Tej wojny nie wygra ani Rosja, ani Ukraina
Dla Putina to trwałe okrojenie terytorium Ukrainy, jej demilitaryzacja, narzucenie „neutralności” i zainstalowanie prorosyjskiego reżimu w Kijowie. Dla Zełenskiego to wyzwolenie całości zajmowanych przez Rosję od 2014 roku ukraińskich ziem, łącznie z Krymem. Wszyscy już wiedzą, że obie opcje są nierealne. Nawet jeśli się do tego nie przyznają. W takim razie, co dalej?
- Już w lutym obowiązkowe kwalifikacje do służby wojskowej. Kto dostanie wezwanie?
- Zmiana rosyjskiej doktryny nuklearnej. Dosadny komentarz Andrzeja Dudy
- Prawybory w PO. Zamiast ożywczych soków w żyły i krwiobieg partii, weszła zła krew i kwasy
Dwa scenariusze
Jeden scenariusz to kontynuacja wojny na wyczerpanie i dozowanie pomocy wojskowej Zachodu dla Kijowa. Taka kroplówka pozwalająca uniknąć klęski Ukrainy, ale zarazem nie pozwalająca jej pokonać Rosji. Tak by zapewne było, gdyby wybory w USA wygrała Kamala Harris. Tyle że nawet na Kremlu zrozumieli, że nawet Rosja ma swoje limity. Stąd pozyskanie z Iranu nie tylko dronów, ale też pocisków balistycznych krótkiego zasięgu, ale przede wszystkim sprowadzenie północnokoreańskich żołnierzy na front. Rosja jednak zaczyna odczuwać negatywny wpływ wojny i sankcji na gospodarkę. Dlatego, moim zdaniem, Putin jednak z zainteresowaniem czeka na ofertę Trumpa. Podobnie czeka na to Zełenski. On też doskonale wie – oczywiście tego nie przyzna publicznie – że nie ma takiej opcji, żeby wyzwolić całość ukraińskiego terytorium. Czy to oznacza, że Kijów może zapomnieć o Krymie czy Doniecku? Na tę chwilę tak. Jedyna szansa na odebranie tych obszarów to załamanie reżimu Putina i wewnętrzny kryzys w Rosji, smuta co najmniej skali tej z 1991 roku.
A teraz? Cóż, trzeba być realistą. Wydaje się, że najbardziej prawdopodobną opcją jest zamrożenie konfliktu. Mówi się o scenariuszu koreańskim. Czy aż tak? No jednak to inna skala i znaczenie dla całego świata. Wojna Rosji z Ukrainą na początku trzeciej dekady XXI wieku to coś innego niż wojna na Półwyspie Koreańskim w połowie XX wieku. Moim zdaniem najbardziej prawdopodobny scenariusz to rozejm, uzyskany być może przy presji Trumpa, oznaczający zamrożenie aktualnej linii frontu, acz z pewną wymianą terytoriów. Można sobie wyobrazić, że Ukraina wycofuje się z obwodu kurskiego, ale Rosja musi oddać jakieś terytoria ukraińskie. To oznacza eskalację co najmniej do końca stycznia. Obie strony będą chciały uzyskać jak najwięcej, by jak najbardziej umocnić swoje pozycje w kontekście potencjalnych negocjacji.
- Ukraina zaatakowała Rosję rakietami ATACMS. Jest komentarz rosyjskiego MON
- "Donaldowi ręce opadły". W KO coraz goręcej ws. prawyborów
- Tej wojny nie wygra ani Rosja, ani Ukraina
Czas
Zgoda Bidena na użycie pocisków ATACMS może doprowadzić do wzmocnienia pozycji Kijowa poprzez skuteczne osłabianie potencjału wojskowego Rosji w obwodzie kurskim. Te zajmowane tereny Ukraina wykorzysta jako element przetargowy. Z drugiej strony, należy pamiętać, że to Rosja jest teraz stroną atakującą i zajmuje kolejne miasta i wsie w Donbasie. Może się okazać, że pomysł rozejmu nie jest wcale tak złą opcją dla Ukrainy. Na odbicie okupowanych terytoriów nie ma szans. I nie tylko dlatego, że pomoc zachodnia jest zbyt mała. Sami Ukraińcy nie garną się do armii, a sondaże wskazują, że coraz większa część społeczeństwa dopuszcza możliwość utraty – choćby tymczasowej – zrujnowanych wojną ziem w zamian za wstrzymanie działań wojennych. Należy przy tym pamiętać, że w razie zamrożenia konfliktu, czas na rozbudowę potencjału wojennego zyska nie tylko Rosja, ale też Ukraina, a przede wszystkim Zachód, w tym Polska.