Marian Panic: "Kolaboracja [z III Rzeszą] po polsku" - według ukraińskiego historyka

"Większość Polaków w mundurach wojskowych podczas II Wojny Światowej nosiła mundury Wehrmachtu." - pisze ukraiński historyk i publicysta, Jurij Rudnicki.
 Marian Panic: "Kolaboracja [z III Rzeszą] po polsku" - według ukraińskiego historyka
/ Wikipedia domena publiczna
Na popularnym ukraińskim portalu "ZN,UA" pojawił się kuriozalny, skrajnie zmanipulowany, urągający wszelkiej przyzwoitości  tekst ukraińskiego historyka i dziennikarza Jurija Rudnickiego, pt. "Kolaboracja po polsku". Warto dodać, że autor lubi podkreślać swoje polskie pochodzenie, a do niedawna również swoją  sympatię do Polski. Bywał zresztą (i pewnie nadal bywa) częstym gościem na różnych organizowanych w Polsce polsko-ukraińskich spotkaniach i "zaliczył" nawet kilka występów  w polskich mediach - o dziwo tych konserwatywnych. Pamiętam jego wywiady dla telewizji "Niezależna" (chyba miał też występy w Tv.Republika, ale pewności nie mam). Tekst skonstruowany jest pod z góry założoną tezę, a jest nią rzekoma  masowa kolaboracja Polaków z Niemcami. Wiedza autora na ten temat jest raczej średnia, właściwie znikoma i czuje się wyraźnie, że większość swoich tez opiera na wikipedii. Znikoma, nie znaczy jednak żadna, więc nawet przy tak ograniczonej wiedzy trzeba było dołożyć wiele starań i wykazać maksimum złej woli, aby to co spotkało Polaków wcielonych przymusowo do Wehrmachtu nazywać kolaboracją.  Trudno bez emocji omawiać ten bzdurny artykuł, zwłaszcza gdy się temat zna osobiście z  rodzinnych przekazów i dysponuje dodatkowymi powszechnie znanymi  faktami. Przytoczę więc kilka fragmentów (w moim tłumaczeniu), bo mówią same za siebie.  

Większość Polaków w mundurach wojskowych podczas II Wojny Światowej nosiła mundury Wehrmachtu."

W ukraińsko polskich sporach o II Wojnę Światową, ukraińskiej stronie często zarzuca się współpracę z III Rzeszą. Jednak ukraiński Minister Spraw Zagranicznych, Pawło Klimkin w swoim niedawnej publikacji "Ukraina i Polska. Wyzwania Historii" udowadnia, iż sąsiedzi (Polacy) nie byli wyjątkiem.

W Polsce przeprowadzono na ten temat wiele poważnych badań historycznych. Wydawane są wspomnienia i dzienniki frontowe byłych kolaborantów. Ale w większości zarówno oni, jak i ich rodziny nie lubią się afiszować tymi fragmentami biografii. 

A co o tym pisano?

(...) Pierwsze kolaboranckie wspomnienia wydał w roku 1976 były żołnierz Wehrmachtu, historyk i dziennikarz, a także poseł na sejm PRL , Ryszard Hajduk ( R. Hajduk, Pogmatwane drogi. — Wydawnictwo MON. Warszawa, 1976). Jego książka opowiada o losie młodych ludzi urodzonych na Śląsku Opolskim (który jak wiadomo był przed wojną częścią III Rzeszy) wcielonych do hitlerowskiego wojska. 

Wśród tych, którzy z różnych przyczyn znaleźli się w niemieckiej armii było wielu znanych w PRL ludzi. Na przykład inicjator Festiwalu Piosenki w Opolu, Karol Musioł, czy legendarny polski piłkarz Gerard Cieślik.


Dalej autor wylicza jeszcze kilka publikacji, jakie ukazały się w Polsce po 1989 traktujących o Polakach walczących w niemieckiej armii. Na przykład wspomnienia niejakiego Joachima Cerafickiego pt. "Wasserpolacken". Rudnicki przy okazji wyjaśnia:

"Tak nazywano mieszkańców Śląska i całego polsko-niemieckiego pogranicza, stanowiących większość polskiego kontyngentu Wehrmachtu."

Cóż, tutaj można tylko wzruszyć ramionami i wtrącić, iż termin "Waserpolacken" był w użyciu już od co najmniej XIX wieku. Tak bowiem Niemcy nazywali mieszkańców Śląska posługujących się specyficzną śląską gwarą, którą nazywano "Wasserpolnisch". Niemcy potrafili odróżnić literacką polszczyznę od śląskiej gwary. Zresztą mniejsza o to, nie jest to takie istotne, choć już z samego faktu, że żołnierze niemieccy swoich "polskich kameraden" nazywali "Wasserpolacken" świadczy o tym, kim w większości byli owi rzekomi - według Rudnickiego - "polscy  kolaboranci". Dziś, 70 lat po wojnie, gdy ponad milion obywateli Polski (głównie na Śląsku, ale nie tylko), będących właśnie potomkami owych żołnierzy Wehrmachtu, na ostatnim spisie powszechnych zadeklarowało narodowość nie polską (wpisując najczęściej narodowość śląską, kaszubską, niemiecką lub mieszaną), a co najmniej tyle samo zdążyło już wyemigrować do Niemiec jako tak zwani "późni wysiedleni" (Spätaussiedler) - więc choćby z samego tego, coś jednak mówiącego faktu wynika jaskrawo, że sprawa owej  "polskiej kolaboracji" wygląda o wiele bardziej skomplikowanie, niż chciałby to pan Rudnicki. Wyników ostatniego spisu powszechnego, ani skali wyjazdów do Niemiec ukraiński autor może oczywiście nie znać, tego nie wymagam, ale - tak jak napisałem - trzeba naprawdę dużo złej woli, aby nawet przy tak ograniczonej wiedzy, jaką autor na ten temat posiadł i ją w swym tekście dość nawet szczerze zaprezentował, pozwalać sobie na tak durne, ahistoryczne i nacechowane złą wolą, napisane najwyraźniej na polityczne zamówienie konkluzje.  

Przytoczę może jeszcze kilka fragmentów pokazujących, jak "umiejętnie"autor żongluje liczbami i jak z uporem godnym lepszej sprawy wszystko co mu się nawinie pod rękę nazywa  "kolaboracją". I jak bardzo nie jest skłonny dostrzec elementarnej różnicy pomiędzy przymusowo wcielonymi do niemieckiej armii  (pod groźbą kary śmierci) przedwojennymi polskimi obywatelami, z których wielu i tak tymi Polakami tak do końca się nie czuło, a ochotniczymi ukraińskimi batalionami "Nachtigal czy "Roland" nie mówiąc już o dywizji SS. Galizien", które w sposób systemowy i zorganizowany, powodowani pobudkami ideologicznymi i politycznymi zdecydowały się walczyć po stronie III Rzeszy:

Ilu ich było i kogo wcielano do służby w Wehrmachcie

Dokładna liczba polskich wojennych kolaborantów nie jest znana. Wojciech Zmyślony, autor strony tematycznej "W znienawidzonym  mundurze", wymienia liczbę 375  tys. Spośród nich około 60% (około 200-250 tysięcy) to byli obywatele międzywojennej Polski (według ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej w przybliżeniu taka sama liczba Ukraińców walczyła po stronie nazistowskich Niemiec). Pozostałe 40% stanowili Polacy z "etnicznych" ziem polskich, które do wojny należały do III Rzeszy.

Doktor Jerzy Kochanowski z Instytutu Historii Uniwersytetu Warszawskiego wymienia liczbę znacznie większą - "od 400 tys. do 0,5 mln". Przy czym dodaje: "Nie chodzi o Polaków jako takich, a obywateli międzywojennej Polski, bo to nie zawsze to samo. Ale jego zdaniem, większość czuła się Polakami.

Z nim zgadza się Ryszard Kaczmarek: "...z terytorium całej okupowanej Polski w latach 1940-1945 do niemieckiej armii powołano od 450 do 500 tys. osób." Historyk uściśla, że chodzi o wpisanych do III grupy tak zwanej "Deutsche Volksliste" (DVL) - dokumentów określających stopień przynależności mieszkańców okupowanych ziem do "niemieckiej narodowej wspólnoty". (...)

W przeciwieństwie do Zmyślonego, Kaczmarek i Kochanowski nie uwzględniają etnicznych Polaków, którzy do 1 września 1939 żyli w III Rzeszy. Jeśli więc i ich doliczyć (czyli 125-175 tys.) to liczba polskich kolaborantów może oscylować między 525 a 675 tys..

Przy czym nie zostały tu uwzględnione inne struktury siłowe III Rzeszy, w których służyli Polacy, jak choćby wewnętrzna policja Generalnej Guberni (tak zwana "granatowa policja", od koloru ich mundurów) czy też ochotnicze oddziały policji pomocniczej (Schutzmanschaften) z prawobrzeżnej i centralnej Ukrainy (Reichskomisariat Ukraine). Niektórzy Polacy wcieleni zostali lub też dobrowolnie wstąpili również do oddziałów SS. Dokładna ich liczba nie jest jednak znana, choć historycy twierdzą, że nie była ona znaczna.
(...)

W ostatnich zdaniach ukraiński autor wznosi się już na najwyższe szczyty hipokryzji i manipulacji, nazywając kolaborantami przedwojennych niemieckich obywateli polskiego pochodzenia, którzy jako obywatele tego kraju jak wszyscy inni podlegali przecież służbie wojskowej. Czy też pisząc o Polakach wcielonych do SS, a takich raczej nie było, w każdym razie nie byli z pewnością Polakami, nawet jeśli nosili polskie nazwisko. Nie wspominając już o owych "Schutzmanschaftach" (Schupo) na Ukrainie, gdzie służyli przecież niemal wyłącznie Ukraińcy. Niemieckie źródła spośród ponad 300 utworzonych w latach wojny oddziałów "Schupo" tylko jeden (220) określają jako polski, reszta to w większości ukraińskie, litewskie, łotewskie i kilka innych. Myślę, że tych kilka cytatów z pana Rudnickiego wystarczą, aby wyrobić sobie pojęcie o intencjach autora. 

Aha, i jeszcze ta wzięta z księżyca konkluzja wyrażona już w pierwszym zdaniu, o tym, że jakoby najbardziej rozpowszechnionym mundurem, jakiego nosili Polacy w czasie II Wojny Światowej, był mundur Wehrmachtu. A przecież nawet jeśli przyjąć wymienione w artykule liczby za prawdziwe (pomijając kategoryzację) to jak to się ma do kilku milionów Polaków  walczących z niemieckim okupantem na wszystkich frontach tamtej wojny. Abstrahując już od tego, że przecież bardzo duża liczba, bo blisko jedna trzecia owych Polaków wcielonych do Wehrmachtu, dezerterowała lub w inny sposób trafiała do aliantów,  kończąc swoją "wojenną przygodę" w wojskach koalicji antyhitlerowskiej. 

Marian Panic

https://dt.ua/HISTORY/kolaboraciya-po-polski-275096_.html

 

POLECANE
Afera KPO. Zgorzelski: Pojęcie afera to przekroczenie granicy z ostatniej chwili
Afera KPO. Zgorzelski: "Pojęcie afera to przekroczenie granicy"

Nie milkną echa afery ze środkami z Krajowego Planu Odbudowy. – Używanie pojęcia afera to jest przekroczenie granicy. To nie jest nawet aferka, to jest burza w szklaneczce wody – stwierdził wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski.

Znana aktorka walczy z problemami zdrowotnymi. Przeszła poważną operację Wiadomości
Znana aktorka walczy z problemami zdrowotnymi. Przeszła poważną operację

Amy Schumer, znana amerykańska aktorka, podzieliła się z fanami na Instagramie zdjęciem zrobionym po niedawnej operacji kręgosłupa. Na fotografii widzimy ją stojącą przy balkoniku, który pomaga jej w poruszaniu się. W opisie humorystycznie skomentowała swoją sytuację: "Od czasu mojej kontuzji surfingowej, L4 mnie dobija. Dziś miałam laminektomię. To krótka regeneracja i jak poczuję się lepiej, kupię stanik!"

Pilny komunikat dla mieszkańców Kielc z ostatniej chwili
Pilny komunikat dla mieszkańców Kielc

Miejski Zarząd Dróg w Kielcach informuje, że od niedzieli, 10 sierpnia 2025 r. od godzin wieczornych (22:00), firma STRABAG planuje wprowadzenie tymczasowej organizacji ruchu w związku z remontem ulicy. Organizacja zakłada m.in. wprowadzenie ruchu jednokierunkowego na części ul. Szczecińskiej.

Czerwone flagi nad Bałtykiem. GIS wydał komunikat z ostatniej chwili
Czerwone flagi nad Bałtykiem. GIS wydał komunikat

Woda w kąpieliskach - Mrzeżyno Wschód 1, Międzyzdroje Wschód i w Stepnicy nad Zalewem Szczecińskim oraz nad jeziorami Miedwie, Kosiakowo i Lipowo w woj. zachodniopomorskim jest niezdatna do kąpieli - wynika z danych w Serwisie Kąpieliskowym Głównego Inspektoratu Sanitarnego.

Strzelanina w Elblągu. Nie żyją dwie osoby z ostatniej chwili
Strzelanina w Elblągu. Nie żyją dwie osoby

W Elblągu na jednej z posesji odnaleziono dwa ciała. "57-letni mężczyzna zastrzelił swoją żonę, a następnie odebrał sobie życie" – informuje w niedzielę RMF FM.

Kontrowersje podczas występu Maxa Korża w Warszawie. „Macie siłę krzyczeć, a nie bronić ojczyzny” z ostatniej chwili
Kontrowersje podczas występu Maxa Korża w Warszawie. „Macie siłę krzyczeć, a nie bronić ojczyzny”

W sobotę na Stadionie Narodowym w Warszawie odbył się koncert białoruskiego rapera Maxa Korża, który przyciągnął liczne grono fanów z Polski i sąsiednich krajów. Wydarzenie jednak nie obyło się bez kontrowersji - część publiczności pojawiła się z flagami UPA, co wywołało ostry sprzeciw i interwencję policji.

Wałęsa wzywa na pomoc SB-ków. Różniliśmy się tylko metodami walki z ostatniej chwili
Wałęsa wzywa na pomoc SB-ków. "Różniliśmy się tylko metodami walki"

Lech Wałęsa opublikował w mediach społecznościowych apel skierowany do byłych funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa. Poprosił ich  o publiczne potwierdzenie, że nie współpracował z SB. Jak podkreślił, choć dawniej stali po przeciwnych stronach, to wielu z nich – podobnie jak on – dążyło do wolnej Polski. Jego wpis skomentował szef BBN, prof. Sławomir Cenckiewicz. 

Nie żyje legenda polskiego boksu Wiadomości
Nie żyje legenda polskiego boksu

W wieku 61 lat zmarł Dariusz Czernij - jeden z najbardziej utytułowanych polskich pięściarzy w wadze lekkopółśredniej. Informację o śmierci sportowca przekazał w mediach społecznościowych jego dawny kolega z ringu, Dariusz Wróbel.

To będzie pierwsze weto prezydenta Nawrockiego? Budzi poważne wątpliwości z ostatniej chwili
To będzie pierwsze weto prezydenta Nawrockiego? "Budzi poważne wątpliwości"

– Ustawa wiatrakowa budzi poważne wątpliwości – ocenił w niedzielę w Polsat News szef Kancelarii Prezydenta RP Zbigniew Bogucki.

Lew uciekł z zoo. Policja musiała użyć broni z ostatniej chwili
Lew uciekł z zoo. Policja musiała użyć broni

Czescy policjanci zastrzelili lwa, który uciekł z działającego nielegalnie prywatnego zoo w miejscowości Zvole pod Pragą - podała policja w niedzielę. Zwierzę wykopało przejście pod ogrodzeniem, raniło opiekuna i rzuciło się na wezwanych funkcjonariuszy. Nie była to pierwsza interwencja w tym miejscu.

REKLAMA

Marian Panic: "Kolaboracja [z III Rzeszą] po polsku" - według ukraińskiego historyka

"Większość Polaków w mundurach wojskowych podczas II Wojny Światowej nosiła mundury Wehrmachtu." - pisze ukraiński historyk i publicysta, Jurij Rudnicki.
 Marian Panic: "Kolaboracja [z III Rzeszą] po polsku" - według ukraińskiego historyka
/ Wikipedia domena publiczna
Na popularnym ukraińskim portalu "ZN,UA" pojawił się kuriozalny, skrajnie zmanipulowany, urągający wszelkiej przyzwoitości  tekst ukraińskiego historyka i dziennikarza Jurija Rudnickiego, pt. "Kolaboracja po polsku". Warto dodać, że autor lubi podkreślać swoje polskie pochodzenie, a do niedawna również swoją  sympatię do Polski. Bywał zresztą (i pewnie nadal bywa) częstym gościem na różnych organizowanych w Polsce polsko-ukraińskich spotkaniach i "zaliczył" nawet kilka występów  w polskich mediach - o dziwo tych konserwatywnych. Pamiętam jego wywiady dla telewizji "Niezależna" (chyba miał też występy w Tv.Republika, ale pewności nie mam). Tekst skonstruowany jest pod z góry założoną tezę, a jest nią rzekoma  masowa kolaboracja Polaków z Niemcami. Wiedza autora na ten temat jest raczej średnia, właściwie znikoma i czuje się wyraźnie, że większość swoich tez opiera na wikipedii. Znikoma, nie znaczy jednak żadna, więc nawet przy tak ograniczonej wiedzy trzeba było dołożyć wiele starań i wykazać maksimum złej woli, aby to co spotkało Polaków wcielonych przymusowo do Wehrmachtu nazywać kolaboracją.  Trudno bez emocji omawiać ten bzdurny artykuł, zwłaszcza gdy się temat zna osobiście z  rodzinnych przekazów i dysponuje dodatkowymi powszechnie znanymi  faktami. Przytoczę więc kilka fragmentów (w moim tłumaczeniu), bo mówią same za siebie.  

Większość Polaków w mundurach wojskowych podczas II Wojny Światowej nosiła mundury Wehrmachtu."

W ukraińsko polskich sporach o II Wojnę Światową, ukraińskiej stronie często zarzuca się współpracę z III Rzeszą. Jednak ukraiński Minister Spraw Zagranicznych, Pawło Klimkin w swoim niedawnej publikacji "Ukraina i Polska. Wyzwania Historii" udowadnia, iż sąsiedzi (Polacy) nie byli wyjątkiem.

W Polsce przeprowadzono na ten temat wiele poważnych badań historycznych. Wydawane są wspomnienia i dzienniki frontowe byłych kolaborantów. Ale w większości zarówno oni, jak i ich rodziny nie lubią się afiszować tymi fragmentami biografii. 

A co o tym pisano?

(...) Pierwsze kolaboranckie wspomnienia wydał w roku 1976 były żołnierz Wehrmachtu, historyk i dziennikarz, a także poseł na sejm PRL , Ryszard Hajduk ( R. Hajduk, Pogmatwane drogi. — Wydawnictwo MON. Warszawa, 1976). Jego książka opowiada o losie młodych ludzi urodzonych na Śląsku Opolskim (który jak wiadomo był przed wojną częścią III Rzeszy) wcielonych do hitlerowskiego wojska. 

Wśród tych, którzy z różnych przyczyn znaleźli się w niemieckiej armii było wielu znanych w PRL ludzi. Na przykład inicjator Festiwalu Piosenki w Opolu, Karol Musioł, czy legendarny polski piłkarz Gerard Cieślik.


Dalej autor wylicza jeszcze kilka publikacji, jakie ukazały się w Polsce po 1989 traktujących o Polakach walczących w niemieckiej armii. Na przykład wspomnienia niejakiego Joachima Cerafickiego pt. "Wasserpolacken". Rudnicki przy okazji wyjaśnia:

"Tak nazywano mieszkańców Śląska i całego polsko-niemieckiego pogranicza, stanowiących większość polskiego kontyngentu Wehrmachtu."

Cóż, tutaj można tylko wzruszyć ramionami i wtrącić, iż termin "Waserpolacken" był w użyciu już od co najmniej XIX wieku. Tak bowiem Niemcy nazywali mieszkańców Śląska posługujących się specyficzną śląską gwarą, którą nazywano "Wasserpolnisch". Niemcy potrafili odróżnić literacką polszczyznę od śląskiej gwary. Zresztą mniejsza o to, nie jest to takie istotne, choć już z samego faktu, że żołnierze niemieccy swoich "polskich kameraden" nazywali "Wasserpolacken" świadczy o tym, kim w większości byli owi rzekomi - według Rudnickiego - "polscy  kolaboranci". Dziś, 70 lat po wojnie, gdy ponad milion obywateli Polski (głównie na Śląsku, ale nie tylko), będących właśnie potomkami owych żołnierzy Wehrmachtu, na ostatnim spisie powszechnych zadeklarowało narodowość nie polską (wpisując najczęściej narodowość śląską, kaszubską, niemiecką lub mieszaną), a co najmniej tyle samo zdążyło już wyemigrować do Niemiec jako tak zwani "późni wysiedleni" (Spätaussiedler) - więc choćby z samego tego, coś jednak mówiącego faktu wynika jaskrawo, że sprawa owej  "polskiej kolaboracji" wygląda o wiele bardziej skomplikowanie, niż chciałby to pan Rudnicki. Wyników ostatniego spisu powszechnego, ani skali wyjazdów do Niemiec ukraiński autor może oczywiście nie znać, tego nie wymagam, ale - tak jak napisałem - trzeba naprawdę dużo złej woli, aby nawet przy tak ograniczonej wiedzy, jaką autor na ten temat posiadł i ją w swym tekście dość nawet szczerze zaprezentował, pozwalać sobie na tak durne, ahistoryczne i nacechowane złą wolą, napisane najwyraźniej na polityczne zamówienie konkluzje.  

Przytoczę może jeszcze kilka fragmentów pokazujących, jak "umiejętnie"autor żongluje liczbami i jak z uporem godnym lepszej sprawy wszystko co mu się nawinie pod rękę nazywa  "kolaboracją". I jak bardzo nie jest skłonny dostrzec elementarnej różnicy pomiędzy przymusowo wcielonymi do niemieckiej armii  (pod groźbą kary śmierci) przedwojennymi polskimi obywatelami, z których wielu i tak tymi Polakami tak do końca się nie czuło, a ochotniczymi ukraińskimi batalionami "Nachtigal czy "Roland" nie mówiąc już o dywizji SS. Galizien", które w sposób systemowy i zorganizowany, powodowani pobudkami ideologicznymi i politycznymi zdecydowały się walczyć po stronie III Rzeszy:

Ilu ich było i kogo wcielano do służby w Wehrmachcie

Dokładna liczba polskich wojennych kolaborantów nie jest znana. Wojciech Zmyślony, autor strony tematycznej "W znienawidzonym  mundurze", wymienia liczbę 375  tys. Spośród nich około 60% (około 200-250 tysięcy) to byli obywatele międzywojennej Polski (według ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej w przybliżeniu taka sama liczba Ukraińców walczyła po stronie nazistowskich Niemiec). Pozostałe 40% stanowili Polacy z "etnicznych" ziem polskich, które do wojny należały do III Rzeszy.

Doktor Jerzy Kochanowski z Instytutu Historii Uniwersytetu Warszawskiego wymienia liczbę znacznie większą - "od 400 tys. do 0,5 mln". Przy czym dodaje: "Nie chodzi o Polaków jako takich, a obywateli międzywojennej Polski, bo to nie zawsze to samo. Ale jego zdaniem, większość czuła się Polakami.

Z nim zgadza się Ryszard Kaczmarek: "...z terytorium całej okupowanej Polski w latach 1940-1945 do niemieckiej armii powołano od 450 do 500 tys. osób." Historyk uściśla, że chodzi o wpisanych do III grupy tak zwanej "Deutsche Volksliste" (DVL) - dokumentów określających stopień przynależności mieszkańców okupowanych ziem do "niemieckiej narodowej wspólnoty". (...)

W przeciwieństwie do Zmyślonego, Kaczmarek i Kochanowski nie uwzględniają etnicznych Polaków, którzy do 1 września 1939 żyli w III Rzeszy. Jeśli więc i ich doliczyć (czyli 125-175 tys.) to liczba polskich kolaborantów może oscylować między 525 a 675 tys..

Przy czym nie zostały tu uwzględnione inne struktury siłowe III Rzeszy, w których służyli Polacy, jak choćby wewnętrzna policja Generalnej Guberni (tak zwana "granatowa policja", od koloru ich mundurów) czy też ochotnicze oddziały policji pomocniczej (Schutzmanschaften) z prawobrzeżnej i centralnej Ukrainy (Reichskomisariat Ukraine). Niektórzy Polacy wcieleni zostali lub też dobrowolnie wstąpili również do oddziałów SS. Dokładna ich liczba nie jest jednak znana, choć historycy twierdzą, że nie była ona znaczna.
(...)

W ostatnich zdaniach ukraiński autor wznosi się już na najwyższe szczyty hipokryzji i manipulacji, nazywając kolaborantami przedwojennych niemieckich obywateli polskiego pochodzenia, którzy jako obywatele tego kraju jak wszyscy inni podlegali przecież służbie wojskowej. Czy też pisząc o Polakach wcielonych do SS, a takich raczej nie było, w każdym razie nie byli z pewnością Polakami, nawet jeśli nosili polskie nazwisko. Nie wspominając już o owych "Schutzmanschaftach" (Schupo) na Ukrainie, gdzie służyli przecież niemal wyłącznie Ukraińcy. Niemieckie źródła spośród ponad 300 utworzonych w latach wojny oddziałów "Schupo" tylko jeden (220) określają jako polski, reszta to w większości ukraińskie, litewskie, łotewskie i kilka innych. Myślę, że tych kilka cytatów z pana Rudnickiego wystarczą, aby wyrobić sobie pojęcie o intencjach autora. 

Aha, i jeszcze ta wzięta z księżyca konkluzja wyrażona już w pierwszym zdaniu, o tym, że jakoby najbardziej rozpowszechnionym mundurem, jakiego nosili Polacy w czasie II Wojny Światowej, był mundur Wehrmachtu. A przecież nawet jeśli przyjąć wymienione w artykule liczby za prawdziwe (pomijając kategoryzację) to jak to się ma do kilku milionów Polaków  walczących z niemieckim okupantem na wszystkich frontach tamtej wojny. Abstrahując już od tego, że przecież bardzo duża liczba, bo blisko jedna trzecia owych Polaków wcielonych do Wehrmachtu, dezerterowała lub w inny sposób trafiała do aliantów,  kończąc swoją "wojenną przygodę" w wojskach koalicji antyhitlerowskiej. 

Marian Panic

https://dt.ua/HISTORY/kolaboraciya-po-polski-275096_.html


 

Polecane
Emerytury
Stażowe