Brawo! Policjanci z Poznania pokazali śląskim kolegom, jak pomóc rodzicom wiozącym dziecko do szpitala

Do ckliwych nie należę, ale łezka zakręciła się w oku ze wzruszenia, gdy zobaczyłem w kilku stacjach telewizyjnych materiał o poznańskich policjantach torujących drogę radiowozem na sygnałach, by usprawnić dojazd do szpitala prywatnego samochodu ojca wiozącego dławiące się niemowlę. Serce rosło, gdy mundurowi w jednej chwili przerwali prowadzoną kontrolę drogową, rzucili dokumentami i zerwali się do ratowniczego rajdu zatłoczonymi ulicami miasta. Wczoraj zostali za tę postawę nagrodzeni – i słusznie - przez ministra spraw wewnętrznych Mariusza Błaszczaka. Teraz aż chciałoby się zaprosić ministra z wzorowym patrolem do misji edukacyjnej wśród niektórych mundurowych na Śląsku. Bo na kanwie tych budujących wydarzeń z Poznania od razu przyszła mi na myśl dość podobna i równie medialna historia z Bytomia, za którą rodzimi stróże prawa powinni się jednak czerwienić ze wstydu i to z medalem arogancji władzy w klapie. Nie dość, że nie pomogli rodzicom rocznego dziecka w nagłej potrzebie szybko dostać się do szpitala, to jeszcze przetrzymali ich w trakcie kontroli drogowej wypełniając skrupulatnie wszelkie policyjne procedury i trwoniąc cenny czas.
 Brawo! Policjanci z Poznania pokazali śląskim kolegom, jak pomóc rodzicom wiozącym dziecko do szpitala
/ archiwum Głos Zabrza i Rudy Śląskiej
Gdy oburzone małżeństwo opowiedziało swą historię w mediach – zrobiono z nich niemal oszustów, którzy wymyślili całą historię tylko po to, by uniknąć zapłacenia dwóch mandatów, choć próbując się dobijać sprawiedliwości wydali na prawników kilka razy więcej pieniędzy. Jednakże interweniującemu wówczas policjantowi nawet włos z głowy nie spadł, bo policyjne postępowanie dyscyplinarne nie udowodniło żadnych nieprawidłowości, a w konfrontacji obywatel – policjant, ten pierwszy zdaje się być zazwyczaj na straconej pozycji. Podobnie zresztą zachowała się bytomska prokuratura i sąd, którzy nie widzieli nic złego w rozstrzyganiu o (nie)winie funkcjonariusza instytucji, z którą na co dzień współpracują przecież niemal ręka w rękę. Dochodzenie o przekroczenie uprawnień przez policjantów definitywnie umorzono, jakby nic się nie stało. Wszak dziecko przeżyło, trupa nie ma, to o co cała ta afera? – zdawało się wynikać z oficjalnych uzasadnień decyzji śledczych i przełożonych patrolu.

Chodzi o rodzinę Marzeny i Michała Wilczaków, mieszkających na peryferiach Bytomia. Sprawa była szeroko pokazywana w telewizyjnym magazynie interwencyjnym, w dzienniku ogólnokrajowym, a nawet w prasie kolorowej. Roczna wówczas córeczka małżeństwa wzięła do buzi żel do toalet. Matka zareagowała natychmiast i wyciągnęła dziecku specyfik z ust, ale nie było jasne czy mała nic z niego nie połknęła. Po szybkiej konsultacji telefonicznej z centrum ostrych zatruć w Sosnowcu, rodzice ruszyli z dzieckiem samochodem do najbliższego szpitala oddalonego od ich domu o kilkanaście kilometrów. Ich pospieszna – czego nie ukrywają – droga zakończyła się przedwcześnie policyjną kontrolą drogową. Jadący skrajnym, lewym pasem dwupasmowej jezdni zdenerwowany ojciec dziecka pomyślał, że policjant stojący na prawym poboczu zatrzymuje inny samochód. Więc nie przystanął od razu lecz zatrzymał się sto metrów dalej, na czerwonym świetle skrzyżowania. Policjant dogonił go na piechotę (!) i oskarżył o próbę ucieczki w związku z przekroczeniem prędkości. Tak, jakby piraci drogowi grzecznie stawali na czerwonych światłach w oczekiwaniu, aż goniący ich na piechotę policjant dobiegnie. 

Wedle relacji rodziców policjant kompletnie nie przejął się ich wyjaśnieniami. Nie tylko nie pomógł szybciej dotrzeć do szpitala, to na dodatek skrupulatnie zaczął wykonywać wszystkie służbowe czynności. Nie wezwał też karetki pogotowia do dziecka. Potem ustami rzecznika prasowego jednostki twierdził, że proponował rodzinie wezwanie pogotowia, ale ta nie była tym zainteresowana. A poza tym dziecku nie groziło śmiertelne niebezpieczeństwo, bo – jak tłumaczyła policja - nie płakało i było spokojne (!). 

Dziecku faktycznie nic złego się nie stało i skończyło się na strachu i szpitalnej obserwacji. Jednakże losów dziewczynki nie był przecież w stanie przewidzieć patrol w momencie, gdy decydował się „na nosa” zakwestionować wyjaśnienia rodziców i podejmując długotrwałą interwencję. Dorabianie późniejszej całej ideologii o rzekomej finansowej motywacji rodziców zdawało się być już tylko żałosną próbą ratowania własnej reputacji przez instytucję, która powinna się cieszyć powszechnym szacunkiem i zaufaniem społecznym. Bo oprócz samych bytomskich policjantów chyba nikt inny, kto otarł się o tę sprawę, oficjalnej wersji wydarzeń nie jest w stanie zaakceptować. 

Rodzice dziecka poddali się, nie mają już sił na udowadnianie swych racji. Pogodzili się z sytuacją, że nie wygrają z solidarnością zawodową stróżów prawa i śledczych. Ale jak mówią, to przede wszystkim z racji postawy prokuratury i sądu przestali wierzyć w rozumiane dosłownie prawo i sprawiedliwość we własnym kraju, a także w równe traktowanie wszystkich obywateli, zwłaszcza tych pracujących w mundurach służb państwowych. Zwłaszcza, że jeden z owych "bohaterskich" policjantów z Bytomia został "za karę" przeniesiony do elitarnej ekipy policji autostradowej na Śląsku...
PRZEMYSŁAW JARASZ

 

POLECANE
Holandia: Właściciele fotowoltaiki zapłacą za oddawanie energii do sieci z ostatniej chwili
Holandia: Właściciele fotowoltaiki zapłacą za oddawanie energii do sieci

Od 2027 roku część właścicieli paneli fotowoltaicznych w Holandii będzie... dopłacać za energię, którą oddaje do sieci. Dwie firmy energetyczne ogłosiły już nowe zasady rozliczeń. Sprawę ujawniło holenderskie stowarzyszenie Vereniging Eigen Huis.

Wielki Bu jest już w Polsce. Trwa akcja służb z ostatniej chwili
"Wielki Bu" jest już w Polsce. Trwa akcja służb

Patryk M., pseudonim Wielki Bu, jest już w Polsce i trwa właśnie przekazywanie go polskim służbom – informuje serwis tvn24.pl.

Poseł PO: Ktoś, kto jest podejrzany, jest przestępcą z ostatniej chwili
Poseł PO: "Ktoś, kto jest podejrzany, jest przestępcą"

– Ktoś, kto jest podejrzany, to jest przestępcą. Zbigniew Ziobro, by móc dochodzić swojej niewinności, musi stanąć przed sprawiedliwym sądem – stwierdził poseł PO Konrad Frysztak. Słowa polityka oburzyły opinię publiczną. "Kiedy usunęliście z Konstytucji domniemanie niewinności?" – pytają internauci.

Ryanair zmienia zasady. Zostało już tylko kilka dni z ostatniej chwili
Ryanair zmienia zasady. Zostało już tylko kilka dni

Ryanair od 12 listopada 2025 r. przechodzi wyłącznie na cyfrowe karty pokładowe w aplikacji. Papierowe boarding passy znikają.

Żurek odkrywa karty: Wybory sędziów do KRS ma przeprowadzać PKW z ostatniej chwili
Żurek odkrywa karty: "Wybory sędziów do KRS ma przeprowadzać PKW"

– Obecny KRS nie jest zgodny z polską konstytucją. Musimy przywrócić w Polsce państwo prawa – grzmiał w czwartek, podczas konferencji prasowej, minister sprawiedliwości Waldemar Żurek. Jak przekazano, projekt ustawy o KRS przewiduje, że wybory sędziów do Krajowej Rady Sądownictwa ma organizować PKW.

Rusza program powszechnych szkoleń obronnych „wGotowości” z ostatniej chwili
Rusza program powszechnych szkoleń obronnych „wGotowości”

Rusza pilotaż programu powszechnych szkoleń obronnych „wGotowości”, który rozpocznie się 22 listopada br. – zapowiedział w czwartek wicepremier, minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz. Podkreślił, że program skierowany jest do wszystkich chętnych polskich obywateli.

Opieka medyczna w areszcie? Była urzędniczka Ministerstwa Sprawiedliwości nie ma złudzeń z ostatniej chwili
Opieka medyczna w areszcie? Była urzędniczka Ministerstwa Sprawiedliwości nie ma złudzeń

– Mała kratka aż kusiła, żeby przeciągnąć sweter czy piżamę i coś sobie zrobić… To były takie skrajne sytuacje i moje prawo do obrony zostało zgruzowane – wspomina w rozmowie z Telewizją wPolsce24 pani Urszula Dubejko.

Nowy przewodniczący Polski 2050. Hołownia zabiera głos ws. swojego następcy z ostatniej chwili
Nowy przewodniczący Polski 2050. Hołownia zabiera głos ws. swojego następcy

Szymon Hołownia kilka tygodni temu oficjalnie ogłosił, że nie będzie ubiegał się o reelekcję na stanowisko przewodniczącego Polski 2050. Lider ugrupowania zapowiada jednak, że wskaże swojego następcę, gdy tylko zakończy się proces zgłaszania kandydatów. Jak nieoficjalnie ustaliło RMF FM, jego faworytką ma być Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz.

Niemcy: Blisko trzy czwarte Niemców niezadowolonych z pracy kanclerza Merza [SONDAŻ] z ostatniej chwili
Niemcy: Blisko trzy czwarte Niemców niezadowolonych z pracy kanclerza Merza [SONDAŻ]

Po pół roku urzędowania kanclerza Niemiec Friedricha Merza z jego pracy niezadowolonych jest 72 proc. Niemców, a zadowolonych – 25 proc. – wynika z badania instytutu Forsa. W sondażu partyjnym blok chadecki Merza, CDU/CSU pozostaje o dwa punkty procentowe za prawicowo-populistyczną AfD.

Komunikat dla mieszkańców woj. podkarpackiego z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców woj. podkarpackiego

Alert RCB w woj. podkarpackim: od 6 do 15 listopada 2025 r. z samolotów będą zrzucane przynęty ze szczepionką przeciw wściekliźnie dla lisów wolno żyjących. Ostrzeżenie wysłano do osób przebywających na terenie regionu.

REKLAMA

Brawo! Policjanci z Poznania pokazali śląskim kolegom, jak pomóc rodzicom wiozącym dziecko do szpitala

Do ckliwych nie należę, ale łezka zakręciła się w oku ze wzruszenia, gdy zobaczyłem w kilku stacjach telewizyjnych materiał o poznańskich policjantach torujących drogę radiowozem na sygnałach, by usprawnić dojazd do szpitala prywatnego samochodu ojca wiozącego dławiące się niemowlę. Serce rosło, gdy mundurowi w jednej chwili przerwali prowadzoną kontrolę drogową, rzucili dokumentami i zerwali się do ratowniczego rajdu zatłoczonymi ulicami miasta. Wczoraj zostali za tę postawę nagrodzeni – i słusznie - przez ministra spraw wewnętrznych Mariusza Błaszczaka. Teraz aż chciałoby się zaprosić ministra z wzorowym patrolem do misji edukacyjnej wśród niektórych mundurowych na Śląsku. Bo na kanwie tych budujących wydarzeń z Poznania od razu przyszła mi na myśl dość podobna i równie medialna historia z Bytomia, za którą rodzimi stróże prawa powinni się jednak czerwienić ze wstydu i to z medalem arogancji władzy w klapie. Nie dość, że nie pomogli rodzicom rocznego dziecka w nagłej potrzebie szybko dostać się do szpitala, to jeszcze przetrzymali ich w trakcie kontroli drogowej wypełniając skrupulatnie wszelkie policyjne procedury i trwoniąc cenny czas.
 Brawo! Policjanci z Poznania pokazali śląskim kolegom, jak pomóc rodzicom wiozącym dziecko do szpitala
/ archiwum Głos Zabrza i Rudy Śląskiej
Gdy oburzone małżeństwo opowiedziało swą historię w mediach – zrobiono z nich niemal oszustów, którzy wymyślili całą historię tylko po to, by uniknąć zapłacenia dwóch mandatów, choć próbując się dobijać sprawiedliwości wydali na prawników kilka razy więcej pieniędzy. Jednakże interweniującemu wówczas policjantowi nawet włos z głowy nie spadł, bo policyjne postępowanie dyscyplinarne nie udowodniło żadnych nieprawidłowości, a w konfrontacji obywatel – policjant, ten pierwszy zdaje się być zazwyczaj na straconej pozycji. Podobnie zresztą zachowała się bytomska prokuratura i sąd, którzy nie widzieli nic złego w rozstrzyganiu o (nie)winie funkcjonariusza instytucji, z którą na co dzień współpracują przecież niemal ręka w rękę. Dochodzenie o przekroczenie uprawnień przez policjantów definitywnie umorzono, jakby nic się nie stało. Wszak dziecko przeżyło, trupa nie ma, to o co cała ta afera? – zdawało się wynikać z oficjalnych uzasadnień decyzji śledczych i przełożonych patrolu.

Chodzi o rodzinę Marzeny i Michała Wilczaków, mieszkających na peryferiach Bytomia. Sprawa była szeroko pokazywana w telewizyjnym magazynie interwencyjnym, w dzienniku ogólnokrajowym, a nawet w prasie kolorowej. Roczna wówczas córeczka małżeństwa wzięła do buzi żel do toalet. Matka zareagowała natychmiast i wyciągnęła dziecku specyfik z ust, ale nie było jasne czy mała nic z niego nie połknęła. Po szybkiej konsultacji telefonicznej z centrum ostrych zatruć w Sosnowcu, rodzice ruszyli z dzieckiem samochodem do najbliższego szpitala oddalonego od ich domu o kilkanaście kilometrów. Ich pospieszna – czego nie ukrywają – droga zakończyła się przedwcześnie policyjną kontrolą drogową. Jadący skrajnym, lewym pasem dwupasmowej jezdni zdenerwowany ojciec dziecka pomyślał, że policjant stojący na prawym poboczu zatrzymuje inny samochód. Więc nie przystanął od razu lecz zatrzymał się sto metrów dalej, na czerwonym świetle skrzyżowania. Policjant dogonił go na piechotę (!) i oskarżył o próbę ucieczki w związku z przekroczeniem prędkości. Tak, jakby piraci drogowi grzecznie stawali na czerwonych światłach w oczekiwaniu, aż goniący ich na piechotę policjant dobiegnie. 

Wedle relacji rodziców policjant kompletnie nie przejął się ich wyjaśnieniami. Nie tylko nie pomógł szybciej dotrzeć do szpitala, to na dodatek skrupulatnie zaczął wykonywać wszystkie służbowe czynności. Nie wezwał też karetki pogotowia do dziecka. Potem ustami rzecznika prasowego jednostki twierdził, że proponował rodzinie wezwanie pogotowia, ale ta nie była tym zainteresowana. A poza tym dziecku nie groziło śmiertelne niebezpieczeństwo, bo – jak tłumaczyła policja - nie płakało i było spokojne (!). 

Dziecku faktycznie nic złego się nie stało i skończyło się na strachu i szpitalnej obserwacji. Jednakże losów dziewczynki nie był przecież w stanie przewidzieć patrol w momencie, gdy decydował się „na nosa” zakwestionować wyjaśnienia rodziców i podejmując długotrwałą interwencję. Dorabianie późniejszej całej ideologii o rzekomej finansowej motywacji rodziców zdawało się być już tylko żałosną próbą ratowania własnej reputacji przez instytucję, która powinna się cieszyć powszechnym szacunkiem i zaufaniem społecznym. Bo oprócz samych bytomskich policjantów chyba nikt inny, kto otarł się o tę sprawę, oficjalnej wersji wydarzeń nie jest w stanie zaakceptować. 

Rodzice dziecka poddali się, nie mają już sił na udowadnianie swych racji. Pogodzili się z sytuacją, że nie wygrają z solidarnością zawodową stróżów prawa i śledczych. Ale jak mówią, to przede wszystkim z racji postawy prokuratury i sądu przestali wierzyć w rozumiane dosłownie prawo i sprawiedliwość we własnym kraju, a także w równe traktowanie wszystkich obywateli, zwłaszcza tych pracujących w mundurach służb państwowych. Zwłaszcza, że jeden z owych "bohaterskich" policjantów z Bytomia został "za karę" przeniesiony do elitarnej ekipy policji autostradowej na Śląsku...
PRZEMYSŁAW JARASZ


 

Polecane
Emerytury
Stażowe