Skandal w Muzeum Łazienki Królewskie. "Solidarność" chce usunięcia skazanego za mobbing dyrektora
Audyt, który odbył się w instytucji, nie pozostawia złudzeń: dochodziło w niej do wielu nieprawidłowości. Wszystko pod czujnym okiem Tadeusza Zielniewicza, dyrektora muzeum. Nie są to pierwsze zarzuty wobec niego. Już w 2015 r. „Newsweek” pisał o mobbingowaniu przez niego pracowników. Dyrektor przegrał w sądzie z jednym z podwładnych, za co muzeum zapłaciło pracownikowi odszkodowanie w wysokości 50 tys. zł. Podobnych spraw było więcej, a w sumie z tytułu złego traktowania pracowników (w latach 2013–2015) w wyniku odszkodowań, kosztów obsługi prawnej i innych opłat Łazienki Królewskie poniosły wydatki blisko 350 tys. zł. To jednak tylko wierzchołek góry lodowej. Dyrektora cechowała hojność wobec wykonawców, którym płacono europejskie stawki. Np. 1 tys. euro zapłacił za zaprojektowanie kartki świątecznej z logo muzeum, 3 tys. euro wydał na zaprojektowanie logo. Za 1,2 mln zł wybudował herbaciarnię, którą następnie nieodpłatnie wydzierżawił luksusowej restauracji Belvedere, której właścicielką jest jedna z najbogatszych Polek Anna Starak. Wydawano również absurdalne kwoty na nietrafione albo błędnie zrealizowane inwestycje.
– Z różnych informacji wiem, że pan Zielniewicz był butny i czuł się bezkarny. Po wynikach audytu nie ma wątpliwości, że powinny nastąpić zmiany w kierownictwie, ale zależy to od decyzji kierownictwa Ministerstwa
– powiedział gazecie Andrzej Kropiwnicki, przewodniczący Solidarności Regionu Mazowsze.
W listopadzie 2014 roku warszawski sąd wydał wyrok, który nakazywał zapłacić Łazienkom Królewskim 50 tys. zł na rzecz Zdzisława O., byłego szefa ochrony, który był mobbingowany przez dyrektora placówki. Zdzisław O. pracował w Łazienkach od 1994 r. jako kierownik działu straży muzealnej i obsługi ekspozycji, dowodził 77 osobami. O. nie był ulubieńcem Zielniewicza. Konflikty, nocne i niepłatne dyżury aby obsługiwać gości imprez, groźby zwolnienia z pracy, telefony z pytaniem o frekwencję publiczności, docinki przy ludziach spoza zespołu Łazienek. Gdy O. chciał przed jedną z imprez podać dyrektorowi parasol, usłyszał (a wraz z nim funkcjonariusze BOR) : — Wynocha mi stąd!
Tak zeznał ochroniarz, tak zeznali w sądzie świadkowie. Dyrektor nie zeznawał — na jedyny termin, na jaki został wezwany, musiał wyjechać do Chin.
Z wyroku w sprawie O.:
Źródło: "Gazeta Polska Codziennie", "Newsweek"„W 2011 r. polecił [Zielniewicz - red.] uszycie dla powoda stroju służbowego — umundurowania, jednocześnie strasząc powoda, że jak nie uszyje tego stroju, to go zwolni. Na uwagę, że mundur mu nie przysługuje dyrektor odpowiedział, że gówno go to obchodzi. (…) Miał także zastrzeżenia do tuszy powoda, (…) straszył go, że jeżeli nie schudnie to wyrzuci go z pracy, także przy tym używając słów wulgarnych”.