wchodzić w dopłaty, czy jednak zacząć główkować, co i gdzie zasiać, jaki poplon zastosować.

– Albo nie stosować i nie nawozić.

– To kolejna nagonka środowisk i ludzi, którzy nie znają się ani na rolnictwie, ani na nawożeniu upraw. To nieprawda, że nawozy albo stosowane środki ochrony roślin szkodzą konsumentom. Zastosowane w sposób właściwy z zachowaniem wszystkich okresów karencji powodują, że mamy zdrową i w miarę tanią żywność, nie porażoną grzybami i chorobami.

– Wspólna polityka rolna UE przestała być już chyba tylko polityką sektorową, ale stała się na równi polityką klimatyczną?

– Niestety w bardzo dużym zakresie już tak jest. Gdy spojrzymy na raport Wspólnego Centrum Badawczego Komisji Europejskiej, to nagle okazuje się, że ocena skutków wprowadzenia strategii bioróżnorodności i „Od pola do stołu” pokazuje, że tymi, którzy ostatecznie płacą największą cenę za neutralność klimatyczną, są rolnicy. Oni są grupą, która odnotowuje największy spadek dochodowości za tę politykę. Najgorsze jest to, że w UE nie zwraca się uwagi na wielkie koncerny produkcyjne, które są głównymi emitentami zanieczyszczeń. To na rolnika indywidualnego i jego krowę, która okazuje się ogromnym problemem dla środowiska, spada niechęć.

– Wielkie koncerny spożywcze same prowadzą własną politykę rolną w różnych krajach.

– Unia zawsze powtarza, że musimy dbać o rynek wewnętrzny, że żywność musi być tak produkowana, by każdego Europejczyka było na nią stać, a jednocześnie nieustannie słyszymy o podpisywanych umowach o wolnym handlu, które zaleją Europę żywnością z innych części świata. Ciężko tutaj nie wspomnieć o umowach z krajami Mercosur (Argentyna, Brazylia, Paragwaj i Urugwaj), Nową Zelandią, która jest jednym z największych producentów mleka na świecie. Wszystko to dzieje się w czasie, kiedy Litwa – znaczący producent mleka – wylewa je na swoje pola, ponieważ tak bardzo spadła jego cena.

– Czy Polska ma jeszcze jakikolwiek plan polityki rolnej, czy jest to już plan unijny?

– Krajowy Plan Strategiczny to dokument tworzony na potrzeby Polski, ale jednak pod dyktando unijnych dyrektyw. Teraz chodzi o to, by cały plan wdrożenia zrobić z uwzględnieniem możliwości i potrzeb rolnika. W obliczu coraz bardziej niekorzystnej agendy rolnej forsowanej przez UE polskie władze powinny wszystkimi siłami starać się, by w realizacji tej agendy maksymalnie chronić własnych wytwórców, co przekłada się na ochronę własnego bezpieczeństwa żywnościowego. Na końcu zawsze pojawia się pytanie, czy my tę żywność mamy i czy nas na nią stać. Gdy popatrzymy na zestawienia FAO, pokazujące szybkość przyrastania produkcji żywności na świecie do szybkości przyrastania ludności, to widać, że w 2050 roku dobrem, na którym najbardziej ludziom będzie zależeć będzie wyżywienie. Myślę, że w najbliższych dziesięcioleciach wygrają te państwa, które będą zasobne w żywność. Aby to osiągnąć, konieczne jest posiadanie własnego rolnictwa i własnej infrastruktury rolnej. Dla międzynarodowych korporacji żywność może stać się narzędziem szantażu.

– Może my po prostu nie dojrzeliśmy do odejścia od antropocentryzmu do ekocentryzmu?

– Mam nadzieję, że jako Polacy jednak nadal będziemy podążać za antropocentryzmem i realizować konserwatywne wartości nie tylko w obszarze rolniczym. Troska o drugiego człowieka i jego potrzeby powinna być dla nas najważniejsza i wcale nie musi się to kłócić z ochroną przyrody. Tworzenie sobie nowych bożków zawsze bardzo źle kończyło się dla człowieka. Nigdy bym się nie spodziewała, że obrona rolników i mówienie prorolniczo będą spotykać się z taką nienawiścią. Podobnie zresztą jak obrona życia.

– Dotyka Pani ważnej sprawy. Ekologia dziwnie łączy się z doktrynami lewicowymi. Aborcja w wielu środowiskach jest odbierana jako działanie proekologiczne.

– Tak się niestety dzieje. W Hiszpanii dwa tygodnie temu parlamentarzyści dyskutowali nad dobrostanem zwierząt i nagle się okazało, że nie można stosować trutek dla gryzoni, a jednocześnie zoofilia jako taka została prawnie zalegalizowana, ponieważ odejście od kategorycznego zakazu aktu zoofilii zostało bardzo mocno poluzowane i jeśli zwierzę podczas takich czynności nie zostanie naruszone, to właściwie nic złego się nie dzieje.

– Europa Zachodnia dojrzała widać do biocentryzmu i stawia człowieka na równi z innymi w hierarchii bytów.

– Strasznie mi dobrze w tym naszym polskim zaścianku. Mam nadzieję, że Polska jeszcze przez wiele lat będzie tym miejscem, gdzie to człowiek będzie koroną stworzenia.

– Swoją drogą moda na wegetarianizm, ekologizm, pacyfizm, antykonsumpcjonizm, traktowanie wszystkich istot na równi – to elementy religii Wschodu.

– Te wszystkie ideologie mocno się przenikają i są ze sobą związane. Mnie najbardziej przeraża to, jak młodzi ludzie są na te ideologie i prądy duchowe podatni.

– Zaskakująco wielu młodych ludzi zgadza się dzisiaj z twierdzeniem, że nie da się odczuwać jedności wszechświata, mając przyjaciela na talerzu.

– Od długiego czasu obserwuję, w jaki sposób za duże pieniądze prowadzone są kampanie propagujące wegetarianizm. Niestety nie jest to argumentacja fair play, ponieważ nie mówi „nie jedz mięsa, będziesz zdrowszy”, tylko „nie jedz mięsa, bo ci źli rolnicy zabijają zwierzęta i niszczą ziemię uprawami na paszę”. Przestaje się już dopuszczać nawet myśl, że ze zwierząt można czerpać korzyści, oczywiście przy zachowaniu ich dobrostanu, ale mówi się o stosowaniu etycznego mięsa i tym etycznym mięsem ma być mięso z probówki lub robaki. Wychodzi na to, że jeżeli mięso z probówki jest etyczne, to klasyczny schabowy jest nieetyczny. Wszelkimi sposobami próbuje się wskazać, że tradycyjne pojęcia i formy życia, czyli jedzenie mięsa, normalna rodzina, są złe, przestarzałe. Powinno się to obśmiać i odrzucić.

– Da się połączyć efektywną produkcję rolną z ekologią głęboką?

– Powinniśmy wrócić do naukowego podejścia do rolnictwa, ponieważ nie jest to sprawa ideologiczna. Każdy, kto zajmuje się ekologią w sposób naukowy i rozumie ją w ten właśnie sposób, jest w stanie intensywną, zdrową produkcję rolną połączyć z ekologią.

Tekst pochodzi z 9 (1779) numeru „Tygodnika Solidarność”.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe