Ryszard Czarnecki: „Wybrańcy bogów umierają młodo” – o poetach Polski Podziemnej

Wszyscy oni byli z pokolenia wychowanego, a w zdecydowanej większości urodzonego już w II Rzeczypospolitej, w niepodległej Polsce. Byli przedstawicielami generacji ukształtowanej w polskiej szkole, o której dowódca części z nich, szef „Kedywu” – Kierownictwa Dywersji Armii Krajowej płk Józef Rybicki, w cywilu nauczyciel, mawiał, że w szkołach II RP nie uczono patriotyzmu – nim się w nich oddychało. Wszyscy służyli Ojczyźnie w konspiracji – a jednocześnie wysoko nosili sztandar polskiej kultury i polskiej poezji w czasach, w których z rozkazu Niemców muzy miały milczeć.
 Ryszard Czarnecki: „Wybrańcy bogów umierają młodo” – o poetach Polski Podziemnej
/ Wikipedia domena publiczna

Zapraszam do lektury pierwszego (z pięciu) tekstów opublikowanych na łamach „Gazety Polskiej Codziennie”, a poświęconych poetom Polski Podziemnej, w tym mniej znanym twórcom formacji „Sztuka i Naród”. Dziś o Tadeuszu Gajcym i Krzysztofie Kamilu Baczyńskim.

Właśnie w czasie, gdy w 74. rocznicę Powstania Warszawskiego podkreślamy polski opór zbrojny wobec niemieckiego okupanta, warto i trzeba przypomnieć tych, którzy starali się walczyć nie tylko bronią, ale i sztuką. Ten artykuł poświęcam poetom żołnierzom, którzy ginęli za Polskę, wcześniej opiewając ją wierszem.

Wybitny historyk literatury polskiej Stanisław Pigoń powiedział (w rozmowie z Kazimierzem Wyką na wieść, że Baczyński – „Jan Bugaj” poszedł do pionu dywersji AK): „Cóż, należymy do narodu, którego losem jest strzelać do wroga brylantami”. Miał na myśli akurat Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, ale równie dobrze słowa te można odnieść do Tadeusza Gajcego, Wacława Bojarskiego, Andrzeja Trzebińskiego, Zdzisława Ludwika Stroińskiego, Bronisława Kopczyńskiego, Wojciecha Mencla, Krystyny Krahelskiej, Teresy Bogusławskiej czy Józefa Andrzeja Szczepańskiego. Wielu z nich – nie wszyscy na szczęście – zostało po wojnie skazanych na zapomnienie. Nie tylko przez komunistów. W wydanej w USA historii literatury polskiej na podstawie swoich wykładów na ten temat na Uniwersytecie w Berkeley Czesław Miłosz specjalnie pominął Tadeusza Gajcego. Po latach przyznał, że uczynił to… świadomie. Skądinąd polski noblista zetknął się ze środowiskiem Gajcego – „Sztuki i Narodu” – podczas okupacji. Dzieliła go od nich ideowa przepaść, ale nie tylko. Poeci „SiN” z własnego wyboru stali się żołnierzami – a Miłosz nie zaangażował się ani w konspirację AK, ani w Powstanie Warszawskie. Może więc towarzyszyły mu wyrzuty sumienia? Po latach jednak napisze (żeby się zrehabilitować?) peany na cześć jednego z twórców „Sztuki i Narodu” Andrzeja Trzebińskiego.

Wszyscy oni byli z pokolenia wychowanego, a w zdecydowanej większości urodzonego już w II Rzeczypospolitej, w niepodległej Polsce. Byli przedstawicielami generacji ukształtowanej w polskiej szkole, o której dowódca części z nich, szef „Kedywu” – Kierownictwa Dywersji Armii Krajowej płk Józef Rybicki, w cywilu nauczyciel, mawiał, że w szkołach II RP nie uczono patriotyzmu – nim się w nich oddychało. Wszyscy służyli Ojczyźnie w konspiracji – a jednocześnie wysoko nosili sztandar polskiej kultury i polskiej poezji w czasach, w których z rozkazu Niemców muzy miały milczeć.

„Co ja mogę dać Polsce?”

Różne były ich polityczne sympatie i afiliacje. Krzysztof Kamil Baczyński przed okupacją niemiecką udzielał się w „młodzieżówce”, jakbyśmy to dziś określili, PPS i bez ryzyka omyłki można by go uznać za przedstawiciela „lewicy niepodległościowej” (jakże skądinąd nieobecnej w dzisiejszym dyskursie politycznym). Krystyna Krahelska rodzinnie związana była z piłsudczykowską Sanacją – jej ojciec w latach 1926–1932 pełnił funkcję wojewody poleskiego. Wreszcie niesłychany sekstet: Gajcy, Stroinski, Bojarski, Trzebiński, Kopczyński, Mencel współtworzył środowisko poetycko-kulturalno-polityczne „Sztuki i Narodu”, związane z szeroko rozumianym Obozem Narodowym. W antyniemieckim podziemiu dla każdego było miejsce – w poezji i polityce, choć ta druga schodziła jednak chyba na drugi plan. Warto poświęcić im więcej uwagi – także dlatego, że reprezentowali to kolejne „młodopolskie” pokolenie, które nie pytało Ojczyzny, co ona może im dać, lecz swoim codziennym życiem nieustannie pytało: „co ja mogę dać Polsce?”.

„Wybrańcy bogów umierają młodo” – stwierdził Tytus Plautus, pisarz starożytnego Rzymu. Fryderyk Nietzsche po dwudziestu wiekach dodał: „Wybrańcy bogów umierają młodo, lecz później żyją wiecznie w ich towarzystwie”. Słowa polskiej piosenki partyzanckiej „Rozszumiały się wierzby płaczące” mówiły, że „śmierć kosi niby łan”. Obie prawdy jakże pasują do tych młodych, ideowych ludzi, którzy pisali, tworzyli, organizowali ruch kulturalny, wreszcie walczyli dla Polski. Można rzec: żyli dla Ojczyzny i zginęli dla Niej. Nie jestem krytykiem literackim i nie będę dokonywał egzegezy wierszy tych ponadprzeciętnie zdolnych twórców. Jako historyk wolę powiedzieć o ich życiu – i śmierci.

„I wyszedłeś, jasny synku, z czarną bronią w noc” (Baczyński)

Krzysztof Kamil Baczyński herbu Sas, podchorąży AK, podharcmistrz Szarych Szeregów, syn żołnierza Legionów, będącego też oficerem tzw. Dwójki, czyli naszego wywiadu oraz autorki podręczników szkolnych. Chorowity, astmatyk, w dzieciństwie zagrożony gruźlicą. Znawca literatury francuskiej – mało kto wie, że po francusku pisał nawet wiersze. Kolega z klasy w Liceum im. Batorego późniejszych bohaterów Szarych Szeregów: Jana Bytnara „Rudego”, Tadeusza Zawadzkiego „Zośki” i Macieja Aleksego Dawidowskiego „Alka”. Przyjaźnił się też z Konstantym Jeleńskim, który był później filarem paryskiej „Kultury”. Rzucił konspiracyjne studia polonistyczne, aby poświęcić się pracy na rzecz Polskiego Państwa Podziemnego. Ale w jego życiu, poza tymi trzema „P”, było jeszcze czwarte „P” – jak poezja. Wybitny pisarz polityczny Adolf Bocheński uznał, że twórczość musi być na drugim miejscu, skoro Ojczyzna jest w potrzebie i zginął jako saper w ostatnich dniach II wojny światowej pod Anconą we Włoszech. Baczyński miał te same priorytety i choć do historii przeszedł jako wielki poeta, w skrytce w swoim mieszkaniu trzymał cztery pistolety, granaty, materiały minerskie oraz mapy. Był uczestnikiem słynnej akcji wykolejenia pociągu z niemieckimi żołnierzami jadącymi z frontu wschodniego do Berlina (pod Warszawą na odcinku Tłuszcz-Urle). Akcję tę przeprowadzono pod koniec kwietnia 1944 r., a więc w czasie, kiedy przestał się ukazywać społeczno-literacki miesięcznik „Droga”, w którym 23-letni Krzysztof Kamil był kierownikiem działu poezji. Zginął w czwarty dzień powstania, raniony przez niemieckiego strzelca wyborowego, który zabijał z gmachu Teatru Wielkiego.

„Ostatni sen, a boleść pierwsza i słona miłość nad ojczyzną” (Gajcy)

Z różnych powodów Baczyński był po wojnie najbardziej znanym poetą czasów Polski Walczącej, lecz pokłonić się należy cieniom innych poetów o różnych życiorysach, ale wspólnym mianowniku. Tym „wspólnym mianownikiem” była śmierć za Ojczyznę, o której kilkanaście lat po wojnie poeta buntownik Rafał Wojaczek pisał, że jest ona „dziedziną śmierci niechybionej”. Tadeusz Gajcy zginął 12 dni po Baczyńskim. Korzenie jego rodziny sięgają... Węgier. Młodszy od Baczyńskiego o rok i siedemnaście dni, był dzieckiem niezamożnej robotniczej rodziny: ojciec – ślusarz, matka – położna. W gimnazjum ojców marianów na warszawskich Bielanach do klasy chodził z… Wojciechem Jaruzelskim. Był ministrantem, grał na mandolinie, zdał konspiracyjną maturę, a później, tak jak Baczyński, studiował polonistykę na tajnych kompletach na UW. Współtworzył, a następnie był ostatnim redaktorem miesięcznika literackiego „Sztuka i Naród”. Baczyński był raczej na lewo, a Gajcy – na prawo, bo przyjaciel wprowadził go do konspiracyjnej Konfederacji Narodu, powstałej z inspiracji działaczy ONR-Falanga. Jego poglądy polityczne były widoczne bardziej w publicystyce niż w poezji. Pisał o dziejowej roli Polski, zarzucał twórcom „Skamandra” koniunkturalizm i bezideowość, innym – „intelektualną ekwilibrystykę”. Wreszcie głosił konieczność tworzenia poezji narodowej. Baczyński rzucił studia, aby pisać, Gajcy rzucił posadę magazyniera dla tego samego celu. Wybitny krytyk literacki Karol Irzykowski radził mu szukanie mniej skomplikowanej formy wyrazu, pisząc do niego „prościej, Panie Tadziu, prościej”. 25 maja 1943 r. wraz z dwoma innymi poetami „Sztuki i Narodu” wziął udział w swoistej manifestacji: z Wacławem Bojarskim i Zdzisławem Stroińskim złożyli pod pomnikiem Kopernika wieniec z biało-czerwoną szarfą z napisem: „Genialnemu Polakowi w 400. rocznicę śmierci”. Niemcy zastrzelili Bojarskiego, aresztowali Stroińskiego, Gajcy uciekł. Ale od śmierci nie uciekł. Zginął w powstaniu w kamienicy wysadzonej przez Niemców przy dzisiejszej ul. gen. Andersa – wraz z nim śmierć poniósł przyjaciel z konspiracji i „SiN” Zdzisław Stroiński.

Gajcy jest mi szczególnie drogi (o Bojarskim, Stroińskim, Trzebińskim, Kopczyńskim, Krahelskiej i innych napiszę wkrótce). O Tadeuszu Gajcym pierwszy artykuł napisałem przed trzydziestoma laty w Londynie. Wtedy był on jeszcze bardziej zapomniany niż dziś i jeszcze bardziej w cieniu Baczyńskiego. Tamten tekst ukazał się po angielsku i po polsku, kończył się słowami: „Czy można zazdrościć młodszym i zmarłym?”. Matka Tadeusza Gajcego przeżyła syna, po wojnie pracowała w Warszawie na Żoliborzu i Bielanach, a więc w dzielnicy, w której uczył się jej syn. Niespełna pięć lat po śmierci Tadeusza – nie tylko poety, ale tłumacza Homera i pasjonata fotografii, pani Irena Gajcy w jednym z domów na Żoliborzu 18 czerwca 1949 r. odebrała poród bliźniaków. Ich rodzice Jadwiga i Rajmund Kaczyńscy też walczyli w Powstaniu Warszawskim. Poród, także dzięki doświadczonej położnej, przebiegł szczęśliwie. Jeden z bliźniaków został później prezydentem Polski, a drugi premierem. Ot, po prostu, polska sztafeta pokoleń

*tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie" (28.08.2018)


 

POLECANE
Fatalny stan budżetu. „Rzeczpospolita”: Dziura w tym roku pobije rekord z ostatniej chwili
Fatalny stan budżetu. „Rzeczpospolita”: Dziura w tym roku pobije rekord

Ponad 300 mld zł może w 2026 r. wynieść deficyt budżetu państwa – pisze w środę „Rzeczpospolita”, powołując się na szacunki ekonomistów. Gazeta zaznacza, że nic dziwnego, że resort finansów chce podnieść podatki.

Skandal w Polsacie: Witalij Mazurenko przeprasza z ostatniej chwili
Skandal w Polsacie: Witalij Mazurenko przeprasza

W programie „Debata Gozdyry” na antenie Polsat News padła skandaliczna wypowiedź. Ukraiński dziennikarz z polskim obywatelstwem Witalij Mazurenko w obraźliwy sposób wyraził się o Prezydencie RP Karolu Nawrockim.

Skandal w Polsacie. Ukraiński dziennikarz obraźliwie nt. prezydenta Nawrockiego [WIDEO] z ostatniej chwili
Skandal w Polsacie. Ukraiński dziennikarz obraźliwie nt. prezydenta Nawrockiego [WIDEO]

W programie „Debata Gozdyry” na antenie Polsat News padła skandaliczna wypowiedź. Ukraiński dziennikarz Witalij Mazurenko w obraźliwy sposób odniósł się do decyzji prezydenta Karola Nawrockiego. Prowadząca program Agnieszka Gozdyra stanowczo zareagowała, oceniając jego słowa jako przekroczenie granicy. Mimo wielu szans, Mazurenko nie zdecydował się na przeprosiny ani wycofanie słów skierowanych w stronę Prezydenta RP.

Upadek Europy zaczął się wraz z powstaniem Niemiec gorące
Upadek Europy zaczął się wraz z powstaniem Niemiec

Mechanizm tego upadku jest długofalowy i strukturalny. Niemcy nigdy nie stworzyły prawdziwego imperium zamorskiego. Zamiast uczynić świat kolonią Europy, Niemcy uczyniły kolonią samą Europę.

„Sueddeutsche Zeitung”: Izrael celowo zabija dziennikarzy w Strefie Gazy z ostatniej chwili
„Sueddeutsche Zeitung”: Izrael celowo zabija dziennikarzy w Strefie Gazy

Dziennikarze w Strefie Gazie są zabijani przez Izrael, by świat nie zobaczył rozgrywającego się tam horroru - pisze we wtorek „Sueddeutsche Zeitung”. Niemiecki dziennik ocenia, że rząd Benjamina Netanjahu „prowadzi z nimi wojnę” i celowo pozbawia życia.

Zastępca Hanny Radziejowskiej w Instytucie Pileckiego zwolniony. Jest oświadczenie z ostatniej chwili
Zastępca Hanny Radziejowskiej w Instytucie Pileckiego zwolniony. Jest oświadczenie

"Dziś dowiedzieliśmy się, że mój zastępca, Mateusz Fałkowski został dyscyplinarnie zwolniony z Instytutu Pileckiego" – pisze w mediach społecznościowych sygnalistka Hanna Radziejowska, była kierownik berlińskiego oddziału Instytutu Pileckiego.

Stać was jedynie na tanie manipulacje. Spięcie Andruszkiewicza z Sikorskim na X z ostatniej chwili
"Stać was jedynie na tanie manipulacje". Spięcie Andruszkiewicza z Sikorskim na X

W sieci doszło do gorącej wymiany zdań między wiceszefem Kancelarii Prezydenta RP Adamem Andruszkiewiczem, a ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim. Poszło o decyzję prezydenta Karola Nawrockiego, który zawetował ustawę o pomocy obywatelom Ukrainy.

Brawurowe zwycięstwo Igi Świątek w 1. rundzie wielkoszlemowego US Open z ostatniej chwili
Brawurowe zwycięstwo Igi Świątek w 1. rundzie wielkoszlemowego US Open

Iga Świątek awansowała do drugiej rundy wielkoszlemowego turnieju US Open w Nowym Jorku. Rozstawiona z numerem drugim polska tenisistka wygrała we wtorek z Kolumbijką Emilianą Arango 6:1, 6:2. Spotkanie trwało równo godzinę.

Czy Tusk przybędzie na Radę Gabinetową? Rzecznik rządu odpowiada z ostatniej chwili
Czy Tusk przybędzie na Radę Gabinetową? Rzecznik rządu odpowiada

Rzecznik rządu Adam Szłapka przekazał, że premier Donald Tusk weźmie udział w środę w zwołanej przez prezydenta Karola Nawrockiego Radzie Gabinetowej. Jak dodał, premier zabierze głos w pierwszej części spotkania, otwartej dla mediów.

Komunikat dla mieszkańców Wrocławia z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców Wrocławia

Wrocław planuje rozbudowę infrastruktury komunikacyjnej na południowo-wschodnich obrzeżach miasta. Istniejąca obecnie linia tramwajowa zakończona na pętli Księże Małe zostanie wydłużona o 2,3 km – aż do granicy administracyjnej miasta.

REKLAMA

Ryszard Czarnecki: „Wybrańcy bogów umierają młodo” – o poetach Polski Podziemnej

Wszyscy oni byli z pokolenia wychowanego, a w zdecydowanej większości urodzonego już w II Rzeczypospolitej, w niepodległej Polsce. Byli przedstawicielami generacji ukształtowanej w polskiej szkole, o której dowódca części z nich, szef „Kedywu” – Kierownictwa Dywersji Armii Krajowej płk Józef Rybicki, w cywilu nauczyciel, mawiał, że w szkołach II RP nie uczono patriotyzmu – nim się w nich oddychało. Wszyscy służyli Ojczyźnie w konspiracji – a jednocześnie wysoko nosili sztandar polskiej kultury i polskiej poezji w czasach, w których z rozkazu Niemców muzy miały milczeć.
 Ryszard Czarnecki: „Wybrańcy bogów umierają młodo” – o poetach Polski Podziemnej
/ Wikipedia domena publiczna

Zapraszam do lektury pierwszego (z pięciu) tekstów opublikowanych na łamach „Gazety Polskiej Codziennie”, a poświęconych poetom Polski Podziemnej, w tym mniej znanym twórcom formacji „Sztuka i Naród”. Dziś o Tadeuszu Gajcym i Krzysztofie Kamilu Baczyńskim.

Właśnie w czasie, gdy w 74. rocznicę Powstania Warszawskiego podkreślamy polski opór zbrojny wobec niemieckiego okupanta, warto i trzeba przypomnieć tych, którzy starali się walczyć nie tylko bronią, ale i sztuką. Ten artykuł poświęcam poetom żołnierzom, którzy ginęli za Polskę, wcześniej opiewając ją wierszem.

Wybitny historyk literatury polskiej Stanisław Pigoń powiedział (w rozmowie z Kazimierzem Wyką na wieść, że Baczyński – „Jan Bugaj” poszedł do pionu dywersji AK): „Cóż, należymy do narodu, którego losem jest strzelać do wroga brylantami”. Miał na myśli akurat Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, ale równie dobrze słowa te można odnieść do Tadeusza Gajcego, Wacława Bojarskiego, Andrzeja Trzebińskiego, Zdzisława Ludwika Stroińskiego, Bronisława Kopczyńskiego, Wojciecha Mencla, Krystyny Krahelskiej, Teresy Bogusławskiej czy Józefa Andrzeja Szczepańskiego. Wielu z nich – nie wszyscy na szczęście – zostało po wojnie skazanych na zapomnienie. Nie tylko przez komunistów. W wydanej w USA historii literatury polskiej na podstawie swoich wykładów na ten temat na Uniwersytecie w Berkeley Czesław Miłosz specjalnie pominął Tadeusza Gajcego. Po latach przyznał, że uczynił to… świadomie. Skądinąd polski noblista zetknął się ze środowiskiem Gajcego – „Sztuki i Narodu” – podczas okupacji. Dzieliła go od nich ideowa przepaść, ale nie tylko. Poeci „SiN” z własnego wyboru stali się żołnierzami – a Miłosz nie zaangażował się ani w konspirację AK, ani w Powstanie Warszawskie. Może więc towarzyszyły mu wyrzuty sumienia? Po latach jednak napisze (żeby się zrehabilitować?) peany na cześć jednego z twórców „Sztuki i Narodu” Andrzeja Trzebińskiego.

Wszyscy oni byli z pokolenia wychowanego, a w zdecydowanej większości urodzonego już w II Rzeczypospolitej, w niepodległej Polsce. Byli przedstawicielami generacji ukształtowanej w polskiej szkole, o której dowódca części z nich, szef „Kedywu” – Kierownictwa Dywersji Armii Krajowej płk Józef Rybicki, w cywilu nauczyciel, mawiał, że w szkołach II RP nie uczono patriotyzmu – nim się w nich oddychało. Wszyscy służyli Ojczyźnie w konspiracji – a jednocześnie wysoko nosili sztandar polskiej kultury i polskiej poezji w czasach, w których z rozkazu Niemców muzy miały milczeć.

„Co ja mogę dać Polsce?”

Różne były ich polityczne sympatie i afiliacje. Krzysztof Kamil Baczyński przed okupacją niemiecką udzielał się w „młodzieżówce”, jakbyśmy to dziś określili, PPS i bez ryzyka omyłki można by go uznać za przedstawiciela „lewicy niepodległościowej” (jakże skądinąd nieobecnej w dzisiejszym dyskursie politycznym). Krystyna Krahelska rodzinnie związana była z piłsudczykowską Sanacją – jej ojciec w latach 1926–1932 pełnił funkcję wojewody poleskiego. Wreszcie niesłychany sekstet: Gajcy, Stroinski, Bojarski, Trzebiński, Kopczyński, Mencel współtworzył środowisko poetycko-kulturalno-polityczne „Sztuki i Narodu”, związane z szeroko rozumianym Obozem Narodowym. W antyniemieckim podziemiu dla każdego było miejsce – w poezji i polityce, choć ta druga schodziła jednak chyba na drugi plan. Warto poświęcić im więcej uwagi – także dlatego, że reprezentowali to kolejne „młodopolskie” pokolenie, które nie pytało Ojczyzny, co ona może im dać, lecz swoim codziennym życiem nieustannie pytało: „co ja mogę dać Polsce?”.

„Wybrańcy bogów umierają młodo” – stwierdził Tytus Plautus, pisarz starożytnego Rzymu. Fryderyk Nietzsche po dwudziestu wiekach dodał: „Wybrańcy bogów umierają młodo, lecz później żyją wiecznie w ich towarzystwie”. Słowa polskiej piosenki partyzanckiej „Rozszumiały się wierzby płaczące” mówiły, że „śmierć kosi niby łan”. Obie prawdy jakże pasują do tych młodych, ideowych ludzi, którzy pisali, tworzyli, organizowali ruch kulturalny, wreszcie walczyli dla Polski. Można rzec: żyli dla Ojczyzny i zginęli dla Niej. Nie jestem krytykiem literackim i nie będę dokonywał egzegezy wierszy tych ponadprzeciętnie zdolnych twórców. Jako historyk wolę powiedzieć o ich życiu – i śmierci.

„I wyszedłeś, jasny synku, z czarną bronią w noc” (Baczyński)

Krzysztof Kamil Baczyński herbu Sas, podchorąży AK, podharcmistrz Szarych Szeregów, syn żołnierza Legionów, będącego też oficerem tzw. Dwójki, czyli naszego wywiadu oraz autorki podręczników szkolnych. Chorowity, astmatyk, w dzieciństwie zagrożony gruźlicą. Znawca literatury francuskiej – mało kto wie, że po francusku pisał nawet wiersze. Kolega z klasy w Liceum im. Batorego późniejszych bohaterów Szarych Szeregów: Jana Bytnara „Rudego”, Tadeusza Zawadzkiego „Zośki” i Macieja Aleksego Dawidowskiego „Alka”. Przyjaźnił się też z Konstantym Jeleńskim, który był później filarem paryskiej „Kultury”. Rzucił konspiracyjne studia polonistyczne, aby poświęcić się pracy na rzecz Polskiego Państwa Podziemnego. Ale w jego życiu, poza tymi trzema „P”, było jeszcze czwarte „P” – jak poezja. Wybitny pisarz polityczny Adolf Bocheński uznał, że twórczość musi być na drugim miejscu, skoro Ojczyzna jest w potrzebie i zginął jako saper w ostatnich dniach II wojny światowej pod Anconą we Włoszech. Baczyński miał te same priorytety i choć do historii przeszedł jako wielki poeta, w skrytce w swoim mieszkaniu trzymał cztery pistolety, granaty, materiały minerskie oraz mapy. Był uczestnikiem słynnej akcji wykolejenia pociągu z niemieckimi żołnierzami jadącymi z frontu wschodniego do Berlina (pod Warszawą na odcinku Tłuszcz-Urle). Akcję tę przeprowadzono pod koniec kwietnia 1944 r., a więc w czasie, kiedy przestał się ukazywać społeczno-literacki miesięcznik „Droga”, w którym 23-letni Krzysztof Kamil był kierownikiem działu poezji. Zginął w czwarty dzień powstania, raniony przez niemieckiego strzelca wyborowego, który zabijał z gmachu Teatru Wielkiego.

„Ostatni sen, a boleść pierwsza i słona miłość nad ojczyzną” (Gajcy)

Z różnych powodów Baczyński był po wojnie najbardziej znanym poetą czasów Polski Walczącej, lecz pokłonić się należy cieniom innych poetów o różnych życiorysach, ale wspólnym mianowniku. Tym „wspólnym mianownikiem” była śmierć za Ojczyznę, o której kilkanaście lat po wojnie poeta buntownik Rafał Wojaczek pisał, że jest ona „dziedziną śmierci niechybionej”. Tadeusz Gajcy zginął 12 dni po Baczyńskim. Korzenie jego rodziny sięgają... Węgier. Młodszy od Baczyńskiego o rok i siedemnaście dni, był dzieckiem niezamożnej robotniczej rodziny: ojciec – ślusarz, matka – położna. W gimnazjum ojców marianów na warszawskich Bielanach do klasy chodził z… Wojciechem Jaruzelskim. Był ministrantem, grał na mandolinie, zdał konspiracyjną maturę, a później, tak jak Baczyński, studiował polonistykę na tajnych kompletach na UW. Współtworzył, a następnie był ostatnim redaktorem miesięcznika literackiego „Sztuka i Naród”. Baczyński był raczej na lewo, a Gajcy – na prawo, bo przyjaciel wprowadził go do konspiracyjnej Konfederacji Narodu, powstałej z inspiracji działaczy ONR-Falanga. Jego poglądy polityczne były widoczne bardziej w publicystyce niż w poezji. Pisał o dziejowej roli Polski, zarzucał twórcom „Skamandra” koniunkturalizm i bezideowość, innym – „intelektualną ekwilibrystykę”. Wreszcie głosił konieczność tworzenia poezji narodowej. Baczyński rzucił studia, aby pisać, Gajcy rzucił posadę magazyniera dla tego samego celu. Wybitny krytyk literacki Karol Irzykowski radził mu szukanie mniej skomplikowanej formy wyrazu, pisząc do niego „prościej, Panie Tadziu, prościej”. 25 maja 1943 r. wraz z dwoma innymi poetami „Sztuki i Narodu” wziął udział w swoistej manifestacji: z Wacławem Bojarskim i Zdzisławem Stroińskim złożyli pod pomnikiem Kopernika wieniec z biało-czerwoną szarfą z napisem: „Genialnemu Polakowi w 400. rocznicę śmierci”. Niemcy zastrzelili Bojarskiego, aresztowali Stroińskiego, Gajcy uciekł. Ale od śmierci nie uciekł. Zginął w powstaniu w kamienicy wysadzonej przez Niemców przy dzisiejszej ul. gen. Andersa – wraz z nim śmierć poniósł przyjaciel z konspiracji i „SiN” Zdzisław Stroiński.

Gajcy jest mi szczególnie drogi (o Bojarskim, Stroińskim, Trzebińskim, Kopczyńskim, Krahelskiej i innych napiszę wkrótce). O Tadeuszu Gajcym pierwszy artykuł napisałem przed trzydziestoma laty w Londynie. Wtedy był on jeszcze bardziej zapomniany niż dziś i jeszcze bardziej w cieniu Baczyńskiego. Tamten tekst ukazał się po angielsku i po polsku, kończył się słowami: „Czy można zazdrościć młodszym i zmarłym?”. Matka Tadeusza Gajcego przeżyła syna, po wojnie pracowała w Warszawie na Żoliborzu i Bielanach, a więc w dzielnicy, w której uczył się jej syn. Niespełna pięć lat po śmierci Tadeusza – nie tylko poety, ale tłumacza Homera i pasjonata fotografii, pani Irena Gajcy w jednym z domów na Żoliborzu 18 czerwca 1949 r. odebrała poród bliźniaków. Ich rodzice Jadwiga i Rajmund Kaczyńscy też walczyli w Powstaniu Warszawskim. Poród, także dzięki doświadczonej położnej, przebiegł szczęśliwie. Jeden z bliźniaków został później prezydentem Polski, a drugi premierem. Ot, po prostu, polska sztafeta pokoleń

*tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie" (28.08.2018)



 

Polecane
Emerytury
Stażowe