Marek Budzisz: Czy Poroszenko zaryzykuje pokerowe zagranie?

Choć wybory prezydenckie na Ukrainie dopiero za 9 miesięcy, a parlamentarne jeszcze później, to wszystko wskazuje na to, że zasadnicze rozstrzygnięcia polityczne mogą mieć miejsce w najbliższych tygodniach, jeśli nie dniach.
 Marek Budzisz: Czy Poroszenko zaryzykuje pokerowe zagranie?
/ YT, print screen
W miniony piątek i sobotę miały miejsce dwa wydarzenia, które mogą mieć wpływ na wyniki ostatecznej rozgrywki o władzę nad Dnieprem. Chodzi o zorganizowany przez liderkę sondaży Julię Tymoszenko kongres pod nazwą „Nowy kurs Ukrainy” oraz wypowiedź Bartłomieja I patriarchy Konstantynopola w sprawie wniosku o przyznanie ukraińskiej Cerkwii Prawosławnej autokefalii, czyli niezależności od Moskwy. Wniosek ten popierają oficjalnie władze Ukrainy i oręduje za jego przyjęciem sam prezydent Poroszenko. Obserwatorzy sytuacji nad Dnieprem są zdania, że jego przyjęcie wzmocnić może polityczną pozycję tracącego poparcie obozu prezydenckiego w przeddzień rozpoczęcia długiej kampanii wyborczej. Wczoraj agencje podały, że Bartłomiej powiedział, iż obydwa złożone wnioski, (bo patriarchat rozpatruje również prośbę Cerkwii Macedońskiej, która chce się uniezależnić od Serbii) winny zostać przychylnie przyjęte. Uważa się, że jest to zapowiedź pozytywnej decyzji.

Jeśli idzie o kongres zorganizowany przez Julię Tymoszenko, to zdania obserwatorów, o jego polityczny efekt są podzielone. Kongres stanowić miał de facto początek kampanii i pokazanie „nowej” Julii. Na rozwieszonych w całym kraju bilbordach białego koloru każdy mógł przeczytać „Oni zdradzają – ona pracuje”, „Oni blokują – ona pracuje”, „Oni obiecują – ona pracuje”. I choć nie było na nich żadnego podpisu, ani nawet wskazówki, o kogo może chodzić, to jakoś nikt na Ukrainie nie miał kłopotu ze zrozumieniem, kim jest „ona” i kim są ci „oni”. A niedługo potem pojawiły się nowe plakaty, zapowiadające kongres już z wizerunkiem byłej ukraińskiej premier, która, po raz kolejny zmieniła swoje emploi. Uwieczniona została w ciemnej garsonce, zaś włosy związane miała w koński ogon na bok, nie zaś tradycyjny warkocz opleciony wokół głowy. Na kongresie nie obyło się też bez małego skandalu, z seksualnym, jak zaraz dostrzeżono podtekstem. Otóż w trakcie wystąpienia Tymoszenko na scenę wbiegł młody, muskularny mężczyzna, który wręczył liderce Batkiwszczyny bukiet kwiatów i dość długo coś mówił. Na dostępnym w sieci nagraniu słychać tylko pojedyncze słowa „proszę”. Ale generalnie wszystko było w porządku do momentu, kiedy młodzieniec ściągnął koszulkę i ukazał nagi tors oraz plecy, na których czerwoną farbą było napisane „nowy kurs dla Ukrainy”. Była tam jeszcze strzałka skierowana w to miejsce, które na szczęście, młodzieniec pozostawił nieodsłonięte. Jak później powiedział dziennikarzom, bardzo szanuje Tymoszenko, jako kobietę i polityka, ale nie zgadza się z jej nowym kursem, bo nie prowadzi on ojczyzny w dobra stronę. Tymoszenko była całą sytuacja najwyraźniej zażenowana, a nieprzychylnie jej nastawieni blogerzy już napisali wszystko, co mogli na temat seksualnego podtekstu sytuacji. Nie warto tych opinii przytaczać. Zastanawiające w tym wszystkim jest to, że młodzieńca puściła ochrona, mimo, że w trakcie długiego, trwającego ponad 2,5 godziny wystąpienia pani Przewodniczącej nikt z sali nie mógł wyjść, nawet na papierosa czy do toalety.

