Katastrofa 1939. Co pisała polska prasa w ostatnich godzinach przed wybuchem wojny?

Jak widziały ostatnie godziny przed wybuchem drugiej wojny światowej polskie gazety, kto według nich był winien tragedii jaka nastąpiła i jak według nich wyglądały pierwsze dni konfliktu – przyjrzyjmy się zdarzeniom jakie miały miejsce w sierpniu i wrześniu 1939 roku oczyma dziennikarzy kilku polskich tytułów prasowych.
Express Poranny 4 września 1939 Katastrofa 1939. Co pisała polska prasa w ostatnich godzinach przed wybuchem wojny?
Express Poranny 4 września 1939 / Wikipedia CC BY-SA 4,0 Aw58

Przedstawiany zainteresowanemu czytelnikowi tekst nie będzie precyzyjnym odwzorowaniem wydarzeń z lata 1939 roku, nie będzie też wiernym odbiciem „Wojny Polskiej”. Ma on pokazać atmosferę panującą w kraju i techniki działania propagandy w warunkach wojennych, a także i to na ile jej wcześniejsze „proroctwa” i bieżące relacje były wiarygodne i słuszne.  

I już zupełnie na marginesie pojawia się pytanie (piszę tekst latem 2022 roku, gdy od ponad 100 dni trwa rosyjska agresja na Ukrainę) na ile mogą być i są uzasadnione historyczne analogie między sytuacją w 1939 roku, a tą dzisiaj!? Być może jest ono nieuzasadnione ale mimo to postanowiłem je postawić i zastanowić się nad problemem – czy słusznie czytelnik oceni sam.

 

1939 

Zbliżała się ostatnia dekada sierpnia 1939 roku. Przebywający w Kanadzie lord kanclerz Frederic Herbert Maugham (*1866 +1958 – brytyjski prawnik, sędzia, polityk, członek partii konserwatywnej, minister w rządzie Chamberlaina) w wygłoszonym w Quebec przemówieniu ostrzegł, że Anglia raczej zaryzykuje wojnę niż dopuści do kontrolowania Europy przez Hitlera „…O ile Hitler nie chce przyjąć ostrzeżeń, które już tyle razy zostały udzielone, zarówno narodowi niemieckiemu, jak i narodowi włoskiemu, to rezultatem będzie wojna…”. W Gdańsku odnotowano „wysyp” antyhitlerowskich ulotek, a Sowiety miały wycofać nieokreśloną liczbę wojsk z granicy z Polską co mogło wskazywać na ich pokojowe zamiary (Robotnik 18.08.39). W przeciwieństwie do sielankowych obrazów płynących z „pierwszej ojczyzny robotników i chłopów” z Niemiec dobiegały groźne pomruki. Tygodnik „Das Schwarze Korps” nazywany w polskich gazetach „organem hitlerowskich formacji wojskowych” groził i wojną i wygraną III Rzeszy. Definiowano też szczegółowo przyczyny dla których konflikt wydawał się nieuchronny „…narzucona nam druga wojna może skończyć się tylko zwycięsko, PONIEWAŻ MUSIMY ZWYCIĘŻYĆ (tak w tekście – P.Ł.). Wiemy nawet – gdyby wróg nie zdradzał tego codziennie – że drugi Wersal, który >>uzupełnił<< pierwszy, oznaczałby nasz koniec, …państwa, jako narodu, jako organizmu biologicznego. I ponieważ to wiemy, jesteśmy materialnie i duchowo na to przygotowani, by w chwili decydującej … napastnikowi zgotować ten los, jaki on przygotowuje nam. …”. Po stronie polskiej, cytując niemieckich socjalistów, zauważano, że nikt na świecie i w Europie nie chce wojny, nikt nie chciał też „…wytępienia narodu niemieckiego…”.

Rozróżniano też, jak dziś wiemy, błędnie i głęboko naiwnie między Hitlerem, a narodem niemieckim, słusznie przewidując jednak przy tym, że likwidacja reżimu nazistowskiego będzie równoznaczna z „wyzwoleniem” Niemców i równoczesnym wprowadzeniem pokoju (Robotnik 19.08.39). Szum informacyjny trwał. „PAT” w komunikacie z 19.08 donosił o podpisaniu „Układu sowiecko – niemieckiego” na mocy którego Rosja zobowiązywała się do dostarczenia III Rzeszy (w ciągu nadchodzących 2 lat) towarów za 180 milionów „Reichsmarek”. Niemcy zaś udzielić miały Sowietom 200 milionowej pożyczki. Z naiwną  nadzieją na uspokojenie sytuacji przyglądano się wznowionym w Moskwie rozmowom wojskowych z Francji, Wielkiej Brytanii i Rosji Sowieckiej. Równocześnie pojawiały się informacje o tym, że proces negocjacji między „ZSSR , a Trzecią Rzeszą” dotyczących zawarcia paktu o nieagresji dobiegał końca, a jego zwieńczeniem miała być wizyta Ribbentropa w Moskwie.

Po międzylądowaniu w Królewcu 23 sierpnia w Moskwie przyziemi niemiecki samolot FW 200 „Condor” z wypisaną na burcie nazwą „Grenzmark” i znakami bocznymi D - ACV. Na jego pokładzie przyleciał do stolicy ZSRS Joachim von Ribbentrop minister spraw zagranicznych III Rzeszy   miał właśnie podpisać pakt pieczętujący los małych i średnich państw europejskich zwany później w polskiej historiografii od jego nazwiska układem Ribbentrop – Mołotow lub alternatywnie paktem Hitler – Stalin . Panował paraliżujący bałagan zamarli nie tylko polityczni komentatorzy. Berlińska ulica dopytywała co może oznaczać ta nagłą zmiana stosunków między obydwoma państwami skoro niemiecka prasa i dyplomacja definiowały od dawna Rosję Sowiecka jako „bandytów i zbrodniarzy”. Stwierdzano też (moim zdaniem absolutnie błędnie i bez racjonalnych przesłanek), że przygotowany pakt będzie „…powrotem do bismarckowskich metod politycznych”. W krajach zainteresowanych rozwojem sytuacji takich jak Wielka Brytania i Francja deklarowano z jednej strony ostro, że pakt nie wpłynie na zobowiązania Londynu wobec Polski, z drugiej zaś Francuzi twierdzili, że możliwe zawarcie paktu w niczym nie zmieni istniejącej sytuacji. Ten drugi głos można potraktować jako złowróżbny  zwiastun zbliżającej się zdrady aliantów.  Kończył się na lata niepodległy byt wielu europejskich państw w tym także i Polski – w tajnym protokole załączonym do wspomnianego wyżej paktu stwierdzano co następuje: „ Na. Wypadek terytorialno – politycznego przekształcenia terytoriów należących  do państwa polskiego , sfery interesów Niemiec i ZSRR będą rozgraniczone w przybliżeniu przez linię Narew – Wisłą – San. Kwestia czy w interesie obu stron uznane będzie za pożądane utrzymanie niepodległego państwa polskiego zostanie definitywnie zdecydowane dopiero w ciągu dalszego rozwoju wypadków politycznych ….”.

 

Polska prasa 1939

W Niemczech przygotowania do wojny z Polską idące od kilku miesięcy pełną parą weszły w stadium decydujące. Nie było pytania „czy wojna wybuchnie” tylko „kiedy wybuchnie” !? Póki co jednak z obu stron sporu dobiegały groźne pomruki. Zaraz po zawarciu paktu Chamberlain (będący, niejako pośrednio, wbrew sobie) „współtwórcą” tego dokumentu wysłał do Berchtesgaden swojego ambasadora Nevilla Meyricka Hendersona (*1882 +1942), by przez niego oznajmić Hitlerowi, że w przypadku niesprowokowanej agresji na Polskę Wielka Brytania stanie u jej boku. Reakcja Hitlera była natychmiastowa „…KANCLERZ NIE POZOSTAWIŁ AMBASADOROWI BRYTYJSKIEMU ŻADNYCH WĄTPLIWOŚCI, ŻE ZOBOWIĄZANIA UDZIELONE PRZEZ RZĄD BRYTYJSKI NIE MOGĄ SPOWODOWAĆ RZESZY DO REZYGNACJI Z WYSTĘPOWANIA W SPRAWIE SWOICH NARODOWYCH ŻYCIOWO WAŻNYCH INTERESÓW” (tak w tekście – P.Ł.) (Robotnik 24.08.39). Na polskiej scenie politycznej nie brakowało chybionych (jak dziś widzimy) opinii artykułowanych przez poważne osoby z życia politycznego. Twierdzono na przykład (Mieczysław Niedziałkowski * 1893 + czerwiec 1940 Palmiry), że z chwilą zawarcia paktu Hitler - Stalin zawalił się porządek „antykomunistyczny” kształtowany przez „Oś Berlin – Rzym – Tokio” i jest to w gruncie rzeczy „…>>podarunek<<, ofiarowany Polsce, Wielkiej Brytanii, Francji, krajom skandynawskim i Stanom Zjednoczonym przez Hitlera. Bo jeden z poprzedników kanclerza … w berlińskim pałacu kanclerskim Otto von Bismarck napisał słusznie: >>Chociaż dyplomacja jest szkołą cynizmu – biada dyplomacji jeżeli jej cynizm przekroczy granice rozumienia normalnego ufnego człowieka<<” (Robotnik 25.08.39). Z kolei Adam Pragier (*1886 +1976) przeprowadzając analizę możliwego konfliktu zauważał rolę mniejszości narodowych zamieszkujących Polskę widząc pewne zagrożenia „na odcinku ukraińskim”. Pytał też czy „…słuszna jest spekulacja Niemiec, że przez silne uderzenie przeciw nam skierowane potrafią nas zniszczyć, zanim jakiekolwiek inne czynniki dojdą do głosu ? czy można nas załatwić i zlikwidować na drodze t. zw. Blitzkampfu (uderzenia błyskawicznego) ? Można podobnie jak powyżej zadowolić się stwierdzeniem, że „Blitzkampf” należy również do kategorii błędów niemieckich…” (Robotnik 25.08.39). 

W naiwnych korespondencjach ze stolicy ZSSR donoszono o protestach robotników, korpusu oficerskiego (który miał reagować „gwałtownie”) , niektórych członków biura politycznego i Kominternu na zawarcie paktu. W logicznej sprzeczności z powyższymi informacjami stała kolejna wiadomość o uznaniu przez Kreml likwidacji Czechosłowacji, której kilka miesięcy wcześniej Sowieci chcieli bronić żądając możliwości przemarszu (by ten cel zrealizować) przez terytorium suwerennej Rzeczpospolitej. Cytowany przeze mnie „Robotnik” w obliczu zagrożenia nie bacząc na „swoje” własne błędne przewidywania i prognozy rozprawiał się ze swoimi oponentami zarzucając im ślepotę polityczną i ignorancję.

Napięcie tymczasem narastało, mnożyły się incydenty graniczne pokazujące faktyczne intencje strony niemieckiej. I nie miało tu żadnego znaczenia, to że część z tych incydentów nie kończyła się krwawo. Równocześnie z tym wykazywano niedorzeczność dopiero co zawartego układu Hitler – Stalin odwołując się do samego źródła, czyli do „Mein Kampf”. Przy okazji ukazywano antysemityzm Fuehrera „…włodarze dzisiejszej Rosji są zwykłymi zbrodniarzami zbrukanymi krwią, …są to szumowiny ludzkości, które korzystają ze sprzyjających okoliczności, w tragicznej godzinie … łaknąc krwi wytrzebiły i zniszczyły milionowe rzesze kierującej inteligencji …W bolszewizmie rosyjskim widzimy próbę, dokonaną w dwudziestym wieku przez Żydów, aby przywłaszczyć sobie panowanie nad światem. …Walka z żydowskim bolszewizowaniem świata wymaga wyraźnego stosunku do Rosji Sowieckiej. Nie można wypędzać diabła za pomocą belzebuba. …” (Robotnik 28 i 30.08.39). W płynny sposób starano się powiązać powyższe z wiadomościami o fatalnych nastrojach „na” niemieckiej prowincji. Odwoływano się przy tym do informacji czerpanych z prasy francuskiej (Paris Soir – wielkonakładowa gazeta wydawana we Francji i Francji Vichy od 1923 do 1944 roku). Porównywano te nastroje z „…Wyższością Polski…”, której siłą był „…entuzjazm panujący w szeregach wojska i całym społeczeństwie, podczas gdy brak z całą pewnością wielkiego entuzjazmu wśród żołnierzy niemieckich. Bić się oni będą wykonując tylko rozkazy dane z góry. …”. Przy okazji budując fałszywy optymizm sugerowano też trudności w ratyfikacji paktu Ribbentrop - Mołotow (Robotnik 28 i 30.08.39). Odnoszono się także i analizowano postawę zachodnioeuropejskich komunistów do sytuacji politycznej jaka powstała po podpisaniu w Moskwie paktu Ribbentrop – Mołotow. Posługiwano się w tym przypadku słowami Maksyma Litwinowa (*1876 +1951 - Ludowy Komisarz Spraw Zagranicznych ZSSR) wypowiedzianymi w 1935 roku w Lidze Narodów „…>>Nie każdy pakt o nieagresji ma na celu wzmocnienie powszechnego pokoju. Podczas gdy pakty nieagresji zawarte przez Rosję … mają specjalną klauzulę, stwierdzającą, że pakt wygasa z chwilą napadu jednej ze stron na którekolwiek państwo trzecie, znamy też inne pakty pozbawione tej klauzuli …KTO MÓWI O LOKALIZACJI WOJNY, TEN MA NA WIDOKU SWOBODĘ PROWADZENIA WOJNY, LEGALIZACJĘ WOJNY. MAM TEDY DWIE DOKŁĄDNIE ZAKLREŚLONE KONCEPCJE: Z JEDNEJ STRONY BEZPIECZEŃSTWO NARODÓW Z DRUGIEJ – BEZPIECZEŃSTWO NAPASTNIKA (tak w tekście – P.Ł.). Na szczęście ostatnią teorię odrzucają wszystkie cywilizowane państwa…<<. Trudno o dosadniejszą ocenę paktu Berlin Moskwa. Jak wiadomo, pakt ten właśnie nie zawiera tej klauzuli specjalnej … Pakt dąży do …jak słusznie określa Litwinow - do legalizacji wojny. Pakt moskiewski służy nie bezpieczeństwu narodów, lecz bezpieczeństwu napastnika. … W świetle słów Litwinowa można obecnie zrozumieć całą >>ewolucję<<, jaka nastąpiła w Rosji z jego dymisją. …” (Robotnik 30.08.39).  

 

Humor w polskiej prasie 1939

Przy okazji znajdowało się, mimo narastającego napięcia i poczucia nieuniknionej tragedii, także miejsce na żarty. Robotnik z dnia 30 sierpnia 1939 roku zamieścił felieton „A tak żegnają się wrogi” (tekst był podpisany „Ultimus”). Przedstawiał on wymyślone spotkanie między Hitlerem a |Stalinem, które miało odbyć się na jednej z wysp położonych koło „Leningradu”. Obaj dyktatorzy prześcigali w komplementach kpiąc z „państw demokratycznych”  „…Dżugaszwili jestem – wstał szkarłatny, wyciągając rękę do gościa, - Schickelgruber jestem – przedstawił się brunatny ściskając dłoń szkarłatnego. – Nigdy nie zapomnę o tym, cośmy winni Niemcom. Przecież wyście nam ułatwili osiągnięcie władzy. Ten wagon zaplombowany … - Drobiazg, panie Dżugaszwili … Ręka rękę myje …, A ot teraz wyście znowu mnie przysłużyli się. Dawno ja już tak nie ubawił się, jak tego dnia, kiedy te demokratyczne sztabowcy siedzieli z wami (tak w tekście – P.Ł.) i omawiali plany … , a tu naraz trach: pakt nieagresji z Rzeszą. …- My, Rosjanie, naród wesoły. U nas to się nazywa podrzucić komu świnię. …Szkarłatny spojrzał na zegarek. – W ten sposób – zdaje się - uzgodniliśmy wszystkie sprawy. A teraz proszę Was Adolfie Josifowiczu na obiad … U nas możecie spokojnie jeść. My do jedzenia nic nie dosypujemy. … To włoski sposób. … A propos Włoch. Jak uważacie Adolfie Josifowiczu nie zawrzeć z nimi paktu o nieagresji ? – Co to szkodzi ! Możecie przecież w każdej chwili niedotrzymać (tak w tekście – P.Ł.), … - Jej Bogu, Maładiec z Pana. No, proszę na obiad !” (Robotnik 30.08.39). Ironia i sarkazm (co omawianego tekstu w żaden sposób nie dezawuuje, a wręcz przeciwnie)  zawarte w tekście nie mogły przykryć dramatu jaki rozgrywał się przed oczyma współczesnych. Ostrzegano przy okazji zamieszkujące Polskę mniejszości narodowe przed złudnymi nadziejami jakie pokładały one w reżimie hitlerowskim. Post factum okazało się zresztą, że te ostrzeżenia nie były oparte na urojeniach, a lojalność części mniejszości wobec Rzeczpospolitej była (raczej) wątpliwa, a gresja przeciwko Polsce niewątpliwie inspirowana często z zewnątrz. Wystarczy odwołać się do źródeł - wspomnień żeby przekonać się jak było. Tuż przed wybuchem zaklinano rzeczywistość chcąc przypomnieniem polskiego bohaterstwa uchylić nadchodzący Armageddon.

 

Wrzesień 1939

Odwoływano się przy tym do sił nadprzyrodzonych „…I teraz, gdy zajdzie potrzeba chwycić za oręż, Nasza Hetmanka Maria Niepokalana nie opuści nas, gdyż nie wyciągamy ręki po cudze, a obrona granic rzeczpospolitej Polskiej jest zarazem obroną chrześcijańskiej Europy przed zalewem bezbożnictwa i neopogaństwa. …” (Rycerz Niepokalanej Nr.9. (213) wrzesień 1939). Proces wydawniczy gazet  był relatywnie wolny dlatego rano pierwszego września kiedy na Wieluń i Warszawę spadły pierwsze niemieckie bomby w  „Polsce Zbrojnej” czytaliśmy „…Piątek, imieniny Idziego. Skłonność do burz. Dziś w dzielnicach zachodnich pochmurno z możliwością deszczów i lekkich burz. Nieco chłodniej. Na pozostałym obszarze kraju nadal dość pogodnie i ciepło…”. Express Poranny pisał zaś o niemieckich propozycjach pokojowych złożonych kilka dni wcześniej na ręce Brytyjczyków i niemieckim oczekiwaniu na przedstawiciela Polski mającego upoważnienie do prowadzenia rokowań w kwestii wspomnianych propozycji widząc w nich jednoznaczną prowokację. Przyjęcie tychże w niebywale krótkim (jak na obyczaje dyplomatyczne przyjęte w cywilizowanym świecie) oznaczało de facto kapitulację Polski wobec niemieckich żądań,  a równocześnie ich odrzucenie mogło posłużyć za casus belli „…Niemieckie Biuro Informacyjne w Berlinie ogłosiło wczoraj wieczorem komunikat w sprawie wymiany not między Niemcami i W. Brytanią. Komunikat stwierdza, że rząd brytyjski w nocie z 28 sierpnia rb. Wystosowanej do rządu niemieckiego oświadczył swą gotowość pośrednictwa w bezpośrednich rokowaniach między Niemcami a Polską w sprawie spornych zagadnień … W międzyczasie złożonej demarche ambasadora polskiego wynika ponownie, że ten również nie jest upoważniony do wszczynania jakichkolwiek dyskusji, lub też do prowadzenia układów. W ten sposób kanclerz oraz rząd Rzeszy czekali na próżno dwa dni na przybycie upełnomocnionego przedstawiciela polskiego, W tych warunkach rząd niemiecki i tym razem jest zdania, że propozycje jego zostały praktycznie odrzucone. …” (Polska Zbrojna 1.09.39). Do tego dochodziły wiadomości o chęci walki z potencjalnym napastnikiem i równoczesnym spokoju panującym w stolicy Polski. Mimo zagrożenia i realnej oceny postawy III Rzeszy przyszłość widziano optymistycznie (Express Poranny 1.09.39). „Ojczyzna w niebezpieczeństwie – do broni !” krzyczał wielkimi literami dnia 2 września 1939 roku tytuł na pierwszej stronie Robotnika „Bez oficjalnego wypowiedzenia wojny, wbrew wszelkim umowom międzynarodowym i wbrew wszelkim traktatom czy aktom - >>Trzecia<< Rzesza NAPADŁA WCZORAJ (tak w tekście – P.Ł.) na Rzeczpospolitą Polską. WOJNA SIĘ ROZPOCZĘŁA  …”. Niżej zamieszczono komunikat sztabu przy „wodzu naczelnym” WP. Donoszono też o włączaniu się w walkę o Polskę sportowców, ludzi kultury – po prostu wszystkich, którzy chcieli i mogli brać broń do ręki (Robotnik 2.09.39). Drugiego dnia wojny nadal było widać , że pakt zawarty w Moskwie stanowił dla części polskiego świata politycznego widomy dowód zdrady ideałów socjalizmu (sic !) przez Stalina.

 

Wojna

Wojna „zajrzała” naprawdę na łamy polskich gazet dopiero 3 września. Komunikowano czytelnikom „W imię Boże do zwycięstwa. Podniosła manifestacja Sejmu wśród huku dział polskich” relacjonując przemówienie premiera Felicjana Sławoja Składkowskiego (*1885 +1962) i opisując atmosferę w Sejmie RP (Express Poranny 3.09.39).  Informowano o zerwaniu stosunków dyplomatycznych między Rzeczpospolitą i III Rzeszą, prezentowano mapę z położeniem Westerplatte i informowano o bohaterskiej obronie placówki. Ducha do walki dodawał obywatelom Biskup Polowy WP Józef Gawlina (*1892 + 1964). Jak sądzę na potrzeby propagandy błędnie zakładano, że bombardowanie cywilnych obiektów cywilnych wynikało tylko z tchórzostwa i barbarzyństwa niemieckich lotników. Prawda i rzeczywistość wojenna, jak wiemy były (niestety) zupełnie inne. Bombardowanie „otwartych” miast, wsi i osiedli było integralnym elementem idei „wojny błyskawicznej”, czasami też testowaniem nowych typów wyposażenia i uzbrojenia (Frampol 13.09.39 gdzie na mieście wybudowanym na planie kwadratu wypróbowano nowe typy bomb i celowników – nie jest też wykluczone, że w lotniczym ataku na miasteczko uczestniczyli czynnie członkowie V kolumny niemieckiej). Charakterystyczne było i to, że według ówczesnych relacji Luftwaffe atakowało najbiedniejsze dzielnice miast nie oszczędzając niejako „przy okazji” uciekinierów. Polska obrona przeciwlotnicza i lotnictwo myśliwskie heroicznie walczące z przeważającym liczebnie i technicznie agresorem niestety nie były w stanie, w pełni, zabezpieczyć „polskiego nieba”. 

Trzeciego września o godzinie 11 rano w Londynie zebrały się gremia decyzyjne Zjednoczonego Królestwa. Piętnaście minut później Neville Chamberlain oznajmił w BBC mówiące o tym, że Anglia od godziny 11.15 znajduje się w stanie wojny z III Rzeszą „… Zdajecie sobie sprawę, jakim ciosem jest dla mnie fakt, iż wszystkie moje wysiłki na rzecz pokoju zawiodły…”. Słowa Churchilla wypowiedziane po podpisaniu układu monachijskiego dotyczące „honoru i wojny” znalazły potwierdzenie w praktyce. Podobne do brytyjskiego ultimatum postawiła Niemcom Francja (stało się to później niż uczynili to Brytyjczycy) i podobnie jak Anglia znalazła się w stanie wojny z Berlinem. Wejście obu europejskich potęg w konflikt z Niemcami wywołało w Warszawie entuzjastyczne reakcje „…Wiwatom nie ma końca. Ludzie wprost szaleją z radości. Kobiety płaczą, zupełnie obcy ludzie rzucają się sobie w ramiona. Odzywa się chóralnie śpiewany Hymn …entuzjazm tłumu dochodzi do zenitu. Wiwaty, okrzyki radosne i śpiew chóralny rozlegają się na wszystkich ulicach sąsiednich, na Placu Trzech Krzyży … Są tu wszyscy, inteligencja, robotnicy, nawet Żydzi w swoich charakterystycznych strojach. Są mieszkańcy śródmieścia Warszawy, Powiśla, Pragi i Nalewek.” (Express Poranny). Zdarzenia te (wypowiedzenie Niemcom wojny przez Anglię i Francję) traktowane były jak sukces polskiej polityki zagranicznej „…Dzień ten jest triumfem polskiej polityki myśli politycznej, … Francja i Anglia wypowiedziały wojnę Niemcom tworząc wraz z Polską i swymi sojusznikami potężny front wolności, … wolność i honor oto są hasła, dookoła których staną wszystkie narody świata w obronie zagrożonej – przez dzicz niemiecką – cywilizacji, kultury i chrześcijaństwa. Adolf Hitler … Popełnił błąd, który historia określi jako przyczynę zguby narodu niemieckiego. …” (Express Poranny 4.09.39). Entuzjazm i przekonanie o pozytywnym rozwoju sytuacji na frontach podtrzymywano informacjami o polskich sukcesach, udanych akcjach kawalerii, ucieczce niemieckich piechurów przed polskim atakiem na bagnety i pierwszych niemieckich jeńcach. Apelowano też do Czechów i Słowaków (bezskutecznie zresztą) o solidarność w obliczu niemieckiej agresji. Biorąc pod uwagę okoliczności i fakty nie był to ruch, który można określić jako mądry – trudno go równocześnie nie zrozumieć. Jak to zwykle w czasie wojny i konfliktów zbrojnych bywa narastała fala szpiegomanii (w gruncie rzeczy wobec działających niemieckich i sowieckich dywersantów i kolaborantów zrozumiała) przeradzająca się powoli w obsesję „Zdarzają się wypadki, że w niektórych domach okna są zasłaniane dopiero przy palącym się świetle. Stwierdzono również, że nie dość szczelne zasłony poprawia się manipulując nimi w ten sposób, że światła raz się ukazują, to znów znikają. Fakty te są następstwem albo karygodnego niedbalstwa, albo też mogą być przejawem działalności dywersyjnej, polegającej na dawaniu sygnałów świetlnych nieprzyjacielskim lotnikom. …” (Express Poranny 5.09.39). 

Narastający niepokój wywoływany przez niepewną sytuację na froncie pogłębiany był przez niemieckie akcje, dzisiaj nazywane „działaniami hybrydowymi”. I tak na przykład radiostacja we Wrocławiu miała nadać 5.09.39 w godzinach rannych wywiad z przeorem sanktuarium w Częstochowie, w którym Ojciec Norbert Motylewski (*1885+1943, wielce zasłużony dla polskiej niepodległości Paulin, współdziałający, w czasie okupacji, potajemnie z podziemiem) miał zaprzeczać zniszczeniom dokonanym przez niemieckie siły zbrojne w sanktuarium „…należy stwierdzić z całym naciskiem, że wywiad ten od początku do końca był fałszem.” (Express Poranny 6.09.39). Huśtawka nastrojów trwała w najlepsze. 6 września wiele tytułów donosiło o przełamaniu niemieckich linii obronnych (Linia Zygfryda)  przez armię francuską, panicznej ucieczce Niemców, morskiej blokadzie Niemiec, potężnym wybuchu w fabryce zbrojeniowej we Friedrichshafen i w końcu o nalocie polskich samolotów na Berlin (miało ich być 30 i wszystkie powróciły z misji w nienaruszonym stanie – była to oczywista bajka mająca podnieść morale społeczeństwa). W pierwszych dniach wojny na bohatera wyrastał Prezydent Warszawy Stefan Starzyński, który zachęcał mieszkańców miast do wytrwałości i spokoju. „…W dniu wczorajszym wskutek nalotu bombowego ucierpiało szereg rodzin, wiele domów zniszczono. … - każdy z was – na każde wezwanie do każdej pracy winien się stawić. Musimy utrzymać wspólny spokój ducha, możliwy spokój pracy i ład. Społecznym wysiłkiem będziemy mogli rozwiązać wszystkie najpilniejsze zadania, jakie chwila dzisiejsza nam stawia. …” (Express Poranny 6.09.39). Wychodzący jeszcze we wrześniu 1939 roku satyryczny tygodnik „Mucha” zamieścił w swoim ostatnim numerze cały szereg karykatur i żartów w różnej formie – Władysław Buchner (*1860+1939) w rymowanej formie rozprawiał o niemieckim honorze „ W kulturze kłamstwa i nienawiści, Pławić się przywykł honor germański, Czasem używa figowych liści, Czasem udaje, że jest bezpański, Że to jednostek tylko zaraza, Którą wytwarza specjalna doba, A ja powiadam: - Zakłamań skaza, To wszystkich Niemców wspólna choroba … Tak przeszły wieki. Nadeszła chwila, Gdy przy pomocy Saskiego dworu, Ku upadkowi Polska się schyla, Wśród wewnętrznego niecnego sporu, A wtedy Niemiec, Fryderyk Drugi, Bez żadnych podstaw, bez cienia racji, Z podłością sprzęgłszy fałsz na usługi, Pokrajał żywe ciało Sarmacji, Dziś znów zaczyna piosnkę tę samą, Hitler co kroczy w Fryderyka tropy, Dla jego żądzy Polska jest tamą, Nie daje panem być Europy. Gdy w nim ta sama działa przebiegłość, Która podstawą germańskich grzechów, Pędzi, by zedrzeć z nas Niepodległość, Jak zdarł z Morawian, jak zdarł ją z Czechów. Owszem niech pędzi ! My go czekamy, Na jego kościach odpór mu damy … Czeka go polska pięść ciężka, twarda, …” (Mucha 8.09.39) . Z końcem pierwszej dekady września sytuacja na froncie wyglądała tak jak wyglądała, mimo to prasa polska nadal podtrzymywała (czemu zresztą trudno się dziwić) nadzieję na zwycięstwo, w przegranej mimo heroizmu żołnierza i dzielności cywilów, z wielu przyczyn, wojnie. Wbrew faktom podtrzymywano (starano się podtrzymać) błędną opinię o zacofaniu technologicznym niemieckich sił zbrojnych. Twierdzono, że na froncie zachodnim agresorzy znaleźli się w odwrocie, a zwycięstwo jest pewne. Na dodatek osamotnione Niemcy nie zrealizowały swoich celów strategicznych i w efekcie tego „…Niemieckie Dowództwo Naczelne zarządziło ewakuację Niemiec Zachodnich, a Kanclerz Hitler zdeprymowany zupełnie, wrócił już z frontu polskiego do Berlina, by ratować podstawy „Trzeciej” Rzeszy.” (Kurier Czerwony 10.09.39). Na dodatek niemiecka opinia publiczna miała być potężnie przestraszona stratami jakie Wehrmacht ponosił w Polsce „…Ogół niemiecki przerażony jest wielkimi stratami na froncie polskim. Szpitale przepełnione są rannymi. Szczególnie dotkliwe straty wyrządzają Niemcom te oddziały polskie, które pozostają na tyłach armii niemieckiej. …”, donoszono też o buntach w szeregach armii słowackiej gdzie jedna z jednostek miała odmówić udziału w agresji przeciw Polsce (Express Poranny 14.09.39).

Odwoływano się też do doniesień prasy sowieckiej, która twierdzić miała, że w związku z ciężką sytuacją na froncie zachodnim Niemcy wycofywali wojska z Polski a ich „…ofensywa na Bugu załamała się całkowicie.” (Express Poranny 12 i 14.09.39) . Eksponowano też przypadki indywidualnego bohaterstwa obrońców polskich granic. Jednym z takich ludzi był kolejarz (maszynista) Lucjan Broża, który zginął na wysadzonym przez Polaków moście w Tczewie uniemożliwiając przedostanie się (na teren Rzeczpospolitej) tuż za prowadzonym przez niego parowozem niemieckiego desantu mającego opanować Tczew „…Niemcy pod osłoną polskiego parowozu puścili swój pociąg pancerny, by podstępnie zająć Tczew. Dzielny maszynista ostrzegł jednak w porę posterunki polskie, dając sygnał wysadzenia mostu. Most runął do Wisły, pociągając w nurty rzeki parowóz z bohaterskim maszynistą i nieprzyjacielską pancerką z całą załogą.”. Generalnie Polacy bili się bohatersko – zwracano na to uwagę w zagranicznej prasie powołując się nawet na relacje niemieckich wojskowych (Express Poranny 14.09.39).  Nadal informowano też o naruszaniu przez niemieckie siły zbrojne (Luftwaffe) postanowień Konwencji Genewskiej i atakowaniu  ludności cywilnej. Wykluczano przy tym jakąkolwiek możliwość popełniania pomyłek, w tym względzie, przez niemieckich lotników. Straty niemieckie na froncie w Polsce miały być znaczne, a liczba „…jeńców niemieckich wziętych przez Polaków według dotychczasowych obliczeń przekraczała wielokrotnie liczbę jeńców polskich. Jak podkreśla prasa francuska i angielska, żołnierz polski dostaje się do niewoli tylko wtedy, kiedy jest ciężko ranny. …”.

Nie dość tego łudzono się, że nastąpi ograniczenie działań niemieckiego lotnictwa bo jak informowało radio Moskwa niemieckie siły zbrojne miały problemy z dostarczaniem na linię frontu paliw. Była to niewątpliwie sowiecka dezinformacja (nie pierwsza i nie jedyna) mogąca mieć związek ze zbliżającą się agresją na Polskę określaną później (jak wiemy) „bratnią pomocą” dla ciemiężonych przez „polskich krwiopijców” Białorusinów i Ukraińców. Dwa dni po 17.09. w prasie ukazało się orędzie Prezydenta Rzeczpospolitej Ignacego Mościckiego „…Dziś Armia nasza zmaga się z przemocą wroga. Od pierwszej chwili aż po dzień dzisiejszy wstrzymuje ona napór niemieckich sił zbrojnych. W takim momencie nasz sąsiad wschodni najechał nasze ziemie, łamiąc wszelkie umowy i traktaty. Jesteśmy tedy nie po raz pierwszy w obliczu nawałnicy, grożącej Polsce jednocześnie od wschodu i zachodu. … Z walki tej musimy wyjść i wyjdziemy zwycięsko. … Dlatego, choć z ciężkim sercem, postanowiliśmy przenieść siedzibę organów państwowych w takie miejsce, gdzie istnieć będą warunki, zapewniające im wszelką suwerenność i spokój działania. …”. I choć wydrukowanie dokumentu wskazywało na zbliżającą się (wobec agresji z dwóch stron) nieuchronną klęskę Polski nadal publikowano teksty, z których wynikało, że „…załamanie frontu niemieckiego w Polsce i ostateczne zwycięstwo Polaków – Jest … bliższe , niż by mogło się to wydawać …Polacy biją się zaciekle na wszystkich frontach, pomimo że Niemcy mają tak co do liczby, jak co do materiału wojennego znaczną przewagę. Duch Polaków nie załamał się. … .”. Przypominano też, że wstrzemięźliwość i czujność wobec ZSSR prezentowana przez rząd polski była ze wszechmiar słuszna. Potwierdzać to miały opinie nadchodzące z zachodu, a konkretnie z Wielkiej Brytanii (Express Poranny 19.09.39).  W chwili, gdy Rosjanie wchodzili do Polski "Kurier Czerwony" informował swoich czytelników o zniszczeniu (zatopieniu) U-boota U-37 przez ORP Wicher. Wspominam o tym z tego prostego powodu, że Wicher został zaatakowany i unieruchomiony 3 września zbombardowany przez Luftwaffe w  porcie na Helu (potem został odholowany poza obszar portu i osadzony na dnie opodal falochronu portowego - szczątki okrętu leżą tam do dzisiaj na niewielkiej głębokości i jeśli ktoś nurkuje może je sobie spokojnie obejrzeć), a wspomniany U-boot zatonął zniszczony przez własną załogę dopiero w maju 1945 roku (przez pewien czas dowodził U-bootem komandor podporucznik Vicyor Oehrn *1907+1997 - okręt zatopił przed samozniszczeniem 53 alianckie statki o łącznej masie / pojemności 202 528 BRT co dawało mu drugą pozycję wśród „wilczych stad” Kriegsmarine za U-48). Wobec sowieckiej agresji Niemcy przystąpili ze zdwojoną siłą do ataków na Warszawę chcąc ostatecznie złamać ducha obrony stolicy Polski. Intensyfikowano zarówno ostrzał artyleryjski jak i ataki z powietrza „Wczorajszy nalot (mowa o nalocie z 20 września 39 r. Jak się z czasem okazało nie był to wcale największy nalot na bezbronne miasto, ten nastąpił pięć dni później – P.Ł.) był jednym z największych jakie dotychczas przeżyła Warszawa. W ciągu godziny zaatakowało stolicę kilka eskadr, liczących razem około 40 samolotów. … Największe szkody wyrządziło lotnictwo nieprzyjacielskie w dzielnicy północnej, na Starym Mieście, na Powiślu, mniejsze zaś w śródmieściu, gdzie najostrzej były atakowane były okolice N. Światu, Krak. Przedmieścia i pl. Napoleona. …. Według pierwszych obliczeń ilość rannych … wynosi ponad 150 osób. Szpitale i punkty sanitarne zanotowały kilkanaście tajemniczych wypadków nagłego zatrucia. …”. Ostatnia wzmianka wynikała z obaw o to, że Niemcy mogli użyć wobec broniącego się miasta gazów bojowych. Do Warszawiaków, podnosząc ich na duchu, przemówił prezydent miasta Stefan Starzyński, miasto broniło się nadal heroicznie i wbrew wszelkim przeciwnościom (Express Poranny 21.09.39). Oczywiście nie odbywało się to bez strat. Każdy dzień przysparzał nowych dramatycznych doświadczeń, na ulicach przybywało mogił i prowizorycznych cmentarzy (z końcem oblężenia miało ich być 37)  „…Te mogiły rozsiane po skwerkach Warszawy, mówią daleko silniej od poburzonych domów i długiego wykazu cyfr, rejestrującego krzywdy wyrządzone przez nieprzyjaciela … . Prosty bambusowy krzyżyk i gipsowa figurka Matki Boskiej wołają o zmiłowanie do nieba. … Warszawska ziemia przyjmuje do swojego łona tych, którzy wytrwali na swoich posterunkach, nie wahając się poświęcić swego życia. …” (Robotnik 22.09.39).

Całą złożoność sytuacji, w tym położenia Warszawy, opisywały komunikaty prasowe z przemówień Prezydenta Stefana Starzyńskiego i demaskowanie niemieckich, jak to dzisiaj mówimy, fejków „…Radio niemieckie ciągle podaje alarmujące wiadomości o zwycięstwach armii niemieckiej, o poddaniu Warszawy, ale jednak podają w innych komunikatach, że cztery są główne ośrodki walki: Warszawa, Modlin, Góra Kalwaria i Hel. … Los postawił Warszawę na straży honoru narodowego i dumy narodowej. Będziemy ich strzec. Lud warszawski pozostanie wierny swojej walecznej tradycji tak, jak wojsko polskie … Ten duch waleczności i wytrwałości istnieje wszędzie, czy to w wojsku, czy to u ludności cywilnej i nie załamie się, bo my musimy zwyciężyć i zwyciężymy.”. Sytuacja jednak, w Warszawie i na frontach,  faktycznie nie była zbyt „różowa” skoro dyskutowano w prasie o walorach spożywania koniny i wspominano w komunikatach o tym, że „największą tragedią Wielkiej Brytanii jest to, iż nie zdołała ona dotychczas przyjść Polsce z natychmiastową pomocą, jak tego wymagała sytuacja.”. Przy okazji liczono jednak na to, że niemiecka gospodarka odcięta od rumuńskich węglowodorów  „…przez wojska sowieckie…” dostanie zadyszki co pozwoli Polsce wzmocnić efektywną obronę „…Zniszczone czołgi i pancerki niemieckie liczyć trzeba na setki. Wojna w Polsce kosztuje Niemcy bardzo dużo, a kosztować będzie jeszcze więcej, ile że nawet na okupowanych terenach walka trwa …” (Robotnik 22.0939). Charakter wojny (w tym szczególnie ataku na Warszawę) celnie charakteryzował w swoich apelach i odezwach Prezydent, bohaterskiego, miasta Stefan Starzyński „…Odpowiadając na pytanie czy widzimy niemców (tak w tekście, biorąc pod uwagę, że słowo „Niemców” dwukrotnie  napisane jest tak samo możemy domniemywać, że był to celowy zabieg – P.Ł.) z Warszawy, mogę odpowiedzieć, że widzimy licznych Niemców, lecz tylko lotników bombardujących bez przerwy miasto. …” (Express Poranny 23.09.39). Dnia 23 września 1939 roku w efekcie bombardowania elektrowni w Warszawie zaprzestano wydawania prasy codziennej.  Dzień później miasto było nadal atakowane z powietrza przez samoloty i artylerię. 25 września (o czym wspominałem wyżej) przeprowadzona na Warszawę jeden z najcięższych nalotów w trakcie działań wojennych w 1939 roku (560 ton ładunków burzących i  72 tony zapalających) bombardowano głównie obiekty przemysłowe stanowiące o zaopatrzeniu miasta w wodę , gaz i elektryczność. Miał to być wstęp do generalnego szturmu na Warszawę, którego próba przeprowadzona 26 września nie przyniosła Niemcom sukcesu. Tego samego dnia uwzględniając los ludności cywilnej zdecydowano o podjęciu rozmów o kapitulacji miasta. Tę podpisano 28 września w dawnej Fabryce silników lotniczych Skoda (podpisali ją generałowie Tadeusz Kutrzeba *1886 +1947 i  Johannes Blaskowitz *1883 +1948). Tego samego dnia  III Rzesza i ZSSR dokonały podziału okupowanego terytorium II Rzeczpospolitej. 

 

Nastrój przygnębienia

Po udrożnieniu funkcjonowania infrastruktury miejskiej wznowiono też częściowo (i na krótko) wydawanie prasy polskiej. Starano się uporządkować zniszczone przez wojnę życie Polski i stolicy kraju pisano też prawdę o faktycznym położeniu mówiąc o „kapitulacji”. Informowano też znajdujących się w Warszawie żołnierzy Wojska Polskiego na jakich warunkach mieli się poddawać. Wspominano też o karach czekających na tych, którzy nie podporządkują się wytycznym i rozkazom „…Oficerowie i żołnierze tak służby czynnej jak i rezerwy schwytani poza oddziałami lub w ubraniu cywilnym, nie podpadają pod kategorię jeńców honorowych i w stosunku do nich mogą być wyciągnięte konsekwencje prawne.” (Express Poranny 30.09.39). Przy okazji dodajmy, od razu, że zapewnienia Niemców o honorowym traktowaniu żołnierzy Wojska Polskiego po kapitulacji pozostały zapewnieniami tylko na papierze, aby się o tym przekonać wystarczy sięgnąć do prasy „gadzinowej”, wydawanie której rozpoczęto krótko po ostatecznym zamknięciu polskich tytułów. Komunikowano o zarządzeniach porządkowych wydawanych przez okupanta (przypomnijmy, że pierwsze niemieckie oddziały wkroczyły ostatecznie do Warszawy 30 września, a w ślad za nimi implementowano niemiecką administrację cywilną) – ten ponury obowiązek realizował trwający na swoim stanowisku Prezydent miasta Stefan Starzyński , apelował On też do Warszawiaków o posłuszeństwo i subordynację informował też o zarządzeniach karnych przygotowywanych na wyraźne polecenie okupantów i charakteryzował położenie miasta w chwili, gdy wojna już się zakończyła opisywał potrzeby i konieczności czekające Warszawiaków w trakcie przewidywanej odbudowym miasta. Patrzył na to wszystko pragmatycznie, gospodarskim okiem „ … nie może być w mieście ani jednego nieposłuszeństwa, ani jednego wypadku prowokacji. …Od Was … zależy, abym ani ja, ani najlepsi Obywatele Miasta nie odpowiadali za żaden wybryk czy odruch. … Sklepy posiadając towar mają być otwarte… . Zakazuję chodzenia po mieście od godziny 19-ej do 5-ej. … W nocy od 19-ej do 5-ej chodzenie po mieście grozi śmiercią, a bramy muszą być zamknięte na klucz. Za rabunek i strzelanie – kara śmierci. … Obywatele – sami pomóżcie mi „ (Express Poranny 30.09.39). 

Epoka wolnej Polski dobiegała końca – 5 października 1939 roku w Alejach Ujazdowskich odbyła się defilada Wehrmachtu. Przyjął ją Adolf Hitler. W ślad za niemieckojęzyczną prasą wydawaną w Polsce (Deutsche Lodzer Zeitung z 6.10.39) w jednym z ostatnich numerów, przed likwidacją polskiej prasy, Express Poranny tak opisywał to zdarzenie „…Kanclerz przybył samolotem na …Okęcie (obecnie już … wyrównane i wolne od lejów) o godz. 11.30 i został powitany przez generalicję … Droga z lotniska na miejsce defilady … przy placu Na Rozdrożu prowadziła przez miasto; przejechano m. In. Przed Pałacem Bruehlowskim i Hotelem Europejskim, następnie zaś przez Aleje Ujazdowskie. Defilada … trwała dwie godziny. Po defiladzie … Hitler udał się do Belwederu … zwiedził pałac, w szczególności pracownię Marszałka Piłsudskiego, po czym nastąpił … odlot z Warszawy.” (Express Poranny 8.10.39).

Ciąg dalszy historii Polski dopisała „prasa gadzinowa”.
 


 

POLECANE
Plan na zakończenie wojny? Doradca Trumpa zabrał głos z ostatniej chwili
Plan na zakończenie wojny? Doradca Trumpa zabrał głos

Ekipa prezydenta elektra Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa rozpocznie współpracę z administracją prezydenta Joe Bidena w celu osiągniecia „porozumienia” między Ukrainą i Rosją - oświadczył w niedzielę w telewizji Fox News Michael Waltz, nominowany przez Trumpa na stanowisko doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego.

Genialne w swej prostocie. Zaskoczenie dla fanów Familiady z ostatniej chwili
"Genialne w swej prostocie". Zaskoczenie dla fanów "Familiady"

Z okazji 30-lecia „Familiady” produkcja programu zdecydowała się ujawnić tajemnicę słynnego kącika muzycznego. Przez lata widzowie wyobrażali sobie to miejsce jako profesjonalne, dźwiękoszczelne studio - być może szklany pokój lub elegancką kabinę. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna.

Nawrocki: Polska to moja miłość, dlatego jestem gotowy zostać jej prezydentem z ostatniej chwili
Nawrocki: Polska to moja miłość, dlatego jestem gotowy zostać jej prezydentem

Prezes IPN Karol Nawrocki zadeklarował podczas niedzielnej konwencji w Krakowie, że Polska to jego miłość, dlatego jest gotowy zostać jej prezydentem. Jego pierwszą obietnicą wyborczą jest zakończenie wojny polsko-polskiej.

Prof. Krasnodębski: mamy przedstawiciela warszawskiej elitki kontra przedstawiciela Polski tylko u nas
Prof. Krasnodębski: mamy przedstawiciela warszawskiej elitki kontra przedstawiciela Polski

- Mamy ponadpartyjnego kandydata, podkreślającego swoje związki ze zwykłymi Polakami, Karol Nawrocki dosyć też skutecznie wypunktował słabości przeciwnika, a z drugiej strony mówił o programie, o ambitnej Polsce, o inwestycjach, o tych wszystkich rzeczach, o których Polacy dyskutują - skomentował wybór kandydata PiS prof. Zdzisław Krasnodębski.

Rozpłakałam się. Uczestniczka Tańca z gwiazdami przerwała milczenie z ostatniej chwili
"Rozpłakałam się". Uczestniczka "Tańca z gwiazdami" przerwała milczenie

Vanessa Aleksander, która wygrała 15. edycję „Tańca z Gwiazdami”, po tygodniu milczenia przerwała ciszę i udzieliła pierwszego wywiadu. W rozmowie w programie „Halo tu Polsat” aktorka opowiedziała o emocjach związanych z wygraną i wielu trudnych momentach na drodze do finału.

Prezes PiS zabrał głos. Uzasadnił wybór kandydata z ostatniej chwili
Prezes PiS zabrał głos. Uzasadnił wybór kandydata

Prezes PiS Jarosław Kaczyński ocenił, że mamy dziś stan wojny polsko-polskiej, której Polacy nie chcą. Dlatego - jak przekonywał - potrzebny jest kandydat na prezydenta, który będzie niezależny od formacji politycznych i zakończy tę wojnę w imię interesu Polski. Dodał, że takim kandydatem jest Karol Nawrocki.

Potężne uderzenie w kieszenie Polaków. Drastyczny wzrost rachunków w 2025 roku z ostatniej chwili
Potężne uderzenie w kieszenie Polaków. Drastyczny wzrost rachunków w 2025 roku

Rok 2025 może okazać się finansowym wyzwaniem dla wielu Polaków. Jak wynika z badania Krajowego Rejestru Długów, aż 80% rodaków spodziewa się wzrostu rachunków i opłat. Najbardziej drastyczne podwyżki mogą dotknąć ogrzewania, a także innych podstawowych kosztów życia.

To już oficjalnie. Wiemy, kto będzie kandydatem PiS z ostatniej chwili
To już oficjalnie. Wiemy, kto będzie kandydatem PiS

Rozpoczęła się konwencja z udziałem m.in. prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, w trakcie której ogłoszono decyzję dotyczącą poparcia bezpartyjnego kandydata na prezydenta.

Drwiący wpis Tuska. Jest riposta PiS z ostatniej chwili
Drwiący wpis Tuska. Jest riposta PiS

W niedzielę, w krakowskiej Hali "Sokół", Prawo i Sprawiedliwość ogłosi swojego kandydata na prezydenta podczas wydarzenia określanego jako "spotkanie obywatelskie". Choć oficjalne nazwisko nie padło, według wielu doniesień medialnych to Karol Nawrocki, prezes Instytutu Pamięci Narodowej, ma otrzymać poparcie partii Jarosława Kaczyńskiego. Proces wyłaniania kandydata był jednak burzliwy, a decyzję podjęto po długich negocjacjach.

Jaka pogoda nas czeka? IMGW wydał nowy komunikat z ostatniej chwili
Jaka pogoda nas czeka? IMGW wydał nowy komunikat

Synoptyk Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej Ewa Łapińska poinformowała, że w niedzielę niemal w całej Polsce będzie pochmurnie. Kolejne dni przyniosą stopniową poprawę pogody; będzie coraz więcej przejaśnień i rozpogodzeń, choć niewykluczone są także miejscowe, silne porywy wiatru i gołoledź.

REKLAMA

Katastrofa 1939. Co pisała polska prasa w ostatnich godzinach przed wybuchem wojny?

Jak widziały ostatnie godziny przed wybuchem drugiej wojny światowej polskie gazety, kto według nich był winien tragedii jaka nastąpiła i jak według nich wyglądały pierwsze dni konfliktu – przyjrzyjmy się zdarzeniom jakie miały miejsce w sierpniu i wrześniu 1939 roku oczyma dziennikarzy kilku polskich tytułów prasowych.
Express Poranny 4 września 1939 Katastrofa 1939. Co pisała polska prasa w ostatnich godzinach przed wybuchem wojny?
Express Poranny 4 września 1939 / Wikipedia CC BY-SA 4,0 Aw58

Przedstawiany zainteresowanemu czytelnikowi tekst nie będzie precyzyjnym odwzorowaniem wydarzeń z lata 1939 roku, nie będzie też wiernym odbiciem „Wojny Polskiej”. Ma on pokazać atmosferę panującą w kraju i techniki działania propagandy w warunkach wojennych, a także i to na ile jej wcześniejsze „proroctwa” i bieżące relacje były wiarygodne i słuszne.  

I już zupełnie na marginesie pojawia się pytanie (piszę tekst latem 2022 roku, gdy od ponad 100 dni trwa rosyjska agresja na Ukrainę) na ile mogą być i są uzasadnione historyczne analogie między sytuacją w 1939 roku, a tą dzisiaj!? Być może jest ono nieuzasadnione ale mimo to postanowiłem je postawić i zastanowić się nad problemem – czy słusznie czytelnik oceni sam.

 

1939 

Zbliżała się ostatnia dekada sierpnia 1939 roku. Przebywający w Kanadzie lord kanclerz Frederic Herbert Maugham (*1866 +1958 – brytyjski prawnik, sędzia, polityk, członek partii konserwatywnej, minister w rządzie Chamberlaina) w wygłoszonym w Quebec przemówieniu ostrzegł, że Anglia raczej zaryzykuje wojnę niż dopuści do kontrolowania Europy przez Hitlera „…O ile Hitler nie chce przyjąć ostrzeżeń, które już tyle razy zostały udzielone, zarówno narodowi niemieckiemu, jak i narodowi włoskiemu, to rezultatem będzie wojna…”. W Gdańsku odnotowano „wysyp” antyhitlerowskich ulotek, a Sowiety miały wycofać nieokreśloną liczbę wojsk z granicy z Polską co mogło wskazywać na ich pokojowe zamiary (Robotnik 18.08.39). W przeciwieństwie do sielankowych obrazów płynących z „pierwszej ojczyzny robotników i chłopów” z Niemiec dobiegały groźne pomruki. Tygodnik „Das Schwarze Korps” nazywany w polskich gazetach „organem hitlerowskich formacji wojskowych” groził i wojną i wygraną III Rzeszy. Definiowano też szczegółowo przyczyny dla których konflikt wydawał się nieuchronny „…narzucona nam druga wojna może skończyć się tylko zwycięsko, PONIEWAŻ MUSIMY ZWYCIĘŻYĆ (tak w tekście – P.Ł.). Wiemy nawet – gdyby wróg nie zdradzał tego codziennie – że drugi Wersal, który >>uzupełnił<< pierwszy, oznaczałby nasz koniec, …państwa, jako narodu, jako organizmu biologicznego. I ponieważ to wiemy, jesteśmy materialnie i duchowo na to przygotowani, by w chwili decydującej … napastnikowi zgotować ten los, jaki on przygotowuje nam. …”. Po stronie polskiej, cytując niemieckich socjalistów, zauważano, że nikt na świecie i w Europie nie chce wojny, nikt nie chciał też „…wytępienia narodu niemieckiego…”.

Rozróżniano też, jak dziś wiemy, błędnie i głęboko naiwnie między Hitlerem, a narodem niemieckim, słusznie przewidując jednak przy tym, że likwidacja reżimu nazistowskiego będzie równoznaczna z „wyzwoleniem” Niemców i równoczesnym wprowadzeniem pokoju (Robotnik 19.08.39). Szum informacyjny trwał. „PAT” w komunikacie z 19.08 donosił o podpisaniu „Układu sowiecko – niemieckiego” na mocy którego Rosja zobowiązywała się do dostarczenia III Rzeszy (w ciągu nadchodzących 2 lat) towarów za 180 milionów „Reichsmarek”. Niemcy zaś udzielić miały Sowietom 200 milionowej pożyczki. Z naiwną  nadzieją na uspokojenie sytuacji przyglądano się wznowionym w Moskwie rozmowom wojskowych z Francji, Wielkiej Brytanii i Rosji Sowieckiej. Równocześnie pojawiały się informacje o tym, że proces negocjacji między „ZSSR , a Trzecią Rzeszą” dotyczących zawarcia paktu o nieagresji dobiegał końca, a jego zwieńczeniem miała być wizyta Ribbentropa w Moskwie.

Po międzylądowaniu w Królewcu 23 sierpnia w Moskwie przyziemi niemiecki samolot FW 200 „Condor” z wypisaną na burcie nazwą „Grenzmark” i znakami bocznymi D - ACV. Na jego pokładzie przyleciał do stolicy ZSRS Joachim von Ribbentrop minister spraw zagranicznych III Rzeszy   miał właśnie podpisać pakt pieczętujący los małych i średnich państw europejskich zwany później w polskiej historiografii od jego nazwiska układem Ribbentrop – Mołotow lub alternatywnie paktem Hitler – Stalin . Panował paraliżujący bałagan zamarli nie tylko polityczni komentatorzy. Berlińska ulica dopytywała co może oznaczać ta nagłą zmiana stosunków między obydwoma państwami skoro niemiecka prasa i dyplomacja definiowały od dawna Rosję Sowiecka jako „bandytów i zbrodniarzy”. Stwierdzano też (moim zdaniem absolutnie błędnie i bez racjonalnych przesłanek), że przygotowany pakt będzie „…powrotem do bismarckowskich metod politycznych”. W krajach zainteresowanych rozwojem sytuacji takich jak Wielka Brytania i Francja deklarowano z jednej strony ostro, że pakt nie wpłynie na zobowiązania Londynu wobec Polski, z drugiej zaś Francuzi twierdzili, że możliwe zawarcie paktu w niczym nie zmieni istniejącej sytuacji. Ten drugi głos można potraktować jako złowróżbny  zwiastun zbliżającej się zdrady aliantów.  Kończył się na lata niepodległy byt wielu europejskich państw w tym także i Polski – w tajnym protokole załączonym do wspomnianego wyżej paktu stwierdzano co następuje: „ Na. Wypadek terytorialno – politycznego przekształcenia terytoriów należących  do państwa polskiego , sfery interesów Niemiec i ZSRR będą rozgraniczone w przybliżeniu przez linię Narew – Wisłą – San. Kwestia czy w interesie obu stron uznane będzie za pożądane utrzymanie niepodległego państwa polskiego zostanie definitywnie zdecydowane dopiero w ciągu dalszego rozwoju wypadków politycznych ….”.

 

Polska prasa 1939

W Niemczech przygotowania do wojny z Polską idące od kilku miesięcy pełną parą weszły w stadium decydujące. Nie było pytania „czy wojna wybuchnie” tylko „kiedy wybuchnie” !? Póki co jednak z obu stron sporu dobiegały groźne pomruki. Zaraz po zawarciu paktu Chamberlain (będący, niejako pośrednio, wbrew sobie) „współtwórcą” tego dokumentu wysłał do Berchtesgaden swojego ambasadora Nevilla Meyricka Hendersona (*1882 +1942), by przez niego oznajmić Hitlerowi, że w przypadku niesprowokowanej agresji na Polskę Wielka Brytania stanie u jej boku. Reakcja Hitlera była natychmiastowa „…KANCLERZ NIE POZOSTAWIŁ AMBASADOROWI BRYTYJSKIEMU ŻADNYCH WĄTPLIWOŚCI, ŻE ZOBOWIĄZANIA UDZIELONE PRZEZ RZĄD BRYTYJSKI NIE MOGĄ SPOWODOWAĆ RZESZY DO REZYGNACJI Z WYSTĘPOWANIA W SPRAWIE SWOICH NARODOWYCH ŻYCIOWO WAŻNYCH INTERESÓW” (tak w tekście – P.Ł.) (Robotnik 24.08.39). Na polskiej scenie politycznej nie brakowało chybionych (jak dziś widzimy) opinii artykułowanych przez poważne osoby z życia politycznego. Twierdzono na przykład (Mieczysław Niedziałkowski * 1893 + czerwiec 1940 Palmiry), że z chwilą zawarcia paktu Hitler - Stalin zawalił się porządek „antykomunistyczny” kształtowany przez „Oś Berlin – Rzym – Tokio” i jest to w gruncie rzeczy „…>>podarunek<<, ofiarowany Polsce, Wielkiej Brytanii, Francji, krajom skandynawskim i Stanom Zjednoczonym przez Hitlera. Bo jeden z poprzedników kanclerza … w berlińskim pałacu kanclerskim Otto von Bismarck napisał słusznie: >>Chociaż dyplomacja jest szkołą cynizmu – biada dyplomacji jeżeli jej cynizm przekroczy granice rozumienia normalnego ufnego człowieka<<” (Robotnik 25.08.39). Z kolei Adam Pragier (*1886 +1976) przeprowadzając analizę możliwego konfliktu zauważał rolę mniejszości narodowych zamieszkujących Polskę widząc pewne zagrożenia „na odcinku ukraińskim”. Pytał też czy „…słuszna jest spekulacja Niemiec, że przez silne uderzenie przeciw nam skierowane potrafią nas zniszczyć, zanim jakiekolwiek inne czynniki dojdą do głosu ? czy można nas załatwić i zlikwidować na drodze t. zw. Blitzkampfu (uderzenia błyskawicznego) ? Można podobnie jak powyżej zadowolić się stwierdzeniem, że „Blitzkampf” należy również do kategorii błędów niemieckich…” (Robotnik 25.08.39). 

W naiwnych korespondencjach ze stolicy ZSSR donoszono o protestach robotników, korpusu oficerskiego (który miał reagować „gwałtownie”) , niektórych członków biura politycznego i Kominternu na zawarcie paktu. W logicznej sprzeczności z powyższymi informacjami stała kolejna wiadomość o uznaniu przez Kreml likwidacji Czechosłowacji, której kilka miesięcy wcześniej Sowieci chcieli bronić żądając możliwości przemarszu (by ten cel zrealizować) przez terytorium suwerennej Rzeczpospolitej. Cytowany przeze mnie „Robotnik” w obliczu zagrożenia nie bacząc na „swoje” własne błędne przewidywania i prognozy rozprawiał się ze swoimi oponentami zarzucając im ślepotę polityczną i ignorancję.

Napięcie tymczasem narastało, mnożyły się incydenty graniczne pokazujące faktyczne intencje strony niemieckiej. I nie miało tu żadnego znaczenia, to że część z tych incydentów nie kończyła się krwawo. Równocześnie z tym wykazywano niedorzeczność dopiero co zawartego układu Hitler – Stalin odwołując się do samego źródła, czyli do „Mein Kampf”. Przy okazji ukazywano antysemityzm Fuehrera „…włodarze dzisiejszej Rosji są zwykłymi zbrodniarzami zbrukanymi krwią, …są to szumowiny ludzkości, które korzystają ze sprzyjających okoliczności, w tragicznej godzinie … łaknąc krwi wytrzebiły i zniszczyły milionowe rzesze kierującej inteligencji …W bolszewizmie rosyjskim widzimy próbę, dokonaną w dwudziestym wieku przez Żydów, aby przywłaszczyć sobie panowanie nad światem. …Walka z żydowskim bolszewizowaniem świata wymaga wyraźnego stosunku do Rosji Sowieckiej. Nie można wypędzać diabła za pomocą belzebuba. …” (Robotnik 28 i 30.08.39). W płynny sposób starano się powiązać powyższe z wiadomościami o fatalnych nastrojach „na” niemieckiej prowincji. Odwoływano się przy tym do informacji czerpanych z prasy francuskiej (Paris Soir – wielkonakładowa gazeta wydawana we Francji i Francji Vichy od 1923 do 1944 roku). Porównywano te nastroje z „…Wyższością Polski…”, której siłą był „…entuzjazm panujący w szeregach wojska i całym społeczeństwie, podczas gdy brak z całą pewnością wielkiego entuzjazmu wśród żołnierzy niemieckich. Bić się oni będą wykonując tylko rozkazy dane z góry. …”. Przy okazji budując fałszywy optymizm sugerowano też trudności w ratyfikacji paktu Ribbentrop - Mołotow (Robotnik 28 i 30.08.39). Odnoszono się także i analizowano postawę zachodnioeuropejskich komunistów do sytuacji politycznej jaka powstała po podpisaniu w Moskwie paktu Ribbentrop – Mołotow. Posługiwano się w tym przypadku słowami Maksyma Litwinowa (*1876 +1951 - Ludowy Komisarz Spraw Zagranicznych ZSSR) wypowiedzianymi w 1935 roku w Lidze Narodów „…>>Nie każdy pakt o nieagresji ma na celu wzmocnienie powszechnego pokoju. Podczas gdy pakty nieagresji zawarte przez Rosję … mają specjalną klauzulę, stwierdzającą, że pakt wygasa z chwilą napadu jednej ze stron na którekolwiek państwo trzecie, znamy też inne pakty pozbawione tej klauzuli …KTO MÓWI O LOKALIZACJI WOJNY, TEN MA NA WIDOKU SWOBODĘ PROWADZENIA WOJNY, LEGALIZACJĘ WOJNY. MAM TEDY DWIE DOKŁĄDNIE ZAKLREŚLONE KONCEPCJE: Z JEDNEJ STRONY BEZPIECZEŃSTWO NARODÓW Z DRUGIEJ – BEZPIECZEŃSTWO NAPASTNIKA (tak w tekście – P.Ł.). Na szczęście ostatnią teorię odrzucają wszystkie cywilizowane państwa…<<. Trudno o dosadniejszą ocenę paktu Berlin Moskwa. Jak wiadomo, pakt ten właśnie nie zawiera tej klauzuli specjalnej … Pakt dąży do …jak słusznie określa Litwinow - do legalizacji wojny. Pakt moskiewski służy nie bezpieczeństwu narodów, lecz bezpieczeństwu napastnika. … W świetle słów Litwinowa można obecnie zrozumieć całą >>ewolucję<<, jaka nastąpiła w Rosji z jego dymisją. …” (Robotnik 30.08.39).  

 

Humor w polskiej prasie 1939

Przy okazji znajdowało się, mimo narastającego napięcia i poczucia nieuniknionej tragedii, także miejsce na żarty. Robotnik z dnia 30 sierpnia 1939 roku zamieścił felieton „A tak żegnają się wrogi” (tekst był podpisany „Ultimus”). Przedstawiał on wymyślone spotkanie między Hitlerem a |Stalinem, które miało odbyć się na jednej z wysp położonych koło „Leningradu”. Obaj dyktatorzy prześcigali w komplementach kpiąc z „państw demokratycznych”  „…Dżugaszwili jestem – wstał szkarłatny, wyciągając rękę do gościa, - Schickelgruber jestem – przedstawił się brunatny ściskając dłoń szkarłatnego. – Nigdy nie zapomnę o tym, cośmy winni Niemcom. Przecież wyście nam ułatwili osiągnięcie władzy. Ten wagon zaplombowany … - Drobiazg, panie Dżugaszwili … Ręka rękę myje …, A ot teraz wyście znowu mnie przysłużyli się. Dawno ja już tak nie ubawił się, jak tego dnia, kiedy te demokratyczne sztabowcy siedzieli z wami (tak w tekście – P.Ł.) i omawiali plany … , a tu naraz trach: pakt nieagresji z Rzeszą. …- My, Rosjanie, naród wesoły. U nas to się nazywa podrzucić komu świnię. …Szkarłatny spojrzał na zegarek. – W ten sposób – zdaje się - uzgodniliśmy wszystkie sprawy. A teraz proszę Was Adolfie Josifowiczu na obiad … U nas możecie spokojnie jeść. My do jedzenia nic nie dosypujemy. … To włoski sposób. … A propos Włoch. Jak uważacie Adolfie Josifowiczu nie zawrzeć z nimi paktu o nieagresji ? – Co to szkodzi ! Możecie przecież w każdej chwili niedotrzymać (tak w tekście – P.Ł.), … - Jej Bogu, Maładiec z Pana. No, proszę na obiad !” (Robotnik 30.08.39). Ironia i sarkazm (co omawianego tekstu w żaden sposób nie dezawuuje, a wręcz przeciwnie)  zawarte w tekście nie mogły przykryć dramatu jaki rozgrywał się przed oczyma współczesnych. Ostrzegano przy okazji zamieszkujące Polskę mniejszości narodowe przed złudnymi nadziejami jakie pokładały one w reżimie hitlerowskim. Post factum okazało się zresztą, że te ostrzeżenia nie były oparte na urojeniach, a lojalność części mniejszości wobec Rzeczpospolitej była (raczej) wątpliwa, a gresja przeciwko Polsce niewątpliwie inspirowana często z zewnątrz. Wystarczy odwołać się do źródeł - wspomnień żeby przekonać się jak było. Tuż przed wybuchem zaklinano rzeczywistość chcąc przypomnieniem polskiego bohaterstwa uchylić nadchodzący Armageddon.

 

Wrzesień 1939

Odwoływano się przy tym do sił nadprzyrodzonych „…I teraz, gdy zajdzie potrzeba chwycić za oręż, Nasza Hetmanka Maria Niepokalana nie opuści nas, gdyż nie wyciągamy ręki po cudze, a obrona granic rzeczpospolitej Polskiej jest zarazem obroną chrześcijańskiej Europy przed zalewem bezbożnictwa i neopogaństwa. …” (Rycerz Niepokalanej Nr.9. (213) wrzesień 1939). Proces wydawniczy gazet  był relatywnie wolny dlatego rano pierwszego września kiedy na Wieluń i Warszawę spadły pierwsze niemieckie bomby w  „Polsce Zbrojnej” czytaliśmy „…Piątek, imieniny Idziego. Skłonność do burz. Dziś w dzielnicach zachodnich pochmurno z możliwością deszczów i lekkich burz. Nieco chłodniej. Na pozostałym obszarze kraju nadal dość pogodnie i ciepło…”. Express Poranny pisał zaś o niemieckich propozycjach pokojowych złożonych kilka dni wcześniej na ręce Brytyjczyków i niemieckim oczekiwaniu na przedstawiciela Polski mającego upoważnienie do prowadzenia rokowań w kwestii wspomnianych propozycji widząc w nich jednoznaczną prowokację. Przyjęcie tychże w niebywale krótkim (jak na obyczaje dyplomatyczne przyjęte w cywilizowanym świecie) oznaczało de facto kapitulację Polski wobec niemieckich żądań,  a równocześnie ich odrzucenie mogło posłużyć za casus belli „…Niemieckie Biuro Informacyjne w Berlinie ogłosiło wczoraj wieczorem komunikat w sprawie wymiany not między Niemcami i W. Brytanią. Komunikat stwierdza, że rząd brytyjski w nocie z 28 sierpnia rb. Wystosowanej do rządu niemieckiego oświadczył swą gotowość pośrednictwa w bezpośrednich rokowaniach między Niemcami a Polską w sprawie spornych zagadnień … W międzyczasie złożonej demarche ambasadora polskiego wynika ponownie, że ten również nie jest upoważniony do wszczynania jakichkolwiek dyskusji, lub też do prowadzenia układów. W ten sposób kanclerz oraz rząd Rzeszy czekali na próżno dwa dni na przybycie upełnomocnionego przedstawiciela polskiego, W tych warunkach rząd niemiecki i tym razem jest zdania, że propozycje jego zostały praktycznie odrzucone. …” (Polska Zbrojna 1.09.39). Do tego dochodziły wiadomości o chęci walki z potencjalnym napastnikiem i równoczesnym spokoju panującym w stolicy Polski. Mimo zagrożenia i realnej oceny postawy III Rzeszy przyszłość widziano optymistycznie (Express Poranny 1.09.39). „Ojczyzna w niebezpieczeństwie – do broni !” krzyczał wielkimi literami dnia 2 września 1939 roku tytuł na pierwszej stronie Robotnika „Bez oficjalnego wypowiedzenia wojny, wbrew wszelkim umowom międzynarodowym i wbrew wszelkim traktatom czy aktom - >>Trzecia<< Rzesza NAPADŁA WCZORAJ (tak w tekście – P.Ł.) na Rzeczpospolitą Polską. WOJNA SIĘ ROZPOCZĘŁA  …”. Niżej zamieszczono komunikat sztabu przy „wodzu naczelnym” WP. Donoszono też o włączaniu się w walkę o Polskę sportowców, ludzi kultury – po prostu wszystkich, którzy chcieli i mogli brać broń do ręki (Robotnik 2.09.39). Drugiego dnia wojny nadal było widać , że pakt zawarty w Moskwie stanowił dla części polskiego świata politycznego widomy dowód zdrady ideałów socjalizmu (sic !) przez Stalina.

 

Wojna

Wojna „zajrzała” naprawdę na łamy polskich gazet dopiero 3 września. Komunikowano czytelnikom „W imię Boże do zwycięstwa. Podniosła manifestacja Sejmu wśród huku dział polskich” relacjonując przemówienie premiera Felicjana Sławoja Składkowskiego (*1885 +1962) i opisując atmosferę w Sejmie RP (Express Poranny 3.09.39).  Informowano o zerwaniu stosunków dyplomatycznych między Rzeczpospolitą i III Rzeszą, prezentowano mapę z położeniem Westerplatte i informowano o bohaterskiej obronie placówki. Ducha do walki dodawał obywatelom Biskup Polowy WP Józef Gawlina (*1892 + 1964). Jak sądzę na potrzeby propagandy błędnie zakładano, że bombardowanie cywilnych obiektów cywilnych wynikało tylko z tchórzostwa i barbarzyństwa niemieckich lotników. Prawda i rzeczywistość wojenna, jak wiemy były (niestety) zupełnie inne. Bombardowanie „otwartych” miast, wsi i osiedli było integralnym elementem idei „wojny błyskawicznej”, czasami też testowaniem nowych typów wyposażenia i uzbrojenia (Frampol 13.09.39 gdzie na mieście wybudowanym na planie kwadratu wypróbowano nowe typy bomb i celowników – nie jest też wykluczone, że w lotniczym ataku na miasteczko uczestniczyli czynnie członkowie V kolumny niemieckiej). Charakterystyczne było i to, że według ówczesnych relacji Luftwaffe atakowało najbiedniejsze dzielnice miast nie oszczędzając niejako „przy okazji” uciekinierów. Polska obrona przeciwlotnicza i lotnictwo myśliwskie heroicznie walczące z przeważającym liczebnie i technicznie agresorem niestety nie były w stanie, w pełni, zabezpieczyć „polskiego nieba”. 

Trzeciego września o godzinie 11 rano w Londynie zebrały się gremia decyzyjne Zjednoczonego Królestwa. Piętnaście minut później Neville Chamberlain oznajmił w BBC mówiące o tym, że Anglia od godziny 11.15 znajduje się w stanie wojny z III Rzeszą „… Zdajecie sobie sprawę, jakim ciosem jest dla mnie fakt, iż wszystkie moje wysiłki na rzecz pokoju zawiodły…”. Słowa Churchilla wypowiedziane po podpisaniu układu monachijskiego dotyczące „honoru i wojny” znalazły potwierdzenie w praktyce. Podobne do brytyjskiego ultimatum postawiła Niemcom Francja (stało się to później niż uczynili to Brytyjczycy) i podobnie jak Anglia znalazła się w stanie wojny z Berlinem. Wejście obu europejskich potęg w konflikt z Niemcami wywołało w Warszawie entuzjastyczne reakcje „…Wiwatom nie ma końca. Ludzie wprost szaleją z radości. Kobiety płaczą, zupełnie obcy ludzie rzucają się sobie w ramiona. Odzywa się chóralnie śpiewany Hymn …entuzjazm tłumu dochodzi do zenitu. Wiwaty, okrzyki radosne i śpiew chóralny rozlegają się na wszystkich ulicach sąsiednich, na Placu Trzech Krzyży … Są tu wszyscy, inteligencja, robotnicy, nawet Żydzi w swoich charakterystycznych strojach. Są mieszkańcy śródmieścia Warszawy, Powiśla, Pragi i Nalewek.” (Express Poranny). Zdarzenia te (wypowiedzenie Niemcom wojny przez Anglię i Francję) traktowane były jak sukces polskiej polityki zagranicznej „…Dzień ten jest triumfem polskiej polityki myśli politycznej, … Francja i Anglia wypowiedziały wojnę Niemcom tworząc wraz z Polską i swymi sojusznikami potężny front wolności, … wolność i honor oto są hasła, dookoła których staną wszystkie narody świata w obronie zagrożonej – przez dzicz niemiecką – cywilizacji, kultury i chrześcijaństwa. Adolf Hitler … Popełnił błąd, który historia określi jako przyczynę zguby narodu niemieckiego. …” (Express Poranny 4.09.39). Entuzjazm i przekonanie o pozytywnym rozwoju sytuacji na frontach podtrzymywano informacjami o polskich sukcesach, udanych akcjach kawalerii, ucieczce niemieckich piechurów przed polskim atakiem na bagnety i pierwszych niemieckich jeńcach. Apelowano też do Czechów i Słowaków (bezskutecznie zresztą) o solidarność w obliczu niemieckiej agresji. Biorąc pod uwagę okoliczności i fakty nie był to ruch, który można określić jako mądry – trudno go równocześnie nie zrozumieć. Jak to zwykle w czasie wojny i konfliktów zbrojnych bywa narastała fala szpiegomanii (w gruncie rzeczy wobec działających niemieckich i sowieckich dywersantów i kolaborantów zrozumiała) przeradzająca się powoli w obsesję „Zdarzają się wypadki, że w niektórych domach okna są zasłaniane dopiero przy palącym się świetle. Stwierdzono również, że nie dość szczelne zasłony poprawia się manipulując nimi w ten sposób, że światła raz się ukazują, to znów znikają. Fakty te są następstwem albo karygodnego niedbalstwa, albo też mogą być przejawem działalności dywersyjnej, polegającej na dawaniu sygnałów świetlnych nieprzyjacielskim lotnikom. …” (Express Poranny 5.09.39). 

Narastający niepokój wywoływany przez niepewną sytuację na froncie pogłębiany był przez niemieckie akcje, dzisiaj nazywane „działaniami hybrydowymi”. I tak na przykład radiostacja we Wrocławiu miała nadać 5.09.39 w godzinach rannych wywiad z przeorem sanktuarium w Częstochowie, w którym Ojciec Norbert Motylewski (*1885+1943, wielce zasłużony dla polskiej niepodległości Paulin, współdziałający, w czasie okupacji, potajemnie z podziemiem) miał zaprzeczać zniszczeniom dokonanym przez niemieckie siły zbrojne w sanktuarium „…należy stwierdzić z całym naciskiem, że wywiad ten od początku do końca był fałszem.” (Express Poranny 6.09.39). Huśtawka nastrojów trwała w najlepsze. 6 września wiele tytułów donosiło o przełamaniu niemieckich linii obronnych (Linia Zygfryda)  przez armię francuską, panicznej ucieczce Niemców, morskiej blokadzie Niemiec, potężnym wybuchu w fabryce zbrojeniowej we Friedrichshafen i w końcu o nalocie polskich samolotów na Berlin (miało ich być 30 i wszystkie powróciły z misji w nienaruszonym stanie – była to oczywista bajka mająca podnieść morale społeczeństwa). W pierwszych dniach wojny na bohatera wyrastał Prezydent Warszawy Stefan Starzyński, który zachęcał mieszkańców miast do wytrwałości i spokoju. „…W dniu wczorajszym wskutek nalotu bombowego ucierpiało szereg rodzin, wiele domów zniszczono. … - każdy z was – na każde wezwanie do każdej pracy winien się stawić. Musimy utrzymać wspólny spokój ducha, możliwy spokój pracy i ład. Społecznym wysiłkiem będziemy mogli rozwiązać wszystkie najpilniejsze zadania, jakie chwila dzisiejsza nam stawia. …” (Express Poranny 6.09.39). Wychodzący jeszcze we wrześniu 1939 roku satyryczny tygodnik „Mucha” zamieścił w swoim ostatnim numerze cały szereg karykatur i żartów w różnej formie – Władysław Buchner (*1860+1939) w rymowanej formie rozprawiał o niemieckim honorze „ W kulturze kłamstwa i nienawiści, Pławić się przywykł honor germański, Czasem używa figowych liści, Czasem udaje, że jest bezpański, Że to jednostek tylko zaraza, Którą wytwarza specjalna doba, A ja powiadam: - Zakłamań skaza, To wszystkich Niemców wspólna choroba … Tak przeszły wieki. Nadeszła chwila, Gdy przy pomocy Saskiego dworu, Ku upadkowi Polska się schyla, Wśród wewnętrznego niecnego sporu, A wtedy Niemiec, Fryderyk Drugi, Bez żadnych podstaw, bez cienia racji, Z podłością sprzęgłszy fałsz na usługi, Pokrajał żywe ciało Sarmacji, Dziś znów zaczyna piosnkę tę samą, Hitler co kroczy w Fryderyka tropy, Dla jego żądzy Polska jest tamą, Nie daje panem być Europy. Gdy w nim ta sama działa przebiegłość, Która podstawą germańskich grzechów, Pędzi, by zedrzeć z nas Niepodległość, Jak zdarł z Morawian, jak zdarł ją z Czechów. Owszem niech pędzi ! My go czekamy, Na jego kościach odpór mu damy … Czeka go polska pięść ciężka, twarda, …” (Mucha 8.09.39) . Z końcem pierwszej dekady września sytuacja na froncie wyglądała tak jak wyglądała, mimo to prasa polska nadal podtrzymywała (czemu zresztą trudno się dziwić) nadzieję na zwycięstwo, w przegranej mimo heroizmu żołnierza i dzielności cywilów, z wielu przyczyn, wojnie. Wbrew faktom podtrzymywano (starano się podtrzymać) błędną opinię o zacofaniu technologicznym niemieckich sił zbrojnych. Twierdzono, że na froncie zachodnim agresorzy znaleźli się w odwrocie, a zwycięstwo jest pewne. Na dodatek osamotnione Niemcy nie zrealizowały swoich celów strategicznych i w efekcie tego „…Niemieckie Dowództwo Naczelne zarządziło ewakuację Niemiec Zachodnich, a Kanclerz Hitler zdeprymowany zupełnie, wrócił już z frontu polskiego do Berlina, by ratować podstawy „Trzeciej” Rzeszy.” (Kurier Czerwony 10.09.39). Na dodatek niemiecka opinia publiczna miała być potężnie przestraszona stratami jakie Wehrmacht ponosił w Polsce „…Ogół niemiecki przerażony jest wielkimi stratami na froncie polskim. Szpitale przepełnione są rannymi. Szczególnie dotkliwe straty wyrządzają Niemcom te oddziały polskie, które pozostają na tyłach armii niemieckiej. …”, donoszono też o buntach w szeregach armii słowackiej gdzie jedna z jednostek miała odmówić udziału w agresji przeciw Polsce (Express Poranny 14.09.39).

Odwoływano się też do doniesień prasy sowieckiej, która twierdzić miała, że w związku z ciężką sytuacją na froncie zachodnim Niemcy wycofywali wojska z Polski a ich „…ofensywa na Bugu załamała się całkowicie.” (Express Poranny 12 i 14.09.39) . Eksponowano też przypadki indywidualnego bohaterstwa obrońców polskich granic. Jednym z takich ludzi był kolejarz (maszynista) Lucjan Broża, który zginął na wysadzonym przez Polaków moście w Tczewie uniemożliwiając przedostanie się (na teren Rzeczpospolitej) tuż za prowadzonym przez niego parowozem niemieckiego desantu mającego opanować Tczew „…Niemcy pod osłoną polskiego parowozu puścili swój pociąg pancerny, by podstępnie zająć Tczew. Dzielny maszynista ostrzegł jednak w porę posterunki polskie, dając sygnał wysadzenia mostu. Most runął do Wisły, pociągając w nurty rzeki parowóz z bohaterskim maszynistą i nieprzyjacielską pancerką z całą załogą.”. Generalnie Polacy bili się bohatersko – zwracano na to uwagę w zagranicznej prasie powołując się nawet na relacje niemieckich wojskowych (Express Poranny 14.09.39).  Nadal informowano też o naruszaniu przez niemieckie siły zbrojne (Luftwaffe) postanowień Konwencji Genewskiej i atakowaniu  ludności cywilnej. Wykluczano przy tym jakąkolwiek możliwość popełniania pomyłek, w tym względzie, przez niemieckich lotników. Straty niemieckie na froncie w Polsce miały być znaczne, a liczba „…jeńców niemieckich wziętych przez Polaków według dotychczasowych obliczeń przekraczała wielokrotnie liczbę jeńców polskich. Jak podkreśla prasa francuska i angielska, żołnierz polski dostaje się do niewoli tylko wtedy, kiedy jest ciężko ranny. …”.

Nie dość tego łudzono się, że nastąpi ograniczenie działań niemieckiego lotnictwa bo jak informowało radio Moskwa niemieckie siły zbrojne miały problemy z dostarczaniem na linię frontu paliw. Była to niewątpliwie sowiecka dezinformacja (nie pierwsza i nie jedyna) mogąca mieć związek ze zbliżającą się agresją na Polskę określaną później (jak wiemy) „bratnią pomocą” dla ciemiężonych przez „polskich krwiopijców” Białorusinów i Ukraińców. Dwa dni po 17.09. w prasie ukazało się orędzie Prezydenta Rzeczpospolitej Ignacego Mościckiego „…Dziś Armia nasza zmaga się z przemocą wroga. Od pierwszej chwili aż po dzień dzisiejszy wstrzymuje ona napór niemieckich sił zbrojnych. W takim momencie nasz sąsiad wschodni najechał nasze ziemie, łamiąc wszelkie umowy i traktaty. Jesteśmy tedy nie po raz pierwszy w obliczu nawałnicy, grożącej Polsce jednocześnie od wschodu i zachodu. … Z walki tej musimy wyjść i wyjdziemy zwycięsko. … Dlatego, choć z ciężkim sercem, postanowiliśmy przenieść siedzibę organów państwowych w takie miejsce, gdzie istnieć będą warunki, zapewniające im wszelką suwerenność i spokój działania. …”. I choć wydrukowanie dokumentu wskazywało na zbliżającą się (wobec agresji z dwóch stron) nieuchronną klęskę Polski nadal publikowano teksty, z których wynikało, że „…załamanie frontu niemieckiego w Polsce i ostateczne zwycięstwo Polaków – Jest … bliższe , niż by mogło się to wydawać …Polacy biją się zaciekle na wszystkich frontach, pomimo że Niemcy mają tak co do liczby, jak co do materiału wojennego znaczną przewagę. Duch Polaków nie załamał się. … .”. Przypominano też, że wstrzemięźliwość i czujność wobec ZSSR prezentowana przez rząd polski była ze wszechmiar słuszna. Potwierdzać to miały opinie nadchodzące z zachodu, a konkretnie z Wielkiej Brytanii (Express Poranny 19.09.39).  W chwili, gdy Rosjanie wchodzili do Polski "Kurier Czerwony" informował swoich czytelników o zniszczeniu (zatopieniu) U-boota U-37 przez ORP Wicher. Wspominam o tym z tego prostego powodu, że Wicher został zaatakowany i unieruchomiony 3 września zbombardowany przez Luftwaffe w  porcie na Helu (potem został odholowany poza obszar portu i osadzony na dnie opodal falochronu portowego - szczątki okrętu leżą tam do dzisiaj na niewielkiej głębokości i jeśli ktoś nurkuje może je sobie spokojnie obejrzeć), a wspomniany U-boot zatonął zniszczony przez własną załogę dopiero w maju 1945 roku (przez pewien czas dowodził U-bootem komandor podporucznik Vicyor Oehrn *1907+1997 - okręt zatopił przed samozniszczeniem 53 alianckie statki o łącznej masie / pojemności 202 528 BRT co dawało mu drugą pozycję wśród „wilczych stad” Kriegsmarine za U-48). Wobec sowieckiej agresji Niemcy przystąpili ze zdwojoną siłą do ataków na Warszawę chcąc ostatecznie złamać ducha obrony stolicy Polski. Intensyfikowano zarówno ostrzał artyleryjski jak i ataki z powietrza „Wczorajszy nalot (mowa o nalocie z 20 września 39 r. Jak się z czasem okazało nie był to wcale największy nalot na bezbronne miasto, ten nastąpił pięć dni później – P.Ł.) był jednym z największych jakie dotychczas przeżyła Warszawa. W ciągu godziny zaatakowało stolicę kilka eskadr, liczących razem około 40 samolotów. … Największe szkody wyrządziło lotnictwo nieprzyjacielskie w dzielnicy północnej, na Starym Mieście, na Powiślu, mniejsze zaś w śródmieściu, gdzie najostrzej były atakowane były okolice N. Światu, Krak. Przedmieścia i pl. Napoleona. …. Według pierwszych obliczeń ilość rannych … wynosi ponad 150 osób. Szpitale i punkty sanitarne zanotowały kilkanaście tajemniczych wypadków nagłego zatrucia. …”. Ostatnia wzmianka wynikała z obaw o to, że Niemcy mogli użyć wobec broniącego się miasta gazów bojowych. Do Warszawiaków, podnosząc ich na duchu, przemówił prezydent miasta Stefan Starzyński, miasto broniło się nadal heroicznie i wbrew wszelkim przeciwnościom (Express Poranny 21.09.39). Oczywiście nie odbywało się to bez strat. Każdy dzień przysparzał nowych dramatycznych doświadczeń, na ulicach przybywało mogił i prowizorycznych cmentarzy (z końcem oblężenia miało ich być 37)  „…Te mogiły rozsiane po skwerkach Warszawy, mówią daleko silniej od poburzonych domów i długiego wykazu cyfr, rejestrującego krzywdy wyrządzone przez nieprzyjaciela … . Prosty bambusowy krzyżyk i gipsowa figurka Matki Boskiej wołają o zmiłowanie do nieba. … Warszawska ziemia przyjmuje do swojego łona tych, którzy wytrwali na swoich posterunkach, nie wahając się poświęcić swego życia. …” (Robotnik 22.09.39).

Całą złożoność sytuacji, w tym położenia Warszawy, opisywały komunikaty prasowe z przemówień Prezydenta Stefana Starzyńskiego i demaskowanie niemieckich, jak to dzisiaj mówimy, fejków „…Radio niemieckie ciągle podaje alarmujące wiadomości o zwycięstwach armii niemieckiej, o poddaniu Warszawy, ale jednak podają w innych komunikatach, że cztery są główne ośrodki walki: Warszawa, Modlin, Góra Kalwaria i Hel. … Los postawił Warszawę na straży honoru narodowego i dumy narodowej. Będziemy ich strzec. Lud warszawski pozostanie wierny swojej walecznej tradycji tak, jak wojsko polskie … Ten duch waleczności i wytrwałości istnieje wszędzie, czy to w wojsku, czy to u ludności cywilnej i nie załamie się, bo my musimy zwyciężyć i zwyciężymy.”. Sytuacja jednak, w Warszawie i na frontach,  faktycznie nie była zbyt „różowa” skoro dyskutowano w prasie o walorach spożywania koniny i wspominano w komunikatach o tym, że „największą tragedią Wielkiej Brytanii jest to, iż nie zdołała ona dotychczas przyjść Polsce z natychmiastową pomocą, jak tego wymagała sytuacja.”. Przy okazji liczono jednak na to, że niemiecka gospodarka odcięta od rumuńskich węglowodorów  „…przez wojska sowieckie…” dostanie zadyszki co pozwoli Polsce wzmocnić efektywną obronę „…Zniszczone czołgi i pancerki niemieckie liczyć trzeba na setki. Wojna w Polsce kosztuje Niemcy bardzo dużo, a kosztować będzie jeszcze więcej, ile że nawet na okupowanych terenach walka trwa …” (Robotnik 22.0939). Charakter wojny (w tym szczególnie ataku na Warszawę) celnie charakteryzował w swoich apelach i odezwach Prezydent, bohaterskiego, miasta Stefan Starzyński „…Odpowiadając na pytanie czy widzimy niemców (tak w tekście, biorąc pod uwagę, że słowo „Niemców” dwukrotnie  napisane jest tak samo możemy domniemywać, że był to celowy zabieg – P.Ł.) z Warszawy, mogę odpowiedzieć, że widzimy licznych Niemców, lecz tylko lotników bombardujących bez przerwy miasto. …” (Express Poranny 23.09.39). Dnia 23 września 1939 roku w efekcie bombardowania elektrowni w Warszawie zaprzestano wydawania prasy codziennej.  Dzień później miasto było nadal atakowane z powietrza przez samoloty i artylerię. 25 września (o czym wspominałem wyżej) przeprowadzona na Warszawę jeden z najcięższych nalotów w trakcie działań wojennych w 1939 roku (560 ton ładunków burzących i  72 tony zapalających) bombardowano głównie obiekty przemysłowe stanowiące o zaopatrzeniu miasta w wodę , gaz i elektryczność. Miał to być wstęp do generalnego szturmu na Warszawę, którego próba przeprowadzona 26 września nie przyniosła Niemcom sukcesu. Tego samego dnia uwzględniając los ludności cywilnej zdecydowano o podjęciu rozmów o kapitulacji miasta. Tę podpisano 28 września w dawnej Fabryce silników lotniczych Skoda (podpisali ją generałowie Tadeusz Kutrzeba *1886 +1947 i  Johannes Blaskowitz *1883 +1948). Tego samego dnia  III Rzesza i ZSSR dokonały podziału okupowanego terytorium II Rzeczpospolitej. 

 

Nastrój przygnębienia

Po udrożnieniu funkcjonowania infrastruktury miejskiej wznowiono też częściowo (i na krótko) wydawanie prasy polskiej. Starano się uporządkować zniszczone przez wojnę życie Polski i stolicy kraju pisano też prawdę o faktycznym położeniu mówiąc o „kapitulacji”. Informowano też znajdujących się w Warszawie żołnierzy Wojska Polskiego na jakich warunkach mieli się poddawać. Wspominano też o karach czekających na tych, którzy nie podporządkują się wytycznym i rozkazom „…Oficerowie i żołnierze tak służby czynnej jak i rezerwy schwytani poza oddziałami lub w ubraniu cywilnym, nie podpadają pod kategorię jeńców honorowych i w stosunku do nich mogą być wyciągnięte konsekwencje prawne.” (Express Poranny 30.09.39). Przy okazji dodajmy, od razu, że zapewnienia Niemców o honorowym traktowaniu żołnierzy Wojska Polskiego po kapitulacji pozostały zapewnieniami tylko na papierze, aby się o tym przekonać wystarczy sięgnąć do prasy „gadzinowej”, wydawanie której rozpoczęto krótko po ostatecznym zamknięciu polskich tytułów. Komunikowano o zarządzeniach porządkowych wydawanych przez okupanta (przypomnijmy, że pierwsze niemieckie oddziały wkroczyły ostatecznie do Warszawy 30 września, a w ślad za nimi implementowano niemiecką administrację cywilną) – ten ponury obowiązek realizował trwający na swoim stanowisku Prezydent miasta Stefan Starzyński , apelował On też do Warszawiaków o posłuszeństwo i subordynację informował też o zarządzeniach karnych przygotowywanych na wyraźne polecenie okupantów i charakteryzował położenie miasta w chwili, gdy wojna już się zakończyła opisywał potrzeby i konieczności czekające Warszawiaków w trakcie przewidywanej odbudowym miasta. Patrzył na to wszystko pragmatycznie, gospodarskim okiem „ … nie może być w mieście ani jednego nieposłuszeństwa, ani jednego wypadku prowokacji. …Od Was … zależy, abym ani ja, ani najlepsi Obywatele Miasta nie odpowiadali za żaden wybryk czy odruch. … Sklepy posiadając towar mają być otwarte… . Zakazuję chodzenia po mieście od godziny 19-ej do 5-ej. … W nocy od 19-ej do 5-ej chodzenie po mieście grozi śmiercią, a bramy muszą być zamknięte na klucz. Za rabunek i strzelanie – kara śmierci. … Obywatele – sami pomóżcie mi „ (Express Poranny 30.09.39). 

Epoka wolnej Polski dobiegała końca – 5 października 1939 roku w Alejach Ujazdowskich odbyła się defilada Wehrmachtu. Przyjął ją Adolf Hitler. W ślad za niemieckojęzyczną prasą wydawaną w Polsce (Deutsche Lodzer Zeitung z 6.10.39) w jednym z ostatnich numerów, przed likwidacją polskiej prasy, Express Poranny tak opisywał to zdarzenie „…Kanclerz przybył samolotem na …Okęcie (obecnie już … wyrównane i wolne od lejów) o godz. 11.30 i został powitany przez generalicję … Droga z lotniska na miejsce defilady … przy placu Na Rozdrożu prowadziła przez miasto; przejechano m. In. Przed Pałacem Bruehlowskim i Hotelem Europejskim, następnie zaś przez Aleje Ujazdowskie. Defilada … trwała dwie godziny. Po defiladzie … Hitler udał się do Belwederu … zwiedził pałac, w szczególności pracownię Marszałka Piłsudskiego, po czym nastąpił … odlot z Warszawy.” (Express Poranny 8.10.39).

Ciąg dalszy historii Polski dopisała „prasa gadzinowa”.
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe