Jeszcze nie powstał nowy rząd, a już ma na swoim koncie pierwszą aferę wiatrakową. Tym samym został zapewne ustanowiony nowy rekord Polski. Choć z tej sprawy można kpić, jest niezwykle poważna.
Wprowadzony 13 grudnia 1981 r. stan wojenny miał rzekomo uchronić Polskę przed „większym złem”, czyli zbrojną agresją Armii Czerwonej. To chyba największe kłamstwo Wojciecha Jaruzelskiego zostało obnażone po 1989 r., choć wciąż są w Polsce tacy, którzy uważają, że towarzysz generał uratował nas przed czerwoną zarazą.
Stan wojenny był, odwołując się do języka teatru, starciem Marsa z Apollem. Synowie Marsa z junty wojskowej mieli niemały problem z wyznawcami Apolla, którzy w domowych teatrach bezlitośnie kpili z władz i utwierdzali masy w słuszności zachowania postawy oporu wobec niej.
Błogosławiony ks. Jerzy Popiełuszko, choć był człowiekiem czynu, walkę z systemem komunistycznym prowadził także za pomocą słów. W czasie stanu wojennego i tuż po jego zniesieniu nie bał się mówić o odwadze w wyrażaniu własnych przekonań, wolności wewnętrznej i odpowiedzialności za drugiego człowieka, także tego, który zbłądził lub zdradził. Stan wojenny miał dla niego, jak się wydaje, proste reguły. Żeby stanąć po właściwej stronie, człowiek musiał tylko pokonać własny lęk.
Tylko najzagorzalsi fanatycy Donalda Tuska mogli sądzić naiwnie, że totalna koalicja opozycji, która zmienia się teraz w totalny obóz władzy, będzie realizowała choćby część swojego programu wyborczego poza programem Zemsta+.
Poza polskim parlamentem i poza głównymi mediami toczy się debata na temat bezpieczeństwa Polski. Tytuł dla tego felietonu wypowiedział prof. Bogdan Góralczyk w debacie na temat „Kierunek: Konflikt? Kto wygra w wielkim starciu mocarstw?” stoczonej z Markiem Budziszem ze „Strategy&Future”. W innej debacie: „Ekstremalny scenariusz. W ciągu 3–5 lat Polsce może grozić wojna z Rosją”, Andrew Michta przekonywał Polaków, że bezpieczeństwo powinno być priorytetem dla strategii Polski. Powtarza to samo Jacek Bartosiak i wielu innych ekspertów spoza oficjalnego establishmentu.
Byli funkcjonariusze służb specjalnych komunistycznego państwa na podstawie umowy koalicyjnej KO, Trzeciej Drogi i Nowej Lewicy mają dostać na powrót dawne wysokie emerytury. Za zasługi dla PRL, satelickiego tworu Sowietów, którego z ochotą bronili 13 grudnia 1981 r. To kpina z dawnych i obecnych członków Solidarności!
Koncern Google dał się przyłapać na sprzedaży reklam w witrynach i domenach zakazanych przez amerykańskie i europejskie prawo. Chodzi o strony internetowe działające w Rosji czy w Iranie, ale również o strony pornograficzne i reklamujące na przykład producentów broni z krajów objętych sankcjami gospodarczymi czy związanych z terroryzmem. Raport ujawniający nielegalne działania internetowego giganta rozchodzi się w internecie błyskawicznie. Dzięki niemu możecie poznać nie tylko faktyczne zasięgi geograficzne własnych reklam internetowych, ale również mechanizm, który sprawił, że znalazły się właśnie na takich, a nie innych stronach.
Cieniem na zbliżającą się 42. rocznicę wprowadzenia w Polsce stanu wojennego kładzie się zapowiadane przez sejmową większość przywrócenie emerytur funkcjonariuszom Służby Bezpieczeństwa. Zapowiedzi te znalazły swoje umocowanie w umowie koalicyjnej, którą podpisały Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Nowa Lewica. Fakt, że za likwidacją de facto ustawy dezubekizacyjnej opowiedziały się wszystkie partie tworzące nową koalicję, pokazuje, jak silne w dalszym ciągu jest lobby broniące byłych komunistycznych funkcjonariuszy. To temat nowego wydania „Tygodnika Solidarność”.
Cieniem na zbliżającą się 42. rocznicę wprowadzenia w Polsce stanu wojennego kładzie się zapowiadane przez sejmową większość przywrócenie emerytur funkcjonariuszom Służby Bezpieczeństwa. Zapowiedzi te znalazły swoje umocowanie w umowie koalicyjnej, którą podpisały Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Nowa Lewica.
„Jeśli kolejny poseł wyjdzie na mównicę i będzie mówił jakieś idiotyzmy o tym, że Parlament Europejski zmienia traktaty, to marszałek powinien od razu wyciągnąć swoją laskę marszałkowską i – mówiąc brzydko – zdzielić takiego delikwenta w łeb. Mówienie o anihilacji, utracie niepodległości, to jest idiotyzm” – powiedział poseł (a wcześniej europoseł) PO Jarosław Wałęsa w niedawnej rozmowie z Salonem 24.
Przez Hiszpanię przetoczyły się liczne manifestacje i protesty przeciwko planowanej amnestii dla separatystów, którzy chcieli odłączyć Katalonię od Hiszpanii. Swoją rolę mają w tym związki zawodowe, z których przedstawicielami postanowiliśmy porozmawiać o sytuacji w ich ojczyźnie.
Trzy? Sześć? A może powyżej dziesięciu? Nowa większość sejmowa zapowiada powstanie komisji śledczych, ale ich liczba rośnie w przestrzeni medialnej w tempie wręcz wykładniczym. Liczne wypowiedzi każą się jednak zastanowić, czy aby na pewno chodzi w nich o rozliczenie ewentualnych nieprawidłowości, czy też raczej o polityczne igrzyska i grillowanie PiS.
Estonia jako jeden z pierwszych krajów wtórowała Polsce w temacie centralizatorskich zapędów Unii Europejskiej. Tak jak wielokrotnie pisaliśmy, chodzi o utworzenie politycznie poprawnego imperium, poddanego woli Berlina oraz opartego na negacji cywilizacji zachodniej, a szczególnie jej chrześcijańskiej tradycji.
Siedemnasty dzień grudnia. Wczesny wieczór. Szczecin. Budynek Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Rdzawe ognie wybuchają oknami żywym płomieniem. Wraz z nimi na pół spalone kartki zadrukowanego papieru. Czyjaś ręka wyrzuca dzieła Marksa, Engelsa, Lenina. Fragmenty nadpalonych mebli. Tylko od czasu do czasu tę niemal grobową mroźną ciszę przerywa syk trawionych szczap. Kilkusetosobowy tłum. Milicja. Wojsko. Nikt nie strzela. Nikt nie skanduje. Ten traumatyczny czas zatrzymany w obrazie lęku odnotowuje czternastoletni wówczas Szczepan Araszkiewicz. Odchodzi przerażony grozą i zafascynowany płonącym obrazem. Następnego dnia już wie, że komunistyczna władza strzelała do ludzi. Wie, że wielu zabito. Wśród nich Romana Kużaka, nauczyciela gimnastyki z jego podstawówki.
10 grudnia 1992 r. zmarł wpływowy komunista Ignacy Loga-Sowiński. W III RP Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych uznał, że wdowie po towarzyszu nie należą się uprawnienia kombatanckie m.in. dlatego, że w czasie wojny uczestniczył w denuncjowaniu działaczy Armii Krajowej do niemieckiego gestapo.
Gruzini nigdy nie mieli szczęścia do obcych. Najeżdżały ich niemal wszystkie imperia – byli rzymską prowincją, której narzucano chrześcijaństwo jako religię państwową. Najeżdżali ją Arabowie, Mongołowie, Persowie, odbijali Rosjanie, a potem próbowali Turcy. To wszystko widać we wnętrzach gruzińskich kościołów, gdzie oryginalny i niepowtarzalny alfabet tego kraju zastępowany był przez arabskie cytaty z Koranu, później przez pisane cyrylicą cytaty z dzieł Lenina czy spisaną w staro-cerkiewno-słowiańskim Biblią. Po odzyskaniu niepodległości Gruzini od nowa zamalowywali obce alfabety i pisali swój, nieodmienny od wieków i niepodobny do żadnego innego, który – jak mówią – przechował ducha tego kaukaskiego narodu.
Dawno temu, gdy rodziła się bardziej wolna Polska, ówczesny minister polityki socjalnej Jacek Kuroń wyjaśnił tej części społeczeństwa, która naiwnie wierzyła w to, że zmiana władzy będzie po prostu zmianą na lepsze, że „Nie chodzi o to, by było lepiej. Chodzi o to, by było weselej”. Dla wielu było to dość gorzkie przebudzenie.
Wszystko na to wskazuje, że w ciszy gabinetów trwają już nieformalne negocjacje na temat zakończenia wojny rosyjsko-ukraińskiej lub raczej jej bezwzględnego zamrożenia. Wynika to z analizy debaty toczącej się wśród amerykańskich think tanków i świadomych lub nieświadomych przecieków do oficjalnej prasy.
Opozycja gorączkowo szykuje drewno pod stos, na którym chce spalić czarownice. Komisje śledcze prowadzone w atmosferze skandalu to najlepsze narzędzie walki politycznej. Podtrzymują ekscytację bardziej niż niejeden serial. Ale Jarosław Kaczyński też nie jest byle jakim przeciwnikiem.