Andrzej Gwiazda: Cuda się zdarzają

– Cały strajk sierpniowy to były historyczne momenty i trudno się otrząsnąć z wrażenia, że ktoś tymi momentami kierował. I że nie była to bezpieka. Cuda się zdarzają jednak wtedy, kiedy dajemy Panu Bogu możliwość uczynienia cudów, czyli jeżeli działamy. Grzechem jest nic nie robić i modlić się o cud, natomiast powinnością jest zrobić to, co się uważa za słuszne i prosić Boga o błogosławieństwo – mówi Andrzej Gwiazda, współtwórca Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża i NSZZ „Solidarność”, w rozmowie z Agnieszką Żurek.
Andrzej Gwiazda Andrzej Gwiazda: Cuda się zdarzają
Andrzej Gwiazda / fot. arch.

– Jakie refleksje towarzyszą Panu w te sierpniowe dni przed kolejną rocznicą podpisania Porozumień?

– Porozumienie Gdańskie było bardzo głębokim kompromisem, dużym ustępstwem z obu stron. Stanęliśmy wówczas wobec konieczności podjęcia decyzji o bardzo dużym znaczeniu dla przyszłości. I do dzisiaj nie wiemy, czy postąpiliśmy słusznie i czy mogliśmy postąpić inaczej.

Nasz naczelny cel: wolność i niepodległość

– W jakich aspektach?

– W sprawie wolności i niepodległości, bo w końcu to właśnie było naczelnym celem, chociaż oczywiście działaliśmy w formule związków zawodowych. Ideę związkową rozumieliśmy jako dążenie do niepodległości i zwalczanie komuny poprzez „podgryzanie” jej korzeni. Na tamtym etapie uważaliśmy formułowanie programów politycznych za mało sensowne, ponieważ najpierw trzeba było odzyskać niepodległość, żeby w ogóle móc o nich rozmawiać. Proponowana przez nas formuła związkowa polegała na tym, że nie obiecywaliśmy społeczeństwu gruszek na wierzbie, ale podejmowaliśmy konkretne działania, których efekty można było na bieżąco weryfikować. Związki zawodowe to nie były polityczne obietnice, ale konkretne czyny przekuwane w choćby drobne sukcesy. Tak było w czasach Wolnych Związków Zawodowych, kiedy to dany związek weryfikował sam siebie poprzez wcielanie w życie konkretnych pomysłów, nawet w drobiazgach, dzięki czemu stawiało się jasne, co się sprawdza, a co nie i którzy ludzie coś rzeczywiście potrafią. Wiadomo było, że jeżeli mamy osiągnąć sukces, musimy działać jako masowy ruch społeczny, bo tylko on może zmusić komunę do ustępstw. Żyliśmy przecież w systemie totalitarnym. Działalność związkowa wzmacniała społeczeństwo i osłabiała przeciwnika. Wszyscy mieliśmy wówczas jednego pracodawcę, czyli państwo komunistyczne. Zatem kiedy na drodze działalności związkowej udawało nam się np. wywalczyć podwyżki dla pracowników, wzmacnialiśmy tym samym siebie, a osłabialiśmy władzę. Było to zwiększenie strumienia wypracowanych środków przeznaczanych na potrzeby społeczeństwa, kosztem systemu.

W dzisiejszej Polsce napięcia polityczne są chyba większe niż w czasach komuny

– Jak ocenia Pan dzisiejszą rzeczywistość w tym aspekcie? Społeczeństwo korzysta z owoców swojej pracy czy niekoniecznie?

– W dzisiejszej Polsce napięcia polityczne są chyba większe niż w czasach komuny. Tak jak wówczas uważaliśmy, że komuna działa przeciwko interesom Polski i jej obywateli, podobnie i dzisiaj mamy wyraźne odwzorowanie tej sytuacji, kiedy to jedna partia działa na rzecz kraju i społeczeństwa, druga zaś robi wszystko, co dla Polski niekorzystne. Różnica jest taka, że za komuny nie mogliśmy wybrać sobie, kto będzie nami rządził. Partia komunistyczna miała wprawdzie dwa miliony członków, ale jak się okazało, nie wszyscy z nich byli przeciwni realizowaniu polskich interesów. Nawet w propagandzie komunistycznej nie lansowano idei jawnie sprzecznych z interesem państwa. Wszystko działo się po cichu, na sztandarach niesione były hasła o tym, że partia robi wszystko dla narodu, a naród działa wspólnie z partią. Fakty były jednak takie, że system komunistyczny gospodarczo nie panował nawet nad drobiazgami. I wydaje mi się, że dzisiaj ta sytuacja gospodarczego rozchwiania kraju powtarza się w przededniu tej symbolicznej – Mickiewiczowskiej – 44. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych. Kiedyś był jeden ośrodek władzy, obecnie odpowiedzialność jest bardziej rozmyta. Jednego nie rozumiem – dlaczego ludzie głosują w sposób oczywisty, jawny, bez żadnych w zasadzie kamuflaży, przeciwko własnym interesom? Pewien dziennikarz zapytał mnie kiedyś: „Spotyka się Pan z ludźmi, nie traci Pan kontaktu ze społeczeństwem. O co ludzie najczęściej Pana pytają?”. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że ludzie mnie zaczepiają i pytają, skąd się biorą zwolennicy Platformy. Podchodzą do mnie ludzie w tramwaju, w autobusie, na ulicy, na przystanku i mówią, że nie rozumieją, skąd się to bierze. I ja też nie rozumiem. Nie mogę na to pytanie odpowiedzieć. To rzecz zdumiewająca, jest to pewnie wynik działania propagandy. Wróćmy jednak do Porozumień Sierpniowych. Warto przypomnieć, że otrzymały one negatywną ocenę od prof. Bronisława Geremka. Nie należy lekceważyć tego głosu, ponieważ pochodził on z samego jądra tworzącego się systemu postkomunistycznego. Komuniści francuscy, z którymi przez te 40 lat mieliśmy oczywiście kontakty, z pełnym przekonaniem twierdzili, że prof. Geremek wówczas, gdy był dyrektorem Instytutu Polskiego w Paryżu, był nadzorcą partii komunistycznej z ramienia Moskwy. Warto z tej perspektywy spojrzeć na jego wypowiedź z listopada 1981 roku o tym, że nieuniknione jest rozwiązanie siłowe, a kiedy wszystko się już uspokoi, będzie można wówczas przywrócić Solidarność, ale bez programu gdańskiego. Można zatem powiedzieć, że Gdańsk otrzymał od niego najbardziej okazałą „laurkę”.

– Chodziło o pozbawienie Solidarności jej tożsamości niepodległościowej i chrześcijańskiej?

– Nie wiem, o co chodziło Geremkowi. Znam jego działalność w Solidarności, która była cały czas bardzo precyzyjnie wymierzona w interesy Związku. Również jako doradca „S” zabierał na Komisji Krajowej głos, który zawsze był przeciwny związkowi. Jeszcze przed podpisaniem Porozumień Sierpniowych było dla nas, wąskiego grona działaczy, jasne również to, że Lech Wałęsa jest agentem bezpieki. Było to widać w jego postępowaniu. To utrudniało, a wręcz uniemożliwiało nam opracowanie odpowiedniej strategii rozmów z władzami komunistycznymi. Nie wszyscy koledzy w kierownictwie strajku byli przekonani, że Wałęsa jest agentem, toteż zawsze istniało ryzyko, że jeśli będziemy cokolwiek planować poza nim, to któryś z kolegów go o tym poinformuje. Tymczasem negocjacje z władzą totalitarną rządzą się właściwie tymi samymi prawami, co wojna. A na wojnie nie ma nic gorszego niż sytuacja, kiedy przeciwnik pozna nasze cele strategiczne i taktyczne. Program gdański tworzył się w toku nieustannej, 24-godzinnej dyskusji. W pewnym momencie stwierdziłem, że musimy obrać jakiś konkretny i realny cel, bo walcząc o wszystko, możemy wszystko przegrać. Doszedłem do wniosku, że najważniejsze jest to, aby doprowadzić do takiego stanu, w którym władza zgodzi się na nasze propozycje i nie będzie mogła wycofać się z nich przynajmniej przez pół roku. Sześć miesięcy wystarczy, aby nauczyć całe społeczeństwo walki pozainstytucjonalnej. I jeśli po tym półrocznym okresie trafimy do więzień, nie będzie to wielki uszczerbek, bo ludzie sami poprowadzą walkę dalej. Jak widać, osiągnęliśmy dużo, ale nie podjęliśmy próby tego szkolenia społeczeństwa do walki pozainstytucjonalnej.

Cały strajk sierpniowy to były historyczne momenty

– Gorącą walkę stoczyli Państwo nie tylko o kształt Porozumień, ale o samo utrzymanie strajków.

– Strajk w obronie Ani Walentynowicz zaczął się 14 sierpnia, a 17 został zakończony przez Wałęsę. Wolne Związki Zawodowe odpowiedziały na to wezwaniem strajkujących zakładów do stworzenia wspólnego kierownictwa, czyli do powołania Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. I od tego momentu zaczęło się tworzenie programu gdańskiego. Poprosił mnie w tamtym czasie o rozmowę człowiek, który niewątpliwie był wysokim funkcjonariuszem partyjnym. Nazywał się Mościbrocki. Powiedział on, że w pierwszym dniu strajku w Komitecie Wojewódzkim Partii spotkał Wałęsę i spytał go: „Czy pan się nie obawia, że to się za bardzo rozprzestrzeni?”. Na to Wałęsa odpowiedział: „Coś pan, trzeciego dnia hołotę do roboty zagonię!”. Stocznia Północna nie chciała przystąpić do Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego właśnie ze względu na Wałęsę. Uznali, że jeśli zdrajca jest na czele, to oni do takiej organizacji nie przystąpią. Dopiero Ania Walentynowicz przekonała, żeby to zrobili w imię solidarności... Ja wtedy po raz pierwszy usłyszałem publicznie słowo: „Solidarność”. Jeszcze nie mieliśmy nawet mikrofonów, przemawialiśmy przez blaszaną tubę.

– Historyczny moment.

– Można powiedzieć, że cały strajk sierpniowy to były historyczne momenty i trudno się otrząsnąć z wrażenia, że ktoś tymi momentami kierował. I że nie była to bezpieka. Po zwolnieniu z pracy Ani Walentynowicz wydrukowaliśmy ulotki wzywające do jej obrony, czyli faktycznie do strajku. Główny ciężar ich rozdawania wzięli na siebie studenci. 14 sierpnia w Gdańskich Zakładach Maszyn Elektrycznych, czyli w „Elmorze”, nikt nie pracował, łączyliśmy się na bieżąco ze Stocznią, czekając na informację, czy zakład stanie. Jeśli stanie Stocznia, wiadomo, że następnego dnia stajemy my. Trzeciego dnia było już oczywiste, że strajkuje kilkadziesiąt zakładów i że konieczna jest koordynacja komitetów strajkowych i uzgodnienie planów działań. Wiadomo było, że szykuje się duże wydarzenie historyczne. Poszliśmy więc do Stoczni, żeby podjąć rozmowy na ten temat i nagle dowiadujemy się, że Wałęsa ogłosił zakończenie strajku. „Elmor” liczył wówczas 2500 ludzi, a Stocznia 16800, to były nieporównywalne siły. Po zerwaniu strajku przez Wałęsę nagle nasza delegacja znajdowała się na terenie Stoczni nielegalnie, bo bez zezwoleń. To podlegało prawu karnemu. Biegiem wróciliśmy zatem do „Elmoru”. Jako przewodniczący Komitetu Strajkowego zwołałem załogę i przedstawiłem sytuację. Ewidentna zdrada. Wszyscy wiedzieli, że wobec zdrady Wałęsy jest tylko jeden sposób ratowania tego strajku. Bez strajku w Stoczni, strajki w mniejszych zakładach pójdą w rozsypkę. Musimy zatem działać razem. Ale jaka jest gwarancja, że inne zakłady nie zdradzą tak, jak Wałęsa? Musimy zatem znaleźć choć jeden zakład, który przysięgnie, że nie zawrze z komunistami indywidualnego porozumienia, dopóki nie porozumie się z pozostałymi. I na ten zakład zostanie skierowana cała nienawiść systemu, a jego załodze grozi półroczne bezrobocie albo nawet zamknięcie zakładu – komuniści są zdolni do wszystkiego. I mówię: koledzy, na nas padło. My teraz decydujemy o tym, czy damy radę utrzymać strajk. Dwa i pół tysiąca ludzi zebranych na placu. Kto jest za? Cisza. I za chwilę zaczynają podnosić ręce. Podnosi się las rąk. Przeciw nie ma nikogo. Kto się wstrzymał? Dwie osoby.

– Co było dalej?

– Wtedy już, nie pytając dyrektora, wzięliśmy jakiś samochód dostawczy i zaczęliśmy jeździć po strajkujących zakładach, zapewniając, że jest jeden zakład, który przysiągł, że nie odstąpi od zbiorowej decyzji. Wracamy, kończy nam się benzyna, ale jesteśmy już blisko, najwyżej dopchniemy samochód na miejsce. Ale przejeżdżamy koło Stoczni, a na płocie, na tym murze stoczniowym, siedzą młode chłopaki z biało-czerwonymi flagami. Podjechaliśmy pod płot, pytamy, co się dzieje, a oni mówią: „Słuchajcie, zostało nas bardzo mało, góra tysiąc osób, ale wszyscy siedzimy na płocie, żeby miasto widziało, że strajk się nie skończył”. Z kolei niezależnie od nas na bramy Stoczni poszły: Ania Walentynowicz, powszechnie znana już w Stoczni, niesłychanie ceniona jako doskonały spawacz-artysta, Alina Pieńkowska, pielęgniarka, i Ewa Ossowska, nieznana nikomu dziewczyna, ale bardzo ładna. I gdy kobiety wychodzących pracowników nazwały tchórzami i pętakami i zamknęły bramy Stoczni, strajk się utrzymał. Tak więc dwa zupełnie niezależne od siebie wydarzenia dały efekt.

Grzechem jest nic nie robić

– Niesamowite. Opatrzność czuwała.

– Cuda się zdarzają wtedy, kiedy dajemy Panu Bogu możliwość uczynienia cudów. Czyli jeżeli działamy. Grzechem jest nic nie robić i modlić się o cud, natomiast powinnością jest zrobić to, co się uważa za słuszne i prosić Boga o błogosławieństwo.

– Jakie dziś zadania stoją przed Solidarnością?

– Przede wszystkim walka o to, aby ludzie tacy jak ks. Michał Olszewski zostali zwolnieni z więzień. Kolejna ogromna sprawa to masowe zwolnienia i likwidacja zakładów, czyli uderzenie w infrastrukturę państwa – PKP Cargo, Poczta Polska, przemysł wydobywczy… Do obalenia propagandowego walca na temat dwutlenku węgla wystarczy internet i kalkulator – wykazanie, że wytwarzany przez człowieka dwutlenek węgla nie ma wpływu na atmosferę, nie jest trudne, ale trzeba umieć przyjmować fakty i wyciągać wnioski. Trzeba też działać. Jechałem kiedyś z pewną komisją zakładową pociągiem, spotkaliśmy się przypadkowo. Zaczęła się rozmowa o sytuacji w ich miejscu pracy. I pytam ich: „A chcieliście strajkować wtedy, kiedy była napięta sytuacja, kiedy się sprawy ważyły?”. Odpowiedzieli: „No nie, no wtedy nie było takiej możliwości”. Zapytałem: „No jak to nie było możliwości? Byli pracownicy?”. Odpowiedzieli, że byli, więc skwitowałem: „No to jak są pracownicy, to znaczy, że są możliwości”.

Andrzej Gwiazda

Andrzej Gwiazda jest inżynierem elektronikiem, związkowcem, nauczycielem akademickim, publicystą, działaczem opozycji niepodległościowej w okresie PRL, współtwórcą Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża i NSZZ „Solidarność”, kawalerem Orderu Orła Białego.

CZYTAJ TAKŻE: Dziś Dzień Solidarności i Wolności. 44 lata temu podpisano Porozumienie Gdańskie


 

POLECANE
Policja zakończyła obławę. Tadeusz Duda nie żyje z ostatniej chwili
Policja zakończyła obławę. Tadeusz Duda nie żyje

Policja potwierdziła odnalezienie ciała 57-letniego Tadeusza Dudy, który od piątku był poszukiwany w związku ze strzelaniną w Starej Wsi koło Limanowej. Mężczyzna zastrzelił swoją córkę i zięcia, po czym uciekł.

Tak UE z Niemcami na czele finansuje armię Putina tylko u nas
Tak UE z Niemcami na czele finansuje armię Putina

UE przedłużyła o kolejne sześć miesięcy obowiązywanie 17 pakietów sankcyjnych nałożonych do tej pory na Rosję w związku z jej agresją przeciwko Ukrainie. Za głosowały nawet Węgry i Słowacja, które blokują przyjęcie 18. pakietu. Ale to nie tylko Fico i Orban starają się, by Rosja zbyt boleśnie nie odczuła sankcji europejskich.

Szokujące informacje nt. trybu odbierania przez polskich funkcjonariuszy imigrantów z Niemiec Wiadomości
Szokujące informacje nt. trybu odbierania przez polskich funkcjonariuszy imigrantów z Niemiec

Polscy żandarmi wojskowi pomagają Straży Granicznej odbierać od niemieckich służb nielegalnych migrantów. Przekazane dane tożsamości mają często opierać się wyłącznie na słowach zatrzymanych – alarmuje informator cytowany przez Dariusza Mateckiego.

Pierwsza rozmowa Macrona i Putina od 2022 roku. Nie zabrakło oskarżeń polityka
Pierwsza rozmowa Macrona i Putina od 2022 roku. Nie zabrakło oskarżeń

Prezydent Francji Emmanuel Macron rozmawiał telefonicznie z przywódcą Rosji Władimirem Putinem o irańskim programie nuklearnym i Ukrainie - poinformował we wtorek Pałac Elizejski. Kreml podał, że była to pierwsza rozmowa polityków od 2022 roku. W lutym 2022 roku Rosja rozpoczęła agresję na Ukrainę.

Roman Giertych wściekły po orzeczeniu Sądu Najwyższego ws. wyborów prezydenckich z ostatniej chwili
Roman Giertych wściekły po orzeczeniu Sądu Najwyższego ws. wyborów prezydenckich

Roman Giertych nie uznaje wyroku Sądu Najwyższego. Co więcej poseł KO w swoim wpisie w mediach społecznościowych obraził sędziów SN.

To pierwszy taki przypadek w historii teleskopu Webba. NASA wydała komunikat Wiadomości
To pierwszy taki przypadek w historii teleskopu Webba. NASA wydała komunikat

NASA ogłosiła wyjątkową informację. Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba (JWST) wykonał pierwsze w historii bezpośrednie zdjęcie egzoplanety. Chodzi o planetę znajdującą się poza naszym Układem Słonecznym. To ogromny krok naprzód w badaniach nad odległymi światami krążącymi wokół innych gwiazd.

Pewna wygrana Świątek na otwarcie Wimbledonu Wiadomości
Pewna wygrana Świątek na otwarcie Wimbledonu

Iga Świątek awansowała do drugiej rundy wielkoszlemowego Wimbledonu. Rozstawiona z numerem ósmym polska tenisistka wygrała we wtorek w Londynie z Rosjanką Poliną Kudiermietową 7:5, 6:1.

Nowa opłata turystyczna w Grecji. Tu trzeba będzie zapłacić więcej Wiadomości
Nowa opłata turystyczna w Grecji. Tu trzeba będzie zapłacić więcej

Od początku lipca Grecja wprowadza sezonową opłatę, która ma ograniczyć nadmierny napływ turystów na najpopularniejsze wyspy archipelagu Cyklady. Dodatkowe koszty poniosą pasażerowie rejsów wycieczkowych zmierzających m.in. na Mykonos i Santorini - poinformowało greckie ministerstwo finansów.

Nowy Sondaż: Polacy ocenili wybory prezydenckie. Jaśniej się nie da z ostatniej chwili
Nowy Sondaż: Polacy ocenili wybory prezydenckie. Jaśniej się nie da

Blisko 90 proc. ankietowanych nie zauważyło żadnych nieprawidłowości w przeprowadzaniu ostatnich wyborów prezydenckich - wynika z sondażu CBOS. Przekonanie, że wystąpiły jakieś nieprawidłowości wyraziło 5 proc. badanych. Również 5 proc, nie potrafiło zająć stanowiska w tej kwestii.

Groźny wypadek pod Mrągowem. Wśród rannych dzieci Wiadomości
Groźny wypadek pod Mrągowem. Wśród rannych dzieci

Do groźnego wypadku doszło we wtorek rano, około godziny 9:15, na drodze krajowej nr 16 w miejscowości Probark w gminie Mrągowo (woj. warmińsko-mazurskie). W zderzeniu dwóch samochodów ucierpiało siedem osób, w tym troje dzieci.

REKLAMA

Andrzej Gwiazda: Cuda się zdarzają

– Cały strajk sierpniowy to były historyczne momenty i trudno się otrząsnąć z wrażenia, że ktoś tymi momentami kierował. I że nie była to bezpieka. Cuda się zdarzają jednak wtedy, kiedy dajemy Panu Bogu możliwość uczynienia cudów, czyli jeżeli działamy. Grzechem jest nic nie robić i modlić się o cud, natomiast powinnością jest zrobić to, co się uważa za słuszne i prosić Boga o błogosławieństwo – mówi Andrzej Gwiazda, współtwórca Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża i NSZZ „Solidarność”, w rozmowie z Agnieszką Żurek.
Andrzej Gwiazda Andrzej Gwiazda: Cuda się zdarzają
Andrzej Gwiazda / fot. arch.

– Jakie refleksje towarzyszą Panu w te sierpniowe dni przed kolejną rocznicą podpisania Porozumień?

– Porozumienie Gdańskie było bardzo głębokim kompromisem, dużym ustępstwem z obu stron. Stanęliśmy wówczas wobec konieczności podjęcia decyzji o bardzo dużym znaczeniu dla przyszłości. I do dzisiaj nie wiemy, czy postąpiliśmy słusznie i czy mogliśmy postąpić inaczej.

Nasz naczelny cel: wolność i niepodległość

– W jakich aspektach?

– W sprawie wolności i niepodległości, bo w końcu to właśnie było naczelnym celem, chociaż oczywiście działaliśmy w formule związków zawodowych. Ideę związkową rozumieliśmy jako dążenie do niepodległości i zwalczanie komuny poprzez „podgryzanie” jej korzeni. Na tamtym etapie uważaliśmy formułowanie programów politycznych za mało sensowne, ponieważ najpierw trzeba było odzyskać niepodległość, żeby w ogóle móc o nich rozmawiać. Proponowana przez nas formuła związkowa polegała na tym, że nie obiecywaliśmy społeczeństwu gruszek na wierzbie, ale podejmowaliśmy konkretne działania, których efekty można było na bieżąco weryfikować. Związki zawodowe to nie były polityczne obietnice, ale konkretne czyny przekuwane w choćby drobne sukcesy. Tak było w czasach Wolnych Związków Zawodowych, kiedy to dany związek weryfikował sam siebie poprzez wcielanie w życie konkretnych pomysłów, nawet w drobiazgach, dzięki czemu stawiało się jasne, co się sprawdza, a co nie i którzy ludzie coś rzeczywiście potrafią. Wiadomo było, że jeżeli mamy osiągnąć sukces, musimy działać jako masowy ruch społeczny, bo tylko on może zmusić komunę do ustępstw. Żyliśmy przecież w systemie totalitarnym. Działalność związkowa wzmacniała społeczeństwo i osłabiała przeciwnika. Wszyscy mieliśmy wówczas jednego pracodawcę, czyli państwo komunistyczne. Zatem kiedy na drodze działalności związkowej udawało nam się np. wywalczyć podwyżki dla pracowników, wzmacnialiśmy tym samym siebie, a osłabialiśmy władzę. Było to zwiększenie strumienia wypracowanych środków przeznaczanych na potrzeby społeczeństwa, kosztem systemu.

W dzisiejszej Polsce napięcia polityczne są chyba większe niż w czasach komuny

– Jak ocenia Pan dzisiejszą rzeczywistość w tym aspekcie? Społeczeństwo korzysta z owoców swojej pracy czy niekoniecznie?

– W dzisiejszej Polsce napięcia polityczne są chyba większe niż w czasach komuny. Tak jak wówczas uważaliśmy, że komuna działa przeciwko interesom Polski i jej obywateli, podobnie i dzisiaj mamy wyraźne odwzorowanie tej sytuacji, kiedy to jedna partia działa na rzecz kraju i społeczeństwa, druga zaś robi wszystko, co dla Polski niekorzystne. Różnica jest taka, że za komuny nie mogliśmy wybrać sobie, kto będzie nami rządził. Partia komunistyczna miała wprawdzie dwa miliony członków, ale jak się okazało, nie wszyscy z nich byli przeciwni realizowaniu polskich interesów. Nawet w propagandzie komunistycznej nie lansowano idei jawnie sprzecznych z interesem państwa. Wszystko działo się po cichu, na sztandarach niesione były hasła o tym, że partia robi wszystko dla narodu, a naród działa wspólnie z partią. Fakty były jednak takie, że system komunistyczny gospodarczo nie panował nawet nad drobiazgami. I wydaje mi się, że dzisiaj ta sytuacja gospodarczego rozchwiania kraju powtarza się w przededniu tej symbolicznej – Mickiewiczowskiej – 44. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych. Kiedyś był jeden ośrodek władzy, obecnie odpowiedzialność jest bardziej rozmyta. Jednego nie rozumiem – dlaczego ludzie głosują w sposób oczywisty, jawny, bez żadnych w zasadzie kamuflaży, przeciwko własnym interesom? Pewien dziennikarz zapytał mnie kiedyś: „Spotyka się Pan z ludźmi, nie traci Pan kontaktu ze społeczeństwem. O co ludzie najczęściej Pana pytają?”. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że ludzie mnie zaczepiają i pytają, skąd się biorą zwolennicy Platformy. Podchodzą do mnie ludzie w tramwaju, w autobusie, na ulicy, na przystanku i mówią, że nie rozumieją, skąd się to bierze. I ja też nie rozumiem. Nie mogę na to pytanie odpowiedzieć. To rzecz zdumiewająca, jest to pewnie wynik działania propagandy. Wróćmy jednak do Porozumień Sierpniowych. Warto przypomnieć, że otrzymały one negatywną ocenę od prof. Bronisława Geremka. Nie należy lekceważyć tego głosu, ponieważ pochodził on z samego jądra tworzącego się systemu postkomunistycznego. Komuniści francuscy, z którymi przez te 40 lat mieliśmy oczywiście kontakty, z pełnym przekonaniem twierdzili, że prof. Geremek wówczas, gdy był dyrektorem Instytutu Polskiego w Paryżu, był nadzorcą partii komunistycznej z ramienia Moskwy. Warto z tej perspektywy spojrzeć na jego wypowiedź z listopada 1981 roku o tym, że nieuniknione jest rozwiązanie siłowe, a kiedy wszystko się już uspokoi, będzie można wówczas przywrócić Solidarność, ale bez programu gdańskiego. Można zatem powiedzieć, że Gdańsk otrzymał od niego najbardziej okazałą „laurkę”.

– Chodziło o pozbawienie Solidarności jej tożsamości niepodległościowej i chrześcijańskiej?

– Nie wiem, o co chodziło Geremkowi. Znam jego działalność w Solidarności, która była cały czas bardzo precyzyjnie wymierzona w interesy Związku. Również jako doradca „S” zabierał na Komisji Krajowej głos, który zawsze był przeciwny związkowi. Jeszcze przed podpisaniem Porozumień Sierpniowych było dla nas, wąskiego grona działaczy, jasne również to, że Lech Wałęsa jest agentem bezpieki. Było to widać w jego postępowaniu. To utrudniało, a wręcz uniemożliwiało nam opracowanie odpowiedniej strategii rozmów z władzami komunistycznymi. Nie wszyscy koledzy w kierownictwie strajku byli przekonani, że Wałęsa jest agentem, toteż zawsze istniało ryzyko, że jeśli będziemy cokolwiek planować poza nim, to któryś z kolegów go o tym poinformuje. Tymczasem negocjacje z władzą totalitarną rządzą się właściwie tymi samymi prawami, co wojna. A na wojnie nie ma nic gorszego niż sytuacja, kiedy przeciwnik pozna nasze cele strategiczne i taktyczne. Program gdański tworzył się w toku nieustannej, 24-godzinnej dyskusji. W pewnym momencie stwierdziłem, że musimy obrać jakiś konkretny i realny cel, bo walcząc o wszystko, możemy wszystko przegrać. Doszedłem do wniosku, że najważniejsze jest to, aby doprowadzić do takiego stanu, w którym władza zgodzi się na nasze propozycje i nie będzie mogła wycofać się z nich przynajmniej przez pół roku. Sześć miesięcy wystarczy, aby nauczyć całe społeczeństwo walki pozainstytucjonalnej. I jeśli po tym półrocznym okresie trafimy do więzień, nie będzie to wielki uszczerbek, bo ludzie sami poprowadzą walkę dalej. Jak widać, osiągnęliśmy dużo, ale nie podjęliśmy próby tego szkolenia społeczeństwa do walki pozainstytucjonalnej.

Cały strajk sierpniowy to były historyczne momenty

– Gorącą walkę stoczyli Państwo nie tylko o kształt Porozumień, ale o samo utrzymanie strajków.

– Strajk w obronie Ani Walentynowicz zaczął się 14 sierpnia, a 17 został zakończony przez Wałęsę. Wolne Związki Zawodowe odpowiedziały na to wezwaniem strajkujących zakładów do stworzenia wspólnego kierownictwa, czyli do powołania Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. I od tego momentu zaczęło się tworzenie programu gdańskiego. Poprosił mnie w tamtym czasie o rozmowę człowiek, który niewątpliwie był wysokim funkcjonariuszem partyjnym. Nazywał się Mościbrocki. Powiedział on, że w pierwszym dniu strajku w Komitecie Wojewódzkim Partii spotkał Wałęsę i spytał go: „Czy pan się nie obawia, że to się za bardzo rozprzestrzeni?”. Na to Wałęsa odpowiedział: „Coś pan, trzeciego dnia hołotę do roboty zagonię!”. Stocznia Północna nie chciała przystąpić do Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego właśnie ze względu na Wałęsę. Uznali, że jeśli zdrajca jest na czele, to oni do takiej organizacji nie przystąpią. Dopiero Ania Walentynowicz przekonała, żeby to zrobili w imię solidarności... Ja wtedy po raz pierwszy usłyszałem publicznie słowo: „Solidarność”. Jeszcze nie mieliśmy nawet mikrofonów, przemawialiśmy przez blaszaną tubę.

– Historyczny moment.

– Można powiedzieć, że cały strajk sierpniowy to były historyczne momenty i trudno się otrząsnąć z wrażenia, że ktoś tymi momentami kierował. I że nie była to bezpieka. Po zwolnieniu z pracy Ani Walentynowicz wydrukowaliśmy ulotki wzywające do jej obrony, czyli faktycznie do strajku. Główny ciężar ich rozdawania wzięli na siebie studenci. 14 sierpnia w Gdańskich Zakładach Maszyn Elektrycznych, czyli w „Elmorze”, nikt nie pracował, łączyliśmy się na bieżąco ze Stocznią, czekając na informację, czy zakład stanie. Jeśli stanie Stocznia, wiadomo, że następnego dnia stajemy my. Trzeciego dnia było już oczywiste, że strajkuje kilkadziesiąt zakładów i że konieczna jest koordynacja komitetów strajkowych i uzgodnienie planów działań. Wiadomo było, że szykuje się duże wydarzenie historyczne. Poszliśmy więc do Stoczni, żeby podjąć rozmowy na ten temat i nagle dowiadujemy się, że Wałęsa ogłosił zakończenie strajku. „Elmor” liczył wówczas 2500 ludzi, a Stocznia 16800, to były nieporównywalne siły. Po zerwaniu strajku przez Wałęsę nagle nasza delegacja znajdowała się na terenie Stoczni nielegalnie, bo bez zezwoleń. To podlegało prawu karnemu. Biegiem wróciliśmy zatem do „Elmoru”. Jako przewodniczący Komitetu Strajkowego zwołałem załogę i przedstawiłem sytuację. Ewidentna zdrada. Wszyscy wiedzieli, że wobec zdrady Wałęsy jest tylko jeden sposób ratowania tego strajku. Bez strajku w Stoczni, strajki w mniejszych zakładach pójdą w rozsypkę. Musimy zatem działać razem. Ale jaka jest gwarancja, że inne zakłady nie zdradzą tak, jak Wałęsa? Musimy zatem znaleźć choć jeden zakład, który przysięgnie, że nie zawrze z komunistami indywidualnego porozumienia, dopóki nie porozumie się z pozostałymi. I na ten zakład zostanie skierowana cała nienawiść systemu, a jego załodze grozi półroczne bezrobocie albo nawet zamknięcie zakładu – komuniści są zdolni do wszystkiego. I mówię: koledzy, na nas padło. My teraz decydujemy o tym, czy damy radę utrzymać strajk. Dwa i pół tysiąca ludzi zebranych na placu. Kto jest za? Cisza. I za chwilę zaczynają podnosić ręce. Podnosi się las rąk. Przeciw nie ma nikogo. Kto się wstrzymał? Dwie osoby.

– Co było dalej?

– Wtedy już, nie pytając dyrektora, wzięliśmy jakiś samochód dostawczy i zaczęliśmy jeździć po strajkujących zakładach, zapewniając, że jest jeden zakład, który przysiągł, że nie odstąpi od zbiorowej decyzji. Wracamy, kończy nam się benzyna, ale jesteśmy już blisko, najwyżej dopchniemy samochód na miejsce. Ale przejeżdżamy koło Stoczni, a na płocie, na tym murze stoczniowym, siedzą młode chłopaki z biało-czerwonymi flagami. Podjechaliśmy pod płot, pytamy, co się dzieje, a oni mówią: „Słuchajcie, zostało nas bardzo mało, góra tysiąc osób, ale wszyscy siedzimy na płocie, żeby miasto widziało, że strajk się nie skończył”. Z kolei niezależnie od nas na bramy Stoczni poszły: Ania Walentynowicz, powszechnie znana już w Stoczni, niesłychanie ceniona jako doskonały spawacz-artysta, Alina Pieńkowska, pielęgniarka, i Ewa Ossowska, nieznana nikomu dziewczyna, ale bardzo ładna. I gdy kobiety wychodzących pracowników nazwały tchórzami i pętakami i zamknęły bramy Stoczni, strajk się utrzymał. Tak więc dwa zupełnie niezależne od siebie wydarzenia dały efekt.

Grzechem jest nic nie robić

– Niesamowite. Opatrzność czuwała.

– Cuda się zdarzają wtedy, kiedy dajemy Panu Bogu możliwość uczynienia cudów. Czyli jeżeli działamy. Grzechem jest nic nie robić i modlić się o cud, natomiast powinnością jest zrobić to, co się uważa za słuszne i prosić Boga o błogosławieństwo.

– Jakie dziś zadania stoją przed Solidarnością?

– Przede wszystkim walka o to, aby ludzie tacy jak ks. Michał Olszewski zostali zwolnieni z więzień. Kolejna ogromna sprawa to masowe zwolnienia i likwidacja zakładów, czyli uderzenie w infrastrukturę państwa – PKP Cargo, Poczta Polska, przemysł wydobywczy… Do obalenia propagandowego walca na temat dwutlenku węgla wystarczy internet i kalkulator – wykazanie, że wytwarzany przez człowieka dwutlenek węgla nie ma wpływu na atmosferę, nie jest trudne, ale trzeba umieć przyjmować fakty i wyciągać wnioski. Trzeba też działać. Jechałem kiedyś z pewną komisją zakładową pociągiem, spotkaliśmy się przypadkowo. Zaczęła się rozmowa o sytuacji w ich miejscu pracy. I pytam ich: „A chcieliście strajkować wtedy, kiedy była napięta sytuacja, kiedy się sprawy ważyły?”. Odpowiedzieli: „No nie, no wtedy nie było takiej możliwości”. Zapytałem: „No jak to nie było możliwości? Byli pracownicy?”. Odpowiedzieli, że byli, więc skwitowałem: „No to jak są pracownicy, to znaczy, że są możliwości”.

Andrzej Gwiazda

Andrzej Gwiazda jest inżynierem elektronikiem, związkowcem, nauczycielem akademickim, publicystą, działaczem opozycji niepodległościowej w okresie PRL, współtwórcą Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża i NSZZ „Solidarność”, kawalerem Orderu Orła Białego.

CZYTAJ TAKŻE: Dziś Dzień Solidarności i Wolności. 44 lata temu podpisano Porozumienie Gdańskie



 

Polecane
Emerytury
Stażowe