Reforma edukacji - rodzicielskie za i przeciw

Reforma edukacji wywołała ogromne emocje. Jedni rodzice boją się rewolucji w oświacie, inni z utęsknieniem czekają na zmiany.
 Reforma edukacji - rodzicielskie za i przeciw
/ Fotolia
Podpisanie przez prezydenta Andrzeja Dudę ustaw oświatowych i idące za tym zmiany w szkolnictwie pozostają w centrum zainteresowań wielu, a szczególnie rodziców. W końcu o przyszłość ich dzieci tu chodzi.
Adam Zgoda mieszka w średniej wielkości mieście na Mazowszu. Jest ojcem ośmioletniego Tadzia. Z reformą edukacji wiąże nadzieję na poprawę jakości kształcenia w szkołach.

– To krok w przód do poprawy nauczania. Moim zdaniem to optymalna gwarancja dla dobrej edukacji, poprawa bezpieczeństwa i odbudowanie zniszczonego ciągłymi reformami szkolnictwa. Wrócimy do cyklu nauczania, który już kiedyś był, sprawdził się i który – mam nadzieję – pozwoli zwolnić tempo

– mówi.
Jego zdaniem reforma wraca do tego, co w edukacji jest niezbędne, czyli do stabilizacji.

– Dzieci potrzebują instytucjonalizacji, opanowania, autokontroli i w końcu wsparcia w sprawach najtrudniejszych, jakimi jest dojrzewanie i rozwój dziecka

– podkreśla.

Eduekpress
Wiele wątpliwości w Remigiuszu Zarzyckim wzbudza tempo narzucone przez Ministerstwo Edukacji Narodowej.

– Popieram reformę, choć uważam, że jest ona zbyt ekspresowa. Podstawa programowa tworzona była na szybko. Pojawia się szereg krytycznych ocen, w tym tych umotywowanych politycznie, ale mimo to wiele wskazuje, że nie wszystko zostało dopracowane. Nie wiadomo, jak podzielić ludzi i wykorzystać ich potencjał, co będzie ze strukturą materialną i zasobami, jakie posiadają gimnazja. Poza tym obawiam się chaosu, który może w pierwszych latach nastąpić. Minister Anna Zalewska zapewnia, że zabezpieczone są pieniądze na realizację reformy, ale czy wzięto pod uwagę możliwość wystąpienia kosztów związanych z ewentualnym bałaganem? Co z podręcznikami, kto będzie pokrywał ich koszta?

– wylicza.
Jego wątpliwość budzi także sprawa szkolnych psychologów i pedagogów.

– O tym się nie mówi, ale w gimnazjach to oni odgrywali ważną rolę wychowawczą. Należycie wykonując swoje obowiązki, potrafili okiełznać krnąbrność, wulgarność młodych ludzi, czy pohamować podatność młodzieży na różne bodźce. Dzięki ich mozolnej pracy wiele dzieciaków ukierunkowało się i odnalazło siebie w nowym środowisku. To wszystko pozytywnie wpływa na rozwój uczniów. Kwestia psychologów i pedagogów jest wielką niewiadomą, czy dla wszystkich znajdzie się praca, czy przejdą do szkól podstawowych?

– podkreśla.
Uważa jednak, że ośmioletnia nauka w szkole podstawowej pozytywnie wpłynie na uczniów.

– Przedłużona szkoła podstawowa pozwala na lepsze i trwalsze budowanie relacji między uczniami. Przygotowuje do budowania późniejszych dojrzałych relacji, która zawierane są w szkołach średnich i na studiach. Gimnazjum sztucznie tworzyło kolejną grupę rówieśniczą. Poza tym obecnie ciągłość nauczania jest nieco przerwana, np. historia w szkole podstawowej i gimnazjum kończy się w tym samym okresie, czyli do II wojny światowej. Brakuje kontynuacji kształcenia. Te społeczne i programowe cechy systemu nauczania z gimnazjami nie są satysfakcjonujące i pokazują, że zmiany są potrzebne

– dodaje.
Zdaniem Laury idea zmiany systemu oświaty jest w porządku, ale obawy budzi sposób, w jaki jej się dokonuje.

– Program napisany na kolanie, brak odpowiedniej ilości dostosowanych placówek. Wygląda, jakby nie było planu na przyszłość. Uderza szybkość i bylejakość. Niestety, na tym będą cierpieć dzieci. Należy też pamiętać, że to nie jest tylko likwidacja gimnazjów. Reforma kompleksowo zmienia dotychczasowy system. Wywrócenie wszystkiego do góry nogami nigdy nie przyniosło dobrego efektu. Owszem trzeba było coś zmienić, ale nie w takim tempie i nie w taki sposób

– podkreśla.

Zmiany są potrzebne
Syn Anny Olszewskiej z Warszawy jest uczniem pierwszej klasy gimnazjum, czyli ostatnim rocznikiem przed przekształceniem. Kobieta mimo pewnych obaw uważa, że trzeba było zreformować polską oświatę, a zmiany, które idą za reformą edukacji przygotowaną przez PiS, będą korzystne dla uczniów.

– Likwidacja gimnazjów, wydłużenie nauki w szkole podstawowej i średniej polepszą jakość kształcenia i rolę wychowawczą szkoły oraz relacje między uczniami. Obecnie dwunasto- i trzynastoletnie dzieci przerzucane są do nowego środowiska, gdzie nikt ich nie zna i wszystko muszą zacząć od nowa. Dzieje się to w momencie dużych przemian psychicznych i fizycznych. Sprawia, że wielu młodym ludziom woda sodowa uderza do głowy. Przestają się uczyć, ignorują polecenia nauczycieli, skupiając się na swojej wyimaginowanej dorosłości

– dodaje warszawianka.
Problem, na który zwraca uwagę, to kumulacja roczników.

– W klasach pierwszych gimnazjum aktualnie uczą się dzieci z roczników 2003 i 2004. W czasie zrównywania ich z dziećmi uczącymi się według nowej reformy spotkają się z dużą konkurencją, gdy będą wybierać szkołę średnią. To może być kłopotliwe

– zauważa.
Marcin Maj z Krakowa żałuje, że jego dzieci nie zostały objęte reformą.

– Mam dwóch synów. Jeden z nich w tym roku będzie zdawał maturę, a drugi kończy gimnazjum. Przeraża mnie to, czego i jak byli uczeni. Cóż z tego, że mają wiele nauki? Znam gimnazjalistów, którzy nie potrafią określić, czy do ich domu jedzie się na północ, czy na południe. Uczniów, którzy nie znają nazwy rzeki przepływającej przez ich miejscowość, o ile nie sprawdzą w aplikacji. Wiedzę czerpią z internetu, całkowicie zapominając o słownikach i encyklopediach. Uczą się wszystkiego po trochu, więc ledwo lizną konkrety. Jeśli sami nie pracują, to w szkole nie nauczą się za wiele

– mówi.
Mężczyzna podkreśla, że kompleksowa reforma edukacji jest potrzebna, aby powrócić do nauczania podstaw.

– Nie chodzi o przerabianie jedynie materiału, lecz przekazywanie prawdziwej wiedzy, którą w przyszłości dzieci będą wykorzystywać. Wiele zależy od uczniów i ich rodziców, czy potrafią otworzyć dzieci na poznawanie świata. Wiele też zależy od samych nauczycieli, którzy muszą chcieć, muszą kochać to, co robią. W przeciwnym wypadku najlepsza reforma nie pomoże. Nauczyciel z pasją, bez względu na to, czy chodzi o język polski, matematykę, geografię czy muzykę, zarazi nią uczniów. Mam wrażenie, że wielu nauczycieli z obowiązku robi swoje i musi zająć się biurokratyczną stroną nauczania

– dodaje.
Marcin zastanawia się, czy szkoły podołają wszystkiemu także pod kątem wyposażenia pracowni, które przez lata były likwidowane.

– Reakcji chemicznych uczy się, rozwiązując jedynie zadania. Uczniowie nie robią eksperymentów, doświadczeń biologicznych czy chemicznych. Byłem w szoku, kiedy zobaczyłem reakcję uczniów na naukobus, w którym po raz pierwszy mogli zobaczyć, dotknąć i samemu wykonać różne eksperymenty, w niebanalny sposób uczyli się matematyki. Dzięki manekinowi poznali tajniki ludzkiego ciała. To mi pokazało, że dzieci są chłonne wiedzy, ale trzeba do nich dotrzeć. Nie można na każdym etapie kształcenia zaczynać od nowa. Kształcenie powinno być ciągłością i to daje nowa reforma edukacji

– podkreśla.

Komu ta reforma jest potrzebna?
Magdalena jest mamą ucznia drugiej klasy szkoły podstawowej. Jest też zdecydowanym przeciwnikiem reformy.

– Dzieciom zostaje odebrana możliwość szybszego kształcenia w klasach profilowanych, np. sportowych i dwujęzycznych. W rejonowych podstawówkach takiego wyboru nie ma. Siatka godzin i podstawa programowa to katastrofa: minimalna ilość przedmiotów ścisłych, kanon lektur nieadekwatny do wieku odbiorców. Ucierpią oczywiście dzieci, ale o nich nikt nie myśli. Liczy się populistyczne hasło „likwidacji gimnazjów”, jako sprawcy wszelkich problemów obecnej młodzieży

– podkreśla.
Matka trójki dzieci Agnieszka uważa, że z reformą wiążą się: przepełnione szkoły, zwolnienia nauczycieli, zwiększanie różnic w dostępie do edukacji.

– Dla mnie reforma jest bardzo niebezpieczna światopoglądowo. Podstawa programowa napisana została pod PiS, o czym świadczy chociażby kanon lektur szkolnych dobrany pod wizję „prawdziwego Polaka”. Zwiększono godziny historii kosztem informatyki i języków obcych

– twierdzi kobieta.
Jej zdaniem reforma edukacji nie była odpowiednio konsultowana.

– Podparto ją opiniami ekspertów, którzy – w mojej opinii – nie są wystarczający merytorycznie. To reforma uchwalana w pośpiechu, tylko po to, żeby odkreślić kolejną obietnicę wyborczą i zadowolić twardy elektorat. Ci ludzie słyszą hasło „likwidujemy gimnazja” i zadowoleni wracają do swoich kanapek i kapci, nie interesuje ich, co dalej ta ustawa ze sobą niesie

– zaznacza.

Aneta Gąsiorowska, mama uczennic pierwszej klasy gimnazjum i trzeciej klasy szkoły podstawowej. Reprezentuje Piaseczyńskie Porozumienie Rad Rodziców, brała udział w konsultacjach społecznych:

Nowa reforma edukacji budzi wiele zastrzeżeń. Mimo zapewnień minister Zalewskiej nie będzie tak, że liczba miejsc w szkołach średnich się podwoi. Część dzieci nie dostanie się do liceów i techników z braku miejsc i będą musiały kontynuować naukę w szkołach branżowych. W mojej ocenie zmiany oświatowe odbierają uczniom szanse rozwoju. W gminach, w których gimnazjum przypada na kilka małych podstawówek, dzieciaki po szóstej klasie, w ramach realizacji obowiązku szkolnego, musiały się wyrwać ze swojego środowiska i dojeżdżać do gimnazjum – nowoczesnej, dobrze wyposażonej, nierzadko za środki unijne, szkoły, w której uczyli dobrze wykształceni i przygotowani nauczyciele. Teraz obowiązek szkolny będzie się kończył na klasie 8, potem będzie tylko obowiązek nauki, który – według zapisów ustawy – dziecko może realizować poza szkołą, np. w ramach przygotowania zawodowego. Na wsi wiele dzieci zakończy więc edukację na podstawówce.
Minister Zalewska wiele razy podkreślała, że według założeń reformy każde gimnazjum stanie się 8-klasową szkołą podstawową. To miałoby zlikwidować konieczność nauki zmianowej. Ale to niestety nie wróży dobrze tak dostępowi do klas dwujęzycznych, jak i sportowych – bo skąd wziąć nauczycieli przygotowanych do prowadzenia takich klas w większej liczbie szkół?

Na ostatnim posiedzeniu komisji zamykającym pracę nad ustawą obiecano rodzicom, że w rozporządzeniach MEN pojawi się rekomendacja, by dyrektorów, którym w latach 2017-2019 kończy się kadencja, jeśli uzyskają pozytywną opinię kuratorów, pozostawić na stanowiskach do czasu zakończenia wdrażania reformy, żeby nie mnożyć chaosu. Problem w tym, że dla rozporządzeń nie ma ścieżki legislacyjnej. Minister może rozporządzenia zmieniać z dnia na dzień, więc wszystko, czego nie wpisano do ustawy, a obiecano wpisać w rozporządzenia, nie musi w ogóle zaistnieć. W mojej ocenie nie było rzeczywistych konsultacji społecznych. W gruncie rzeczy nikt z nami nie chciał rozmawiać. We wrześniu na stronie MEN zamieszczono projekt ustawy, ale bez przepisów wprowadzających i bez projektów rozporządzeń, których póki co jest kilka, a miało być ich ponad dwadzieścia.


Izabela Kozłowska

Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (03/2017) dostępnego też w wersji cyfrowej tutaj


 

POLECANE
Szef MSZ Estonii mówi wprost: Telefon Scholza do Putina to błąd polityka
Szef MSZ Estonii mówi wprost: Telefon Scholza do Putina to błąd

– Rozmowa kanclerza Niemiec Olafa Scholza z prezydentem Rosji Władimirem Putinem była "strategicznym błędem" – powiedział w poniedziałek szef estońskiej dyplomacji Margus Tsahkna.

Trudno się rozstać z pałką antysemityzmu tylko u nas
Trudno się rozstać z pałką antysemityzmu

Rozmowa Moniki Olejnik z Radosławem Sikorskim przywołuje odwieczny temat emocji, jakie budzą wzmianki o czyimś żydowskim pochodzeniu.

Nie mam litości. Znany aktor nie szczędził gorzkich słów z ostatniej chwili
"Nie mam litości". Znany aktor nie szczędził gorzkich słów

Jan Englert, ceniony aktor z wieloletnim dorobkiem, mimo swoich 81 lat nadal występuje na scenie i współpracuje z młodszymi od siebie artystami. Jednak w jednym z ostatnich wywiadów podzielił się gorzką opinią na ich temat. Nie szczędził ostrych słów, krytykując ich podejście do życia i pracy.

Śmierć na siłowni w Gnieźnie. Nie żyje mistrz Europy z ostatniej chwili
Śmierć na siłowni w Gnieźnie. Nie żyje mistrz Europy

W siłowni w Gnieźnie doszło do tragicznego zdarzenia. Przemysław Górnicki, znany trener personalny i mistrz Europy w trójboju siłowym, nagle zasłabł podczas treningu i mimo reanimacji zmarł na miejscu.

Śmierć 3-latki w Nowym Tomyślu. Podano wyniki sekcji z ostatniej chwili
Śmierć 3-latki w Nowym Tomyślu. Podano wyniki sekcji

Decyzję dyspozytora o niezadysponowaniu Zespołu Ratownictwa Medycznego na miejsce zatrucia w okolicach Grodziska Wielkopolskiego należy uznać za niewłaściwą - podał w poniedziałek Wielkopolski Urząd Wojewódzki. Sprawa dotyczy śmierci 3-letniej dziewczynki w szpitalu w Nowym Tomyślu.

Zbigniew Ziobro przeszedł operację. Żona zabrała głos Wiadomości
Zbigniew Ziobro przeszedł operację. Żona zabrała głos

– Przeprowadzony ostatnio zabieg ułatwił przyjmowanie pokarmów. To daje szansę na szybszą odbudowę masy ciała niż dotychczas – mówi o ostatniej operacji Zbigniewa Ziobry jego żona Patrycja Kotecka-Ziobro.

Nowe informacje ws. stanu zdrowia żony Dawida Kubackiego Wiadomości
Nowe informacje ws. stanu zdrowia żony Dawida Kubackiego

Ostatnie miesiące były dla Dawida Kubackiego i jego bliskich niezwykle trudnym czasem. W ubiegłym roku żona polskiego skoczka narciarskiego Marta Kubacka nagle trafiła do szpitala z powodu poważnych problemów kardiologicznych. Jej stan był na tyle ciężki, że wymagał pilnej interwencji specjalistów ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Dawid Kubacki, mimo trwającego sezonu Pucharu Świata, nie wahał się ani chwili i przerwał rywalizację, by być przy rodzinie.

Sprawozdanie PiS odrzucone. Szef PKW: Rozstrzygnęła większość sejmowo-rządowa gorące
Sprawozdanie PiS odrzucone. Szef PKW: Rozstrzygnęła większość sejmowo-rządowa

– Większość sejmowo-rządowa w PKW rozstrzygnęła 5:4, że należy odebrać subwencję – komentuje dzisiejszą decyzję PKW przewodniczący komisji Sylwester Marciniak.

Przerwana tama w Stroniu Śląskim. Podano przyczynę pilne
Przerwana tama w Stroniu Śląskim. Podano przyczynę

Uszkodzenie tamy w Stroniu Śląskim nastąpiło w miejscu, gdzie wcześniej prowadzono prace ziemne związane z układaniem rur – wskazał Dolnośląski Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego. Urzędnicy nakazali Wodom Polskim zabezpieczenie wyrwy do czasu remontu zapory.

Nowy autor na łamach Tygodnika Solidarność i Tysol.pl tylko u nas
Nowy autor na łamach "Tygodnika Solidarność" i Tysol.pl

Ludwik Pęzioł, znany na platformie YouTube jako "Radykalny Pasywista", dołącza do zespołu "Tygodnika Solidarność".

REKLAMA

Reforma edukacji - rodzicielskie za i przeciw

Reforma edukacji wywołała ogromne emocje. Jedni rodzice boją się rewolucji w oświacie, inni z utęsknieniem czekają na zmiany.
 Reforma edukacji - rodzicielskie za i przeciw
/ Fotolia
Podpisanie przez prezydenta Andrzeja Dudę ustaw oświatowych i idące za tym zmiany w szkolnictwie pozostają w centrum zainteresowań wielu, a szczególnie rodziców. W końcu o przyszłość ich dzieci tu chodzi.
Adam Zgoda mieszka w średniej wielkości mieście na Mazowszu. Jest ojcem ośmioletniego Tadzia. Z reformą edukacji wiąże nadzieję na poprawę jakości kształcenia w szkołach.

– To krok w przód do poprawy nauczania. Moim zdaniem to optymalna gwarancja dla dobrej edukacji, poprawa bezpieczeństwa i odbudowanie zniszczonego ciągłymi reformami szkolnictwa. Wrócimy do cyklu nauczania, który już kiedyś był, sprawdził się i który – mam nadzieję – pozwoli zwolnić tempo

– mówi.
Jego zdaniem reforma wraca do tego, co w edukacji jest niezbędne, czyli do stabilizacji.

– Dzieci potrzebują instytucjonalizacji, opanowania, autokontroli i w końcu wsparcia w sprawach najtrudniejszych, jakimi jest dojrzewanie i rozwój dziecka

– podkreśla.

Eduekpress
Wiele wątpliwości w Remigiuszu Zarzyckim wzbudza tempo narzucone przez Ministerstwo Edukacji Narodowej.

– Popieram reformę, choć uważam, że jest ona zbyt ekspresowa. Podstawa programowa tworzona była na szybko. Pojawia się szereg krytycznych ocen, w tym tych umotywowanych politycznie, ale mimo to wiele wskazuje, że nie wszystko zostało dopracowane. Nie wiadomo, jak podzielić ludzi i wykorzystać ich potencjał, co będzie ze strukturą materialną i zasobami, jakie posiadają gimnazja. Poza tym obawiam się chaosu, który może w pierwszych latach nastąpić. Minister Anna Zalewska zapewnia, że zabezpieczone są pieniądze na realizację reformy, ale czy wzięto pod uwagę możliwość wystąpienia kosztów związanych z ewentualnym bałaganem? Co z podręcznikami, kto będzie pokrywał ich koszta?

– wylicza.
Jego wątpliwość budzi także sprawa szkolnych psychologów i pedagogów.

– O tym się nie mówi, ale w gimnazjach to oni odgrywali ważną rolę wychowawczą. Należycie wykonując swoje obowiązki, potrafili okiełznać krnąbrność, wulgarność młodych ludzi, czy pohamować podatność młodzieży na różne bodźce. Dzięki ich mozolnej pracy wiele dzieciaków ukierunkowało się i odnalazło siebie w nowym środowisku. To wszystko pozytywnie wpływa na rozwój uczniów. Kwestia psychologów i pedagogów jest wielką niewiadomą, czy dla wszystkich znajdzie się praca, czy przejdą do szkól podstawowych?

– podkreśla.
Uważa jednak, że ośmioletnia nauka w szkole podstawowej pozytywnie wpłynie na uczniów.

– Przedłużona szkoła podstawowa pozwala na lepsze i trwalsze budowanie relacji między uczniami. Przygotowuje do budowania późniejszych dojrzałych relacji, która zawierane są w szkołach średnich i na studiach. Gimnazjum sztucznie tworzyło kolejną grupę rówieśniczą. Poza tym obecnie ciągłość nauczania jest nieco przerwana, np. historia w szkole podstawowej i gimnazjum kończy się w tym samym okresie, czyli do II wojny światowej. Brakuje kontynuacji kształcenia. Te społeczne i programowe cechy systemu nauczania z gimnazjami nie są satysfakcjonujące i pokazują, że zmiany są potrzebne

– dodaje.
Zdaniem Laury idea zmiany systemu oświaty jest w porządku, ale obawy budzi sposób, w jaki jej się dokonuje.

– Program napisany na kolanie, brak odpowiedniej ilości dostosowanych placówek. Wygląda, jakby nie było planu na przyszłość. Uderza szybkość i bylejakość. Niestety, na tym będą cierpieć dzieci. Należy też pamiętać, że to nie jest tylko likwidacja gimnazjów. Reforma kompleksowo zmienia dotychczasowy system. Wywrócenie wszystkiego do góry nogami nigdy nie przyniosło dobrego efektu. Owszem trzeba było coś zmienić, ale nie w takim tempie i nie w taki sposób

– podkreśla.

Zmiany są potrzebne
Syn Anny Olszewskiej z Warszawy jest uczniem pierwszej klasy gimnazjum, czyli ostatnim rocznikiem przed przekształceniem. Kobieta mimo pewnych obaw uważa, że trzeba było zreformować polską oświatę, a zmiany, które idą za reformą edukacji przygotowaną przez PiS, będą korzystne dla uczniów.

– Likwidacja gimnazjów, wydłużenie nauki w szkole podstawowej i średniej polepszą jakość kształcenia i rolę wychowawczą szkoły oraz relacje między uczniami. Obecnie dwunasto- i trzynastoletnie dzieci przerzucane są do nowego środowiska, gdzie nikt ich nie zna i wszystko muszą zacząć od nowa. Dzieje się to w momencie dużych przemian psychicznych i fizycznych. Sprawia, że wielu młodym ludziom woda sodowa uderza do głowy. Przestają się uczyć, ignorują polecenia nauczycieli, skupiając się na swojej wyimaginowanej dorosłości

– dodaje warszawianka.
Problem, na który zwraca uwagę, to kumulacja roczników.

– W klasach pierwszych gimnazjum aktualnie uczą się dzieci z roczników 2003 i 2004. W czasie zrównywania ich z dziećmi uczącymi się według nowej reformy spotkają się z dużą konkurencją, gdy będą wybierać szkołę średnią. To może być kłopotliwe

– zauważa.
Marcin Maj z Krakowa żałuje, że jego dzieci nie zostały objęte reformą.

– Mam dwóch synów. Jeden z nich w tym roku będzie zdawał maturę, a drugi kończy gimnazjum. Przeraża mnie to, czego i jak byli uczeni. Cóż z tego, że mają wiele nauki? Znam gimnazjalistów, którzy nie potrafią określić, czy do ich domu jedzie się na północ, czy na południe. Uczniów, którzy nie znają nazwy rzeki przepływającej przez ich miejscowość, o ile nie sprawdzą w aplikacji. Wiedzę czerpią z internetu, całkowicie zapominając o słownikach i encyklopediach. Uczą się wszystkiego po trochu, więc ledwo lizną konkrety. Jeśli sami nie pracują, to w szkole nie nauczą się za wiele

– mówi.
Mężczyzna podkreśla, że kompleksowa reforma edukacji jest potrzebna, aby powrócić do nauczania podstaw.

– Nie chodzi o przerabianie jedynie materiału, lecz przekazywanie prawdziwej wiedzy, którą w przyszłości dzieci będą wykorzystywać. Wiele zależy od uczniów i ich rodziców, czy potrafią otworzyć dzieci na poznawanie świata. Wiele też zależy od samych nauczycieli, którzy muszą chcieć, muszą kochać to, co robią. W przeciwnym wypadku najlepsza reforma nie pomoże. Nauczyciel z pasją, bez względu na to, czy chodzi o język polski, matematykę, geografię czy muzykę, zarazi nią uczniów. Mam wrażenie, że wielu nauczycieli z obowiązku robi swoje i musi zająć się biurokratyczną stroną nauczania

– dodaje.
Marcin zastanawia się, czy szkoły podołają wszystkiemu także pod kątem wyposażenia pracowni, które przez lata były likwidowane.

– Reakcji chemicznych uczy się, rozwiązując jedynie zadania. Uczniowie nie robią eksperymentów, doświadczeń biologicznych czy chemicznych. Byłem w szoku, kiedy zobaczyłem reakcję uczniów na naukobus, w którym po raz pierwszy mogli zobaczyć, dotknąć i samemu wykonać różne eksperymenty, w niebanalny sposób uczyli się matematyki. Dzięki manekinowi poznali tajniki ludzkiego ciała. To mi pokazało, że dzieci są chłonne wiedzy, ale trzeba do nich dotrzeć. Nie można na każdym etapie kształcenia zaczynać od nowa. Kształcenie powinno być ciągłością i to daje nowa reforma edukacji

– podkreśla.

Komu ta reforma jest potrzebna?
Magdalena jest mamą ucznia drugiej klasy szkoły podstawowej. Jest też zdecydowanym przeciwnikiem reformy.

– Dzieciom zostaje odebrana możliwość szybszego kształcenia w klasach profilowanych, np. sportowych i dwujęzycznych. W rejonowych podstawówkach takiego wyboru nie ma. Siatka godzin i podstawa programowa to katastrofa: minimalna ilość przedmiotów ścisłych, kanon lektur nieadekwatny do wieku odbiorców. Ucierpią oczywiście dzieci, ale o nich nikt nie myśli. Liczy się populistyczne hasło „likwidacji gimnazjów”, jako sprawcy wszelkich problemów obecnej młodzieży

– podkreśla.
Matka trójki dzieci Agnieszka uważa, że z reformą wiążą się: przepełnione szkoły, zwolnienia nauczycieli, zwiększanie różnic w dostępie do edukacji.

– Dla mnie reforma jest bardzo niebezpieczna światopoglądowo. Podstawa programowa napisana została pod PiS, o czym świadczy chociażby kanon lektur szkolnych dobrany pod wizję „prawdziwego Polaka”. Zwiększono godziny historii kosztem informatyki i języków obcych

– twierdzi kobieta.
Jej zdaniem reforma edukacji nie była odpowiednio konsultowana.

– Podparto ją opiniami ekspertów, którzy – w mojej opinii – nie są wystarczający merytorycznie. To reforma uchwalana w pośpiechu, tylko po to, żeby odkreślić kolejną obietnicę wyborczą i zadowolić twardy elektorat. Ci ludzie słyszą hasło „likwidujemy gimnazja” i zadowoleni wracają do swoich kanapek i kapci, nie interesuje ich, co dalej ta ustawa ze sobą niesie

– zaznacza.

Aneta Gąsiorowska, mama uczennic pierwszej klasy gimnazjum i trzeciej klasy szkoły podstawowej. Reprezentuje Piaseczyńskie Porozumienie Rad Rodziców, brała udział w konsultacjach społecznych:

Nowa reforma edukacji budzi wiele zastrzeżeń. Mimo zapewnień minister Zalewskiej nie będzie tak, że liczba miejsc w szkołach średnich się podwoi. Część dzieci nie dostanie się do liceów i techników z braku miejsc i będą musiały kontynuować naukę w szkołach branżowych. W mojej ocenie zmiany oświatowe odbierają uczniom szanse rozwoju. W gminach, w których gimnazjum przypada na kilka małych podstawówek, dzieciaki po szóstej klasie, w ramach realizacji obowiązku szkolnego, musiały się wyrwać ze swojego środowiska i dojeżdżać do gimnazjum – nowoczesnej, dobrze wyposażonej, nierzadko za środki unijne, szkoły, w której uczyli dobrze wykształceni i przygotowani nauczyciele. Teraz obowiązek szkolny będzie się kończył na klasie 8, potem będzie tylko obowiązek nauki, który – według zapisów ustawy – dziecko może realizować poza szkołą, np. w ramach przygotowania zawodowego. Na wsi wiele dzieci zakończy więc edukację na podstawówce.
Minister Zalewska wiele razy podkreślała, że według założeń reformy każde gimnazjum stanie się 8-klasową szkołą podstawową. To miałoby zlikwidować konieczność nauki zmianowej. Ale to niestety nie wróży dobrze tak dostępowi do klas dwujęzycznych, jak i sportowych – bo skąd wziąć nauczycieli przygotowanych do prowadzenia takich klas w większej liczbie szkół?

Na ostatnim posiedzeniu komisji zamykającym pracę nad ustawą obiecano rodzicom, że w rozporządzeniach MEN pojawi się rekomendacja, by dyrektorów, którym w latach 2017-2019 kończy się kadencja, jeśli uzyskają pozytywną opinię kuratorów, pozostawić na stanowiskach do czasu zakończenia wdrażania reformy, żeby nie mnożyć chaosu. Problem w tym, że dla rozporządzeń nie ma ścieżki legislacyjnej. Minister może rozporządzenia zmieniać z dnia na dzień, więc wszystko, czego nie wpisano do ustawy, a obiecano wpisać w rozporządzenia, nie musi w ogóle zaistnieć. W mojej ocenie nie było rzeczywistych konsultacji społecznych. W gruncie rzeczy nikt z nami nie chciał rozmawiać. We wrześniu na stronie MEN zamieszczono projekt ustawy, ale bez przepisów wprowadzających i bez projektów rozporządzeń, których póki co jest kilka, a miało być ich ponad dwadzieścia.


Izabela Kozłowska

Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (03/2017) dostępnego też w wersji cyfrowej tutaj



 

Polecane
Emerytury
Stażowe