Zbigniew "Zebe" Kula: Żużel nasz codzienny

Sport żużlowy pomimo nie malejącej ilości fanów w Polsce – wbrew trendom europejskim - staje się z roku na rok coraz bardziej sportem niszowym. Pomimo tego, że jest obecny w kanałach płatnych telewizji, nie potrafi przyciągnąć sponsorów, którzy widzieliby w nim istotny efekt reklamowy. Każdy sezon ligowy w Polsce od paru już dobrych lat nie kończy się wymienianiem sukcesów finansowych poszczególnych klubów, a troską o to, czy dany klub będzie w stanie sprostać wydatkom, by stanąć do rywalizacji w kolejnej edycji rozgrywek. To samo dotyczy awansów dokonywanych przy „zielonym stoliku” przez ostanie lata z tychże powodów . Sportowa rywalizacja przybiera wiec bardziej pozory fikcji niż sportowej walki.
Polska Ekstraliga żużlowa, nazywana przez środowisko Speedwaya „Najlepszą Ligą Świata” to po prostu kolos na glinianych nogach. Chwyt marketingowy, na który nie łapią się jacykolwiek poważni sponsorzy, nie mówiąc o firmach o zasięgu globalnym. Nad tym powinni zastanowić się włodarze tego sportu w pierwszej kolejności.
Sporo winy ponosi w tym , tak mi się przynajmniej wydaje, wspomniana Ekstraliga, która nie jest w stanie wprowadzić stałej, czytelnej formuły rozgrywek. Nie będę odkrywcą, gdy napiszę, że Żużel „pożera własne dzieci”. Chyba tajemnicą poliszynela jest fakt, że gros pieniędzy uzyskanych przez kluby idzie na „wilcze apetyty” podstarzałych w większości „gwiazd”, które tak samo sobie cenią reklamę szamponu lub środka przeciw wzdęciom. Ta tendencja nie maleje, a wprost się zwieksza.
Każda sprawa dotycząca dopingu w sporcie powinna być szczególnie piętnowana. Co do tego nie ma chyba najmniejszej wątpliwości.
Miasto Rybnik pojawiło się na ustach całej sportowej Polski. Miasto poniosło nie ze swojej winy niewymierne straty wizerunkowe, a o pozytywny wizerunek zabiega od szeregu lat. Obecnie realizowany jest w Rybniku serial fabularny, na nakręcenie którego, wg mediów, magistrat przeznaczył 369 tys. Złotych.
Taką wizytówką miasta jest też klub żużlowy, co w swoich wypowiedziach podkreślał obecny prezydent miasta Piotr Kuczera. W ciągu dwóch lat obecności rybnickiego klubu w Ekstralidze, miasto zasiliło go kwotą ponad 5mln 600 tys. zł. To ponad 60 % wszystkich rozdzielonych pieniędzy na rybnicki sport.
Tymczasem dziennikarz „Sportowych Faktów” Dariusz Ostafiński próbuje całą sprawę upolitycznić, pisząc w swoim tekście zatytułowanym „Coś ty narobił Grigorij. ROW Rybnik w politycznym piekle”:
„Nie od dziś wiadomo, że klub jest w samym środku politycznej rozgrywki. Ratusz wspiera speedway, ale po drugiej stronie są powiązani z obecną opcją rządzącą krajem, piłkarze. Łaguta nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo namieszał i jaki oręż dał do ręki przeciwnikom Mrozka i żużlowego ROW-u.”
To oczywiście kompletna bzdura. Wielu kibiców speedway’a w Rybniku jest równocześnie sympatykami klubu piłkarskiego. Za żużlowców trzymają zaś kciuki prawie wszyscy mieszkańcy Rybnika. Nawet ci, co na co dzień nie za bardzo interesują się sportem. Absurdalne twierdzenie Ostafińskiego nie tylko robi złą krew, ale także stawia w niedwuznacznej sytuacji prezesa Mrozka z powodu nie wymienionych z nazwiska wyimaginowanych wrogów.
Co zaś do samego prezesa Mrozka.
Na wspomnianej wczorajszej konferencji prasowej powiedział on :
„Wierzę, że Grisza jest niewinny i będę to powtarzać. To jest w dalszym ciągu mój zawodnik i będę go bronił do ostatniej chwili. Zbyt mało faktów mamy, by wyrokować co się stało”.
Można od biedy zrozumieć, że prezes próbuje bronić zawodnika i nie dopuszcza do siebie czarnych myśli. Uważam, że jednak taka deklaracja nie powinna paść z jego ust. Nie chcę przesądzać, podobnie jak on, ale ja nie jestem prezesem klubu żużlowego. Od Mrozka należy wymagać czegoś więcej.
Ani przez chwilę nie wątpię, iż prezes zdaje sobie sprawę, że potwierdzenie wyników próbki A, stawia cały klub na krawędzi przepaści. Degradacja klubu staje się w tym momencie praktycznie nieunikniona. W kontekście swojej deklaracji lojalności wobec zawodnika, stawia on siebie w fatalnej sytuacji.
Co zrobi, gdy wyniki próbki B potwierdzą wynik próbki A ?
Przecież wtedy klub powinien dochodzić zadośćuczynienia od samego zawodnika. Nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej. Nie jestem wrogiem Krzysztofa Mrozka, ale mam obawy, ze grabarzem żużla w Rybniku może oprócz Grigorija stać się sam prezes. To może brzmieć kuriozalnie, ale niestety może okazać się prawdziwe.