[Tylko u nas] Prof. David Engels: Prawda. Dobro. Piękno. Konserwatyzm. J.R.R. Tolkien

3 stycznia przypada 130. rocznica urodzin J.R.R. Tolkiena. Wielki erudyta, autor longsellerów, przykładny ojciec rodziny, katolicki dżentelmen, „ostatni człowiek Zachodu” – Tolkien był niewątpliwie tym wszystkim, a jednocześnie czymś znacznie więcej. Co stoi za niezwykłą kreatywnością autora „Władcy Pierścieni”?
Pierścień Władzy. Władca Pierścieni [Tylko u nas] Prof. David Engels: Prawda. Dobro. Piękno. Konserwatyzm. J.R.R. Tolkien
Pierścień Władzy. Władca Pierścieni / Pixabay.com

Biografię Tolkiena dałoby się dość szybko streścić i pomimo pewnych niezwykłych punktów zwrotnych w jego życiu – takich jak wczesne dzieciństwo spędzone w Afryce Południowej, tragiczna śmierć jego rodziców czy też wielce romantyczna miłość do jego przyszłej żony Edith – w sumie nie należy ono do zbyt spektakularnych: egzystencja, z wyjątkiem kilku wypadów, ograniczona do Wysp Brytyjskich; służba wojskowa w I wojnie światowej (na szczęście tylko umiarkowanie traumatyczna w porównaniu z losami innych); zaszczytna, ale mało przełomowa działalność naukowa; pozycja ojca rodziny, która zaznała co prawda najróżniejszych, ale wcale nie aż tak niezwykłych kolei losu. Nie jest to zatem materiał, z którego zbudowane bywają legendy – z wyjątkiem oczywiście światowego sukcesu „Władcy Pierścieni”, który przyszedł jednak zbyt późno, by zmienić zasadniczo sytuację Tolkiena. I nawet jeśli nieudana filmowa adaptacja młodości Tolkiena próbuje otoczyć go pośmiertnie aureolą genialnego naukowca i bohatera wojennego, a tym samym niejako biograficznie wytłumaczyć jego twórczość literacką, to taka redukcjonistyczna próba mija się z faktami i raczej utrudnia zrozumienie jego twórczości, niż je ułatwia. Prace Tolkiena są niezwykłe nie dlatego, że takie było jego życie; wręcz przeciwnie, jego wyjątkowość nabiera pełnego sensu dopiero wówczas, gdy pojmowana jest na tle jego ogólnie rzecz biorąc całkiem zwyczajnej egzystencji.

Przy takim zgoła niedramatycznym podejściu pojawia się oczywiście pokusa sprowadzenia ogromnej mitopoetyckiej działalności Tolkiena do hasła „eskapizm” i tym samym ponownego zredukowania jej do biografii, choć tym razem nie jako ekwiwalent, lecz jako rekompensatę. To również nie trafia w sedno, tym bardziej, że najwcześniejsza działalność literacka Tolkiena sięga daleko w jego młodość; jego twórczość nie jest reakcją na jego życie, bowiem jedno i drugie, podobnie jak mityczne drzewa Telperion i Laurelin, wyrosło z wzajemnej jedności; co więcej, można byłoby wręcz postrzegać akademickie i rodzinne vita Tolkiena jako konsekwencję jego mozolnej, trwającej całe życie pracy nad mitem, a nie na odwrót. Ale jaki był rzeczywisty zamiar Tolkiena – i czego możemy się od niego nauczyć?

Na samym początku było rozczarowanie. W przeciwieństwie do Francji czy Niemiec świat anglosaski nie posiada rodzimej tradycji mitów; nawet legenda o królu Arturze należy przecież do przedanglosaskiej tradycji celtyckiej. Podbój normański, pomijając kilka rymowanek dziecięcych i nazw miejscowości oraz raczej kruchy korpus literacki, zniszczył całą tradycję anglosaskiej legendy. Jako zagorzały miłośnik północno-zachodniej części starego świata młody Tolkien czuł się odcięty od własnej spuścizny i dlatego entuzjastycznie przyjął językoznawstwo indoeuropejskie jako technikę, która dzięki etymologii miejsc i imion dawała możliwość historycznej i mitycznej rekonstrukcji tradycji czasów dawno minionych. Postanowił więc, częściowo w formie zabawy, a częściowo na serio, twórczo rozszyfrować i zrekonstruować niezrozumiałe dotąd świadectwa ciemnych wieków Anglii. Granice między etymologią a mitopoetyką szybko się jednak zatarły, gdyż Tolkien zasadniczo wzbogacił uzyskany w ten sposób hipotetyczny materiał, łącząc go z archetypiczną treścią innych legend starożytnego świata i tworząc w ten sposób mityczną tradycję, która przybrała własny charakter.

Błędem byłoby jednak interpretować to zrodzone z językoznawstwa legendarium, które szybko przybierało coraz bardziej literackie rysy, jako zwykłą grę poetycką. Zwłaszcza w początkowej fazie swych prób Tolkien starał się otoczyć owe coraz bardziej spójne legendy i sagi – znane szerokiej publiczności przede wszystkim dzięki pośmiertnemu „Silmarillionowi” i działaniom edytorskim jego syna Christophera – szeroką gamą obramowań, z których niektóre mają charakter staroanglosaski, inne zaś osadzone są w epoce nowożytnej. Motywem przewodnim był tu wyśniony obraz wielkiej fali, która pożerała zieloną wyspę, przetworzona zresztą później na upadek Numenoru: obraz, który dość często nawiedzał Tolkiena we śnie i prowadził do konkluzji, że ​​te zarejestrowane częściowo we śnie, a częściowo na jawie obrazy nie powinny być traktowane jako zwykła fikcja, lecz jako dostęp do czegoś na wskroś prawdziwego i trwałego, wprawdzie literacko na najróżniejsze sposoby przetworzonego, jednak sam ich rdzeń konsekwentnie zachowywał charakter wizji.

Tolkien próbował teoretyzować to doświadczenie poprzez ideę „stworzenia wtórnego”, zgodnie z którą prawdziwie twórcza istota ludzka ostatecznie tylko powtarza boski akt stworzenia, oczywiście na swoją ograniczoną skalę, ale może w związku z tym uzyskać dostęp do ukrytych źródeł autentyczności i prawdy. To czyni być może bardziej zrozumiałym, dlaczego Tolkien nigdy nie postrzegał swego legendarium jako przeciwieństwa swojego głębokiego katolicyzmu, ale raczej, w duchu Logos Spermatikos, jako archetypicznej antycypacji wielu elementów, których prawdziwe znaczenie ujawnia się dopiero wówczas, gdy spojrzymy wstecz z perspektywy chrześcijaństwa; nie różni się to od podejścia poety Beowulfa, tak cenionego przez Tolkiena.

W rezultacie świat legend Tolkiena zyskuje na gęstości i głębi, co czyni go zrozumiałym jako przypowieść o „prawdziwym” świecie wykraczającym daleko poza zwykłą przyjemność literacką – ale nie w sensie zakamuflowanej alegorii, na przykład II wojny światowej (Tolkien mówił wyraźnie o swojej niechęci do wszelkich alegorii), lecz raczej w tym znaczeniu, że każdy prawdziwy mit przywołuje archetypy ludzkiego i transcendentnego doświadczenia i dlatego w każdym czasie i miejscu może służyć jako klucz do tego, co nazywamy „rzeczywistością”; a zatem w pewnym sensie można by nazwać rzeczywistość alegorią mitu, nie zaś odwrotnie.

To jednak sprawia, że dzieło Tolkiena ma nam jeszcze dzisiaj (a nawet zwłaszcza dzisiaj) wiele do przekazania. Przede wszystkim daje nam wiedzę o ponadczasowym istnieniu prawdy, dobra i piękna, o które warto walczyć nawet w najgłębszej rozpaczy – walka, której nagrody, pomimo nieustannej nadziei na powrót króla, nie należy się jednak spodziewać tu i teraz, lecz która sama w sobie niesie głęboką wartość, piękno i sukces. Obejmuje to również uznanie, że człowiek, nawet jeśli zdolny jest nie tylko do najgorszego, ale także do najlepszego, jest ostatecznie skazany na porażkę: w swoich najlepszych chwilach może rzeczywiście wychodzić poza siebie i w ten sposób ujawnić ową tlącą się w nim iskrę wieczności; albowiem zwycięstwo w tej walce, przynajmniej na tym świecie, przyznawane jest zawsze tylko jako łaska dana z góry – owa słodko-gorzka eukatastrofa, gdzie chwila porażki wciąż przynosi nieoczekiwany triumf i która przenika całe dzieło Tolkiena od Berena, przez Eärendila, po Froda i Aragorna.

Ale nie tylko twórczość Tolkiena, również jego życie może stanowić dzisiaj dla nas przykład. Tolkien nie ukrywał swojego konserwatyzmu i niechęci do nowoczesności i gdyby żył dzisiaj, już dawno zostałby napiętnowany z powodu swoich wypowiedzi jako „prawicowy chrześcijanin” i jako „reakcjonista”. Jednak już w swojej epoce czuł się kimś „nie na czasie” i zapewne nie bez powodu całą swoją siłę twórczą oddał w służbę owego legendarium, jako jedynie słusznego sposobu przekucia pamięci o podstawowych prawdach starego Zachodu w nową formę, tak aby ocalić znienawidzoną nowoczesność i aby udostępnić je nowemu pokoleniu jako punkt wyjścia w celu odzyskania utraconej duszy. Ogromna inspiracja, jaką do dziś stanowi dzieło Tolkiena, pokazuje, jak ważne jest niepozostawanie jedynie w sterylnej negatywności krytyki, lecz ciągłe odnajdowanie nowych, nawet pozornie nieaktualnych już form w służbie prawdy.

[z niemieckiego tłumaczył Marian Panic]


 

POLECANE
Tragiczne skutki polityki multikulti w Szwecji: morderstwa, gwałty, zamachy terrorystyczne z ostatniej chwili
Tragiczne skutki polityki multikulti w Szwecji: morderstwa, gwałty, zamachy terrorystyczne

Szwecja zbiera tragiczne pokłosie prowadzonej przez siebie polityki otwartych drzwi dla migrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu. Jak poinformował portal European Conservative, Sztokholm należy obecnie do najniebezpieczniejszych miast Europy ze względu na liczne strzelaniny, zamachy bombowe i wstrząsające krajem wojny gangów.

Rosja idzie w zaparte. Kreml o incydencie w Estonii: Niczego nie naruszyliśmy z ostatniej chwili
Rosja idzie w zaparte. Kreml o incydencie w Estonii: "Niczego nie naruszyliśmy"

Rosyjski resort obrony stanowczo zaprzecza zarzutom Estonii o naruszenie przestrzeni powietrznej przez trzy MiG-31. Jednak sam komunikat Kremla zdradza coś zupełnie innego.

Legendarna atrakcja Paryża znów dostępna. Bilety wykupiono błyskawicznie Wiadomości
Legendarna atrakcja Paryża znów dostępna. Bilety wykupiono błyskawicznie

Po latach zamknięcia spowodowanego tragicznym pożarem w 2019 roku, wieże katedry Notre-Dame w Paryżu znów stanęły otworem dla turystów. Ale uwaga – wejściówki znikają w błyskawicznym tempie, a sama wspinaczka to prawdziwy sprawdzian sił.

Tragiczny wypadek w USA. Dwóch polskich żołnierzy Wojsk Specjalnych nie żyje z ostatniej chwili
Tragiczny wypadek w USA. Dwóch polskich żołnierzy Wojsk Specjalnych nie żyje

Podczas nocnego szkolenia spadochronowego w Stanach Zjednoczonych zginęło dwóch polskich żołnierzy Wojsk Specjalnych. Przyczyny tragedii bada specjalna komisja.

Trump reaguje na rosyjską prowokację w Estonii. To oznacza poważne problemy Wiadomości
Trump reaguje na rosyjską prowokację w Estonii. "To oznacza poważne problemy"

Rosyjskie myśliwce naruszyły przestrzeń powietrzną Estonii, a sprawa wywołała burzę na arenie międzynarodowej. Prezydent USA Donald Trump nie ukrywa niepokoju: – To może spowodować poważne problemy – powiedział dziennikarzom w Białym Domu.

Agencja ratingowa Moody's po agencji Fitch obniżyła perspektywę Polski na negatywną pilne
Agencja ratingowa Moody's po agencji Fitch obniżyła perspektywę Polski na negatywną

Najnowsza decyzja jednej z najpotężniejszych agencji ratingowych na świecie to zimny prysznic dla rządu. Moody’s utrzymała co prawda rating Polski na poziomie A2, ale obniżyła jego perspektywę ze stabilnej na negatywną. To fatalna informacja – oznacza bowiem, że w przyszłości pożyczanie pieniędzy będzie nas kosztować jeszcze więcej.

85 lat temu Witold Pilecki pozwolił się Niemcom aresztować żeby trafić do Auschwitz gorące
85 lat temu Witold Pilecki pozwolił się Niemcom aresztować żeby trafić do Auschwitz

19 września 1940 r. Witold Pilecki, jako współzałożyciel i konspirator Tajnej Armii Polskiej, pozwolił się Niemcom aresztować, aby trafić do KL Auschwitz. Stało się to w mieszkaniu jego kuzynki – Eleonory Ostrowskiej, na warszawskim Żoliborzu przy alei Wojska Polskiego 40 m. 7 (dziś na budynku jest tablica, a nieopodal pomnik Pileckiego).

Nie żyje szef sztabu jednostki dronów z Mirosławca. Jest komunikat MON z ostatniej chwili
Nie żyje szef sztabu jednostki dronów z Mirosławca. Jest komunikat MON

We środę 12. Baza Bezzałogowych Statków Powietrznych w Mirosławcu poinformowała o śmierci podpułkownika Konrada Banasia. Teraz Ministerstwo Obrony Narodowej wydało komunikat.

Ważny komunikat dla klientów PKO BP z ostatniej chwili
Ważny komunikat dla klientów PKO BP

PKO BP zapowiedział przerwę techniczną w niedzielę 21 września. Czasowo niedostępne będą bankowość internetowa i mobilna, natomiast karty płatnicze oraz bankomaty będą działały bez zmian.

Zełenski zabrał głos po naruszeniu przestrzeni powietrznej Estonii z ostatniej chwili
Zełenski zabrał głos po naruszeniu przestrzeni powietrznej Estonii

To nie wypadki, to systematyczna rosyjska kampania wymierzona w Europę, NATO i Zachód - napisał na X prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, odnosząc się do trzech rosyjskich myśliwców, które w piątek wtargnęły w przestrzeń powietrzną Estonii.

REKLAMA

[Tylko u nas] Prof. David Engels: Prawda. Dobro. Piękno. Konserwatyzm. J.R.R. Tolkien

3 stycznia przypada 130. rocznica urodzin J.R.R. Tolkiena. Wielki erudyta, autor longsellerów, przykładny ojciec rodziny, katolicki dżentelmen, „ostatni człowiek Zachodu” – Tolkien był niewątpliwie tym wszystkim, a jednocześnie czymś znacznie więcej. Co stoi za niezwykłą kreatywnością autora „Władcy Pierścieni”?
Pierścień Władzy. Władca Pierścieni [Tylko u nas] Prof. David Engels: Prawda. Dobro. Piękno. Konserwatyzm. J.R.R. Tolkien
Pierścień Władzy. Władca Pierścieni / Pixabay.com

Biografię Tolkiena dałoby się dość szybko streścić i pomimo pewnych niezwykłych punktów zwrotnych w jego życiu – takich jak wczesne dzieciństwo spędzone w Afryce Południowej, tragiczna śmierć jego rodziców czy też wielce romantyczna miłość do jego przyszłej żony Edith – w sumie nie należy ono do zbyt spektakularnych: egzystencja, z wyjątkiem kilku wypadów, ograniczona do Wysp Brytyjskich; służba wojskowa w I wojnie światowej (na szczęście tylko umiarkowanie traumatyczna w porównaniu z losami innych); zaszczytna, ale mało przełomowa działalność naukowa; pozycja ojca rodziny, która zaznała co prawda najróżniejszych, ale wcale nie aż tak niezwykłych kolei losu. Nie jest to zatem materiał, z którego zbudowane bywają legendy – z wyjątkiem oczywiście światowego sukcesu „Władcy Pierścieni”, który przyszedł jednak zbyt późno, by zmienić zasadniczo sytuację Tolkiena. I nawet jeśli nieudana filmowa adaptacja młodości Tolkiena próbuje otoczyć go pośmiertnie aureolą genialnego naukowca i bohatera wojennego, a tym samym niejako biograficznie wytłumaczyć jego twórczość literacką, to taka redukcjonistyczna próba mija się z faktami i raczej utrudnia zrozumienie jego twórczości, niż je ułatwia. Prace Tolkiena są niezwykłe nie dlatego, że takie było jego życie; wręcz przeciwnie, jego wyjątkowość nabiera pełnego sensu dopiero wówczas, gdy pojmowana jest na tle jego ogólnie rzecz biorąc całkiem zwyczajnej egzystencji.

Przy takim zgoła niedramatycznym podejściu pojawia się oczywiście pokusa sprowadzenia ogromnej mitopoetyckiej działalności Tolkiena do hasła „eskapizm” i tym samym ponownego zredukowania jej do biografii, choć tym razem nie jako ekwiwalent, lecz jako rekompensatę. To również nie trafia w sedno, tym bardziej, że najwcześniejsza działalność literacka Tolkiena sięga daleko w jego młodość; jego twórczość nie jest reakcją na jego życie, bowiem jedno i drugie, podobnie jak mityczne drzewa Telperion i Laurelin, wyrosło z wzajemnej jedności; co więcej, można byłoby wręcz postrzegać akademickie i rodzinne vita Tolkiena jako konsekwencję jego mozolnej, trwającej całe życie pracy nad mitem, a nie na odwrót. Ale jaki był rzeczywisty zamiar Tolkiena – i czego możemy się od niego nauczyć?

Na samym początku było rozczarowanie. W przeciwieństwie do Francji czy Niemiec świat anglosaski nie posiada rodzimej tradycji mitów; nawet legenda o królu Arturze należy przecież do przedanglosaskiej tradycji celtyckiej. Podbój normański, pomijając kilka rymowanek dziecięcych i nazw miejscowości oraz raczej kruchy korpus literacki, zniszczył całą tradycję anglosaskiej legendy. Jako zagorzały miłośnik północno-zachodniej części starego świata młody Tolkien czuł się odcięty od własnej spuścizny i dlatego entuzjastycznie przyjął językoznawstwo indoeuropejskie jako technikę, która dzięki etymologii miejsc i imion dawała możliwość historycznej i mitycznej rekonstrukcji tradycji czasów dawno minionych. Postanowił więc, częściowo w formie zabawy, a częściowo na serio, twórczo rozszyfrować i zrekonstruować niezrozumiałe dotąd świadectwa ciemnych wieków Anglii. Granice między etymologią a mitopoetyką szybko się jednak zatarły, gdyż Tolkien zasadniczo wzbogacił uzyskany w ten sposób hipotetyczny materiał, łącząc go z archetypiczną treścią innych legend starożytnego świata i tworząc w ten sposób mityczną tradycję, która przybrała własny charakter.

Błędem byłoby jednak interpretować to zrodzone z językoznawstwa legendarium, które szybko przybierało coraz bardziej literackie rysy, jako zwykłą grę poetycką. Zwłaszcza w początkowej fazie swych prób Tolkien starał się otoczyć owe coraz bardziej spójne legendy i sagi – znane szerokiej publiczności przede wszystkim dzięki pośmiertnemu „Silmarillionowi” i działaniom edytorskim jego syna Christophera – szeroką gamą obramowań, z których niektóre mają charakter staroanglosaski, inne zaś osadzone są w epoce nowożytnej. Motywem przewodnim był tu wyśniony obraz wielkiej fali, która pożerała zieloną wyspę, przetworzona zresztą później na upadek Numenoru: obraz, który dość często nawiedzał Tolkiena we śnie i prowadził do konkluzji, że ​​te zarejestrowane częściowo we śnie, a częściowo na jawie obrazy nie powinny być traktowane jako zwykła fikcja, lecz jako dostęp do czegoś na wskroś prawdziwego i trwałego, wprawdzie literacko na najróżniejsze sposoby przetworzonego, jednak sam ich rdzeń konsekwentnie zachowywał charakter wizji.

Tolkien próbował teoretyzować to doświadczenie poprzez ideę „stworzenia wtórnego”, zgodnie z którą prawdziwie twórcza istota ludzka ostatecznie tylko powtarza boski akt stworzenia, oczywiście na swoją ograniczoną skalę, ale może w związku z tym uzyskać dostęp do ukrytych źródeł autentyczności i prawdy. To czyni być może bardziej zrozumiałym, dlaczego Tolkien nigdy nie postrzegał swego legendarium jako przeciwieństwa swojego głębokiego katolicyzmu, ale raczej, w duchu Logos Spermatikos, jako archetypicznej antycypacji wielu elementów, których prawdziwe znaczenie ujawnia się dopiero wówczas, gdy spojrzymy wstecz z perspektywy chrześcijaństwa; nie różni się to od podejścia poety Beowulfa, tak cenionego przez Tolkiena.

W rezultacie świat legend Tolkiena zyskuje na gęstości i głębi, co czyni go zrozumiałym jako przypowieść o „prawdziwym” świecie wykraczającym daleko poza zwykłą przyjemność literacką – ale nie w sensie zakamuflowanej alegorii, na przykład II wojny światowej (Tolkien mówił wyraźnie o swojej niechęci do wszelkich alegorii), lecz raczej w tym znaczeniu, że każdy prawdziwy mit przywołuje archetypy ludzkiego i transcendentnego doświadczenia i dlatego w każdym czasie i miejscu może służyć jako klucz do tego, co nazywamy „rzeczywistością”; a zatem w pewnym sensie można by nazwać rzeczywistość alegorią mitu, nie zaś odwrotnie.

To jednak sprawia, że dzieło Tolkiena ma nam jeszcze dzisiaj (a nawet zwłaszcza dzisiaj) wiele do przekazania. Przede wszystkim daje nam wiedzę o ponadczasowym istnieniu prawdy, dobra i piękna, o które warto walczyć nawet w najgłębszej rozpaczy – walka, której nagrody, pomimo nieustannej nadziei na powrót króla, nie należy się jednak spodziewać tu i teraz, lecz która sama w sobie niesie głęboką wartość, piękno i sukces. Obejmuje to również uznanie, że człowiek, nawet jeśli zdolny jest nie tylko do najgorszego, ale także do najlepszego, jest ostatecznie skazany na porażkę: w swoich najlepszych chwilach może rzeczywiście wychodzić poza siebie i w ten sposób ujawnić ową tlącą się w nim iskrę wieczności; albowiem zwycięstwo w tej walce, przynajmniej na tym świecie, przyznawane jest zawsze tylko jako łaska dana z góry – owa słodko-gorzka eukatastrofa, gdzie chwila porażki wciąż przynosi nieoczekiwany triumf i która przenika całe dzieło Tolkiena od Berena, przez Eärendila, po Froda i Aragorna.

Ale nie tylko twórczość Tolkiena, również jego życie może stanowić dzisiaj dla nas przykład. Tolkien nie ukrywał swojego konserwatyzmu i niechęci do nowoczesności i gdyby żył dzisiaj, już dawno zostałby napiętnowany z powodu swoich wypowiedzi jako „prawicowy chrześcijanin” i jako „reakcjonista”. Jednak już w swojej epoce czuł się kimś „nie na czasie” i zapewne nie bez powodu całą swoją siłę twórczą oddał w służbę owego legendarium, jako jedynie słusznego sposobu przekucia pamięci o podstawowych prawdach starego Zachodu w nową formę, tak aby ocalić znienawidzoną nowoczesność i aby udostępnić je nowemu pokoleniu jako punkt wyjścia w celu odzyskania utraconej duszy. Ogromna inspiracja, jaką do dziś stanowi dzieło Tolkiena, pokazuje, jak ważne jest niepozostawanie jedynie w sterylnej negatywności krytyki, lecz ciągłe odnajdowanie nowych, nawet pozornie nieaktualnych już form w służbie prawdy.

[z niemieckiego tłumaczył Marian Panic]



 

Polecane
Emerytury
Stażowe