Grzegorz Gołębiewski: Konfrontacja z PiS, tu i teraz, taki jest cel opozycji

Wbrew pozorom, Polska wyrwana z porządku pojałtańskiego, współdecydująca o Europie – oczywiście proporcjonalnie do swoich możliwości i znaczenia politycznego – powstrzymuje rozpad „starej” Unii, chroni jej chrześcijańskie korzenie.
 Grzegorz Gołębiewski: Konfrontacja z PiS, tu i teraz, taki jest cel opozycji
/ screen YouTube

Jest Paweł Kasprzak, który chce zablokować Marsz Niepodległości, jest Walter  Chełstowski, który PiS- u pozbyłby się za wszelką cenę. Jakiekolwiek nie byłyby wyniki ostateczne drugiej tury wyborów (wygrywa je w dużych ośrodkach opozycja), nie można już czekać na kolejne parlamentarne rozdanie, tylko trzeba doprowadzić do konfrontacji. 11 listopada w Warszawie ma być do tego doskonałą okazją. Od kilku dni opinia publiczna w Polsce i zagranicą jest urabiana i to skutecznie, że dojdzie do marszu neofaszystów, „marszu białej rasy” (GW), że PiS poniósł sromotną porażkę nie ogarniając setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Co do ogarniania można się spierać, co obóz władzy miał zrobić, skoro nie zawarto kompromisu z organizatorami marszu. Ale zupełnie w tle są imprezy rocznicowe, organizowane na różnych szczeblach- i z powodzeniem, i z aprobatą społeczną. Jeśli jednak jest tak, że liberalne media w Polsce, tak jak obóz zagranicy, grają na zwarcie za wszelką cenę, opisując wielkie święto jedynie jako pochód faszystów, to niewiele można już w tej narracji zmienić. Jest po prostu na to trochę za późno.  

 

Skandalem natomiast, i to niebywałym jest utożsamianie ubiegłorocznej niewielkiej grupy radykalnych narodowców z kilkudziesięciotysięcznym marszem najzwyklejszych Polaków, którzy są dumni z własnego kraju. Wszystko to zakrawa na obłęd, ale obłędem nie jest. Konfrontacja, jakakolwiek, choćby na niewielką skalę da paliwo do histerii na skalę światową. I prawdę mówiąc, cokolwiek się nie zdarzy lub zdarzy 11 listopada, ta histeria i tak będzie. Bo celem strategicznym części elit zachodnich i opozycji w kraju jest doprowadzenie do chaosu, który zaowocuje gwałtownym spadkiem poparcia dla PiS, albo wręcz do upadku rządu. To jest trudne zadanie dla służb, policji, w ogóle dla polskiego państwa, ale trzeba tę histerię i próbę konfrontacji z Polską, a nie z PiS, przyjąć jak najspokojniej, bez emocji. Także wtedy, gdy na przykład Agnieszka Holland mówi o Kacprze Płażyńskim i Małgorzacie Wassermann „smoleńskie dzieci”. W tym tygodniu czeka nas agresja medialna i polityczna na niespotykaną skalę i ze strony polityków opozycji, i ze strony ich mediów. Skoro nie można liczyć za bardzo na wajchę starych służb, to trzeba wziąć sprawy w swoje ręce. Pytanie, czy to mogą robić Polacy…                        

 

Owszem, wyobcowani Polacy jak najbardziej. Tacy już są w naszym kraju, od codziennej Polski zupełnie odseparowani, a być może tylko postrzegający swoją ojczyznę jako niezdolną do samodzielnego bytu. Gdzieś z tyłu ich głów jest przemożna chęć życia w państwie bez właściwości, bez narodu, bez historii, bez godności, bez własnej polityki. W ślad za tym idą oczywiście ich zagrożone interesy, utracona władza i przywileje, na co ze zgrozą patrzy Zachód, który nie o taką Polskę walczył. Jeśli przed 11 Listopada cała narracja opozycji sprowadza się do obrzydzenia Święta Niepodległości, ataku na polski rząd i polskiego prezydenta, jeśli ta opozycja wysyła na cały świat przekaz, że setna rocznica odzyskania przez nasze państwo niepodległości, to będzie faszystowski marsz, tolerowany lub wspierany przez rząd, jeśli były minister Sikorski opowiada  z szyderstwem niemieckim mediom o naszych nacjonalistycznych ministrach, to przecież za mało jest powiedzieć, że maski opadły.   

 

Prawdę mówiąc, ze zgrozą trzeba przyznać, że ta obrzydliwa narracja o nacjonalistach i faszystach niszczących demokrację w Polsce, znakomicie się sprzedaje wszędzie tam na Zachodzie, gdzie od dawna się oczekuje, że Polska zostanie z powrotem „doprowadzona” do porządku pojałtańskiego, z którego -  co widać wyraźnie – pragnie się wyrwać. Martin Schulz swego czasu powiedział, że nawet siłą. W Rosji, z nieco innych powodów, takie oczekiwanie jest także jak najbardziej obecne i ludzie Putina w tej sprawie nie śpią. Nie ma zgody, ani Berlina ani Moskwy, na inną Polskę, niż ta, którą budowały po 1989 roku elity III RP – słabą, dyspozycyjną, rozkradaną z majątku, wydającą jedynie komunikaty „pisane” za granicą lub przez posłuszne jej krajowe elity. A wszystko to pod pozorem europejskości, jednej europejskiej rodziny i czerpania pełnymi garściami z zachodnich standardów. Problem w tym, że Polacy te standardy, których nam kiedyś brakowało, które nadawały nam ów wymarzony zachodni sznyt, już przyjęli. To Polska przypomina dziś bardziej Zachód – ten z końca XX wieku, z jego mieszanką otwartości i tradycji, ścierania się kultur, ale w obrębie zachodniej cywilizacji. Dziś Zachód jest tyglem, bardzo bogatym tyglem, stojącym na rozdrożu, z którego jak najwięcej chcieliby wyciągnąć przed jego upadkiem najwięksi gracze. Dziś Unia Europejska w niczym już nie przypomina tej, choćby, sprzed dekady.  

 

Wbrew pozorom, Polska wyrwana z porządku pojałtańskiego, współdecydująca o Europie – oczywiście proporcjonalnie do swoich możliwości i znaczenia politycznego – powstrzymuje rozpad „starej” Unii, chroni jej chrześcijańskie korzenie. Wprowadza równowagę i hamuje zapędy do dominacji niemieckiej na kontynencie lub wręcz utworzenia rosyjsko - niemieckiego duopolu, oczywiście z wierną Francją u boku. I nie ma to nic wspólnego z antyniemiecką fobią. Takie są realia twardej polityki. Z Niemcami trzeba rozmawiać, negocjować, współpracować, zawierać alianse, kiedy jest to korzystne dla Polski. Można narzekać na ten rząd, można wskazywać na jego błędy, ale z pewnością to jest rząd, który wystąpił przeciwko wizji Polski wtopionej do granic absurdu w wymarzony Zachód, tak bardzo, że polskość w tej niezdefiniowanej jeszcze, nowej Europie, polskość może rzeczywiście oznaczać już tylko nienormalność.      

 


 

POLECANE
z ostatniej chwili
Jarosław Kaczyński w historycznej Sali BHP. Symboliczne spotkanie w kolebce "Solidarności"

W poniedziałek, 25 sierpnia 2025 roku, prezes Prawa i Sprawiedliwości, Jarosław Kaczyński, spotkał się z sympatykami w historycznej Sali BHP Stoczni Gdańskiej. To miejsce, nierozerwalnie związane z narodzinami "Solidarności" i walką o wolną Polskę, stało się sceną ważnego wydarzenia politycznego, podkreślającego przywiązanie do ideałów Sierpnia '80.

PKP Intercity wydał pilny komunikat z ostatniej chwili
PKP Intercity wydał pilny komunikat

W systemie e-IC2.0 występują czasowe utrudnienia w płatności za bilet za pomocą Apple Pay – informuje w poniedziałek PKP Intercity.

Byli niemieccy naziści i ich kolaboranci tworzyli Unię Europejską gorące
Byli niemieccy naziści i ich kolaboranci tworzyli Unię Europejską

Od samego początku integracja europejska nie była spontanicznym zjednoczeniem wolnych narodów, lecz celową konstrukcją ponadnarodowej machiny stworzonej przez ludzi, których przeszłość polityczna była często zakorzeniona w systemach autorytarnych.

Pułapka na prezydenta tylko u nas
Pułapka na prezydenta

Już niedługo, bo 9 września przekonamy się, czy rządzącej koalicji zależy na tym, żeby Polacy płacili mniej za energię elektryczną, czy też politycy i media wrogie prezydentowi Nawrockiemu nadal będą wykorzystywać temat cen energii do propagandowej wojny.

NSA krytykuje zwłokę premiera. Wybucha kolejny bunt z ostatniej chwili
NSA krytykuje zwłokę premiera. "Wybucha kolejny bunt"

Kolegium NSA krytykuje zwłokę premiera Donalda Tuska z kontrasygnatą aktów powołania asesorów WSA. Według NSA brak podpisu premiera narusza prawo do szybkiego rozpoznania spraw – informuje w poniedziałek "Rzeczpospolita"

Trump: Bardzo poważne konsekwencje, jeśli nie dojdzie do spotkania Zełenski–Putin z ostatniej chwili
Trump: Bardzo poważne konsekwencje, jeśli nie dojdzie do spotkania Zełenski–Putin

Prezydent USA Donald Trump ostrzegł w poniedziałek, że jeśli nie dojdzie do spotkania przywódców Rosji i Ukrainy, Władimira Putina i Wołodymyra Zełenskiego, mogą pojawić się "bardzo poważne konsekwencje".

Ukraina ostrzega Polskę: Będzie reakcja, jeśli Sejm zrówna banderowskie symbole z nazistowskimi z ostatniej chwili
Ukraina ostrzega Polskę: Będzie reakcja, jeśli Sejm zrówna banderowskie symbole z nazistowskimi

''Władze w Kijowie uprzedziły Polskę, że zareagują, jeśli Sejm zrówna czerwono-czarną symbolikę z nazistowską'' – napisał w poniedziałek dobrze poinformowany ukraiński portal Europejska Prawda, powołując się na źródło w ukraińskiej dyplomacji.

UODO wszczyna postępowanie ws. ujawnienia danych sygnalistki w Instytucie Pileckiego z ostatniej chwili
UODO wszczyna postępowanie ws. ujawnienia danych sygnalistki w Instytucie Pileckiego

Prezes UODO Mirosław Wróblewski zapowiedział podjęcie z urzędu sprawy możliwego naruszenia danych sygnalistki w Instytucie Pileckiego. To efekt publikacji Wirtualnej Polski.

Jest lista beneficjentów KPO dla kultury. Środki otrzymała m.in. Fundacja Krystyny Jandy z ostatniej chwili
Jest lista beneficjentów "KPO dla kultury". Środki otrzymała m.in. Fundacja Krystyny Jandy

Resort kultury opublikował wyniki II naboru KPO dla kultury. Po skandalu wokół KPO związanym z branżą HoReCa, internauci niemal natychmiastowo zajęli się listą przedsięwzięć z obszaru kultury objętych wsparciem z Krajowego Planu Odbudowy.

Komunikat dla mieszkańców Poznania z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców Poznania

Port Lotniczy Poznań-Ławica obsłużył w lipcu tego roku 504,7 tys. pasażerów, co oznacza wzrost o 9 proc. w porównaniu z lipcem ubiegłego roku – poinformowało w poniedziałek lotnisko.

REKLAMA

Grzegorz Gołębiewski: Konfrontacja z PiS, tu i teraz, taki jest cel opozycji

Wbrew pozorom, Polska wyrwana z porządku pojałtańskiego, współdecydująca o Europie – oczywiście proporcjonalnie do swoich możliwości i znaczenia politycznego – powstrzymuje rozpad „starej” Unii, chroni jej chrześcijańskie korzenie.
 Grzegorz Gołębiewski: Konfrontacja z PiS, tu i teraz, taki jest cel opozycji
/ screen YouTube

Jest Paweł Kasprzak, który chce zablokować Marsz Niepodległości, jest Walter  Chełstowski, który PiS- u pozbyłby się za wszelką cenę. Jakiekolwiek nie byłyby wyniki ostateczne drugiej tury wyborów (wygrywa je w dużych ośrodkach opozycja), nie można już czekać na kolejne parlamentarne rozdanie, tylko trzeba doprowadzić do konfrontacji. 11 listopada w Warszawie ma być do tego doskonałą okazją. Od kilku dni opinia publiczna w Polsce i zagranicą jest urabiana i to skutecznie, że dojdzie do marszu neofaszystów, „marszu białej rasy” (GW), że PiS poniósł sromotną porażkę nie ogarniając setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Co do ogarniania można się spierać, co obóz władzy miał zrobić, skoro nie zawarto kompromisu z organizatorami marszu. Ale zupełnie w tle są imprezy rocznicowe, organizowane na różnych szczeblach- i z powodzeniem, i z aprobatą społeczną. Jeśli jednak jest tak, że liberalne media w Polsce, tak jak obóz zagranicy, grają na zwarcie za wszelką cenę, opisując wielkie święto jedynie jako pochód faszystów, to niewiele można już w tej narracji zmienić. Jest po prostu na to trochę za późno.  

 

Skandalem natomiast, i to niebywałym jest utożsamianie ubiegłorocznej niewielkiej grupy radykalnych narodowców z kilkudziesięciotysięcznym marszem najzwyklejszych Polaków, którzy są dumni z własnego kraju. Wszystko to zakrawa na obłęd, ale obłędem nie jest. Konfrontacja, jakakolwiek, choćby na niewielką skalę da paliwo do histerii na skalę światową. I prawdę mówiąc, cokolwiek się nie zdarzy lub zdarzy 11 listopada, ta histeria i tak będzie. Bo celem strategicznym części elit zachodnich i opozycji w kraju jest doprowadzenie do chaosu, który zaowocuje gwałtownym spadkiem poparcia dla PiS, albo wręcz do upadku rządu. To jest trudne zadanie dla służb, policji, w ogóle dla polskiego państwa, ale trzeba tę histerię i próbę konfrontacji z Polską, a nie z PiS, przyjąć jak najspokojniej, bez emocji. Także wtedy, gdy na przykład Agnieszka Holland mówi o Kacprze Płażyńskim i Małgorzacie Wassermann „smoleńskie dzieci”. W tym tygodniu czeka nas agresja medialna i polityczna na niespotykaną skalę i ze strony polityków opozycji, i ze strony ich mediów. Skoro nie można liczyć za bardzo na wajchę starych służb, to trzeba wziąć sprawy w swoje ręce. Pytanie, czy to mogą robić Polacy…                        

 

Owszem, wyobcowani Polacy jak najbardziej. Tacy już są w naszym kraju, od codziennej Polski zupełnie odseparowani, a być może tylko postrzegający swoją ojczyznę jako niezdolną do samodzielnego bytu. Gdzieś z tyłu ich głów jest przemożna chęć życia w państwie bez właściwości, bez narodu, bez historii, bez godności, bez własnej polityki. W ślad za tym idą oczywiście ich zagrożone interesy, utracona władza i przywileje, na co ze zgrozą patrzy Zachód, który nie o taką Polskę walczył. Jeśli przed 11 Listopada cała narracja opozycji sprowadza się do obrzydzenia Święta Niepodległości, ataku na polski rząd i polskiego prezydenta, jeśli ta opozycja wysyła na cały świat przekaz, że setna rocznica odzyskania przez nasze państwo niepodległości, to będzie faszystowski marsz, tolerowany lub wspierany przez rząd, jeśli były minister Sikorski opowiada  z szyderstwem niemieckim mediom o naszych nacjonalistycznych ministrach, to przecież za mało jest powiedzieć, że maski opadły.   

 

Prawdę mówiąc, ze zgrozą trzeba przyznać, że ta obrzydliwa narracja o nacjonalistach i faszystach niszczących demokrację w Polsce, znakomicie się sprzedaje wszędzie tam na Zachodzie, gdzie od dawna się oczekuje, że Polska zostanie z powrotem „doprowadzona” do porządku pojałtańskiego, z którego -  co widać wyraźnie – pragnie się wyrwać. Martin Schulz swego czasu powiedział, że nawet siłą. W Rosji, z nieco innych powodów, takie oczekiwanie jest także jak najbardziej obecne i ludzie Putina w tej sprawie nie śpią. Nie ma zgody, ani Berlina ani Moskwy, na inną Polskę, niż ta, którą budowały po 1989 roku elity III RP – słabą, dyspozycyjną, rozkradaną z majątku, wydającą jedynie komunikaty „pisane” za granicą lub przez posłuszne jej krajowe elity. A wszystko to pod pozorem europejskości, jednej europejskiej rodziny i czerpania pełnymi garściami z zachodnich standardów. Problem w tym, że Polacy te standardy, których nam kiedyś brakowało, które nadawały nam ów wymarzony zachodni sznyt, już przyjęli. To Polska przypomina dziś bardziej Zachód – ten z końca XX wieku, z jego mieszanką otwartości i tradycji, ścierania się kultur, ale w obrębie zachodniej cywilizacji. Dziś Zachód jest tyglem, bardzo bogatym tyglem, stojącym na rozdrożu, z którego jak najwięcej chcieliby wyciągnąć przed jego upadkiem najwięksi gracze. Dziś Unia Europejska w niczym już nie przypomina tej, choćby, sprzed dekady.  

 

Wbrew pozorom, Polska wyrwana z porządku pojałtańskiego, współdecydująca o Europie – oczywiście proporcjonalnie do swoich możliwości i znaczenia politycznego – powstrzymuje rozpad „starej” Unii, chroni jej chrześcijańskie korzenie. Wprowadza równowagę i hamuje zapędy do dominacji niemieckiej na kontynencie lub wręcz utworzenia rosyjsko - niemieckiego duopolu, oczywiście z wierną Francją u boku. I nie ma to nic wspólnego z antyniemiecką fobią. Takie są realia twardej polityki. Z Niemcami trzeba rozmawiać, negocjować, współpracować, zawierać alianse, kiedy jest to korzystne dla Polski. Można narzekać na ten rząd, można wskazywać na jego błędy, ale z pewnością to jest rząd, który wystąpił przeciwko wizji Polski wtopionej do granic absurdu w wymarzony Zachód, tak bardzo, że polskość w tej niezdefiniowanej jeszcze, nowej Europie, polskość może rzeczywiście oznaczać już tylko nienormalność.      

 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe