Ks. Waldemar Chrostowski: Bóg dał się zamknąć w kruchym ludzkim ciele
– W okresie Bożego Narodzenia wciąż słyszymy, że wypełniły się zapowiedzi mesjańskie, nadchodzi Mesjasz, ale co to naprawdę oznacza?
– To oznacza, że Bóg nie pozostawił ludzi samym sobie. Ludzkość od początku naznaczona była grzechem i złem. Bóg wybrał Abrahama, a potem jego potomków, którzy w pogańskim świecie mieli być Jego świadkami. Nie zawsze potrafili sprostać temu zadaniu, ale wbrew wszystkim ich niewiernościom Bóg związał się z nimi. Jego obecność w świecie była ukierunkowana ku przyszłości, co znalazło wyraz w zapowiedziach, że radykalnie wejdzie w historię. Na rozmaite sposoby wyobrażano sobie to oczekiwane wejście Boga w dzieje ludzkości. Zgodnie z zapowiedziami proroków oczekiwano Mesjasza, czyli Namaszczonego, który do świata naznaczonego grzechem wprowadzi światło Boże. Rzeczywistość przerosła oczekiwania, ponieważ obiecanym Mesjaszem okazał się sam Bóg, objawiając, że istnieje jako Ojciec i Syn, i Duch Święty.
Nadzieja żydowska
– Słuchałem kiedyś nawróconego Żyda i trochę mu zazdrościłem zachwytu nad odkrytym Mesjaszem. Do nas chyba nie dociera rzeczywisty wymiar figury Mesjasza, jego władztwa.
– Nadzieja żydowska, która nie uznaje Jezusa za Mesjasza i Syna Bożego, różni się od nadziei chrześcijańskiej. Nadzieja żydowska jest ukierunkowana w dużej mierze ku teraźniejszości, którą zwykliśmy nazywać doczesnością. To, co będzie później, wtedy, kiedy skończy się bieg świata, w gruncie rzeczy pozostaje poza obrębem tej nadziei. Natomiast nadzieja chrześcijańska wychodzi poza granice śmierci i tego właśnie dotyczy władztwo Jezusa. Nie jest to królowanie na sposób ludzki odzwierciedlające różne modele sprawowania władzy, które znamy z obserwacji państw i rządów. Królowanie Jezusa jest skierowane do ludzkich sumień i serc, lecz jest to królowanie, które daje również siłę i moc do tego, żeby sprostać temu zadaniu. Istota królowania Jezusa nie sprowadza się do ram doczesności, lecz otwiera perspektywy wieczności. Nie ma drugiej religii, która tak mocno podkreślałaby ów aspekt eschatologiczny.
– Lektura Ewangelii o Mesjaszu bez znajomości całej historii zbawienia, kontekstów historycznych i kulturowych, w których została osadzona, jest trudna.
– Nikt z nas nie przystępuje do czytania Ewangelii, jakby był swoistą białą plamą. Każdy ma jakieś przedrozumienie, a karmiony nim poznaje i przeżywa tekst czterech Ewangelii kanonicznych. One są krótkie, ponieważ powstawały dwa tysiące lat temu. Wtedy pamięć o Jezusie i materiał piśmienniczy potrzebowały tego, by były bardzo syntetyczne. Ewangelie wyrosły z tradycji ustnej, w której przekazywano to, co uznawano za najważniejsze. Nasze trudności z Ewangelią według św. Mateusza biorą się także stąd, że jest to dzieło napisane dla Żydów – zarówno tych, którzy uwierzyli w Jezusa, jak i tych, którzy w Niego nie uwierzyli. Tymczasem świat żydowski – dawny i współczesny – jest nam bardzo mało znany.
– Izajasza napełnia duchowa radość przyszłej obietnicy: „Albowiem Dziecię nam się narodziło, Syn został nam dany”. Czy prorok miał mistyczne spotkania z zapowiadanym Mesjaszem?
– Nie sądzę, żeby było to mistyczne spotkanie, raczej dał on wyraz głębokiemu zawierzeniu Bogu i wsłuchaniu się w Jego głos. Wyrażając swoją wiarę, prorok Izajasz utrwalił nie tylko głębokie uczucia religijne, lecz i wyobrażenia nawiązujące do ówczesnych realiów społecznych i kulturowych. Pochodzą one z innego świata niż ten, w którym żyjemy. Staramy się je zrozumieć, ale powinniśmy pamiętać, że chociaż Izajasz nakreślił piękny obraz przyszłego Mesjasza, to jednak rzeczywistość przerosła wszelkie jego oczekiwania i wyobrażenia. Narodziny Jezusa w Betlejem wniosły coś, czego prorok absolutnie się nie spodziewał: Bóg dla nas i naszego zbawienia stał się człowiekiem.
– Z kolei w Ewangelii św. Jana Jezus mówi: „Abraham, ojciec wasz, rozradował się z tego, że ujrzał mój dzień – ujrzał [go] i ucieszył się”. Jak to rozumieć?
– Wraz z przyjściem Jezusa spełniło się rzeczywiste przeznaczenie wybrania i powołania Abrahama. Abraham nie został wybrany ze względu na siebie samego ani tych, którzy od niego fizycznie pochodzili, ale ze względu na duchowe dobro całej ludzkości. Spośród jego potomków pochodzi Jezus Chrystus, który wypełnił sens powołania Abrahama. Nawiązując do Abrahama, Jezus wskazuje również, że patriarcha biblijnego Izraela wciąż żyje, śmierć nie położyła kresu jego istnieniu.
– A dlaczego to dla nas takie niezwykłe, że Bóg stał się człowiekiem? Dlaczego to tak doniosłe?
– Od dwóch tysięcy lat stawiane jest pytanie: Dlaczego Bóg stał się człowiekiem? Postawione po łacinie: „Cur Deus homo” zostało podjęte podczas średniowiecznej dysputy na uniwersytecie paryskim. Debatowali franciszkanie i dominikanie. Ci drudzy twierdzili, że Bóg stał się człowiekiem, ponieważ człowiek zgrzeszył tak wielkim nieposłuszeństwem, że ów grzech przeniósł się na całą ludzkość i z tej niewoli grzechu mógł wyrwać nas tylko Bóg. Franciszkanie twierdzili, że godność człowieka stworzonego przez Boga jest tak wielka, o czym mówi pierwszy rozdział Księgi Rodzaju: „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył”, że już w dziele stworzenia mieści się perspektywa wcielenia Syna Bożego. Owa dyskusja pomiędzy franciszkanami a dominikanami najlepiej uzmysławia wagę tego pytania i istotne kierunki odpowiedzi. Być może nie potrzeba wybierać pomiędzy jednym a drugim stanowiskiem. Tak czy inaczej, jest absolutnie pewne, że Bóg stał się człowiekiem z miłości do człowieka i z tej miłości podzielił z nami nasz ludzki los, także w tym, co najbardziej tragiczne. Gdy w Betlejem aniołowie i pasterze obwieszczali radość z narodzin Jezusa, gdy Józef i Maryja czule patrzyli na nowo narodzone Dziecię, w pobliskiej Jerozolimie rosło już drzewo na Jego krzyż.
-
Redaktor naczelny "TS": Pozwólmy Bogu narodzić się w naszej duszy
-
"S" domaga się odwołania Marszałka Zachodniopomorskiego. Chodzi o Elektrownię Dolna Odra
"Grecy i Żydzi nie potrafili wyjść poza granice własnego rozumowania"
– Dlaczego wcielenie Boga było tak oburzające w ówczesnym świecie? Odrzucili to nie tylko Żydzi, ale gorszyło to Greków, a później odrzucił to islam.
– Grecy i Żydzi nie potrafili wyjść poza granice własnego rozumowania i własnych wyobrażeń. Poprzestawali na takiej koncepcji bóstwa i Boga, jaką sobie przez wieki wyrobili. Wydawało im się absolutnie niemożliwe – to przy całym dowartościowaniu człowieka, które mamy w kulturze hebrajskiej i greckiej – żeby Bóg dał się zamknąć w ułomnym, ograniczonym i kruchym ludzkim ciele. Dla Żydów tak wielkie uniżenie Boga stanowiło zgorszenie, zaczęto więc protestować: „To nie może być Bóg!”. Jan Paweł II słusznie powiedział, że „ten wielki protest nazywa się najpierw Synagogą, a potem Islamem”. Z kolei kultura grecka postrzegała wcielenie Boga jako głupstwo. Grecy mieli w swoim panteonie bardzo wielu bogów, ale istniała radykalna granica, która oddzielała ich od ludzkiego świata. Wielką barierą, o czym świadczy wystąpienie św. Pawła w Atenach, okazała się też prawda o zmartwychwstaniu Jezusa. Znamienne jednak, że o ile dla większości Żydów próg przekroczenia wiary w Jezusa Chrystusa okazał się nie do pokonania, o tyle zdecydowana większość Greków przeszła przez ten próg i Grecy stali się narodem chrześcijańskim.