Dr hab. Chudzicka-Czupała: Oglądanie wojny w mediach znacząco zwiększa poziom lęku, poczucia bezradności i braku nadziei

– Wyniki badania wskazują, że gotowość polskich wolontariuszy do pracy wolontaryjnej jako takiej w przyszłości jest stosunkowo wysoka, ale w przypadku gotowości do wspomagania w ten sposób uchodźców z Ukrainy jest znacząco niższa w próbie polskich niż ukraińskich wolontariuszy – mówi dr hab. Agata Chudzicka-Czupała, profesor Uniwersytetu SWPS, z katowickiej filii uczelni, w rozmowie z Jakubem Pacanem.
 Dr hab. Agata Chudzicka-Czupała, profesor Uniwersytetu SWPS Dr hab. Chudzicka-Czupała: Oglądanie wojny w mediach znacząco zwiększa poziom lęku, poczucia bezradności i braku nadziei
Dr hab. Agata Chudzicka-Czupała, profesor Uniwersytetu SWPS / fot. arch.

– Jest Pani współautorką badania „Ukraina a Tajwan. Dlaczego skutki wojny odczuwa się nawet w odległym regionie świata?”. No właśnie, dlaczego?

– Na początku marca 2022 roku, wkrótce po zbrojnej agresji Rosji na Ukrainę, podjęliśmy, wspólnie z psychologami i psychiatrami z Polski, Ukrainy, Singapuru i Kanady, badania dotyczące psychologicznej reakcji ludzi na wybuch wojny. Badania prowadziliśmy na Ukrainie, bezpośrednio objętej działaniami wojennymi i w Polsce, kraju, który przyjął 2 miliony uchodźców. Celem badań było porównanie nasilenia depresji (apatii, obniżenia poczucia własnej wartości, zainteresowań), lęku (niepokoju, pobudzenia emocjonalnego) i stresu (napięcia emocjonalnego, zdenerwowania). Interesowało nas nasilenie poszczególnych wymiarów PTSD, stresu pourazowego (intruzji, wyrażającej się w powracających obrazach, snach, myślach lub wrażeniach percepcyjnych związanych z traumą, pobudzenia, charakteryzującego się wzmożoną czujnością, zniecierpliwieniem, trudnościami w koncentracji uwagi oraz unikania, przejawiającego się wysiłkami pozbycia się myśli, emocji lub rozmów związanych z wojną na Ukrainie). Porównywano też nasilenie skłonności do stosowania różnych strategii radzenia sobie ze stresem. Kolejnym miejscem analiz stał się też Tajwan.

– Skąd odległy Tajwan?

– Do badania zaprosiłam psychiatrów z tego kraju. Przypuszczałam bowiem, że ze względu na pewne podobieństwo sytuacji geopolitycznej Tajwanu do Ukrainy i zagrożenie konfliktem zbrojnym z Chińską Republiką Ludową, medialne doniesienia na temat wojny rosyjsko-ukraińskiej, lęk i stres odczuwany przez ludzi mógł być tam równie silny. Między 8 marca a 26 kwietnia 2022 roku zbadaliśmy 1625 osób (385 Ukraińców, 1053 Polaków i 188 Tajwańczyków).

Stres związany z oglądaniem scen wojennych w mediach

– Można zaryzykować tezę, że mediatyzacja wojny sprzyja wysokim kosztom psychicznym? Karmimy się tymi obrazkami co dzień.

– Tak. Jestem przekonana, że tak właśnie jest. Ponad połowa tajwańskich (54,3 proc.) uczestników deklarowała doświadczanie stresu w związku z oglądanymi przez nich scenami wojennymi w mediach. Co ciekawe, mimo że Tajwańczycy nie byli bezpośrednio zaangażowani w wojnę, średnie wyniki nasilenia objawów stresu pourazowego, uzyskane przez nich w badaniu, były tylko nieznacznie niższe niż uczestników z Ukrainy, a wyższe nawet niż u mieszkańców Polski, którzy mieli bezpośrednie kontakty z uchodźcami i którzy żyją bliżej miejsca konfliktu. Podobne wyniki otrzymaliśmy w innym wcześniejszym badaniu, dotyczącym psychologicznych skutków pandemii koronawirusa, które prowadziliśmy w ośmiu krajach. Okazało się, że niezależnie od tego, z jakiego kraju pochodził badany, jeśli rzadziej korzystał on z informacji medialnych na temat zdrowia i pandemii, im rzadziej ich poszukiwał, tym był spokojniejszy, mniej przygnębiony i mniej zaniepokojony sytuacją. Dlatego wierzę, że ważne jest racjonalne i rozważne podejście do każdej sytuacji trudnej, a nadmierna liczba zatrważających, sensacyjnych informacji nie sprzyja zachowaniu spokoju i pogody ducha, co odbija się często na stanie naszego zdrowia.

– Ekspozycja na medialne obrazy wojny wywoływała stres u 83,4 proc. Ukraińców i aż u 80,3 proc. Polaków. Kręcimy już sobie w głowie filmy o wojnie z naszym udziałem?

– Jak można było przypuszczać, uczestnicy z Ukrainy doświadczali generalnie znacząco silniejszej depresji, lęku i stresu oraz wyższe były u nich objawy PTSD niż u Polaków i Tajwańczyków. W czasie, gdy prowadzono badania, Polska przyjęła wielu uchodźców z Ukrainy. Polacy byli więc bezpośrednio narażeni na przerażające szczegóły wojny poprzez bliskie kontakty z ukraińskimi uchodźcami. Polacy martwili się, że wojna wciąż trwa i tym, że Polska może stać się również celem agresji. Co więcej, wojna w sąsiednim kraju bezpośrednio wpłynęła na standard życia Polaków.
Do tego dołączyć jednak trzeba, jak Pan słusznie sugeruje, doniesienia medialne, reportaże z terenów objętych wojną, z miejsc, gdzie trafiali uchodźcy. Metafora kręcenia filmu w naszych głowach jest świetną metaforą. Tak, obrazy wojny stały się codziennością członków badanych społeczeństw. Jestem pewna, że treści obecne w mediach to niezwykle ważny czynnik, który znacząco zwiększył poziom stresu psychologicznego, zwłaszcza lęku, poczucia bezradności i braku nadziei u respondentów. Przekonują o tym wyraźnie wyniki naszych badań.

Wydarzenia wojenne powodują problemy zdrowotne?

– Jako społeczeństwo potrafimy połączyć wydarzenia wojenne z osobistymi problemami zdrowotnymi, np. gorszym snem, problemami z sercem?

– Nie zawsze jesteśmy świadomi takich związków. Trzeba na wstępie podkreślić, że na szczęście nie zawsze też taki bezpośredni związek zachodzi. Reakcja na wojnę to kwestia indywidualna, związana z odpornością każdego z nas na sytuacje trudne czy medialne doniesienia o nich. Osobiste problemy zdrowotne mogą być skutkiem wielu czynników. Jednak wrażliwsze, bardziej podatne na oddziaływanie informacji osoby mogą faktycznie reagować bardzo silnie, ulegać panice, co znajduje odzwierciedlenie w doświadczanych objawach stresu, o których wspominały badane przez nas osoby ze wszystkich trzech krajów. Źródła takich reakcji nie zawsze lokujemy tam, gdzie powinniśmy, nie zawsze mamy świadomość, skąd biorą się różne objawy stresu, a mogą one wynikać z tego, co widzimy i o czym czytamy w mediach. Ukazuje to też, przy okazji, jak ważna jest jakość informacji podawanej przez media, ale też istotne jest, z jakich mediów korzystamy, a także jak często to robimy. Wiemy, że zarówno brak informacji, jak i sprzeczne lub nadmiarowe informacje na różne tematy mogą znacząco zwiększyć objawy stresu. Można podać przykład efektu nocebo, który polega na tym, że negatywne nastawienie wywołuje lub może nasilać dolegliwości i niepożądane efekty zdrowotne. Do informacji wywołujących takie nastawienie i niepokój należeć mogą z pewnością wiadomości medialne, na przykład relacja z wojny „na żywo”, pełna emocji, czasami wręcz chorobliwej ekscytacji tragicznymi wydarzeniami. Efektem, a nawet celem, jest wzbudzenie tych samych emocji u odbiorcy. Na pewno wpływać to może niekorzystnie na jego stan psychiczny.

– Ponad połowa Ukraińców i 43 proc. Polaków deklarują, że nie szukaliby pomocy psychologicznej. To niepokojące dane.

– Tak, rzeczywiście deklaracja taka dotyczy tylu Polaków i taka była odpowiedź aż 52,5 proc. badanych przez nas Ukraińców. Jest to niepokojące w zestawieniu z wysokimi wskaźnikami stresu. Wysoki odsetek uczestników badania z Ukrainy (36 proc.), ale też część badanych Polaków (13,6 proc.) i Tajwańczyków (4,3 proc.) skarżyło się również na niską jakość snu w związku z wojną. Potrzeba szukania tego rodzaju wsparcia może być funkcją kultury, powszechności przekonania, że warto to czynić. Podkreślę jednak, że wielu badanych nie odczuwało potrzeby szukania pomocy u specjalisty zdrowia psychicznego, bo jej po prostu nie wymagało i w ich indywidualnej ocenie takiej pomocy nie potrzebowało, bo sądzili, że potrafią radzić sobie sami. Konsultacja psychologiczna, a czasami psychiatryczna, może jednak być przy tak silnej reakcji na trudną sytuację bardzo pomocna. To, że badani nie szukali takiej pomocy, wynikało też z braku dostępu do takich form wsparcia, z braku środków finansowych na nie, co podkreślali w swoich wypowiedziach.

Wojna a gniew

– Ponad 90 proc. Ukraińców i 85 proc. Polaków odczuwało gniew w związku z wojną. Na Tajwanie było to aż 56,9 proc. badanych. Poczucie niesprawiedliwości i lęk są również bardzo wysokie. W jaki sposób w życiu społecznym te frustracje dadzą o sobie znać?

– Tak, uczucie gniewu w dużym nasileniu bardzo często towarzyszyło reakcji na tę wojnę. Jak Pan wspomniał, aż 88,1 proc. badanych z Ukrainy, 74,8 proc. z Polski i 24,1 proc. z Tajwanu miało poczucie niesprawiedliwości w związku z toczącą się na Ukrainie wojną. Ludzi bardzo zaskoczyła ta wojna, ta sytuacja. Nie chcemy wojny, złości nas, że ktoś ją rozpoczął, że prowadzi w taki właśnie sposób, że dzieje się to współcześnie w Europie. A przecież tyle o wojnie nam opowiedziano i jakże dużo o wartości pokoju. Frustracja to taki rodzaj stresu, który rodzi się z bezradności, z niemocy człowieka, doświadczamy go wtedy, gdy czujemy, że nie możemy nic zrobić, zaradzić sytuacji, w jakiej się znajdujemy, gdy natrafiamy na przeszkodę nie do pokonania. Owszem, frustracja może prowadzić do niebezpiecznych skutków społecznych i trudno powiedzieć, w jaki sposób da o sobie znać. Martwiąca jest zarówno ta związana z wojną, jak i ta związana z jej skutkami, z pogarszającą się sytuacją ekonomiczną wielu z nas. Pamiętajmy jednak, że poczucie bezradności w jednym obszarze życia może przekuć się w coś konstruktywnego w innym. Popatrzmy na przykład, jak silne było zaangażowanie ludzi w pomoc uchodźcom, ile osób oddało im swoje mieszkania, zaprosiło do domów, organizowało i nadal organizuje pomoc. Był to też, po części, być może skutek frustracji. Wierzmy więc, że konsekwencje tej wojny nie będą katastrofalne dla naszego społeczeństwa. Polacy wielokrotnie dowiedli solidarności z innymi (stąd przecież nazwa tego czasopisma) i ofiarności, w bardzo trudnych momentach historii.

– Jakie mechanizmy adaptacyjne zdołaliśmy sobie wytworzyć?

– Są to różne mechanizmy i jest ich naprawdę wiele. Wśród tych psychologicznych można mówić o takich mechanizmach obronnych, jak np. unikanie myślenia o tym, co nam zagraża, wypieranie takich treści z naszej świadomości. Gdy nie dostrzegamy zagrożenia, łatwiej nam z nim żyć. Dla przykładu, tajwańscy respondenci uzyskali istotnie wyższe wyniki w zakresie nasilenia unikania niż uczestnicy badania z Polski i Ukrainy. Mieszkańcy Tajwanu niechętnie przyjmowali informacje na temat tej wojny, jakby bronili się przed nimi, przypuszczalnie właśnie z obawy czy lęku, że wojna na Ukrainie może zwiększyć prawdopodobieństwo chińskiej inwazji militarnej w ich kraju. Jest wiele innych mechanizmów obronnych, opisywanych w psychologii, które pozwalają człowiekowi zmagać się z problemami, przetrwać trudne dla niego sytuacje. Warto tu też wspomnieć chociażby o orientacji defensywnej, kiedy to człowiek w obliczu trudności nastawia się jedynie na utrzymanie obecnej sytuacji w niezmienionym stanie i koncentruje głównie na dbałości o to, by nie uległa ona pogorszeniu, czy o poczuciu humoru, chociaż z wojny lub narastającej inflacji śmiać się nie jest łatwo.

– Czy te mechanizmy w każdym z badanych społeczeństw są inne?

– Mechanizmy te są opisywane jako charakterystyczne dla wszystkich ludzi, jednak względy kulturowe czy odmienne doświadczenia z przeszłości stanowić mogą o pewnych różnicach w kwestii działania tych mechanizmów. Dlatego nawet chęć skorzystania z pomocy psychiatry czy psychologa, o której wcześniej rozmawialiśmy, może być mniej lub bardziej popularna w różnych miejscach świata, może być kwestią swoistej mody, powszechności dzielonych przekonań w danym kraju. Ukraińcy i Polacy są mniej zdyscyplinowanymi narodami niż Tajwańczycy, niż osoby z kultur dalekowschodnich. Polacy są też bardziej indywidualistycznie nastawieni niż kolektywni Azjaci, więc mogą przejawiać inne zachowania. Jest wiele wymiarów kultury, dobrze opisanych w psychologii, które stanowią o tych różnicach.

– Wśród Polaków spada akceptacja dla pomocy Ukraińcom, jak wyglądają koszty psychiczne ponoszone przez Polaków związane z pojawieniem się wielomilionowej rzeszy narodu, z którym nigdy nie mieliśmy łatwych relacji?

– Myślę, że po wybuchu wojny, ruszając do pomocy, nikt nie kierował się tym, co było między naszymi narodami w przeszłości, historią. Dopiero teraz pojawiła się taka narracja i refleksja. Sądzę, że spadek zaangażowania i poparcia dla pomocy Ukraińcom może się bardziej wiązać ze zjawiskiem, które ośmielę się porównać do wypalenia zawodowego i nazwać swego rodzaju wypaleniem w pomaganiu. Prowadziliśmy niedawno inne badanie, wśród wolontariuszy, wielokrotnie angażujących się w pomoc uchodźcom wojennym. Badanie miało miejsce zarówno na Ukrainie, jak i w Polsce, prowadzone było w listopadzie i grudniu 2022 r. i dotyczyło motywacji do działań pomocowych oraz kosztów psychicznych, jakie się z nimi wiążą. Badanie to było częścią projektu grantowego Fundacji na rzecz Nauki Polskiej, programu DLA UKRAINY, pod tytułem „Wzmacnianie zaangażowania ludzi w wolontariat na rzecz uchodźców z Ukrainy. Motywacja wolontariuszy i intencje podejmowania takiej aktywności – rola czynników psychologicznych i społecznych”, który jest przez nas realizowany. Badania psychologicznych skutków katastrof koncentrują się głównie na ich ofiarach i niewiele z nich dotyczy psychologicznych konsekwencji udziału w wolontariacie świadczonym dla ofiar podczas takich wydarzeń. Podobnie nieliczne prace empiryczne dotyczą psychologicznych konsekwencji wynikających z udzielania wsparcia ofiarom wojny. Badania prowadzone w sytuacji katastrof naturalnych dowodzą, że praca wolontaryjna w sektorze humanitarnym, pomaganie ofiarom katastrof są związane z dużym prawdopodobieństwem wystąpienia negatywnych konsekwencji dla zdrowia psychicznego.

– Aż tak?

– Zgodnie z przewidywaniami wolontariusze z Ukrainy znacząco częściej zostali zaklasyfikowani jako osoby doświadczające depresji, lęku i stresu pourazowego niż wolontariusze działający w Polsce, jednak i tu procent osób, które doznały negatywnych konsekwencji, był wysoki. Istotnie wyższe było też nasilenie tych objawów w odniesieniu do wybuchu wojny niż udziału w wolontariacie, ale w przypadku reakcji na wolontariat wskaźniki stresu i stresu pourazowego, szczególnie intruzji i pobudzenia, a także depresji były całkiem znaczące. Tak więc ludzie ponieśli wysokie koszty psychologiczne związane z udziałem w działaniach wolontaryjnych. Wyniki badania wskazują też, że gotowość polskich wolontariuszy do pracy wolontaryjnej jako takiej w przyszłości jest stosunkowo wysoka, ale w przypadku gotowości do wspomagania w ten sposób uchodźców z Ukrainy jest znacząco niższa w próbie polskich niż ukraińskich wolontariuszy. Nie zawsze to, czego doświadczyliśmy, było dobre, budujące. Udzielanie pomocy, zaangażowanie w wolontariat, może więc słabnąć ze względu na koszty udzielanej pomocy. Jest to przecież także kwestia polityczna, w dużej mierze też gospodarcza. Tak więc, mimo że nasze tradycje w materii pomagania są piękne, a idee, wartości, które nami kierowały, zwłaszcza w początkowym okresie wojny, szczytne, pojawia się teraz troska i pytanie o to, czy w obecnej sytuacji na pewno przetrwa społecznie dzielone przekonanie zawarte w polskim powiedzeniu „Gość w dom, Bóg w dom”. Myślę, że potrzeba czasu, by się o tym przekonać, i czas to pokaże.

Tekst pochodzi z 22 (1792) numeru „Tygodnika Solidarność”.


 

POLECANE
Pilny komunikat GIS. Produkt wycofano ze sprzedaży z ostatniej chwili
Pilny komunikat GIS. Produkt wycofano ze sprzedaży

GIS wydał nowe ostrzeżenie dla konsumentów. Na ten produkt należy uważać.

Nie żyje polski medalista mistrzostw Europy z ostatniej chwili
Nie żyje polski medalista mistrzostw Europy

Media obiegła informacja o śmierci Czesława Kura. Wybitny zawodnik, dwukrotny brązowy medalista mistrzostw Europy, odszedł w wieku 81 lat, zaledwie kilka dni po swoich urodzinach. Smutną wiadomość przekazał Polski Związek Judo, wspominając go jako „wielką ikonę”.

Problemy Polski 2050. Wiceminister odchodzi z resortu z ostatniej chwili
Problemy Polski 2050. Wiceminister odchodzi z resortu

Wiceminister aktywów Jacek Bartmiński z Polski 2050 poinformował w piątek na platformie X, że odchodzi z resortu. W oświadczeniu, opublikowanym przez Polskę 2050 Bartmiński napisał, że jego odwołanie jest dokonaną przez premiera oceną nadzorowania jednej ze spółek - PLL LOT.

Nie wiedziałem. Putin przeprasza Merkel za sytuację sprzed lat z ostatniej chwili
"Nie wiedziałem". Putin przeprasza Merkel za sytuację sprzed lat

Władimir Putin odniósł się do wspomnienia Angeli Merkel z 2007 roku, kiedy to podczas spotkania w Soczi przyprowadził swojego labradora, mimo że ówczesna kanclerz Niemiec bała się psów. Rosyjski prezydent zaprzeczył, jakoby jego intencją było przestraszenie Merkel. „Nie wiedziałem o jej strachu przed psami. Gdybym wiedział, nigdy bym tego nie zrobił” - zapewnił podczas konferencji prasowej.

Patostreamer Crawly zatrzymany przez policję w Warszawie z ostatniej chwili
Patostreamer Crawly zatrzymany przez policję w Warszawie

Warszawscy policjanci i Straż Graniczna zatrzymali patostreamera „Crawly” - podał rzecznik prasowy MSWiA Jacek Dobrzyński. Dodał też, że zostanie on wydalony z kraju. Crawly, choć deklaruje chęć życia w Rosji, jest z pochodzenia Ukraińcem.

Znany dziennikarz odchodzi z Kanału Zero z ostatniej chwili
Znany dziennikarz odchodzi z Kanału Zero

Kanał Zero, projekt założony przez Krzysztofa Stanowskiego, w krótkim czasie zyskał ogromną popularność, zdobywając ponad 1,3 miliona subskrybentów na YouTube. Jednak już po niecałych trzech miesiącach od objęcia stanowiska redaktora naczelnego Piotr Mieśnik zdecydował się na odejście. Jak sam wyjaśnił, jego zdaniem tę rolę powinien pełnić sam twórca przedsięwzięcia, czyli Krzysztof Stanowski.

Nowy przewodniczący Rady Europejskiej rozpoczął urzędowanie z ostatniej chwili
Nowy przewodniczący Rady Europejskiej rozpoczął urzędowanie

Po pięcioletniej kadencji przewodniczącego Rady Europejskiej, czyli gremium złożonego z przywódców państw UE, Belg Charles Michel przekazał uroczyście stanowisko swojemu następcy, Portugalczykowi Antoniemu Coscie. Bierzmy się do roboty! – wezwał były premier Portugalii.

Media społecznościowe nie dla dzieci? Decyzja zapadła z ostatniej chwili
Media społecznościowe nie dla dzieci? Decyzja zapadła

Australijski parlament przyjął ustawę zakazującą osobom poniżej 16. roku życia korzystania z mediów społecznościowych. Nowe prawo zacznie obowiązywać w listopadzie 2025 roku, a platformom technologicznym, które złamią przepisy, grożą kary w wysokości nawet 49,5 miliona dolarów australijskich.

Putin w Kazachstanie o ropie dla niemieckiej rafinerii z ostatniej chwili
Putin w Kazachstanie o ropie dla niemieckiej rafinerii

Prezydent Rosji Władimir Putin 27 listopada odwiedził Kazachstan. Jednym z najważniejszych tematów poruszonych w trakcie wizyty była kwestia surowców energetycznych, głównie ropy, która płynie z Kazachstanu przez Rosję do Europy, w szczególności do Niemiec, i sprzedaży części udziałów Rosnieftu w niemieckiej rafinerii w Schwedt.

Bronisław Komorowski szczerze o Nawrockim: Mnie to odpowiada polityka
Bronisław Komorowski szczerze o Nawrockim: "Mnie to odpowiada"

Były prezydent Bronisław Komorowski na marginesie I Ogólnopolskiego Kongresu "System Obrony Rzeczypospolitej. Bezpieczna Polska i Obywatele" został zapytany przez dziennikarzy o kandydata Karola Nawrockiego.

REKLAMA

Dr hab. Chudzicka-Czupała: Oglądanie wojny w mediach znacząco zwiększa poziom lęku, poczucia bezradności i braku nadziei

– Wyniki badania wskazują, że gotowość polskich wolontariuszy do pracy wolontaryjnej jako takiej w przyszłości jest stosunkowo wysoka, ale w przypadku gotowości do wspomagania w ten sposób uchodźców z Ukrainy jest znacząco niższa w próbie polskich niż ukraińskich wolontariuszy – mówi dr hab. Agata Chudzicka-Czupała, profesor Uniwersytetu SWPS, z katowickiej filii uczelni, w rozmowie z Jakubem Pacanem.
 Dr hab. Agata Chudzicka-Czupała, profesor Uniwersytetu SWPS Dr hab. Chudzicka-Czupała: Oglądanie wojny w mediach znacząco zwiększa poziom lęku, poczucia bezradności i braku nadziei
Dr hab. Agata Chudzicka-Czupała, profesor Uniwersytetu SWPS / fot. arch.

– Jest Pani współautorką badania „Ukraina a Tajwan. Dlaczego skutki wojny odczuwa się nawet w odległym regionie świata?”. No właśnie, dlaczego?

– Na początku marca 2022 roku, wkrótce po zbrojnej agresji Rosji na Ukrainę, podjęliśmy, wspólnie z psychologami i psychiatrami z Polski, Ukrainy, Singapuru i Kanady, badania dotyczące psychologicznej reakcji ludzi na wybuch wojny. Badania prowadziliśmy na Ukrainie, bezpośrednio objętej działaniami wojennymi i w Polsce, kraju, który przyjął 2 miliony uchodźców. Celem badań było porównanie nasilenia depresji (apatii, obniżenia poczucia własnej wartości, zainteresowań), lęku (niepokoju, pobudzenia emocjonalnego) i stresu (napięcia emocjonalnego, zdenerwowania). Interesowało nas nasilenie poszczególnych wymiarów PTSD, stresu pourazowego (intruzji, wyrażającej się w powracających obrazach, snach, myślach lub wrażeniach percepcyjnych związanych z traumą, pobudzenia, charakteryzującego się wzmożoną czujnością, zniecierpliwieniem, trudnościami w koncentracji uwagi oraz unikania, przejawiającego się wysiłkami pozbycia się myśli, emocji lub rozmów związanych z wojną na Ukrainie). Porównywano też nasilenie skłonności do stosowania różnych strategii radzenia sobie ze stresem. Kolejnym miejscem analiz stał się też Tajwan.

– Skąd odległy Tajwan?

– Do badania zaprosiłam psychiatrów z tego kraju. Przypuszczałam bowiem, że ze względu na pewne podobieństwo sytuacji geopolitycznej Tajwanu do Ukrainy i zagrożenie konfliktem zbrojnym z Chińską Republiką Ludową, medialne doniesienia na temat wojny rosyjsko-ukraińskiej, lęk i stres odczuwany przez ludzi mógł być tam równie silny. Między 8 marca a 26 kwietnia 2022 roku zbadaliśmy 1625 osób (385 Ukraińców, 1053 Polaków i 188 Tajwańczyków).

Stres związany z oglądaniem scen wojennych w mediach

– Można zaryzykować tezę, że mediatyzacja wojny sprzyja wysokim kosztom psychicznym? Karmimy się tymi obrazkami co dzień.

– Tak. Jestem przekonana, że tak właśnie jest. Ponad połowa tajwańskich (54,3 proc.) uczestników deklarowała doświadczanie stresu w związku z oglądanymi przez nich scenami wojennymi w mediach. Co ciekawe, mimo że Tajwańczycy nie byli bezpośrednio zaangażowani w wojnę, średnie wyniki nasilenia objawów stresu pourazowego, uzyskane przez nich w badaniu, były tylko nieznacznie niższe niż uczestników z Ukrainy, a wyższe nawet niż u mieszkańców Polski, którzy mieli bezpośrednie kontakty z uchodźcami i którzy żyją bliżej miejsca konfliktu. Podobne wyniki otrzymaliśmy w innym wcześniejszym badaniu, dotyczącym psychologicznych skutków pandemii koronawirusa, które prowadziliśmy w ośmiu krajach. Okazało się, że niezależnie od tego, z jakiego kraju pochodził badany, jeśli rzadziej korzystał on z informacji medialnych na temat zdrowia i pandemii, im rzadziej ich poszukiwał, tym był spokojniejszy, mniej przygnębiony i mniej zaniepokojony sytuacją. Dlatego wierzę, że ważne jest racjonalne i rozważne podejście do każdej sytuacji trudnej, a nadmierna liczba zatrważających, sensacyjnych informacji nie sprzyja zachowaniu spokoju i pogody ducha, co odbija się często na stanie naszego zdrowia.

– Ekspozycja na medialne obrazy wojny wywoływała stres u 83,4 proc. Ukraińców i aż u 80,3 proc. Polaków. Kręcimy już sobie w głowie filmy o wojnie z naszym udziałem?

– Jak można było przypuszczać, uczestnicy z Ukrainy doświadczali generalnie znacząco silniejszej depresji, lęku i stresu oraz wyższe były u nich objawy PTSD niż u Polaków i Tajwańczyków. W czasie, gdy prowadzono badania, Polska przyjęła wielu uchodźców z Ukrainy. Polacy byli więc bezpośrednio narażeni na przerażające szczegóły wojny poprzez bliskie kontakty z ukraińskimi uchodźcami. Polacy martwili się, że wojna wciąż trwa i tym, że Polska może stać się również celem agresji. Co więcej, wojna w sąsiednim kraju bezpośrednio wpłynęła na standard życia Polaków.
Do tego dołączyć jednak trzeba, jak Pan słusznie sugeruje, doniesienia medialne, reportaże z terenów objętych wojną, z miejsc, gdzie trafiali uchodźcy. Metafora kręcenia filmu w naszych głowach jest świetną metaforą. Tak, obrazy wojny stały się codziennością członków badanych społeczeństw. Jestem pewna, że treści obecne w mediach to niezwykle ważny czynnik, który znacząco zwiększył poziom stresu psychologicznego, zwłaszcza lęku, poczucia bezradności i braku nadziei u respondentów. Przekonują o tym wyraźnie wyniki naszych badań.

Wydarzenia wojenne powodują problemy zdrowotne?

– Jako społeczeństwo potrafimy połączyć wydarzenia wojenne z osobistymi problemami zdrowotnymi, np. gorszym snem, problemami z sercem?

– Nie zawsze jesteśmy świadomi takich związków. Trzeba na wstępie podkreślić, że na szczęście nie zawsze też taki bezpośredni związek zachodzi. Reakcja na wojnę to kwestia indywidualna, związana z odpornością każdego z nas na sytuacje trudne czy medialne doniesienia o nich. Osobiste problemy zdrowotne mogą być skutkiem wielu czynników. Jednak wrażliwsze, bardziej podatne na oddziaływanie informacji osoby mogą faktycznie reagować bardzo silnie, ulegać panice, co znajduje odzwierciedlenie w doświadczanych objawach stresu, o których wspominały badane przez nas osoby ze wszystkich trzech krajów. Źródła takich reakcji nie zawsze lokujemy tam, gdzie powinniśmy, nie zawsze mamy świadomość, skąd biorą się różne objawy stresu, a mogą one wynikać z tego, co widzimy i o czym czytamy w mediach. Ukazuje to też, przy okazji, jak ważna jest jakość informacji podawanej przez media, ale też istotne jest, z jakich mediów korzystamy, a także jak często to robimy. Wiemy, że zarówno brak informacji, jak i sprzeczne lub nadmiarowe informacje na różne tematy mogą znacząco zwiększyć objawy stresu. Można podać przykład efektu nocebo, który polega na tym, że negatywne nastawienie wywołuje lub może nasilać dolegliwości i niepożądane efekty zdrowotne. Do informacji wywołujących takie nastawienie i niepokój należeć mogą z pewnością wiadomości medialne, na przykład relacja z wojny „na żywo”, pełna emocji, czasami wręcz chorobliwej ekscytacji tragicznymi wydarzeniami. Efektem, a nawet celem, jest wzbudzenie tych samych emocji u odbiorcy. Na pewno wpływać to może niekorzystnie na jego stan psychiczny.

– Ponad połowa Ukraińców i 43 proc. Polaków deklarują, że nie szukaliby pomocy psychologicznej. To niepokojące dane.

– Tak, rzeczywiście deklaracja taka dotyczy tylu Polaków i taka była odpowiedź aż 52,5 proc. badanych przez nas Ukraińców. Jest to niepokojące w zestawieniu z wysokimi wskaźnikami stresu. Wysoki odsetek uczestników badania z Ukrainy (36 proc.), ale też część badanych Polaków (13,6 proc.) i Tajwańczyków (4,3 proc.) skarżyło się również na niską jakość snu w związku z wojną. Potrzeba szukania tego rodzaju wsparcia może być funkcją kultury, powszechności przekonania, że warto to czynić. Podkreślę jednak, że wielu badanych nie odczuwało potrzeby szukania pomocy u specjalisty zdrowia psychicznego, bo jej po prostu nie wymagało i w ich indywidualnej ocenie takiej pomocy nie potrzebowało, bo sądzili, że potrafią radzić sobie sami. Konsultacja psychologiczna, a czasami psychiatryczna, może jednak być przy tak silnej reakcji na trudną sytuację bardzo pomocna. To, że badani nie szukali takiej pomocy, wynikało też z braku dostępu do takich form wsparcia, z braku środków finansowych na nie, co podkreślali w swoich wypowiedziach.

Wojna a gniew

– Ponad 90 proc. Ukraińców i 85 proc. Polaków odczuwało gniew w związku z wojną. Na Tajwanie było to aż 56,9 proc. badanych. Poczucie niesprawiedliwości i lęk są również bardzo wysokie. W jaki sposób w życiu społecznym te frustracje dadzą o sobie znać?

– Tak, uczucie gniewu w dużym nasileniu bardzo często towarzyszyło reakcji na tę wojnę. Jak Pan wspomniał, aż 88,1 proc. badanych z Ukrainy, 74,8 proc. z Polski i 24,1 proc. z Tajwanu miało poczucie niesprawiedliwości w związku z toczącą się na Ukrainie wojną. Ludzi bardzo zaskoczyła ta wojna, ta sytuacja. Nie chcemy wojny, złości nas, że ktoś ją rozpoczął, że prowadzi w taki właśnie sposób, że dzieje się to współcześnie w Europie. A przecież tyle o wojnie nam opowiedziano i jakże dużo o wartości pokoju. Frustracja to taki rodzaj stresu, który rodzi się z bezradności, z niemocy człowieka, doświadczamy go wtedy, gdy czujemy, że nie możemy nic zrobić, zaradzić sytuacji, w jakiej się znajdujemy, gdy natrafiamy na przeszkodę nie do pokonania. Owszem, frustracja może prowadzić do niebezpiecznych skutków społecznych i trudno powiedzieć, w jaki sposób da o sobie znać. Martwiąca jest zarówno ta związana z wojną, jak i ta związana z jej skutkami, z pogarszającą się sytuacją ekonomiczną wielu z nas. Pamiętajmy jednak, że poczucie bezradności w jednym obszarze życia może przekuć się w coś konstruktywnego w innym. Popatrzmy na przykład, jak silne było zaangażowanie ludzi w pomoc uchodźcom, ile osób oddało im swoje mieszkania, zaprosiło do domów, organizowało i nadal organizuje pomoc. Był to też, po części, być może skutek frustracji. Wierzmy więc, że konsekwencje tej wojny nie będą katastrofalne dla naszego społeczeństwa. Polacy wielokrotnie dowiedli solidarności z innymi (stąd przecież nazwa tego czasopisma) i ofiarności, w bardzo trudnych momentach historii.

– Jakie mechanizmy adaptacyjne zdołaliśmy sobie wytworzyć?

– Są to różne mechanizmy i jest ich naprawdę wiele. Wśród tych psychologicznych można mówić o takich mechanizmach obronnych, jak np. unikanie myślenia o tym, co nam zagraża, wypieranie takich treści z naszej świadomości. Gdy nie dostrzegamy zagrożenia, łatwiej nam z nim żyć. Dla przykładu, tajwańscy respondenci uzyskali istotnie wyższe wyniki w zakresie nasilenia unikania niż uczestnicy badania z Polski i Ukrainy. Mieszkańcy Tajwanu niechętnie przyjmowali informacje na temat tej wojny, jakby bronili się przed nimi, przypuszczalnie właśnie z obawy czy lęku, że wojna na Ukrainie może zwiększyć prawdopodobieństwo chińskiej inwazji militarnej w ich kraju. Jest wiele innych mechanizmów obronnych, opisywanych w psychologii, które pozwalają człowiekowi zmagać się z problemami, przetrwać trudne dla niego sytuacje. Warto tu też wspomnieć chociażby o orientacji defensywnej, kiedy to człowiek w obliczu trudności nastawia się jedynie na utrzymanie obecnej sytuacji w niezmienionym stanie i koncentruje głównie na dbałości o to, by nie uległa ona pogorszeniu, czy o poczuciu humoru, chociaż z wojny lub narastającej inflacji śmiać się nie jest łatwo.

– Czy te mechanizmy w każdym z badanych społeczeństw są inne?

– Mechanizmy te są opisywane jako charakterystyczne dla wszystkich ludzi, jednak względy kulturowe czy odmienne doświadczenia z przeszłości stanowić mogą o pewnych różnicach w kwestii działania tych mechanizmów. Dlatego nawet chęć skorzystania z pomocy psychiatry czy psychologa, o której wcześniej rozmawialiśmy, może być mniej lub bardziej popularna w różnych miejscach świata, może być kwestią swoistej mody, powszechności dzielonych przekonań w danym kraju. Ukraińcy i Polacy są mniej zdyscyplinowanymi narodami niż Tajwańczycy, niż osoby z kultur dalekowschodnich. Polacy są też bardziej indywidualistycznie nastawieni niż kolektywni Azjaci, więc mogą przejawiać inne zachowania. Jest wiele wymiarów kultury, dobrze opisanych w psychologii, które stanowią o tych różnicach.

– Wśród Polaków spada akceptacja dla pomocy Ukraińcom, jak wyglądają koszty psychiczne ponoszone przez Polaków związane z pojawieniem się wielomilionowej rzeszy narodu, z którym nigdy nie mieliśmy łatwych relacji?

– Myślę, że po wybuchu wojny, ruszając do pomocy, nikt nie kierował się tym, co było między naszymi narodami w przeszłości, historią. Dopiero teraz pojawiła się taka narracja i refleksja. Sądzę, że spadek zaangażowania i poparcia dla pomocy Ukraińcom może się bardziej wiązać ze zjawiskiem, które ośmielę się porównać do wypalenia zawodowego i nazwać swego rodzaju wypaleniem w pomaganiu. Prowadziliśmy niedawno inne badanie, wśród wolontariuszy, wielokrotnie angażujących się w pomoc uchodźcom wojennym. Badanie miało miejsce zarówno na Ukrainie, jak i w Polsce, prowadzone było w listopadzie i grudniu 2022 r. i dotyczyło motywacji do działań pomocowych oraz kosztów psychicznych, jakie się z nimi wiążą. Badanie to było częścią projektu grantowego Fundacji na rzecz Nauki Polskiej, programu DLA UKRAINY, pod tytułem „Wzmacnianie zaangażowania ludzi w wolontariat na rzecz uchodźców z Ukrainy. Motywacja wolontariuszy i intencje podejmowania takiej aktywności – rola czynników psychologicznych i społecznych”, który jest przez nas realizowany. Badania psychologicznych skutków katastrof koncentrują się głównie na ich ofiarach i niewiele z nich dotyczy psychologicznych konsekwencji udziału w wolontariacie świadczonym dla ofiar podczas takich wydarzeń. Podobnie nieliczne prace empiryczne dotyczą psychologicznych konsekwencji wynikających z udzielania wsparcia ofiarom wojny. Badania prowadzone w sytuacji katastrof naturalnych dowodzą, że praca wolontaryjna w sektorze humanitarnym, pomaganie ofiarom katastrof są związane z dużym prawdopodobieństwem wystąpienia negatywnych konsekwencji dla zdrowia psychicznego.

– Aż tak?

– Zgodnie z przewidywaniami wolontariusze z Ukrainy znacząco częściej zostali zaklasyfikowani jako osoby doświadczające depresji, lęku i stresu pourazowego niż wolontariusze działający w Polsce, jednak i tu procent osób, które doznały negatywnych konsekwencji, był wysoki. Istotnie wyższe było też nasilenie tych objawów w odniesieniu do wybuchu wojny niż udziału w wolontariacie, ale w przypadku reakcji na wolontariat wskaźniki stresu i stresu pourazowego, szczególnie intruzji i pobudzenia, a także depresji były całkiem znaczące. Tak więc ludzie ponieśli wysokie koszty psychologiczne związane z udziałem w działaniach wolontaryjnych. Wyniki badania wskazują też, że gotowość polskich wolontariuszy do pracy wolontaryjnej jako takiej w przyszłości jest stosunkowo wysoka, ale w przypadku gotowości do wspomagania w ten sposób uchodźców z Ukrainy jest znacząco niższa w próbie polskich niż ukraińskich wolontariuszy. Nie zawsze to, czego doświadczyliśmy, było dobre, budujące. Udzielanie pomocy, zaangażowanie w wolontariat, może więc słabnąć ze względu na koszty udzielanej pomocy. Jest to przecież także kwestia polityczna, w dużej mierze też gospodarcza. Tak więc, mimo że nasze tradycje w materii pomagania są piękne, a idee, wartości, które nami kierowały, zwłaszcza w początkowym okresie wojny, szczytne, pojawia się teraz troska i pytanie o to, czy w obecnej sytuacji na pewno przetrwa społecznie dzielone przekonanie zawarte w polskim powiedzeniu „Gość w dom, Bóg w dom”. Myślę, że potrzeba czasu, by się o tym przekonać, i czas to pokaże.

Tekst pochodzi z 22 (1792) numeru „Tygodnika Solidarność”.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe