Marcinkiewicz: "Być może(…)będziemy musieli wszyscy rzucić ręce na pokład, żeby wyeliminować PiS..."
Marcinkiewicz został poproszony o ocenę roku pracy rządu Beaty Szydło. I się zaczęło.
Lista błędów jest bardzo długa. (…) straciliśmy miliardy, które wypłynęły z Polski – zostały wycofane z Giełdy Papierów Wartościowych, z polskich inwestycji, a to spowodowało radykalne spowolnienie wzrostu gospodarczego. Tego już się nie da nadrobić. To nie jest tak, że w tym roku będzie gorzej, a w przyszłym lepiej. Jest źle, a to oznacza, że straciliśmy ten rok
—perorował Marcinkiewicz i okazało się, że w swojej zaciekłości jest nie do zatrzymania.
Mamy do czynienia z sytuacją zatrważającą – w chwili, kiedy ryzyko na świecie wzrasta, m.in. przez działania Rosji, Polska jest skłócona ze wszystkimi. Postawiła na Wielką Brytanię, która występuje z Unii Europejskiej, Węgry, które także są skonfliktowane ze wszystkimi w Europie, skłóciła się z Niemcami i z Francją, zrezygnowała z najważniejszej płaszczyzny do tej pory, czyli z Trójkąta Weimarskiego nie zastępując jej niczym. Na dodatek w Stanach Zjednoczonych wygrał Donald Trump, który zresetuje politykę z Rosją. My niestety będziemy „odpryskiem” tego resetu.
Czego tak się boi Marcinkiewicz i co zyskaliśmy od Niemiec i Francji w czasie rządów PO już niestety nie mówi. Mówi za to dużo o sobie. Wybujałe EGO dało o sobie znać:
Proszę zwrócić uwagę nie na obecne poparcie, ale na fakt, jak ma się ono do podobnych stanowisk jakiś czas temu. Ja miałem 73 procent poparcia w 2006 roku, dziś prezydent ma ok. 50 procent. Ale to nawet nie chodzi o moją osobę, lecz o byłych premierów czy prezydentów – wszyscy mieli lepsze wskaźniki niż obecne —zaznacza.
Kazimierz Marcinkiewicz jak w amoku krytykował cały rząd Beaty Szydło, wszystkich ministrów po kolei, aż w końcu stwierdził:
Tu naprawdę nie ma ani jednego człowieka, który by dobrze wywiązywał się ze swoich obowiązków
—powiedział w rozmowie z serwisem radiozet.pl.
Więcej na wpolityce.pl