Paweł Jędrzejewski: Laicyzacja. Ponure konsekwencje braku kierowania się rozumem

Nierozsądnie postępujemy z Bogiem. Lekkomyślnie. I udajemy, że nie zauważamy, jakie są rezultaty laicyzacji.
Upadek cywilizacji. Ilustracja poglądowa Paweł Jędrzejewski: Laicyzacja. Ponure konsekwencje braku kierowania się rozumem
Upadek cywilizacji. Ilustracja poglądowa / pxfuel.com

Rak laicyzacji, który toczy zanurzony w dobrobycie fragment ludzkości zamieszkujący kraje Zachodu, jest bezdyskusyjnym faktem. Mimo że to jedna z najważniejszych przemian kulturowych, których doświadczamy, rzadko zastanawiamy się nad jej ponurymi konsekwencjami. Nasza czujność jest bowiem uśpiona, bo jakkolwiek zmiany są gwałtowne, to przecież ich pełne skutki zobaczą dopiero następne pokolenia. A na razie społeczeństwa ogarnia nieuzasadniona euforia rzekomego „postępu”. Ta euforia wyłącza rozum.

 

Rezygnujemy z wyjątkowości. Odbieramy życiu obiektywny sens

Pierwszym, całkiem podstawowym rezultatem wymazywania Boga z życia społeczeństw Zachodu w XXI wieku jest utrata obiektywnego celu i sensu życia – tych najważniejszych i najgłębszych z możliwych. Człowiek potrzebuje sensu w życiu nie mniej niż tlenu i wody. Sensy subiektywne, indywidualne, które sami sobie doraźnie stwarzamy, nadal są obecne, ale sens obiektywny może pojawiać się tylko wtedy, gdy zgodzimy się na istnienie Boga. W końcu to jedynie Bóg uważa (według Biblii) człowieka za absolutnie wyjątkową istotę. To dla niego stworzył świat. Natura nie wyróżnia nas w żaden sposób – umieramy i ulegamy rozkładowi jak każda mysz, sikorka lub ważka. W przeciwieństwie do obojętnej Natury Bóg ma wielki, kosmiczny plan, w którym człowiek, dzięki swojej wyjątkowości, odgrywa kluczową rolę. Po to został stworzony. Gdy odrzucamy Boga, nasza rola w tym planie i sam plan przestają istnieć.

Gdy rezygnujemy z Boga, gdy Go odtrącamy, to odbieramy naszemu życiu wszelkie trwałe znaczenie. Godzimy się, że jesteśmy jedynie przypadkowymi tworami procesów fizycznych, chemicznych i biologicznych. Nasze istnienie nie ma ani sensu, ani celu większego niż istnienie muchy czy kamyka. Nasze życie bez Boga jest tragiczną historią – rodzimy się, umieramy, prędzej lub później nikt o nas nie będzie pamiętał. Kto z nas jest w stanie powiedzieć cokolwiek o swoich prapradziadkach? Nas spotka to samo. Jakbyśmy nigdy nie istnieli. A Bóg? Bóg o nas zawsze pamięta i zawsze będzie pamiętał. Jesteśmy przecież ważną częścią Jego planu, który jest Wielką Tajemnicą – nie znamy go, ale poznamy, gdy przyjdzie na to właściwy czas.

Tylko Bóg dostrzega, że posiadamy duszę (sam ją nam dał) i z powodu tej duszy traktuje nas inaczej niż całą resztę. Daje nam prawa, które nie potrzebują żadnego ludzkiego uzasadnienia. Wyjątkowe to prawa i dane tylko nam. Nawet najgłębsze umysły Oświecenia zdawały sobie z tego sprawę, zamieszczając w Deklaracji Niepodległości Stanów Zjednoczonych słynne zdanie: „Uważamy następujące prawdy za oczywiste: że wszyscy ludzie stworzeni są równymi, że Stwórca obdarzył ich pewnymi nienaruszalnymi prawami, że w skład tych praw wchodzi prawo do życia, wolność i dążenia do szczęścia”. Prawa otrzymane od Stwórcy są nieskończenie ważniejsze niż te, które człowiek sam sobie wymyśla. Bo ludzkie prawa – czyli ustanowione przez człowieka – może podważyć, unieważnić, obalić każdy inny człowiek. Byle miał siłę – władzy, pieniądza, armii. Tylko reguły ustanowione przez Boga są poza zasięgiem człowieka. Żadne armie nie pomogą! Oczywiście, jedynie wtedy, gdy uznamy istnienie Boga. To warunek konieczny. A to jest, wbrew pozorom, wyłącznie kwestią wyboru. Człowiek może uwierzyć we wszystko, gdy zechce. Rzecz w tym, żeby wierzył w to, co lepsze, a nie w to, co gorsze. Żeby nie poddawał się modzie na ateizm zrodzony z pychy ludzkiego rozumu, który liznął trochę fizyki i chemii, więc natychmiast zapomina, że Biblia jest księgą, która miała trafiać już do człowieka sprzed 3 tysięcy lat. Czyli zaczyna wyśmiewać jej dosłowny sens, nie rozumiejąc, że sześć dni Stwarzania oraz ryba z Jonaszem w brzuchu to są tylko symbole.

 

Rezygnujemy z ostatecznej sprawiedliwości. Koniec dobra i zła

Kolejną dojmującą stratą, jaka wynika wprost z rezygnacji z Boga, jest utrata wiary w ostateczną sprawiedliwość. Jeśli Boga nie ma, to wszyscy ludzie mają przed sobą jednakowy los: śmierć i zapomnienie. Niezależnie, jak żyliśmy, czy byliśmy dobrymi ludźmi, czy złymi, spotka nas to samo – nicość. Egzystencjaliści mieli rację. To wizja bardzo niepedagogiczna. Oburzająca! Bo przecież w świecie bez Boga nawet najgorszy z ludzi, najbardziej sadystyczny morderca zostanie potraktowany identycznie jak człowiek poświęcający swoje życie dla dobra innych. Czyli ostateczną sprawiedliwość zastępujemy – w świecie bez Boga – ostateczną niesprawiedliwością. Co gorsze, świadomość, że nie istnieje ostateczna, metafizyczna sprawiedliwość, musi działać demoralizująco na ludzkość, bo gdzie nie istnieje kara i nagroda, tam wszystko jest dozwolone, czyli zło i dobro dla sprawców niczym się nie różnią. Gdy wierzymy, że nasze czyny będą ocenione najbardziej obiektywną z miar, bo Boską miarą, staramy się żyć lepiej. To całkiem naturalne – tak jak lepiej stara się zachowywać dziecko, na które patrzy rodzic lub nauczyciel. Gdy nie ma Boga, nie będzie żadnego rozliczenia, żadnego ważenia dobra i zła na szalach ostatecznej wagi. Jeżeli taki ma być świat, gdy wygnamy z niego Boga, to po co nam taki świat? W imię rzekomej wyższości ateizmu nad religijnością mamy zamieniać sprawiedliwy świat na świat niesprawiedliwy, obojętny, czyli – w rezultacie – okrutny?

 

Bez wiary w Boga ludzie przestają się rozmnażać

Jednak przy braku sensu religijnego w życiu człowieka także te subiektywne, indywidualne sensy zastępcze cierpią i ulegają zanikowi. Przykładowo: najbardziej logicznym, naturalnym i powszechnym sensem indywidualnym jest rodzina. I tu czeka nas niemiła niespodzianka – okazuje się, że ludzie Zachodu coraz częściej unikają małżeństwa, a – jeszcze gorliwiej – posiadania dzieci. Wynika z tego, że zarówno trwały związek, jak i rodzicielstwo wiążą się nie tyle z naturalnym instynktem rozmnażania, co z wartościami wynikającymi z wiary w Boga. Zaskoczenie? Tak, ale takie są twarde fakty. Przecież najwięcej dzieci mają najbardziej gorliwi religijnie katolicy, ortodoksyjni Żydzi, mormoni i amisze. Ludzie pozbawieni motywacji religijnej unikają dzieci. W zlaicyzowanych krajach Zachodu przyrost naturalny jest, dekada po dekadzie, coraz silniej negatywny. Więcej ludzi umiera, mimo postępu w medycynie, niż się rodzi. Na przykład w 2020 roku w UE urodziło się 4,2 mln osób, a zmarło 4,7 mln. Ile znacie niereligijnych małżeństw z siedmiorgiem dzieci? Tyle wynosi ich średnia liczba u amiszów. A wśród ortodoksyjnych rodzin żydowskich zjawiskiem powszechnym jest posiadanie ponad dziesięciorga dzieci. Nawet w zsekularyzowanej Austrii w rodzinach katolickich rodzi się ich dwa razy więcej niż w rodzinach ludzi niereligijnych. Dlaczego tak się dzieje? Najwyraźniej posiadanie dzieci wynika z nakazów religijnych i religijnego szacunku dla wartości ludzkiego życia.

 

Rezygnacja z Boga to postępowanie irracjonalne

Oczywiście, powyższe wymienienie trzech potężnych strat, jakie ludzkość ponosi w wyniku laicyzacji, w żaden sposób nie jest argumentem na istnienie Boga. Natomiast powinno być traktowane jako argument na konieczność wiary w Niego. Nawet rozumianego – przez zapiekłych, ale racjonalnych i logicznych agnostyków – jedynie jako intelektualny projekt, który jest przecież dla człowieka w najgłębszym sensie dobry, wartościowy i korzystny. Najwyraźniej Bóg jest człowiekowi potrzebny i rezygnacja z Niego to przejaw dojmującego braku rozsądku, charakterystycznego dla naszej epoki.

Co my robimy jako społeczeństwa? Sami się pozbawiamy najpierw naszej istotności we wszechświecie, następnie przekreślamy nadzieję na sprawiedliwe rozliczanie naszych czynów, a na koniec gwarantujemy sobie – nie rozmnażając się – proste, biologiczne wyginięcie. Gdzie tu jest jakikolwiek sens i rozsądek? Mamy godzić się na te wszystkie nieszczęścia i katastrofy tylko dlatego, że nie ujawniają się z dnia na dzień, ale – podstępnie – z pokoleń na pokolenia? Mamy akceptować bezczynnie tę całą dekadencję w imię rzekomej prawdy ateizmu? Prawdy, że Bóg nie istnieje? Że to, czego doświadczamy w ciasnym „tu i teraz”, to wszystko, co jest? 

Dlaczego wiara ateizmu w nieistnienie Boga, która uczyni wiele zła, ma być lepsza od wiary w istnienie Boga, która sprawia dobro?

Oczywiście, w takim momencie zazwyczaj pojawia się w dyskusjach desperacki argument ateizmu o złu płynącym z religii, czyli o zbrodniach popełnionych w jej imieniu. Wiemy, o co chodzi: krucjaty, inkwizycja, wojny religijne, fanatyzm. Nie należy im zaprzeczać, bo są faktem. Warto jednak przypomnieć, że zbrodnie motywowane religijnie popełnione zostały nie w zgodzie z ideałami („miłowanie bliźniego”) religii dominujących w naszym kręgu kulturowym, ale wbrew nim. Nie w zgodzie z przykazaniami Dekalogu, w którym Bóg zakazuje przecież mordowania ludzi, ale wbrew tym przykazaniom. Czyli były to znaczące aberracje. A jednocześnie trzeba pamiętać, że całkiem odwrotnie jest z ideologiami programowo ateistycznymi – zarówno zbrodnie nazizmu, jak i komunizmu były popełniane w pełnej harmonii z podstawowymi hasłami i wartościami tych ideologii. Doktryny te opierały swój sukces na nakazie eksterminacji wrogów – celem nazizmu było wymordowanie wszystkich ras „podludzi”, a celem komunizmu – wytępienie wszystkich „wrogów ludu”.

To w co lepiej wierzyć?

I nie chodzi tu wcale o wyrachowaną interesowność słynnego „zakładu Pascala”, ale o sprawy bez porównania ważniejsze. O kierowanie się rozumem.


 

POLECANE
Niemiecka policja miała próbować zatrzymać polskich obrońców granicy na polskim terytorium: Halt Polen! gorące
Niemiecka policja miała próbować zatrzymać polskich obrońców granicy na polskim terytorium: "Halt Polen!"

Lider Ruchu Obrony Granic Robert Bąkiewicz przekazał szokujące informacje. Według jego słów niemiecka policja miała próbować zatrzymać Polaków... na terytorium Polski.

Elon Musk ogłosił powstanie nowej partii z ostatniej chwili
Elon Musk ogłosił powstanie nowej partii

- Dziś powstaje Partia Amerykańska, aby zwrócić wam wolność - pisze Elon Musk na platformie "X".

Potężna rozróba w serbskim parlamencie. Granaty dymne, jedna z posłów w stanie krytycznym z ostatniej chwili
Potężna rozróba w serbskim parlamencie. Granaty dymne, jedna z posłów w stanie krytycznym

W serbskim parlamencie doszło do dramatycznych scen. Posłowie opozycji rzucili granaty hukowe i gaz łzawiący w proteście przeciwko rządom Aleksandara Vučića. W wyniku zamieszek posłanka Jasmina Obradović doznała udaru i walczy o życie.

Niemieckie media: Ruch Obrony Granic torpeduje niemiecką politykę migracyjną z ostatniej chwili
Niemieckie media: Ruch Obrony Granic torpeduje niemiecką politykę migracyjną

Niemiecki tygodnik „Der Spiegel” opisał serię incydentów na granicy z Polską, które wg redakcji „komplikują niemiecką politykę migracyjną”. Główna krytyka kierowana jest w stronę polskiego Ruchu Obrony Granic (ROG), który utrudnia niemieckim służbom odsyłanie nielegalnych migrantów do Polski.

Wes Anderson – nostalgiczne fantazmaty czasów, których nigdy nie było tylko u nas
Wes Anderson – nostalgiczne fantazmaty czasów, których nigdy nie było

Wes Anderson powraca na ekrany z filmem, który równie łatwo rozpoznać, co sobie odpuścić albo się zakochać. "Układ fenicki", pokazany premierowo podczas 78. Festiwalu Filmowego w Cannes, na polskie ekrany trafił 6 czerwca.

Stopnie BRAVO i BRAVO-CRP przedłużone. Pilny komunikat rządu z ostatniej chwili
Stopnie BRAVO i BRAVO-CRP przedłużone. Pilny komunikat rządu

Premier przedłużył drugi stopień alarmowy BRAVO i BRAVO-CRP na terenie całej Polski do 31 sierpnia 2025. Wyjaśniamy, co to oznacza i dlaczego władze proszą obywateli o czujność.

Ukraińskie drony znowu w akcji. Ważna fabryka w Rosji trafiona z ostatniej chwili
Ukraińskie drony znowu w akcji. Ważna fabryka w Rosji trafiona

Drony Sił Systemów Bezzałogowych ukraińskich wojsk zaatakowały w Rosji fabrykę radarów, wykorzystywanych w dronach i rakietach, które ostrzeliwują Ukrainę – powiadomił w sobotę Sztab Generalny w Kijowie.

Cztery podgatunki elit gardzących polską hołotą tylko u nas
Cztery podgatunki elit gardzących polską hołotą

Ciągle się zastanawiam skąd bierze się głębokie przekonanie niektórych środowisk o ich wyższości, lepszym wykształceniu, europejskości nad „prostakami” z prawicy, którzy nic nie kumają z otaczającej ich rzeczywistości tkwiąc mentalnie w Średniowieczu (nie będę, jaśnie oświeconym, wyjaśniał co wniosły w legacie do naszego dzisiejszego życia wykpiwane wieki średnie bo zajęłoby to zbyt wiele czasu a oni i tak by tego nie pojęli – przy okazji tylko i na końcu przypomnijmy, że między innymi ich guru Bronisław Geremek był mediewistą, zajmującym się, o zgrozo, prostytucją…) i nie wychodząc od miejscowego proboszcza (alternatywnie ”z kruchty”).

Wimbledon: Pewne zwycięstwo Igi Świątek z Danielle Collins z ostatniej chwili
Wimbledon: Pewne zwycięstwo Igi Świątek z Danielle Collins

Iga Świątek awansowała do czwartej rundy wielkoszlemowego turnieju na trawiastych kortach Wimbledonu. Rozstawiona z numerem ósmym tenisistka pewnie pokonała Amerykankę Danielle Collins 6:2, 6:3. Jej kolejną rywalką w Londynie będzie Dunka Clara Tauson.

Komu służycie?. Ostra reakcja Roberta Bąkiewicza na zaskakujący ruch policji z ostatniej chwili
"Komu służycie?". Ostra reakcja Roberta Bąkiewicza na zaskakujący ruch policji

Robert Bąkiewicz ostro skrytykował decyzję policji o wprowadzeniu zakazu lotów dronów przy granicy z Niemcami. Jak twierdzi, ograniczenia uderzają w działania obywatelskie mające na celu kontrolę migracji; zakaz ogłoszono dwa dni po tym, jak Ruch Obrony Granic zakupił własne drony do patrolowania pasa przygranicznego.

REKLAMA

Paweł Jędrzejewski: Laicyzacja. Ponure konsekwencje braku kierowania się rozumem

Nierozsądnie postępujemy z Bogiem. Lekkomyślnie. I udajemy, że nie zauważamy, jakie są rezultaty laicyzacji.
Upadek cywilizacji. Ilustracja poglądowa Paweł Jędrzejewski: Laicyzacja. Ponure konsekwencje braku kierowania się rozumem
Upadek cywilizacji. Ilustracja poglądowa / pxfuel.com

Rak laicyzacji, który toczy zanurzony w dobrobycie fragment ludzkości zamieszkujący kraje Zachodu, jest bezdyskusyjnym faktem. Mimo że to jedna z najważniejszych przemian kulturowych, których doświadczamy, rzadko zastanawiamy się nad jej ponurymi konsekwencjami. Nasza czujność jest bowiem uśpiona, bo jakkolwiek zmiany są gwałtowne, to przecież ich pełne skutki zobaczą dopiero następne pokolenia. A na razie społeczeństwa ogarnia nieuzasadniona euforia rzekomego „postępu”. Ta euforia wyłącza rozum.

 

Rezygnujemy z wyjątkowości. Odbieramy życiu obiektywny sens

Pierwszym, całkiem podstawowym rezultatem wymazywania Boga z życia społeczeństw Zachodu w XXI wieku jest utrata obiektywnego celu i sensu życia – tych najważniejszych i najgłębszych z możliwych. Człowiek potrzebuje sensu w życiu nie mniej niż tlenu i wody. Sensy subiektywne, indywidualne, które sami sobie doraźnie stwarzamy, nadal są obecne, ale sens obiektywny może pojawiać się tylko wtedy, gdy zgodzimy się na istnienie Boga. W końcu to jedynie Bóg uważa (według Biblii) człowieka za absolutnie wyjątkową istotę. To dla niego stworzył świat. Natura nie wyróżnia nas w żaden sposób – umieramy i ulegamy rozkładowi jak każda mysz, sikorka lub ważka. W przeciwieństwie do obojętnej Natury Bóg ma wielki, kosmiczny plan, w którym człowiek, dzięki swojej wyjątkowości, odgrywa kluczową rolę. Po to został stworzony. Gdy odrzucamy Boga, nasza rola w tym planie i sam plan przestają istnieć.

Gdy rezygnujemy z Boga, gdy Go odtrącamy, to odbieramy naszemu życiu wszelkie trwałe znaczenie. Godzimy się, że jesteśmy jedynie przypadkowymi tworami procesów fizycznych, chemicznych i biologicznych. Nasze istnienie nie ma ani sensu, ani celu większego niż istnienie muchy czy kamyka. Nasze życie bez Boga jest tragiczną historią – rodzimy się, umieramy, prędzej lub później nikt o nas nie będzie pamiętał. Kto z nas jest w stanie powiedzieć cokolwiek o swoich prapradziadkach? Nas spotka to samo. Jakbyśmy nigdy nie istnieli. A Bóg? Bóg o nas zawsze pamięta i zawsze będzie pamiętał. Jesteśmy przecież ważną częścią Jego planu, który jest Wielką Tajemnicą – nie znamy go, ale poznamy, gdy przyjdzie na to właściwy czas.

Tylko Bóg dostrzega, że posiadamy duszę (sam ją nam dał) i z powodu tej duszy traktuje nas inaczej niż całą resztę. Daje nam prawa, które nie potrzebują żadnego ludzkiego uzasadnienia. Wyjątkowe to prawa i dane tylko nam. Nawet najgłębsze umysły Oświecenia zdawały sobie z tego sprawę, zamieszczając w Deklaracji Niepodległości Stanów Zjednoczonych słynne zdanie: „Uważamy następujące prawdy za oczywiste: że wszyscy ludzie stworzeni są równymi, że Stwórca obdarzył ich pewnymi nienaruszalnymi prawami, że w skład tych praw wchodzi prawo do życia, wolność i dążenia do szczęścia”. Prawa otrzymane od Stwórcy są nieskończenie ważniejsze niż te, które człowiek sam sobie wymyśla. Bo ludzkie prawa – czyli ustanowione przez człowieka – może podważyć, unieważnić, obalić każdy inny człowiek. Byle miał siłę – władzy, pieniądza, armii. Tylko reguły ustanowione przez Boga są poza zasięgiem człowieka. Żadne armie nie pomogą! Oczywiście, jedynie wtedy, gdy uznamy istnienie Boga. To warunek konieczny. A to jest, wbrew pozorom, wyłącznie kwestią wyboru. Człowiek może uwierzyć we wszystko, gdy zechce. Rzecz w tym, żeby wierzył w to, co lepsze, a nie w to, co gorsze. Żeby nie poddawał się modzie na ateizm zrodzony z pychy ludzkiego rozumu, który liznął trochę fizyki i chemii, więc natychmiast zapomina, że Biblia jest księgą, która miała trafiać już do człowieka sprzed 3 tysięcy lat. Czyli zaczyna wyśmiewać jej dosłowny sens, nie rozumiejąc, że sześć dni Stwarzania oraz ryba z Jonaszem w brzuchu to są tylko symbole.

 

Rezygnujemy z ostatecznej sprawiedliwości. Koniec dobra i zła

Kolejną dojmującą stratą, jaka wynika wprost z rezygnacji z Boga, jest utrata wiary w ostateczną sprawiedliwość. Jeśli Boga nie ma, to wszyscy ludzie mają przed sobą jednakowy los: śmierć i zapomnienie. Niezależnie, jak żyliśmy, czy byliśmy dobrymi ludźmi, czy złymi, spotka nas to samo – nicość. Egzystencjaliści mieli rację. To wizja bardzo niepedagogiczna. Oburzająca! Bo przecież w świecie bez Boga nawet najgorszy z ludzi, najbardziej sadystyczny morderca zostanie potraktowany identycznie jak człowiek poświęcający swoje życie dla dobra innych. Czyli ostateczną sprawiedliwość zastępujemy – w świecie bez Boga – ostateczną niesprawiedliwością. Co gorsze, świadomość, że nie istnieje ostateczna, metafizyczna sprawiedliwość, musi działać demoralizująco na ludzkość, bo gdzie nie istnieje kara i nagroda, tam wszystko jest dozwolone, czyli zło i dobro dla sprawców niczym się nie różnią. Gdy wierzymy, że nasze czyny będą ocenione najbardziej obiektywną z miar, bo Boską miarą, staramy się żyć lepiej. To całkiem naturalne – tak jak lepiej stara się zachowywać dziecko, na które patrzy rodzic lub nauczyciel. Gdy nie ma Boga, nie będzie żadnego rozliczenia, żadnego ważenia dobra i zła na szalach ostatecznej wagi. Jeżeli taki ma być świat, gdy wygnamy z niego Boga, to po co nam taki świat? W imię rzekomej wyższości ateizmu nad religijnością mamy zamieniać sprawiedliwy świat na świat niesprawiedliwy, obojętny, czyli – w rezultacie – okrutny?

 

Bez wiary w Boga ludzie przestają się rozmnażać

Jednak przy braku sensu religijnego w życiu człowieka także te subiektywne, indywidualne sensy zastępcze cierpią i ulegają zanikowi. Przykładowo: najbardziej logicznym, naturalnym i powszechnym sensem indywidualnym jest rodzina. I tu czeka nas niemiła niespodzianka – okazuje się, że ludzie Zachodu coraz częściej unikają małżeństwa, a – jeszcze gorliwiej – posiadania dzieci. Wynika z tego, że zarówno trwały związek, jak i rodzicielstwo wiążą się nie tyle z naturalnym instynktem rozmnażania, co z wartościami wynikającymi z wiary w Boga. Zaskoczenie? Tak, ale takie są twarde fakty. Przecież najwięcej dzieci mają najbardziej gorliwi religijnie katolicy, ortodoksyjni Żydzi, mormoni i amisze. Ludzie pozbawieni motywacji religijnej unikają dzieci. W zlaicyzowanych krajach Zachodu przyrost naturalny jest, dekada po dekadzie, coraz silniej negatywny. Więcej ludzi umiera, mimo postępu w medycynie, niż się rodzi. Na przykład w 2020 roku w UE urodziło się 4,2 mln osób, a zmarło 4,7 mln. Ile znacie niereligijnych małżeństw z siedmiorgiem dzieci? Tyle wynosi ich średnia liczba u amiszów. A wśród ortodoksyjnych rodzin żydowskich zjawiskiem powszechnym jest posiadanie ponad dziesięciorga dzieci. Nawet w zsekularyzowanej Austrii w rodzinach katolickich rodzi się ich dwa razy więcej niż w rodzinach ludzi niereligijnych. Dlaczego tak się dzieje? Najwyraźniej posiadanie dzieci wynika z nakazów religijnych i religijnego szacunku dla wartości ludzkiego życia.

 

Rezygnacja z Boga to postępowanie irracjonalne

Oczywiście, powyższe wymienienie trzech potężnych strat, jakie ludzkość ponosi w wyniku laicyzacji, w żaden sposób nie jest argumentem na istnienie Boga. Natomiast powinno być traktowane jako argument na konieczność wiary w Niego. Nawet rozumianego – przez zapiekłych, ale racjonalnych i logicznych agnostyków – jedynie jako intelektualny projekt, który jest przecież dla człowieka w najgłębszym sensie dobry, wartościowy i korzystny. Najwyraźniej Bóg jest człowiekowi potrzebny i rezygnacja z Niego to przejaw dojmującego braku rozsądku, charakterystycznego dla naszej epoki.

Co my robimy jako społeczeństwa? Sami się pozbawiamy najpierw naszej istotności we wszechświecie, następnie przekreślamy nadzieję na sprawiedliwe rozliczanie naszych czynów, a na koniec gwarantujemy sobie – nie rozmnażając się – proste, biologiczne wyginięcie. Gdzie tu jest jakikolwiek sens i rozsądek? Mamy godzić się na te wszystkie nieszczęścia i katastrofy tylko dlatego, że nie ujawniają się z dnia na dzień, ale – podstępnie – z pokoleń na pokolenia? Mamy akceptować bezczynnie tę całą dekadencję w imię rzekomej prawdy ateizmu? Prawdy, że Bóg nie istnieje? Że to, czego doświadczamy w ciasnym „tu i teraz”, to wszystko, co jest? 

Dlaczego wiara ateizmu w nieistnienie Boga, która uczyni wiele zła, ma być lepsza od wiary w istnienie Boga, która sprawia dobro?

Oczywiście, w takim momencie zazwyczaj pojawia się w dyskusjach desperacki argument ateizmu o złu płynącym z religii, czyli o zbrodniach popełnionych w jej imieniu. Wiemy, o co chodzi: krucjaty, inkwizycja, wojny religijne, fanatyzm. Nie należy im zaprzeczać, bo są faktem. Warto jednak przypomnieć, że zbrodnie motywowane religijnie popełnione zostały nie w zgodzie z ideałami („miłowanie bliźniego”) religii dominujących w naszym kręgu kulturowym, ale wbrew nim. Nie w zgodzie z przykazaniami Dekalogu, w którym Bóg zakazuje przecież mordowania ludzi, ale wbrew tym przykazaniom. Czyli były to znaczące aberracje. A jednocześnie trzeba pamiętać, że całkiem odwrotnie jest z ideologiami programowo ateistycznymi – zarówno zbrodnie nazizmu, jak i komunizmu były popełniane w pełnej harmonii z podstawowymi hasłami i wartościami tych ideologii. Doktryny te opierały swój sukces na nakazie eksterminacji wrogów – celem nazizmu było wymordowanie wszystkich ras „podludzi”, a celem komunizmu – wytępienie wszystkich „wrogów ludu”.

To w co lepiej wierzyć?

I nie chodzi tu wcale o wyrachowaną interesowność słynnego „zakładu Pascala”, ale o sprawy bez porównania ważniejsze. O kierowanie się rozumem.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe