ROZMAWIAŁEM Z PELLEGRINIM - ZOSTAŁ WŁAŚNIE PREZYDENTEM
Wybory samorządowe w Polsce miały miejsce dzień po drugiej turze wyborów prezydenckich na Słowacji. Przy moim największym szacunku dla polskiego samorządu jednak w wymiarze międzynarodowym, w tym nawet geopolitycznym (!) elekcja u naszego sąsiada była zdecydowanie ważniejsza. Wygrał, zgodnie z moimi przewidywaniami (przed dwoma tygodniami w art. „Na Słowację patrzy cała Europa” z dnia 25.03.2024, po I turze wyborów) marszałek tamtejszego jednoizbowego parlamentu, czyli ichniego „Sejmu” Peter Pellegrini. Wcześniej był premierem i ministrem finansów. Przez wiele lat ten praprawnuk Włocha (stąd nazwisko) był w tej samej lewicowej partii SMER, co obecny premier Robert Fico. Zastąpił go zresztą na tym stanowisku, gdy były i obecny premier z Bratysławy musiał ustąpić po słynnej aferze zamordowania słowackiego dziennikarza śledczego Jana Kuciaka i jego narzeczonej. Po tym bezprecedensowym mordzie – porównywalnym ze śmiercią dziennikarki śledczej na Malcie (zdarzyło się to „tylko” w dwóch krajach UE) - Parlament Europejski powołał specjalną komisję quasi- śledczą, którą wysłał na rozmowy z władzami Słowacji. Był to rok 2018, wiosna. Byłem członkiem tej komisji i właśnie wtedy poznałem Petera Pellegriniego. Jesteśmy na antypodach: on z lewicy, ja z prawicy, ale muszę mu przyznać, że potrafi rozmawiać z ludźmi o innych poglądach, umie słuchać, nie zacietrzewia się, nie tokuje, nie kocha tembru własnego głosu, jest nastawiony (albo sprawnie udaje, że jest nastawiony) na dialog.
Ewidentnie widać, że po wyborach parlamentarnych u naszego południowego sąsiada we wrześniu 2023 (miesiąc przed naszymi) zawarł głębszy „deal” ze SMER-em Roberta Fico niż niektórzy myśleli. Nie chodziło tylko o prosty podział stanowisk: „Ty na premiera, ja na marszałka”, ale już wtedy, zapewne, dwóch ekspremierów dogadało się, że jeden poprze drugiego na prezydenta kraju. I tak się stało.
Wybory prezydenckie na Słowacji były starciem marszałka Pellegriniego i eksdyplomaty, słowackiego ambasadora w kluczowych krajach (USA, Niemcy) i w strukturach międzynarodowych (UE, NATO) Ivana Korcoka. Przede wszystkim było to jednak starcie eurorealisty z euroentuzjastą: wygrał eurorealista. Była to też polityczna bitwa między zwolennikiem bliskiej współpracy z Niemcami (Korcok) i politykiem uważającym, że Słowacja nie powinna być niczyim pasem transmisyjnym – ani UE, ani Berlina.
Prezydent – elekt naszego południowego sąsiada potępił w swoim czasie rosyjską napaść na naszego wschodniego sąsiada, ale jest przeciwnikiem pomocy militarnej dla Kijowa. Skądinąd tak samo, jak prezydenci Węgier i Bułgarii...
*tekst ukazał się na portalu wprost.pl (08.04.2024)