Talent w służbie komunistom. Nie wszyscy akowcy po upadku III Rzeszy zostali żołnierzami wyklętymi

Nie wszyscy akowcy po upadku III Rzeszy zostali żołnierzami wyklętymi. Nie wszyscy wrócili do lasu, by pod szyldami WiN-u, ROAK-u, AKO kontynuować walkę o niepodległość. Po rozgromieniu hitlerowskich Niemiec większość członków rozformowanej 19 I 1945 r. organizacji chciała normalnie żyć. A jakiś procent tej większości chciał żyć za wszelką cenę, to znaczy: przechodząc na stronę uzurpatorów. Wśród nich literackie ikony PRL-u: Roman Bratny (ur. 1921), Aleksander Ścibor-Rylski (1928–1983) oraz Witold Zalewski (1921–2009) – swego czasu zaprzysiężeni w AK.
M. Żegliński Talent w służbie komunistom. Nie wszyscy akowcy po upadku III Rzeszy zostali żołnierzami wyklętymi
M. Żegliński / Tygodnik Solidarność
Roman Bratny
15 IV 1944 r., w chwilę po ustaniu strzałów na skrzyżowaniu ulic Sułkowskiego i Dziennikarskiej w Warszawie do zastygłych na bruku ciał podjechała nieduża ciężarówka. Z szoferki wyskoczył smukły, wysportowany mężczyzna i z pomocą jakby wyrosłych spod ziemi kolegów załadował na auto zwłoki zlikwidowanych przez Kedyw stołecznego okręgu AK agentów gestapo. Po kilku minutach auto odjechało niespiesznie (by nadmierną prędkością nie budzić podejrzeń) w stronę Lasek. Za jego kierownicą siedział człowiek o stalowych nerwach, Roman Mularczyk vel Bratny – wytrawny bojowiec antyhitlerowskiego podziemia, działacz kulturalny, redaktor, poeta, po zakończeniu wojny płodny, poczytny prozaik.
Zaprawiony w robocie dywersyjnej Bratny bił się w powstaniu warszawskim, pełniąc odpowiedzialną funkcję zastępcy dowódcy operującego w Śródmieściu oddziału „Bełt”. Ten przyszły pupil „ludowej” władzy na wieść o szykowanym w Warszawie otwartym wystąpieniu zbrojnym miał powiedzieć do swojego przyjaciela Stanisława Likiernika (jednego z dwóch pierwowzorów powieściowego „Kolumba”): „Wspomnisz moje słowa, Ruscy sprowokują powstanie w Warszawie, a kiedy już zaczniemy, zatrzymają się i pozwolą, żeby Niemcy nas wykończyli” (S. Likiernik,  „Diabelne szczęście czy palec Boży?”).
Nie do pojęcia, że człowiek wykazujący się taką mądrością polityczną po powrocie z niemieckich obozów jenieckich poszedł szukać wspólnego języka z ludźmi robiącymi klakę Sowietom. W trosce o akowców (rzekomo porzuconych przez rząd na wygnaniu), by nie poszli do lasu, tylko odnaleźli drogę do „nowej rzeczywistości”, latem 1946 r. Bratny założył dwutygodnik „Pokolenie”. We wstępniaku do pierwszego numeru (VIII 1946) tego pisma przeczytamy: „Służyliśmy koncepcji «londyńskiej», upatrując w niej polską rację stanu. (...) służyliśmy w obozie politycznego błędu (...)”. Tak pisarz wstąpił na równię pochyłą, paskami lakmusowymi jego pogłębiającego się czerwienienia były wypowiedzi o „bandach” i „faszystach” z WiN-owskich oddziałów kpt. Z. Brońskiego „Uskoka” oraz L. Taraszkiewicza „Jastrzębia” (zbiorówka „ORMO w służbie Polski Ludowej”, 1949), utwory nieprzychylne żołnierzom wyklętym z NSZ (np. opowiadanie „Będą do nas szli” 1953; III cz. „Kolumbów” 1957), a w końcu paszkwil na „Solidarność” – „Rok w trumnie” (1983).
Nic nie uchroniło Bratnego przed kolaboracją ze stalinistami i przed trzymaniem z nimi do haniebnego końca (poparcie przez pisarza stanu wojennego): ani budzące szacunek zaangażowanie patriotyczne jego ojca, ani przyjaźnie z SiN-owcami (T. Gajcym), ani brawurowe akcje w antyhitlerowskiej dywersji, ani wreszcie jawne strzelanie do Niemców z powstańczych barykad. Nie był więc aż takim twardzielem, na jakiego się kreował.

Aleksander Ścibor-Rylski
Jego przedwojenna i wojenna biografia przemawia za tym, że otrzymał porządny światopogląd. Aleksander Ścibor-Rylski był synem prawnika i nauczycielki. Wychowywał się w Grudziądzu, podczas okupacji niemieckiej przeniósł się wraz z rodziną do Warszawy, gdzie dołączył do Szarych Szeregów. Mając 16 lat, wziął udział w powstaniu (9 Kompania „Żniwiarz”). Swojego heroizmu podczas walk w stolicy (odznaczony Krzyżem Walecznych) o mało nie przypłacił utratą życia.
Gdy „tysiącletnia” Rzesza upadła z hukiem, Ścibor-Rylski liczył sobie zaledwie 17 lat. Może więc niedojrzałością przyszłego scenarzysty wypada tłumaczyć jego akces do obozu komunistów?
Stał się czołowym twórcą literatury realnego socjalizmu, autorem głośnej, podawanej za wzór dla nadwiślańskich kandydatów na inżynierów dusz reportażowej książki „Węgiel” (1950). Nie poprzestał jednak na produkcyjniaku. Kiedy w 1991 r. wyszedł leżący w szufladzie ponad dwie dekady „Pierścionek z końskiego włosia”, notabene z posłowiem byłego stalinisty Tadeusza Drewnowskiego, krytyka dławiła się własnymi komplementami pod adresem wydanego pośmiertnie utworu: „(...) najbardziej chyba wiarygodna z dotychczasowych artystyczna synteza pogranicza wojny i powojnia” (A. Czachowska, „Podzwonne”). Owszem, w „Pierścionku...” Ścibor-Rylski pozwolił sobie na więcej niż w pozycjach drukowanych w pierwszej dekadzie PRL-u, ale bez przesady: potępienia walki zbrojnej z komunistami, wyartykułowanego w opowiadaniu „Cień” (1955), w powieści „Styczeń” (1956) – nie odwołał, nawiasem mówiąc: tak samo jak Andrzej Wajda w swojej ekranizacji „Pierścionka…” („Pierścionek z orłem w koronie”, 1992). Bohater główny – pchor. „Marcin”, nie zamierzał strzelać do uzurpatorów, myślał o kompromisie z nimi, który miałby wyglądać następująco: „(...) my was nie ruszamy i wy nas nie ruszacie. Inaczej mówiąc: życzliwa neutralność. Albo ostrożna sympatia”. I to ma być uczciwsza książka od „Kolumbów”, od „Popiołu i diamentu”?
Pozostaje naiwnie wierzyć, że pisarz i płodny filmowiec, zwany z politowaniem przez T. Drewnowskiego „murzynem kinematografii” polskiej, zmył swoje winy, fabrykując scenariusze, w sumie ok. 30, w tym do politycznych wyciskaczy łez typu „Człowiek z marmuru” (1976) i „Człowiek z żelaza” (1981).
#NOWA_STRONA#
Witold Zalewski
Ten syn majora, audytora Wojskowego Korpusu Sądowniczego, w 1943 r. walczył w partyzantce akowskiej na Lubelszczyźnie, gdzie stracił dwa palce prawej ręki. Z ran nabytych w lesie leczył się w Warszawie. Gdy wybiła godzina „W”, jako podchorąży Batalionu „Kiliński” ponownie odniósł rany (podczas szturmu na PAST-ę, tj. gmach Polskiej Akcyjnej Spółki Telefonicznej). Po zdławieniu powstania Witold Zalewski wylądował w jenieckim obozie, skąd po klęsce Niemiec wrócił do Polski. Już w 1945 r. zapisał się do PPR. Co go pchnęło w te objęcia (z PZPR wystąpił dopiero w 1981 r.)? Chyba tylko kalectwo, enigmatyczny uraz do AK, wyniesiony z okresu I konspiracji.
Krzysztof Masłoń upiera się, że „Zakładnicy” z 2001 r. to już w pełni wiarygodna powieść, że z powodzeniem mogłaby zastąpić załganą cz. III „Kolumbów” Bratnego („Dzieło nienapisane”). Teza to wątpliwa z zasadniczego względu – przesłanie „Zakładników” da się bowiem sprowadzić do mocno brzmiącego w tym utworze, choć krótkiego fragmentu odnoszącego się do powojennego ruchu oporu: „Czas partyzantki minął”. Poza tym – gdyby jednak zgodzić się z optymistyczną diagnozą Masłonia – kiedy czyta się odwilżową (!) powieść „Ziemia bez nieba” (1957), zawarte w niej kpiny z powagi Kościoła, podjęte w niej zabiegi wbijania w błoto podziemia antykomunistycznego na czele z kpt. Z. Brońskim „Uskokiem”, to jakoś mija ochota, by pozytywnie spojrzeć na późny dorobek „przemienionego” prozaika.
„(...) był taki czas, kiedy wydawało mi się, że nie szczerość pisarza jest najważniejsza” – wyznał Zalewski w rozmowie z Jadwigą Radomińską (X 1969), odnosząc się aluzyjnie do swoich serwilistycznych utworów z okresu, kiedy to ponad prawdę stawiał ideologię, czego się oczywiście wstydził po latach. Zaiste trudno dociec, w jaki sposób dzielny akowiec nabawił się komunistycznych przekonań. Jakaż to psychomachia rozegrała się w nim, że przystał do obozu zwycięzców?
    ***
Zapewne zarówno Witoldowi Zalewskiemu, Aleksandrowi Ściborowi-Rylskiemu, Romanowi Bratnemu, jak i innym nieprzywołanym tu pisarzom o akowskiej przeszłości (A. Braunowi, T. Konwickiemu, J. Piórkowskiemu, T. Różewiczowi i innym) wygodniej było siedzieć w latach 1945–1957 w miękkim fotelu własnego gabinetu niż na nóżce odwróconego stołka w pokoju przesłuchań UB. Łatwiej żyć za wszelką cenę, a potem dorobić sobie do tego wzniosłą filozofię, niż umrzeć bez szansy na stworzenie ideowego uzasadnienia swojego niebytu.

Mariusz Solecki

Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (10/2017) dostępnego także w wersji cyfrowej tutaj

 

POLECANE
Izrael zaatakował Katar. Jest komunikat katarskich służb z ostatniej chwili
Izrael zaatakował Katar. Jest komunikat katarskich służb

Izrael zaatakował we wtorek przywódców palestyńskiego Hamasu w stolicy Kataru, Dausze. Media podają sprzeczne informacje dotyczące efektu uderzenia i losów liderów grupy. Premier Benjamin Netanjahu podkreślił, że była to wyłącznie izraelska operacja. Katar w wydanym komunikacie poinformował, że w ataku zginął członek krajowych sił bezpieczeństwa.

Ważny komunikat dla mieszkańców Wrocławia z ostatniej chwili
Ważny komunikat dla mieszkańców Wrocławia

Kierowcy we Wrocławiu muszą przygotować się na zmianę w systemie opłat parkingowych. Od 11 września 2025 roku nie będzie już możliwości płacenia za postój w Strefie Płatnego Parkowania (SPP) i Śródmiejskiej Strefie Płatnego Parkowania (ŚSPP) za pomocą aplikacji mPay.

Krwawe protesty w Nepalu. Są ofiary śmiertelne, podpalono parlament, premier rezygnuje z ostatniej chwili
Krwawe protesty w Nepalu. Są ofiary śmiertelne, podpalono parlament, premier rezygnuje

Premier Nepalu KP Sharma Oli we wtorek ustąpił z urzędu wskutek masowych protestów przeciw zablokowaniu przez rząd platform społecznościowych i przeciw korupcji władz - podała agencja Reutera, powołując się na doradcę polityka Prakasha Silwala. Protestujący podpalili gmach nepalskiego parlamentu.

ZUS wydał ważny komunikat z ostatniej chwili
ZUS wydał ważny komunikat

Zakład Ubezpieczeń Społecznych przypomina, że osoby, które decydują się pracować dłużej po osiągnięciu wieku emerytalnego, mogą znacząco zwiększyć swoje świadczenie. Każdy dodatkowy rok pracy to nawet kilkanaście procent wyższej emerytury.

Szwecja zakupiła polski system obrony powietrznej Piorun z ostatniej chwili
Szwecja zakupiła polski system obrony powietrznej Piorun

Szwecja kupuje od polskiej firmy Mesko przenośne przeciwlotnicze zestawy rakietowe krótkiego zasięgu Piorun – poinformował we wtorek szwedzki minister obrony Pal Jonson. Wartość zamówienia to 3 mln koron (ok 270 mln euro), a dostawy mają rozpocząć się w pierwszym kwartale 2026, a zakończyć w 2027 r.

Kryzys rafineryjny w Niemczech, Berlin może stracić miliardy euro tylko u nas
Kryzys rafineryjny w Niemczech, Berlin może stracić miliardy euro

Wysokie ceny energii, wynikające z unijnych regulacji klimatycznych i rezygnacji z rosyjskich surowców, przyspieszają deindustrializację. Firmy jak Dow, Exxon Mobil czy Rosnieft rewidują swoje zaangażowanie, co grozi utratą tysięcy miejsc pracy i destabilizacją regionów przemysłowych. Rząd w Berlinie stoi przed dylematem czy interweniować, by uratować kluczowe zakłady

Przedterminowe wybory we Francji wygrałaby prawica z ostatniej chwili
Przedterminowe wybory we Francji wygrałaby prawica

Francja stoi na politycznym zakręcie. Jak wynika z sondażu Toluna Harris Interactive, opublikowanego przez portal Challenges, w przypadku przedterminowych wyborów parlamentarnych zwyciężyłoby skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe (RN) wraz z sojusznikami, zdobywając około 33 proc. głosów. Tymczasem obóz prezydenta Emmanuela Macrona mógłby liczyć jedynie na 15 proc. poparcia.

Upadek rządu we Francji. Premier przybył do Pałacu Elizejskiego złożyć dymisję z ostatniej chwili
Upadek rządu we Francji. Premier przybył do Pałacu Elizejskiego złożyć dymisję

Premier Francji Francois Bayrou przybył we wtorek do Pałacu Elizejskiego, by złożyć dymisję na ręce prezydenta Emmanuela Macrona. Szef rządu musi podać się do dymisji wraz ze swoim gabinetem, ponieważ przegrał w poniedziałek głosowanie nad wotum zaufania w parlamencie.

Stanowski wygrywa wśród internautów w starciu z Wysocką-Schnepf Wiadomości
Stanowski wygrywa wśród internautów w starciu z Wysocką-Schnepf

Starcie dziennikarki TVP Doroty Wysockiej-Schnepf z Krzysztofem Stanowskim elektryzuje opinię publiczną. Najnowsza analiza Data House Res Futura nie pozostawia wątpliwości – w sieci dominują zwolennicy twórcy Kanału Zero.

tylko u nas
Ryszard Czarnecki: MEGA chce powrotu Europy Ojczyzn

- Chodzi o powrót do idei Unii Europejskiej jako Europy Ojczyzn i prymatu państw narodowych. To ruch, który mając do wyboru partnerstwo z Trumpem lub Sorosem, wybiera Trumpa. Uważamy, że tradycyjne wartości są drogowskazem, a nowoczesność można pogodzić z wiernością zasadom - mówi Ryszard Czarnecki, wieloletni europoseł, zaangażowany w nowy europejski ruch polityczny MEGA w rozmowie z Konradem Wernickim.

REKLAMA

Talent w służbie komunistom. Nie wszyscy akowcy po upadku III Rzeszy zostali żołnierzami wyklętymi

Nie wszyscy akowcy po upadku III Rzeszy zostali żołnierzami wyklętymi. Nie wszyscy wrócili do lasu, by pod szyldami WiN-u, ROAK-u, AKO kontynuować walkę o niepodległość. Po rozgromieniu hitlerowskich Niemiec większość członków rozformowanej 19 I 1945 r. organizacji chciała normalnie żyć. A jakiś procent tej większości chciał żyć za wszelką cenę, to znaczy: przechodząc na stronę uzurpatorów. Wśród nich literackie ikony PRL-u: Roman Bratny (ur. 1921), Aleksander Ścibor-Rylski (1928–1983) oraz Witold Zalewski (1921–2009) – swego czasu zaprzysiężeni w AK.
M. Żegliński Talent w służbie komunistom. Nie wszyscy akowcy po upadku III Rzeszy zostali żołnierzami wyklętymi
M. Żegliński / Tygodnik Solidarność
Roman Bratny
15 IV 1944 r., w chwilę po ustaniu strzałów na skrzyżowaniu ulic Sułkowskiego i Dziennikarskiej w Warszawie do zastygłych na bruku ciał podjechała nieduża ciężarówka. Z szoferki wyskoczył smukły, wysportowany mężczyzna i z pomocą jakby wyrosłych spod ziemi kolegów załadował na auto zwłoki zlikwidowanych przez Kedyw stołecznego okręgu AK agentów gestapo. Po kilku minutach auto odjechało niespiesznie (by nadmierną prędkością nie budzić podejrzeń) w stronę Lasek. Za jego kierownicą siedział człowiek o stalowych nerwach, Roman Mularczyk vel Bratny – wytrawny bojowiec antyhitlerowskiego podziemia, działacz kulturalny, redaktor, poeta, po zakończeniu wojny płodny, poczytny prozaik.
Zaprawiony w robocie dywersyjnej Bratny bił się w powstaniu warszawskim, pełniąc odpowiedzialną funkcję zastępcy dowódcy operującego w Śródmieściu oddziału „Bełt”. Ten przyszły pupil „ludowej” władzy na wieść o szykowanym w Warszawie otwartym wystąpieniu zbrojnym miał powiedzieć do swojego przyjaciela Stanisława Likiernika (jednego z dwóch pierwowzorów powieściowego „Kolumba”): „Wspomnisz moje słowa, Ruscy sprowokują powstanie w Warszawie, a kiedy już zaczniemy, zatrzymają się i pozwolą, żeby Niemcy nas wykończyli” (S. Likiernik,  „Diabelne szczęście czy palec Boży?”).
Nie do pojęcia, że człowiek wykazujący się taką mądrością polityczną po powrocie z niemieckich obozów jenieckich poszedł szukać wspólnego języka z ludźmi robiącymi klakę Sowietom. W trosce o akowców (rzekomo porzuconych przez rząd na wygnaniu), by nie poszli do lasu, tylko odnaleźli drogę do „nowej rzeczywistości”, latem 1946 r. Bratny założył dwutygodnik „Pokolenie”. We wstępniaku do pierwszego numeru (VIII 1946) tego pisma przeczytamy: „Służyliśmy koncepcji «londyńskiej», upatrując w niej polską rację stanu. (...) służyliśmy w obozie politycznego błędu (...)”. Tak pisarz wstąpił na równię pochyłą, paskami lakmusowymi jego pogłębiającego się czerwienienia były wypowiedzi o „bandach” i „faszystach” z WiN-owskich oddziałów kpt. Z. Brońskiego „Uskoka” oraz L. Taraszkiewicza „Jastrzębia” (zbiorówka „ORMO w służbie Polski Ludowej”, 1949), utwory nieprzychylne żołnierzom wyklętym z NSZ (np. opowiadanie „Będą do nas szli” 1953; III cz. „Kolumbów” 1957), a w końcu paszkwil na „Solidarność” – „Rok w trumnie” (1983).
Nic nie uchroniło Bratnego przed kolaboracją ze stalinistami i przed trzymaniem z nimi do haniebnego końca (poparcie przez pisarza stanu wojennego): ani budzące szacunek zaangażowanie patriotyczne jego ojca, ani przyjaźnie z SiN-owcami (T. Gajcym), ani brawurowe akcje w antyhitlerowskiej dywersji, ani wreszcie jawne strzelanie do Niemców z powstańczych barykad. Nie był więc aż takim twardzielem, na jakiego się kreował.

Aleksander Ścibor-Rylski
Jego przedwojenna i wojenna biografia przemawia za tym, że otrzymał porządny światopogląd. Aleksander Ścibor-Rylski był synem prawnika i nauczycielki. Wychowywał się w Grudziądzu, podczas okupacji niemieckiej przeniósł się wraz z rodziną do Warszawy, gdzie dołączył do Szarych Szeregów. Mając 16 lat, wziął udział w powstaniu (9 Kompania „Żniwiarz”). Swojego heroizmu podczas walk w stolicy (odznaczony Krzyżem Walecznych) o mało nie przypłacił utratą życia.
Gdy „tysiącletnia” Rzesza upadła z hukiem, Ścibor-Rylski liczył sobie zaledwie 17 lat. Może więc niedojrzałością przyszłego scenarzysty wypada tłumaczyć jego akces do obozu komunistów?
Stał się czołowym twórcą literatury realnego socjalizmu, autorem głośnej, podawanej za wzór dla nadwiślańskich kandydatów na inżynierów dusz reportażowej książki „Węgiel” (1950). Nie poprzestał jednak na produkcyjniaku. Kiedy w 1991 r. wyszedł leżący w szufladzie ponad dwie dekady „Pierścionek z końskiego włosia”, notabene z posłowiem byłego stalinisty Tadeusza Drewnowskiego, krytyka dławiła się własnymi komplementami pod adresem wydanego pośmiertnie utworu: „(...) najbardziej chyba wiarygodna z dotychczasowych artystyczna synteza pogranicza wojny i powojnia” (A. Czachowska, „Podzwonne”). Owszem, w „Pierścionku...” Ścibor-Rylski pozwolił sobie na więcej niż w pozycjach drukowanych w pierwszej dekadzie PRL-u, ale bez przesady: potępienia walki zbrojnej z komunistami, wyartykułowanego w opowiadaniu „Cień” (1955), w powieści „Styczeń” (1956) – nie odwołał, nawiasem mówiąc: tak samo jak Andrzej Wajda w swojej ekranizacji „Pierścionka…” („Pierścionek z orłem w koronie”, 1992). Bohater główny – pchor. „Marcin”, nie zamierzał strzelać do uzurpatorów, myślał o kompromisie z nimi, który miałby wyglądać następująco: „(...) my was nie ruszamy i wy nas nie ruszacie. Inaczej mówiąc: życzliwa neutralność. Albo ostrożna sympatia”. I to ma być uczciwsza książka od „Kolumbów”, od „Popiołu i diamentu”?
Pozostaje naiwnie wierzyć, że pisarz i płodny filmowiec, zwany z politowaniem przez T. Drewnowskiego „murzynem kinematografii” polskiej, zmył swoje winy, fabrykując scenariusze, w sumie ok. 30, w tym do politycznych wyciskaczy łez typu „Człowiek z marmuru” (1976) i „Człowiek z żelaza” (1981).
#NOWA_STRONA#
Witold Zalewski
Ten syn majora, audytora Wojskowego Korpusu Sądowniczego, w 1943 r. walczył w partyzantce akowskiej na Lubelszczyźnie, gdzie stracił dwa palce prawej ręki. Z ran nabytych w lesie leczył się w Warszawie. Gdy wybiła godzina „W”, jako podchorąży Batalionu „Kiliński” ponownie odniósł rany (podczas szturmu na PAST-ę, tj. gmach Polskiej Akcyjnej Spółki Telefonicznej). Po zdławieniu powstania Witold Zalewski wylądował w jenieckim obozie, skąd po klęsce Niemiec wrócił do Polski. Już w 1945 r. zapisał się do PPR. Co go pchnęło w te objęcia (z PZPR wystąpił dopiero w 1981 r.)? Chyba tylko kalectwo, enigmatyczny uraz do AK, wyniesiony z okresu I konspiracji.
Krzysztof Masłoń upiera się, że „Zakładnicy” z 2001 r. to już w pełni wiarygodna powieść, że z powodzeniem mogłaby zastąpić załganą cz. III „Kolumbów” Bratnego („Dzieło nienapisane”). Teza to wątpliwa z zasadniczego względu – przesłanie „Zakładników” da się bowiem sprowadzić do mocno brzmiącego w tym utworze, choć krótkiego fragmentu odnoszącego się do powojennego ruchu oporu: „Czas partyzantki minął”. Poza tym – gdyby jednak zgodzić się z optymistyczną diagnozą Masłonia – kiedy czyta się odwilżową (!) powieść „Ziemia bez nieba” (1957), zawarte w niej kpiny z powagi Kościoła, podjęte w niej zabiegi wbijania w błoto podziemia antykomunistycznego na czele z kpt. Z. Brońskim „Uskokiem”, to jakoś mija ochota, by pozytywnie spojrzeć na późny dorobek „przemienionego” prozaika.
„(...) był taki czas, kiedy wydawało mi się, że nie szczerość pisarza jest najważniejsza” – wyznał Zalewski w rozmowie z Jadwigą Radomińską (X 1969), odnosząc się aluzyjnie do swoich serwilistycznych utworów z okresu, kiedy to ponad prawdę stawiał ideologię, czego się oczywiście wstydził po latach. Zaiste trudno dociec, w jaki sposób dzielny akowiec nabawił się komunistycznych przekonań. Jakaż to psychomachia rozegrała się w nim, że przystał do obozu zwycięzców?
    ***
Zapewne zarówno Witoldowi Zalewskiemu, Aleksandrowi Ściborowi-Rylskiemu, Romanowi Bratnemu, jak i innym nieprzywołanym tu pisarzom o akowskiej przeszłości (A. Braunowi, T. Konwickiemu, J. Piórkowskiemu, T. Różewiczowi i innym) wygodniej było siedzieć w latach 1945–1957 w miękkim fotelu własnego gabinetu niż na nóżce odwróconego stołka w pokoju przesłuchań UB. Łatwiej żyć za wszelką cenę, a potem dorobić sobie do tego wzniosłą filozofię, niż umrzeć bez szansy na stworzenie ideowego uzasadnienia swojego niebytu.

Mariusz Solecki

Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (10/2017) dostępnego także w wersji cyfrowej tutaj


 

Polecane
Emerytury
Stażowe