Wróćmy jednak do istoty, czyli do tego, co Tymoszenko zaproponowała. A było tego sporo. Jej zdaniem Ukraina winna zostać przekształcona w republikę parlamentarną a system wyborczy zasadniczo zreformowany. Zaproponowała, aby wybory odbywały się w dwóch turach, przy czym ta formacja, która w drugiej osiągnie większość głosów automatycznie dostawałaby większość mandatów w Radzie. Opozycją byłaby ta partia, która w pierwszej turze zakończy wyścig wyborczy na drugim miejscu, ci, którzy zajęliby kolejne miejsca nie mieliby żadnej reprezentacji parlamentarnej. Przy czym z mocy prawa opozycja dostawałaby w swe ręce wszystkie instytucje, dzięki którym mogłaby kontrolować politykę rządu większości – takie jak ukraiński odpowiednik NIK, szefostwo w niektórych komisjach parlamentarnych oraz możliwość, jeśli uzna to za stosowne, powoływania komisji śledczych. Jeśli idzie o reformę ukraińskiego systemu sądownictwa, to zaproponowała ona, aby sędziów, w tym i tych, którzy mieliby pracować w niedawno powołanym Sądzie Antykorupcyjnym, powoływała specjalna Izba Samorządu Narodowego w 2/3 składająca się z „autorytetów moralnych” a w pozostałej części z osób kierujących organizacjami pozarządowymi. Komentatorzy zwracają uwagę, na fakt, że wystąpienie Tymoszenko było bardzo długie i trochę uśpiło zgromadzonych. Zauważono też, że na pokazywanych przez nią slajdach (ponad 300) było sporo błędów językowych, które mogłyby wskazywać na to, że przełożone zostały z rosyjskiego. I wreszcie, krytycy, a takich było niemało, zarzucili jej, że występowała tak jakby przyjechała do ojczyzny pierwszy raz po 30 latach przebywania na emigracji. A przecież była jednym z liderów pomarańczowej rewolucji i ponosi przynajmniej część odpowiedzialności za to się z nią stało. Inni z kolei krytycy podnosili, iż nic nie mówiła o fatalnej sytuacji ukraińskiej gospodarki (pewnym usprawiedliwieniem jest to, że zapowiedziała już analogiczny, tym razem gospodarczy kongres) oraz nawet jednym słowem nie napomknęła o wojnie w Donbasie i tym, w jaki sposób rozwiązać trwający na Wschodzie kryzys. Ale była też niemała grupa chwalących gambit w wykonaniu byłej premier Ukrainy. Ich zdaniem, po dyskusji na kongresie, na który zaproszono nie tylko jej zwolenników wszystkie głosy krytyki może potraktować w charakterze merkerów i odpowiednio wcześnie zmienić swe wyborcze przesłanie, tak, aby przekaz był spójny i taki, który trudno krytykować. Chwalą też wczesne rozpoczęcie kampanii, bo przewaga Tymoszenko nad pozostałymi ewentualnymi kandydatami jest dziś raptem kilku punktowa, tylko, że w bardzo rozdrobnionej ukraińskiej polityce, takie wczesne pojawienie się mocnego kandydata może niektórych pretendentów zniechęcić do wystawienia własnej kandydatury i w rezultacie tak wczesnego startu jej pozycja może się umocnić. Jej wczesny start może też przyspieszyć dezintegrację ukraińskiego obozu władzy.

Bo to, że koalicja bloku Poroszenki i Frontu Ludowego Jaceniuka trzeszczy, nie jest żadną tajemnicą. Mówi się nawet, że urzędujący minister spraw wewnętrznych Awakow prowadzi poufne rozmowy o koalicji z Julią Tymoszenko. To, że obydwoje są z pochodzenia Ormianami ma je tylko ułatwiać. Jednak ewentualny alians stoi pod znakiem zapytania. Przede wszystkim z tego powodu, że zarówno Turczynow jak i Jaceniuk postrzegani są w Batkiwszczinie, jako politycy, którzy w momencie próby „zdradzili” opuszczając szeregi zwolenników Tymoszenko i założyli własną formację. Niezależnie od tego czy potwierdzą się pogłoski o negocjacjach (Jaceniuk też ponoć rozpatruje możliwość startu w wyborach prezydenckich) jedno jest pewne – jednolita partia władzy, o której mówiło się jakiś czas temu, formacja postała ze zlania się Bloku Poroszenki i Frontu Ludowego, raczej na pewno nie powstanie. Turczynow ponoć też ostatecznie odrzucił możliwość stanięcia na czele komitetu wyborczego urzędującego Prezydenta. O dekompozycji obozu władzy świadczą też ponawiane, w ostatnim czasie dość regularnie, zapowiedzi premiera Hrojsmana o możliwości dymisji. Jaki jest, zatem plan gry obozu politycznego skupionego wokół prezydenta Poroszenki? Zdaniem politologów obecnie na Ukrainie walczą o władzę dwa obozy – obydwa o wyraźnym obliczu nacjonalistycznym. Przy czym Tymoszenko charakteryzuje się przechyłem w stronę populizmu, a Poroszenko reprezentuje nacjonalizm oficjalny, biurokratyczny. Jednak obydwa dążą do mobilizacji swoich zwolenników w oparciu o hasła antyrosyjskie i prozachodnie. Tylko, że języczkiem u wagi mogą okazać się głosy Ukrainy Południowo – Wschodniej, umownie mówiąc reprezentowanej przez „partie pokoju”, opowiadające się za normalizacją z Rosją, wprowadzeniem federalistycznej struktury państwa i równouprawnienia języka rosyjskiego. O głosy tych wyborców rywalizują lider „Opozycyjnego Bloku” Bojko i Wadim Rabinowicz (formacja For Life). Dotychczas wyborcy z tych terenów, dość regularnie w ostatecznej rozgrywce popierali tych, którzy są u władzy i to może być częścią planu Poroszenki. Otóż gdyby udało mu się przejść do drugiej tury, to mógłby liczyć, dzięki „resursom administracyjnym”, że przejmie głosy z tych terenów. Oczywiście o ile w pierwszej turze rozdzielą się one między dwóch, a jeszcze lepiej większą liczbę kandydatów. Poroszenko ma przy tym kilka asów w rękawie. Pierwszy to planowane w najbliższym czasie przejście ukraińskich kanałów telewizyjnych na nadawanie w systemie cyfrowym. I jak się nad Dnieprem uważa, może się okazać, iż stacje kontrolowane przez poróżnionych z Poroszenką magnatów – Kołomojskiego i Firtasza w takiej sytuacji nie otrzymają koncesji, no chyba, że zmienią swój negatywny wobec władzy stosunek. Drugim atutem jest uruchomienie kolejnej transzy kredytów z MFW, co właśnie się stało, i budowanie narracji, że to obecny obóz władzy, w przeciwieństwie do bloku Julii Tymoszenko jest lepiej widziany w Waszyngtonie. Żelazna Julia, tak się argumentuje w ukraińskich mediach, miała stracić zaufanie amerykańskiego Departamentu Stanu za czasów swego premierostwa, bo po prostu trudno z nią było się dogadać. Z tego punktu widzenia Poroszenko jest znacznie bardziej obliczalny. Trzecim atutem ma być właśnie uzyskanie autokefalii dla ukraińskiej Cerkwii Prawosławnej, co ma zjednać tradycyjnie nastrojonych starszych wyborców. I w takiej sytuacji, spekuluje się w Kijowie, Poroszenko może zdecydować się na zagranie pokerowe. Jeśli będzie kontrolował media, dostanie pieniądze z Zachodu i uzyska niezależność Cerkwi od Moskwy, to może zdecydować się na wcześniejsze, nawet za 3 miesiące, wybory. Tym bardziej, że zimą ludzie zaczną dostawać rachunki za gaz, a będzie on sporo droższy i trudno spodziewać się, że ich poparcie dla obozu władzy wzrośnie. Chcąc przyspieszyć wybory Poroszenko musiałby po prostu ustąpić już teraz ze swego stanowiska. Pewnym problemem jest to, że zgodnie z ukraińską konstytucją tymczasową głową państwa stałby się spiker parlamentu, a jest nim Andrij Parubij, były koordynator obrony Majdanu, pozostający z obozem władzy w dość napiętych relacjach. Ale z nim być może będzie można się dogadać. I wtedy droga do wcześniejszych wyborów będzie otwarta, tym bardziej, że potencjalni konkurenci (oprócz Tymoszenko) nie są przygotowani. Ale z Tymoszenko obecny Prezydent może sobie poradzić.
 

 

POLECANE
Eksplozja na polu na Lubelszczyźnie. Jest komunikat armii pilne
Eksplozja na polu na Lubelszczyźnie. Jest komunikat armii

W miejscowości Osiny w pow. łukowskim na Lubelszczyźnie doszło do niecodziennej sytuacji. Na pole kukurydzy spadł niezidentyfikowany obiekt, który wybuchł. Wojsko wydało komunikat w tej sprawie.

Niezidentyfikowany obiekt spadł na pole na Lubelszczyźnie i eksplodował z ostatniej chwili
Niezidentyfikowany obiekt spadł na pole na Lubelszczyźnie i eksplodował

W miejscowości Osiny w pow. łukowskim na Lubelszczyźnie doszło do niecodziennej sytuacji. Na pole kukurydzy spadł niezidentyfikowany obiekt, który wybuchł.

USA: Powstała nowa komisja ds. Ukrainy. Marco Rubio na czele z ostatniej chwili
USA: Powstała nowa komisja ds. Ukrainy. Marco Rubio na czele

Utworzono wspólną amerykańsko-europejsko-ukraińską komisję, która ma sformułować propozycję dotyczącą gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy – podał we wtorek amerykański serwis Axios. Według źródeł na jej czele stoi sekretarz stanu USA Marco Rubio.

To jest dywersja. Szokujące doniesienia ws. polskich F-35 z ostatniej chwili
"To jest dywersja". Szokujące doniesienia ws. polskich F-35

Serwis Niezależna.pl poinformował o poważnych zastrzeżeniach dotyczących infrastruktury dla polskich myśliwców F-35. Według ustaleń portalu przy budowie hangarów w bazie w Łasku zastosowano materiały tańsze i słabsze niż te, które zalecał producent samolotów – firma Lockheed Martin. Amerykanie mieli nie wyrazić zgody na takie zmiany, co – jak twierdzi Niezależna – stawia pod znakiem zapytania bezpieczeństwo maszyn oraz warunki gwarancyjne.

Rozgrywka Trump - Putin - Zełenski. Trzy kluczowe punkty tylko u nas
Rozgrywka Trump - Putin - Zełenski. Trzy kluczowe punkty

Najpierw miało być Monachium/Jałta w Anchorage, podczas spotkania prezydentów USA i Rosji. Konferencja prasowa, bardzo krótka i sucha, chyba zawiodła wszelkich zwolenników tezy o zaprzedaniu się Donalda Trumpa Moskwie. Ale i tak pisali o zdradzie Stanów Zjednoczonych i o tym, że Rosja przez 20 lat nie podbiła Ukrainy, no ale teraz ma po swej stronie Trumpa. Głosili, że o Monachium/Jałcie dowiemy się dopiero podczas rozmów Trumpa z Wołodymyrem Zełenskim i liderami Europy. No i znów nie wyszło. Jak żyć?

Prezydent Karol Nawrocki szykuje ogromne zmiany w konstytucji. Powstanie specjalna rada z ostatniej chwili
Prezydent Karol Nawrocki szykuje ogromne zmiany w konstytucji. Powstanie specjalna rada

Na przełomie września i października prezydent Karol Nawrocki powoła specjalną radę, która zajmie się opracowaniem projektu nowej konstytucji – ustalił reporter RMF FM Jakub Rybski. To jedna z najpoważniejszych inicjatyw politycznych od lat.

Pilny komunikat Białego Domu ws. spotkania Zełenski–Putin z ostatniej chwili
Pilny komunikat Białego Domu ws. spotkania Zełenski–Putin

W wydanym we wtorek po południu komunikacie Biały Dom informuje, że prezydent Rosji Władimir Putin wyraził zgodę na spotkanie z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Podkreślono, że pozwala to na rozpoczęcie następnego etapu pokojowego. Równocześnie serwis Politico informuje nieoficjalnie, że Biały Dom widzi Budapeszt jako miejsce rozmów pokojowych Trump–Zełenski–Putin.

Notowania rządu Tuska najgorsze w historii. Jest najnowsze badanie OGB z ostatniej chwili
Notowania rządu Tuska najgorsze w historii. Jest najnowsze badanie OGB

Rząd Donalda Tuska znalazł się w najgorszym punkcie od początku swojej kadencji. Najnowszy sondaż Ogólnopolskiej Grupy Badawczej pokazuje rekordowo niski poziom ocen pozytywnych i najwyższy dotąd odsetek opinii negatywnych. Nawet wśród wyborców koalicji 13 grudnia topnieje poparcie dla rządu Tuska. 

Szefowa KRS o próbie nieuprawnionego wejścia do Krajowej Rady Sądownictwa: Tak tego nie zostawimy tylko u nas
Szefowa KRS o próbie nieuprawnionego wejścia do Krajowej Rady Sądownictwa: Tak tego nie zostawimy

Według pozyskanych przez Tysol.pl informacji do siedziby Krajowej Rady Sądownictwa próbowała wejść grupa ludzi prawdopodobnie z Ministerstwa Sprawiedliwości. Zażądano wydania kluczy do pomieszczeń KRS. Zapytaliśmy szefową KRS Dagmarę Pawełczyk-Woicką o to, jakie kroki KRS zamierza teraz podjąć.

Próba bezprawnego wejścia do KRS. Nowe informacje z ostatniej chwili
Próba bezprawnego wejścia do KRS. Nowe informacje

Według nieoficjalnych, pozyskanych przez Tysol.pl informacji, do siedziby Krajowej Rady Sądownictwa próbują wejść na razie "niezidentyfikowani" ludzie. Głos w sprawie podczas konferencji prasowej zabrali sędziowie - Zbigniew Łupina (KRS), Przemysław Radzik (zastępca Rzecznika Dyscyplinarnego Sędziów Sądów Powszechnych), Michał Lasota (zastępca Rzecznika Dyscyplinarnego Sędziów Sądów Powszechnych) i Piotr Schab (Rzecznik Dyscyplinarny Sędziów Sądów Powszechnych).

REKLAMA

Marek Budzisz: Czy Poroszenko zaryzykuje pokerowe zagranie?

Choć wybory prezydenckie na Ukrainie dopiero za 9 miesięcy, a parlamentarne jeszcze później, to wszystko wskazuje na to, że zasadnicze rozstrzygnięcia polityczne mogą mieć miejsce w najbliższych tygodniach, jeśli nie dniach.
 Marek Budzisz: Czy Poroszenko zaryzykuje pokerowe zagranie?
/ YT, print screen
W miniony piątek i sobotę miały miejsce dwa wydarzenia, które mogą mieć wpływ na wyniki ostatecznej rozgrywki o władzę nad Dnieprem. Chodzi o zorganizowany przez liderkę sondaży Julię Tymoszenko kongres pod nazwą „Nowy kurs Ukrainy” oraz wypowiedź Bartłomieja I patriarchy Konstantynopola w sprawie wniosku o przyznanie ukraińskiej Cerkwii Prawosławnej autokefalii, czyli niezależności od Moskwy. Wniosek ten popierają oficjalnie władze Ukrainy i oręduje za jego przyjęciem sam prezydent Poroszenko. Obserwatorzy sytuacji nad Dnieprem są zdania, że jego przyjęcie wzmocnić może polityczną pozycję tracącego poparcie obozu prezydenckiego w przeddzień rozpoczęcia długiej kampanii wyborczej. Wczoraj agencje podały, że Bartłomiej powiedział, iż obydwa złożone wnioski, (bo patriarchat rozpatruje również prośbę Cerkwii Macedońskiej, która chce się uniezależnić od Serbii) winny zostać przychylnie przyjęte. Uważa się, że jest to zapowiedź pozytywnej decyzji.

Jeśli idzie o kongres zorganizowany przez Julię Tymoszenko, to zdania obserwatorów, o jego polityczny efekt są podzielone. Kongres stanowić miał de facto początek kampanii i pokazanie „nowej” Julii. Na rozwieszonych w całym kraju bilbordach białego koloru każdy mógł przeczytać „Oni zdradzają – ona pracuje”, „Oni blokują – ona pracuje”, „Oni obiecują – ona pracuje”. I choć nie było na nich żadnego podpisu, ani nawet wskazówki, o kogo może chodzić, to jakoś nikt na Ukrainie nie miał kłopotu ze zrozumieniem, kim jest „ona” i kim są ci „oni”. A niedługo potem pojawiły się nowe plakaty, zapowiadające kongres już z wizerunkiem byłej ukraińskiej premier, która, po raz kolejny zmieniła swoje emploi. Uwieczniona została w ciemnej garsonce, zaś włosy związane miała w koński ogon na bok, nie zaś tradycyjny warkocz opleciony wokół głowy. Na kongresie nie obyło się też bez małego skandalu, z seksualnym, jak zaraz dostrzeżono podtekstem. Otóż w trakcie wystąpienia Tymoszenko na scenę wbiegł młody, muskularny mężczyzna, który wręczył liderce Batkiwszczyny bukiet kwiatów i dość długo coś mówił. Na dostępnym w sieci nagraniu słychać tylko pojedyncze słowa „proszę”. Ale generalnie wszystko było w porządku do momentu, kiedy młodzieniec ściągnął koszulkę i ukazał nagi tors oraz plecy, na których czerwoną farbą było napisane „nowy kurs dla Ukrainy”. Była tam jeszcze strzałka skierowana w to miejsce, które na szczęście, młodzieniec pozostawił nieodsłonięte. Jak później powiedział dziennikarzom, bardzo szanuje Tymoszenko, jako kobietę i polityka, ale nie zgadza się z jej nowym kursem, bo nie prowadzi on ojczyzny w dobra stronę. Tymoszenko była całą sytuacja najwyraźniej zażenowana, a nieprzychylnie jej nastawieni blogerzy już napisali wszystko, co mogli na temat seksualnego podtekstu sytuacji. Nie warto tych opinii przytaczać. Zastanawiające w tym wszystkim jest to, że młodzieńca puściła ochrona, mimo, że w trakcie długiego, trwającego ponad 2,5 godziny wystąpienia pani Przewodniczącej nikt z sali nie mógł wyjść, nawet na papierosa czy do toalety.

Wróćmy jednak do istoty, czyli do tego, co Tymoszenko zaproponowała. A było tego sporo. Jej zdaniem Ukraina winna zostać przekształcona w republikę parlamentarną a system wyborczy zasadniczo zreformowany. Zaproponowała, aby wybory odbywały się w dwóch turach, przy czym ta formacja, która w drugiej osiągnie większość głosów automatycznie dostawałaby większość mandatów w Radzie. Opozycją byłaby ta partia, która w pierwszej turze zakończy wyścig wyborczy na drugim miejscu, ci, którzy zajęliby kolejne miejsca nie mieliby żadnej reprezentacji parlamentarnej. Przy czym z mocy prawa opozycja dostawałaby w swe ręce wszystkie instytucje, dzięki którym mogłaby kontrolować politykę rządu większości – takie jak ukraiński odpowiednik NIK, szefostwo w niektórych komisjach parlamentarnych oraz możliwość, jeśli uzna to za stosowne, powoływania komisji śledczych. Jeśli idzie o reformę ukraińskiego systemu sądownictwa, to zaproponowała ona, aby sędziów, w tym i tych, którzy mieliby pracować w niedawno powołanym Sądzie Antykorupcyjnym, powoływała specjalna Izba Samorządu Narodowego w 2/3 składająca się z „autorytetów moralnych” a w pozostałej części z osób kierujących organizacjami pozarządowymi. Komentatorzy zwracają uwagę, na fakt, że wystąpienie Tymoszenko było bardzo długie i trochę uśpiło zgromadzonych. Zauważono też, że na pokazywanych przez nią slajdach (ponad 300) było sporo błędów językowych, które mogłyby wskazywać na to, że przełożone zostały z rosyjskiego. I wreszcie, krytycy, a takich było niemało, zarzucili jej, że występowała tak jakby przyjechała do ojczyzny pierwszy raz po 30 latach przebywania na emigracji. A przecież była jednym z liderów pomarańczowej rewolucji i ponosi przynajmniej część odpowiedzialności za to się z nią stało. Inni z kolei krytycy podnosili, iż nic nie mówiła o fatalnej sytuacji ukraińskiej gospodarki (pewnym usprawiedliwieniem jest to, że zapowiedziała już analogiczny, tym razem gospodarczy kongres) oraz nawet jednym słowem nie napomknęła o wojnie w Donbasie i tym, w jaki sposób rozwiązać trwający na Wschodzie kryzys. Ale była też niemała grupa chwalących gambit w wykonaniu byłej premier Ukrainy. Ich zdaniem, po dyskusji na kongresie, na który zaproszono nie tylko jej zwolenników wszystkie głosy krytyki może potraktować w charakterze merkerów i odpowiednio wcześnie zmienić swe wyborcze przesłanie, tak, aby przekaz był spójny i taki, który trudno krytykować. Chwalą też wczesne rozpoczęcie kampanii, bo przewaga Tymoszenko nad pozostałymi ewentualnymi kandydatami jest dziś raptem kilku punktowa, tylko, że w bardzo rozdrobnionej ukraińskiej polityce, takie wczesne pojawienie się mocnego kandydata może niektórych pretendentów zniechęcić do wystawienia własnej kandydatury i w rezultacie tak wczesnego startu jej pozycja może się umocnić. Jej wczesny start może też przyspieszyć dezintegrację ukraińskiego obozu władzy.

Bo to, że koalicja bloku Poroszenki i Frontu Ludowego Jaceniuka trzeszczy, nie jest żadną tajemnicą. Mówi się nawet, że urzędujący minister spraw wewnętrznych Awakow prowadzi poufne rozmowy o koalicji z Julią Tymoszenko. To, że obydwoje są z pochodzenia Ormianami ma je tylko ułatwiać. Jednak ewentualny alians stoi pod znakiem zapytania. Przede wszystkim z tego powodu, że zarówno Turczynow jak i Jaceniuk postrzegani są w Batkiwszczinie, jako politycy, którzy w momencie próby „zdradzili” opuszczając szeregi zwolenników Tymoszenko i założyli własną formację. Niezależnie od tego czy potwierdzą się pogłoski o negocjacjach (Jaceniuk też ponoć rozpatruje możliwość startu w wyborach prezydenckich) jedno jest pewne – jednolita partia władzy, o której mówiło się jakiś czas temu, formacja postała ze zlania się Bloku Poroszenki i Frontu Ludowego, raczej na pewno nie powstanie. Turczynow ponoć też ostatecznie odrzucił możliwość stanięcia na czele komitetu wyborczego urzędującego Prezydenta. O dekompozycji obozu władzy świadczą też ponawiane, w ostatnim czasie dość regularnie, zapowiedzi premiera Hrojsmana o możliwości dymisji. Jaki jest, zatem plan gry obozu politycznego skupionego wokół prezydenta Poroszenki? Zdaniem politologów obecnie na Ukrainie walczą o władzę dwa obozy – obydwa o wyraźnym obliczu nacjonalistycznym. Przy czym Tymoszenko charakteryzuje się przechyłem w stronę populizmu, a Poroszenko reprezentuje nacjonalizm oficjalny, biurokratyczny. Jednak obydwa dążą do mobilizacji swoich zwolenników w oparciu o hasła antyrosyjskie i prozachodnie. Tylko, że języczkiem u wagi mogą okazać się głosy Ukrainy Południowo – Wschodniej, umownie mówiąc reprezentowanej przez „partie pokoju”, opowiadające się za normalizacją z Rosją, wprowadzeniem federalistycznej struktury państwa i równouprawnienia języka rosyjskiego. O głosy tych wyborców rywalizują lider „Opozycyjnego Bloku” Bojko i Wadim Rabinowicz (formacja For Life). Dotychczas wyborcy z tych terenów, dość regularnie w ostatecznej rozgrywce popierali tych, którzy są u władzy i to może być częścią planu Poroszenki. Otóż gdyby udało mu się przejść do drugiej tury, to mógłby liczyć, dzięki „resursom administracyjnym”, że przejmie głosy z tych terenów. Oczywiście o ile w pierwszej turze rozdzielą się one między dwóch, a jeszcze lepiej większą liczbę kandydatów. Poroszenko ma przy tym kilka asów w rękawie. Pierwszy to planowane w najbliższym czasie przejście ukraińskich kanałów telewizyjnych na nadawanie w systemie cyfrowym. I jak się nad Dnieprem uważa, może się okazać, iż stacje kontrolowane przez poróżnionych z Poroszenką magnatów – Kołomojskiego i Firtasza w takiej sytuacji nie otrzymają koncesji, no chyba, że zmienią swój negatywny wobec władzy stosunek. Drugim atutem jest uruchomienie kolejnej transzy kredytów z MFW, co właśnie się stało, i budowanie narracji, że to obecny obóz władzy, w przeciwieństwie do bloku Julii Tymoszenko jest lepiej widziany w Waszyngtonie. Żelazna Julia, tak się argumentuje w ukraińskich mediach, miała stracić zaufanie amerykańskiego Departamentu Stanu za czasów swego premierostwa, bo po prostu trudno z nią było się dogadać. Z tego punktu widzenia Poroszenko jest znacznie bardziej obliczalny. Trzecim atutem ma być właśnie uzyskanie autokefalii dla ukraińskiej Cerkwii Prawosławnej, co ma zjednać tradycyjnie nastrojonych starszych wyborców. I w takiej sytuacji, spekuluje się w Kijowie, Poroszenko może zdecydować się na zagranie pokerowe. Jeśli będzie kontrolował media, dostanie pieniądze z Zachodu i uzyska niezależność Cerkwi od Moskwy, to może zdecydować się na wcześniejsze, nawet za 3 miesiące, wybory. Tym bardziej, że zimą ludzie zaczną dostawać rachunki za gaz, a będzie on sporo droższy i trudno spodziewać się, że ich poparcie dla obozu władzy wzrośnie. Chcąc przyspieszyć wybory Poroszenko musiałby po prostu ustąpić już teraz ze swego stanowiska. Pewnym problemem jest to, że zgodnie z ukraińską konstytucją tymczasową głową państwa stałby się spiker parlamentu, a jest nim Andrij Parubij, były koordynator obrony Majdanu, pozostający z obozem władzy w dość napiętych relacjach. Ale z nim być może będzie można się dogadać. I wtedy droga do wcześniejszych wyborów będzie otwarta, tym bardziej, że potencjalni konkurenci (oprócz Tymoszenko) nie są przygotowani. Ale z Tymoszenko obecny Prezydent może sobie poradzić.
 


 

Polecane
Emerytury
Stażowe