Wybieramy wielkość czy podległość?

Do jakiej Polski dziś nam bliżej – Bolesława Chrobrego czy Stanisława Augusta? Czy jesteśmy na etapie tworzenia silnego państwa, czy raczej jego schyłku? W tysięczną rocznicę koronacji pierwszego króla Polski warto odpowiedzieć sobie na to kluczowe pytanie.
Bolesław Chrobry i Stanisław August Poniatowski - obrazy Jana Matejki, zdjęcie podglądowe Wybieramy wielkość czy podległość?
Bolesław Chrobry i Stanisław August Poniatowski - obrazy Jana Matejki, zdjęcie podglądowe / Wikimedia Commons/fotomontaż

Historia naszego państwa to okresy wielkości i upadku, siły oraz słabości, potęgi, ale też podległości. Żaden inny kraj w Europie nie przeszedł tak dalekiej drogi od świetności do niebytu. W pewniej mierze wynika to z położenia geograficznego – los rzucił nas miedzy dwa wyjątkowo ekspansywne narody: Rosjan i Niemców. Głównym jednak źródłem sukcesów oraz porażek byliśmy i jesteśmy my sami. Nasz stosunek do własnego państwa, narodu i wolności. 

Już książę Adam Czartoryski napisał: „W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie”.

Dlatego mylił się Adam Michnik, pisząc, że naszym krajem rządzą dwa groby – Józefa Piłsudskiego i Romana Dmowskiego. Prawda jest inna. Polską rządzą dwa grobowce: Bolesława Chrobrego i Stanisława Augusta. Wola zwycięstwa i wielkości zmaga się ze zdradą i poddaństwem. 

 

Dążenie do wielkości 

Zanim Bolesław Chrobry założył na głowę królewską koronę, był już władcą uznanym w chrześcijańskim świecie. Stworzył silne, sprawne i spójne państwo, które było zdolne do obrony, ale też do podbojów.

Władca nie tylko był świadom swojej siły, ale doskonale rozumiał, że szanuje się tylko tych, którzy mają pieniądze, armię oraz silną tożsamość. Dwa pierwsze warunki spełniły się dzięki talentom jego samego i jego ojca – Mieszka I. Trzeciego dostarczyła męczeńska śmierć św. Wojciecha, który zginął, próbując nawracać pogańskich Prusów. Wyruszył właśnie z terytorium Polski, a jego ciało Chrobry odkupił. 

Od tego czasu nowe, chrześcijańskie państwo miało swojego świętego. To właśnie do grobu św. Wojciecha w 1000 r. pielgrzymował cesarz Otton III i to przy tej okazji odbył się zjazd gnieźnieński. W koncepcji niemieckiego władcy Polska miała być jednym z czterech centrów Europy – obok Francji, Niemiec i Rzymu. To nie tylko zapewniłoby polskiemu księciu prestiż, ale też otwierało drogę do korony. To z kolei oznaczało podmiotowość w relacjach z najsilniejszymi państwami ówczesnej Europy. 

To zadziwiające, ale po dziesięciu wiekach dążenie to ciągle jest aktualne. Aby mieć wpływ na kierunek, w którym zmierza Unia Europejska, Polska musi dołączyć do grona państw podmiotowych – obok Niemiec, Francji, Włoch i może jeszcze Hiszpanii. Prezydent Andrzej Duda i premier Mateusz Morawiecki na pewien czas uzyskali dla Rzeczpospolitej ten status, gdy wybuchła wojna na Ukrainie. Jednak po zmianie władzy w zasadzie nic już z tego nie zostało, gdyż kolejny polski premier przestał zgłaszać takie ambicje. Używając języka średniowiecza, wolał złożyć hołd lenny niemieckiemu kanclerzowi, niż utrzymywać samodzielność. 

 

Miecz zawsze w zanadrzu 

Bolesław Chrobry doskonale rozumiał, że partnerski sojusz z Cesarstwem Niemieckim przyniósł Polsce wiele profitów. Wiedział jednak także, że polityczne plany Ottona III wobec wschodniego sąsiada nie cieszyły się powszechnym poparciem tamtejszych elit. Obowiązywała raczej koncepcja podboju, co zresztą szybko próbował zrobić kolejny cesarz Henryk II. 

Polski władca nie musiał się zresztą wykazywać szczególną przenikliwością, by to zrozumieć. Po spotkaniu obu monarchów Merseburgu Henryk II wysłał drużynę, która miała Chrobrego zgładzić. Ostrzeżony polski książę zdołał jednak wybić zamachowców i umknąć do kraju. Wiedział, że jedyną możliwością pokrzyżowania planów nowego cesarza jest sięgnięcie po miecz. 

Wojska Bolesława wkroczyły na ziemie cesarskie i rozpoczęła się piętnastoletnia wojna. Polski książę udowodnił, że nie tylko nie zamierza być lennikiem Henryka II, ale odebrał mu Łużyce i okolice Milska. Pokój zawarty w Budziszynie potwierdzał polski sukces. Chrobry udowodnił ówczesnej Europie, ale i polskiej elicie, że można wygrywać nawet wówczas, gdy naprzeciwko staje przeciwnik teoretycznie potężniejszy. Pokazał, że najistotniejsze są determinacja i konsekwencja. 

Dziś próba asertywnego artykułowania swoich interesów, szczególnie w relacjach z Niemcami, jest przez polityków Platformy Obywatelskiej, jej koalicjantów oraz wspierające ich media przedstawiane jako antyniemiecka lub antyeuropejska fobia. Henryk II piórem swoich dziejopisów – podobnie jak dzisiejsza prasa niemiecka – przedstawiał Polskę jako kraj barbarzyński (obecnie o niższej kulturze prawnej i niższych standardach demokracji), któremu nie należy się szacunek. 

Chrobry jednak ani myślał przejmować się takimi bzdurami. Wiedział, że nikt nie zadba lepiej o interes jego państwa niż on sam. Nie mógł liczyć na żadne sojusze z sąsiadami. Dlatego rozprawiał się po kolei z następnymi wrogami. W polityce zarówno średniowiecznej, jak i dzisiejszej słucha się zwycięzców. 

Bolesław uzyskał koronę, gdyż papież walczący z cesarzem o przywództwo w chrześcijańskim świecie potrzebował sprzymierzeńca w sąsiedztwie państwa niemieckiego. Polska była idealnym kandydatem, zwłaszcza że sojusz opłacał się i papiestwu, i Chrobremu.

Tysiąc lat później także trwają zmagania o przywództwo w świecie zachodnim. Znów jednym z pretendentów są Niemcy. Drugim nie jest już co prawda papież, tylko Stany Zjednoczone. Rząd PiS uznał, że bliski sojusz z USA zapewnia Polsce bezpieczeństwo i otwiera drogę do kształtowania polityki europejskiej. Była to kontynuacja myśli Chrobrego i jego koncepcji politycznej. 

Obecny polski rząd robi wszystko, by nie drażnić kanclerza Niemiec, ktokolwiek by nim był. Dlatego zrezygnował ze wszystkich inwestycji infrastrukturalnych, których realizacja uderzałaby w interesy Berlina. Wybrał serwilizm, tak bardzo obcy pierwszemu królowi Polski. 

 

Sprzedajni jak Stanisław August

Jednym z najistotniejszych czynników, który spowodował, że państwo Mieszka I i Bolesława Chrobrego odnosiło ogromne sukcesy, była jedność. Obaj władcy potrafili najpierw podbić i podporządkować sobie zamieszkujące tereny obecnej Polski plemiona słowiańskie, a następnie zapewnić ciągłość władzy i dać dzielnicom samodzielność. Poszczególni książęta rozumieli, że razem z Bolesławem tworzą silny organizm zapewniający im bezpieczeństwo i bogactwo. 

Siedem wieków później po tej jedności nie było śladu. Państwo, które rozrosło się do miliona kilometrów kwadratowych powierzchni, nie posiadało spójnej władzy centralnej, systemu poboru podatków, silnej armii i sprawnej administracji. Magnaci z królem Stanisławem Augustem na czele przyjmowali potężne sumy od obcych władców, by zapewnić sobie życie na odpowiednim poziomie. 

Okres świetności nie minął tylko dlatego, że sąsiedzi z każdej strony mieli chrapkę na terytoria Rzeczpospolitej. Przede wszystkim jej przywódcy nie wiązali już swojej przyszłości z państwem polskim. Uznawali je za przeżytek. Powtarzali, że skoro Polacy nie potrafią się rządzić sami, to może lepiej, oddać władzę carycy, która musi być oświecona, skoro koresponduje z Wolterem. 

Rządzący dziś Polską politycy także uważają swój kraj za grajdół, a ich głównym marzeniem jest dorwanie się do stanowiska w jakiejś międzynarodowej organizacji. Bo tam – jak mówił Jacek Krawiec, były szef Orlenu podczas rozmowy z Pawłem Grasiem, byłym rzecznikiem rządu Tuska: „odseparowujesz się od tego folkloru, od tego syfu”. 

Kluczowe znaczenie mają jednak pieniądze. W XVIII wieku pochodziły od cesarzy Rosji, Niemiec i Austrii. W ostatnim dziesięcioleciu od lewicowego rządu USA, Niemiec, Rosji czy Unii Europejskiej. W jednym i drugim przypadku opłacani byli ludzie, którzy w interesie obcych państw atakowali własny rząd. Za Stanisława Augusta oficjalnie chodziło o zachowanie wolności szlacheckiej, a w czasie rządów PiS o obronę praworządności. W jednym i drugim przypadku prawdziwym celem było niedopuszczenie do wzmocnienia państwa. Do zapewnienia mu sterowności i ograniczenia obcych wpływów. 

W XVIII wieku i teraz chętnych do grania przeciwko własnemu państwu było na tyle wielu, że udało się powstrzymać proces naprawy Rzeczpospolitej. 

 

Fałszywe idee

Nawet po utracie własnego państwa znaczna część polskich elit żyła w świecie ułudy. Liczyła na to, że po znalezieniu się w granicach Cesarstwa Rosyjskiego zdoła przejąć je kulturowo, jak niegdyś Grecy zrobili z Rzymem.

Nie rozumieli, że rosyjscy bojarzy nie chcą być obywatelami Rzeczpospolitej, gdyż gardzili tym państwem i panującą w nim anarchią. Pragnęli wziąć Polaków pod but i zaprząc ich do budowy wielkiego imperium. 

Jako żywo przypomina to mrzonki współczesnych zwolenników federalizacji Europy, którzy liczą, że po ostatecznym zjednoczeniu UE każdy naród wniesie swój wkład w budowę nowego państwa. Zdają się nie zauważać, że Unia Europejska jest zbudowana według wzoru państwa niemieckiego, a federalizacja ma sprowadzić rolę krajów członkowskich do statusu landów. Formalnie będą miały nawet swoje rządy, ale niemal całkowicie uzależnione od budżetu centralnego będą wisieć u klamki centrali. 

Nie o takie państwo walczył Bolesław Chrobry. 


 

POLECANE
Nożownik w berlińskim supermarkecie. To już seria brutalnych napaści pilne
Nożownik w berlińskim supermarkecie. To już seria brutalnych napaści

W sobotnią noc, 7 czerwca 2025 r., w jednym z supermarketów Berlina doszło do dramatycznego incydentu – mężczyzna w wieku około 40 lat zaatakował klienta ostrym narzędziem, raniąc go ciężko. Napastnik miał ze sobą nóż i nożyczki, które wcześniej zakupił w sklepie.

Zamach w Kolumbii. Kandydat na prezydenta postrzelony na oczach tłumu walczy o życie z ostatniej chwili
Zamach w Kolumbii. Kandydat na prezydenta postrzelony na oczach tłumu walczy o życie

W sobotę, 7 czerwca 2025 r., w dzielnicy Fontibón (Modelia) w Bogocie doszło do dramatycznego zamachu podczas wiecu wyborczego senatora Miguela Uribe Turbaya, kandydata prawicowej partii Demokratycznego Centrum (Centro Democrático) w wyborach prezydenckich zaplanowanych na maj 2026 r

Raport PSP: Ponad 700 zgłoszeń w związku groźnymi burzami Wiadomości
Raport PSP: Ponad 700 zgłoszeń w związku groźnymi burzami

Do godz. 19 strażacy odebrali ponad 700 zgłoszeń związanych z usuwaniem skutków gwałtownych zjawisk atmosferycznych - poinformował w sobotę rzecznik prasowy Komendanta Głównego PSP st. bryg. Karol Kierzkowski.

Spotkanie Donalda Trumpa i Wołodymyra Zełenskiego. Padła data Wiadomości
Spotkanie Donalda Trumpa i Wołodymyra Zełenskiego. Padła data

- Trwają przygotowania do spotkania prezydentów obu krajów, które ma się odbyć podczas szczytu G7 w Kanadzie – powiedział w Andrij Jermak, szef kancelarii prezydenta Ukrainy.

Płońsk: Staranowali autem drzwi supermarketu, który następnie okradli. Są zatrzymani Wiadomości
Płońsk: Staranowali autem drzwi supermarketu, który następnie okradli. Są zatrzymani

Policjanci z Płońska ujęli pięciu obywateli Rumunii podejrzanych o włamanie do jednego z tamtejszych supermarketów. Sprawcy staranowali autem drzwi ewakuacyjne, zniszczyli stoisko z elektroniką i ukradli m.in. ponad 50 telefonów komórkowych. Wobec wszystkich sąd zastosował areszt.

Kto ze strony Chin pojedzie na rozmowy z USA? Padło nazwisko Wiadomości
Kto ze strony Chin pojedzie na rozmowy z USA? Padło nazwisko

- Wicepremier Chin He Lifeng złoży wizytę w Wielkiej Brytanii w dniach 8-13 czerwca na zaproszenie rządu brytyjskiego, gdzie odbędzie się pierwsze spotkanie mechanizmu konsultacji gospodarczych i handlowych z USA - przekazało w sobotę chińskie ministerstwo spraw zagranicznych.

Potentat produkcji paneli słonecznych składa wniosek o upadłość niemieckich spółek Wiadomości
Potentat produkcji paneli słonecznych składa wniosek o upadłość niemieckich spółek

Szwajcarski producent paneli słonecznych Meyer Burger ogłasza upadłość swoich niemieckich spółek zależnych. Producent zmaga się z konkurencją z Chin.

Szansa na przekroczenie prędkości światła gorące
Szansa na przekroczenie prędkości światła

Prof. Nikodem Popławski to potężny umysł, choć słowa tego należy używać zawsze z wielką pokorą. Jego koncepcja o tym, że czarne dziury tworzą nowe wszechświaty, została uznana przez "National Geographic" i czasopismo "Science" za jedną z dziesięciu najważniejszych w roku. To o nim Morgan Freeman w swoim słynnym cyklu programów „Curiosity” powiedział, że jest drugim Kopernikiem. Jego badaniom poświęcił cały odcinek. Przeprowadziliśmy w Nowym Jorku wywiad, który dziś pod linkiem poniżej ma swoją premierę.

Zaskakujący wynalazek brytyjskich naukowców. Bez mikroskopu się nie obejdzie z ostatniej chwili
Zaskakujący wynalazek brytyjskich naukowców. Bez mikroskopu się nie obejdzie

Fizycy z brytyjskiego Uniwersytetu Loughborough zbudowali "najmniejsze skrzypce świata", które można obejrzeć tylko pod mikroskopem. Instrument ma wymiary 13x35 mikronów.

Ruch Obrony Granic: przed chwilą policja niemiecka podrzuciła w Gubinie sześciu Somalijczyków Wiadomości
Ruch Obrony Granic: przed chwilą policja niemiecka podrzuciła w Gubinie sześciu Somalijczyków

- Przed chwilą policja niemiecka podrzuciła 6 Somalijczyków - poinformował jeden z członków Ruchu Obrony Granic, który w ramach patrolu obywatelskiego działa w Gubinie.

REKLAMA

Wybieramy wielkość czy podległość?

Do jakiej Polski dziś nam bliżej – Bolesława Chrobrego czy Stanisława Augusta? Czy jesteśmy na etapie tworzenia silnego państwa, czy raczej jego schyłku? W tysięczną rocznicę koronacji pierwszego króla Polski warto odpowiedzieć sobie na to kluczowe pytanie.
Bolesław Chrobry i Stanisław August Poniatowski - obrazy Jana Matejki, zdjęcie podglądowe Wybieramy wielkość czy podległość?
Bolesław Chrobry i Stanisław August Poniatowski - obrazy Jana Matejki, zdjęcie podglądowe / Wikimedia Commons/fotomontaż

Historia naszego państwa to okresy wielkości i upadku, siły oraz słabości, potęgi, ale też podległości. Żaden inny kraj w Europie nie przeszedł tak dalekiej drogi od świetności do niebytu. W pewniej mierze wynika to z położenia geograficznego – los rzucił nas miedzy dwa wyjątkowo ekspansywne narody: Rosjan i Niemców. Głównym jednak źródłem sukcesów oraz porażek byliśmy i jesteśmy my sami. Nasz stosunek do własnego państwa, narodu i wolności. 

Już książę Adam Czartoryski napisał: „W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie”.

Dlatego mylił się Adam Michnik, pisząc, że naszym krajem rządzą dwa groby – Józefa Piłsudskiego i Romana Dmowskiego. Prawda jest inna. Polską rządzą dwa grobowce: Bolesława Chrobrego i Stanisława Augusta. Wola zwycięstwa i wielkości zmaga się ze zdradą i poddaństwem. 

 

Dążenie do wielkości 

Zanim Bolesław Chrobry założył na głowę królewską koronę, był już władcą uznanym w chrześcijańskim świecie. Stworzył silne, sprawne i spójne państwo, które było zdolne do obrony, ale też do podbojów.

Władca nie tylko był świadom swojej siły, ale doskonale rozumiał, że szanuje się tylko tych, którzy mają pieniądze, armię oraz silną tożsamość. Dwa pierwsze warunki spełniły się dzięki talentom jego samego i jego ojca – Mieszka I. Trzeciego dostarczyła męczeńska śmierć św. Wojciecha, który zginął, próbując nawracać pogańskich Prusów. Wyruszył właśnie z terytorium Polski, a jego ciało Chrobry odkupił. 

Od tego czasu nowe, chrześcijańskie państwo miało swojego świętego. To właśnie do grobu św. Wojciecha w 1000 r. pielgrzymował cesarz Otton III i to przy tej okazji odbył się zjazd gnieźnieński. W koncepcji niemieckiego władcy Polska miała być jednym z czterech centrów Europy – obok Francji, Niemiec i Rzymu. To nie tylko zapewniłoby polskiemu księciu prestiż, ale też otwierało drogę do korony. To z kolei oznaczało podmiotowość w relacjach z najsilniejszymi państwami ówczesnej Europy. 

To zadziwiające, ale po dziesięciu wiekach dążenie to ciągle jest aktualne. Aby mieć wpływ na kierunek, w którym zmierza Unia Europejska, Polska musi dołączyć do grona państw podmiotowych – obok Niemiec, Francji, Włoch i może jeszcze Hiszpanii. Prezydent Andrzej Duda i premier Mateusz Morawiecki na pewien czas uzyskali dla Rzeczpospolitej ten status, gdy wybuchła wojna na Ukrainie. Jednak po zmianie władzy w zasadzie nic już z tego nie zostało, gdyż kolejny polski premier przestał zgłaszać takie ambicje. Używając języka średniowiecza, wolał złożyć hołd lenny niemieckiemu kanclerzowi, niż utrzymywać samodzielność. 

 

Miecz zawsze w zanadrzu 

Bolesław Chrobry doskonale rozumiał, że partnerski sojusz z Cesarstwem Niemieckim przyniósł Polsce wiele profitów. Wiedział jednak także, że polityczne plany Ottona III wobec wschodniego sąsiada nie cieszyły się powszechnym poparciem tamtejszych elit. Obowiązywała raczej koncepcja podboju, co zresztą szybko próbował zrobić kolejny cesarz Henryk II. 

Polski władca nie musiał się zresztą wykazywać szczególną przenikliwością, by to zrozumieć. Po spotkaniu obu monarchów Merseburgu Henryk II wysłał drużynę, która miała Chrobrego zgładzić. Ostrzeżony polski książę zdołał jednak wybić zamachowców i umknąć do kraju. Wiedział, że jedyną możliwością pokrzyżowania planów nowego cesarza jest sięgnięcie po miecz. 

Wojska Bolesława wkroczyły na ziemie cesarskie i rozpoczęła się piętnastoletnia wojna. Polski książę udowodnił, że nie tylko nie zamierza być lennikiem Henryka II, ale odebrał mu Łużyce i okolice Milska. Pokój zawarty w Budziszynie potwierdzał polski sukces. Chrobry udowodnił ówczesnej Europie, ale i polskiej elicie, że można wygrywać nawet wówczas, gdy naprzeciwko staje przeciwnik teoretycznie potężniejszy. Pokazał, że najistotniejsze są determinacja i konsekwencja. 

Dziś próba asertywnego artykułowania swoich interesów, szczególnie w relacjach z Niemcami, jest przez polityków Platformy Obywatelskiej, jej koalicjantów oraz wspierające ich media przedstawiane jako antyniemiecka lub antyeuropejska fobia. Henryk II piórem swoich dziejopisów – podobnie jak dzisiejsza prasa niemiecka – przedstawiał Polskę jako kraj barbarzyński (obecnie o niższej kulturze prawnej i niższych standardach demokracji), któremu nie należy się szacunek. 

Chrobry jednak ani myślał przejmować się takimi bzdurami. Wiedział, że nikt nie zadba lepiej o interes jego państwa niż on sam. Nie mógł liczyć na żadne sojusze z sąsiadami. Dlatego rozprawiał się po kolei z następnymi wrogami. W polityce zarówno średniowiecznej, jak i dzisiejszej słucha się zwycięzców. 

Bolesław uzyskał koronę, gdyż papież walczący z cesarzem o przywództwo w chrześcijańskim świecie potrzebował sprzymierzeńca w sąsiedztwie państwa niemieckiego. Polska była idealnym kandydatem, zwłaszcza że sojusz opłacał się i papiestwu, i Chrobremu.

Tysiąc lat później także trwają zmagania o przywództwo w świecie zachodnim. Znów jednym z pretendentów są Niemcy. Drugim nie jest już co prawda papież, tylko Stany Zjednoczone. Rząd PiS uznał, że bliski sojusz z USA zapewnia Polsce bezpieczeństwo i otwiera drogę do kształtowania polityki europejskiej. Była to kontynuacja myśli Chrobrego i jego koncepcji politycznej. 

Obecny polski rząd robi wszystko, by nie drażnić kanclerza Niemiec, ktokolwiek by nim był. Dlatego zrezygnował ze wszystkich inwestycji infrastrukturalnych, których realizacja uderzałaby w interesy Berlina. Wybrał serwilizm, tak bardzo obcy pierwszemu królowi Polski. 

 

Sprzedajni jak Stanisław August

Jednym z najistotniejszych czynników, który spowodował, że państwo Mieszka I i Bolesława Chrobrego odnosiło ogromne sukcesy, była jedność. Obaj władcy potrafili najpierw podbić i podporządkować sobie zamieszkujące tereny obecnej Polski plemiona słowiańskie, a następnie zapewnić ciągłość władzy i dać dzielnicom samodzielność. Poszczególni książęta rozumieli, że razem z Bolesławem tworzą silny organizm zapewniający im bezpieczeństwo i bogactwo. 

Siedem wieków później po tej jedności nie było śladu. Państwo, które rozrosło się do miliona kilometrów kwadratowych powierzchni, nie posiadało spójnej władzy centralnej, systemu poboru podatków, silnej armii i sprawnej administracji. Magnaci z królem Stanisławem Augustem na czele przyjmowali potężne sumy od obcych władców, by zapewnić sobie życie na odpowiednim poziomie. 

Okres świetności nie minął tylko dlatego, że sąsiedzi z każdej strony mieli chrapkę na terytoria Rzeczpospolitej. Przede wszystkim jej przywódcy nie wiązali już swojej przyszłości z państwem polskim. Uznawali je za przeżytek. Powtarzali, że skoro Polacy nie potrafią się rządzić sami, to może lepiej, oddać władzę carycy, która musi być oświecona, skoro koresponduje z Wolterem. 

Rządzący dziś Polską politycy także uważają swój kraj za grajdół, a ich głównym marzeniem jest dorwanie się do stanowiska w jakiejś międzynarodowej organizacji. Bo tam – jak mówił Jacek Krawiec, były szef Orlenu podczas rozmowy z Pawłem Grasiem, byłym rzecznikiem rządu Tuska: „odseparowujesz się od tego folkloru, od tego syfu”. 

Kluczowe znaczenie mają jednak pieniądze. W XVIII wieku pochodziły od cesarzy Rosji, Niemiec i Austrii. W ostatnim dziesięcioleciu od lewicowego rządu USA, Niemiec, Rosji czy Unii Europejskiej. W jednym i drugim przypadku opłacani byli ludzie, którzy w interesie obcych państw atakowali własny rząd. Za Stanisława Augusta oficjalnie chodziło o zachowanie wolności szlacheckiej, a w czasie rządów PiS o obronę praworządności. W jednym i drugim przypadku prawdziwym celem było niedopuszczenie do wzmocnienia państwa. Do zapewnienia mu sterowności i ograniczenia obcych wpływów. 

W XVIII wieku i teraz chętnych do grania przeciwko własnemu państwu było na tyle wielu, że udało się powstrzymać proces naprawy Rzeczpospolitej. 

 

Fałszywe idee

Nawet po utracie własnego państwa znaczna część polskich elit żyła w świecie ułudy. Liczyła na to, że po znalezieniu się w granicach Cesarstwa Rosyjskiego zdoła przejąć je kulturowo, jak niegdyś Grecy zrobili z Rzymem.

Nie rozumieli, że rosyjscy bojarzy nie chcą być obywatelami Rzeczpospolitej, gdyż gardzili tym państwem i panującą w nim anarchią. Pragnęli wziąć Polaków pod but i zaprząc ich do budowy wielkiego imperium. 

Jako żywo przypomina to mrzonki współczesnych zwolenników federalizacji Europy, którzy liczą, że po ostatecznym zjednoczeniu UE każdy naród wniesie swój wkład w budowę nowego państwa. Zdają się nie zauważać, że Unia Europejska jest zbudowana według wzoru państwa niemieckiego, a federalizacja ma sprowadzić rolę krajów członkowskich do statusu landów. Formalnie będą miały nawet swoje rządy, ale niemal całkowicie uzależnione od budżetu centralnego będą wisieć u klamki centrali. 

Nie o takie państwo walczył Bolesław Chrobry. 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe