Konfederacja to nie antysystem

Konfederacja lubi przedstawiać się jako siła, która zniszczy panujący w Polsce system. W rzeczywistości, gdyby doszła do władzy, nie tylko by go nie obaliła – ale jeszcze bardziej utrwaliła.
Sławomir Mentzen Konfederacja to nie antysystem
Sławomir Mentzen / Sławomir Mentzen / fot. screen YT - Sławomir Mentzen

Co musisz wiedzieć:

  • Zdaniem autora Konfederacja, mimo retoryki buntu, opiera się na tych samych liberalno-rynkowych wartościach, które tworzą fundament obecnego systemu.
  • Jej program gospodarczy wzmacnia wpływy najbogatszych i tym samym utrwala dominację ideologiczną liberalizmu obyczajowego.
  • Tekst konkluduje, że w praktyce Konfederacja stała się częścią systemu partyjnego, którym rządzą sondaże i marketing, a nie realna kontestacja istniejącego porządku.

 

Wywracanie stolika

Antysystemowa retoryka towarzyszy środowiskom konfederackim i protokonfederackim od samego początku. Przyciągała określone grupy wyborców: młodych buntowników szukających ujścia dla gniewu przed ograniczaniem ich swobody oraz starszych, sfrustrowanych ludzi, którzy w obecnym porządku nie widzą już niczego, co warto zachować. Dla niszowej partii hasło „rozwalimy to wszystko” jest wygodne – można je powtarzać bez ryzyka, że ktoś kiedyś rozliczy je z realizacji. Problem w tym, że Konfederacja przestała być partią niszową. Od dawna cementuje pozycję „trzeciej siły” w polskiej polityce i realnego języczka u wagi w przyszłych układach rządowych. A to oznacza, że kończy się czas politycznej beztroski i jej słowa trzeba zacząć traktować poważnie.

 

„Antysystem”, czyli obrona systemu wartości

System to nie tylko stolik, przy którym od lat siedzą Donald Tusk i Jarosław Kaczyński – panowie, których Konfederacja chciałaby „wysłać na emeryturę”, by zrobić miejsce „młodym, rozumiejącym dzisiejszy świat”. System to przede wszystkim zestaw wartości, które nadają kierunek całemu życiu społecznemu. I te wartości nigdy nie są neutralne – zawsze bardziej służą jednym niż drugim. Wspólnotowość, sprawiedliwość społeczna czy solidarność dzialają na rzecz słabszych, bo zmuszają silniejszych do współodpowiedzialności i dzielenia się zasobami. Indywidualizm, liberalnie rozumiana wolność i materializm – przeciwnie, wzmacniają pozycję tych, którzy już mają środki, by z tych wartości korzystać.

Który zestaw dominuje dziś w Polsce? Wystarczy spojrzeć. Kult bogactwa, sukcesu, samorealizacji i swobód osobistych to przecież filary panującego systemu. I właśnie tego świata Konfederacja w istocie broni. Bo mimo sprzeciwu wobec aborcji, ideologii LGBT czy multikulturalizmu partia ta występuje z pozycji wartości liberalno-rynkowych, nie wspólnotowych. W tej rodzinie liberalizmu toczy się jedynie spór o to, kto stanowi większe zagrożenie dla osobistych swobód i bogacenia się: dla jednych są to „faszyści”, „nacjonaliści” i „fanatycy religijni”, dla drugich: „urzędnicy”, „lewacy” i „Bruksela”. Diagnozy inne, ale fundament ten sam: jednostka, sukces, rynek. I właśnie dlatego, gdyby Konfederacja zrealizowała swój program, system nie tylko by przetrwał – on by się umocnił, zwłaszcza w umysłach ludzi. Bo wbrew pozorom rewolucja kulturowa, której tak bardzo partia Sławomira Mentzena się sprzeciwia, również wyrasta z tych samych korzeni, a leczenie objawów przy równoczesnym wzmacnianiu przyczyn jest czynnością groteskową.

Co pod hasłami?

Hasło „niech każdy żyje, jak chce” to przecież czysta wolność negatywna; aborcja to afirmacja prawa jednostki do wyboru; multikulturalizm to nieunikniona odpowiedź kapitalizmu na potrzeby taniej siły roboczej zza granicy; a materialistyczny konsumpcjonizm to nic innego jak konfederackie hasło: „dom, grill, trawa, dwa samochody i wakacje”. Trudno więc mówić o „rozwalaniu systemu” poprzez wzmacnianie jego aksjologicznych fundamentow. Antysystemowy byłby raczej powrót do solidarności, wspólnotowości i idei dobra wspólnego, czyli pojęć, które na Konfederację działają jak płachta na byka.

 

Więcej władzy dla władców

Trudno nie dostrzec paradoksu: na jednym oddechu Konfederacja zapowiada obalenie „władców systemu”, a na drugim domaga się stworzenia im jeszcze dogodniejszych warunków do działania. Bo właśnie do tego sprowadza się większość jej postulatów. Skoro współczesnym światem (bardziej niż kiedykolwiek wcześniej) rządzi pieniądz, to każde wzmocnienie „bogatych” względem „biednych” oznacza również powiększenie ich wpływu na rzeczywistość społeczną, kulturową i ideologiczną. I to wcale nie w kierunku konserwatywnym.

Z wszystkich dostępnych badań wynika jednoznacznie: im wyższy status materialny, tym większa skłonność do poglądów obyczajowo postępowych. Nie jest to przypadek, lecz logika systemu. Dla świata wielkiego kapitału wartości takie jak religia, rodzina czy tradycja są niewygodne – ograniczają elastyczność pracownika, który zamiast żyć „dla firmy”, ma obowiązki wobec dzieci, wspólnoty, ojczyzny. Z punktu widzenia rynku „człowiek tradycyjny” to gorszy materiał na pracownika, bo trudniej go eksploatować.

Gaszenie pożaru benzyną

Zwiększenie wpływu najbogatszych (nawet nieformalnego) prowadzi więc wprost do umocnienia agendy postępowej. Kapitał globalny od dawna już połączył liberalizm ekonomiczny z liberalizmem obyczajowym. Wielkie korporacje, które sponsorują ruchy LGBT, feministyczne kampanie czy ideologię „różnorodności”, to dokładnie ci sami aktorzy, którym Konfederacja chce oddać jeszcze więcej władzy pod hasłem „wolności gospodarczej” i ograniczania (za czasów Korwina – likwidowania) praw pracowniczych.

 

Kontrrewolucja ludowa

Tymczasem przesunięcie części szeroko rozumianych zasobów (nie tylko finansowych) w ręce mniej zamożnych skutkowałoby podwyższeniem statusu społecznego ludzi, którzy w większości pozostają przywiązani do wartości konserwatywnych. To właśnie oni są dziś nosicielami tradycji, a zarazem najbardziej podporządkowani systemowi ekonomicznemu, który chce ich z nich wypłukać. Im większe uzależnienie warstw ludowych od właścicieli kapitału, tym większa dominacja tych, którzy promują światopogląd postępowy. W praktyce więc im bardziej Konfederacja realizuje swoją wolnorynkową agendę, tym bardziej wspiera ideowy triumf tych, z którymi rzekomo walczy.

Do tego dochodzi kwestia tłumienia aktywności osób, potencjalnie mogących zostać konserwatywnymi społecznikami: większość działań w sferze kultury, mediów czy edukacji wymaga czasu i pieniędzy. Nie da się tworzyć niezależnych mediów, wspierać parafii czy wychowywać dzieci w duchu tradycyjnym, jeśli człowiek pracuje od rana do nocy, by ledwie związać koniec z końcem. A to właśnie tej warstwie Konfederacja chce ograniczać dostęp do środków – w imię wolności przedsiębiorcy. W rezultacie jej program prowadzi nie do „kontrrewolucji”, lecz do dalszej dominacji sił, które już dziś kształtują świat w duchu postępu i globalizacji. Trudno o większe nieporozumienie.

 

Konfocentryzm

Dziś już banałem jest stwierdzenie, że polski system polityczny zamienił się w wojnę plemion. Uniwersalną moralność zastąpiła w nim moralność partyjna: dobre jest to, co służy naszej partii; złe – to, co pomaga przeciwnikowi. Prawda stała się funkcją interesu. Wydawać by się mogło, że Konfederacja (formacja, której lider Sławomir Mentzen otwarcie nazywał się monarchistą) będzie ten stan rzeczy kontestować. Tymczasem od dawna czuje się w nim jak ryba w wodzie. Już w 2020 roku prof. Jacek Bartyzel, ideowy patron środowisk monarchistycznych, wycofał poparcie dla Krzysztofa Bosaka w wyborach prezydenckich, pisząc gorzko:

„Konfederacja stoczyła się do poziomu zwykłego, demoliberalnego partyjniactwa”.

Od tamtej pory sytuacja tylko się pogłębiła.

"Cudowne przemiany" Mentzena

Sławomir Mentzen – choć w kwestiach aborcji rzeczywiście zachował dotychczasowe stanowisko – w wielu innych sprawach złożył broń przed sondażokracją. CPK, które wcześniej zwalczał, nagle przestało być problemem. Masowa migracja zarobkowa – dotąd dopuszczalna, bo „rynek tak chce” – nagle zaczęła być krytykowana. Nawet 800+ zyskało w jego ustach status konieczności, z którą trzeba się pogodzić. Wszystko to działo się nieprzypadkowo: zawsze w momentach kampanii wyborczych, zawsze wtedy, gdy słupki poparcia rosły lub spadały. Trudno więc mówić o ewolucji poglądów; raczej o precyzyjnym dostrajaniu przekazu do oczekiwań masowego odbiorcy.

 

Radykalna... obrona systemu

Konfederacja nie jest więc antysystemem, jest jego naturalnym dzieckiem. Wyrasta z tych samych wartości, a jej radykalizm dotyczy metod ich obrony, a nie ich samych. Jej retoryka buntu to tylko maska, pod którą kryje się najczystsza forma systemowej lojalności – lojalności wobec liberalnych wartości: swawoli, pieniądza, sondaży i marketingu politycznego. Być może dlatego największym zagrożeniem dla systemu nie jest wcale partia, która chce go „rozwalić”, lecz społeczeństwo, które przestanie w jego mit wierzyć.

[Niektóre śródtytuły i sekcja "Co musisz wiedzieć" pochodzą od redakcji]


 

POLECANE
Znamy laureatów Nagrody BohaterONy 2025 im. Powstańców Warszawskich tylko u nas
Znamy laureatów Nagrody BohaterONy 2025 im. Powstańców Warszawskich

Nagrody BohaterONy 2025 im. Powstańców Warszawskich zostały przyznane już po raz siódmy. To wyjątkowe wyróżnienie, ustanowione przez organizatorów kampanii BohaterON, ma na celu uhonorowanie osób, firm i instytucji, które w szczególny sposób angażują się w promowanie wiedzy o historii Polski z lat 1918–1989 oraz w edukację historyczno-patriotyczną.

Niepokojące doniesienia z Niemiec. Dziki wirus wykryty w ściekach z ostatniej chwili
Niepokojące doniesienia z Niemiec. Dziki wirus wykryty w ściekach

W próbce ścieków w Niemczech wykryto dzikiego wirusa polio typu 1 (WPV1). To pierwszy taki przypadek w kraju od 30 lat, a zarazem pierwsze potwierdzenie obecności dzikiego wirusa w badaniach środowiskowych od rozpoczęcia w Niemczech tego rutynowego monitoringu w 2021 roku.

Samuel Pereira: Co łączy Polaka i Portugalczyka? Odpowiadam Jarosławowi Kaczyńskiemu tylko u nas
Samuel Pereira: Co łączy Polaka i Portugalczyka? Odpowiadam Jarosławowi Kaczyńskiemu

Przez centrum Warszawy przeszło wczoraj około 250 tysięcy ludzi, by świętować Narodowy Dzień Niepodległości. Morze biało-czerwonych flag, dzieci na ramionach ojców, starsi z kwiatami i modlitwą — to nie inscenizacja, lecz żywy puls wspólnoty.

Dziwny wpis na profilu Pawła Rubcowa, niedługo po zapewnieniach Waldemara Żurka, że nie miał z nim kontaktów gorące
Dziwny wpis na profilu Pawła Rubcowa, niedługo po zapewnieniach Waldemara Żurka, że nie miał z nim kontaktów

Nowy wpis na profilu Pawła Rubcowa – znanego jako Pablo González, byłego agenta rosyjskich służb – wywołał falę komentarzy w sieci. Pojawił się dzień po tym, jak Waldemar Żurek w nagraniu zaprzeczył, że miał z nim jakiekolwiek kontakty. Wpis Rubcowa odnosi się do zarzutów o powiązania z osobami w Polsce, choć nie wymienia Żurka z nazwiska.

GIF wycofuje trzy popularne leki. Sprawdź, czy nie masz ich w domu Wiadomości
GIF wycofuje trzy popularne leki. Sprawdź, czy nie masz ich w domu

Główny Inspektor Farmaceutyczny (GIF) wydał komunikat o wycofaniu z obrotu trzech leków, które są szeroko stosowane w Polsce. Chodzi o Vendal retard, Euthyrox oraz Storvas CRT.

Wybuch gazu w Chełmnie. Nie żyje jedna osoba, są ranni z ostatniej chwili
Wybuch gazu w Chełmnie. Nie żyje jedna osoba, są ranni

Jedna osoba zginęła, a trzy zostały ranne po wybuchu gazu w jednym z domów w Chełmnie (Kujawsko-Pomorskie). Akcja ratunkowa zakończyła się. Budynek wymaga dodatkowego sprawdzenia, więc tymczasowo został wyłączony z użytkowania. Mieszkańcy trafili do rodzin.

Nie żyje znana amerykańska aktorka Wiadomości
Nie żyje znana amerykańska aktorka

Sally Kirkland, wybitna amerykańska aktorka, zmarła 11 listopada 2025 roku w Palm Springs w Kalifornii. Informację o jej śmierci potwierdził menadżer artystki, Michael Greene. Ostatnie miesiące życia spędziła w hospicjum, walcząc z postępującą demencją.

Demagog.org.pl wykazał, że Donald Tusk kłamał ws. zwolnienia Polski z paktu migracyjnego Wiadomości
Demagog.org.pl wykazał, że Donald Tusk kłamał ws. zwolnienia Polski z paktu migracyjnego

Serwis Demagog.org.pl wykazał, że Donald Tusk podał nieprawdziwe informacje na temat paktu migracyjnego. Szef polskiego rządu niedawno twierdził, że Polska „nie będzie przyjmować migrantów” i że „to już decyzja”.

Krzysztof Stanowski zagroził Elizie Michalik procesem, usunęła wpis, ale w sieci nic nie ginie Wiadomości
Krzysztof Stanowski zagroził Elizie Michalik procesem, usunęła wpis, ale w sieci nic nie ginie

Eliza Michalik odniosła się na platformie X do publikacji użytkownika o pseudonimie Pan Tony. Jego wpis dotyczył rzekomych nieprawidłowości wokół sponsora Kanału Zero, firmy UncensorVPN. Autor posta sugerował, że osoby powiązane z tym projektem mogły mieć w przeszłości problemy z prawem. Dziennikarka po tym, jak Krzysztof Stanowski zagroził jej pozwem, szybko usunęła swój wpis, jednak w sieci nic nie ginie.

Komisja Europejska przedstawiła szczegóły Europejskiej Tarczy Demokracji. Nawet Orwell tego nie przewidział z ostatniej chwili
Komisja Europejska przedstawiła szczegóły Europejskiej Tarczy Demokracji. Nawet Orwell tego nie przewidział

Komisja Europejska przedstawiła szczegóły Europejskiej Tarczy Demokracji. Przewiduje ona cenzurę oraz finansowanie określonej grupy mediów ze środków unijnych.

REKLAMA

Konfederacja to nie antysystem

Konfederacja lubi przedstawiać się jako siła, która zniszczy panujący w Polsce system. W rzeczywistości, gdyby doszła do władzy, nie tylko by go nie obaliła – ale jeszcze bardziej utrwaliła.
Sławomir Mentzen Konfederacja to nie antysystem
Sławomir Mentzen / Sławomir Mentzen / fot. screen YT - Sławomir Mentzen

Co musisz wiedzieć:

  • Zdaniem autora Konfederacja, mimo retoryki buntu, opiera się na tych samych liberalno-rynkowych wartościach, które tworzą fundament obecnego systemu.
  • Jej program gospodarczy wzmacnia wpływy najbogatszych i tym samym utrwala dominację ideologiczną liberalizmu obyczajowego.
  • Tekst konkluduje, że w praktyce Konfederacja stała się częścią systemu partyjnego, którym rządzą sondaże i marketing, a nie realna kontestacja istniejącego porządku.

 

Wywracanie stolika

Antysystemowa retoryka towarzyszy środowiskom konfederackim i protokonfederackim od samego początku. Przyciągała określone grupy wyborców: młodych buntowników szukających ujścia dla gniewu przed ograniczaniem ich swobody oraz starszych, sfrustrowanych ludzi, którzy w obecnym porządku nie widzą już niczego, co warto zachować. Dla niszowej partii hasło „rozwalimy to wszystko” jest wygodne – można je powtarzać bez ryzyka, że ktoś kiedyś rozliczy je z realizacji. Problem w tym, że Konfederacja przestała być partią niszową. Od dawna cementuje pozycję „trzeciej siły” w polskiej polityce i realnego języczka u wagi w przyszłych układach rządowych. A to oznacza, że kończy się czas politycznej beztroski i jej słowa trzeba zacząć traktować poważnie.

 

„Antysystem”, czyli obrona systemu wartości

System to nie tylko stolik, przy którym od lat siedzą Donald Tusk i Jarosław Kaczyński – panowie, których Konfederacja chciałaby „wysłać na emeryturę”, by zrobić miejsce „młodym, rozumiejącym dzisiejszy świat”. System to przede wszystkim zestaw wartości, które nadają kierunek całemu życiu społecznemu. I te wartości nigdy nie są neutralne – zawsze bardziej służą jednym niż drugim. Wspólnotowość, sprawiedliwość społeczna czy solidarność dzialają na rzecz słabszych, bo zmuszają silniejszych do współodpowiedzialności i dzielenia się zasobami. Indywidualizm, liberalnie rozumiana wolność i materializm – przeciwnie, wzmacniają pozycję tych, którzy już mają środki, by z tych wartości korzystać.

Który zestaw dominuje dziś w Polsce? Wystarczy spojrzeć. Kult bogactwa, sukcesu, samorealizacji i swobód osobistych to przecież filary panującego systemu. I właśnie tego świata Konfederacja w istocie broni. Bo mimo sprzeciwu wobec aborcji, ideologii LGBT czy multikulturalizmu partia ta występuje z pozycji wartości liberalno-rynkowych, nie wspólnotowych. W tej rodzinie liberalizmu toczy się jedynie spór o to, kto stanowi większe zagrożenie dla osobistych swobód i bogacenia się: dla jednych są to „faszyści”, „nacjonaliści” i „fanatycy religijni”, dla drugich: „urzędnicy”, „lewacy” i „Bruksela”. Diagnozy inne, ale fundament ten sam: jednostka, sukces, rynek. I właśnie dlatego, gdyby Konfederacja zrealizowała swój program, system nie tylko by przetrwał – on by się umocnił, zwłaszcza w umysłach ludzi. Bo wbrew pozorom rewolucja kulturowa, której tak bardzo partia Sławomira Mentzena się sprzeciwia, również wyrasta z tych samych korzeni, a leczenie objawów przy równoczesnym wzmacnianiu przyczyn jest czynnością groteskową.

Co pod hasłami?

Hasło „niech każdy żyje, jak chce” to przecież czysta wolność negatywna; aborcja to afirmacja prawa jednostki do wyboru; multikulturalizm to nieunikniona odpowiedź kapitalizmu na potrzeby taniej siły roboczej zza granicy; a materialistyczny konsumpcjonizm to nic innego jak konfederackie hasło: „dom, grill, trawa, dwa samochody i wakacje”. Trudno więc mówić o „rozwalaniu systemu” poprzez wzmacnianie jego aksjologicznych fundamentow. Antysystemowy byłby raczej powrót do solidarności, wspólnotowości i idei dobra wspólnego, czyli pojęć, które na Konfederację działają jak płachta na byka.

 

Więcej władzy dla władców

Trudno nie dostrzec paradoksu: na jednym oddechu Konfederacja zapowiada obalenie „władców systemu”, a na drugim domaga się stworzenia im jeszcze dogodniejszych warunków do działania. Bo właśnie do tego sprowadza się większość jej postulatów. Skoro współczesnym światem (bardziej niż kiedykolwiek wcześniej) rządzi pieniądz, to każde wzmocnienie „bogatych” względem „biednych” oznacza również powiększenie ich wpływu na rzeczywistość społeczną, kulturową i ideologiczną. I to wcale nie w kierunku konserwatywnym.

Z wszystkich dostępnych badań wynika jednoznacznie: im wyższy status materialny, tym większa skłonność do poglądów obyczajowo postępowych. Nie jest to przypadek, lecz logika systemu. Dla świata wielkiego kapitału wartości takie jak religia, rodzina czy tradycja są niewygodne – ograniczają elastyczność pracownika, który zamiast żyć „dla firmy”, ma obowiązki wobec dzieci, wspólnoty, ojczyzny. Z punktu widzenia rynku „człowiek tradycyjny” to gorszy materiał na pracownika, bo trudniej go eksploatować.

Gaszenie pożaru benzyną

Zwiększenie wpływu najbogatszych (nawet nieformalnego) prowadzi więc wprost do umocnienia agendy postępowej. Kapitał globalny od dawna już połączył liberalizm ekonomiczny z liberalizmem obyczajowym. Wielkie korporacje, które sponsorują ruchy LGBT, feministyczne kampanie czy ideologię „różnorodności”, to dokładnie ci sami aktorzy, którym Konfederacja chce oddać jeszcze więcej władzy pod hasłem „wolności gospodarczej” i ograniczania (za czasów Korwina – likwidowania) praw pracowniczych.

 

Kontrrewolucja ludowa

Tymczasem przesunięcie części szeroko rozumianych zasobów (nie tylko finansowych) w ręce mniej zamożnych skutkowałoby podwyższeniem statusu społecznego ludzi, którzy w większości pozostają przywiązani do wartości konserwatywnych. To właśnie oni są dziś nosicielami tradycji, a zarazem najbardziej podporządkowani systemowi ekonomicznemu, który chce ich z nich wypłukać. Im większe uzależnienie warstw ludowych od właścicieli kapitału, tym większa dominacja tych, którzy promują światopogląd postępowy. W praktyce więc im bardziej Konfederacja realizuje swoją wolnorynkową agendę, tym bardziej wspiera ideowy triumf tych, z którymi rzekomo walczy.

Do tego dochodzi kwestia tłumienia aktywności osób, potencjalnie mogących zostać konserwatywnymi społecznikami: większość działań w sferze kultury, mediów czy edukacji wymaga czasu i pieniędzy. Nie da się tworzyć niezależnych mediów, wspierać parafii czy wychowywać dzieci w duchu tradycyjnym, jeśli człowiek pracuje od rana do nocy, by ledwie związać koniec z końcem. A to właśnie tej warstwie Konfederacja chce ograniczać dostęp do środków – w imię wolności przedsiębiorcy. W rezultacie jej program prowadzi nie do „kontrrewolucji”, lecz do dalszej dominacji sił, które już dziś kształtują świat w duchu postępu i globalizacji. Trudno o większe nieporozumienie.

 

Konfocentryzm

Dziś już banałem jest stwierdzenie, że polski system polityczny zamienił się w wojnę plemion. Uniwersalną moralność zastąpiła w nim moralność partyjna: dobre jest to, co służy naszej partii; złe – to, co pomaga przeciwnikowi. Prawda stała się funkcją interesu. Wydawać by się mogło, że Konfederacja (formacja, której lider Sławomir Mentzen otwarcie nazywał się monarchistą) będzie ten stan rzeczy kontestować. Tymczasem od dawna czuje się w nim jak ryba w wodzie. Już w 2020 roku prof. Jacek Bartyzel, ideowy patron środowisk monarchistycznych, wycofał poparcie dla Krzysztofa Bosaka w wyborach prezydenckich, pisząc gorzko:

„Konfederacja stoczyła się do poziomu zwykłego, demoliberalnego partyjniactwa”.

Od tamtej pory sytuacja tylko się pogłębiła.

"Cudowne przemiany" Mentzena

Sławomir Mentzen – choć w kwestiach aborcji rzeczywiście zachował dotychczasowe stanowisko – w wielu innych sprawach złożył broń przed sondażokracją. CPK, które wcześniej zwalczał, nagle przestało być problemem. Masowa migracja zarobkowa – dotąd dopuszczalna, bo „rynek tak chce” – nagle zaczęła być krytykowana. Nawet 800+ zyskało w jego ustach status konieczności, z którą trzeba się pogodzić. Wszystko to działo się nieprzypadkowo: zawsze w momentach kampanii wyborczych, zawsze wtedy, gdy słupki poparcia rosły lub spadały. Trudno więc mówić o ewolucji poglądów; raczej o precyzyjnym dostrajaniu przekazu do oczekiwań masowego odbiorcy.

 

Radykalna... obrona systemu

Konfederacja nie jest więc antysystemem, jest jego naturalnym dzieckiem. Wyrasta z tych samych wartości, a jej radykalizm dotyczy metod ich obrony, a nie ich samych. Jej retoryka buntu to tylko maska, pod którą kryje się najczystsza forma systemowej lojalności – lojalności wobec liberalnych wartości: swawoli, pieniądza, sondaży i marketingu politycznego. Być może dlatego największym zagrożeniem dla systemu nie jest wcale partia, która chce go „rozwalić”, lecz społeczeństwo, które przestanie w jego mit wierzyć.

[Niektóre śródtytuły i sekcja "Co musisz wiedzieć" pochodzą od redakcji]



 

Polecane
Emerytury
Stażowe