W DPS-ie nie pracuje się z przypadku

– Praca w DPS-ie jest bardzo ciężka, obciążająca psychicznie i fizycznie. Obecnie pracują tu w dużej mierze osoby, które są związane z placówką, z mieszkańcami i ci, którzy muszą dopracować do emerytury. Nie mamy nowych pracowników i nie zanosi się, żeby do nas przyszli, choćby z powodu charakteru pracy i braku podwyżek – mówi Magdalena Rogozińska, która pracuje w DPS-ie dla dzieci i młodzieży z głęboką niepełnosprawnością intelektualną w Łodzi. Pracownicy DPS-ów czują, że wszyscy o nich zapomnieli.
 W DPS-ie nie pracuje się z przypadku
/ fot. T. Gutry

– W Domu Pomocy Społecznej w przeciwieństwie do szpitali, skąd po okresie leczenia wychodzi się do domu, ludzie dożywają swoich ostatnich dni. I oni bardzo dobrze to wiedzą. Często więc budzi się w nich frustracja, świadomość, że po DPS-ie nic ich już nie czeka. My towarzyszymy im w tym i często musimy stawiać czoła agresji słownej, czasami fizycznej wynikającej z tych uczuć. A przecież nie możemy z tym nic zrobić. Musimy zagryźć zęby i starać się ich zrozumieć – przekonuje z kolei Małgorzata Dulniak pracująca w DPS w Lublinie.

Mieszkańcy traktują nas jak rodzinę

Domy Pomocy Społecznej, jak podaje rząd, przeznaczone są dla osób wymagających całodobowej opieki z powodu wieku, choroby lub niepełnosprawności, niemogących samodzielnie funkcjonować w codziennym życiu, którym nie można zapewnić niezbędnej pomocy w formie usług opiekuńczych. Istnieje kilka ich typów: dla osób w podeszłym wieku, osób przewlekle somatycznie chorych, osób przewlekle psychicznie chorych, dorosłych niepełnosprawnych intelektualnie, dzieci i młodzieży niepełnosprawnych intelektualnie, osób niepełnosprawnych fizycznie oraz osób uzależnionych od alkoholu.

W każdym z nich pracownicy muszą wykazywać się niezwykłą cierpliwością i empatią. Muszą też stawiać czoła niecodziennym sytuacjom.

– Zmiana zaczyna się myciem i ubieraniem pacjentów, sadzaniem na wózki, ścieleniem łóżek, szykowaniem do śniadania. Rozdajemy śniadanie, karmimy, potem sprzątamy naczynia po śniadaniu, odwozimy do umycia na kuchnię. Później jeszcze raz podajemy napoje mieszkańcom, zmieniamy pieluchę, jeśli jest taka potrzeba, myjemy. W tym samym czasie osoby, które rano nie były ubrane, ubieramy, wsadzamy na wózki. Kiedy zrobimy te czynności, idziemy do kąpieli. Każdego dnia jest kilka osób do wykąpania. Potem zmieniamy pościel, ubieramy, sadzamy na wózki lub pozostawiamy w łóżku, w zależności od tego, kogo kąpiemy. Następnie obchodzimy mieszkańców, przekładamy z powrotem na plecy, zmieniamy pampersy. W dalszej części dnia w podobny sposób postępujemy przy obiedzie i kolacji. Zmiana trwa 12 godzin. Dwoje opiekunów zajmuje się ponad trzydziestoma mieszkańcami. Z reguły na dyżurze są także pielęgniarki. Rano jest pielęgniarka i oddziałowa. Po 14 zostaje tylko jedna dyżurna na cały budynek, blisko 90 osób. Musi być wszędzie. Robi opatrunki, podłącza kroplówki, sprawdza poziomy cukru, ewentualnie rozdaje leki – mówi Małgorzata Dulniak z DPS w Lublinie.

Mówi, że mieszkańcami domu są osoby w bardzo różnej kondycji – takie, które z powodu chorób somatycznych leżą, ale również cierpiące na demencję starczą, z alzheimerem, jak również z dziecięcym porażeniem mózgowym, czy po wylewach. Przekonuje także, że mimo iż w mieście większość DPS-ów to placówki dla somatycznie przewlekle chorych, zdarza się, że trafiają do nich osoby niepełnosprawne intelektualnie lub z chorobą alkoholową.

W DPS-ie nie pracuje się z przypadku. – My musimy wiedzieć, w którym momencie mamy być stanowcze, powiedzieć mieszkańcowi, że powinien zrobić tak, a nie inaczej, a w którym miejscu odpuścić albo w ogóle udać, że czegoś nie ma. To są lata praktyki i poznania mieszkańców – mówi Małgorzata Dulniak.

Małgorzata Guz z DPS w Bończy opowiada o sytuacjach, które w innej pracy się nie zdarzają: – Ostatnio, w grudniu, podopieczny nożyczkami zaatakował opiekuna. Bo trzeba sobie uświadomić, że nasi podopieczni to czasem osoby, które łatwo wpadają w szał, a wówczas są nieobliczalne i bardzo silne. Gdy przychodzi regres choroby, bywa, że osoba jest nie do opanowania. Zdarzają się sytuacje, w których narażone jest życie pracowników. Jednocześnie jednak musimy bardzo się kontrolować, bo mamy kilka sekund na ocenę sytuacji. Mimo trudnych chwil dla mieszkańców pracownicy Domu są często bliżsi niż ich własna rodzina – dodaje.

Magdalena Rogozińska: – Są u nas dzieci, które mamy odwiedzają, są takie, które były zabrane z domów rodzinnych, czasem też nie mają już rodziców, bo zmarli. Praktycznie wszystkie opiekunki w naszym DPS-ie są opiekunami prawnymi dzieci, które są ubezwłasnowolnione. Inaczej dzieci by nie miały nic. W praktyce pracownicy są dla naszych mieszkańców w zasadzie rodziną – mówi.
Nie tylko dzieci przywiązują się do opiekunek. Dorośli również przychodzą do pracowników ze swoimi troskami. – Okresy świąteczne są bardzo trudne. Wystarczy, że dwóch, trzech mieszkańców idzie na przepustkę do domu, a cała reszta przeżywa to, że są u nas. Czasem wydaje mi się, że robią rachunek sumienia. Z drugiej strony w naszym domu panują określone zasady, nie ma pełnej wolności. Posiłki są o określonej godzinie, podobnie kąpiel czy inne zajęcia. Dlatego często na nas, pracowników, mieszkańcy przelewają na początku pobytu te agresywne zachowania, bo czują się rozżaleni, ze nie ma ich w domu. Z czasem jednak traktują nas z wielką sympatią i zażyłością, jak rodzinę. Mają swoich ulubionych pracowników – mówi Małgorzata Guz.

Co to znaczy godna płaca

Od kilku miesięcy pracownicy DPS-ów w całej Polsce alarmują, że za ich ciężką pracę, należy im się godne wynagrodzenie. Walczą o podwyżki i zmianę całego systemu, na podstawie którego są one wypłacane.

– Czujemy, że nasza praca nie jest szanowana. Pracodawcy uważają, że mamy przyjść, zrobić swoją robotę i siedzieć cicho. Zdarza się, że pytają z pogardą, co to znaczy dla nas zarabiać godnie za taką pracę? Godnie to znaczy tak, żebyśmy mogli zabezpieczyć swoje życie. Żebyśmy nie musieli wybierać, czy kupić jedzenie czy leki, kiedy przyjdziemy na emeryturę – przekonuje Małgorzata Guz.
Płace w DPS-ach oscylują wokół najniższego krajowego wynagrodzenia. Opiekunowie, jak przekonują pracownicy DPS, mogliby za taką samą pracę zarabiać znacznie więcej w szpitalach. A gdy pracownicy domagają się podwyżek, wszyscy rozkładają ręce.

– Jeśli nam rośnie płaca, zwiększa się koszt utrzymania mieszkańca, bo nasza płaca stanowi 80 proc. budżetu. Nikt nie chce nam podnieść płacy, bo zaraz wzrośnie koszt utrzymania. A jeśli on wzrośnie, to nie będzie konkurencyjności. To jest największy problem, który zamyka drogę do wszystkiego. Rozgrywają nas: nie damy wam podwyżki, bo wzrośnie odpłatność. A jeśli pytamy, co zrobiliście, żeby była możliwość podwyżki, to raptem nikt nie widzi żadnego problemu, pomysłów na rozwiązanie też nikt nie ma. I zostajemy sami – mówi Małgorzata Guz. – To chory system – dodaje Małgorzata Dulniak.

Dlatego pracownicy, szczególnie ci, którzy pracują krótko, często odchodzą. – Często jednak pracodawcy żerują na nas, bo DPS-y są umieszczone na wsi. Słyszymy: „Nie podoba się wam to droga wolna, znajdźcie sobie inną pracę w okolicy”. A nikt nie pomyślał, co by było, gdyby rzeczywiście nagle wszyscy się zwolnili – mówi Małgorzata Guz. I dodaje: – Zdarzają się sytuacje, w których osoby walczące aktywnie o lepsze płace próbowano zastraszyć. Są ludzie, którzy się przestraszą i wycofają. Ale na szczęście są też tacy, którzy będą do końca bronili swoich praw.

Tekst pochodzi z 2 (1772) numeru „Tygodnika Solidarność”.


 

POLECANE
Koniec mitu Ławrowa? Łukasz Jasina zdradza kulisy spotkań z rosyjskim dyplomatą tylko u nas
Koniec mitu Ławrowa? Łukasz Jasina zdradza kulisy spotkań z rosyjskim dyplomatą

Przez ponad dwie dekady Siergiej Ławrow był twarzą rosyjskiej polityki zagranicznej i symbolem dyplomatycznego cynizmu Kremla. Dziś coraz częściej pojawiają się sygnały, że jego czas dobiega końca – nie prowadzi już delegacji Rosji na szczytach G20, mówi się o jego odsunięciu. Były rzecznik MSZ Łukasz Jasina wspomina spotkania z Ławrowem i pokazuje, jak naprawdę wyglądała rosyjska dyplomacja „od kuchni”.

Zimowa przerwa w Tatrach. „Elektryki” znikają z trasy do Morskiego Oka Wiadomości
Zimowa przerwa w Tatrach. „Elektryki” znikają z trasy do Morskiego Oka

Elektryczne busy na trasie do Morskiego Oka w połowie listopada przestaną kursować na okres zimowy. Przerwę Tatrzański Park Narodowy (TPN) wykorzysta na przegląd techniczny pojazdów. W tym czasie na popularnym szlaku nadal będą kursować tradycyjne zaprzęgi konne, ale wozy zastąpią sanie.

Gazeta Wyborcza pochowała żyjącego Powstańca. W sieci zawrzało gorące
Gazeta Wyborcza "pochowała" żyjącego Powstańca. W sieci zawrzało

W piątek Wojska Obrony Terytorialnej poinformowały o śmierci ppłk. Zbigniewa Rylskiego „Brzozy”, ostatniego z obrońców Pałacyku Michla. O wydarzeniu napisały również Gazeta.pl i Gazeta Wyborcza, jednak w publikacjach zamieszczono zdjęcie innego, wciąż żyjącego Powstańca – ppłk. Jakuba Nowakowskiego „Tomka”. Błąd szybko zauważyli internauci, którzy wezwali redakcję do sprostowania.

Julia W. skazana w UK: twierdziła, że jest zaginioną Madeleine McCann Wiadomości
Julia W. skazana w UK: twierdziła, że jest zaginioną Madeleine McCann

24-letnia Julia W. z Dolnego Śląska została skazana na sześć miesięcy więzienia przez brytyjski sąd za nękanie rodziców zaginionej Madeleine McCann. Kobieta przekonywała, że jest zaginioną dziewczynką, co wzbudziło duże zainteresowanie mediów społecznościowych już na początku 2023 roku.

Kompromitacja rzecznika rządu Donalda Tuska Adama Szłapki na platformie X gorące
Kompromitacja rzecznika rządu Donalda Tuska Adama Szłapki na platformie "X"

W relacjach między premierem Donaldem Tuskiem a prezydentem Karolem Nawrockim doszło do kolejnego sporu – tym razem o zasady współpracy ze służbami specjalnymi. Prezydent poinformował, że premier zakazał szefom służb kontaktów z głową państwa, co Biuro Bezpieczeństwa Narodowego uznało za „groźne dla bezpieczeństwa Polski”. W związku z brakiem kontaktu z szefami służb Karol Nawrocki wstrzymał nominacje oficerskie.

Rosja w gotowości nuklearnej. Putin reaguje na decyzje Trumpa Wiadomości
Rosja w gotowości nuklearnej. Putin reaguje na decyzje Trumpa

Prezydent Rosji Władimir Putin polecił rozpoczęcie przygotowań do potencjalnych prób broni jądrowej. Decyzja Kremla jest odpowiedzią na wcześniejsze zapowiedzi Stanów Zjednoczonych dotyczące wznowienia testów nuklearnych. Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow potwierdził, że polecenia zostały już przyjęte do realizacji.

Nie żyje legenda polskiej fotografii z ostatniej chwili
Nie żyje legenda polskiej fotografii

Nie żyje Andrzej Świetlik, polski fotografik, który przez dekady utrwalał w obiektywie najważniejsze postaci kultury, muzyki i polityki. Artysta odszedł 8 listopada.

Gigantyczne korki w Krakowie. Zmiany w organizacji ruchu i objazdy z ostatniej chwili
Gigantyczne korki w Krakowie. Zmiany w organizacji ruchu i objazdy

Sobota, 8 listopada, przyniosła gigantyczne korki w północno-wschodniej części Krakowa. Szczególnie trudna była sytuacja na ulicy Bora-Komorowskiego, gdzie ruch niemal całkowicie się zatrzymał. Kierowcy utknęli w wielokilometrowych zatorach, a dostęp do Galerii Serenada i pobliskich sklepów był mocno utrudniony.

Tragiczna pomyłka w USA. Nie żyje kobieta z ostatniej chwili
Tragiczna pomyłka w USA. Nie żyje kobieta

Władze amerykańskiego stanu Indiana rozważają, czy postawić zarzuty właścicielowi domu, który śmiertelnie postrzelił próbującą wejść do środka 32-letnią kobietę, biorąc ją za włamywaczkę. Okazało się, że kobieta, będąca imigrantką z Gwatemali, pomyliła adres domu, w którym miała sprzątać.

Polska królikiem doświadczalnym nowego systemu - „rewolucyjnej dyktatury” tworzącej „nową demokrację” tylko u nas
Polska królikiem doświadczalnym nowego systemu - „rewolucyjnej dyktatury” tworzącej „nową demokrację”

Sprawa zarzutów wobec byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry to przejaw głębszego problemu, który trawi Polskę w zasadzie od przejęcia władzy przez „uśmiechniętą koalicję”, a mianowicie nienazwanej zmiany systemu politycznego. Odtąd już nie prawo reguluje życie polityczno-społeczne, ale wola tych, którzy znajdują się u władzy. Nic dziwnego, że zachodnie media konserwatywne mówią wprost o autorytaryzmie, który zapukał do polskich drzwi. Ja bym jednak nazwała to totalitaryzmem i wykażę, że taka ocena jest uzasadniona.

REKLAMA

W DPS-ie nie pracuje się z przypadku

– Praca w DPS-ie jest bardzo ciężka, obciążająca psychicznie i fizycznie. Obecnie pracują tu w dużej mierze osoby, które są związane z placówką, z mieszkańcami i ci, którzy muszą dopracować do emerytury. Nie mamy nowych pracowników i nie zanosi się, żeby do nas przyszli, choćby z powodu charakteru pracy i braku podwyżek – mówi Magdalena Rogozińska, która pracuje w DPS-ie dla dzieci i młodzieży z głęboką niepełnosprawnością intelektualną w Łodzi. Pracownicy DPS-ów czują, że wszyscy o nich zapomnieli.
 W DPS-ie nie pracuje się z przypadku
/ fot. T. Gutry

– W Domu Pomocy Społecznej w przeciwieństwie do szpitali, skąd po okresie leczenia wychodzi się do domu, ludzie dożywają swoich ostatnich dni. I oni bardzo dobrze to wiedzą. Często więc budzi się w nich frustracja, świadomość, że po DPS-ie nic ich już nie czeka. My towarzyszymy im w tym i często musimy stawiać czoła agresji słownej, czasami fizycznej wynikającej z tych uczuć. A przecież nie możemy z tym nic zrobić. Musimy zagryźć zęby i starać się ich zrozumieć – przekonuje z kolei Małgorzata Dulniak pracująca w DPS w Lublinie.

Mieszkańcy traktują nas jak rodzinę

Domy Pomocy Społecznej, jak podaje rząd, przeznaczone są dla osób wymagających całodobowej opieki z powodu wieku, choroby lub niepełnosprawności, niemogących samodzielnie funkcjonować w codziennym życiu, którym nie można zapewnić niezbędnej pomocy w formie usług opiekuńczych. Istnieje kilka ich typów: dla osób w podeszłym wieku, osób przewlekle somatycznie chorych, osób przewlekle psychicznie chorych, dorosłych niepełnosprawnych intelektualnie, dzieci i młodzieży niepełnosprawnych intelektualnie, osób niepełnosprawnych fizycznie oraz osób uzależnionych od alkoholu.

W każdym z nich pracownicy muszą wykazywać się niezwykłą cierpliwością i empatią. Muszą też stawiać czoła niecodziennym sytuacjom.

– Zmiana zaczyna się myciem i ubieraniem pacjentów, sadzaniem na wózki, ścieleniem łóżek, szykowaniem do śniadania. Rozdajemy śniadanie, karmimy, potem sprzątamy naczynia po śniadaniu, odwozimy do umycia na kuchnię. Później jeszcze raz podajemy napoje mieszkańcom, zmieniamy pieluchę, jeśli jest taka potrzeba, myjemy. W tym samym czasie osoby, które rano nie były ubrane, ubieramy, wsadzamy na wózki. Kiedy zrobimy te czynności, idziemy do kąpieli. Każdego dnia jest kilka osób do wykąpania. Potem zmieniamy pościel, ubieramy, sadzamy na wózki lub pozostawiamy w łóżku, w zależności od tego, kogo kąpiemy. Następnie obchodzimy mieszkańców, przekładamy z powrotem na plecy, zmieniamy pampersy. W dalszej części dnia w podobny sposób postępujemy przy obiedzie i kolacji. Zmiana trwa 12 godzin. Dwoje opiekunów zajmuje się ponad trzydziestoma mieszkańcami. Z reguły na dyżurze są także pielęgniarki. Rano jest pielęgniarka i oddziałowa. Po 14 zostaje tylko jedna dyżurna na cały budynek, blisko 90 osób. Musi być wszędzie. Robi opatrunki, podłącza kroplówki, sprawdza poziomy cukru, ewentualnie rozdaje leki – mówi Małgorzata Dulniak z DPS w Lublinie.

Mówi, że mieszkańcami domu są osoby w bardzo różnej kondycji – takie, które z powodu chorób somatycznych leżą, ale również cierpiące na demencję starczą, z alzheimerem, jak również z dziecięcym porażeniem mózgowym, czy po wylewach. Przekonuje także, że mimo iż w mieście większość DPS-ów to placówki dla somatycznie przewlekle chorych, zdarza się, że trafiają do nich osoby niepełnosprawne intelektualnie lub z chorobą alkoholową.

W DPS-ie nie pracuje się z przypadku. – My musimy wiedzieć, w którym momencie mamy być stanowcze, powiedzieć mieszkańcowi, że powinien zrobić tak, a nie inaczej, a w którym miejscu odpuścić albo w ogóle udać, że czegoś nie ma. To są lata praktyki i poznania mieszkańców – mówi Małgorzata Dulniak.

Małgorzata Guz z DPS w Bończy opowiada o sytuacjach, które w innej pracy się nie zdarzają: – Ostatnio, w grudniu, podopieczny nożyczkami zaatakował opiekuna. Bo trzeba sobie uświadomić, że nasi podopieczni to czasem osoby, które łatwo wpadają w szał, a wówczas są nieobliczalne i bardzo silne. Gdy przychodzi regres choroby, bywa, że osoba jest nie do opanowania. Zdarzają się sytuacje, w których narażone jest życie pracowników. Jednocześnie jednak musimy bardzo się kontrolować, bo mamy kilka sekund na ocenę sytuacji. Mimo trudnych chwil dla mieszkańców pracownicy Domu są często bliżsi niż ich własna rodzina – dodaje.

Magdalena Rogozińska: – Są u nas dzieci, które mamy odwiedzają, są takie, które były zabrane z domów rodzinnych, czasem też nie mają już rodziców, bo zmarli. Praktycznie wszystkie opiekunki w naszym DPS-ie są opiekunami prawnymi dzieci, które są ubezwłasnowolnione. Inaczej dzieci by nie miały nic. W praktyce pracownicy są dla naszych mieszkańców w zasadzie rodziną – mówi.
Nie tylko dzieci przywiązują się do opiekunek. Dorośli również przychodzą do pracowników ze swoimi troskami. – Okresy świąteczne są bardzo trudne. Wystarczy, że dwóch, trzech mieszkańców idzie na przepustkę do domu, a cała reszta przeżywa to, że są u nas. Czasem wydaje mi się, że robią rachunek sumienia. Z drugiej strony w naszym domu panują określone zasady, nie ma pełnej wolności. Posiłki są o określonej godzinie, podobnie kąpiel czy inne zajęcia. Dlatego często na nas, pracowników, mieszkańcy przelewają na początku pobytu te agresywne zachowania, bo czują się rozżaleni, ze nie ma ich w domu. Z czasem jednak traktują nas z wielką sympatią i zażyłością, jak rodzinę. Mają swoich ulubionych pracowników – mówi Małgorzata Guz.

Co to znaczy godna płaca

Od kilku miesięcy pracownicy DPS-ów w całej Polsce alarmują, że za ich ciężką pracę, należy im się godne wynagrodzenie. Walczą o podwyżki i zmianę całego systemu, na podstawie którego są one wypłacane.

– Czujemy, że nasza praca nie jest szanowana. Pracodawcy uważają, że mamy przyjść, zrobić swoją robotę i siedzieć cicho. Zdarza się, że pytają z pogardą, co to znaczy dla nas zarabiać godnie za taką pracę? Godnie to znaczy tak, żebyśmy mogli zabezpieczyć swoje życie. Żebyśmy nie musieli wybierać, czy kupić jedzenie czy leki, kiedy przyjdziemy na emeryturę – przekonuje Małgorzata Guz.
Płace w DPS-ach oscylują wokół najniższego krajowego wynagrodzenia. Opiekunowie, jak przekonują pracownicy DPS, mogliby za taką samą pracę zarabiać znacznie więcej w szpitalach. A gdy pracownicy domagają się podwyżek, wszyscy rozkładają ręce.

– Jeśli nam rośnie płaca, zwiększa się koszt utrzymania mieszkańca, bo nasza płaca stanowi 80 proc. budżetu. Nikt nie chce nam podnieść płacy, bo zaraz wzrośnie koszt utrzymania. A jeśli on wzrośnie, to nie będzie konkurencyjności. To jest największy problem, który zamyka drogę do wszystkiego. Rozgrywają nas: nie damy wam podwyżki, bo wzrośnie odpłatność. A jeśli pytamy, co zrobiliście, żeby była możliwość podwyżki, to raptem nikt nie widzi żadnego problemu, pomysłów na rozwiązanie też nikt nie ma. I zostajemy sami – mówi Małgorzata Guz. – To chory system – dodaje Małgorzata Dulniak.

Dlatego pracownicy, szczególnie ci, którzy pracują krótko, często odchodzą. – Często jednak pracodawcy żerują na nas, bo DPS-y są umieszczone na wsi. Słyszymy: „Nie podoba się wam to droga wolna, znajdźcie sobie inną pracę w okolicy”. A nikt nie pomyślał, co by było, gdyby rzeczywiście nagle wszyscy się zwolnili – mówi Małgorzata Guz. I dodaje: – Zdarzają się sytuacje, w których osoby walczące aktywnie o lepsze płace próbowano zastraszyć. Są ludzie, którzy się przestraszą i wycofają. Ale na szczęście są też tacy, którzy będą do końca bronili swoich praw.

Tekst pochodzi z 2 (1772) numeru „Tygodnika Solidarność”.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe