Marek Budzisz: Rosjanie wymrą niczym dinozaury?

Rawil Gaynutdinov przewodniczący Rady Muftich Rosji w trakcie konferencji odbywającej się w rosyjskiej Dumie Państwowej, powiedział, że za 15 lat roku 1/3 obywateli Federacji to będą muzułmanie. Wypowiedź ta miała miejsce w trakcie konferencji zorganizowanej przez Sprawiedliwą Rosję, poświęconej historii islamu w Rosji.
 Marek Budzisz: Rosjanie wymrą niczym dinozaury?
/ pixabay.com

Odpowiadając na wystąpienie organizatorów, którzy przytoczyli dane mówiące, iż obecnie w Rosji mieszka już 20 mln wyznawców islamu, mufti, powołał się na opinie specjalistów „w których kompetencje nie wątpię” – jak zaznaczył, że za kilkanaście lat 30 % mieszkańców Rosji wyznawała będzie wiarę Allacha. Komentujący wypowiedź dziennikarze, zastanawiają się jakie mogą być źródła tak dynamicznego wzrostu, skoro dziś w Rosji mieszka 146 mln ludzi, a z grubsza rzecz licząc 20 mln z nich to wyznawcy Islamy, czyli ok. 15 %. Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę najczarniejsze scenariusze demograficzne, mówiące o tym, że w 2030 roku może być 130 mln obywateli Federacji, to i tak, udział muzułmanów wyniesie wówczas około 20 %. Oczywiście trzeba brać pod uwagę i to, że np. rodziny w Czeczenii i w Inguszetii mają średnio po ośmioro dzieci, a w Rosji centralnej mniej niż dwójkę. Co więcej, sceptycy już zauważają, że pronatalistyczne posunięcia władz, w tym zapowiedziane przez Putina w czasie ostatniego wystąpienia przed Radą Federacji, tylko wspierać będą przyrost naturalny w republikach kaukaskich, a w Rosji nie odegrają większej roli. Tym nie mniej, jeśli wykluczymy pomyłkę muftiego, mogą być jedynie dwa racjonalne wyjaśnienia dla jego zastanawiającej prognozy. Po pierwsze, może nasilić się napływ emigrantów z muzułmańskich republik postsowieckich, którzy już dominują w licznej grupie pracujących w Rosji. Jeśli temu towarzyszył będzie odpływ Ukraińców, których nadal pracuje w Rosji ok. 1,5 mln, ale już jest ich znacznie mniej (o ok. 1 mln osób) niźli w pierwszych latach po aneksji Krymu, to w efekcie zwiększy się liczba mieszkających w Rosji Muzułmanów. Po drugie, i tego motywu też nie można wykluczyć, może mieć miejsce przechodzenie Rosjan na islam. Oficjalna rosyjska cerkiew jest niepopularna. Nie tylko dlatego, że lata ateizacji za czasów sowieckich zrobiły swoje, ale również z tego powodu, że jej bliskie związki z obozem rządzącym Rosją czynią z niej w pewnym sensie część „oficjalnej Rosji”, co nie przysparza popularności. Nawet w czasie Paschy kościoły prawosławne odwiedza w Rosji nie więcej niźli 1 – 2 % populacji. Na ten kreślony ciemnymi barwami obraz nakłada się emigracja młodych ludzi z Rosji. Wszystko to skłania niektórych rosyjskich politologów, nawet dość umiarkowanych i prozachodnich, takich jak Dmitrij Trenin do formułowania poglądów, iż np. w kwestii Donbasu Rosja powinna odpuścić, zadbawszy pierwej o to aby, maksymalna liczba orientujących się kulturowo i językowo mieszkańców wschodniej Ukrainy przeniosła się do Rosji. Bo jego zdaniem bardziej Moskwie winno zależeć na „żywych ludziach” niźli na ukraińskich ziemiach, nawet zabudowanych zakładami przemysłowymi. Zwłaszcza po przeprowadzeniu rachunku rosyjskich zysków i strat, taka zmiana opcji może okazać się posunięciem racjonalnym.

    Ale Gaynutdinov nie ograniczył się tylko do snucia demograficznych prognoz. Przy okazji wezwał rosyjskie władze, aby te budowały więcej meczetów w rosyjskich miastach, bo istniejące, są już przepełnione a zapotrzebowanie jest. A na dodatek zaapelował do przedstawicieli „organów” aby ci nieco przystopowali w tropieniu ekstremistycznych struktur w islamskich domach modlitwy i instytucjach samopomocowych, bo działania władz obrażają dumnych, młodych wyznawców islamu i mogą w efekcie przynieść skutek odwrotny od spodziewanego, tzn. spowodować radykalizowanie się młodzieży.

    Co ciekawe, protojerej Dmitrij Smirnow, wchodzący w skład Wyższej Rady Rosyjskiej Cerkwii Prawosławnej, duchowny wcale nie liberalnego kroju, w rozmowie z dziennikarzami nie zakwestionował prognoz szefa rosyjskich muftich. A nawet dolał oliwy do ognia mówiąc, że jego oceny są „całkowicie logiczne” i dodając od siebie, że jeśli sprawy tak się potoczą to Rosjanie po prostu wymrą, a rdzenne „rosyjskie ziemie”, około roku 2050 zamieszkane będą przez inne, nierosyjskie i niesłowiańskie narody. Duchowny, którego słów nie chcą komentować oficjalni przedstawiciele rosyjskiej Cerkwii (taki wydano komunikat), nie jest optymistą bo jak dodał „już nic nie można zrobić”.

    Te rosyjskie obawy wzmagają tylko wydarzenia, takie jak pikiety zorganizowane w ubiegły weekend przed europejskimi ambasadami Rosji (również w Warszawie) przez zwolenników niepodległości regionu Idel – Ural rozciągającego się od południowego Uralu do środkowej Wołgi. Tego rodzaju przejawy wciąż żywego, choć nie stanowiącego politycznie dominującego, separatyzmu w rejonach zamieszkałych przez narody nierosyjskie wzmacniają inne obawy rosyjskich elit. Wprost wyraził je ostatnio akademik Wiktor Iwanter, który występował na rosyjsko – francuskim forum, które odbywało się w Petersburgu. Iwanter, który jest ekonomistą, mówił o stabilizacji makroekonomicznej kraju i jego perspektywach. Warto odnotować zbudowaną przez niego prognozę – ostrzeżenie. Otóż niech nikogo nie mylą dobre wskaźniki makroekonomiczne, takie jak np. odbudowany poziom rosyjskich rezerw, które dziś wystarczą na to aby nawet w hipotetycznej sytuacji, kiedy Rosja w 100 % byłaby odcięta od napływu pieniędzy z zagranicy, co oznacza nie tylko blokadę inwestycji, ale również zatrzymanie całego handlu, to w takiej sytuacji i tak, Moskwa mogłaby wytrzymać tego rodzaju blokadę ekonomiczną przez 3 lata. Zagrożenie, jego zdaniem, może przyjść zupełnie z innej strony. Rosjanie mogą powtórzyć „drogę” z czasów Gorbaczowa, kiedy sami doprowadzili do demontażu imperium sowieckiego, bo wszystko wydawało się im mieć lepsze perspektywy niźli kontynuowanie breżniewowskiego zastoju. I jego zdaniem w takim zastoju dziś znajduje się Rosja. Realne dochody spadają od 5 lat i jeśli ta tendencja szybko się nie odwróci, to z psychologicznego punktu widzenia ten mechanizm może zostać powtórzony. Rosjanie znużeni biedą i brakiem perspektyw wybiorą opcję „wszystko może być lepsze niźli to co jest” i w efekcie cały kraj podlegał będzie destabilizacji.

    Warto też zwrócić uwagę na inne, niezbyt spektakularne, ale za to niezmiernie ciekawe wydarzenie, które miało miejsce w ostatnim tygodniu. Wpływowy rosyjski dziennik Niezawisimaja Gazieta opublikował artykuł swej dziennikarki poświęcony sytuacji ekonomicznej Chin i jej wpływu na perspektywy rosyjskiej gospodarki. Od razu trzeba zaznaczyć, że niczego w tym materiale nadzwyczajnego nie było – dziennikarka opierając się na analizach m.in. FITCH oraz raportach analitycznych konstatowała fakt, iż gospodarka Chin zwalnia. Przy czym, jak stwierdziła, nie zwalnia z powodu wojny handlowej między Waszyngtonem a Pekinem, bo import do Państwa Środka z krajów Azji Pd. – Wschodniej spadł bardziej niżli handel chińsko – amerykański, a przecież ceł w tym wypadku nie wprowadzono. Jej zdaniem spada popyt wewnętrzny w Chinach a na poziomie regionów sytuacja zaczyna być trudna, bo ciężar złych długów jest na tyle duży, że może nastąpić tąpnięcie. Dla gospodarki Rosji taka perspektywa nie jest eufemistycznie rzecz ujmując dobra. W sumie artykuł dość niewinny, może za wyjątkiem tej części, w którym dziennikarka pisze o możliwościach protestów Chińczyków niezadowolonych ze spowolnienia gospodarczego i wystawionych na negatywne jego konsekwencje, zwłaszcza wobec, braku w Chinach rozwiązań z zakresu polityki socjalnej. Ale artykuł ten spotkał się z gniewną reakcją chińskiej ambasady w Moskwie. Doradca prasowy Ambasadora zareagował w sposób jak na dyplomatę zupełnie nie dyplomatyczny. Napisał m.in. „Kategorycznie wprost Ci radzę, wycofaj ten artykuł ze strony internetowej Twojej gazety, bo inaczej znajdziesz się na czarnej liście i nigdy Cię nie wpuścimy do Chin”. Rosyjskich dziennikarzy uraziły nie tylko pogróżki i bezceremonialne żądania, ale również i to, że radca ambasady zwraca się do dziennikarki „per ty”, co uznano za wyraz tyleż bezceremonialności, co nieskrywanej pogardy Chińczyków wobec Rosjan. Być może chińskiego dyplomatę uraziło to, że rosyjska dziennikarka w swoim artykule powołuje się na opinię przedrukowanego w Rosji artykułu z gazety wydawanej na Tajwanie, ale dał upust swojej frustracji w sposób dość obcesowy. Napisał m.in., że Rosjanie winni martwić się swoją gospodarką, która nie tylko że ma problemy, ale również jest mniejsza niźli gospodarka jednej chińskiej prowincji. Jeśli zaś idzie o społeczne niezadowolenie to chiński dyplomata napisał, iż po ostatnim wystąpieniu Putina przed Radą Federacji narasta ono w Rosji, i lepiej niech tym się zajmą dziennikarze.

    Konstantin Remczukow, redaktor naczelny gazety, komentując całą historię w radio Echo Moskwy, w którym ma cotygodniową audycję pytał retorycznie co jest prawdą – czy zapewnienia chińskiego kierownictwa o partnerstwie i przyjaźni z Rosją czy to co napisał chiński dyplomata. Bo, jak mówił, gdyby zapewnienia oficjalnego Pekinu uznać za zasłonę dymna, rodzaj maskirowki, to czy nie należałoby podobnie traktować deklaracje o tym, że Chiny nie mają roszczeń terytorialnych wobec Syberii a Północnej Drogi Morskiej nie chcą przekształcić w chińską Północną Drogę Morską. Remczukow jest wpływowym rosyjskim dziennikarzem i z pewnością mówi głośno to co część rosyjskiej elity politycznej myśli. Zresztą jest częścią tej elity, w trakcie ostatnich wyborów kierował kampanią mera Moskwy Sobianina. Pozycja tego ostatniego jest na tyle silna, że wymienia się go w gronie 10 najbardziej wpływowych rosyjskich polityków.

    Warto na koniec zacytować przesłanie Remczukowa, który powiedział: „Ci złotouści, którzy mówią o tym, że Chinom nie jest potrzebny ani nasz Daleki Wschód, ani Syberia, ani nasza część Arktyki, mogą się bardzo pomylić, dlatego, ze Chińczycy potrzebują wszystkiego, ich rzeczywista ekspansja jest dla mnie oczywista.”


 

POLECANE
„Nie mogłabym wtedy spać spokojnie”. Trenerka szczerze o Idze Świątek Wiadomości
„Nie mogłabym wtedy spać spokojnie”. Trenerka szczerze o Idze Świątek

Po rozstaniu Igi Świątek z Tomaszem Wiktorowskim pojawiło się wiele spekulacji, kto mógłby zostać nowym trenerem jednej z najlepszych tenisistek świata. Wśród potencjalnych nazwisk wymieniano także Sandrę Zaniewską - uznaną polską trenerkę, obecnie pracującą z Martą Kostiuk. Sama zainteresowana rozwiała jednak wszelkie wątpliwości.

Znany prezenter w Tańcu z gwiazdami? Padła jasna deklaracja Wiadomości
Znany prezenter w "Tańcu z gwiazdami"? Padła jasna deklaracja

Trwają intensywne przygotowania do kolejnej edycji „Tańca z gwiazdami”. Polsat już kompletuje listę uczestników, a wśród medialnych spekulacji pojawiło się nazwisko Karola Strasburgera. Czy zobaczymy go na parkiecie? Sam zainteresowany nie pozostawia wątpliwości.

3000 PLN. Są pierwsze kary dla autorów niestandardowych protestów wyborczych z ostatniej chwili
3000 PLN. Są pierwsze kary dla autorów "niestandardowych" protestów wyborczych

Sąd Najwyższy proceduje dziesiątki tysięcy protestów wyborczych złożonych przez zwolenników Romana Giertycha. Są już pierwsze kary dla autorów wulgarnych protestów.

„Khatanga” odholowana. Rosyjski wrak po 8 latach zniknął z Portu Gdynia z ostatniej chwili
„Khatanga” odholowana. Rosyjski wrak po 8 latach zniknął z Portu Gdynia

Po ośmiu latach przymusowego postoju w Porcie Gdynia rosyjski zbiornikowiec „Khatanga” został w końcu odholowany. Jak poinformował minister infrastruktury Dariusz Klimczak, jednostka została przygotowana do usunięcia z portu i trafi do zezłomowania w Danii.

Skandaliczna próba profanacji w konkatedrze w Lubaczowie Wiadomości
Skandaliczna próba profanacji w konkatedrze w Lubaczowie

Do szokującego incydentu doszło podczas Mszy świętej w uroczystość Bożego Ciała w konkatedrze w Lubaczowie. W trakcie liturgii agresywny mężczyzna pod wpływem alkoholu wtargnął do prezbiterium i rzucił butelką w stronę tabernakulum, próbując zakłócić przebieg uroczystości.

Akcja przeszukania w klasztorze Dominikanów bezzasadna. Sąd jednoznacznie o działaniach prokuratury pilne
Akcja przeszukania w klasztorze Dominikanów bezzasadna. Sąd jednoznacznie o działaniach prokuratury

W grudniu ub.r. 19 do klasztoru dominikanów w Lublinie wtargnęli uzbrojeni policjanci w kominiarkach, wspomagani przez drony. Funkcjonariusze poszukiwali posła Marcina Romanowskiego, a przeszukanie zostało zlecone przez prokuraturę na podstawie donosu przez niezweryfikowanego anonima.

IMGW wydał nowy komunikat. Prognoza pogody na najbliższe dni Wiadomości
IMGW wydał nowy komunikat. Prognoza pogody na najbliższe dni

Jak informuje IMGW, Polska będzie w zasięgu wyżu, którego centrum przesunie się znad nad Niemiec nad południową Polskę. Jedynie na północy kraju zaznaczy się płytka zatoka niżowa z ciepłym frontem atmosferycznym. Pozostaniemy w chłodniejszym powietrzu polarnym morskim, w dzień nad zachodnią połowę kraju napływać zacznie cieplejsza masa powietrza. Ciśnienie powoli zacznie spadać.

Iran ostrzelał izraelski port. Gigantyczny dym w Hajfie pilne
Iran ostrzelał izraelski port. Gigantyczny dym w Hajfie

Irańskie wojska ostrzelały w piątek Hajfę. Reuters poinformował, że nad miejscowym portem lub w jego bezpośrednim sąsiedztwie unosi się słup dymu.

Pijany wyleciał podczas dachowania i zasnął w polu. Obudziła go policja Wiadomości
Pijany wyleciał podczas dachowania i zasnął w polu. Obudziła go policja

Funkcjonariusze patrolu drogowego w miejscowości Kębłów na Lubelszczyźnie zauważyli uszkodzone audi stojące samotnie na polu, około 150 metrów od głównej drogi. Pojazd nosił wyraźne ślady dachowania i poważnych uszkodzeń, lecz policjanci nie znaleźli nikogo wewnątrz pojazdu.

Nie żyje znany piłkarz. Miał 29 lat Wiadomości
Nie żyje znany piłkarz. Miał 29 lat

Lokalna społeczność piłkarska oraz strażacka pogrążyły się w żałobie. 14 czerwca 2025 roku, w wieku 29 lat, zmarł Robert Kacprzak - zawodnik MKS Korona Góra Kalwaria oraz członek Ochotniczej Straży Pożarnej w Czaplinku.

REKLAMA

Marek Budzisz: Rosjanie wymrą niczym dinozaury?

Rawil Gaynutdinov przewodniczący Rady Muftich Rosji w trakcie konferencji odbywającej się w rosyjskiej Dumie Państwowej, powiedział, że za 15 lat roku 1/3 obywateli Federacji to będą muzułmanie. Wypowiedź ta miała miejsce w trakcie konferencji zorganizowanej przez Sprawiedliwą Rosję, poświęconej historii islamu w Rosji.
 Marek Budzisz: Rosjanie wymrą niczym dinozaury?
/ pixabay.com

Odpowiadając na wystąpienie organizatorów, którzy przytoczyli dane mówiące, iż obecnie w Rosji mieszka już 20 mln wyznawców islamu, mufti, powołał się na opinie specjalistów „w których kompetencje nie wątpię” – jak zaznaczył, że za kilkanaście lat 30 % mieszkańców Rosji wyznawała będzie wiarę Allacha. Komentujący wypowiedź dziennikarze, zastanawiają się jakie mogą być źródła tak dynamicznego wzrostu, skoro dziś w Rosji mieszka 146 mln ludzi, a z grubsza rzecz licząc 20 mln z nich to wyznawcy Islamy, czyli ok. 15 %. Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę najczarniejsze scenariusze demograficzne, mówiące o tym, że w 2030 roku może być 130 mln obywateli Federacji, to i tak, udział muzułmanów wyniesie wówczas około 20 %. Oczywiście trzeba brać pod uwagę i to, że np. rodziny w Czeczenii i w Inguszetii mają średnio po ośmioro dzieci, a w Rosji centralnej mniej niż dwójkę. Co więcej, sceptycy już zauważają, że pronatalistyczne posunięcia władz, w tym zapowiedziane przez Putina w czasie ostatniego wystąpienia przed Radą Federacji, tylko wspierać będą przyrost naturalny w republikach kaukaskich, a w Rosji nie odegrają większej roli. Tym nie mniej, jeśli wykluczymy pomyłkę muftiego, mogą być jedynie dwa racjonalne wyjaśnienia dla jego zastanawiającej prognozy. Po pierwsze, może nasilić się napływ emigrantów z muzułmańskich republik postsowieckich, którzy już dominują w licznej grupie pracujących w Rosji. Jeśli temu towarzyszył będzie odpływ Ukraińców, których nadal pracuje w Rosji ok. 1,5 mln, ale już jest ich znacznie mniej (o ok. 1 mln osób) niźli w pierwszych latach po aneksji Krymu, to w efekcie zwiększy się liczba mieszkających w Rosji Muzułmanów. Po drugie, i tego motywu też nie można wykluczyć, może mieć miejsce przechodzenie Rosjan na islam. Oficjalna rosyjska cerkiew jest niepopularna. Nie tylko dlatego, że lata ateizacji za czasów sowieckich zrobiły swoje, ale również z tego powodu, że jej bliskie związki z obozem rządzącym Rosją czynią z niej w pewnym sensie część „oficjalnej Rosji”, co nie przysparza popularności. Nawet w czasie Paschy kościoły prawosławne odwiedza w Rosji nie więcej niźli 1 – 2 % populacji. Na ten kreślony ciemnymi barwami obraz nakłada się emigracja młodych ludzi z Rosji. Wszystko to skłania niektórych rosyjskich politologów, nawet dość umiarkowanych i prozachodnich, takich jak Dmitrij Trenin do formułowania poglądów, iż np. w kwestii Donbasu Rosja powinna odpuścić, zadbawszy pierwej o to aby, maksymalna liczba orientujących się kulturowo i językowo mieszkańców wschodniej Ukrainy przeniosła się do Rosji. Bo jego zdaniem bardziej Moskwie winno zależeć na „żywych ludziach” niźli na ukraińskich ziemiach, nawet zabudowanych zakładami przemysłowymi. Zwłaszcza po przeprowadzeniu rachunku rosyjskich zysków i strat, taka zmiana opcji może okazać się posunięciem racjonalnym.

    Ale Gaynutdinov nie ograniczył się tylko do snucia demograficznych prognoz. Przy okazji wezwał rosyjskie władze, aby te budowały więcej meczetów w rosyjskich miastach, bo istniejące, są już przepełnione a zapotrzebowanie jest. A na dodatek zaapelował do przedstawicieli „organów” aby ci nieco przystopowali w tropieniu ekstremistycznych struktur w islamskich domach modlitwy i instytucjach samopomocowych, bo działania władz obrażają dumnych, młodych wyznawców islamu i mogą w efekcie przynieść skutek odwrotny od spodziewanego, tzn. spowodować radykalizowanie się młodzieży.

    Co ciekawe, protojerej Dmitrij Smirnow, wchodzący w skład Wyższej Rady Rosyjskiej Cerkwii Prawosławnej, duchowny wcale nie liberalnego kroju, w rozmowie z dziennikarzami nie zakwestionował prognoz szefa rosyjskich muftich. A nawet dolał oliwy do ognia mówiąc, że jego oceny są „całkowicie logiczne” i dodając od siebie, że jeśli sprawy tak się potoczą to Rosjanie po prostu wymrą, a rdzenne „rosyjskie ziemie”, około roku 2050 zamieszkane będą przez inne, nierosyjskie i niesłowiańskie narody. Duchowny, którego słów nie chcą komentować oficjalni przedstawiciele rosyjskiej Cerkwii (taki wydano komunikat), nie jest optymistą bo jak dodał „już nic nie można zrobić”.

    Te rosyjskie obawy wzmagają tylko wydarzenia, takie jak pikiety zorganizowane w ubiegły weekend przed europejskimi ambasadami Rosji (również w Warszawie) przez zwolenników niepodległości regionu Idel – Ural rozciągającego się od południowego Uralu do środkowej Wołgi. Tego rodzaju przejawy wciąż żywego, choć nie stanowiącego politycznie dominującego, separatyzmu w rejonach zamieszkałych przez narody nierosyjskie wzmacniają inne obawy rosyjskich elit. Wprost wyraził je ostatnio akademik Wiktor Iwanter, który występował na rosyjsko – francuskim forum, które odbywało się w Petersburgu. Iwanter, który jest ekonomistą, mówił o stabilizacji makroekonomicznej kraju i jego perspektywach. Warto odnotować zbudowaną przez niego prognozę – ostrzeżenie. Otóż niech nikogo nie mylą dobre wskaźniki makroekonomiczne, takie jak np. odbudowany poziom rosyjskich rezerw, które dziś wystarczą na to aby nawet w hipotetycznej sytuacji, kiedy Rosja w 100 % byłaby odcięta od napływu pieniędzy z zagranicy, co oznacza nie tylko blokadę inwestycji, ale również zatrzymanie całego handlu, to w takiej sytuacji i tak, Moskwa mogłaby wytrzymać tego rodzaju blokadę ekonomiczną przez 3 lata. Zagrożenie, jego zdaniem, może przyjść zupełnie z innej strony. Rosjanie mogą powtórzyć „drogę” z czasów Gorbaczowa, kiedy sami doprowadzili do demontażu imperium sowieckiego, bo wszystko wydawało się im mieć lepsze perspektywy niźli kontynuowanie breżniewowskiego zastoju. I jego zdaniem w takim zastoju dziś znajduje się Rosja. Realne dochody spadają od 5 lat i jeśli ta tendencja szybko się nie odwróci, to z psychologicznego punktu widzenia ten mechanizm może zostać powtórzony. Rosjanie znużeni biedą i brakiem perspektyw wybiorą opcję „wszystko może być lepsze niźli to co jest” i w efekcie cały kraj podlegał będzie destabilizacji.

    Warto też zwrócić uwagę na inne, niezbyt spektakularne, ale za to niezmiernie ciekawe wydarzenie, które miało miejsce w ostatnim tygodniu. Wpływowy rosyjski dziennik Niezawisimaja Gazieta opublikował artykuł swej dziennikarki poświęcony sytuacji ekonomicznej Chin i jej wpływu na perspektywy rosyjskiej gospodarki. Od razu trzeba zaznaczyć, że niczego w tym materiale nadzwyczajnego nie było – dziennikarka opierając się na analizach m.in. FITCH oraz raportach analitycznych konstatowała fakt, iż gospodarka Chin zwalnia. Przy czym, jak stwierdziła, nie zwalnia z powodu wojny handlowej między Waszyngtonem a Pekinem, bo import do Państwa Środka z krajów Azji Pd. – Wschodniej spadł bardziej niżli handel chińsko – amerykański, a przecież ceł w tym wypadku nie wprowadzono. Jej zdaniem spada popyt wewnętrzny w Chinach a na poziomie regionów sytuacja zaczyna być trudna, bo ciężar złych długów jest na tyle duży, że może nastąpić tąpnięcie. Dla gospodarki Rosji taka perspektywa nie jest eufemistycznie rzecz ujmując dobra. W sumie artykuł dość niewinny, może za wyjątkiem tej części, w którym dziennikarka pisze o możliwościach protestów Chińczyków niezadowolonych ze spowolnienia gospodarczego i wystawionych na negatywne jego konsekwencje, zwłaszcza wobec, braku w Chinach rozwiązań z zakresu polityki socjalnej. Ale artykuł ten spotkał się z gniewną reakcją chińskiej ambasady w Moskwie. Doradca prasowy Ambasadora zareagował w sposób jak na dyplomatę zupełnie nie dyplomatyczny. Napisał m.in. „Kategorycznie wprost Ci radzę, wycofaj ten artykuł ze strony internetowej Twojej gazety, bo inaczej znajdziesz się na czarnej liście i nigdy Cię nie wpuścimy do Chin”. Rosyjskich dziennikarzy uraziły nie tylko pogróżki i bezceremonialne żądania, ale również i to, że radca ambasady zwraca się do dziennikarki „per ty”, co uznano za wyraz tyleż bezceremonialności, co nieskrywanej pogardy Chińczyków wobec Rosjan. Być może chińskiego dyplomatę uraziło to, że rosyjska dziennikarka w swoim artykule powołuje się na opinię przedrukowanego w Rosji artykułu z gazety wydawanej na Tajwanie, ale dał upust swojej frustracji w sposób dość obcesowy. Napisał m.in., że Rosjanie winni martwić się swoją gospodarką, która nie tylko że ma problemy, ale również jest mniejsza niźli gospodarka jednej chińskiej prowincji. Jeśli zaś idzie o społeczne niezadowolenie to chiński dyplomata napisał, iż po ostatnim wystąpieniu Putina przed Radą Federacji narasta ono w Rosji, i lepiej niech tym się zajmą dziennikarze.

    Konstantin Remczukow, redaktor naczelny gazety, komentując całą historię w radio Echo Moskwy, w którym ma cotygodniową audycję pytał retorycznie co jest prawdą – czy zapewnienia chińskiego kierownictwa o partnerstwie i przyjaźni z Rosją czy to co napisał chiński dyplomata. Bo, jak mówił, gdyby zapewnienia oficjalnego Pekinu uznać za zasłonę dymna, rodzaj maskirowki, to czy nie należałoby podobnie traktować deklaracje o tym, że Chiny nie mają roszczeń terytorialnych wobec Syberii a Północnej Drogi Morskiej nie chcą przekształcić w chińską Północną Drogę Morską. Remczukow jest wpływowym rosyjskim dziennikarzem i z pewnością mówi głośno to co część rosyjskiej elity politycznej myśli. Zresztą jest częścią tej elity, w trakcie ostatnich wyborów kierował kampanią mera Moskwy Sobianina. Pozycja tego ostatniego jest na tyle silna, że wymienia się go w gronie 10 najbardziej wpływowych rosyjskich polityków.

    Warto na koniec zacytować przesłanie Remczukowa, który powiedział: „Ci złotouści, którzy mówią o tym, że Chinom nie jest potrzebny ani nasz Daleki Wschód, ani Syberia, ani nasza część Arktyki, mogą się bardzo pomylić, dlatego, ze Chińczycy potrzebują wszystkiego, ich rzeczywista ekspansja jest dla mnie oczywista.”



 

Polecane
Emerytury
Stażowe