Konrad Wernicki: Pracownik zuberyzowany

Wszyscy jesteśmy, byliśmy lub będziemy pracownikami. Czymś oczywistym jest, że pracę podejmujemy na podstawie podpisanej umowy, która nakłada na nas obowiązki, ale też przyznaje nam prawa. Jednak rzadko zdajemy sobie sprawę, że codziennie mijamy i spotykamy osoby, które mimo, że wykonują pracę pod nadzorem i wedle ściśle określonych reguł, są totalnie pozbawione praw pracowniczych i jakiejkolwiek gwarancji zatrudnienia na dzień do przodu. Mowa o ludziach pracujących „dla aplikacji”.
Kurier Uber Eats Konrad Wernicki: Pracownik zuberyzowany
Kurier Uber Eats / fot. pixabay.com

 W Polsce masa ludzi pracuje na umowach cywilnoprawnych, zwanych umowami śmieciowymi z uwagi na to, że pozbawiają nas, pracowników, naszych własnych praw. Jasne, można dla kogoś wykonywać zlecenie albo dzieło, ale nie gdy siedzimy w zakładzie pracy od 8 do 16 i przez cały dzień wykonujemy polecenia przełożonego. Wartość takich umów w porównaniu do umowy o pracę jest śmieciowa. To patologia, z którą polscy politycy nie potrafią sobie poradzić. Ba, co ja gadam. Przecież byli i tacy, przed 2015 r., którzy stworzyli warunki do tego, by pracodawcy promowali właśnie takie karykaturalne formy zatrudnienia. Dzięki staraniom NSZZ „Solidarność” poprzedni rząd chociaż wprowadził minimalną stawkę godzinową za wykonywane zlecenie, a także stosownie opodatkował te umowy, aby pracownicy mogli być objęci ubezpieczeniem zdrowotnym i społecznym. Dzięki temu dokładają się do systemu emerytalnego i tym samym odkładają na własną jesień życia. Do ideału daleko, ale i tak zrobiono w tym obszarze postęp.

Jednak od jakiegoś czasu polski rynek pracy jest toczony przez jeszcze większą patologię. Jej ofiary codziennie mijamy na ulicy, a nawet korzystamy z ich usług. To pracownicy platform cyfrowych, a mówiąc mniej enigmatycznie, najczęściej rowerowi kurierzy takich firm jak Uber, Bolt, Pyszne.pl itp. To także kierowcy tychże aplikacji. No właśnie, aplikacji, które nie są ich pracodawcą.

Elastyczni niewolnicy
W teorii wygląda to tak, że jeśli jesteś młody, dynamiczny i lubisz niezależność, to możesz zacząć dorabiać albo pracować na full właśnie przy wykorzystaniu takiej aplikacji jak Uber. Nie żebyś zostawał pracownikiem, nie, nie. Ty po prostu zostajesz „niezależnym” kurierem, kierowcą - kowalem własnego losu. Pracujesz, kiedy chcesz, gdzie chcesz, a aplikacja wspaniałomyślnie ci to ułatwian aranżując cały proces, dając dostęp do klientów itd.

W rzeczywistości wygląda to tak, że ta sama aplikacja mówi ci, kiedy możesz pracować, a kiedy nie ma z ciebie pożytku i jesteś akurat zbędny. W teorii to brzmi super, że możesz np. zalogować się jako aktywny kierowca we wtorek wieczorem i coś dorobić, jeśli masz ochotę. W rzeczywistości jeśli w tym momencie nie ma odpowiedniego ruchu klientów w apce, to nic się nie dzieje, nic nie zarabiasz. Z kolei gdy ten ruch jest, to często musisz działać według założonego harmonogramu, grafiku, bo jeśli wszyscy kurierzy/kierowcy rzucą się w jednym momencie do pracy, to też nie będzie to optymalne rozwiązanie dla korporacji, która zarządza aplikacją.

Taki kurier rowerowy dostaje swój rewir, grafik, kiedy ma pracować, uniform roboczy, często też rower, ale telefon z działającą apką to już jego interes. To takie quasi-wolnościowe pracowanie, bo z jednej strony wmawia ci się, że pracujesz, kiedy chcesz, i sam sobie jesteś szefem, a z drugiej strony aplikacja mówi ci, co i kiedy masz robić, daje rzeczy niezbędne do pracy… oprócz tej najbardziej wrażliwej, czyli telefonu. W końcu telefony się za łatwo niszczą, ekrany pękają. Dla korporacji lepiej, by to młodzian ryzykował swoim sprzętem.

Ten system jest bardzo nie fair i bazuje na wyzysku ludzi młodych, bez doświadczenia zawodowego, oraz na imigrantach nieznających języka polskiego, przybyłych do Polski na plus minus rok, by pracować „dla aplikacji” z dodatkowym pośrednictwem agencji zatrudnienia.

I OK, rozumiem, że ktoś faktycznie może nie mieć czasu na pełnoprawną pracę, bo np. studiuje i to rozwożenie pizzy jest dla niego elastyczną formą zarobienia kasy, ale całkowicie pozbawioną ochrony swoich praw, nawet najbardziej podstawowych, jak potrzeba załatwienia swoich potrzeb fizjologicznych.

Pracownik niczyi
Głośnym przykładem była sytuacja, która zastała kurierów Glovo w jednej z Biedronek, od której odbierają paczki dla klientów. Wcześniej, czekając na skompletowanie paczki z zakupami, mogli poczekać na jej odbiór w strefie do tego wyznaczonej, usiąść, skorzystać z kuchni, toalety. To była jakaś namiastka pomieszczenia socjalnego, do którego dostęp ma każdy inny pracownik w jakimkolwiek zakładzie pracy. Pewnego dnia to się skończyło i kurierom zabroniono użytkowania  wyżej wymienionych dobrodziejstw. Musieli czekać na paczki przed sklepem. Zachowanie owej Biedronki było podyktowane zapewne tym, że ktoś raz czy drugi zostawił po sobie syf i po stronie pracowników Biedronki miarka się przebrała, na czym ucierpieli wszyscy. Tu dochodzimy do sedna problemu. Czy Biedronka mogłaby zakazać korzystania z toalety swoim pracownikom, nawet gdyby tak „narozrabiali”? Nie, bo jako pracodawca ma w obowiązku zapewnić dostęp do toalety swoim pracownikom. Kurierzy nimi nie są. Nie są też formalnie pracownikami Glovo, mimo że wykonują pracę zarówno dla aplikacji, jak i dla Biedronki.

Jak ma się czuć taki kurier, któremu zabroniono nawet wejść do środka podczas ulewnego deszczu, nie wspominając o sytuacji, w której „mu się zachce”? To też słaba informacja dla nas jako potencjalnych klientów. Skoro kurier nie ma się gdzie załatwić, to bardzo prawdopodobne, że zrobi to gdzieś po drodze w krzakach, dostarczając nam nasze jedzenie. Rąk nie umyje, bo nie ma jak. Smacznego.

I nie możemy go za nic winić, bo to nie jego wina. Jest traktowany jak narzędzie, a nie pracownik, człowiek. W całej tej sytuacji nikt nie poczuwa się do odpowiedzialności za tych ludzi, bo nikt nie ma z nimi podpisanej umowy, która by cokolwiek im gwarantowała, jak choćby dostęp do toalety.

Jako cywilizowany świat uporaliśmy się z wyzyskiem XIX w., gdy pracowano bez umów po 12 godzin dziennie, wykopaliśmy komunizm z Polski, częściowo uporaliśmy się z drapieżnym neoliberalizmem na rynku pracy, ale dziś mamy nowe wyzwanie: wielkie korporacje wykorzystujące ludzi w biały dzień, w białych rękawiczkach.

Dzisiejszy świat pracy zdominowany jest modą na elastyczność. Dotyczy to zarówno miejsca pracy, jak i czasu jej wykonywania, a nawet dostępnych narzędzi. „Get the job done”, jak to mówią Anglosasi, czyli robota ma być zrobiona i tyle. Nie jest to złe, wielu młodym ludziom to odpowiada, jeśli mogą w dżentelmeńskiej umowie dogadać się z pracodawcą i umówić na pracę zdalną, ufając sobie wzajemnie. Jednak nawet gdy relacje są nienaganne i pracownik czuje zaufanie swoich przełożonych, to musi mieć zapewnioną ochronę prawną, którą gwarantuje normalna umowa o pracę. Dziś może być dobrze i warunki pracy są super, ale nigdy nie wie, kiedy wajcha zostanie przestawiona na inny tryb. Szefostwo zawsze może się zmienić, może pojawić się kryzys i wtedy np. taki szczęśliwy pracownik na pracy zdalnej, który robił swoje z domowej kanapy, ale bez umowy o pracę, a z kontraktem B2B z dnia na dzień może zostać wylany z roboty, bo ktoś stwierdził, że trzeba ciąć koszty. W zasadzie nawet nie wylany, tylko zwyczajnie pracodawca nie zleci mu pracy w kolejnym miesiącu i tyle. Nie wystawi faktury.

Nie ma tu co czekać na państwo, sprawy trzeba wziąć w swoje ręce. Nadzieja w związkach zawodowych, szczególnie central takich organizacji pracowniczych jak NSZZ „Solidarność”, które mogą pomóc tym ludziom zorganizować się, pokazać, że sami mogą wpływać na poprawę warunków swojej pracy.

W tym miejscu warto docenić starania podejmowane przez Handlową “Solidarność”, która aktywnie domaga się wypracowania standardów pracy kurierów od nowej ekipy Ministerstwa Pracy, Rodziny i Polityki Społecznej.

W piśmie skierowanym do minister Agnieszki Dziemianowicz-Bąk przewodniczący Rady Krajowego Sekretariatu Banków, Handlu i Ubezpieczeń NSZZ “S” Alfred Bujara oraz Sekretarz Rady Sekretariatu Marcin Stroński zwrócili się z wnioskiem o powołanie zespołu eksperckiego działającego przy Ministerstwie z udziałem strony społecznej, który wypracuje nowe regulacje prawne, mające przygotować Polskę do zaimplementowania Dyrektywy UE ws. właśnie pracy za pośrednictwem platform cyfrowych. Handlowa “S” trzyma rękę na pulsie, śledzi światowe trendy i rozwiązania dot. pracy kurierów, więc minister pracy powinna być żywo zainteresowana współpracą z takim partnerem, o ile faktycznie zależy jej na realizacji polityki prospołecznej i propracowniczej.

Zorganizowani mają lepiej
Pierwsze symptomy “budzenia się” pracowników platform cyfrowych już widzimy. W grudniu 2022 r. w kilku miastach w Polsce kurierzy Pyszne.pl rozpoczęli nieformalny strajk. Pracownicy skoordynowali swoje działania i uzgodnili, w które dni nie zgłoszą swojej dyspozycji do pracy. W wyniku tego w niektórych miastach protestowało niemal 90% kurierów. Ich niezadowolenie wywołało nieprzyznanie bonusu w okresie zimowym kurierom w mniejszych miastach. Dodatkowo żądali przywrócenia dodatków stażowych oraz za pracę w trudnych warunkach pogodowych. Założyli też związek zawodowy.

Przed NSZZ „Solidarność” istnieje wielka szansa, by pomóc i przekonać do siebie młodych ludzi, którzy są dziś wykorzystywani na rynku pracy. Trzeba tylko wyciągnąć do nich pomocną dłoń.

  

 


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Sąd Najwyższy podjął decyzję w sprawie wnuka byłego prezydenta Lecha Wałęsy z ostatniej chwili
Sąd Najwyższy podjął decyzję w sprawie wnuka byłego prezydenta Lecha Wałęsy

Sąd Najwyższy oddalił wniosek kasacyjny w sprawie dwóch młodych mężczyzn skazanych za rozbój i pobicie obywateli Szwecji. Jednym z nich był wnuk byłego prezydenta Lecha Wałęsy. Bartłomiej W. odbywa karę 4 lat więzienia.

PE za wprowadzeniem limitu płatności gotówką. O jakie kwoty chodzi? z ostatniej chwili
PE za wprowadzeniem limitu płatności gotówką. O jakie kwoty chodzi?

Europarlament przyjął w środę przepisy, które mają wzmocnić walkę z praniem brudnych pieniędzy w UE. Jeśli zatwierdzi je Rada UE, zakaz płatności gotówką powyżej określonej kwoty zostanie wprowadzony.

Ryoyu Kobayashi skoczył 291 metrów! Zobacz najdłuższy skok w historii [WIDEO] z ostatniej chwili
Ryoyu Kobayashi skoczył 291 metrów! Zobacz najdłuższy skok w historii [WIDEO]

Japończyk Ryoyu Kobayashi ustanowił nieoficjalny rekord świata w długości lotu narciarskiego, osiągając odległość 291 metrów na specjalnie przygotowanej skoczni na zboczu wzgórza Hlidarfjall w miejscowości Akureyri na Islandii.

Były premier alarmuje: Ceny prądu dla przedsiębiorców będą no limit z ostatniej chwili
Były premier alarmuje: Ceny prądu dla przedsiębiorców będą no limit

„Pani Hennig-Kloska zapominała złożyć wniosek o notyfikacje pomocy dla przedsiębiorców. Innymi słowy ceny prądu dla przedsiębiorców będą noLimit” – alarmuje były premier Mateusz Morawiecki.

Obrońca ks. Michała Olszewskiego ujawnia szokujące kulisy sprawy z ostatniej chwili
Obrońca ks. Michała Olszewskiego ujawnia szokujące kulisy sprawy

„Ponieważ sprawa się rozlewa po dziennikarzach (rozmaitych barw i orientacji) pragnę odnieść się do ujawnionych już informacji” – pisze mec. dr Krzysztof Wąsowski, pełnomocnik ks. Michała Olszewskiego.

Mariusz Kamiński: Nie bójcie się, czasy walki z korupcją wrócą z ostatniej chwili
Mariusz Kamiński: Nie bójcie się, czasy walki z korupcją wrócą

– Jedyne moje przesłanie do funkcjonariuszy służb antykorupcyjnych w naszym kraju było takie: walić w złodziei niezależnie od tego, do jakiego ugrupowania się przykleili – mówił na antenie RMF były szef MSWiA Mariusz Kamiński.

Lista podsłuchwianych przez system Pegasus nie będzie jawna. Bodnar podał powody z ostatniej chwili
Lista podsłuchwianych przez system Pegasus nie będzie jawna. Bodnar podał powody

– To jest dla mnie przykre, że nawet na tej sali zwracam się do osób, które zostały objęte inwigilacją – mówił w Sejmie minister sprawiedliwości Adam Bodnar, przedstawiając sprawozdanie w Sejmie. Dodał, że lista podsłuchiwanych przez system Pegasus nie będzie jawna.

Niemieckie media: Polski pokaz siły w Waszyngtonie z ostatniej chwili
Niemieckie media: Polski pokaz siły w Waszyngtonie

„Pozycja Polski w NATO daje jej ogromny wpływ na sojuszników. Mówi się, że dyplomaci odegrali ważną rolę w porozumieniu USA w sprawie miliardowej pomocy dla Ukrainy. W przeciwieństwie do swoich europejskich sojuszników Warszawa ma do dyspozycji ważny zestaw instrumentów” – pisze niemiecki „Die Welt”.

Apel Piotra Dudy: To nie czas na bierność, to czas na solidarność z ostatniej chwili
Apel Piotra Dudy: To nie czas na bierność, to czas na solidarność

Piotr Duda, przewodniczący Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”, wystosował apel do członków i sympatyków NSZZ „Solidarność”, w którym wzywa do obecności na demonstracji, jaką Solidarność i Solidarność RI organizują 10 maja w Warszawie.

„Narodowy Dzień gwałtu”. Szokująca akcja na TikToku z ostatniej chwili
„Narodowy Dzień gwałtu”. Szokująca akcja na TikToku

Na platformie społecznościowej TikTok w Niemczech pojawiają się fake'owe materiały promujące informację, jakoby 24 kwietnia miał miejsce „National Rape Day” [Narodowy Dzień Gwałtu – red.], w którym napaści seksualne na kobiety i dziewczynki rzekomo pozostają bezkarne. Sprawa wzbudziła reakcję berlińskich władz.

REKLAMA

Konrad Wernicki: Pracownik zuberyzowany

Wszyscy jesteśmy, byliśmy lub będziemy pracownikami. Czymś oczywistym jest, że pracę podejmujemy na podstawie podpisanej umowy, która nakłada na nas obowiązki, ale też przyznaje nam prawa. Jednak rzadko zdajemy sobie sprawę, że codziennie mijamy i spotykamy osoby, które mimo, że wykonują pracę pod nadzorem i wedle ściśle określonych reguł, są totalnie pozbawione praw pracowniczych i jakiejkolwiek gwarancji zatrudnienia na dzień do przodu. Mowa o ludziach pracujących „dla aplikacji”.
Kurier Uber Eats Konrad Wernicki: Pracownik zuberyzowany
Kurier Uber Eats / fot. pixabay.com

 W Polsce masa ludzi pracuje na umowach cywilnoprawnych, zwanych umowami śmieciowymi z uwagi na to, że pozbawiają nas, pracowników, naszych własnych praw. Jasne, można dla kogoś wykonywać zlecenie albo dzieło, ale nie gdy siedzimy w zakładzie pracy od 8 do 16 i przez cały dzień wykonujemy polecenia przełożonego. Wartość takich umów w porównaniu do umowy o pracę jest śmieciowa. To patologia, z którą polscy politycy nie potrafią sobie poradzić. Ba, co ja gadam. Przecież byli i tacy, przed 2015 r., którzy stworzyli warunki do tego, by pracodawcy promowali właśnie takie karykaturalne formy zatrudnienia. Dzięki staraniom NSZZ „Solidarność” poprzedni rząd chociaż wprowadził minimalną stawkę godzinową za wykonywane zlecenie, a także stosownie opodatkował te umowy, aby pracownicy mogli być objęci ubezpieczeniem zdrowotnym i społecznym. Dzięki temu dokładają się do systemu emerytalnego i tym samym odkładają na własną jesień życia. Do ideału daleko, ale i tak zrobiono w tym obszarze postęp.

Jednak od jakiegoś czasu polski rynek pracy jest toczony przez jeszcze większą patologię. Jej ofiary codziennie mijamy na ulicy, a nawet korzystamy z ich usług. To pracownicy platform cyfrowych, a mówiąc mniej enigmatycznie, najczęściej rowerowi kurierzy takich firm jak Uber, Bolt, Pyszne.pl itp. To także kierowcy tychże aplikacji. No właśnie, aplikacji, które nie są ich pracodawcą.

Elastyczni niewolnicy
W teorii wygląda to tak, że jeśli jesteś młody, dynamiczny i lubisz niezależność, to możesz zacząć dorabiać albo pracować na full właśnie przy wykorzystaniu takiej aplikacji jak Uber. Nie żebyś zostawał pracownikiem, nie, nie. Ty po prostu zostajesz „niezależnym” kurierem, kierowcą - kowalem własnego losu. Pracujesz, kiedy chcesz, gdzie chcesz, a aplikacja wspaniałomyślnie ci to ułatwian aranżując cały proces, dając dostęp do klientów itd.

W rzeczywistości wygląda to tak, że ta sama aplikacja mówi ci, kiedy możesz pracować, a kiedy nie ma z ciebie pożytku i jesteś akurat zbędny. W teorii to brzmi super, że możesz np. zalogować się jako aktywny kierowca we wtorek wieczorem i coś dorobić, jeśli masz ochotę. W rzeczywistości jeśli w tym momencie nie ma odpowiedniego ruchu klientów w apce, to nic się nie dzieje, nic nie zarabiasz. Z kolei gdy ten ruch jest, to często musisz działać według założonego harmonogramu, grafiku, bo jeśli wszyscy kurierzy/kierowcy rzucą się w jednym momencie do pracy, to też nie będzie to optymalne rozwiązanie dla korporacji, która zarządza aplikacją.

Taki kurier rowerowy dostaje swój rewir, grafik, kiedy ma pracować, uniform roboczy, często też rower, ale telefon z działającą apką to już jego interes. To takie quasi-wolnościowe pracowanie, bo z jednej strony wmawia ci się, że pracujesz, kiedy chcesz, i sam sobie jesteś szefem, a z drugiej strony aplikacja mówi ci, co i kiedy masz robić, daje rzeczy niezbędne do pracy… oprócz tej najbardziej wrażliwej, czyli telefonu. W końcu telefony się za łatwo niszczą, ekrany pękają. Dla korporacji lepiej, by to młodzian ryzykował swoim sprzętem.

Ten system jest bardzo nie fair i bazuje na wyzysku ludzi młodych, bez doświadczenia zawodowego, oraz na imigrantach nieznających języka polskiego, przybyłych do Polski na plus minus rok, by pracować „dla aplikacji” z dodatkowym pośrednictwem agencji zatrudnienia.

I OK, rozumiem, że ktoś faktycznie może nie mieć czasu na pełnoprawną pracę, bo np. studiuje i to rozwożenie pizzy jest dla niego elastyczną formą zarobienia kasy, ale całkowicie pozbawioną ochrony swoich praw, nawet najbardziej podstawowych, jak potrzeba załatwienia swoich potrzeb fizjologicznych.

Pracownik niczyi
Głośnym przykładem była sytuacja, która zastała kurierów Glovo w jednej z Biedronek, od której odbierają paczki dla klientów. Wcześniej, czekając na skompletowanie paczki z zakupami, mogli poczekać na jej odbiór w strefie do tego wyznaczonej, usiąść, skorzystać z kuchni, toalety. To była jakaś namiastka pomieszczenia socjalnego, do którego dostęp ma każdy inny pracownik w jakimkolwiek zakładzie pracy. Pewnego dnia to się skończyło i kurierom zabroniono użytkowania  wyżej wymienionych dobrodziejstw. Musieli czekać na paczki przed sklepem. Zachowanie owej Biedronki było podyktowane zapewne tym, że ktoś raz czy drugi zostawił po sobie syf i po stronie pracowników Biedronki miarka się przebrała, na czym ucierpieli wszyscy. Tu dochodzimy do sedna problemu. Czy Biedronka mogłaby zakazać korzystania z toalety swoim pracownikom, nawet gdyby tak „narozrabiali”? Nie, bo jako pracodawca ma w obowiązku zapewnić dostęp do toalety swoim pracownikom. Kurierzy nimi nie są. Nie są też formalnie pracownikami Glovo, mimo że wykonują pracę zarówno dla aplikacji, jak i dla Biedronki.

Jak ma się czuć taki kurier, któremu zabroniono nawet wejść do środka podczas ulewnego deszczu, nie wspominając o sytuacji, w której „mu się zachce”? To też słaba informacja dla nas jako potencjalnych klientów. Skoro kurier nie ma się gdzie załatwić, to bardzo prawdopodobne, że zrobi to gdzieś po drodze w krzakach, dostarczając nam nasze jedzenie. Rąk nie umyje, bo nie ma jak. Smacznego.

I nie możemy go za nic winić, bo to nie jego wina. Jest traktowany jak narzędzie, a nie pracownik, człowiek. W całej tej sytuacji nikt nie poczuwa się do odpowiedzialności za tych ludzi, bo nikt nie ma z nimi podpisanej umowy, która by cokolwiek im gwarantowała, jak choćby dostęp do toalety.

Jako cywilizowany świat uporaliśmy się z wyzyskiem XIX w., gdy pracowano bez umów po 12 godzin dziennie, wykopaliśmy komunizm z Polski, częściowo uporaliśmy się z drapieżnym neoliberalizmem na rynku pracy, ale dziś mamy nowe wyzwanie: wielkie korporacje wykorzystujące ludzi w biały dzień, w białych rękawiczkach.

Dzisiejszy świat pracy zdominowany jest modą na elastyczność. Dotyczy to zarówno miejsca pracy, jak i czasu jej wykonywania, a nawet dostępnych narzędzi. „Get the job done”, jak to mówią Anglosasi, czyli robota ma być zrobiona i tyle. Nie jest to złe, wielu młodym ludziom to odpowiada, jeśli mogą w dżentelmeńskiej umowie dogadać się z pracodawcą i umówić na pracę zdalną, ufając sobie wzajemnie. Jednak nawet gdy relacje są nienaganne i pracownik czuje zaufanie swoich przełożonych, to musi mieć zapewnioną ochronę prawną, którą gwarantuje normalna umowa o pracę. Dziś może być dobrze i warunki pracy są super, ale nigdy nie wie, kiedy wajcha zostanie przestawiona na inny tryb. Szefostwo zawsze może się zmienić, może pojawić się kryzys i wtedy np. taki szczęśliwy pracownik na pracy zdalnej, który robił swoje z domowej kanapy, ale bez umowy o pracę, a z kontraktem B2B z dnia na dzień może zostać wylany z roboty, bo ktoś stwierdził, że trzeba ciąć koszty. W zasadzie nawet nie wylany, tylko zwyczajnie pracodawca nie zleci mu pracy w kolejnym miesiącu i tyle. Nie wystawi faktury.

Nie ma tu co czekać na państwo, sprawy trzeba wziąć w swoje ręce. Nadzieja w związkach zawodowych, szczególnie central takich organizacji pracowniczych jak NSZZ „Solidarność”, które mogą pomóc tym ludziom zorganizować się, pokazać, że sami mogą wpływać na poprawę warunków swojej pracy.

W tym miejscu warto docenić starania podejmowane przez Handlową “Solidarność”, która aktywnie domaga się wypracowania standardów pracy kurierów od nowej ekipy Ministerstwa Pracy, Rodziny i Polityki Społecznej.

W piśmie skierowanym do minister Agnieszki Dziemianowicz-Bąk przewodniczący Rady Krajowego Sekretariatu Banków, Handlu i Ubezpieczeń NSZZ “S” Alfred Bujara oraz Sekretarz Rady Sekretariatu Marcin Stroński zwrócili się z wnioskiem o powołanie zespołu eksperckiego działającego przy Ministerstwie z udziałem strony społecznej, który wypracuje nowe regulacje prawne, mające przygotować Polskę do zaimplementowania Dyrektywy UE ws. właśnie pracy za pośrednictwem platform cyfrowych. Handlowa “S” trzyma rękę na pulsie, śledzi światowe trendy i rozwiązania dot. pracy kurierów, więc minister pracy powinna być żywo zainteresowana współpracą z takim partnerem, o ile faktycznie zależy jej na realizacji polityki prospołecznej i propracowniczej.

Zorganizowani mają lepiej
Pierwsze symptomy “budzenia się” pracowników platform cyfrowych już widzimy. W grudniu 2022 r. w kilku miastach w Polsce kurierzy Pyszne.pl rozpoczęli nieformalny strajk. Pracownicy skoordynowali swoje działania i uzgodnili, w które dni nie zgłoszą swojej dyspozycji do pracy. W wyniku tego w niektórych miastach protestowało niemal 90% kurierów. Ich niezadowolenie wywołało nieprzyznanie bonusu w okresie zimowym kurierom w mniejszych miastach. Dodatkowo żądali przywrócenia dodatków stażowych oraz za pracę w trudnych warunkach pogodowych. Założyli też związek zawodowy.

Przed NSZZ „Solidarność” istnieje wielka szansa, by pomóc i przekonać do siebie młodych ludzi, którzy są dziś wykorzystywani na rynku pracy. Trzeba tylko wyciągnąć do nich pomocną dłoń.

  

 



Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe