Jarosław Papis, prezes fundacji „Hatikva”: Chcemy przypomnieć Niemcom, że powstanie w getcie było polsko-żydowskim zrywem wolnościowym

– Tak jak staliniści w Polsce i w Izraelu zamilczeli Żydowski Związek Wojskowy, tak chęć zniszczenia życiorysów tych ludzi przeniosła się na kolejne pokolenia i trwa. W ten sposób nikt z młodych ludzi w Polsce nie będzie znał Pawła Frenkla, dowódcy ŻZW i jego podkomendnych. Najwięcej chłopców i dziewcząt poległo w Warszawie właśnie z ŻZW, bo bili się oni do końca – mówi Jarosław Papis, prezes fundacji „Hatikva” zajmującej się upowszechnianiem tradycji i kultury polsko-żydowskiej, w rozmowie z Agnieszką Żurek.
Jarosław Papis, prezes fundacji „Hatikva” Jarosław Papis, prezes fundacji „Hatikva”: Chcemy przypomnieć Niemcom, że powstanie w getcie było polsko-żydowskim zrywem wolnościowym
Jarosław Papis, prezes fundacji „Hatikva” / fot. z arch. J. Papisa

– W jaki sposób planują Państwo uczcić 80. rocznicę powstania w getcie warszawskim?

– 16 kwietnia organizujemy w Berlinie pod Bramą Brandenburską akcję upamiętniającą powstanie w getcie warszawskim. Będziemy mieli ze sobą transparenty i ulotki w języku niemieckim. Chcemy przypomnieć Niemcom o tej tragicznej dacie. Dodatkowo wystawiamy w Instytucie Pileckiego spektakl pod tytułem „Warszawska Masada ’43”. Chcieliśmy pokazać w Niemczech także wystawę o Żydowskim Związku Wojskowym, niestety żadna z polskich placówek nie była nią zainteresowana, co jest dla nas bardzo bolesne.

Warszawa dwóch powstań

– Jaki cel ma Państwa akcja informacyjna planowana na 16 kwietnia w Berlinie?

– Chcemy przypomnieć Niemcom, że powstanie w getcie było polsko-żydowskim zrywem wolnościowym. Wielu żołnierzy Żydowskiego Związku Wojskowego, ale nie tylko oni, było obywatelami Rzeczypospolitej. Na naszych transparentach będą zatem flagi polsko-żydowskie. Takie właśnie flagi żołnierze Żydowskiego Związku Wojskowego powiesili na placu Muranowskim 19 kwietnia, kiedy rozpoczęli powstanie w getcie. Naszą tradycją jest obchodzenie zarówno powstania w getcie, jak i powstania warszawskiego, stolicę Polski nazywamy „Warszawą dwóch powstań”.

– Organizował Pan zbiórkę publiczną mającą na celu zebranie środków na wydanie książki o Żydowskim Związku Wojskowym. Pisał Pan o przemilczaniu tej organizacji, które trwa już od kilkudziesięciu lat. Z jakiego powodu nie mówi się o ŻZW, mimo że odegrał on kluczową rolę w powstaniu w getcie?

– To jest pytanie, które ciągle sobie zadaję i które zadajemy sobie nieustannie w naszym gronie. Rozumiem jeszcze to zamilczanie na poziomie międzynarodowym, ale w Polsce? Nie rozumiem tego milczenia, tej bojaźni przed reakcją instytucji niemieckich, żydowskich… Żydowski Związek Wojskowy został po wojnie okrzyknięty nie tylko przez komunistów i lewicę, ale także ocalałych z powstania w getcie członków Żydowskiej Organizacji Bojowej, przez Marka Edelmana i „Antka” Cukiermana, mianem organizacji faszystowskiej. Ta łata została wówczas przylepiona do ŻZW i do bejtarczyków i trwa to do dzisiaj. Niektórzy urzędnicy w Berlinie reagowali na moje propozycje upamiętnienia tych bohaterów powstania w getcie z trzęsącymi się rękami. To samo dotyczy MSZ, które odrzuciło wszystkie cztery projekty „Hatikvy” dotyczące upamiętnienia 80. rocznicy powstania w getcie i wystawy o Żydowskim Związku Wojskowym, filmu „Dwie flagi” i spektaklu „Warszawska Masada ’43”. Wyrzucili do kosza projekt dotyczący wydarzenia upamiętniającego rocznicę powstania w getcie, który chcieliśmy zorganizować w Berlinie, w Szwecji, Nowym Jorku, Londynie itd. Stało się tak mimo to, że co roku fundacja „Hatikva” organizowała takie projekty, otrzymywała granty. Projekty były robione w identyczny sposób i otrzymywały wcześniej wysokie punktacje. Odrzucenie wszystkich naszych projektów w tym roku ewidentnie wskazuje na to, że była to decyzja polityczna.

– Tak jakby postkomunistyczna propaganda dalej zbierała swoje żniwo?

– Tam się nic nie zmieniło. W tych placówkach zasiada trzecie i czwarte pokolenie komuny i postkomuny. Jeżeli nawet w domach ci ludzie nie mają starych legitymacji PPR-u, to mają mentalność postsowiecką. Trudno, wystawy o Żydowskim Związku Wojskowym w Berlinie nie będzie, ale pokażemy spektakl i upamiętnimy pod Bramą Brandenburską powstanie w getcie. Być może uda nam się pokazać wystawę o Żydowskim Związku Wojskowym właśnie tam, pod Bramą Brandenburską. Jest dla nas bardzo ważne, aby skierować ten przekaz także do Niemców.

Upamiętnienie powstania pod Bramą Brandenburską

– To pierwsze wydarzenie na taką skalę organizowane przez Państwa w Niemczech?

– Tak, robimy to bardzo świadomie. Chcemy tym wyborem wskazać na Berlin jako na miejsce, w którym narodziło się zło, przeciwko któremu wystąpili powstańcy getta w 1943 roku. To zło narodziło się w Berlinie, nie w Warszawie. W naszym wydarzeniu weźmie udział młodzież, co jest dla nas szczególnie ważne.

– Jakie myśli towarzyszą Panu w przeddzień rocznicy powstania w getcie w kontekście relacji polsko-żydowskich?

– Może będzie to sformułowanie górnolotne i na wyrost, ale mam poczucie, że my bez siebie żyć nie możemy. Historia i kultura polska i żydowska przez tysiąc lat były ze sobą nierozerwalne. Nie byłoby tak wspaniałej historii, kultury i literatury polskiej bez Żydów i odwrotnie. To tu, nad Wisłą, się to wszystko rodziło. I dlatego tylko tutaj Żydzi powiesili podczas powstania flagę narodową kraju, w którym mieszkali. Utożsamiali się z Polską – przynajmniej ci, którzy chwycili za broń, czyli członkowie Żydowskiego Związku Wojskowego. To jest dla nas bardzo ważne, żeby ten fakt podkreślać, miało to ogromne znaczenie także przy wydaniu książki poświęconej ŻZW.

– Której wydanie także nie było łatwe…

– To dla mnie kompletne kuriozum, że żadna instytucja państwa polskiego nie pomyślała o tym, żeby ten najbardziej polski Żydowski Związek Wojskowy upamiętnić po osiemdziesięciu latach zamilczenia – na dodatek celowego i świadomego.

– Wspólna jest dla Polaków i Żydów nie tylko historia prześladowania ze strony Niemiec, ale także powojenna propaganda, która określała patriotów mianem „faszystów”.

– Tak, to taki wspólny los.

– Armia Krajowa współpracowała z Żydowskim Związkiem Wojskowym. Później komuniści członków tych organizacji określali mianem faszystów.

– Armia Krajowa była nazywana „zaplutym karłem reakcji” przez komunę. Z kolei Marek Edelman określał członków ŻZW mianem „faszystów” i uznał, że nie wolno o nich nawet rozmawiać.

– Nazywanie faszystami Żydów występujących zbrojnie przeciwko Niemcom to poważna ekwilibrystyka myślowa.

– Tacy jak my „dostajemy” podwójnie.

– Także od „swoich”?

– Tak. Dwa wydawnictwa prowadzone przez Żydów odmówiły mi wydania książki o ŻZW.

– „Kto mówi prawdę, ten niepokój wszczyna”, jak pisał Norwid.

– To jest przykre. Ale udało się. Książka wyszła i będzie dostępna od 19 kwietnia. Zależy mi na tym, aby trafiła „pod strzechy”.

Przebić się przez mur propagandy

– Wielu ludzi jest zainteresowanych tematyką relacji polsko-żydowskich i szkoda, żeby w przekazie na ten temat dominowała propaganda komunistyczna bądź postkomunistyczna.

– Przebicie się przez mur propagandy jest niezwykle trudne. A mamy wiele ciekawych projektów, choćby gotowy film o Żydowskim Związku Wojskowym pt. „Dwie flagi” w reżyserii Joanny Kessler-Chojeckiej. W roku 80. rocznicy powstania w getcie ten film powinien być w ciągłym obiegu publicznym w Polsce i za granicą. Tymczasem tak się nie dzieje. Odnoszę wrażenie, że gdybyśmy wyprodukowali film pt. „Miś Kolargol”, wszystko byłoby w porządku i moglibyśmy liczyć na szeroką promocję.

– Ale nie poddają się Państwo.

– Nie, robimy swoje. Upamiętnienie tej 80. rocznicy powstania w getcie jest dla nas ważne i robimy wszystko, co możemy, aby te obchody były godne i miały możliwie szeroki zasięg. Każda krew przelana w obronie wolności jest cenna – niezależnie od tego, czy była to krew żołnierzy Żydowskiej Organizacji Bojowej, Żydowskiego Związku Wojskowego, czy innych ludzi walczących choćby bezimiennie. Boli nas jednak bardzo to, że czekaliśmy osiemdziesiąt lat na to, aby móc upamiętnić ŻZW, i niestety mam wrażenie, że polskie państwo wciąż po części pozostaje w rękach komuny i to ona narzuca narrację i decyduje o tym, o czym możemy rozmawiać, a o czym nie. I tak jak staliniści w Polsce i w Izraelu zamilczeli Żydowski Związek Wojskowy, tak chęć zniszczenia życiorysów tych ludzi przeniosła się na kolejne pokolenia i trwa. W ten sposób nikt z młodych ludzi w Polsce nie będzie znał Pawła Frenkla, dowódcy ŻZW i jego podkomendnych. Najwięcej chłopców i dziewcząt poległo w Warszawie właśnie z ŻZW, bo bili się oni do końca. Nie przechodzili na stronę aryjską i nie ukrywali się. Byli najlepiej przygotowanymi oddziałami do walki. To paranoja, że świat o nich zapomniał, a upamiętnienie ich życiorysów znajdziemy na kartach raportu sporządzonego przez hitlerowskiego oprawcę Jürgena Stroopa. Zbrodniarz ten pisze o tym, że bojowcy Żydowskiego Związku Wojskowego wywołali u niego podziw dla poziomu ich przygotowania do walki i uzbrojenia. To byli przedwojenni oficerowie Wojska Polskiego, szkoleni przez Polaków. Wywodzili się z Betaru. Część z nich przeszła przez Legiony Józefa Piłsudskiego i na tej formacji się wzorowali. Dwie najcięższe bitwy powstania stoczyli właśnie żołnierze ŻZW, najcięższą na placu Muranowskim przy kamienicy Muranowska 7/9. Niemcy ponieśli w tych bojach dotkliwe straty, w pewnym momencie Stroop musiał się wycofać, zdziwiony, skąd wzięli się ci ludzie z takim uzbrojeniem i z takim pomysłem na walkę. Wiedział, że ma do czynienia z żołnierzami, nie z młodymi chłopcami, którzy chwycili w ręce granaty i poszli się bić. O tym pisze ten zbrodniarz Stroop, a nie chce tego upamiętnić Polska osiemdziesiąt lat po wojnie. Żydowska Organizacja Bojowa znana jest na całym świecie. Wszyscy kojarzą Edelmana, Cukiermana, „Kazika” Ratajzera. A kto pamięta o chłopcach i dziewczynach z Żydowskiego Związku Wojskowego?

– A jak wygląda sytuacja w Izraelu?

– W Izraelu po wojnie objęła władzę komuna. Obecnie jest z tą pamięcią o ŻZW trochę lepiej, ale wciąż są to jedynie bardziej jaskółki jakichś pozytywnych zmian i działania oddolne, a nie systemowe. Członkowie Żydowskiego Związku Wojskowego, którzy po wojnie wyjechali do Izraela, bali się nawet przyznawać do swojej przeszłości. Taka wokół nich była atmosfera, bali się być określani mianem „faszystów”. Ziuta Hartman, działaczka ŻZW i uczestniczka powstania w getcie, przeżyła wojnę i wyjechała do Izraela. Mówiła tam o swojej działalności, ale nikt jej nie słuchał, więc w końcu przestała to robić. Kiedyś wzięła udział w dyskusji przed kamerami z „Kazikiem” Ratajzerem, który ją wówczas publicznie ośmieszył. Zadawał jej pytania w rodzaju: „To wy tam w ogóle byliście, biliście się?”. Ziuta Hartman załamała się po tym wywiadzie. W ostatnim czasie było w Izraelu kilka spotkań na temat Żydowskiego Związku Wojskowego, podczas których młodzież żydowska wywodząca się ze środowisk mocno lewicujących zadawała publicznie pytania swoim rodzicom: „Dlaczego wy nam o tym nic nie mówiliście?”. Nastąpiła konsternacja i zaczęły się tłumaczenia, więc może jest to oznaka powolnego przebijania się tej wiedzy do szerszego obiegu. Ale tyle lat funkcjonowania mechanizmu zapomnienia, wygumkowania, plucia na tych ludzi, wyzywania ich, robi niestety swoje. I tyle lat już w Polsce niby wolnej i niepodległej, przecież już nie komunistycznej, nadal te mechanizmy obowiązują.

Tekst pochodzi z 16 (1786) numeru „Tygodnika Solidarność”.


 

POLECANE
Koniec mitu Ławrowa? Łukasz Jasina zdradza kulisy spotkań z rosyjskim dyplomatą tylko u nas
Koniec mitu Ławrowa? Łukasz Jasina zdradza kulisy spotkań z rosyjskim dyplomatą

Przez ponad dwie dekady Siergiej Ławrow był twarzą rosyjskiej polityki zagranicznej i symbolem dyplomatycznego cynizmu Kremla. Dziś coraz częściej pojawiają się sygnały, że jego czas dobiega końca – nie prowadzi już delegacji Rosji na szczytach G20, mówi się o jego odsunięciu. Były rzecznik MSZ Łukasz Jasina wspomina spotkania z Ławrowem i pokazuje, jak naprawdę wyglądała rosyjska dyplomacja „od kuchni”.

Zimowa przerwa w Tatrach. „Elektryki” znikają z trasy do Morskiego Oka Wiadomości
Zimowa przerwa w Tatrach. „Elektryki” znikają z trasy do Morskiego Oka

Elektryczne busy na trasie do Morskiego Oka w połowie listopada przestaną kursować na okres zimowy. Przerwę Tatrzański Park Narodowy (TPN) wykorzysta na przegląd techniczny pojazdów. W tym czasie na popularnym szlaku nadal będą kursować tradycyjne zaprzęgi konne, ale wozy zastąpią sanie.

Gazeta Wyborcza pochowała żyjącego Powstańca. W sieci zawrzało gorące
Gazeta Wyborcza "pochowała" żyjącego Powstańca. W sieci zawrzało

W piątek Wojska Obrony Terytorialnej poinformowały o śmierci ppłk. Zbigniewa Rylskiego „Brzozy”, ostatniego z obrońców Pałacyku Michla. O wydarzeniu napisały również Gazeta.pl i Gazeta Wyborcza, jednak w publikacjach zamieszczono zdjęcie innego, wciąż żyjącego Powstańca – ppłk. Jakuba Nowakowskiego „Tomka”. Błąd szybko zauważyli internauci, którzy wezwali redakcję do sprostowania.

Julia W. skazana w UK: twierdziła, że jest zaginioną Madeleine McCann Wiadomości
Julia W. skazana w UK: twierdziła, że jest zaginioną Madeleine McCann

24-letnia Julia W. z Dolnego Śląska została skazana na sześć miesięcy więzienia przez brytyjski sąd za nękanie rodziców zaginionej Madeleine McCann. Kobieta przekonywała, że jest zaginioną dziewczynką, co wzbudziło duże zainteresowanie mediów społecznościowych już na początku 2023 roku.

Kompromitacja rzecznika rządu Donalda Tuska Adama Szłapki na platformie X gorące
Kompromitacja rzecznika rządu Donalda Tuska Adama Szłapki na platformie "X"

W relacjach między premierem Donaldem Tuskiem a prezydentem Karolem Nawrockim doszło do kolejnego sporu – tym razem o zasady współpracy ze służbami specjalnymi. Prezydent poinformował, że premier zakazał szefom służb kontaktów z głową państwa, co Biuro Bezpieczeństwa Narodowego uznało za „groźne dla bezpieczeństwa Polski”. W związku z brakiem kontaktu z szefami służb Karol Nawrocki wstrzymał nominacje oficerskie.

Rosja w gotowości nuklearnej. Putin reaguje na decyzje Trumpa Wiadomości
Rosja w gotowości nuklearnej. Putin reaguje na decyzje Trumpa

Prezydent Rosji Władimir Putin polecił rozpoczęcie przygotowań do potencjalnych prób broni jądrowej. Decyzja Kremla jest odpowiedzią na wcześniejsze zapowiedzi Stanów Zjednoczonych dotyczące wznowienia testów nuklearnych. Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow potwierdził, że polecenia zostały już przyjęte do realizacji.

Nie żyje legenda polskiej fotografii z ostatniej chwili
Nie żyje legenda polskiej fotografii

Nie żyje Andrzej Świetlik, polski fotografik, który przez dekady utrwalał w obiektywie najważniejsze postaci kultury, muzyki i polityki. Artysta odszedł 8 listopada.

Gigantyczne korki w Krakowie. Zmiany w organizacji ruchu i objazdy z ostatniej chwili
Gigantyczne korki w Krakowie. Zmiany w organizacji ruchu i objazdy

Sobota, 8 listopada, przyniosła gigantyczne korki w północno-wschodniej części Krakowa. Szczególnie trudna była sytuacja na ulicy Bora-Komorowskiego, gdzie ruch niemal całkowicie się zatrzymał. Kierowcy utknęli w wielokilometrowych zatorach, a dostęp do Galerii Serenada i pobliskich sklepów był mocno utrudniony.

Tragiczna pomyłka w USA. Nie żyje kobieta z ostatniej chwili
Tragiczna pomyłka w USA. Nie żyje kobieta

Władze amerykańskiego stanu Indiana rozważają, czy postawić zarzuty właścicielowi domu, który śmiertelnie postrzelił próbującą wejść do środka 32-letnią kobietę, biorąc ją za włamywaczkę. Okazało się, że kobieta, będąca imigrantką z Gwatemali, pomyliła adres domu, w którym miała sprzątać.

Polska królikiem doświadczalnym nowego systemu - „rewolucyjnej dyktatury” tworzącej „nową demokrację” tylko u nas
Polska królikiem doświadczalnym nowego systemu - „rewolucyjnej dyktatury” tworzącej „nową demokrację”

Sprawa zarzutów wobec byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry to przejaw głębszego problemu, który trawi Polskę w zasadzie od przejęcia władzy przez „uśmiechniętą koalicję”, a mianowicie nienazwanej zmiany systemu politycznego. Odtąd już nie prawo reguluje życie polityczno-społeczne, ale wola tych, którzy znajdują się u władzy. Nic dziwnego, że zachodnie media konserwatywne mówią wprost o autorytaryzmie, który zapukał do polskich drzwi. Ja bym jednak nazwała to totalitaryzmem i wykażę, że taka ocena jest uzasadniona.

REKLAMA

Jarosław Papis, prezes fundacji „Hatikva”: Chcemy przypomnieć Niemcom, że powstanie w getcie było polsko-żydowskim zrywem wolnościowym

– Tak jak staliniści w Polsce i w Izraelu zamilczeli Żydowski Związek Wojskowy, tak chęć zniszczenia życiorysów tych ludzi przeniosła się na kolejne pokolenia i trwa. W ten sposób nikt z młodych ludzi w Polsce nie będzie znał Pawła Frenkla, dowódcy ŻZW i jego podkomendnych. Najwięcej chłopców i dziewcząt poległo w Warszawie właśnie z ŻZW, bo bili się oni do końca – mówi Jarosław Papis, prezes fundacji „Hatikva” zajmującej się upowszechnianiem tradycji i kultury polsko-żydowskiej, w rozmowie z Agnieszką Żurek.
Jarosław Papis, prezes fundacji „Hatikva” Jarosław Papis, prezes fundacji „Hatikva”: Chcemy przypomnieć Niemcom, że powstanie w getcie było polsko-żydowskim zrywem wolnościowym
Jarosław Papis, prezes fundacji „Hatikva” / fot. z arch. J. Papisa

– W jaki sposób planują Państwo uczcić 80. rocznicę powstania w getcie warszawskim?

– 16 kwietnia organizujemy w Berlinie pod Bramą Brandenburską akcję upamiętniającą powstanie w getcie warszawskim. Będziemy mieli ze sobą transparenty i ulotki w języku niemieckim. Chcemy przypomnieć Niemcom o tej tragicznej dacie. Dodatkowo wystawiamy w Instytucie Pileckiego spektakl pod tytułem „Warszawska Masada ’43”. Chcieliśmy pokazać w Niemczech także wystawę o Żydowskim Związku Wojskowym, niestety żadna z polskich placówek nie była nią zainteresowana, co jest dla nas bardzo bolesne.

Warszawa dwóch powstań

– Jaki cel ma Państwa akcja informacyjna planowana na 16 kwietnia w Berlinie?

– Chcemy przypomnieć Niemcom, że powstanie w getcie było polsko-żydowskim zrywem wolnościowym. Wielu żołnierzy Żydowskiego Związku Wojskowego, ale nie tylko oni, było obywatelami Rzeczypospolitej. Na naszych transparentach będą zatem flagi polsko-żydowskie. Takie właśnie flagi żołnierze Żydowskiego Związku Wojskowego powiesili na placu Muranowskim 19 kwietnia, kiedy rozpoczęli powstanie w getcie. Naszą tradycją jest obchodzenie zarówno powstania w getcie, jak i powstania warszawskiego, stolicę Polski nazywamy „Warszawą dwóch powstań”.

– Organizował Pan zbiórkę publiczną mającą na celu zebranie środków na wydanie książki o Żydowskim Związku Wojskowym. Pisał Pan o przemilczaniu tej organizacji, które trwa już od kilkudziesięciu lat. Z jakiego powodu nie mówi się o ŻZW, mimo że odegrał on kluczową rolę w powstaniu w getcie?

– To jest pytanie, które ciągle sobie zadaję i które zadajemy sobie nieustannie w naszym gronie. Rozumiem jeszcze to zamilczanie na poziomie międzynarodowym, ale w Polsce? Nie rozumiem tego milczenia, tej bojaźni przed reakcją instytucji niemieckich, żydowskich… Żydowski Związek Wojskowy został po wojnie okrzyknięty nie tylko przez komunistów i lewicę, ale także ocalałych z powstania w getcie członków Żydowskiej Organizacji Bojowej, przez Marka Edelmana i „Antka” Cukiermana, mianem organizacji faszystowskiej. Ta łata została wówczas przylepiona do ŻZW i do bejtarczyków i trwa to do dzisiaj. Niektórzy urzędnicy w Berlinie reagowali na moje propozycje upamiętnienia tych bohaterów powstania w getcie z trzęsącymi się rękami. To samo dotyczy MSZ, które odrzuciło wszystkie cztery projekty „Hatikvy” dotyczące upamiętnienia 80. rocznicy powstania w getcie i wystawy o Żydowskim Związku Wojskowym, filmu „Dwie flagi” i spektaklu „Warszawska Masada ’43”. Wyrzucili do kosza projekt dotyczący wydarzenia upamiętniającego rocznicę powstania w getcie, który chcieliśmy zorganizować w Berlinie, w Szwecji, Nowym Jorku, Londynie itd. Stało się tak mimo to, że co roku fundacja „Hatikva” organizowała takie projekty, otrzymywała granty. Projekty były robione w identyczny sposób i otrzymywały wcześniej wysokie punktacje. Odrzucenie wszystkich naszych projektów w tym roku ewidentnie wskazuje na to, że była to decyzja polityczna.

– Tak jakby postkomunistyczna propaganda dalej zbierała swoje żniwo?

– Tam się nic nie zmieniło. W tych placówkach zasiada trzecie i czwarte pokolenie komuny i postkomuny. Jeżeli nawet w domach ci ludzie nie mają starych legitymacji PPR-u, to mają mentalność postsowiecką. Trudno, wystawy o Żydowskim Związku Wojskowym w Berlinie nie będzie, ale pokażemy spektakl i upamiętnimy pod Bramą Brandenburską powstanie w getcie. Być może uda nam się pokazać wystawę o Żydowskim Związku Wojskowym właśnie tam, pod Bramą Brandenburską. Jest dla nas bardzo ważne, aby skierować ten przekaz także do Niemców.

Upamiętnienie powstania pod Bramą Brandenburską

– To pierwsze wydarzenie na taką skalę organizowane przez Państwa w Niemczech?

– Tak, robimy to bardzo świadomie. Chcemy tym wyborem wskazać na Berlin jako na miejsce, w którym narodziło się zło, przeciwko któremu wystąpili powstańcy getta w 1943 roku. To zło narodziło się w Berlinie, nie w Warszawie. W naszym wydarzeniu weźmie udział młodzież, co jest dla nas szczególnie ważne.

– Jakie myśli towarzyszą Panu w przeddzień rocznicy powstania w getcie w kontekście relacji polsko-żydowskich?

– Może będzie to sformułowanie górnolotne i na wyrost, ale mam poczucie, że my bez siebie żyć nie możemy. Historia i kultura polska i żydowska przez tysiąc lat były ze sobą nierozerwalne. Nie byłoby tak wspaniałej historii, kultury i literatury polskiej bez Żydów i odwrotnie. To tu, nad Wisłą, się to wszystko rodziło. I dlatego tylko tutaj Żydzi powiesili podczas powstania flagę narodową kraju, w którym mieszkali. Utożsamiali się z Polską – przynajmniej ci, którzy chwycili za broń, czyli członkowie Żydowskiego Związku Wojskowego. To jest dla nas bardzo ważne, żeby ten fakt podkreślać, miało to ogromne znaczenie także przy wydaniu książki poświęconej ŻZW.

– Której wydanie także nie było łatwe…

– To dla mnie kompletne kuriozum, że żadna instytucja państwa polskiego nie pomyślała o tym, żeby ten najbardziej polski Żydowski Związek Wojskowy upamiętnić po osiemdziesięciu latach zamilczenia – na dodatek celowego i świadomego.

– Wspólna jest dla Polaków i Żydów nie tylko historia prześladowania ze strony Niemiec, ale także powojenna propaganda, która określała patriotów mianem „faszystów”.

– Tak, to taki wspólny los.

– Armia Krajowa współpracowała z Żydowskim Związkiem Wojskowym. Później komuniści członków tych organizacji określali mianem faszystów.

– Armia Krajowa była nazywana „zaplutym karłem reakcji” przez komunę. Z kolei Marek Edelman określał członków ŻZW mianem „faszystów” i uznał, że nie wolno o nich nawet rozmawiać.

– Nazywanie faszystami Żydów występujących zbrojnie przeciwko Niemcom to poważna ekwilibrystyka myślowa.

– Tacy jak my „dostajemy” podwójnie.

– Także od „swoich”?

– Tak. Dwa wydawnictwa prowadzone przez Żydów odmówiły mi wydania książki o ŻZW.

– „Kto mówi prawdę, ten niepokój wszczyna”, jak pisał Norwid.

– To jest przykre. Ale udało się. Książka wyszła i będzie dostępna od 19 kwietnia. Zależy mi na tym, aby trafiła „pod strzechy”.

Przebić się przez mur propagandy

– Wielu ludzi jest zainteresowanych tematyką relacji polsko-żydowskich i szkoda, żeby w przekazie na ten temat dominowała propaganda komunistyczna bądź postkomunistyczna.

– Przebicie się przez mur propagandy jest niezwykle trudne. A mamy wiele ciekawych projektów, choćby gotowy film o Żydowskim Związku Wojskowym pt. „Dwie flagi” w reżyserii Joanny Kessler-Chojeckiej. W roku 80. rocznicy powstania w getcie ten film powinien być w ciągłym obiegu publicznym w Polsce i za granicą. Tymczasem tak się nie dzieje. Odnoszę wrażenie, że gdybyśmy wyprodukowali film pt. „Miś Kolargol”, wszystko byłoby w porządku i moglibyśmy liczyć na szeroką promocję.

– Ale nie poddają się Państwo.

– Nie, robimy swoje. Upamiętnienie tej 80. rocznicy powstania w getcie jest dla nas ważne i robimy wszystko, co możemy, aby te obchody były godne i miały możliwie szeroki zasięg. Każda krew przelana w obronie wolności jest cenna – niezależnie od tego, czy była to krew żołnierzy Żydowskiej Organizacji Bojowej, Żydowskiego Związku Wojskowego, czy innych ludzi walczących choćby bezimiennie. Boli nas jednak bardzo to, że czekaliśmy osiemdziesiąt lat na to, aby móc upamiętnić ŻZW, i niestety mam wrażenie, że polskie państwo wciąż po części pozostaje w rękach komuny i to ona narzuca narrację i decyduje o tym, o czym możemy rozmawiać, a o czym nie. I tak jak staliniści w Polsce i w Izraelu zamilczeli Żydowski Związek Wojskowy, tak chęć zniszczenia życiorysów tych ludzi przeniosła się na kolejne pokolenia i trwa. W ten sposób nikt z młodych ludzi w Polsce nie będzie znał Pawła Frenkla, dowódcy ŻZW i jego podkomendnych. Najwięcej chłopców i dziewcząt poległo w Warszawie właśnie z ŻZW, bo bili się oni do końca. Nie przechodzili na stronę aryjską i nie ukrywali się. Byli najlepiej przygotowanymi oddziałami do walki. To paranoja, że świat o nich zapomniał, a upamiętnienie ich życiorysów znajdziemy na kartach raportu sporządzonego przez hitlerowskiego oprawcę Jürgena Stroopa. Zbrodniarz ten pisze o tym, że bojowcy Żydowskiego Związku Wojskowego wywołali u niego podziw dla poziomu ich przygotowania do walki i uzbrojenia. To byli przedwojenni oficerowie Wojska Polskiego, szkoleni przez Polaków. Wywodzili się z Betaru. Część z nich przeszła przez Legiony Józefa Piłsudskiego i na tej formacji się wzorowali. Dwie najcięższe bitwy powstania stoczyli właśnie żołnierze ŻZW, najcięższą na placu Muranowskim przy kamienicy Muranowska 7/9. Niemcy ponieśli w tych bojach dotkliwe straty, w pewnym momencie Stroop musiał się wycofać, zdziwiony, skąd wzięli się ci ludzie z takim uzbrojeniem i z takim pomysłem na walkę. Wiedział, że ma do czynienia z żołnierzami, nie z młodymi chłopcami, którzy chwycili w ręce granaty i poszli się bić. O tym pisze ten zbrodniarz Stroop, a nie chce tego upamiętnić Polska osiemdziesiąt lat po wojnie. Żydowska Organizacja Bojowa znana jest na całym świecie. Wszyscy kojarzą Edelmana, Cukiermana, „Kazika” Ratajzera. A kto pamięta o chłopcach i dziewczynach z Żydowskiego Związku Wojskowego?

– A jak wygląda sytuacja w Izraelu?

– W Izraelu po wojnie objęła władzę komuna. Obecnie jest z tą pamięcią o ŻZW trochę lepiej, ale wciąż są to jedynie bardziej jaskółki jakichś pozytywnych zmian i działania oddolne, a nie systemowe. Członkowie Żydowskiego Związku Wojskowego, którzy po wojnie wyjechali do Izraela, bali się nawet przyznawać do swojej przeszłości. Taka wokół nich była atmosfera, bali się być określani mianem „faszystów”. Ziuta Hartman, działaczka ŻZW i uczestniczka powstania w getcie, przeżyła wojnę i wyjechała do Izraela. Mówiła tam o swojej działalności, ale nikt jej nie słuchał, więc w końcu przestała to robić. Kiedyś wzięła udział w dyskusji przed kamerami z „Kazikiem” Ratajzerem, który ją wówczas publicznie ośmieszył. Zadawał jej pytania w rodzaju: „To wy tam w ogóle byliście, biliście się?”. Ziuta Hartman załamała się po tym wywiadzie. W ostatnim czasie było w Izraelu kilka spotkań na temat Żydowskiego Związku Wojskowego, podczas których młodzież żydowska wywodząca się ze środowisk mocno lewicujących zadawała publicznie pytania swoim rodzicom: „Dlaczego wy nam o tym nic nie mówiliście?”. Nastąpiła konsternacja i zaczęły się tłumaczenia, więc może jest to oznaka powolnego przebijania się tej wiedzy do szerszego obiegu. Ale tyle lat funkcjonowania mechanizmu zapomnienia, wygumkowania, plucia na tych ludzi, wyzywania ich, robi niestety swoje. I tyle lat już w Polsce niby wolnej i niepodległej, przecież już nie komunistycznej, nadal te mechanizmy obowiązują.

Tekst pochodzi z 16 (1786) numeru „Tygodnika Solidarność”.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe