Totalitaryzm bez gułagów: żyjemy w imperium poprawności politycznej

Gdy najtęższe umysły postanowiły oświecić zaczadzonych religijnym zabobonem maluczkich, zaczęła drżeć w posadach cała Europa. Byłoby oczywiście nadużyciem twierdzić, że winni wandejskiej hekatomby – notabene pierwszego w dziejach zaplanowanego i z robotyczną precyzją wykonanego ludobójstwa – pisali filozoficzne epistoły i umowy społeczne.
cenzura Totalitaryzm bez gułagów: żyjemy w imperium poprawności politycznej
cenzura / : Needpix.com

Czy gdyby nie urodzili się Wolter i Jan Jakub Rousseau, nie byłoby ani Maximiliena de Roberspierre’a, ani Antoine’a Saint-Justa? Może nie byłoby również gilotyny? To jednak za daleko idąca konstatacja. Nie ulega jednak wątpliwości, że w odróżnieniu od brytyjskiego Oświecenie francuskie stało się kolebką myślenia totalitarnego. Oświecenie szkockie, którego przedstawicielami są Adam Ferguson i David Hume, szybko leczy z egzaltacji „przeformatowania” świata, i dobrze rozumie, do jakich wynaturzeń może prowadzić indywidualizm i absolutne panowanie nad sobą samym i naturą. 

Idee francuskie, które zainicjowały „wyzwolenie” z 1789 roku, w pełni rozwinęły się w roku 1793, a następnie przepoczwarzyły się w 1917 roku. 

„Pokusa totalitarna”, tak ją nazywa w „Imperium poprawności politycznej” kanadyjski myśliciel Mathieu Bock-Côté, nie narodziła się podczas szturmu na Pałac Zimowy ani podczas płomiennych przemówień Lwa Trockiego. Istniała przed germańskim rasizmem i eksperymentami eugenicznymi. Wzięła się z chęci pogodzenia w obrębie jednego i tego samego monopolu politycznego prawdy, sprawiedliwości i dobra. Podczas Wielkiej Rewolucji w imię wolności wysyłano pod topór wrogów wolności, bolszewicy stworzyli zgeneralizowany system inwigilacji i kontroli, dziś – na szczęście bez gilotyny i bez gułagów – został ustalony porządek wzajemnej pilności w wygłaszaniu i wyznawaniu „letnich” i niekonfrontacyjnych poglądów. 
Według Bock-Côté mamy do czynienia z kolejną metamorfozą tej samej rewolucji. Skoro nie udało się zafiksować dyktatury proletariatu, klasę ludową porzucono, właściwie zdradzono ją i zastąpiono mniejszościami seksualnymi. Obiektem nienawiści, który należy zniszczyć, nie jest już kapitalizm – współczesna lewica z liberalizmem dobrze żyje – lecz złogi cywilizacji zachodniej.

Pełzający totalitaryzm 

Heca, trudno o inne słowo, wokół egzegezy piosenki o świecie bez wojen i religii tylko potwierdza, że współczesnemu porządkowi nie grożą – na szczęście! – ani represje, ani więzienie czy plutony egzekucyjne. Nie, grozi nam wszystkim nudna przeciętność. I dodatkowo wzajemna kontrola nie tyle słuszności idei, lecz zgodności z kanonem wygłaszanych poglądów. Stajemy się w dyskusjach w pracy i z przyjaciółmi żandarmami poprawności politycznej. Wiemy, co wypada, a czego nie wypada wygłaszać. Czy dzieje nam się z tego powodu krzywda? Oczywiście, że nie. W najgorszym razie środowiskowa czy towarzyska omerta. Nasze wymiany w niemrawej abnegacji stają się po prostu bez wyrazu. A otumanienie trwa w najlepsze. Przestańmy się spierać, bo nie ma przecież o co! 

Zwróćmy uwagę, jak współczesna młodzież staje się po prostu powściągliwa i delikatna. Przygotowujemy pokolenie bezkształtne, przestraszone i do bólu poprawne politycznie. Na poły z politowaniem, a na poły z pewną dozą jednak podziwu czytamy, że niegdyś średniowieczne spory o uniwersalia angażowały dogmatykę, umysł polemiczny, scholastykę, ale i miały wymiar egzystencjalnie fundamentalny. Temperatura debaty bywała wówczas tak wysoka, że zwolenników i przeciwników zamykano podczas uniwersyteckich konfrontacji w klatkach, aby nie dochodziło do krwawych jatek. 

Psychologizowanie zastępuje dziś myślenie. Rozdzielanie lingwistycznych faworów staje się nową formą przemocy. Podczas przywołanej „hecy” najważniejszy w kraju polityk jednych i drugich obarcza przymiotnikami – staje się arbitrem tego, co „głupie” bądź „głupsze”. Co ciekawe, język tak ważny w teoriach marksistowskich stał się centralnym elementem współczesnych sporów. Przymiotniki, archaizmy, ewolucje gramatyczne, zaimki zamiast dobra, sprawiedliwości i piękna…

Bock-Côté często nawiązuje do kasandrycznego przemówienia Aleksandra Sołżenicyna „Zmierzch odwagi”, wygłoszonego w czerwcu 1978 roku na Harvardzie. Rosjanin zadziwia w pierwszym zdaniu. Asekurancko stwierdza, że przychodzi jako zatroskany przyjaciel Ameryki. W kolejnym akapicie przestrzega przed popadnięciem w pułapki materializmu, dróg na skróty i mizerii duchowej.

Grzechem pierworodnym współczesnego Zachodu, uważa autor „Archipelagu Gułagu”, jest tytułowe zaniechanie odwagi. Co prawda, zdarza się jeszcze odwaga indywidualna, twierdzi Sołżenicyn, co dzień strażak z narażeniem życia ratuje z płonącego budynku dziecko. Rosjanin konstatuje wyrugowanie odwagi z horyzontu wspólnoty. W popłuczynach psychoanalizy lepimy swoją tożsamość, podczas gdy najważniejsze są nasza tożsamość kolektywna i wspólnotowe cele cywilizacyjne. My natomiast zajmujemy się sobą, naszymi zaimkami, które stały się ważniejsze od podzielanej aksjologii. Stworzyliśmy, ciągnie swój proroczy wywód (koniec lat siedemdziesiątych!), osobowość wątłą i cherlawą, pełną obaw i ze skłonnościami do melancholii… 

Czytaj także: Trzęsienie ziemi w Pałacu Buckingham: William wypowiedział wojnę Harry'emu

Czytaj także: Wielka Brytania: Polak odparł atak sześciu napastników chcących go okraść

Czytaj także: Kiedy na Ziemię powrócą astronauci, którzy uktnęli na orbicie? Jest komunikat NASA

Niegodne życie 

Jedno zdanie wtrącone en passant w dziewiątej księdze „Dziejów” Herodota ukazuje początek obyczaju bitewnego, który będzie miał decydujący wpływ na kształt kultury Zachodu. W walce z Persami pod Platejami zostaje trafiony strzałą w bok Kallikrates. Herodot uznał za stosowane uściślić, iż w fatalnym momencie helleński wojownik „stał spokojnie w szeregu”. Strzała perskiego łucznika dosięgnęła go z zaskoczenia, gdy przygotowywał się do walki. Herodot przeciwstawia Kallikratesa samemu Aristodemosowi, weteranowi spod Termopil. Słynnego w całej Helladzie wojownika, który podczas napierania przeciwnika nie zerwał falangi, nie oddając skrawka ziemi. Kardynalna zasada greckiej sztuki wojennej głosiła bowiem, aby zginąć dzielnie, gdy nie sposób wygrać. I pod żadnym warunkiem nie opuszczać stojących obok nas przyjaciół. 

Pod Platejami Kallikrates opuszcza szyk, aby śmierci poszukać, aby spojrzeć jej prosto w oczy. Ugodzony zdąży jeszcze powiedzieć, „że nie tego mu żal, iż umiera za Helladę, ale tego, że nie użył swego ramienia i nie dokonał żadnego godnego siebie czynu, choć tak tego pragnął”. W innym miejscu Herodot donosi, że pod Termopilami zwiadowca informował dowództwo perskie, iż przed decydującym atakiem widział hoplitów, którzy za moment mieli zginąć, jak ćwiczyli, a później ze spokojem poprawiali fryzury… 

Dla Greków życie za wszelką cenę jest niegodne. Walczyli z przeciwnikiem frontalnie, dążąc do szybkiego rozstrzygnięcia walki. Byli pierwszą wspólnotą polityczną uznającą niezależność jednostki, stającej w zwartym szyku, ramię w ramię ze współobywatelem, by bronić wolności oraz integralności społeczności. 

Porządek polityczny cechował się w Grecji tym, że miał za cel niwelować perwersje zbyt dużej wolności osobistej. Największym dobrem w arystotelesowskiej wizji państwa była dla jednostki możliwość wiązania własnego dobrobytu z życiem wspólnoty. Warto zaznaczyć, że pojęcie indywidualnego sumienia jest, by tak rzec, „wymysłem” świeżym, cechującym nowoczesność. Grek antyczny wewnętrzne rozterki zawsze konfrontował ze swoją wspólnotą. W klasycznej tragedii chór informuje o istnieniu sumienia indywidualnego bohatera.

Powiedzieć bowiem, że człowiek jest „zwierzęciem politycznym”, znaczy ni mniej, ni więcej, że spełnienie osobiste przychodzi wraz z postępem wspólnoty, do której należy. „Mężnym jest się nawet nie wobec wszelkiego rodzaju śmierci, np. nie wobec śmierci na morzu lub z choroby – pisze Arystoteles – Wobec jakiej tedy śmierci? Czy nie wobec najszlachetniejszej? Tą zaś jest śmierć na polu chwały; ponosi ją bowiem w największym i najszlachetniejszym niebezpieczeństwie. Zgodne są z tym także objawy czci, które poległym w boju przyznają zarówno miasta-państwa, jak i monarchowie. We właściwym tedy słowa znaczeniu mężnym można nazwać tego, kto jest nieustraszony w obliczu śmierci zaszczytnej i w obliczu nagłych i niespodziewanych wypadków, śmiercią taką grożącą; te zaś cechy posiadają w najwyższym stopniu wypadki wojenne”. 

Słabością natomiast jest ucieczka przed trudem, droga na skróty. O tym, jak znaczące jest męstwo, mówił także Sokrates w „Państwie”, twierdząc, że jest wyższą formą rozumu: „Mężnymi więc [...] nazywa się ludzi za to, że narażają się na przykrości. Dlatego że męstwo jest źródłem przykrości i słusznie bywa przedmiotem pochwał, jako że trudniej jest znosić przykrości, aniżeli wyrzekać się przyjemności. [...] Śmierć i rany będą dla człowieka mężnego czymś przykrym i woli jego przeciwnym, będzie się jednak na nie narażał, ponieważ takie postępowanie jest moralnie piękne lub ponieważ jego przeciwieństwo jest haniebne. A im dzielniejszy pod każdym względem jest taki człowiek i im szczęśliwszy, tym ciężej przyjdzie mu umierać; dla takiego bowiem człowieka życie ma większą wartość i zdaje on sobie sprawę z tego, że straci największe dobra; to zaś jest bolesne. Mimo to jednak, a może nawet tym bardziej, jest mężny, ponieważ przekłada moralnie piękne zachowanie się na polu walki nad owe dobra”.

Chwila próby

Zarówno Sołżenicyn, jak i Bock-Côté zwracają uwagę, że konstytuowanie się wspólnoty, utrzymywanie w jej obrębie solidarności i spoistości, nie może się obyć bez wspólnego mitu i wspólnych wartości. „Tak bez reszty utraciliśmy poczucie człowieczeństwa, że za nędzną dzisiejszą strawę oddamy wszystkie zasady, duszę, wszystkie wysiłki naszych przodków, wszystkie nadzieje naszych spadkobierców – byle tylko nie zostało zburzone nasze żałosne bytowanie. Nie ma już w nas ani hartu, ani dumy, ani serca.” – pisał Sołżenicyn. 

W dobie sporów o piosenkę i relewantne zaimki czy znajdzie się jeszcze miejsce na odwagę w chwili próby? 
 


 

POLECANE
Jerzy Kwaśniewski: Barbarzyńskie praktyki aborcyjne w Polsce muszą się skończyć! gorące
Jerzy Kwaśniewski: Barbarzyńskie praktyki aborcyjne w Polsce muszą się skończyć!

W Wielkim Tygodniu – gdy wspominaliśmy męczeńską śmierć Jezusa – wielu Polaków usłyszało o niewinnej śmierci… 9-miesięcznego Felka (takie zmienione imię nadali mu dziennikarze „Gazety Wyborczej”).

Nie żyje Tomasz Jakubiak. Znany kucharz i juror miał 41 lat z ostatniej chwili
Nie żyje Tomasz Jakubiak. Znany kucharz i juror miał 41 lat

Znany kucharz Tomasz Jakubiak zmarł 30 kwietnia 2025 roku w wieku 41 lat. Informację przekazała jego rodzina.

Stanowski opuścił studio podczas rozmowy z Maciakiem z ostatniej chwili
Stanowski opuścił studio podczas rozmowy z Maciakiem

Krótko trwała środowa rozmowa na Kanale Zero z kandydatem na prezydenta Maciejem Maciakiem. Krzysztof Stanowski wyszedł ze studia, po tym, jak Maciak chwalił Putina.

Niemcy cichym wspólnikiem Rosji w destabilizacji Polski gorące
Niemcy cichym wspólnikiem Rosji w destabilizacji Polski

Inżynieria przymusowej migracji stała się bezprecedensową formą nacisku, za pomocą której Federacja Rosyjska realizuje swoje interesy geopolityczne. Wszystko wskazuje na to, że cichymi wspólnikami Rosji w planach zdestabilizowania państwa polskiego są Niemcy. Działania rządu w Berlinie idealnie wpisują się w rosyjską strategię. Czy to oznacza, że aktualna mimo wojny na Ukrainie budowa przestrzeni od Władywostoku do Lizbony ma się dokonać na gruzach państwa i Narodu Polskiego?

Dziwne zachowanie Trzaskowskiego w Olsztynie. Jest nagranie z ostatniej chwili
Dziwne zachowanie Trzaskowskiego w Olsztynie. Jest nagranie

Rafał Trzaskowski spotkał się z mieszkańcami Olsztyna na miejskiej plaży. Fragment przemówienia kandydata KO wzbudził spore zainteresowanie internautów.

Europoseł z Francji przywiozła do Warszawy setki pigułek aborcyjnych z ostatniej chwili
Europoseł z Francji przywiozła do Warszawy setki pigułek aborcyjnych

29 kwietnia 2025 r. poseł Mathilde Panot i europoseł Manon Aubry dostarczyły do Warszawy 300 pigułek aborcyjnych. Francuzki zapowiedziały, że wyślą ich więcej.

Gazowa hipokryzja Niemiec. Tak do Europy trafiają miliardy metrów sześciennych rosyjskiego gazu Wiadomości
Gazowa hipokryzja Niemiec. Tak do Europy trafiają miliardy metrów sześciennych rosyjskiego gazu

Chociaż Niemcy publicznie deklarują odejście od rosyjskich surowców, rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. Jak ujawnia niemiecki tygodnik „Der Spiegel”, niemiecka państwowa spółka SEFE (następczyni niemieckiego oddziału Gazpromu) sprowadza do kraju ogromne ilości rosyjskiego skroplonego gazu ziemnego (LNG) – często omijając własne zakazy i ukrywając faktyczny kierunek dostaw.

Debata prezydencka TVP. Ostra reakcja KRRiT z ostatniej chwili
Debata prezydencka TVP. Ostra reakcja KRRiT

KRRiT krytykuje wykluczenie Telewizji Republika z debaty prezydenckiej TVP z udziałem TVN i Polsatu, która odbędzie się 12 maja.

Słowa Grzegorza Brauna podczas debaty. Jest reakcja prokuratury gorące
Słowa Grzegorza Brauna podczas debaty. Jest reakcja prokuratury

Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga wszczęła w środę dochodzenie w sprawie znieważenia Żydów oraz nawoływania do nienawiści w trakcie poniedziałkowej debaty kandydatów na prezydenta. Chodzi o zachowanie Grzegorza Brauna w trakcie debaty prezydenckiej "Super Expressu".

Znamy nazwisko nowego rzecznika niemieckiego rządu. To dziennikarz z ostatniej chwili
Znamy nazwisko nowego rzecznika niemieckiego rządu. To dziennikarz

Dziennikarz i publicysta "Sueddeutsche Zeitung" Stefan Kornelius obejmie stanowisko rzecznika nowego, chadecko-socjaldemokratycznego rządu Niemiec – poinformował portal dziennika.

REKLAMA

Totalitaryzm bez gułagów: żyjemy w imperium poprawności politycznej

Gdy najtęższe umysły postanowiły oświecić zaczadzonych religijnym zabobonem maluczkich, zaczęła drżeć w posadach cała Europa. Byłoby oczywiście nadużyciem twierdzić, że winni wandejskiej hekatomby – notabene pierwszego w dziejach zaplanowanego i z robotyczną precyzją wykonanego ludobójstwa – pisali filozoficzne epistoły i umowy społeczne.
cenzura Totalitaryzm bez gułagów: żyjemy w imperium poprawności politycznej
cenzura / : Needpix.com

Czy gdyby nie urodzili się Wolter i Jan Jakub Rousseau, nie byłoby ani Maximiliena de Roberspierre’a, ani Antoine’a Saint-Justa? Może nie byłoby również gilotyny? To jednak za daleko idąca konstatacja. Nie ulega jednak wątpliwości, że w odróżnieniu od brytyjskiego Oświecenie francuskie stało się kolebką myślenia totalitarnego. Oświecenie szkockie, którego przedstawicielami są Adam Ferguson i David Hume, szybko leczy z egzaltacji „przeformatowania” świata, i dobrze rozumie, do jakich wynaturzeń może prowadzić indywidualizm i absolutne panowanie nad sobą samym i naturą. 

Idee francuskie, które zainicjowały „wyzwolenie” z 1789 roku, w pełni rozwinęły się w roku 1793, a następnie przepoczwarzyły się w 1917 roku. 

„Pokusa totalitarna”, tak ją nazywa w „Imperium poprawności politycznej” kanadyjski myśliciel Mathieu Bock-Côté, nie narodziła się podczas szturmu na Pałac Zimowy ani podczas płomiennych przemówień Lwa Trockiego. Istniała przed germańskim rasizmem i eksperymentami eugenicznymi. Wzięła się z chęci pogodzenia w obrębie jednego i tego samego monopolu politycznego prawdy, sprawiedliwości i dobra. Podczas Wielkiej Rewolucji w imię wolności wysyłano pod topór wrogów wolności, bolszewicy stworzyli zgeneralizowany system inwigilacji i kontroli, dziś – na szczęście bez gilotyny i bez gułagów – został ustalony porządek wzajemnej pilności w wygłaszaniu i wyznawaniu „letnich” i niekonfrontacyjnych poglądów. 
Według Bock-Côté mamy do czynienia z kolejną metamorfozą tej samej rewolucji. Skoro nie udało się zafiksować dyktatury proletariatu, klasę ludową porzucono, właściwie zdradzono ją i zastąpiono mniejszościami seksualnymi. Obiektem nienawiści, który należy zniszczyć, nie jest już kapitalizm – współczesna lewica z liberalizmem dobrze żyje – lecz złogi cywilizacji zachodniej.

Pełzający totalitaryzm 

Heca, trudno o inne słowo, wokół egzegezy piosenki o świecie bez wojen i religii tylko potwierdza, że współczesnemu porządkowi nie grożą – na szczęście! – ani represje, ani więzienie czy plutony egzekucyjne. Nie, grozi nam wszystkim nudna przeciętność. I dodatkowo wzajemna kontrola nie tyle słuszności idei, lecz zgodności z kanonem wygłaszanych poglądów. Stajemy się w dyskusjach w pracy i z przyjaciółmi żandarmami poprawności politycznej. Wiemy, co wypada, a czego nie wypada wygłaszać. Czy dzieje nam się z tego powodu krzywda? Oczywiście, że nie. W najgorszym razie środowiskowa czy towarzyska omerta. Nasze wymiany w niemrawej abnegacji stają się po prostu bez wyrazu. A otumanienie trwa w najlepsze. Przestańmy się spierać, bo nie ma przecież o co! 

Zwróćmy uwagę, jak współczesna młodzież staje się po prostu powściągliwa i delikatna. Przygotowujemy pokolenie bezkształtne, przestraszone i do bólu poprawne politycznie. Na poły z politowaniem, a na poły z pewną dozą jednak podziwu czytamy, że niegdyś średniowieczne spory o uniwersalia angażowały dogmatykę, umysł polemiczny, scholastykę, ale i miały wymiar egzystencjalnie fundamentalny. Temperatura debaty bywała wówczas tak wysoka, że zwolenników i przeciwników zamykano podczas uniwersyteckich konfrontacji w klatkach, aby nie dochodziło do krwawych jatek. 

Psychologizowanie zastępuje dziś myślenie. Rozdzielanie lingwistycznych faworów staje się nową formą przemocy. Podczas przywołanej „hecy” najważniejszy w kraju polityk jednych i drugich obarcza przymiotnikami – staje się arbitrem tego, co „głupie” bądź „głupsze”. Co ciekawe, język tak ważny w teoriach marksistowskich stał się centralnym elementem współczesnych sporów. Przymiotniki, archaizmy, ewolucje gramatyczne, zaimki zamiast dobra, sprawiedliwości i piękna…

Bock-Côté często nawiązuje do kasandrycznego przemówienia Aleksandra Sołżenicyna „Zmierzch odwagi”, wygłoszonego w czerwcu 1978 roku na Harvardzie. Rosjanin zadziwia w pierwszym zdaniu. Asekurancko stwierdza, że przychodzi jako zatroskany przyjaciel Ameryki. W kolejnym akapicie przestrzega przed popadnięciem w pułapki materializmu, dróg na skróty i mizerii duchowej.

Grzechem pierworodnym współczesnego Zachodu, uważa autor „Archipelagu Gułagu”, jest tytułowe zaniechanie odwagi. Co prawda, zdarza się jeszcze odwaga indywidualna, twierdzi Sołżenicyn, co dzień strażak z narażeniem życia ratuje z płonącego budynku dziecko. Rosjanin konstatuje wyrugowanie odwagi z horyzontu wspólnoty. W popłuczynach psychoanalizy lepimy swoją tożsamość, podczas gdy najważniejsze są nasza tożsamość kolektywna i wspólnotowe cele cywilizacyjne. My natomiast zajmujemy się sobą, naszymi zaimkami, które stały się ważniejsze od podzielanej aksjologii. Stworzyliśmy, ciągnie swój proroczy wywód (koniec lat siedemdziesiątych!), osobowość wątłą i cherlawą, pełną obaw i ze skłonnościami do melancholii… 

Czytaj także: Trzęsienie ziemi w Pałacu Buckingham: William wypowiedział wojnę Harry'emu

Czytaj także: Wielka Brytania: Polak odparł atak sześciu napastników chcących go okraść

Czytaj także: Kiedy na Ziemię powrócą astronauci, którzy uktnęli na orbicie? Jest komunikat NASA

Niegodne życie 

Jedno zdanie wtrącone en passant w dziewiątej księdze „Dziejów” Herodota ukazuje początek obyczaju bitewnego, który będzie miał decydujący wpływ na kształt kultury Zachodu. W walce z Persami pod Platejami zostaje trafiony strzałą w bok Kallikrates. Herodot uznał za stosowane uściślić, iż w fatalnym momencie helleński wojownik „stał spokojnie w szeregu”. Strzała perskiego łucznika dosięgnęła go z zaskoczenia, gdy przygotowywał się do walki. Herodot przeciwstawia Kallikratesa samemu Aristodemosowi, weteranowi spod Termopil. Słynnego w całej Helladzie wojownika, który podczas napierania przeciwnika nie zerwał falangi, nie oddając skrawka ziemi. Kardynalna zasada greckiej sztuki wojennej głosiła bowiem, aby zginąć dzielnie, gdy nie sposób wygrać. I pod żadnym warunkiem nie opuszczać stojących obok nas przyjaciół. 

Pod Platejami Kallikrates opuszcza szyk, aby śmierci poszukać, aby spojrzeć jej prosto w oczy. Ugodzony zdąży jeszcze powiedzieć, „że nie tego mu żal, iż umiera za Helladę, ale tego, że nie użył swego ramienia i nie dokonał żadnego godnego siebie czynu, choć tak tego pragnął”. W innym miejscu Herodot donosi, że pod Termopilami zwiadowca informował dowództwo perskie, iż przed decydującym atakiem widział hoplitów, którzy za moment mieli zginąć, jak ćwiczyli, a później ze spokojem poprawiali fryzury… 

Dla Greków życie za wszelką cenę jest niegodne. Walczyli z przeciwnikiem frontalnie, dążąc do szybkiego rozstrzygnięcia walki. Byli pierwszą wspólnotą polityczną uznającą niezależność jednostki, stającej w zwartym szyku, ramię w ramię ze współobywatelem, by bronić wolności oraz integralności społeczności. 

Porządek polityczny cechował się w Grecji tym, że miał za cel niwelować perwersje zbyt dużej wolności osobistej. Największym dobrem w arystotelesowskiej wizji państwa była dla jednostki możliwość wiązania własnego dobrobytu z życiem wspólnoty. Warto zaznaczyć, że pojęcie indywidualnego sumienia jest, by tak rzec, „wymysłem” świeżym, cechującym nowoczesność. Grek antyczny wewnętrzne rozterki zawsze konfrontował ze swoją wspólnotą. W klasycznej tragedii chór informuje o istnieniu sumienia indywidualnego bohatera.

Powiedzieć bowiem, że człowiek jest „zwierzęciem politycznym”, znaczy ni mniej, ni więcej, że spełnienie osobiste przychodzi wraz z postępem wspólnoty, do której należy. „Mężnym jest się nawet nie wobec wszelkiego rodzaju śmierci, np. nie wobec śmierci na morzu lub z choroby – pisze Arystoteles – Wobec jakiej tedy śmierci? Czy nie wobec najszlachetniejszej? Tą zaś jest śmierć na polu chwały; ponosi ją bowiem w największym i najszlachetniejszym niebezpieczeństwie. Zgodne są z tym także objawy czci, które poległym w boju przyznają zarówno miasta-państwa, jak i monarchowie. We właściwym tedy słowa znaczeniu mężnym można nazwać tego, kto jest nieustraszony w obliczu śmierci zaszczytnej i w obliczu nagłych i niespodziewanych wypadków, śmiercią taką grożącą; te zaś cechy posiadają w najwyższym stopniu wypadki wojenne”. 

Słabością natomiast jest ucieczka przed trudem, droga na skróty. O tym, jak znaczące jest męstwo, mówił także Sokrates w „Państwie”, twierdząc, że jest wyższą formą rozumu: „Mężnymi więc [...] nazywa się ludzi za to, że narażają się na przykrości. Dlatego że męstwo jest źródłem przykrości i słusznie bywa przedmiotem pochwał, jako że trudniej jest znosić przykrości, aniżeli wyrzekać się przyjemności. [...] Śmierć i rany będą dla człowieka mężnego czymś przykrym i woli jego przeciwnym, będzie się jednak na nie narażał, ponieważ takie postępowanie jest moralnie piękne lub ponieważ jego przeciwieństwo jest haniebne. A im dzielniejszy pod każdym względem jest taki człowiek i im szczęśliwszy, tym ciężej przyjdzie mu umierać; dla takiego bowiem człowieka życie ma większą wartość i zdaje on sobie sprawę z tego, że straci największe dobra; to zaś jest bolesne. Mimo to jednak, a może nawet tym bardziej, jest mężny, ponieważ przekłada moralnie piękne zachowanie się na polu walki nad owe dobra”.

Chwila próby

Zarówno Sołżenicyn, jak i Bock-Côté zwracają uwagę, że konstytuowanie się wspólnoty, utrzymywanie w jej obrębie solidarności i spoistości, nie może się obyć bez wspólnego mitu i wspólnych wartości. „Tak bez reszty utraciliśmy poczucie człowieczeństwa, że za nędzną dzisiejszą strawę oddamy wszystkie zasady, duszę, wszystkie wysiłki naszych przodków, wszystkie nadzieje naszych spadkobierców – byle tylko nie zostało zburzone nasze żałosne bytowanie. Nie ma już w nas ani hartu, ani dumy, ani serca.” – pisał Sołżenicyn. 

W dobie sporów o piosenkę i relewantne zaimki czy znajdzie się jeszcze miejsce na odwagę w chwili próby? 
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe