"To był prawdziwy armagedon". W tym roku skończy się odbudowa lasów w Borach Tucholskich

Nadleśnictwo Rytel było jednym z tych, które ucierpiało najmocniej w wyniku nawałnic przechodzących nad Polską 10 i 11 sierpnia 2017 r. Kataklizm niemal dosłownie zmiótł z powierzchni ziemi olbrzymie połacie lasu, tak ważnego w życiu mieszkańców Borów Tucholskich. Kataklizm nie załamał jednak leśniczych oraz miejscowej ludności – już w tym roku zakończy się pięcioletni okres odbudowy zniszczonych terenów.
Suszek. Instalacja artystyczna upamiętniająca katastrofę z roku 2017
Suszek. Instalacja artystyczna upamiętniająca katastrofę z roku 2017 / fot. M. Żegliński

Najgwałtowniejsza burza przeszła w godzinach popołudniowych, wieczornych oraz w nocy z 11 na 12 sierpnia 2017 r. w pasie od Dolnego Śląska przez Wielkopolskę i Kujawy po Pomorze Gdańskie oraz Warmię. Prędkość wiatru punktowo przekraczała nawet 150 km/h. Skutkiem nawałnicy było zniszczenie lub uszkodzenie prawie 12,5 tys. budynków lub lokali mieszkalnych (o wartości 68 mln zł), ponad 10 tys. budynków gospodarczych (wartość ok. 59 mln zł), 901 obiektów infrastruktury komunalnej, w tym 20 mostów, 1103 km dróg, 129 budynków szkolnych i oświatowych, 49 stacji uzdatniania wody i oczyszczalni ścieków. Łączne straty w obiektach infrastruktury komunalnej oszacowano na ponad 260 mln zł. W całej Polsce zniszczonych zostało 72 tys. ha upraw, a Lasy Państwowe oszacowały straty w drzewostanie na 8,2 mln m3 drewna, 45 tysięcy hektarów lasów wymagało odnowienia. Od 10 do 22 sierpnia 2017 r. Państwowa Straż Pożarna interweniowała 25 997 razy.

Lasu nie było

Przebywając wtedy w Borach Tucholskich, z którymi jestem rodzinnie związany, byłem uczestnikiem tych wydarzeń. Lasy Nadleśnictwa Rytel znam od dzieciństwa, często przez nie przejeżdżając drogą krajową nr 22, zwaną powszechnie „Berlinką”. Las ten jednej nocy zniknął. O skali żywiołu dobitniej niż statystyki mówią słowa sędziny Anny Starczewskiej, uzasadniającej wyrok w sprawie komendantów obozu harcerskiego w nieodległym od Rytla Suszku, gdzie podczas nawałnic zginęły dwie nastolatki. – O tym, czego doświadczyli i co przeżyli uczestnicy obozu, najlepiej świadczą zeznania pewnej harcerki, która w świetle błyskawic, będąc w lesie, nie dostrzegła wokół siebie drzew. A to dlatego, że ich już nie było. Zostały powalone przez potężną wichurę. Przed sobą miała jedynie ciemności i ścianę deszczu. Był to prawdziwy armagedon – powiedziała sędzia.

– 11 sierpnia 2017 r. na długo zostanie w mojej pamięci. Był to dla nas trudny czas, tak naprawdę nie wiedzieliśmy, od czego zacząć. Klęska spowodowała odcięcie mieszkańców od świata. Odblokowanie dojazdów przez straż pożarną, później pomagało wojsko. Dotarcie do pojedynczych, odległych zabudowań potrafiło zająć i po trzy dni. Tu należy podziękować Ochotniczej Straży Pożarnej, która była na pierwszym froncie, to było coś wyjątkowego. Wielkim problemem było chociażby przywiezienie pracującym strażakom wody, a przypominam, że było lato, ponieważ wiele sklepów było odciętych. Przejezdność dróg była fatalna – mówi mi Tomasz Orzłowski, inżynier nadzoru w Nadleśnictwie Rytel, wcześniej związany z Nadleśnictwem Przymuszewo. Od blisko dwóch dekad członek Solidarności, do której należał także jego ojciec.

– Największe szkody odnotowaliśmy w centrum nadleśnictwa tuż przy naszej siedzibie. Większość uszkodzeń, jaka została wstępnie zinwentaryzowana, to 1,5 mln metrów sześciennych drewna. Powierzchnia uszkodzona zredukowana to 8320 hektarów, tak wynikało z analizy zdjęć lotniczych. Jeśli chodzi o powierzchnię zniszczoną zupełnie, to było to około 5200 hektarów. Wprowadziliśmy zakaz wstępu do lasów, służby działały kompatybilnie. Dużym zagrożeniem było wystąpienie pożarów czy niebezpieczeństwo w postaci uszkodzonych linii wysokiego napięcia. Od razu wiedzieliśmy, że musimy myśleć nie tylko o sprzątnięciu obszaru, ale o zadbaniu o sadzonki itp. To ponad 40 milionów sadzonek, to wielka liczba. Odnowa powierzchni została zaplanowana na najbliższe pięć lat i ma się zakończyć w tym roku – dodaje Tomasz Orzłowski.

Usprawnić porządkowanie

– W sprzątaniu pomogło również wiele firm, nie tylko miejscowych, nie było możliwości, żebyśmy poradzili sobie sami z tym kataklizmem. W 2017 r. przy porządkowaniu terenów pracowało 20 Zakładów Usług Leśnych, które korzystały z 38 harvesterów i 34 forwarderów. Do stycznia 2020 r. sprzątnęliśmy wszystkie powierzchnie otwarte. Uważam, że to dobry wynik jak na tak dużą powierzchnię – słyszę. Wywiezienie tak wielkich ilości drewna wymagało precyzyjnej logistyki. – Warto pamiętać, że to było drewno poklęskowe, zniszczone, często już tylko przeznaczone na opał. Oczywiście staraliśmy się dbać o drewno. Gdy udało się pozyskać surowiec, który dało się zagospodarować w inny sposób, to tak się działo. Niestety często ten surowiec miał mikropęknięcia wewnętrzne i po jakimś czasie się rozpadał i nie nadawał się do wykorzystania w specjalistycznym przemyśle drzewnym. Lasy Państwowe wyszły naprzeciw pracownikom, kłody drewna były odbierane w stosach, stosowaliśmy fotooptyczne metody odbiórki. Drewno było po pomiarze przekazywane na protokoły, na jeden można było wywieźć kilka samochodów. Było to koordynowane, ale dokumentacja została na szczęście zmniejszona – zaznacza mój rozmówca.

Dużym problemem było to, że wywożące drewno tiry topiły się w piasku albo błocie. Inwestowano więc w zakup kruszywa i wielootworowych płyt, które do dzisiaj służą na lokalnych drogach. A ilości wywożonego surowca imponują. – W 2018 r. wywieźliśmy 260 tys. metrów sześciennych, to 10 400 tirów. Jednego dnia wyjeżdżało i po 170 tirów. Warto pamiętać, że na terenie powiatu chojnickiego mamy ponad 11 tys. hektarów lasów niepaństwowych, właściciele dokonywali zgłoszenia zniszczonego drzewostanu do starostwa, na wniosek otrzymywali rekompensaty za sprzątnięcie swoich lasów. Dzięki działalności Lasów Państwowych pojawiły się środki z funduszu leśnego, które zostały przeznaczone na sprzątanie, które było niezbędne dla bezpieczeństwa publicznego. To dobre działanie, mogliśmy w ten sposób poratować właścicieli lasów prywatnych. To często rolnicy, zdarza się, że biedni. Zastrzyk kilku tysięcy złotych za sprzątnięty hektar był dobrym działaniem – kontynuuje pracownik Nadleśnictwa Rytel.

Kolejną fazą prac było odnowienie lasu. – Musieliśmy zakupić sadzonki z 27 innych nadleśnictw. Sadzonki dojeżdżały nawet i po 400 km. Sumaryczna powierzchnia odnowień jest bardzo duża. Odnowiliśmy ponad 4600 hektarów, zostało do posadzenia około 500 hektarów, odbędzie się to tej wiosny i najbliższej jesieni. Sadzonki pochodzą m.in. ze szkółki kontenerowej z Nadleśnictwa Dobrzejewice, która zapewnia nam dobrej jakości rośliny z zakrytym systemem korzeniowym. Są one trochę droższe, ale dobrze się przyjmują, to m.in. sosna z zakrytym korzeniem. Jeśli chodzi o składy gatunkowe – są one odpowiednio dobierane do siedliska, do miejsc optymalnych. Roślinność pokazuje nam, czy to siedlisko borowe czy lasowe, słabsze czy gorsze. Wykorzystujemy mikrosiedliska, lepsze fragmenty na gatunki cenniejsze, bardziej potrzebujące, wymagające. Tam, gdzie są możliwości, sadzimy poza sosną takie gatunki jak dąb, buk, grab, lipa, klon. Wiele gatunków biocenotyczynych – dzikie grusze, jabłonie, śliwy, tarniny. Gatunki zwiększające bioróżnorodność, to ma korzystny wpływ na klimat, na środowisko, wpływa pozytywie na ekosystem leśny. Istotne jest zaplanowanie tego wszystkiego, każdy hektar wymaga planowania. Wykonywane są szkice odnowieniowe, które są akceptowane przez inżyniera nadzoru i zatwierdzane przez nadleśniczego bądź jego zastępcę. Taki szkic wskazuje gatunki, odległości, formy zmieszania, szczegóły ilościowe i jakościowe. Samo sadzenie prowadzi Zakład Usług Leśnych pod stałym nadzorem podleśniczego lub leśniczego. Występuje więc stały nadzór nad pracą – opowiada Orzłowski.

Ludzie związani z przyrodą

Odnowa lasu wymagała dużej rzeszy pracowników. – Ludzi chętnych do pracy była wystarczająca liczba, chociaż mieliśmy pewne obawy. Okazało się, że Kaszubi i Borowiacy związani z lasem bardzo chętnie wykonywali te czynności. Pojawili się również pracownicy z zagranicy – z Ukrainy i z Gruzji – mówi Orzłowski. Podkreśla, jak wielką rolę w życiu społeczeństwa odgrywa las. – Rodziny pracowników leśnych, służby leśnej, pracują tutaj od pokoleń. Mój dziadek i pradziadek pracowali w lesie, tata był leśniczym. To jest nam bliskie, podobnie jest z wieloma z nas. Duża część okolicznych mieszkańców żyje z urodzaju ziemi, zbierając m.in. grzyby, maliny, jagody. To nasz patriotyzm lokalny, jesteśmy zżyci z lasem, rolą i wodą oraz otaczającą nas przyrodą. To, że jeden pomoże drugiemu w temacie gospodarowania lasem, jest naturalne. Każdemu z nas zależy na odbudowie lasu, by był czysty i zdrowy. Ludzie przy porządkowaniu po kataklizmie pracowali często w ekstremalnych warunkach, powyżej 8 godzin, czasem wieczorami, nocami. Współpracujemy z lokalnymi stowarzyszeniami ekologicznymi. Czasem pojawiają się tematy sporne, ale zawsze znajdujemy kompromis. Zapraszaliśmy je do współpracy przy akcjach społecznych. To m.in. akcja „Nie ma lipy” wiosną 2019 r., akcja „Przywróćmy las po klęsce stulecia”, która była realizowana cyklicznie, najczęściej w soboty, ogłaszaliśmy ją w lokalnej prasie. Największa akcja była 26 i 27 kwietnia 2019 r. na terenie leśnictwa Jakubowo – „Odnawiamy las po klęsce”. Była to akcja posadzenia 100 hektarów nowego lasu zainicjowana przez parę prezydencką. Pracowało przy niej 1300 osób, w tym administracja państwowa, samorządowa, żołnierze WP, WOT, funkcjonariusze Straży Granicznej, harcerze. Wspomagamy się również wzajemnie z uczniami technikum leśnego w Tucholi, oni uczą się od nas, my od nich. To młodzi ludzie, którzy uczą się sadzenia lasu na terenie klęski – słyszę.

Sadzenie lasu jest o tyle niewdzięczną pracą, że jej efektów nie ujrzy się za własnego życia.
– Trzeba trzech pokoleń leśników, by osiągnąć efekt finalny. Przez to nasza praca jest dla naszych wnuków. Staramy się pracować jak najlepiej, ale wiemy, że wyniki nie przychodzą za rok, za dwa. Dlatego tak ważna jest dla nas ochrona przyrody, robimy wszystko, by dbać o lasy. Nawałnice w 2017 r. były największą klęską od okresu powojennego. Oby nigdy się nie powtórzyły, bo zostawiły wielkie ślady na psychice każdego z nas – kończy Tomasz Orzłowski.

Drzewa nasadzone w Nadleśnictwie Rytel oraz pozostałe po wichurach drzewa 

Tomasz Orzłowski, inżynier nadzoru w Nadleśnictwie Rytel

Tekst pochodzi z 7 (1777) numeru „Tygodnika Solidarność”. 

 


 

POLECANE
Poradnik prawny dla obrońców granic z ostatniej chwili
Poradnik prawny dla obrońców granic

Sytuacja na granicy polsko-niemieckiej staje się coraz bardziej napięta z powodu zwiększającej się liczby przybywających do Polski z tego kierunku imigrantów. Nowy poradnik Ordo Iuris podpowiada, jak działać bezpiecznie w czasie przywróconych kontroli.

Niemiecki polityk mówi wprost, kto ma rządzić w Warszawie Wiadomości
Niemiecki polityk mówi wprost, kto ma rządzić w Warszawie

Manfred Weber zaatakował m.in. PiS na forum Parlamentu Europejskiego. Lider Europejskiej Partii Ludowej jasno określił z kim zamierza walczyć w Polsce. Zastrzegł też, że EPL wie jak walczyć "ze skrajną prawicą" i nikt nie ma prawa jej pouczać".  

Oszust udawał głos sekretarza stanu USA. Kontaktował się z szefami MSZ innych państw Wiadomości
Oszust udawał głos sekretarza stanu USA. Kontaktował się z szefami MSZ innych państw

Ktoś podszywał się pod sekretarza stanu USA Marka Rubio, i zmieniając głos oraz styl pisania przy użyciu sztucznej inteligencji, kontaktował się z wysokiej rangi urzędnikami, w tym co najmniej trzema ministrami spraw zagranicznych - podał we wtorek dziennik „Washington Post”.

Polska 2050 ostro reaguje na odejście Bodnar: Dostała jasny sygnał z ostatniej chwili
Polska 2050 ostro reaguje na odejście Bodnar: "Dostała jasny sygnał"

Polska 2050 ostro zareagowała na odejście poseł Izabeli Bodnar. "Izabela dostała jasny sygnał: wyczyszczenie wątpliwości wokół jej rodzinnej działalności biznesowej albo koniec kariery w Polsce 2050. Wybrała koniec kariery" – czytamy w oświadczeniu partii.

Zabójstwo w Nowem. Wypłynęły dwa nagrania z ostatniej chwili
Zabójstwo w Nowem. Wypłynęły dwa nagrania

Z soboty na niedzielę w Nowem zamordowany został 41-latek. Mężczyzna został pchnięty nożem. Kanał Zero dotarł we wtorek do dwóch nagrań ukazujących te dramatyczne wydarzenia.

Niemców mają dosyć nawet na Majorce Wiadomości
Niemców mają dosyć nawet na Majorce

Rośnie niezadowolenie Hiszpanów z masowej turystyki. Jak donosi portal welt.de szczególnie jest to widoczne na Majorce. Mieszkańcy są źli na Niemców, którzy czują się tam jak u siebie.  

Komunikat dla mieszkańców Lubelszczyzny z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców Lubelszczyzny

Lubelskie służby miały już 400 interwencji jeszcze przed zapowiadaną ulewą. We wtorek od godz. 20 obowiązuje alert IMGW 2. stopnia.

Nowe informacje ws. nożownika z Kolumbii i jego kolegów. Jest decyzja sądu z ostatniej chwili
Nowe informacje ws. nożownika z Kolumbii i jego kolegów. Jest decyzja sądu

29-letni Kolumbijczyk, który w poniedziałek usłyszał zarzut zabójstwa 41-latka w Nowem (Kujawsko-Pomorskie), został we wtorek aresztowany na trzy miesiące. Grozi mu dożywotnie więzienie. Trwają posiedzenia aresztowe dwunastu innych uczestników bójki z zarzutami. Sześciu zostało już aresztowanych.

14 godzin bez prądu. Ważny komunikat dla mieszkańców woj. Śląskiego z ostatniej chwili
14 godzin bez prądu. Ważny komunikat dla mieszkańców woj. Śląskiego

Mieszkańcy województwa śląskiego muszą przygotować się na kilkunastogodzinne przerwy w dostawie prądu. Od 8 do 11 lipca 2025 roku planowane są szerokie wyłączenia energii elektrycznej w wielu miastach regionu. Niektóre przerwy potrwają aż 14 godzin!

Rozłam w Polsce 2050. Znana poseł odchodzi z partii z ostatniej chwili
Rozłam w Polsce 2050. Znana poseł odchodzi z partii

Poseł Polski 2050 Izabela Bodnar przekazała we wtorek, że zrezygnowała z członkostwa w partii Polska 2050. "Zamierzam pracować jako posłanka niezrzeszona, w ścisłej współpracy z koalicją" – przekazała.

REKLAMA

"To był prawdziwy armagedon". W tym roku skończy się odbudowa lasów w Borach Tucholskich

Nadleśnictwo Rytel było jednym z tych, które ucierpiało najmocniej w wyniku nawałnic przechodzących nad Polską 10 i 11 sierpnia 2017 r. Kataklizm niemal dosłownie zmiótł z powierzchni ziemi olbrzymie połacie lasu, tak ważnego w życiu mieszkańców Borów Tucholskich. Kataklizm nie załamał jednak leśniczych oraz miejscowej ludności – już w tym roku zakończy się pięcioletni okres odbudowy zniszczonych terenów.
Suszek. Instalacja artystyczna upamiętniająca katastrofę z roku 2017
Suszek. Instalacja artystyczna upamiętniająca katastrofę z roku 2017 / fot. M. Żegliński

Najgwałtowniejsza burza przeszła w godzinach popołudniowych, wieczornych oraz w nocy z 11 na 12 sierpnia 2017 r. w pasie od Dolnego Śląska przez Wielkopolskę i Kujawy po Pomorze Gdańskie oraz Warmię. Prędkość wiatru punktowo przekraczała nawet 150 km/h. Skutkiem nawałnicy było zniszczenie lub uszkodzenie prawie 12,5 tys. budynków lub lokali mieszkalnych (o wartości 68 mln zł), ponad 10 tys. budynków gospodarczych (wartość ok. 59 mln zł), 901 obiektów infrastruktury komunalnej, w tym 20 mostów, 1103 km dróg, 129 budynków szkolnych i oświatowych, 49 stacji uzdatniania wody i oczyszczalni ścieków. Łączne straty w obiektach infrastruktury komunalnej oszacowano na ponad 260 mln zł. W całej Polsce zniszczonych zostało 72 tys. ha upraw, a Lasy Państwowe oszacowały straty w drzewostanie na 8,2 mln m3 drewna, 45 tysięcy hektarów lasów wymagało odnowienia. Od 10 do 22 sierpnia 2017 r. Państwowa Straż Pożarna interweniowała 25 997 razy.

Lasu nie było

Przebywając wtedy w Borach Tucholskich, z którymi jestem rodzinnie związany, byłem uczestnikiem tych wydarzeń. Lasy Nadleśnictwa Rytel znam od dzieciństwa, często przez nie przejeżdżając drogą krajową nr 22, zwaną powszechnie „Berlinką”. Las ten jednej nocy zniknął. O skali żywiołu dobitniej niż statystyki mówią słowa sędziny Anny Starczewskiej, uzasadniającej wyrok w sprawie komendantów obozu harcerskiego w nieodległym od Rytla Suszku, gdzie podczas nawałnic zginęły dwie nastolatki. – O tym, czego doświadczyli i co przeżyli uczestnicy obozu, najlepiej świadczą zeznania pewnej harcerki, która w świetle błyskawic, będąc w lesie, nie dostrzegła wokół siebie drzew. A to dlatego, że ich już nie było. Zostały powalone przez potężną wichurę. Przed sobą miała jedynie ciemności i ścianę deszczu. Był to prawdziwy armagedon – powiedziała sędzia.

– 11 sierpnia 2017 r. na długo zostanie w mojej pamięci. Był to dla nas trudny czas, tak naprawdę nie wiedzieliśmy, od czego zacząć. Klęska spowodowała odcięcie mieszkańców od świata. Odblokowanie dojazdów przez straż pożarną, później pomagało wojsko. Dotarcie do pojedynczych, odległych zabudowań potrafiło zająć i po trzy dni. Tu należy podziękować Ochotniczej Straży Pożarnej, która była na pierwszym froncie, to było coś wyjątkowego. Wielkim problemem było chociażby przywiezienie pracującym strażakom wody, a przypominam, że było lato, ponieważ wiele sklepów było odciętych. Przejezdność dróg była fatalna – mówi mi Tomasz Orzłowski, inżynier nadzoru w Nadleśnictwie Rytel, wcześniej związany z Nadleśnictwem Przymuszewo. Od blisko dwóch dekad członek Solidarności, do której należał także jego ojciec.

– Największe szkody odnotowaliśmy w centrum nadleśnictwa tuż przy naszej siedzibie. Większość uszkodzeń, jaka została wstępnie zinwentaryzowana, to 1,5 mln metrów sześciennych drewna. Powierzchnia uszkodzona zredukowana to 8320 hektarów, tak wynikało z analizy zdjęć lotniczych. Jeśli chodzi o powierzchnię zniszczoną zupełnie, to było to około 5200 hektarów. Wprowadziliśmy zakaz wstępu do lasów, służby działały kompatybilnie. Dużym zagrożeniem było wystąpienie pożarów czy niebezpieczeństwo w postaci uszkodzonych linii wysokiego napięcia. Od razu wiedzieliśmy, że musimy myśleć nie tylko o sprzątnięciu obszaru, ale o zadbaniu o sadzonki itp. To ponad 40 milionów sadzonek, to wielka liczba. Odnowa powierzchni została zaplanowana na najbliższe pięć lat i ma się zakończyć w tym roku – dodaje Tomasz Orzłowski.

Usprawnić porządkowanie

– W sprzątaniu pomogło również wiele firm, nie tylko miejscowych, nie było możliwości, żebyśmy poradzili sobie sami z tym kataklizmem. W 2017 r. przy porządkowaniu terenów pracowało 20 Zakładów Usług Leśnych, które korzystały z 38 harvesterów i 34 forwarderów. Do stycznia 2020 r. sprzątnęliśmy wszystkie powierzchnie otwarte. Uważam, że to dobry wynik jak na tak dużą powierzchnię – słyszę. Wywiezienie tak wielkich ilości drewna wymagało precyzyjnej logistyki. – Warto pamiętać, że to było drewno poklęskowe, zniszczone, często już tylko przeznaczone na opał. Oczywiście staraliśmy się dbać o drewno. Gdy udało się pozyskać surowiec, który dało się zagospodarować w inny sposób, to tak się działo. Niestety często ten surowiec miał mikropęknięcia wewnętrzne i po jakimś czasie się rozpadał i nie nadawał się do wykorzystania w specjalistycznym przemyśle drzewnym. Lasy Państwowe wyszły naprzeciw pracownikom, kłody drewna były odbierane w stosach, stosowaliśmy fotooptyczne metody odbiórki. Drewno było po pomiarze przekazywane na protokoły, na jeden można było wywieźć kilka samochodów. Było to koordynowane, ale dokumentacja została na szczęście zmniejszona – zaznacza mój rozmówca.

Dużym problemem było to, że wywożące drewno tiry topiły się w piasku albo błocie. Inwestowano więc w zakup kruszywa i wielootworowych płyt, które do dzisiaj służą na lokalnych drogach. A ilości wywożonego surowca imponują. – W 2018 r. wywieźliśmy 260 tys. metrów sześciennych, to 10 400 tirów. Jednego dnia wyjeżdżało i po 170 tirów. Warto pamiętać, że na terenie powiatu chojnickiego mamy ponad 11 tys. hektarów lasów niepaństwowych, właściciele dokonywali zgłoszenia zniszczonego drzewostanu do starostwa, na wniosek otrzymywali rekompensaty za sprzątnięcie swoich lasów. Dzięki działalności Lasów Państwowych pojawiły się środki z funduszu leśnego, które zostały przeznaczone na sprzątanie, które było niezbędne dla bezpieczeństwa publicznego. To dobre działanie, mogliśmy w ten sposób poratować właścicieli lasów prywatnych. To często rolnicy, zdarza się, że biedni. Zastrzyk kilku tysięcy złotych za sprzątnięty hektar był dobrym działaniem – kontynuuje pracownik Nadleśnictwa Rytel.

Kolejną fazą prac było odnowienie lasu. – Musieliśmy zakupić sadzonki z 27 innych nadleśnictw. Sadzonki dojeżdżały nawet i po 400 km. Sumaryczna powierzchnia odnowień jest bardzo duża. Odnowiliśmy ponad 4600 hektarów, zostało do posadzenia około 500 hektarów, odbędzie się to tej wiosny i najbliższej jesieni. Sadzonki pochodzą m.in. ze szkółki kontenerowej z Nadleśnictwa Dobrzejewice, która zapewnia nam dobrej jakości rośliny z zakrytym systemem korzeniowym. Są one trochę droższe, ale dobrze się przyjmują, to m.in. sosna z zakrytym korzeniem. Jeśli chodzi o składy gatunkowe – są one odpowiednio dobierane do siedliska, do miejsc optymalnych. Roślinność pokazuje nam, czy to siedlisko borowe czy lasowe, słabsze czy gorsze. Wykorzystujemy mikrosiedliska, lepsze fragmenty na gatunki cenniejsze, bardziej potrzebujące, wymagające. Tam, gdzie są możliwości, sadzimy poza sosną takie gatunki jak dąb, buk, grab, lipa, klon. Wiele gatunków biocenotyczynych – dzikie grusze, jabłonie, śliwy, tarniny. Gatunki zwiększające bioróżnorodność, to ma korzystny wpływ na klimat, na środowisko, wpływa pozytywie na ekosystem leśny. Istotne jest zaplanowanie tego wszystkiego, każdy hektar wymaga planowania. Wykonywane są szkice odnowieniowe, które są akceptowane przez inżyniera nadzoru i zatwierdzane przez nadleśniczego bądź jego zastępcę. Taki szkic wskazuje gatunki, odległości, formy zmieszania, szczegóły ilościowe i jakościowe. Samo sadzenie prowadzi Zakład Usług Leśnych pod stałym nadzorem podleśniczego lub leśniczego. Występuje więc stały nadzór nad pracą – opowiada Orzłowski.

Ludzie związani z przyrodą

Odnowa lasu wymagała dużej rzeszy pracowników. – Ludzi chętnych do pracy była wystarczająca liczba, chociaż mieliśmy pewne obawy. Okazało się, że Kaszubi i Borowiacy związani z lasem bardzo chętnie wykonywali te czynności. Pojawili się również pracownicy z zagranicy – z Ukrainy i z Gruzji – mówi Orzłowski. Podkreśla, jak wielką rolę w życiu społeczeństwa odgrywa las. – Rodziny pracowników leśnych, służby leśnej, pracują tutaj od pokoleń. Mój dziadek i pradziadek pracowali w lesie, tata był leśniczym. To jest nam bliskie, podobnie jest z wieloma z nas. Duża część okolicznych mieszkańców żyje z urodzaju ziemi, zbierając m.in. grzyby, maliny, jagody. To nasz patriotyzm lokalny, jesteśmy zżyci z lasem, rolą i wodą oraz otaczającą nas przyrodą. To, że jeden pomoże drugiemu w temacie gospodarowania lasem, jest naturalne. Każdemu z nas zależy na odbudowie lasu, by był czysty i zdrowy. Ludzie przy porządkowaniu po kataklizmie pracowali często w ekstremalnych warunkach, powyżej 8 godzin, czasem wieczorami, nocami. Współpracujemy z lokalnymi stowarzyszeniami ekologicznymi. Czasem pojawiają się tematy sporne, ale zawsze znajdujemy kompromis. Zapraszaliśmy je do współpracy przy akcjach społecznych. To m.in. akcja „Nie ma lipy” wiosną 2019 r., akcja „Przywróćmy las po klęsce stulecia”, która była realizowana cyklicznie, najczęściej w soboty, ogłaszaliśmy ją w lokalnej prasie. Największa akcja była 26 i 27 kwietnia 2019 r. na terenie leśnictwa Jakubowo – „Odnawiamy las po klęsce”. Była to akcja posadzenia 100 hektarów nowego lasu zainicjowana przez parę prezydencką. Pracowało przy niej 1300 osób, w tym administracja państwowa, samorządowa, żołnierze WP, WOT, funkcjonariusze Straży Granicznej, harcerze. Wspomagamy się również wzajemnie z uczniami technikum leśnego w Tucholi, oni uczą się od nas, my od nich. To młodzi ludzie, którzy uczą się sadzenia lasu na terenie klęski – słyszę.

Sadzenie lasu jest o tyle niewdzięczną pracą, że jej efektów nie ujrzy się za własnego życia.
– Trzeba trzech pokoleń leśników, by osiągnąć efekt finalny. Przez to nasza praca jest dla naszych wnuków. Staramy się pracować jak najlepiej, ale wiemy, że wyniki nie przychodzą za rok, za dwa. Dlatego tak ważna jest dla nas ochrona przyrody, robimy wszystko, by dbać o lasy. Nawałnice w 2017 r. były największą klęską od okresu powojennego. Oby nigdy się nie powtórzyły, bo zostawiły wielkie ślady na psychice każdego z nas – kończy Tomasz Orzłowski.

Drzewa nasadzone w Nadleśnictwie Rytel oraz pozostałe po wichurach drzewa 

Tomasz Orzłowski, inżynier nadzoru w Nadleśnictwie Rytel

Tekst pochodzi z 7 (1777) numeru „Tygodnika Solidarność”. 

 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe