Szymon Woźniak: O rodziców ich nie pytaj. Kolejne pokolenie elity rośnie w TVN

Występ córki Dominiki Wielowieyskiej w TVN jest kolejną okazją do tego, by wskrzesić dyskusję na temat sukcesji w ramach elit i kreowania autorytetów. Dyskusji, wokół której narosło wiele niepotrzebnych mitów i przesądów. Pora się z nimi rozprawić.
 Szymon Woźniak: O rodziców ich nie pytaj. Kolejne pokolenie elity rośnie w TVN
/ morguefile.com

“Nie ma nic bardziej parszywego od grzebania w życiorysie przodków” - rozbrzmiewają głosy sprawiedliwych i bezstronnych, gdy ktoś tylko wspomni o pochodzeniu danego uczestnika życia publicznego. “Czy ktokolwiek miał jakikolwiek wpływ na to, co robili jego rodzice?” - zapytują ze świętym oburzeniem inni, gdy ktoś wyciąga niewygodne fakty z przeszłości rodziny dzisiejszej gwiazdy salonu. Z jednej strony, trudno się nie zgodzić z tymi wspaniałomyślnymi nawoływaniami, są one wszakże ze wszech miar moralne. Jednakowoż trudno się oprzeć wrażeniu, że mamy tu do czynienia z klasyczną manipulacją, której perfidia polega na tym, że żeruje ona na właściwym rozumieniu dobra i zła, lecz w oderwaniu od rzeczywistości. Rolę oderwanych pełnią jednak tutaj nie owi obrońcy elit, ale właśnie same elity.

W naszym coraz bardziej zatomizowanym społeczeństwie więzi rodzinne tracą na znaczeniu, ten trend przyspieszył w dodatku wraz z nastaniem tzw. Wolnej Polski. Składa się na to wiele czynników, m.in. powszechna w zachodnim kręgu kulturowym tendencja indywidualizacji w relacjach międzyludzkich, ale również specyfika naszej wewnętrznej gospodarki, która stworzyła społeczeństwo składające się w dużej mierze z ekonomicznych “golasów”. W czasach realnego socjalizmu rodzina stanowiła opokę w walce z nieludzkim systemem. Ludzie organizowali się w małych grupach, pomagali sobie jak mogli, wspólnie kombinowali, jednak gdy przyszło im zrzucić komunistyczne okowy, w lata 90. weszli z niczym. W dodatku ogrom perspektyw, który się przed nimi rysował łączył się z nieodpartym wrażeniem, że to co w poprzednim systemie było opokę, w tym nowym, szczęśliwie panującym, stało się nagle balastem. I tak poszliśm na te studia, potem latami szukaliśmy swojego miejsca na rynku pracy, nawet nie zwracając uwagi na zajęcia, którymi przez całe życie parali się nasi rodziciele, zapewniając nam przy tym wyżywienie, wykształcenie i inne atrakcje. Z tej pozycji słowa “Nie ma nic bardziej parszywego od grzebania w życiorysie przodków” i “Czy ktokolwiek miał jakiś wpływ na to, co robili jego rodzice?” wydają się jak najbardziej zasadne i na miejscu. Problem w tym, że dotyczą normalnych ludzi, całej szarej masy, w której pochodzenie ma naprawdę znikome znaczenie. Zupełnie inaczej przedstawia się to jeśli chodzi o tzw. elity.

Amerykański badacz Charles Murray w jednej ze swoich książek przytoczył ciekawe, zdumiewające nawet statystyki. Okazuje się bowiem, że cała klasa wyższa w Stanach Zjednoczonych zachowuje tradycyjny model społeczny. W 2010 r. aż 90 % członków amerykańskiej elity żyło w związkach małżeńskich, czyli w stosunku do danych z 1960 r. zanotowano zaledwie 4 % spadek. Na początku lat 60. w klasie wyższej prawie w ogóle się nie rozwodzono, potem ta liczba zaczęla rosnąć, licznik rozwodów w latach 80. doszedł do 5 % i na tym się zatrzymał. A przecież oba analizowane okresy oddzielały tak znaczące wydarzenia, jak rewolucja obyczajowa oraz rozwój mass-mediów, które zmieniły całą, zdawałoby się, strukturę społeczną. Dziś wśród zwykłych zjadaczy chleba rozwód jest zupełnie normalnym zjawiskiem. Gdyby zapytać pierwszego lepszego przechodnia o to, do jakich czasów należałoby się cofnąć, by uzyskać 5 % wskaźnik rozpadów małżeństw w społeczeństwie, najpewniej usłyszelibyśmy coś o średniowieczu. Tymczasem ów wskaźnik obowiązuje do dzisiaj. Chciałoby się powiedzieć wśród nas, ale akurat ten przykład, jak mało który pokazuje, jak bardzo wyabstrahowane ze społeczeństwa są elity. Wprawdzie statystyki dotyczą Ameryki, jednak można je potraktować dość uniwersalnie, jako świadectwo tego, jak sytuacja ekonomiczna wpływa na powodzenie relacji pomiędzy dwojgiem ludzi. Uwzględniając podstawowe informacje z dziedzin psychologii i socjologii, można bez pudła założyć, że sytuacja pomiędzy rodzicami, czy w ogóle w rodzinie, ma też swoje przełożenie na sukcesy i porażki ich potomków. Z uwzględnieniem lokalnej specyfiki da się to także odnieść do sytuacji społecznej w Polsce.

Oczywiście, w III RP nie ma wielu miliarderów, a nawet zbyt wiele rodzimego kapitału, żyjemy w zgoła innym świecie, rodzime elity miały zupełnie inny tort do rozdzielenia. Podział łupów w upadającym socjalistycznym państwie przebiegał wciąż wedle socjalistycznych norm - do wzięcia były nie imperia zbudowane przez rodzicieli, ale stanowiska, ścieżki zawodowe, miejsca w radzie nadzorczej, dotacje. Raz syn propagandzisty zostawał sędzią, innym razem syn wojskowego lub komendanta milicji propagandzistą. Czasem zaś propagandzista wychowywał propagandzistę, a wojskowy młodocianego członka rady nadzorczej państwowej spółki. Kombinacji było sporo, jednak wszystkie miały wspólny mianownik - dotyczyły intratnych stanowisk, wiążących się nie tylko z wysokimi apanażami, ale też z władzą. Wszyscy ci ludzie działali też w interesie systemu, który dał im tak konkretną pozycję wyjściową. Nie dość więc, że doszli do niej w sposób nieuczciwy, odcinając całe rzesze (być może lepszych) chętnych,to jeszcze mają powody, by w sposób nie zawsze uczciwy, bronić świata, który im to umożliwił.

Przez pierwsze 25 lat III RP środowiska związane dziś z Gazetą Wyborczą i TVN-em przekonywały, że w Polsce dokonał się gospodarczy cud, a system obowiązujący w kraju stał się sprawiedliwy i daje perspektywy wszystkim. Według danych GUS rok akademicki 2017/18 rozpoczęło niemal 1,3 mln studentów. Tymczasem w studio TVN, w niektórych kręgach uważanym za wciąż prestiżowy programie Fakty Po Faktach wystąpiła córka Dominiki Wielowieyskiej, która Dominiki Wielowieyskiej, Magdalena Petrow-Ganew, studentka prawa. Pomysł zapraszania studentki do poważnej publicystycznej rozmowy (przynajmniej w założeniu) na temat stanu państwa wydaje się wystarczająco niedorzeczny, by spuścić nań zasłonę milczenia. Problem polega jednak na czym innym, a szkodliwość tej sprawy wykracza poza obniżanie rangi debaty publicznej. Mamy tu do czynienia wszakże z kolejną odsłoną przepychania następnego pokolenia samozwańczej elity. Wprawdzie ani TVN, w którym Petrow-Ganew robiła za eksperta, ani Gazeta Wyborcza, dla której pracuje jej mama, nie są spółkami państwowymi, jednak, co nie jest tajemnicą, stworzonymi za państwowe pieniądze i zajmującymi sporo miejsca w przestrzeni publicznej. Jest to też swoiste zaprzeczenie wieloletniej narracji, wedle której III RP jest krajem szans i perspektyw dla młodych.

Córka Wielowieyskiej jest elokwentną i sympatyczną dziewczyną, trudno jej cokolwiek zarzucić. No może oprócz tego, że w kraju w tym samym czasie prawo studiują dziesiątki tysięcy innych elokwentnych i sympatycznych dziewczyn, które nie mają najmniejszych szans na dostanie się do 15 minutowego okno wystawowego w najlepszym czasie oglądalności. Okna, w którym obecność dla dużej części naszego społeczeństwa wciąż jest synonimem bycia autorytetem. W dodatku dziesiątki tysięcy innych studentek prawa mogłyby okazać się niezgorszymi rozmówczyniami, za to z całą pewnością na starcie miałyby czystszą kartę, nie zabrudzoną wdzięcznością do środowiska, które je w tak ekspresowym tempie ciągnie za uszy.

I może nie byłoby w tym nic złego. W końcu wprowadzanie dzieci na salony ma tradycje przynajmniej tak długie, jak same salony. Problemem jest olbrzymia hipokryzja tych środowisk, które przez lata udawały, że nic takiego nie ma miejsca, a na domiar złego wypuszczały na swoją obronę zastępy dobrych duszek, antagonizując i tak spolaryzowane społeczeństwo.
 


 

POLECANE
Wielki powrót czarnej pszczoły. Wymarły gatunek znowu w Polsce Wiadomości
Wielki powrót czarnej pszczoły. Wymarły gatunek znowu w Polsce

Do niedawna entomolodzy uważali czarną pszczołę za wymarły gatunek w Polsce. Obecnie żyje przede wszystkim na południu Europy, np. w Hiszpanii, Portugalii, Francji i we Włoszech.

Tragiczny poranek w Małopolsce. Wypadek busa wiozącego młodzież z ostatniej chwili
Tragiczny poranek w Małopolsce. Wypadek busa wiozącego młodzież

Wczesnym rankiem, w niedzielę 8 czerwca, na drodze wojewódzkiej nr 980 w miejscowości Rzepiennik Suchy (powiat tarnowski, gmina Rzepiennik Strzyżewski) doszło do poważnego zdarzenia drogowego z udziałem busa przewożącego uczestników Ogólnopolskiego Spotkania Młodych Lednica 2000.

Komunikat dla mieszkańców Gdańska Wiadomości
Komunikat dla mieszkańców Gdańska

Już w najbliższy poniedziałek mieszkańcy dzielnicy Przymorze w Gdańsku muszą przygotować się na poważne zmiany w organizacji ruchu drogowego. Wszystko za sprawą zaplanowanego remontu jednej z najczęściej uczęszczanych ulic w tej części miasta - ul. Obrońców Wybrzeża.

Turyści do domu! - w Hiszpanii trwają masowe protesty Wiadomości
"Turyści do domu!" - w Hiszpanii trwają masowe protesty

"Tourists go home (turyści do domu) - takie napisy można przeczytać na jednym z murów w centrum Madrytu, który w czerwcu zapełnia się przybyszami z innych krajów, w tym z Polski.

NATO rozbudowuje siły lądowe w Laponii Wiadomości
NATO rozbudowuje siły lądowe w Laponii

Do Szwecji, której wojsko stanowić będzie trzon nowych wysuniętych sił NATO rozlokowanych w fińskiej części Laponii, dołączyła Wielka Brytania. Swój udział rozważa także Francja - podało radio Yle.

Rewolucja w rządzie. Nadciąga tsunami dymisji - wiemy, kiedy nastąpi z ostatniej chwili
Rewolucja w rządzie. Nadciąga tsunami dymisji - wiemy, kiedy nastąpi

Wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski (Lewica) zapowiedział w rozmowie w TVP w likwidacji czas, kiedy nastąpi rewolucyjna rekonstrukcja rządu Donalda Tuska.

Protesty w Los Angeles po zatrzymaniu imigrantów. Biały Dom wysyła Gwardię Narodową Wiadomości
Protesty w Los Angeles po zatrzymaniu imigrantów. Biały Dom wysyła Gwardię Narodową

W Los Angeles drugi dzień z rzędu doszło do gwałtownych zamieszek, które wybuchły po przeprowadzeniu operacji przez służby migracyjne ICE. Federalni zatrzymali kilkudziesięciu nielegalnych imigrantów, głównie w hurtowniach i magazynach w dzielnicy przemysłowej. Interwencja wywołała reakcję środowisk lewicowych i proimigracyjnych aktywistów.

Nożownik w berlińskim supermarkecie. To już seria brutalnych napaści pilne
Nożownik w berlińskim supermarkecie. To już seria brutalnych napaści

W sobotnią noc, 7 czerwca 2025 r., w jednym z supermarketów Berlina doszło do dramatycznego incydentu – mężczyzna w wieku około 40 lat zaatakował klienta ostrym narzędziem, raniąc go ciężko. Napastnik miał ze sobą nóż i nożyczki, które wcześniej zakupił w sklepie.

Zamach w Kolumbii. Kandydat na prezydenta postrzelony na oczach tłumu walczy o życie z ostatniej chwili
Zamach w Kolumbii. Kandydat na prezydenta postrzelony na oczach tłumu walczy o życie

W sobotę, 7 czerwca 2025 r., w dzielnicy Fontibón (Modelia) w Bogocie doszło do dramatycznego zamachu podczas wiecu wyborczego senatora Miguela Uribe Turbaya, kandydata prawicowej partii Demokratycznego Centrum (Centro Democrático) w wyborach prezydenckich zaplanowanych na maj 2026 r

Raport PSP: Ponad 700 zgłoszeń w związku groźnymi burzami Wiadomości
Raport PSP: Ponad 700 zgłoszeń w związku groźnymi burzami

Do godz. 19 strażacy odebrali ponad 700 zgłoszeń związanych z usuwaniem skutków gwałtownych zjawisk atmosferycznych - poinformował w sobotę rzecznik prasowy Komendanta Głównego PSP st. bryg. Karol Kierzkowski.

REKLAMA

Szymon Woźniak: O rodziców ich nie pytaj. Kolejne pokolenie elity rośnie w TVN

Występ córki Dominiki Wielowieyskiej w TVN jest kolejną okazją do tego, by wskrzesić dyskusję na temat sukcesji w ramach elit i kreowania autorytetów. Dyskusji, wokół której narosło wiele niepotrzebnych mitów i przesądów. Pora się z nimi rozprawić.
 Szymon Woźniak: O rodziców ich nie pytaj. Kolejne pokolenie elity rośnie w TVN
/ morguefile.com

“Nie ma nic bardziej parszywego od grzebania w życiorysie przodków” - rozbrzmiewają głosy sprawiedliwych i bezstronnych, gdy ktoś tylko wspomni o pochodzeniu danego uczestnika życia publicznego. “Czy ktokolwiek miał jakikolwiek wpływ na to, co robili jego rodzice?” - zapytują ze świętym oburzeniem inni, gdy ktoś wyciąga niewygodne fakty z przeszłości rodziny dzisiejszej gwiazdy salonu. Z jednej strony, trudno się nie zgodzić z tymi wspaniałomyślnymi nawoływaniami, są one wszakże ze wszech miar moralne. Jednakowoż trudno się oprzeć wrażeniu, że mamy tu do czynienia z klasyczną manipulacją, której perfidia polega na tym, że żeruje ona na właściwym rozumieniu dobra i zła, lecz w oderwaniu od rzeczywistości. Rolę oderwanych pełnią jednak tutaj nie owi obrońcy elit, ale właśnie same elity.

W naszym coraz bardziej zatomizowanym społeczeństwie więzi rodzinne tracą na znaczeniu, ten trend przyspieszył w dodatku wraz z nastaniem tzw. Wolnej Polski. Składa się na to wiele czynników, m.in. powszechna w zachodnim kręgu kulturowym tendencja indywidualizacji w relacjach międzyludzkich, ale również specyfika naszej wewnętrznej gospodarki, która stworzyła społeczeństwo składające się w dużej mierze z ekonomicznych “golasów”. W czasach realnego socjalizmu rodzina stanowiła opokę w walce z nieludzkim systemem. Ludzie organizowali się w małych grupach, pomagali sobie jak mogli, wspólnie kombinowali, jednak gdy przyszło im zrzucić komunistyczne okowy, w lata 90. weszli z niczym. W dodatku ogrom perspektyw, który się przed nimi rysował łączył się z nieodpartym wrażeniem, że to co w poprzednim systemie było opokę, w tym nowym, szczęśliwie panującym, stało się nagle balastem. I tak poszliśm na te studia, potem latami szukaliśmy swojego miejsca na rynku pracy, nawet nie zwracając uwagi na zajęcia, którymi przez całe życie parali się nasi rodziciele, zapewniając nam przy tym wyżywienie, wykształcenie i inne atrakcje. Z tej pozycji słowa “Nie ma nic bardziej parszywego od grzebania w życiorysie przodków” i “Czy ktokolwiek miał jakiś wpływ na to, co robili jego rodzice?” wydają się jak najbardziej zasadne i na miejscu. Problem w tym, że dotyczą normalnych ludzi, całej szarej masy, w której pochodzenie ma naprawdę znikome znaczenie. Zupełnie inaczej przedstawia się to jeśli chodzi o tzw. elity.

Amerykański badacz Charles Murray w jednej ze swoich książek przytoczył ciekawe, zdumiewające nawet statystyki. Okazuje się bowiem, że cała klasa wyższa w Stanach Zjednoczonych zachowuje tradycyjny model społeczny. W 2010 r. aż 90 % członków amerykańskiej elity żyło w związkach małżeńskich, czyli w stosunku do danych z 1960 r. zanotowano zaledwie 4 % spadek. Na początku lat 60. w klasie wyższej prawie w ogóle się nie rozwodzono, potem ta liczba zaczęla rosnąć, licznik rozwodów w latach 80. doszedł do 5 % i na tym się zatrzymał. A przecież oba analizowane okresy oddzielały tak znaczące wydarzenia, jak rewolucja obyczajowa oraz rozwój mass-mediów, które zmieniły całą, zdawałoby się, strukturę społeczną. Dziś wśród zwykłych zjadaczy chleba rozwód jest zupełnie normalnym zjawiskiem. Gdyby zapytać pierwszego lepszego przechodnia o to, do jakich czasów należałoby się cofnąć, by uzyskać 5 % wskaźnik rozpadów małżeństw w społeczeństwie, najpewniej usłyszelibyśmy coś o średniowieczu. Tymczasem ów wskaźnik obowiązuje do dzisiaj. Chciałoby się powiedzieć wśród nas, ale akurat ten przykład, jak mało który pokazuje, jak bardzo wyabstrahowane ze społeczeństwa są elity. Wprawdzie statystyki dotyczą Ameryki, jednak można je potraktować dość uniwersalnie, jako świadectwo tego, jak sytuacja ekonomiczna wpływa na powodzenie relacji pomiędzy dwojgiem ludzi. Uwzględniając podstawowe informacje z dziedzin psychologii i socjologii, można bez pudła założyć, że sytuacja pomiędzy rodzicami, czy w ogóle w rodzinie, ma też swoje przełożenie na sukcesy i porażki ich potomków. Z uwzględnieniem lokalnej specyfiki da się to także odnieść do sytuacji społecznej w Polsce.

Oczywiście, w III RP nie ma wielu miliarderów, a nawet zbyt wiele rodzimego kapitału, żyjemy w zgoła innym świecie, rodzime elity miały zupełnie inny tort do rozdzielenia. Podział łupów w upadającym socjalistycznym państwie przebiegał wciąż wedle socjalistycznych norm - do wzięcia były nie imperia zbudowane przez rodzicieli, ale stanowiska, ścieżki zawodowe, miejsca w radzie nadzorczej, dotacje. Raz syn propagandzisty zostawał sędzią, innym razem syn wojskowego lub komendanta milicji propagandzistą. Czasem zaś propagandzista wychowywał propagandzistę, a wojskowy młodocianego członka rady nadzorczej państwowej spółki. Kombinacji było sporo, jednak wszystkie miały wspólny mianownik - dotyczyły intratnych stanowisk, wiążących się nie tylko z wysokimi apanażami, ale też z władzą. Wszyscy ci ludzie działali też w interesie systemu, który dał im tak konkretną pozycję wyjściową. Nie dość więc, że doszli do niej w sposób nieuczciwy, odcinając całe rzesze (być może lepszych) chętnych,to jeszcze mają powody, by w sposób nie zawsze uczciwy, bronić świata, który im to umożliwił.

Przez pierwsze 25 lat III RP środowiska związane dziś z Gazetą Wyborczą i TVN-em przekonywały, że w Polsce dokonał się gospodarczy cud, a system obowiązujący w kraju stał się sprawiedliwy i daje perspektywy wszystkim. Według danych GUS rok akademicki 2017/18 rozpoczęło niemal 1,3 mln studentów. Tymczasem w studio TVN, w niektórych kręgach uważanym za wciąż prestiżowy programie Fakty Po Faktach wystąpiła córka Dominiki Wielowieyskiej, która Dominiki Wielowieyskiej, Magdalena Petrow-Ganew, studentka prawa. Pomysł zapraszania studentki do poważnej publicystycznej rozmowy (przynajmniej w założeniu) na temat stanu państwa wydaje się wystarczająco niedorzeczny, by spuścić nań zasłonę milczenia. Problem polega jednak na czym innym, a szkodliwość tej sprawy wykracza poza obniżanie rangi debaty publicznej. Mamy tu do czynienia wszakże z kolejną odsłoną przepychania następnego pokolenia samozwańczej elity. Wprawdzie ani TVN, w którym Petrow-Ganew robiła za eksperta, ani Gazeta Wyborcza, dla której pracuje jej mama, nie są spółkami państwowymi, jednak, co nie jest tajemnicą, stworzonymi za państwowe pieniądze i zajmującymi sporo miejsca w przestrzeni publicznej. Jest to też swoiste zaprzeczenie wieloletniej narracji, wedle której III RP jest krajem szans i perspektyw dla młodych.

Córka Wielowieyskiej jest elokwentną i sympatyczną dziewczyną, trudno jej cokolwiek zarzucić. No może oprócz tego, że w kraju w tym samym czasie prawo studiują dziesiątki tysięcy innych elokwentnych i sympatycznych dziewczyn, które nie mają najmniejszych szans na dostanie się do 15 minutowego okno wystawowego w najlepszym czasie oglądalności. Okna, w którym obecność dla dużej części naszego społeczeństwa wciąż jest synonimem bycia autorytetem. W dodatku dziesiątki tysięcy innych studentek prawa mogłyby okazać się niezgorszymi rozmówczyniami, za to z całą pewnością na starcie miałyby czystszą kartę, nie zabrudzoną wdzięcznością do środowiska, które je w tak ekspresowym tempie ciągnie za uszy.

I może nie byłoby w tym nic złego. W końcu wprowadzanie dzieci na salony ma tradycje przynajmniej tak długie, jak same salony. Problemem jest olbrzymia hipokryzja tych środowisk, które przez lata udawały, że nic takiego nie ma miejsca, a na domiar złego wypuszczały na swoją obronę zastępy dobrych duszek, antagonizując i tak spolaryzowane społeczeństwo.
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe