Marcin Brixen: Bajka o metodzie "Na dziadka"

W telewizji polskiej zapowiedziano w paśmie największej oglądalności... Bajkę.n- O, to nie może być zwykła bajka - zawyrokował dziadek Łukaszka i Hiobowscy zasiedli przed telewizorem.
 Marcin Brixen: Bajka o metodzie "Na dziadka"
/ morguefile.com
W telewizji polskiej zapowiedziano w paśmie największej oglądalności... Bajkę.
- O, to nie może być zwykła bajka - zawyrokował dziadek Łukaszka i Hiobowscy zasiedli przed telewizorem.

...wokół zamku królewskiego leżało duże miasto, dalej mniejsze miasteczka, a wokół rozciągała się ogromna puszcza poprzecinana siatką dróg. Drogami tymi wędrowała raz liczna rodzina osadników. Nie byli zbyt lubiani, ciekawe dlaczego i tak wędrowali z miejsca na miejsca.
- Pod zamkiem dużo miasto - powiedziała matka. - Tam ponoć ludzie życzliwi i tolerancyjni. Tam osiądziemy.
- Zaraz tam: osiądziemy - wzruszył ramionami ojciec.
- I pracy sobie poszukasz.
- Zaraz tam: pracy. Praca do życia potrzebna. Pieniądz potrzebny.
- Jak ty chcesz mieć pieniądz bez pracy?
- Już ja coś wymyślę - chełpił się ojciec.
Nie zdążył. Minęli rogatki miasta i dostali się w sam środek koszmarnej awantury. Banda rozbójników opanowała cała uliczkę miasta, napadali na poszczególne domy, rabowali, zabijali. Rodzinę wędrowców też spostrzegli i napadli. Bestialsko torturowali i zabili ojca. Nie wiadomo jaki los by spotkał resztę rodziny... To znaczy: nie wiadomo ile by byli torturowani przed śmiercią, ale udało im się ujść z życiem. Mieszkańcy miasta w ogólnym zamieszaniu wciągnęli ich do swoich domów i przechowali w ukryciu. Wkrótce zresztą wpadło wojsko i przegnało rozbójników.
- Uratowaliśmy was - powiedziała jedna z mieszkanek miasta.
- No fajnie, tylko szkoda, że nie wszystkich - rzekł z przekąsem najstarszy syn wędrownej rodziny patrząc na zwłoki swego ojca. Mieszkanka miasta zamknęła usta, spojrzała na niego jakoś ta dziwnie i się odsunęła. Ale inni się odsunęli, wręcz przeciwnie i pomimo tego, że sami byli w ciężkiej sytuacji to obdarowali rodzinę zabitego różnymi rzeczami. Rodzina znalazła sobie jakiś w miarę ładny i nieuszkodzony domek w sąsiedniej, bliskiej na wschód miejscowości i tam się wprowadziła.
- To nasz dom! - zaprotestował ktoś.
- Zabili nam ojca! - zakrzyknął ze złością najstarszy syn zabitego i zamknął drzwi, a natrętny typ sobie poszedł.
Na drugi dzień matka podjęła temat pracy. Najstarszy syn westchnął, przeszedł się po osadzie i wrócił do domu srogo zawiedziony wysokością proponowanych stawek.
- Ale chyba podejmiesz pracę? - zaniepokoiła się matka.
- Praca, praca, ojca trzeba najpierw pochować! - wybuchnął najstarszy syn. Załadował ciało ojca na wózek i pojechał do wielkiego miasta, bo tam był cmentarz.
W mieście pamięć o napadzie była wciąż żywa.
- Ach to, ty, syn zabitego, jak oni was potraktowali, musi wam być ciężko - wołali mieszkańcy i co raz tam ktoś dał na wspomożenie.
Trudno opisać zaskoczenie matki, kiedy zobaczyła, że syn wrócił i na wózku nadal ma ciało ojca.
- Cmentarz był już zamknięty - wyjaśnił syn lakonicznie i zaczął wytrząsać z kieszeni podarunki. - Zobaczcie tylko co mi dali mieszkańcy.
- O! Jak dużo!
Następnego dnia rano syn znów wyruszył na aby pogrzebać zwłoki ojca. I znów trudno opisać zdumienie matki gdy syn wrócił ponownie z ciałem ojca.
- Znowu cmentarz był zamknięty? - spytała z ironią.
Syn uśmiechnął się z wyższością i znów zaczął wytrząsać z kieszeni - tym razem pieniądze. Rodzeństwo piszczało zachwycone.
- I po co ja mam iść do tej pracy, co? - spytał najstarszy syn. - Przecież ja w życiu tle nie zarobię co tu w jeden dzień. Trzeba zrobić tak: ojca pochować, bo... Bo już trzeba. Ale po cichu, tak by się nikt nie dowiedział. A za te pieniądze zrobi się kukłę ojca i ja ją będę woził na wózku do miasta. Jak dają pieniądze - grzech nie brać.
- A jak nie będą chcieli dać? - spytała matka.
- To ja im przypomnę przez kogo życie stracił - rzekł z dziwną zaciętością najstarszy syn.
- Przez bandytów - powiedziała jedna z siostrzyczek.
- Nie! - krzyknął na nią najstarszy syn. - Przez tych co nas ratowali! Bo ratowali nas źle i za wolno! Płacą, czyli są winni!
Matka pokiwała głową.
- Długo to nie potrwa...

Minęło wiele lat. Rodzina rozrosła się znacznie, dorastało już kolejne pokolenie, który Wielki Napad znał już tylko z opowiadań. Swojej rodziny oraz rodzin rozbójników, którzy mieszkali po przeciwnej stronie miasta. Dom rozrósł się do gigantycznych rozmiarów i dorównywał najpyszniejszym rezydencjom z miasta. Matce się już zmarło i była pochowana obok ojca, zwanego teraz dziadkiem. Całym klanem rządził najstarszy syn. który w szczególnych przypadkach brał wózek i jeździł w towarzystwie kilku osób z rodziny na rynek do miasta. Tam wozili zwłoki dziadka po rynku z krzykiem "Mordercy! Zabiliście go!". I mieszkańcy miasta bez szemrania płacili, bowiem ich wspomnienia o Wielkim Napadzie był nadal żywe. Ale już niedokładne. A dbał o to najstarszy syn, który opłacał w mieście całą armię ludzi. Ludzi ci pilnowali, aby mieszkańcy miasta płacili rodzinie regularnie duże sumy. Bo inaczej znów ujrzą zwłoki na rynku. "Tylko nie to" mówili zestrachani mieszkańcy i płacili. Ludzie ci też pilnowali, aby o rodzinie nie mówiło się źle, lecz z szacunkiem i zazdrością. Wśród młodych ludzi panowała także moda na naśladowanie rodziny, a szczytem ich ambicji było wżenienie się w rodzinę.
I tak to się kręciło, aż pewnego razu...
Trudno wskazać moment, kiedy to wszystko się zaczęło. Najpierw się zmienił jeden urzędnik, potem jakiś nowy magnat zastąpił poprzedniego, a nowoprzybyli kręcili nosami na rodzinę i podważali jej wersję Wielkiego Napadu.
A potem stało się coś, czego się nikt nie spodziewał. Zmarł król i zastąpił go nowy.
- No to co, no to co? - mitygował swoich najstarszy syn. - Mało to już władców było? Zawsze traktowali nas przychylnie. Jutro biorę zwłoki dziadka na wózek, jadę miasta i zobaczymy kto kogo.
I tak jak zwykle wjechał z synami swoimi na rynek, młodzi już rozbiegli się wrzeszcząc zwyczajowo "Mordercy! Zabiliście go!". Ale mieszkańcy miasta już nie reagowali tak jak kiedyś.
- Przecież to nie byliśmy my - odparł jeden z nich obojętnie się przyglądając zawartości wózka.
- Jak to nie?! - zapienił się najstarszy syn.
- Oczywiście, że nie, waszego dziadka zabili rozbójnicy.
- Nie zgadzam się, aby tak to nazywać!!! To byli mieszkańcy miasta!!!
- Ale co pan opowiada - wtrącił się jeden z rozbójniczej rodziny, który przypadkiem zaplątał się na rynek, kupował bowiem narzędzia tortur do domu. - To nasz dziadek zabił waszego dziadka.
Najstarszy syn złapał go za koszulę i przyciągnął do siebie.
- Czyś ty zwariował? - syknął mu do ucha. - Milcz i spadaj, wieczorem pogadam z twoim ojcem, nie tak się umawialiśmy! Co, miasto wam za mało płaci? To wasza sprawa, a nie psujcie wy mi interesu!
- A tak a propos interesu - odezwał się jeden z mieszkańców który stał blisko i słyszał wszystko. - Ile myśmy już wam zapłacili, co? Przecież to myśmy byli celem ataku, a nie wasz dziadek. Nas też zginęło podczas Wielkiego Napadu. I to o wiele więcej! Więc w zasadzie rozbójnicy powinni nam zapłacić i to bardzo dużo!
- No i widzisz durniu, co żeś narobił?! Zjeżdżaj! - najstarszy syn odepchnął wnuka rozbójnika i zaczął krzykiem dochodzić swoich racji przedstawiając je jako jedyne sprawiedliwe.
I wtedy przez tłum przepchnął się strażnik.
- Co to? - spytał wskazując na wózek.
- Głupie pytanie - parsknął najstarszy syn. - To ciało naszego dziadka zabitego podczas Wielkiego Napadu! A co, może kwestionuje pan Wielki Napad?!
- Nie kwestionuję, tylko to już chyba trochę czasu minęło...
- No to co?
- A to, że król wydał właśnie rozkaz, że kto nie żyje ma być pochowany w ciągu miesiąca.
W najstarszego syna jakby piorun strzelił.
- A jak nie? - zapytał ktoś.
- To trzy lata więzienia.
Na rynku wybuchł rejwach. Co prawda ludzie opłacani przez rodzinę próbowali jeszcze gardłować: "Barbarzyństwo! Tak się nie godzi!", "A jak ktoś zapadł w śpiączkę, to co, pochowają go żywcem!", "A jak umrze ktoś bezdzietny to kogo ukażą?", "Lepiej podatki podnieść, myśleć o przyszłości niż o czymś takim!" i "To ohydna gra trumnami!". Jednak większość mieszkańców entuzjastycznie przyjęła ten rozkaz.
Najstarszy syn już wiedział, że przegrał. Wrócił z kukłą na wózku do domu i oznajmił wściekle swojej rodzinie, że ci mieszkańcy miasta, to nie tylko mordercy. Ale i złodzieje.

Na drugi dzień po emisji bajki największe polskie dzienniki przedrukowały nocne oświadczenie premiera pewnego małego państwa na Bliskim Wschodzie. Oświadczył, że ta bajka to o nich, że to wszystko prawda, że się przyznają, przepraszają i zapłacą. Odpowiadając na pytania zszokowanych dziennikarzy przypomniał, że jego naród ma na całym świecie jednoznaczną opinię. Złą. W związku z tym premier zaprasza przedstawicieli Polski do konsultacji ustawy o potępieniu zdrajców jego narodu, którzy w czasie wojny denuncjowali swoich rodaków za pieniądze.
-------------
marcinbrixen.pl
http://www.wydawnictwo-lena.pl/brixen3.html - blog w formie książki
https://pl-pl.facebook.com/marcin.brixen

 

POLECANE
Zła wiadomość dla pana ministra. Waldemar Żurek odwołał sędziów wbrew negatywnym opiniom pilne
"Zła wiadomość dla pana ministra". Waldemar Żurek odwołał sędziów wbrew negatywnym opiniom

Ministerstwo Sprawiedliwości poinformowało, że minister Waldemar Żurek odwołał 25 prezesów i wiceprezesów sądów, mimo że kolegia sądów wydały negatywne opinie wobec wniosków o ich odwołanie. Żurek pominął też KRS, której nie uznaje. "To  nie wywołuje jakichkolwiek skutków prawnych" - skomentował na platformie X mec. Bartosz Lewandowski.

Włoskie MON o gotowości do wojny: Gdyby nas jakiś szaleniec zaatakował... z ostatniej chwili
Włoskie MON o gotowości do wojny: "Gdyby nas jakiś szaleniec zaatakował..."

Minister obrony Włoch Guido Crosetto oświadczył w poniedziałek w Rzymie, że jego kraj nie jest przygotowany na potencjalny atak – ani ze strony Rosji, ani innego państwa. Podkreślił, że problem wynika z wieloletnich zaniedbań w wydatkach na obronność.

NFZ ogłosiło listę nowych refundowanych zabiegów z ostatniej chwili
NFZ ogłosiło listę nowych refundowanych zabiegów

Ministerstwo Zdrowia ogłosiło w poniedziałek, że od 1 października 2025 r. zacznie obowiązywać nowa lista refundacyjna.

Rzecznik MSZ zabiera głos po spotkaniu Sikorskiego z Wang Yi z ostatniej chwili
Rzecznik MSZ zabiera głos po spotkaniu Sikorskiego z Wang Yi

W poniedziałek na terenie Ośrodka Reprezentacyjnego MON w podwarszawskim Helenowie doszło do spotkania szefów MSZ Polski i Chin - Radosława Sikorskiego i Wanga Yi. Tematem rozmów miała być m.in postawa Chin wobec rosyjskiej agresji na Ukrainę.

Nie jesteś sam. Legenda rocka oddała hołd Charliemu Kirkowi gorące
"Nie jesteś sam". Legenda rocka oddała hołd Charliemu Kirkowi

Po śmierci Charliego Kirka ludzie gromadzą się wokół siedziby jego organizacji w Phoenix, by złożyć mu hołd. Wśród nich można dostrzec także wielu celebrytów.

Film Agnieszki Holland kandydatem do Oscara Wiadomości
Film Agnieszki Holland kandydatem do Oscara

Komisja Oscarowa pod przewodnictwem producentki Ewy Puszczyńskiej ogłosiła, że polskim kandydatem do Oscara w kategorii najlepszy pełnometrażowy film międzynarodowy będzie „Franz Kafka” w reżyserii Agnieszki Holland. Decyzję ogłoszono w poniedziałek w Warszawie, wywołując burzliwe komentarze w świecie filmu i nie tylko.

Uwaga na oszustów! Archidiecezja warszawska wysłała pilny komunikat z ostatniej chwili
Uwaga na oszustów! Archidiecezja warszawska wysłała pilny komunikat

W mediach społecznościowych pojawiły się konta podszywające się pod abp. Adriana Galbasa. Archidiecezja warszawska alarmuje, że oszuści próbują w ten sposób wyłudzać dane i pieniądze.

Trzy zakonnice-seniorki uciekły z domu opieki. Włamały się do swojego dawnego klasztoru Wiadomości
Trzy zakonnice-seniorki uciekły z domu opieki. Włamały się do swojego dawnego klasztoru

Trzy starsze zakonnice z Austrii postanowiły wziąć sprawy w swoje ręce i — wbrew decyzji władz kościelnych — wróciły do klasztoru, w którym spędziły niemal całe życie. Siostra Bernadetta (88 lat), siostra Regina (86 lat) i siostra Rita (82 lata) uciekły z domu spokojnej starości i przy pomocy dawnych uczennic oraz ślusarza ponownie zamieszkały w Kloster Goldenstein w Elsbethen pod Salzburgiem.

W Szwecji planują przekupić dzieci.  Rusza nowy program Wiadomości
W Szwecji planują przekupić dzieci. Rusza nowy program

Dzieciom i młodzieży w Szwecji przysługuje od poniedziałku „karta aktywności” o wartości 500 koron (ok. 45 euro) rocznie, które można wydać na zajęcia sportowe czy kulturalne. Rządowy program ma zachęcić do wychodzenia z domu i mniejszego korzystania z ekranów elektronicznych.

RCB wydało komunikat dla mieszkańców województwa lubuskiego, zachodniopomorskiego i wielkopolskiego z ostatniej chwili
RCB wydało komunikat dla mieszkańców województwa lubuskiego, zachodniopomorskiego i wielkopolskiego

Rządowe Centrum Bezpieczeństwa (RCB) rozesłało w poniedziałek (15.09) ostrzegawcze SMS-y do mieszkańców zachodniej Polski. Ostrzega w nich przed burzami, silnym wiatrem i gradem. 

REKLAMA

Marcin Brixen: Bajka o metodzie "Na dziadka"

W telewizji polskiej zapowiedziano w paśmie największej oglądalności... Bajkę.n- O, to nie może być zwykła bajka - zawyrokował dziadek Łukaszka i Hiobowscy zasiedli przed telewizorem.
 Marcin Brixen: Bajka o metodzie "Na dziadka"
/ morguefile.com
W telewizji polskiej zapowiedziano w paśmie największej oglądalności... Bajkę.
- O, to nie może być zwykła bajka - zawyrokował dziadek Łukaszka i Hiobowscy zasiedli przed telewizorem.

...wokół zamku królewskiego leżało duże miasto, dalej mniejsze miasteczka, a wokół rozciągała się ogromna puszcza poprzecinana siatką dróg. Drogami tymi wędrowała raz liczna rodzina osadników. Nie byli zbyt lubiani, ciekawe dlaczego i tak wędrowali z miejsca na miejsca.
- Pod zamkiem dużo miasto - powiedziała matka. - Tam ponoć ludzie życzliwi i tolerancyjni. Tam osiądziemy.
- Zaraz tam: osiądziemy - wzruszył ramionami ojciec.
- I pracy sobie poszukasz.
- Zaraz tam: pracy. Praca do życia potrzebna. Pieniądz potrzebny.
- Jak ty chcesz mieć pieniądz bez pracy?
- Już ja coś wymyślę - chełpił się ojciec.
Nie zdążył. Minęli rogatki miasta i dostali się w sam środek koszmarnej awantury. Banda rozbójników opanowała cała uliczkę miasta, napadali na poszczególne domy, rabowali, zabijali. Rodzinę wędrowców też spostrzegli i napadli. Bestialsko torturowali i zabili ojca. Nie wiadomo jaki los by spotkał resztę rodziny... To znaczy: nie wiadomo ile by byli torturowani przed śmiercią, ale udało im się ujść z życiem. Mieszkańcy miasta w ogólnym zamieszaniu wciągnęli ich do swoich domów i przechowali w ukryciu. Wkrótce zresztą wpadło wojsko i przegnało rozbójników.
- Uratowaliśmy was - powiedziała jedna z mieszkanek miasta.
- No fajnie, tylko szkoda, że nie wszystkich - rzekł z przekąsem najstarszy syn wędrownej rodziny patrząc na zwłoki swego ojca. Mieszkanka miasta zamknęła usta, spojrzała na niego jakoś ta dziwnie i się odsunęła. Ale inni się odsunęli, wręcz przeciwnie i pomimo tego, że sami byli w ciężkiej sytuacji to obdarowali rodzinę zabitego różnymi rzeczami. Rodzina znalazła sobie jakiś w miarę ładny i nieuszkodzony domek w sąsiedniej, bliskiej na wschód miejscowości i tam się wprowadziła.
- To nasz dom! - zaprotestował ktoś.
- Zabili nam ojca! - zakrzyknął ze złością najstarszy syn zabitego i zamknął drzwi, a natrętny typ sobie poszedł.
Na drugi dzień matka podjęła temat pracy. Najstarszy syn westchnął, przeszedł się po osadzie i wrócił do domu srogo zawiedziony wysokością proponowanych stawek.
- Ale chyba podejmiesz pracę? - zaniepokoiła się matka.
- Praca, praca, ojca trzeba najpierw pochować! - wybuchnął najstarszy syn. Załadował ciało ojca na wózek i pojechał do wielkiego miasta, bo tam był cmentarz.
W mieście pamięć o napadzie była wciąż żywa.
- Ach to, ty, syn zabitego, jak oni was potraktowali, musi wam być ciężko - wołali mieszkańcy i co raz tam ktoś dał na wspomożenie.
Trudno opisać zaskoczenie matki, kiedy zobaczyła, że syn wrócił i na wózku nadal ma ciało ojca.
- Cmentarz był już zamknięty - wyjaśnił syn lakonicznie i zaczął wytrząsać z kieszeni podarunki. - Zobaczcie tylko co mi dali mieszkańcy.
- O! Jak dużo!
Następnego dnia rano syn znów wyruszył na aby pogrzebać zwłoki ojca. I znów trudno opisać zdumienie matki gdy syn wrócił ponownie z ciałem ojca.
- Znowu cmentarz był zamknięty? - spytała z ironią.
Syn uśmiechnął się z wyższością i znów zaczął wytrząsać z kieszeni - tym razem pieniądze. Rodzeństwo piszczało zachwycone.
- I po co ja mam iść do tej pracy, co? - spytał najstarszy syn. - Przecież ja w życiu tle nie zarobię co tu w jeden dzień. Trzeba zrobić tak: ojca pochować, bo... Bo już trzeba. Ale po cichu, tak by się nikt nie dowiedział. A za te pieniądze zrobi się kukłę ojca i ja ją będę woził na wózku do miasta. Jak dają pieniądze - grzech nie brać.
- A jak nie będą chcieli dać? - spytała matka.
- To ja im przypomnę przez kogo życie stracił - rzekł z dziwną zaciętością najstarszy syn.
- Przez bandytów - powiedziała jedna z siostrzyczek.
- Nie! - krzyknął na nią najstarszy syn. - Przez tych co nas ratowali! Bo ratowali nas źle i za wolno! Płacą, czyli są winni!
Matka pokiwała głową.
- Długo to nie potrwa...

Minęło wiele lat. Rodzina rozrosła się znacznie, dorastało już kolejne pokolenie, który Wielki Napad znał już tylko z opowiadań. Swojej rodziny oraz rodzin rozbójników, którzy mieszkali po przeciwnej stronie miasta. Dom rozrósł się do gigantycznych rozmiarów i dorównywał najpyszniejszym rezydencjom z miasta. Matce się już zmarło i była pochowana obok ojca, zwanego teraz dziadkiem. Całym klanem rządził najstarszy syn. który w szczególnych przypadkach brał wózek i jeździł w towarzystwie kilku osób z rodziny na rynek do miasta. Tam wozili zwłoki dziadka po rynku z krzykiem "Mordercy! Zabiliście go!". I mieszkańcy miasta bez szemrania płacili, bowiem ich wspomnienia o Wielkim Napadzie był nadal żywe. Ale już niedokładne. A dbał o to najstarszy syn, który opłacał w mieście całą armię ludzi. Ludzi ci pilnowali, aby mieszkańcy miasta płacili rodzinie regularnie duże sumy. Bo inaczej znów ujrzą zwłoki na rynku. "Tylko nie to" mówili zestrachani mieszkańcy i płacili. Ludzie ci też pilnowali, aby o rodzinie nie mówiło się źle, lecz z szacunkiem i zazdrością. Wśród młodych ludzi panowała także moda na naśladowanie rodziny, a szczytem ich ambicji było wżenienie się w rodzinę.
I tak to się kręciło, aż pewnego razu...
Trudno wskazać moment, kiedy to wszystko się zaczęło. Najpierw się zmienił jeden urzędnik, potem jakiś nowy magnat zastąpił poprzedniego, a nowoprzybyli kręcili nosami na rodzinę i podważali jej wersję Wielkiego Napadu.
A potem stało się coś, czego się nikt nie spodziewał. Zmarł król i zastąpił go nowy.
- No to co, no to co? - mitygował swoich najstarszy syn. - Mało to już władców było? Zawsze traktowali nas przychylnie. Jutro biorę zwłoki dziadka na wózek, jadę miasta i zobaczymy kto kogo.
I tak jak zwykle wjechał z synami swoimi na rynek, młodzi już rozbiegli się wrzeszcząc zwyczajowo "Mordercy! Zabiliście go!". Ale mieszkańcy miasta już nie reagowali tak jak kiedyś.
- Przecież to nie byliśmy my - odparł jeden z nich obojętnie się przyglądając zawartości wózka.
- Jak to nie?! - zapienił się najstarszy syn.
- Oczywiście, że nie, waszego dziadka zabili rozbójnicy.
- Nie zgadzam się, aby tak to nazywać!!! To byli mieszkańcy miasta!!!
- Ale co pan opowiada - wtrącił się jeden z rozbójniczej rodziny, który przypadkiem zaplątał się na rynek, kupował bowiem narzędzia tortur do domu. - To nasz dziadek zabił waszego dziadka.
Najstarszy syn złapał go za koszulę i przyciągnął do siebie.
- Czyś ty zwariował? - syknął mu do ucha. - Milcz i spadaj, wieczorem pogadam z twoim ojcem, nie tak się umawialiśmy! Co, miasto wam za mało płaci? To wasza sprawa, a nie psujcie wy mi interesu!
- A tak a propos interesu - odezwał się jeden z mieszkańców który stał blisko i słyszał wszystko. - Ile myśmy już wam zapłacili, co? Przecież to myśmy byli celem ataku, a nie wasz dziadek. Nas też zginęło podczas Wielkiego Napadu. I to o wiele więcej! Więc w zasadzie rozbójnicy powinni nam zapłacić i to bardzo dużo!
- No i widzisz durniu, co żeś narobił?! Zjeżdżaj! - najstarszy syn odepchnął wnuka rozbójnika i zaczął krzykiem dochodzić swoich racji przedstawiając je jako jedyne sprawiedliwe.
I wtedy przez tłum przepchnął się strażnik.
- Co to? - spytał wskazując na wózek.
- Głupie pytanie - parsknął najstarszy syn. - To ciało naszego dziadka zabitego podczas Wielkiego Napadu! A co, może kwestionuje pan Wielki Napad?!
- Nie kwestionuję, tylko to już chyba trochę czasu minęło...
- No to co?
- A to, że król wydał właśnie rozkaz, że kto nie żyje ma być pochowany w ciągu miesiąca.
W najstarszego syna jakby piorun strzelił.
- A jak nie? - zapytał ktoś.
- To trzy lata więzienia.
Na rynku wybuchł rejwach. Co prawda ludzie opłacani przez rodzinę próbowali jeszcze gardłować: "Barbarzyństwo! Tak się nie godzi!", "A jak ktoś zapadł w śpiączkę, to co, pochowają go żywcem!", "A jak umrze ktoś bezdzietny to kogo ukażą?", "Lepiej podatki podnieść, myśleć o przyszłości niż o czymś takim!" i "To ohydna gra trumnami!". Jednak większość mieszkańców entuzjastycznie przyjęła ten rozkaz.
Najstarszy syn już wiedział, że przegrał. Wrócił z kukłą na wózku do domu i oznajmił wściekle swojej rodzinie, że ci mieszkańcy miasta, to nie tylko mordercy. Ale i złodzieje.

Na drugi dzień po emisji bajki największe polskie dzienniki przedrukowały nocne oświadczenie premiera pewnego małego państwa na Bliskim Wschodzie. Oświadczył, że ta bajka to o nich, że to wszystko prawda, że się przyznają, przepraszają i zapłacą. Odpowiadając na pytania zszokowanych dziennikarzy przypomniał, że jego naród ma na całym świecie jednoznaczną opinię. Złą. W związku z tym premier zaprasza przedstawicieli Polski do konsultacji ustawy o potępieniu zdrajców jego narodu, którzy w czasie wojny denuncjowali swoich rodaków za pieniądze.
-------------
marcinbrixen.pl
http://www.wydawnictwo-lena.pl/brixen3.html - blog w formie książki
https://pl-pl.facebook.com/marcin.brixen


 

Polecane
Emerytury
Stażowe