Nowi bracia. Wojna zmieniła stosunki religijne w Polsce
Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny liczył w Polsce, według raportu GUS „Wyznania religijne w Polsce w latach 2019-2021”, a więc jeszcze sprzed wybuchu wojny, blisko 504 tys. wiernych i był drugą co do wielkości grupą wyznaniową po Kościele katolickim. Grekokatolików według badań sprzed inwazji Rosji na Ukrainę było koło 150 tys. Jednak wojna zmieniła wszystkie statystyki polskiego prawosławia zarówno pod względem liczbowym, jak i narodowościowym oraz tożsamościowym.
Nowe cerkwie
Kościoły prawosławne w Polsce, choć obecne tutaj od zawsze, były równocześnie gdzieś na uboczu debat kształtujących nasze współczesne mapy mentalne i kształt nowoczesności. W czasie, gdy katolicy wraz ze swym Kościołem toczyli zażarte spory ze stroną laicką o kształt modernizacji kraju, prawosławni nie domagali się głośno brania pod uwagę swojego głosu, nie rościli sobie prawa do bezkompromisowego uwzględniania ich punktu widzenia w ważnych społecznie tematach pod rygorem nieważności czy niepełności rozstrzygnięć kulturowych w państwie, którego też są obywatelami. Bez zadań politycznych czy silnego krzykliwego lobby świat prawosławny w Polsce żyje swoim rytmem, ma swój dynamizm, wewnętrzne spory i ich rozstrzygnięcia. Po wybuchu wojny za naszą wschodnią granicą, gdy w jednej chwili w Polsce znalazły się miliony prawosławnych uchodźców, nasze prawosławie stanęło zarówno przed nowymi, nieznanymi mu wcześniej problemami, ale i szansami.
Inaczej wygląda to z perspektywy samych prawosławnych Polaków. – Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny [dalej: PAKP] wchodzi w okres III RP z silnym bagażem emocjonalno-etnicznym, zarzucanym mu na plecy przez dekady budowania antagonizmów, żalu i uprzedzeń. Polscy prawosławni Ukraińcy czy Łemkowie (przesiedleńcy po Akcji Wisła) na Podkarpaciu, Warmii czy Ziemiach Odzyskanych musieli de facto żyć narracją, którą prowadziła przez lata grupa białoruskich polityków. Znamienne jest też, że wszyscy nasi hierarchowie pochodzą z Białegostoku lub „białoruskiej” części Podlasia – z wyjątkiem metropolity, który pochodzi z Chełmszczyzny. Dzisiaj w polskiej polityce nie brakuje prawosławnych polityków i samorządowców, jednak zdecydowana większość z nich deklaruje przynależność do społeczności mniejszości narodowych i etnicznych – mówi Patryk Panasiuk, prezes Fundacji Hagia Marina.
– Po agresji Rosji na Ukrainę w lutym ubiegłego roku w niektórych cerkwiach prawosławnych w Polsce Ukraińcy z mniejszości stali się większością. Tak stało się np. w Radomiu, gdzie ostatnio gościłem. Mała do tej pory parafia znacznie się powiększyła za sprawą Ukraińców. Najwięcej zyskały parafie nie na wschodzie Polski, ale te w centrum i na zachodzie. Chcę zaznaczyć, że wspiera nas Kościół katolicki, udostępniając swoje parafie dla wspólnot prawosławnych. Mniej widoczny, choć zauważalny jest napływ Białorusinów, którzy jednak są mniej aktywni w kontekście religijnym niż Ukraińcy. Wśród prawosławnych mających związki z Białorusią coraz częściej pojawiają się inicjatywy, by odprawiać nabożeństwa w języku białoruskim. Da się zaobserwować, że prawosławni przyjeżdżający do Polski utożsamiający się ze swoją białoruskością, ukraińskością czy rosyjskością po pewnym czasie zaczynają się utożsamiać z polskością i specyfiką działania polskiego prawosławia. Naszym językiem liturgicznym w przeważającej mierze jest język cerkiewnosłowiański – mówi ks. dr Andrzej Kuźma, protojerej Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego.
Prawosławni przyjeżdżający do Polski poznają specyfikę działania Kościoła katolickiego. Wielu z nich odwiedza katolickie świątynie i przygląda się rzymskiej liturgii. Ukraińcy, którzy poznają katolicyzm, niemal zawsze zwracają uwagę na inny niż w prawosławiu status księdza we wspólnocie i styl kapłaństwa spotykanego w katolicyzmie. Nasi rozmówcy opowiadają, że zazwyczaj jest to miłe zaskoczenie.
Dobrze nam tutaj
– Co zaś do egzekwowania „praw prawosławnych” w Polsce to jako mniejszość religijna mamy chyba najlepsze warunki prawno-społeczne w skali całej Europy. Mimo, że rdzenni prawosławni stanowią niecały 1 proc. polskiego społeczeństwa, to cieszymy się takimi samymi prawami, które ma wiodący w naszym kraju Kościół rzymskokatolicki. Nauczanie religii, kapelaństwo mundurowe i cywilne, duże dotacje na działalność społeczną i ochronę zabytków oraz naturalny udział w życiu publicznym. Dodatkowo ze względu na złożoną strukturę etniczną wiernych prawosławnych w Polsce bardzo często inicjatywy cerkiewne są dotowane też z budżetu państwa przeznaczonego na mniejszości narodowe i etniczne. Niewiele Kościołów w Europie ma tak dobre warunki egzystencji, jak PAKP – mówi nam Patryk Panasiuk.
Wśród przyjeżdżających do Polski uchodźców i migrantów należących do Kościołów prawosławnych poruszenie religijne częściej widać u Ukraińców niż np. Białorusinów. Zwrócenie się do Boga i ku wspólnocie współwyznawców spowodowane jest traumatycznymi przeżyciami wojennymi Ukraińców, stratą kogoś bliskiego, niepewnością. Białorusini też uciekający często przed reżimem Łukaszenki nie mają tak dramatycznych doświadczeń wojennych jak Ukraińcy, częściej są to imigranci ekonomiczni. Ważnym czynnikiem poruszenia religijnego wśród części Ukraińców jest autonomiczna Cerkiew Prawosławna Ukrainy i niechęć do patriarchatu moskiewskiego, którego przywódca patriarcha Cyryl jawnie wspiera rosyjską agresję na Ukrainę.
Właśnie autonomia religijna Ukraińców jest bardzo ważnym czynnikiem tożsamościowym w tej wojnie. Dość wspomnieć, że 22 listopada ub.r. funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) wspierani przez policję i Gwardię Narodową rozpoczęli szeroko zakrojoną operację kontrwywiadowczą wymierzoną w struktury Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego. Interwencję uzasadniono koniecznością zapobiegania i ograniczania aktywności dywersyjnej rosyjskich służb specjalnych. Przeszukano obiekty cerkiewne w wielu regionach kraju, w tym sanktuarium w Ławrze Peczerskiej w Kijowie, monaster Trójcy Świętej w Korcu oraz siedzibę diecezji sarneńskiej. Wskutek działań służb do prokuratury trafiło kilkadziesiąt aktów oskarżenia o współpracę z Rosjanami.
Pytanie jednak, co z ukraińskimi patriotami będącymi członkami cerkwi podległej metropolicie Onufremu, czyli Ukraińska Cerkiew Prawosławna należąca wcześniej do patriarchatu moskiewskiego? – Mam wielki żal, że patriarcha Konstantynopola nie reaguje, bo dzieje się krzywda Ukraińcom, którzy są patriotami, lojalnymi obywatelami. Oczywiście jeśli są jacyś wywrotowcy, państwo ukraińskie ma absolutnie prawo stanowczo działać. Nie można jednak stosować odpowiedzialności zbiorowej. Nie może tak być. Jest sprawą wielce żenującą, że metropolita Onufry z członkami Synodu stoją i czekają na prezydenta Zełenskiego, prosząc o rozmowę i kończy się to niczym – tłumaczy ks. dr Andrzej Kuźma.
Ukraińcy czy Białorusini powoli przyjmują tutaj tożsamość prawosławia polskiego, ale i dają specyfikę własnej kultury duchowej. Na tę nową sytuację i lokalny koloryt nakładają się wielkie ruchy tektoniczne w światowym prawosławiu.
Cyryl kontra reszta świata
Nie jest też tak, by odrodzenie religijne wśród przyjeżdżających do Polski było powszechne. Tutaj działa raczej podobny mechanizm, który obserwowaliśmy wśród Polaków wyjeżdżających na Wyspy Brytyjskie, raczej mniejsza liczba katolików kontynuowała tam życie duchowe i sakramentalne. – Raczej ci, którzy chodzili do cerkwi w Ukrainie czy Białorusi, chodzą też w Polsce. Ci, którzy nie praktykowali tam, nie bardzo praktykują też tutaj, choć zdarza się, że wskutek wojennej traumy i przeżytej tragedii ktoś zwraca się do Boga – tłumaczy ks. protojerej Andrzej Kuźma. Duchowny dodaje, że wielu przyjezdnych żyje trochę w stanie zawieszenia pomiędzy niepewnością co do przyszłości, ewentualną chęcią powrotu a pozostaniem w Polsce. To powoduje, że ciężko jednoznacznie związać się tutaj z daną wspólnotą.
– Kościół grekokatolicki w Polsce jeszcze przed agresją Rosji na Ukrainę miał dużo ukraińskich migrantów. Po 24 lutego ubiegłego roku, czyli rozpoczęciu wojny przez Rosję sytuacja bardzo mocno się zmieniła. W dużych miastach wspólnoty się rozrosły, w mniejszych powstały zupełnie nowe. U nas, w greckokatolickiej parafii pw. Błogosławionego Mikołaja Czarnieckiego, która korzysta z kościoła Najświętszej Maryi Panny Matki Kościoła przy ulicy Domaniewskiej 20, korzystając z gościnności rzymskokatolickiego proboszcza ks. Jana Zielińskiego, liczba wiernych zwiększyła się o ponad 150 proc. Dziś kościół przy Domaniewskiej oddycha dwoma płucami, wschodnim i zachodnim, jak mówił Święty Jan Paweł II. Specyfika różnych wspólnot chrześcijańskich na Ukrainie polega na tym, że mieszkańcy Wschodu kraju utożsamiali się z inną autokefalią, a Zachodu z inną, grekokatolicy są jeszcze inną wspólnotą. Do wybuchu wojny przedstawiciele poszczególnych Cerkwii przyjeżdżających do Polski szukali raczej odpowiednika swoich wspólnot i autokefalii. Po wybuchu wojny to się zmieniło, wielu prawosławnych zaczęło przychodzić na nabożeństwa grekokatolickie. Do naszej parafii przychodzi wielu rodziców z pytaniem, czy ich dzieci mogą przygotować się do pierwszej spowiedzi i przyjąć uroczystą Komunię Świętą. Wielu Uchodźców ze Wschodu Ukrainy było zdziwionych, że tak otwarcie ich przyjmujemy, ponieważ często słyszeli agresywną propagandę na Ukrainie, by nie ufać grekokatolikom, ponieważ z ich strony może im grozić jakieś niebezpieczeństwo. Nasze otwarcie często przybliża ich do wiary, otwiera na życie we wspólnocie parafialnej. My, Ukraińcy ze Wschodu i Zachodu kraju, dopiero tutaj spotykając się razem, uświadamiamy sobie, że mimo iż jesteśmy tak blisko, to jesteśmy od siebie dalecy. Wiara nas tutaj jednoczy. Jakaś część prawosławnych przychodzi do nas, ponieważ nie chcą należeć do Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego, kojarząc go z ciepłymi relacjami z Patriarchatem Moskiewskim. Niedawne pozdrowienia metropolity Sawy do Cyryla zostało źle odebrane – mówi pan Piotr z grekokatolickiej parafii przy ul. Domaniewskiej w Warszawie.
Spore poruszenie i protesty wśród prawosławnych wywołał list zwierzchnika Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego Metropolity Sawy do Patriarchy Cyryla z okazji 14. rocznicy intronizacji. „Przez okres Waszej Patriarszej służby, dzięki wysiłkom Waszej Świątobliwości, Rosyjska Cerkiew Prawosławna lśni duchowym odrodzeniem i służy przykładem dla innych”. Dodał też: „Wrogowi wiary nie podoba się stabilność Cerkwi, stara się ją zniszczyć. Naocznie świadczy o tym to, co stało się w Ukrainie. Jednak moc Boża jest wielka, jest ona niezwyciężona. Głęboko wierzymy, że zło, niszczące boski cerkiewny organizm, zostanie zniszczone przez zwycięzcę śmierci i piekła – Chrystusa”.
Faux pas Sawy
Wywołało to burzę. Byli represjonowani opozycjoniści napisali list do Aleksandra Kwaśniewskiego w sprawie kulis awansu generalskiego metropolity Sawy i domagają się degradacji metropolity z generała do stopnia szeregowego. – List metropolity Sawy, co już wielokrotnie wybrzmiało w szerokiej debacie publicznej, był zupełnie niepotrzebny z punktu widzenia dyplomatycznego. Natomiast okazał się niezwykle szkodliwy dla nas, świeckich wiernych, gdyż rzucił na nas światło podejrzeń, że jesteśmy w Polsce ciałem obcym. Budowane przez dekady zaufanie i walka ze stereotypami zostały przekreślone tym jednym listem. Niepokoi jednak fakt, że list ten obnażył jednoznacznie prorosyjskie sympatie osób decyzyjnych w PAKP i postawił pod znakiem zapytania naszą przyszłość jako prawosławnej społeczności w Polsce. Codziennie dostaję wiadomości od oburzonych wiernych i duchownych, ale lata zastraszania i zmuszania nas do akceptowania „jedynej i słusznej linii” polityki polskiej Cerkwi powodują, że wiele osób obawia się konsekwencji sprzeciwu. A te kontakty PAKP z Patriarchatem Moskiewskim, niestety, były bardzo zażyłe i w sumie nie wiadomo, jak silne pozostały do dzisiaj – mówi Patryk Panasiuk.
Na polskiej ziemi doszło do sytuacji nowej, nie znanej nam w najnowszej historii. W kraju zdominowanym przez katolicyzm, gdzie prawosławie cieszy się pełną swobodą, ale jest jednak mniejszością, spotkały się nagle rożne prawosławia – to wschodnie i to zachodnie, a właściwie polskie. Przedstawiciele mniejszości w kraju katolickim i większości z krajów prawosławnych spotkali się tutaj, często w jednej cerkwi, i przyglądają się sobie od ponad roku. Ci będący w mniejszości w zdominowanej przez katolicyzm Polsce zaczęli pomagać uchodźcom ze Wschodu i być wobec nich gospodarzami, choć to właśnie tam, na Ukrainie, w Rosji, na Białorusi biją cywilizacyjne serca prawosławia.
Tekst pochodzi z 13 (1783) numeru „Tygodnika Solidarność”.