Remigiusz Okraska: Nędza lewicy
Najpierw dawni prześladowcy robotników i sojusznicy kremlowskiej dyktatury przemianowali się na nowoczesną lewicę. O ile jednak w kilku krajach postkomuna nie podejmowała antyspołecznych decyzji, o tyle w Polsce była ich liderem.
"Z deszczu pod rynnę"
Gdy nieżyjący już dziś prof. Jacek Tittenbrun, zresztą lewicowiec, napisał czterotomową rozprawę „Z deszczu pod rynnę. Meandry polskiej prywatyzacji”, to książka obfitowała w opisy przekrętów, złodziejstwa i dewastacji w wykonaniu „baronów” SLD dokonywanych kosztem pracowników, zakładów, całych społeczności i regionów.
Drugie rządy postkomunistów były wręcz przerażające. Rekordowe bezrobocie, żadnego „socjalu”, zdewastowany przemysł i usługi publiczne. Za to gdy premierem został Mateusz Morawiecki, lewica nagle się uwrażliwiła, np. na wykluczenie komunikacyjne. Ale „zapomniała” dodać, że za drugich rządów Leszka Millera zlikwidowano ponad 1500 km linii kolejowych, a wiceliderem ich destrukcji był rząd Marka Belki z wynikiem 820 km.
Jednym z symboli władzy tej formacji było rozbicie strajku w Ożarowie. Protestujący pracownicy likwidowanej fabryki kabli zostali w listopadzie 2002 r. brutalnie spacyfikowani przez prywatną agencję ochrony. Rządząca lewica nie kiwnęła palcem w ich sprawie.
W ostatnich latach dużo mówiono, że oni się zmienili. Że zmądrzeli. Że kadry odmłodzone. Że wnioski wyciągnięte.
Lewica milczy
Czego by PiS nie zrobiło w sferze społecznej czy gospodarczej, zdaniem lewicy zawsze byłoby złe. Choć mowa o największych w III RP transferach socjalnych i rozwiązaniach prospołecznych. Owszem, opozycja jest od krytykowania władzy. Ale wkrótce minie rok udziału lewicy w koalicyjnym rządzie. I co zrobiła ona lepiej?
Masowe zwolnienia z PKP Cargo czy Poczty Polskiej? Lewica milczy. „Transformacja energetyczna”, czyli likwidacja dużych publicznych elektrowni węglowych, co oznacza zapaść społeczności lokalnych i setki osób bez pracy? Lewica ma to w nosie. „Wzrost” płac minimalnych i pensji w budżetówce o poziom inflacji? Lewica głosuje „za”. Brak drugiej waloryzacji emerytur? Lewica to popiera.
PiS, któremu lewica zarzucała, że jest „za mało socjalne”, zawarło w KPO oskładkowanie umów śmieciowych. Miało to zmniejszyć skalę antypracowniczych patologii. Obecnie rząd Donalda Tuska i lewicy wycofuje się z tej zmiany. Lewica była za to przeciwko zwiększeniu budżetu – marnego i uniemożliwiającego porządną realizację zadań – Państwowej Inspekcji Pracy.
Poparła natomiast „wakacje od ZUS”. Budżet raz w roku zapłaci składkę emerytalną za właścicieli firm. Nie tylko małych i słabych – także zamożnych i przynoszących duże zyski. Lewica głosowała też za obniżeniem przedsiębiorcom składek na NFZ. W sytuacji, gdy w przyszłym roku zabraknie ok. 20 miliardów złotych na leczenie.
Zdarzają się wyjątki. Nie wszyscy po lewej stronie są tacy. Kiedyś faktyczną lewicowość przejawiał np. Ryszard Bugaj. Dziś partia Razem po roku naiwności próbuje zdystansować się od Tuska i jego koalicjantów. Ale rdzeń lewicy w Polsce to wręcz zaprzeczenie lewicowych ideałów.
CZYTAJ TAKŻE: