Budzisz: Zmienia się układ sił w basenie Morza Kaspijskiego. I to nie na korzyść Rosji.

Aksamitna rewolucja w Armenii oraz ostatnie decyzje władz Kazachstanu doprowadzić mogą do zmiany układu sił w rejonie basenu Morza Kaspijskiego. Akwenu strategicznie ważnego dla Rosji, ale również dla Iranu. Wzrost zainteresowania Stanów Zjednoczonych obecnością zarówno wojskową, jak i gospodarczą w tej części świata może być próbą osłabienia wpływów Rosji.
 Budzisz: Zmienia się układ sił w basenie Morza Kaspijskiego. I to nie na korzyść Rosji.
/ Źródło: screen YouTube
Mamy już więcej informacji zarówno na temat wydarzeń poprzedzających ustąpienie armeńskiego premiera Sarkisjana, jak i zamierzeń organizatorów „aksamitnej rewolucji”. Otóż, jak powiedział na konferencji prasowej Nikoł Paszynian już w trakcie jego zatrzymania rozpoczęły się poufne negocjacje z przedstawicielami rządzącej Armenią formacją polityczna. Otóż jej przedstawiciele najpierw chcieli uzyskać zgodę Paszyniana na to, aby urzędujący premier zrezygnował jesienią, potem dość znacznie obniżyli licytację i mówili o odejściu za dwa miesiące. Ale, na wszystkie te propozycje Paszynian miał odpowiedzieć, że jedyny czas, który może dać rządzącym na dymisję to dwie godziny. Już wówczas było, jego zdaniem, wiadomo, że rządząca koalicja nie jest monolitem, a i w największej jej formacji – Partii Republikańskiej Sarkisjana zaczynają pojawiać się pęknięcia. Przy czym, jak zauważył, nawet będąc w areszcie, dostawał informacje, że rządzący dość gorączkowo poszukują następcy na mające się opróżnić miejsce. Ale nie udało się, podobno, znaleźć chętnego, bo jak zauważył Paszynian, cała ta formacja była zbudowana po to, aby służyć jej liderowi i w gruncie rzeczy niczego sobą nie reprezentuje. I to, ale także jego wczorajsze wystąpienie, kiedy powiedział na wiecu, że właśnie skończył się okres rządów Republikanów, właściwie przecina spekulacje czy rewolucja się dokonała. Bo trzeba zauważyć, że w środowisku eksperckim wcale nieodosobnione były opinie, że może ograniczy się ona tylko do zmiany nazwisk, a i tak funkcja premiera zostanie utrzymana przez dotychczasowy establishment. Tak się raczej chyba nie stanie. Sam Paszynian powiedział, że nowy rząd stworzyć winien człowiek związany z ostatnimi rewolucyjnymi przemianami. I wielu to w nim widzi kolejnego premiera Armenii. Trzeba jeszcze kilka słów napisać o przyczynach, dla których ormiańska rewolucja miała tak łagodny, niespotykany w tym rejonie świata, charakter. Przeważyły chyba dwa czynniki – po pierwsze niedzielne demonstracje były liczniejsze i władze sądziły, że aresztowania „przetną wrzód” i sytuacja zacznie się stabilizować. Ale tak się nie stało, bo na ulice wyszło więcej ludzi, kierowanych przez nowych, szerzej wcześniej nieznanych liderów społecznego protestu. Ale chyba znacznie istotniejsze było to, że w poniedziałek do demonstrantów zaczęli przyłączać się wojskowi i obóz rządzący nie mógł być pewny czy w godzinie próby armia pozostanie lojalna. Pęknięcia w obozie władzy, i trzeba to zauważyć, powściągliwa reakcja Moskwy, która raczej obserwowała rozwój wydarzeń, niźli chciała interweniować po którejkolwiek ze stron, uzupełniają ten obraz.
Jaka może być polityka zagraniczna nowej ekipy? Na podstawie pierwszych deklaracji trudno przesądzać, ale wstępne informacje są interesujące. Po pierwsze Paszynian silnie akcentuje tradycyjnie silne związki Erywania z Moskwą, ale jednocześnie mówi o problemach, które jego zdaniem istnieją, ale można, o ile pojawi się taka chęć, je rozwiązać. Przy czym są dość różnej natury. Po pierwsze chciałby, aby Rosja zaprzestała dostaw broni do sąsiedniego Azerbejdżanu, bo taka polityka narusza, jego zdaniem, równowagę sił na korzyść i tak już ludniejszego i bogatszego sąsiada. Warto też zwrócić uwagę na natychmiastową deklarację azerskiego MSZ-u o gotowości rozpoczęcia rozmów w sprawie uregulowania konfliktu w Karabachu. Tzw. Format Madrycki został wznowiony już jesienią ubiegłego roku, ale być może teraz rozmowy ruszą z miejsca. Tym bardziej, że w trakcie swej pierwszej konferencji prasowej poświęconej sprawom zagranicznym Paszynian mówił tak samo długo o współpracy z Rosją, co o relacjach ze Stanami Zjednoczonymi i Unią Europejską. Tego rodzaju rozłożenie akcentów może wskazywać, że nowa ekipa (oczywiście, jeśli przejmie władzę, do czego jest jeszcze dość daleko) będzie chciała uprawiać politykę na wzór Kazachstanu, czyli wielowymiarową, nie tak silnie jak ustępująca, wiążąca ich kraj z Rosją.
Dla Rosji, a w szczególności dla jej dyplomacji, gra, która w tym rejonie się zaczyna, jest niezwykle, by nie rzec strategicznie ważna. Bo trzeba pamiętać, że utworzona pod egidą Moskwy Unia Euroazjatycka (utworzona w grudniu 2014), przede wszystkim gospodarcza, ale przecież towarzyszy jej podobna organizacja obronna, składa się obecnie z 5 państw. Prócz Rosji znajduje się w niej właśnie Armenia, Kirgistan, Białoruś i Kazachstan.
Stosunki z Kazachstanem są dla przyszłości tego aliansu kluczowe. A tu, w optyce Moskwy jest źle, jeśli nie bardzo źle. W kraju rządzonym od dziesięcioleci przez Nazarbajewa coraz silniej zaznaczają się wpływy amerykańskie, a przynajmniej państw mających inną niźli Rosja wizję porządku międzynarodowego. Mowa nie tylko o NATO-wskich instalacjach i regularnych wspólnych ćwiczeniach wojskowych, nie tylko o przejściu kraju na alfabet łaciński i wyrugowaniu rosyjskiego z przestrzeni publicznej, ale również o działaniach, które, jak oceniają rosyjscy eksperci mogą doprowadzić do zmiany układu sił w regionie. Otóż kazachski Senat ratyfikował właśnie umowę ze Stanami Zjednoczonymi przewidującą wykorzystanie przez Pentagon portów Aktau i Kuryk położonych nad Morzem Kaspijskim. Spodziewane jest, że Nazarbajew podpisze porozumienie na dniach, (jeśli jeszcze nie złożył swego podpisu). Ten pierwszy, zdaniem Rosjan ma stać się docelowo bazą wykorzystywaną przez Amerykanów. Formalnie chodzi o odbudowanie przez Waszyngton tzw. północnej drogi zaopatrzenia sił amerykańskich interweniujących w Afganistanie. Teraz, podobno pod naciskiem generałów, Trump zgodził się na zwiększenie amerykańskiej obecności w regionie i trzeba odbudować kanały zaopatrzenia. Tylko, że nie można zawrzeć, jak za czasów wojny z Talibami porozumienia z Rosją o wykorzystaniu jej przestrzeni powietrznej (średnio w roku ponad 4500 przelotów). Trzeba dostawy transportować lądem przez Gruzję (alternatywnie przez Turcję), Azerbejdżan i morzem do Kazachstanu oraz dalej – Uzbekistan, ew. Kirgistan i Afganistan. Drogi kolejowe są już właściwie gotowe, a nawet, jeśli będą potrzebne dodatkowe inwestycje, to w takiej sytuacji pieniądze się znajdą. Oczywiście chodzi również o wzrost militarnej obecności amerykańskiej w regionie będącej formą nacisku na Rosję, ale również na Iran. Trzeba pamiętać o tym, że Morze Kaspijskie zarówno z militarnego, jak i gospodarczego punktu widzenia jest dla obydwu tych przeciwników Waszyngtonu kluczowe. Przede wszystkim z tego powodu, że stanowiło do tej pory jedyny akwen, na którym nie były obecne amerykańskie okręty. Było ono też dotychczas wykorzystywane przez Rosjan, jako doskonałe miejsce dla odpalenia rakiet nacelowanych na Syrię. Teraz to oczywiście może się zmienić. Innym problemem jest możliwość powtórzenia się scenariusza z czasów wojny z Talibami, tzn. przystąpienia Waszyngtonu do tworzenia instalacji wojskowych (baz, stacji radarowych, laboratoriów etc.) w innych krajach regionu. Wówczas zawarto stosowne umowy z Kirgistanem (baza Manas) oraz Uzbekistanem (Chanabad), ale w obydwu przypadkach, mimo tego, że Rosja oficjalnie wspierała Amerykanów, nieoficjalnie była bardzo niezadowolona ze wzrostu ich obecności w regionie. I teraz mamy do czynienia z podobną sytuacją. Kilka tygodni temu, chyba wyprzedzając decyzję Kazachstanu, rosyjski resort obrony poinformował, że podjął decyzję o zmianie swych baz morskich na Morzu Kaspijskim. Do tej pory flotylla kaspijska miała swój główny port w Astrachaniu, teraz będzie miała w dagestańskich portach - Machaczkale i Kaspijsku. Przypadkowo obydwa leżą dokładnie naprzeciwko kazachskiego Aktau. Porozumienie kazachsko – amerykańskie formalnie podpisane zostało w 2010 roku, ale do tej pory było w uśpieniu. Reaktywowano je po styczniowej wizycie Nazarbajewa w Waszyngtonie, podczas której Astana dostała też od Amerykanów prezent. W związku ze sporem między władzami tego kraju a mołdawskim biznesmenem Anatolijem Stati, jesienią w jednym z amerykańskich banków zamrożono 22 mld dolarów należących do Kazachstanu. Teraz te pieniądze odmrożono. Jakie są polityczne efekty takiej polityki, widać gołym okiem.
Rosyjscy eksperci są zdania, że podobne postępowanie Waszyngton prowadził będzie również wobec Moskwy, czy szerzej rosyjskich elit. I jako przykład podają ostatnią propozycję skierowaną wobec koncernu aluminiowego RusAl Olega Deripaski. Otóż sankcje, którymi firma została objęta mogą zostać wycofane, ale pod pewnymi warunkami – jednym z nich jest sprzedaż pakietów akcji należących do rosyjskiego oligarchy. Giełda (Hong-Kong) zareagowała na taką możliwość entuzjastycznie – wartość koncernu wzrosła o 1,5 mld dolarów. Waszyngton dał też czas „do namysłu” i zawiesił do listopada ich wejście w życie. A jeszcze kilkanaście dni temu mówiło się o upadłości firmy i rosyjski rząd poważnie myślał o upaństwowieniu koncernu. Tylko, że teraz, jeśli podejmie taką decyzję będzie musiał sporo więcej zapłacić. Może, dlatego rzecznik Kremla Pieskow dość kwaśno komentował propozycję amerykańskiego Ministerstwa Finansów. Sygnał wysłany w ten sposób do rosyjskich oligarchów jest dość jasny. Jeśli zostanie on przyjęty i Deripaska przestanie kontrolować RusAl będzie to oznaczało, że teraz nie Kreml, a Biały Dom decyduje, kto jest właścicielem rosyjskich gigantów surowcowych. Dla Władimira Putina nie może być gorszej sytuacji.
 

 

POLECANE
Poseł PO otwarcie przyznał, że wypłata środków unijnych była uzależniona od obalenia rządu PiS gorące
Poseł PO otwarcie przyznał, że wypłata środków unijnych była uzależniona od obalenia rządu PiS

Podczas ośmiu lat rządów Zjednoczonej Prawicy Unia Europejska pod pretekstem "walki o praworządność" wstrzymywała wypłatę należnych Polsce środków, co ostatecznie stało się jednym z powodów upadku rządów Zjednoczonej Prawicy.

Rubio: Dla prezydenta Trumpa spotkanie z Putinem to nie ustępstwo z ostatniej chwili
Rubio: Dla prezydenta Trumpa spotkanie z Putinem to nie ustępstwo

Szef amerykańskiej dyplomacji Marco Rubio powiedział we wtorek, że Rosjanie stracili w lipcu 60 tys. żołnierzy. Rubio wskazał tę liczbę jako dowód, jak ważna jest wojna dla Putina. Przekonywał też, że samo spotkanie Donalda Trumpa z rosyjskim prezydentem nie jest ustępstwem.

Wstrząs w kopalni Knurów. Nie żyje poszukiwany górnik z ostatniej chwili
Wstrząs w kopalni Knurów. Nie żyje poszukiwany górnik

Po wielogodzinnej akcji ratowniczej po poniedziałkowym wieczornym wstrząsie w kopalni Knurów ratownicy dotarli do poszukiwanego górnika. Lekarz stwierdził jego zgon – przekazała we wtorek wieczorem Jastrzębska Spółka Węglowa.

Kaukaski Szlak Trumpa to katastrofa dla Rosji tylko u nas
Kaukaski "Szlak Trumpa" to katastrofa dla Rosji

Wszyscy skupiają się na zapowiedzianym w najbliższy piątek szczytem prezydentów USA i Rosji. Przeważają obawy, optymistów właściwie nie ma (nawet Trump takim się nie wydaje). Albo będzie układ niekorzystny dla Ukrainy, albo nic nie będzie – tak to na tę chwilę wygląda.

Karol Nawrocki: W miejscach, w których premier nie służy dobrze sprawie polskiej, zamierzam reagować z ostatniej chwili
Karol Nawrocki: W miejscach, w których premier nie służy dobrze sprawie polskiej, zamierzam reagować

- W miejscach, w których premier Donald Tusk w moim uznaniu i w uznaniu moich wyborców nie służy dobrze sprawie polskiej, zamierzam reagować; natomiast w sprawach, które wynikają ze współpracy rządu i prezydenta, będziemy współpracować - powiedział we wtorek w Polsat News prezydent Karol Nawrocki.

Nieoficjalnie: Szykują się potężne przetasowania w PO. Tusk układa partię na nowo z ostatniej chwili
Nieoficjalnie: Szykują się potężne przetasowania w PO. "Tusk układa partię na nowo"

Z najnowszych doniesień Onetu wynika, że w Platformie Obywatelskiej szykuje się prawdziwa rewolucja. Donald Tusk ma planować zmianę nazwy partii, wewnętrzne wybory, a także osłabienie wpływów niektórych członków ugrupowania.

Wypadek w kopalni Knurów. Nowe informacje ws. zaginionego górnika z ostatniej chwili
Wypadek w kopalni Knurów. Nowe informacje ws. zaginionego górnika

Ratownikom, którzy próbują dotrzeć do górnika poszkodowanego w poniedziałkowym wieczornym wstrząsie w kopalni Knurów, pozostało kilkadziesiąt metrów – wynika z wtorkowej informacji Jastrzębskiej Spółki Węglowej.

Upały nawet do 34 stopni. Wydano ostrzeżenia z ostatniej chwili
Upały nawet do 34 stopni. Wydano ostrzeżenia

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wydał ostrzeżenia drugiego stopnia przed upałami dla województw wielkopolskiego i opolskiego. Alerty obowiązują od środy 13 sierpnia od godziny 12:00 do piątku 15 sierpnia do godziny 20:00. W tym czasie maksymalna temperatura w ciągu dnia osiągnie od 30°C do 34°C, a w nocy termometry pokażą od 15°C do 19°C.

Komunikat dla mieszkańców i turystów w Warszawie z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców i turystów w Warszawie

Warszawskie Linie Turystyczne rozszerzają kursowanie swoich trzech popularnych promów: Słonka, Wilga i Pliszka. Promy rozpoczęły częstsze kursy w dni powszednie, a godziny rejsów zostały wydłużone.  

Spotkanie Trump-Putin. Zełenski zabiera głos z ostatniej chwili
Spotkanie Trump-Putin. Zełenski zabiera głos

Rozmowy prezydenta USA Donalda Trumpa i przywódcy Rosji Władimira Putina mogą być ważne dla ich dwustronnych stosunków, ale nie mogą oni podjąć żadnych decyzji dotyczących Ukrainy bez naszego udziału – oświadczył we wtorek prezydent Wołodymyr Zełenski.

REKLAMA

Budzisz: Zmienia się układ sił w basenie Morza Kaspijskiego. I to nie na korzyść Rosji.

Aksamitna rewolucja w Armenii oraz ostatnie decyzje władz Kazachstanu doprowadzić mogą do zmiany układu sił w rejonie basenu Morza Kaspijskiego. Akwenu strategicznie ważnego dla Rosji, ale również dla Iranu. Wzrost zainteresowania Stanów Zjednoczonych obecnością zarówno wojskową, jak i gospodarczą w tej części świata może być próbą osłabienia wpływów Rosji.
 Budzisz: Zmienia się układ sił w basenie Morza Kaspijskiego. I to nie na korzyść Rosji.
/ Źródło: screen YouTube
Mamy już więcej informacji zarówno na temat wydarzeń poprzedzających ustąpienie armeńskiego premiera Sarkisjana, jak i zamierzeń organizatorów „aksamitnej rewolucji”. Otóż, jak powiedział na konferencji prasowej Nikoł Paszynian już w trakcie jego zatrzymania rozpoczęły się poufne negocjacje z przedstawicielami rządzącej Armenią formacją polityczna. Otóż jej przedstawiciele najpierw chcieli uzyskać zgodę Paszyniana na to, aby urzędujący premier zrezygnował jesienią, potem dość znacznie obniżyli licytację i mówili o odejściu za dwa miesiące. Ale, na wszystkie te propozycje Paszynian miał odpowiedzieć, że jedyny czas, który może dać rządzącym na dymisję to dwie godziny. Już wówczas było, jego zdaniem, wiadomo, że rządząca koalicja nie jest monolitem, a i w największej jej formacji – Partii Republikańskiej Sarkisjana zaczynają pojawiać się pęknięcia. Przy czym, jak zauważył, nawet będąc w areszcie, dostawał informacje, że rządzący dość gorączkowo poszukują następcy na mające się opróżnić miejsce. Ale nie udało się, podobno, znaleźć chętnego, bo jak zauważył Paszynian, cała ta formacja była zbudowana po to, aby służyć jej liderowi i w gruncie rzeczy niczego sobą nie reprezentuje. I to, ale także jego wczorajsze wystąpienie, kiedy powiedział na wiecu, że właśnie skończył się okres rządów Republikanów, właściwie przecina spekulacje czy rewolucja się dokonała. Bo trzeba zauważyć, że w środowisku eksperckim wcale nieodosobnione były opinie, że może ograniczy się ona tylko do zmiany nazwisk, a i tak funkcja premiera zostanie utrzymana przez dotychczasowy establishment. Tak się raczej chyba nie stanie. Sam Paszynian powiedział, że nowy rząd stworzyć winien człowiek związany z ostatnimi rewolucyjnymi przemianami. I wielu to w nim widzi kolejnego premiera Armenii. Trzeba jeszcze kilka słów napisać o przyczynach, dla których ormiańska rewolucja miała tak łagodny, niespotykany w tym rejonie świata, charakter. Przeważyły chyba dwa czynniki – po pierwsze niedzielne demonstracje były liczniejsze i władze sądziły, że aresztowania „przetną wrzód” i sytuacja zacznie się stabilizować. Ale tak się nie stało, bo na ulice wyszło więcej ludzi, kierowanych przez nowych, szerzej wcześniej nieznanych liderów społecznego protestu. Ale chyba znacznie istotniejsze było to, że w poniedziałek do demonstrantów zaczęli przyłączać się wojskowi i obóz rządzący nie mógł być pewny czy w godzinie próby armia pozostanie lojalna. Pęknięcia w obozie władzy, i trzeba to zauważyć, powściągliwa reakcja Moskwy, która raczej obserwowała rozwój wydarzeń, niźli chciała interweniować po którejkolwiek ze stron, uzupełniają ten obraz.
Jaka może być polityka zagraniczna nowej ekipy? Na podstawie pierwszych deklaracji trudno przesądzać, ale wstępne informacje są interesujące. Po pierwsze Paszynian silnie akcentuje tradycyjnie silne związki Erywania z Moskwą, ale jednocześnie mówi o problemach, które jego zdaniem istnieją, ale można, o ile pojawi się taka chęć, je rozwiązać. Przy czym są dość różnej natury. Po pierwsze chciałby, aby Rosja zaprzestała dostaw broni do sąsiedniego Azerbejdżanu, bo taka polityka narusza, jego zdaniem, równowagę sił na korzyść i tak już ludniejszego i bogatszego sąsiada. Warto też zwrócić uwagę na natychmiastową deklarację azerskiego MSZ-u o gotowości rozpoczęcia rozmów w sprawie uregulowania konfliktu w Karabachu. Tzw. Format Madrycki został wznowiony już jesienią ubiegłego roku, ale być może teraz rozmowy ruszą z miejsca. Tym bardziej, że w trakcie swej pierwszej konferencji prasowej poświęconej sprawom zagranicznym Paszynian mówił tak samo długo o współpracy z Rosją, co o relacjach ze Stanami Zjednoczonymi i Unią Europejską. Tego rodzaju rozłożenie akcentów może wskazywać, że nowa ekipa (oczywiście, jeśli przejmie władzę, do czego jest jeszcze dość daleko) będzie chciała uprawiać politykę na wzór Kazachstanu, czyli wielowymiarową, nie tak silnie jak ustępująca, wiążąca ich kraj z Rosją.
Dla Rosji, a w szczególności dla jej dyplomacji, gra, która w tym rejonie się zaczyna, jest niezwykle, by nie rzec strategicznie ważna. Bo trzeba pamiętać, że utworzona pod egidą Moskwy Unia Euroazjatycka (utworzona w grudniu 2014), przede wszystkim gospodarcza, ale przecież towarzyszy jej podobna organizacja obronna, składa się obecnie z 5 państw. Prócz Rosji znajduje się w niej właśnie Armenia, Kirgistan, Białoruś i Kazachstan.
Stosunki z Kazachstanem są dla przyszłości tego aliansu kluczowe. A tu, w optyce Moskwy jest źle, jeśli nie bardzo źle. W kraju rządzonym od dziesięcioleci przez Nazarbajewa coraz silniej zaznaczają się wpływy amerykańskie, a przynajmniej państw mających inną niźli Rosja wizję porządku międzynarodowego. Mowa nie tylko o NATO-wskich instalacjach i regularnych wspólnych ćwiczeniach wojskowych, nie tylko o przejściu kraju na alfabet łaciński i wyrugowaniu rosyjskiego z przestrzeni publicznej, ale również o działaniach, które, jak oceniają rosyjscy eksperci mogą doprowadzić do zmiany układu sił w regionie. Otóż kazachski Senat ratyfikował właśnie umowę ze Stanami Zjednoczonymi przewidującą wykorzystanie przez Pentagon portów Aktau i Kuryk położonych nad Morzem Kaspijskim. Spodziewane jest, że Nazarbajew podpisze porozumienie na dniach, (jeśli jeszcze nie złożył swego podpisu). Ten pierwszy, zdaniem Rosjan ma stać się docelowo bazą wykorzystywaną przez Amerykanów. Formalnie chodzi o odbudowanie przez Waszyngton tzw. północnej drogi zaopatrzenia sił amerykańskich interweniujących w Afganistanie. Teraz, podobno pod naciskiem generałów, Trump zgodził się na zwiększenie amerykańskiej obecności w regionie i trzeba odbudować kanały zaopatrzenia. Tylko, że nie można zawrzeć, jak za czasów wojny z Talibami porozumienia z Rosją o wykorzystaniu jej przestrzeni powietrznej (średnio w roku ponad 4500 przelotów). Trzeba dostawy transportować lądem przez Gruzję (alternatywnie przez Turcję), Azerbejdżan i morzem do Kazachstanu oraz dalej – Uzbekistan, ew. Kirgistan i Afganistan. Drogi kolejowe są już właściwie gotowe, a nawet, jeśli będą potrzebne dodatkowe inwestycje, to w takiej sytuacji pieniądze się znajdą. Oczywiście chodzi również o wzrost militarnej obecności amerykańskiej w regionie będącej formą nacisku na Rosję, ale również na Iran. Trzeba pamiętać o tym, że Morze Kaspijskie zarówno z militarnego, jak i gospodarczego punktu widzenia jest dla obydwu tych przeciwników Waszyngtonu kluczowe. Przede wszystkim z tego powodu, że stanowiło do tej pory jedyny akwen, na którym nie były obecne amerykańskie okręty. Było ono też dotychczas wykorzystywane przez Rosjan, jako doskonałe miejsce dla odpalenia rakiet nacelowanych na Syrię. Teraz to oczywiście może się zmienić. Innym problemem jest możliwość powtórzenia się scenariusza z czasów wojny z Talibami, tzn. przystąpienia Waszyngtonu do tworzenia instalacji wojskowych (baz, stacji radarowych, laboratoriów etc.) w innych krajach regionu. Wówczas zawarto stosowne umowy z Kirgistanem (baza Manas) oraz Uzbekistanem (Chanabad), ale w obydwu przypadkach, mimo tego, że Rosja oficjalnie wspierała Amerykanów, nieoficjalnie była bardzo niezadowolona ze wzrostu ich obecności w regionie. I teraz mamy do czynienia z podobną sytuacją. Kilka tygodni temu, chyba wyprzedzając decyzję Kazachstanu, rosyjski resort obrony poinformował, że podjął decyzję o zmianie swych baz morskich na Morzu Kaspijskim. Do tej pory flotylla kaspijska miała swój główny port w Astrachaniu, teraz będzie miała w dagestańskich portach - Machaczkale i Kaspijsku. Przypadkowo obydwa leżą dokładnie naprzeciwko kazachskiego Aktau. Porozumienie kazachsko – amerykańskie formalnie podpisane zostało w 2010 roku, ale do tej pory było w uśpieniu. Reaktywowano je po styczniowej wizycie Nazarbajewa w Waszyngtonie, podczas której Astana dostała też od Amerykanów prezent. W związku ze sporem między władzami tego kraju a mołdawskim biznesmenem Anatolijem Stati, jesienią w jednym z amerykańskich banków zamrożono 22 mld dolarów należących do Kazachstanu. Teraz te pieniądze odmrożono. Jakie są polityczne efekty takiej polityki, widać gołym okiem.
Rosyjscy eksperci są zdania, że podobne postępowanie Waszyngton prowadził będzie również wobec Moskwy, czy szerzej rosyjskich elit. I jako przykład podają ostatnią propozycję skierowaną wobec koncernu aluminiowego RusAl Olega Deripaski. Otóż sankcje, którymi firma została objęta mogą zostać wycofane, ale pod pewnymi warunkami – jednym z nich jest sprzedaż pakietów akcji należących do rosyjskiego oligarchy. Giełda (Hong-Kong) zareagowała na taką możliwość entuzjastycznie – wartość koncernu wzrosła o 1,5 mld dolarów. Waszyngton dał też czas „do namysłu” i zawiesił do listopada ich wejście w życie. A jeszcze kilkanaście dni temu mówiło się o upadłości firmy i rosyjski rząd poważnie myślał o upaństwowieniu koncernu. Tylko, że teraz, jeśli podejmie taką decyzję będzie musiał sporo więcej zapłacić. Może, dlatego rzecznik Kremla Pieskow dość kwaśno komentował propozycję amerykańskiego Ministerstwa Finansów. Sygnał wysłany w ten sposób do rosyjskich oligarchów jest dość jasny. Jeśli zostanie on przyjęty i Deripaska przestanie kontrolować RusAl będzie to oznaczało, że teraz nie Kreml, a Biały Dom decyduje, kto jest właścicielem rosyjskich gigantów surowcowych. Dla Władimira Putina nie może być gorszej sytuacji.
 


 

Polecane
Emerytury
Stażowe