Paweł Jędrzejewski: Cienki jest fornir moralności i cywilizacji

Teoria forniru (veneer theory) (niekiedy zwana w Polsce "teorią fasady") twierdzi, że naturalną cechą ludzi jest egoizm, że człowiek z natury jest potworem, zwłaszcza pod wpływem strachu, a szczególnie, gdy jego życie jest w niebezpieczeństwie. Gdy ludzie postępują moralnie wobec innych ludzi, to tylko dlatego, że nic ich to nie kosztuje i w niczym im nie zagraża, albo dlatego, że są zdolni - całkiem wyjątkowo - do pokonania drzemiącej w nich bestii, pod wpływem działania głębokiej wiary w moralne wartości.
Mężczyzna. Ilustracja poglądowa Paweł Jędrzejewski: Cienki jest fornir moralności i cywilizacji
Mężczyzna. Ilustracja poglądowa / Pixabay.com

Ewolucja ukształtowała nas tak, żebyśmy starali się przeżyć i przekazać dalej nasze geny. Działając moralnie narażamy się na niebezpieczeństwa. Moralność jest więc, paradoksalne, wbrew ewolucji, dlatego jest zjawiskiem powierzchownym jak fornir, słabo odpornym na próby.

Przeciwstawna temu poglądowi "Teoria matrioszki" (Russian doll theory) głosi, że ludzie są z natury dobrzy, że moralność jest produktem ewolucji, jest mocno zakorzeniona w naturze człowieka, odziedziczyliśmy ją od naszych człekokształtnych przodków. Dowodem na to jest obecność empatii wśród np. szympansów, które pocieszają się nawzajem, pomagają starszym osobnikom w poruszaniu, podają im wodę lub pożywienie i mają swoiste poczucie sprawiedliwości (słynny eksperyment, gdy naczelne wykonywały polecenie otrzymując w nagrodę plasterki ogórka, ale przestały je wykonywać, gdy zobaczyły, że inne małpy za te same czynności dostawały smaczniejsze od ogórków słodkie winogrona).

Słynna piętnastoletnia żydowska dziewczynka, Anne Frank jest autorką stwierdzenia "Nadal wierzę, mimo wszystko, że ludzie są z natury dobrzy", które zapisała w swoim - przetłumaczonym na 60 języków - pamiętniku. Jest to głos przeciwko teorii forniru: 

Zupełnie coś innego wynika z książki, której autor Toivi Blatt, jako 15-letni żydowski chłopiec z miasteczka Izbica doświadczał, jak okrutny może być człowiek. 

Gdy był w wieku Anne Frank, znalazł się w obozie śmierci, w Sobiborze, gdzie Niemcy zamordowali pomiędzy 150 a 300 tysięcy ludzi, wyłącznie za to, że byli Żydami. Toivi Blatt, podobnie jak Anne Frank, pisał pamiętnik. Ten pamiętnik ulegał zniszczeniu w trakcie późniejszych wydarzeń, ale Blatt odtwarzał go na nowo, rekonstruował i po latach stał się on podstawą jego książki wydanej w Polsce pod tytułem "Ucieczka z Sobiboru"". Przerażającej, bezlitosnej książki, o ludzkiej woli życia i o ludzkim okrucieństwie, jakie chęć przeżycia wyzwala w ludziach w nieludzkim świecie.

Warto spojrzeć na kilka sytuacji, które wspomina w książce i w wywiadach.

 

Wydanie na śmierć niewinnych

Toivi ocalał, choć piętnastoletni chłopcy z zasady trafiali do komór gazowych. W Sobiborze Niemcy pozwalali przeżyć nielicznym, których potrzebowali do obsługi obozu. Liczba tzw. "Arbeitsjuden" wynosiła około 650 ludzi i wyjątkowo tylko uzupełniano ten skład nowymi więźniami. Gdy Blatt, razem z rodzicami i młodszym bratem został przywieziony do Sobiboru, akurat wyjątkowo i nagle zabrakło ponad siedemdziesięciu pracowników. Dlatego wybrano ludzi do pracy z jego transportu. Wybrał go esesman jako pucybuta. Jego rodzice i brat zostali zagazowani.

Blatt orientuje się wkrótce, że jego ocalenie było czymś niezwykłym i pyta o to spotkanego w obozie znajomego. "Dowiedziawszy się, że przeżyłem  tylko z powodu zakończonej niepowodzeniem ucieczki i tragedii w obozie, bardzo chciałem poznać całą historię. (...) Oto, co usłyszałem:  Grupa polskich Żydów planowała ucieczkę, ale ich sprzęt, nożyce i liny, przypadkowo znaleźli Ukraińcy. Aby ratować własną skórę, polscy Żydzi przypisali pomysł ucieczki niewinnym Holendrom. W rezultacie stracono siedemdziesięciu dwóch holenderskich Żydów" - odnotowuje Blatt w swojej książce i wspomina swój szok, gdy się o tym dowiedział.

 

Oszukanie tych, którzy zaufali

Do obozu przywieziono z Mińska grupę Żydów, którzy byli sowieckim jeńcami wojennymi. Jednym z nich był porucznik Armii Czerwonej, Aleksandr (Sasza) Pieczerski. Jego obecność w obozie zadecydowała nie tylko o wybuchu powstania, ale także o jego sukcesie. 14 października 1943 więźniowie zabili co najmniej 20 strażników i kilkuset Żydów uciekło z obozu w otaczające Sobibór lasy. Plan ucieczki był zasługą Pieczerskiego. Bez niego ten bunt nie miał szans powodzenia. To dzięki jego żołnierskim umiejętnościom, wojskowemu przeszkoleniu, a także stanowczości w motywowania ludzi do działania, rewolta zakończyła się sukcesem. 

Jednak Toivi Blatt notuje w swoich wspomnieniach, że gdy uciekinierzy byli już w lesie, a pogoń za nimi już ruszyła, Pieczerski sformował kilkuosobową grupę sowieckich Żydów, która - pod jego przywództwem - miała udać się do wsi po żywność. Ta grupa zebrała pieniądze od wszystkich obecnych tam uciekinierów, wzięła ze sobą całą broń, jaką Żydzi zdobyli w trakcie rewolty (z wyjątkiem jednego karabinu}. Sacha Pieczerski dał im słowo, że wrócą. Nie powiedział prawdy. Nigdy nie wrócili. Zostawili pozostałych bez broni i bez żywności.

Zdrada przywódcy tkwi w pamięci Toivi jak cierń. Po wielu dziesięcioleciach, Blatt pojechał do ZSRR i odwiedził Pieczerskiego. Tak notuje ich rozmowę:

Toivi: Rozumiem, że niemówienie nam prawdy było być może konieczne, inaczej nie pozwolilibyśmy ci odejść, ale dlaczego zabrałeś ze sobą wszystkich uzbrojonych mężczyzn?  (...) twoi ludzie mieli całą broń, a reszta z nas, ponad 50 osób, została z jednym karabinem. A na dodatek zbierano pieniądze, żeby twoi ludzie kupili jedzenie dla reszty. Dla nas to była zwykła nieuczciwość.
Sasza: Tomek, co mogę powiedzieć? Byłeś tam. Byliśmy tylko ludźmi. W grę weszły podstawowe instynkty. To wciąż była walka o przetrwanie. Pierwszy raz słyszę o zbieraniu pieniędzy. Było zamieszanie, trudno było wszystko kontrolować. Przyznaję, widziałem nierównowagę w rozmieszczeniu broni, ale musisz zrozumieć, że oni woleliby raczej umrzeć niż oddać broń.

 

Podłość i okrucieństwo

Tłum uciekinierów zostaje bez przywódcy. Tworzą się małe grupy i rozchodzą po lesie. W grupie siedmiu, w której jest Blatt, powstaje pomysł, żeby się rozdzielić, bo tak będzie łatwiej przetrwać. Ale jest poważny kłopot. Wśród tych siedmiu jest dwóch, których nikt nie chce, bo są jedynie obciążeniem. 12-letni chłopiec i piekarz Mendel - atletycznej budowy, potężny chłop, który po ucieczce załamał się nerwowo. "Powstał problem, co począć z Dreszerem, który był jeszcze dzieckiem oraz z Mendlem, znajdującym się na skraju załamania nerwowego, roztrzęsionym, drżącym, bełkocącym i kwilącym niczym niemowlę", wspomina Blatt. Bał się, że zostanie złapany i będą go torturować.

Ostatecznie ustalają, że trójka, w której jest Blatt, weźmie dwunastolatka, a dwaj pozostali - przerażonego olbrzyma. Jednak ci dwaj go odpędzają. Nie chcą go. On do nich wraca. Każą mu odejść. On jednak wlecze się tuż za nimi. Blatt w wywiadzie z 1995 roku twierdzi, że ci dwaj, nie mogąc go skutecznie odpędzić, połamali mu nogi i zostawili go w lesie. Oznaczało to dla niego tylko jedno - śmierć w potwornym cierpieniu.  

 

Zdrada i morderstwo

Trzej uciekinierzy trzymają się razem. Blatt prowadzi ich do gospodarstwa, w którym mieszka jego polska koleżanka szkolna. Jej ojciec też go zna i znał jego rodziców. Proszą o pomoc - o ukrycie ich na farmie. Rolnik waha się, ale ostatecznie wyraża zgodę. Ukrywają się w stodole przez około 6 miesięcy. Oczekiwane wyzwolenie nie nadchodzi. Właściciel gospodarstwa domaga się większych opłat, a uciekinierzy z Sobiboru popełniają błąd. Chcąc go zachęcić do dalszego udzielania im pomocy, pokazują, czym będą mu płacić. Rozkładają na stole pieniądze i biżuterię. Udzielający im pomocy, najprawdopodobniej dochodzi do wniosku, że może zdobyć te skarby znacznie wcześniej. Pewnej nocy w gospodarstwie pojawiają się jego znajomi i następuje atak. Leżący najbliżej wyjścia z kryjówki zostaje postrzelony z rewolweru i w ciągu minuty umiera. Toivi jest następnym celem: "Nie ma ich" powiedział zaskoczony głos. A potem zniknęła cienka warstwa przykrywającej mnie słomy. - Mam go! - krzyknął. (...) Celował w moją głowę z pistoletu.  - Proszę, niech pan nie strzela - błagałem.  - Niech pan mnie nie zabija.(...) Usłyszałem huk i poczułem ostry, palący ból pod szczęką". Blatt udaje martwego. I to ocala mu życie. "Wtedy właśnie jakiś człowiek się nade mną pochylił i przyłożył dłoń do moich ust. Siłą woli powstrzymałem dygot. Spod wpół przymkniętych powiek zauważyłem cień zbliżającej się ręki i wstrzymałem oddech. W chwili gdy już myślałem, że pękną mi płuca, ręka się podniosła. Potem ktoś dotknął po ciemku moich palców, szukając pierścionków i powiedział do Bojarskiego - szkoda na niego kuli, już całkiem sztywny."."

 

Jednak Toivi przeżył

Toivi Blatt przez cały okres powojenny, aż do śmierci w wieku 88 lat, żył przygnieciony najważniejszym doświadczeniem swojego życia. Tym doświadczeniem było zobaczenie na własne oczy, jak cienki jest fornir cywilizacji, umożliwiająca to, co nazywamy normalnym funkcjonowaniem społeczeństwa. Normalnym, czyli bezpiecznym. Gdzie obowiązuje prawo, gdzie nie jest możliwe bezkarne oszukiwanie, ograbianie, torturowanie i mordowanie ludzi. Jego doświadczenia potwierdziły to, co leży u podstaw teorii forniru, czyli pogląd, że bez cienkiej powłoki prawa, porządku i władzy ludzie zamieniają się w samolubne bestie.

Jego wspomnienia rejestrują moralną nędzę ludzkości. Opis świata widzianego oczyma żydowskiego nastolatka jest oskarżeniem natury człowieka. Ludzkie istoty - gdy obala się fundamenty kultury, co zrobili Niemcy realizując "ostateczne rozwiązanie" - kierowane przez instynkt zachowania życia, chciwość, nienawiść i strach, stają się potworami. 

Jednak piętnastoletni Toivi Blatt przeżył obóz śmierci i ocalał we wrogim świecie. Ocalał dzięki swojej zaradności, odwadze, sprytowi. Ale przecież byli ludzie, którzy mu pomogli. W świecie całkowitego zła nie miałby szans na ocalenie, bo byłby zupełnie sam.

 

Skąd wzięli się ci ludzie? Co ich ukształtowało? 

Gdy trzej uciekinierzy po raz pierwszy od opuszczenia obozu poczuli głód, zapukali do drzwi samotnej, chłopskiej chaty. Otworzyła im młoda kobieta z dzieckiem, która natychmiast domyśliła się, że są uciekinierami z Sobiboru i bez wahania dała im jedyne jedzenie, jakie miała - chleb i mleko. I nie chciała przyjąć pieniędzy. Gdy zaoferowali jej złoty pierścionek, odmówiła: "- Za co? Za jedzenie? Byliście głodni, a ja wam dałam, co miałam, ale nie za pieniądze. - Próbowaliśmy ją przekonać, ale stanowczo odmówiła, dodają: - Jezus karmił głodnych i poił spragnionych." 

W tej biednej chacie Blatt zauważa kota leżącego na łóżku i tak opowiadał po latach o swojej reakcji: "Zazdrościłem kotu. Nie potrzebował wychodzić na zimno. Nawet gdyby Niemcy przyszli, pewnie by go pogłaskali. A mnie by zastrzelili".

I teraz gorzkie zakończenie jego historii. Gdy wojna się kończyła, osiemnastoletni Toivi, który cudem i jednak dzięki ludzkiej pomocy uniknął śmierci - a widział całą potworność natury człowieka - został członkiem sowieckiej służby bezpieczeństwa NKWD, a następnie od 1945 roku działał w polskiej służbie bezpieczeństwa UB. Były to organizacje nie różniące się wiele od gestapo i SS, torturujące i mordujące niewinnych ludzi na masową skalę. Czy doświadczenia Zagłady niczego go nie nauczyły, czy - wręcz przeciwnie - wyciągnął z nich logiczne, czyli przerażające i okrutne wnioski?


 

POLECANE
Tusk w Kijowie odstawiony na boczny tor Wiadomości
Tusk w Kijowie odstawiony na boczny tor

Donald Tusk wziął udział sobotę w spotkaniu przywódców „koalicji chętnych” z Wołodymyrem Zełenskim w Kijowie. Internauci zwracają uwagę, że Tusk jechał innym pociągiem niż pozostali uczestnicy spotkania, czyli Emmanuel Macron, Friedrich Merz i Keir Starmer . „Pokazać komuś jego miejsce...” - komentują.

Rozmowy pokojowe Rosja-Ukraina bez pośredników. Putin wydał w nocy oświadczenie pilne
Rozmowy pokojowe Rosja-Ukraina bez pośredników. Putin wydał w nocy oświadczenie

Prezydent Rosji Władimir Putin w niedzielę zaproponował Ukrainie wznowienie 15 maja w Stambule bez warunków wstępnych bezpośrednich rozmów pokojowych - poinformowały światowe agencje.

Cała Polska śpiewa z nami, wpie.dalać z płodziakami. Koszmar przed aborcyjną przychodnią w Warszawie [VIDEO] gorące
"Cała Polska śpiewa z nami, wpie.dalać z płodziakami". Koszmar przed aborcyjną "przychodnią" w Warszawie [VIDEO]

8 marca, przy ul. Wiejskiej 9 w Warszawie otwarto pierwszą w Polsce "przychodnię" aborcyjną "Abotak". Od tamtej pory przed placówką trwają protesty prolajferów i kontrprotesty aborcjonistów. W sieci pojawiły się nagrania z jednego z protestów.

„Naród się wkurzy”. Wałęsa apeluje do Trzaskowskiego przed wyborami polityka
„Naród się wkurzy”. Wałęsa apeluje do Trzaskowskiego przed wyborami

Były prezydent Lech Wałęsa w rozmowie z „Rzeczpospolitą” ostrzegł, że Polska stoi na granicy wewnętrznego konfliktu. Jego zdaniem, jeśli wybory prezydenckie wygrają prawicowi kandydaci, kraj może pogrążyć się w chaosie.

Nowy projekt księżnej Kate poruszył Brytyjczyków Wiadomości
Nowy projekt księżnej Kate poruszył Brytyjczyków

Księżna Kate, która sama zmagała się z nowotworem, teraz wspiera innych pacjentów onkologicznych w wyjątkowy sposób. Pałac Kensington oraz Królewskie Towarzystwo Ogrodnicze ogłosiły niezwykłą inicjatywę - powstała specjalna odmiana róży, nazwana imieniem księżnej.

Dramat na Mazowszu. Helikopter runął na ziemię z ostatniej chwili
Dramat na Mazowszu. Helikopter runął na ziemię

W sobotnie popołudnie we wsi Stopin, w województwie mazowieckim, doszło do groźnie wyglądającego wypadku z udziałem śmigłowca. Mała maszyna runęła na pole podczas próby awaryjnego lądowania. Na pokładzie znajdowało się dwóch mężczyzn.

Alarmujące dane o przemocy domowej w Niemczech. Rząd szuka rozwiązań z ostatniej chwili
Alarmujące dane o przemocy domowej w Niemczech. Rząd szuka rozwiązań

W Niemczech rośnie liczba przypadków przemocy domowej. Według najnowszych danych zebranych przez gazetę „Welt am Sonntag” od urzędów kryminalnych w poszczególnych landach, tylko w ubiegłym roku zgłoszono ponad 266 tysięcy ofiar. To wzrost o 4 procent w porównaniu z rokiem 2023. Eksperci zaznaczają jednak, że skala zjawiska jest znacznie większa – wiele osób nie decyduje się na zgłoszenie przemocy z obawy przed sprawcą, wstydem lub brakiem wiary w skuteczność pomocy.

Walczyło o nią wielu. Na licytacji w Oslo padł prawdziwy rekord Wiadomości
"Walczyło o nią wielu". Na licytacji w Oslo padł prawdziwy rekord

Wybita w Bydgoszczy XVII-wieczna złota "moneta chocimska" Zygmunta III Wazy została sprzedana na sobotniej aukcji w Oslo za 19,2 mln koron, czyli ok. 7 mln zł. To najwyższa cena osiągnięta za podobny obiekt w historii Skandynawii.

Nowe doniesienia ws. Szczęsnego. Trener Barcelony powiedział to wprost Wiadomości
Nowe doniesienia ws. Szczęsnego. Trener Barcelony powiedział to wprost

FC Barcelona przygotowuje się do wielkiego starcia z Realem Madryt w 35. kolejce La Liga. Przed niedzielnym El Clasico na konferencji prasowej pojawił się trener Hansi Flick, który nie tylko zapowiedział skład, ale też odniósł się do przyszłości Wojciecha Szczęsnego w klubie.

Szef MON pogratulował polskim pilotom. Chodzi o ważne szkolenie w USA Wiadomości
Szef MON pogratulował polskim pilotom. Chodzi o ważne szkolenie w USA

Wicepremier, minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz pogratulował w sobotę polskim pilotom, którzy ukończyli pierwszy etap szkolenia na samolotach F-35 w USA. Podkreślił, że żołnierze ci wzmacniają polskie zdolności obronne.

REKLAMA

Paweł Jędrzejewski: Cienki jest fornir moralności i cywilizacji

Teoria forniru (veneer theory) (niekiedy zwana w Polsce "teorią fasady") twierdzi, że naturalną cechą ludzi jest egoizm, że człowiek z natury jest potworem, zwłaszcza pod wpływem strachu, a szczególnie, gdy jego życie jest w niebezpieczeństwie. Gdy ludzie postępują moralnie wobec innych ludzi, to tylko dlatego, że nic ich to nie kosztuje i w niczym im nie zagraża, albo dlatego, że są zdolni - całkiem wyjątkowo - do pokonania drzemiącej w nich bestii, pod wpływem działania głębokiej wiary w moralne wartości.
Mężczyzna. Ilustracja poglądowa Paweł Jędrzejewski: Cienki jest fornir moralności i cywilizacji
Mężczyzna. Ilustracja poglądowa / Pixabay.com

Ewolucja ukształtowała nas tak, żebyśmy starali się przeżyć i przekazać dalej nasze geny. Działając moralnie narażamy się na niebezpieczeństwa. Moralność jest więc, paradoksalne, wbrew ewolucji, dlatego jest zjawiskiem powierzchownym jak fornir, słabo odpornym na próby.

Przeciwstawna temu poglądowi "Teoria matrioszki" (Russian doll theory) głosi, że ludzie są z natury dobrzy, że moralność jest produktem ewolucji, jest mocno zakorzeniona w naturze człowieka, odziedziczyliśmy ją od naszych człekokształtnych przodków. Dowodem na to jest obecność empatii wśród np. szympansów, które pocieszają się nawzajem, pomagają starszym osobnikom w poruszaniu, podają im wodę lub pożywienie i mają swoiste poczucie sprawiedliwości (słynny eksperyment, gdy naczelne wykonywały polecenie otrzymując w nagrodę plasterki ogórka, ale przestały je wykonywać, gdy zobaczyły, że inne małpy za te same czynności dostawały smaczniejsze od ogórków słodkie winogrona).

Słynna piętnastoletnia żydowska dziewczynka, Anne Frank jest autorką stwierdzenia "Nadal wierzę, mimo wszystko, że ludzie są z natury dobrzy", które zapisała w swoim - przetłumaczonym na 60 języków - pamiętniku. Jest to głos przeciwko teorii forniru: 

Zupełnie coś innego wynika z książki, której autor Toivi Blatt, jako 15-letni żydowski chłopiec z miasteczka Izbica doświadczał, jak okrutny może być człowiek. 

Gdy był w wieku Anne Frank, znalazł się w obozie śmierci, w Sobiborze, gdzie Niemcy zamordowali pomiędzy 150 a 300 tysięcy ludzi, wyłącznie za to, że byli Żydami. Toivi Blatt, podobnie jak Anne Frank, pisał pamiętnik. Ten pamiętnik ulegał zniszczeniu w trakcie późniejszych wydarzeń, ale Blatt odtwarzał go na nowo, rekonstruował i po latach stał się on podstawą jego książki wydanej w Polsce pod tytułem "Ucieczka z Sobiboru"". Przerażającej, bezlitosnej książki, o ludzkiej woli życia i o ludzkim okrucieństwie, jakie chęć przeżycia wyzwala w ludziach w nieludzkim świecie.

Warto spojrzeć na kilka sytuacji, które wspomina w książce i w wywiadach.

 

Wydanie na śmierć niewinnych

Toivi ocalał, choć piętnastoletni chłopcy z zasady trafiali do komór gazowych. W Sobiborze Niemcy pozwalali przeżyć nielicznym, których potrzebowali do obsługi obozu. Liczba tzw. "Arbeitsjuden" wynosiła około 650 ludzi i wyjątkowo tylko uzupełniano ten skład nowymi więźniami. Gdy Blatt, razem z rodzicami i młodszym bratem został przywieziony do Sobiboru, akurat wyjątkowo i nagle zabrakło ponad siedemdziesięciu pracowników. Dlatego wybrano ludzi do pracy z jego transportu. Wybrał go esesman jako pucybuta. Jego rodzice i brat zostali zagazowani.

Blatt orientuje się wkrótce, że jego ocalenie było czymś niezwykłym i pyta o to spotkanego w obozie znajomego. "Dowiedziawszy się, że przeżyłem  tylko z powodu zakończonej niepowodzeniem ucieczki i tragedii w obozie, bardzo chciałem poznać całą historię. (...) Oto, co usłyszałem:  Grupa polskich Żydów planowała ucieczkę, ale ich sprzęt, nożyce i liny, przypadkowo znaleźli Ukraińcy. Aby ratować własną skórę, polscy Żydzi przypisali pomysł ucieczki niewinnym Holendrom. W rezultacie stracono siedemdziesięciu dwóch holenderskich Żydów" - odnotowuje Blatt w swojej książce i wspomina swój szok, gdy się o tym dowiedział.

 

Oszukanie tych, którzy zaufali

Do obozu przywieziono z Mińska grupę Żydów, którzy byli sowieckim jeńcami wojennymi. Jednym z nich był porucznik Armii Czerwonej, Aleksandr (Sasza) Pieczerski. Jego obecność w obozie zadecydowała nie tylko o wybuchu powstania, ale także o jego sukcesie. 14 października 1943 więźniowie zabili co najmniej 20 strażników i kilkuset Żydów uciekło z obozu w otaczające Sobibór lasy. Plan ucieczki był zasługą Pieczerskiego. Bez niego ten bunt nie miał szans powodzenia. To dzięki jego żołnierskim umiejętnościom, wojskowemu przeszkoleniu, a także stanowczości w motywowania ludzi do działania, rewolta zakończyła się sukcesem. 

Jednak Toivi Blatt notuje w swoich wspomnieniach, że gdy uciekinierzy byli już w lesie, a pogoń za nimi już ruszyła, Pieczerski sformował kilkuosobową grupę sowieckich Żydów, która - pod jego przywództwem - miała udać się do wsi po żywność. Ta grupa zebrała pieniądze od wszystkich obecnych tam uciekinierów, wzięła ze sobą całą broń, jaką Żydzi zdobyli w trakcie rewolty (z wyjątkiem jednego karabinu}. Sacha Pieczerski dał im słowo, że wrócą. Nie powiedział prawdy. Nigdy nie wrócili. Zostawili pozostałych bez broni i bez żywności.

Zdrada przywódcy tkwi w pamięci Toivi jak cierń. Po wielu dziesięcioleciach, Blatt pojechał do ZSRR i odwiedził Pieczerskiego. Tak notuje ich rozmowę:

Toivi: Rozumiem, że niemówienie nam prawdy było być może konieczne, inaczej nie pozwolilibyśmy ci odejść, ale dlaczego zabrałeś ze sobą wszystkich uzbrojonych mężczyzn?  (...) twoi ludzie mieli całą broń, a reszta z nas, ponad 50 osób, została z jednym karabinem. A na dodatek zbierano pieniądze, żeby twoi ludzie kupili jedzenie dla reszty. Dla nas to była zwykła nieuczciwość.
Sasza: Tomek, co mogę powiedzieć? Byłeś tam. Byliśmy tylko ludźmi. W grę weszły podstawowe instynkty. To wciąż była walka o przetrwanie. Pierwszy raz słyszę o zbieraniu pieniędzy. Było zamieszanie, trudno było wszystko kontrolować. Przyznaję, widziałem nierównowagę w rozmieszczeniu broni, ale musisz zrozumieć, że oni woleliby raczej umrzeć niż oddać broń.

 

Podłość i okrucieństwo

Tłum uciekinierów zostaje bez przywódcy. Tworzą się małe grupy i rozchodzą po lesie. W grupie siedmiu, w której jest Blatt, powstaje pomysł, żeby się rozdzielić, bo tak będzie łatwiej przetrwać. Ale jest poważny kłopot. Wśród tych siedmiu jest dwóch, których nikt nie chce, bo są jedynie obciążeniem. 12-letni chłopiec i piekarz Mendel - atletycznej budowy, potężny chłop, który po ucieczce załamał się nerwowo. "Powstał problem, co począć z Dreszerem, który był jeszcze dzieckiem oraz z Mendlem, znajdującym się na skraju załamania nerwowego, roztrzęsionym, drżącym, bełkocącym i kwilącym niczym niemowlę", wspomina Blatt. Bał się, że zostanie złapany i będą go torturować.

Ostatecznie ustalają, że trójka, w której jest Blatt, weźmie dwunastolatka, a dwaj pozostali - przerażonego olbrzyma. Jednak ci dwaj go odpędzają. Nie chcą go. On do nich wraca. Każą mu odejść. On jednak wlecze się tuż za nimi. Blatt w wywiadzie z 1995 roku twierdzi, że ci dwaj, nie mogąc go skutecznie odpędzić, połamali mu nogi i zostawili go w lesie. Oznaczało to dla niego tylko jedno - śmierć w potwornym cierpieniu.  

 

Zdrada i morderstwo

Trzej uciekinierzy trzymają się razem. Blatt prowadzi ich do gospodarstwa, w którym mieszka jego polska koleżanka szkolna. Jej ojciec też go zna i znał jego rodziców. Proszą o pomoc - o ukrycie ich na farmie. Rolnik waha się, ale ostatecznie wyraża zgodę. Ukrywają się w stodole przez około 6 miesięcy. Oczekiwane wyzwolenie nie nadchodzi. Właściciel gospodarstwa domaga się większych opłat, a uciekinierzy z Sobiboru popełniają błąd. Chcąc go zachęcić do dalszego udzielania im pomocy, pokazują, czym będą mu płacić. Rozkładają na stole pieniądze i biżuterię. Udzielający im pomocy, najprawdopodobniej dochodzi do wniosku, że może zdobyć te skarby znacznie wcześniej. Pewnej nocy w gospodarstwie pojawiają się jego znajomi i następuje atak. Leżący najbliżej wyjścia z kryjówki zostaje postrzelony z rewolweru i w ciągu minuty umiera. Toivi jest następnym celem: "Nie ma ich" powiedział zaskoczony głos. A potem zniknęła cienka warstwa przykrywającej mnie słomy. - Mam go! - krzyknął. (...) Celował w moją głowę z pistoletu.  - Proszę, niech pan nie strzela - błagałem.  - Niech pan mnie nie zabija.(...) Usłyszałem huk i poczułem ostry, palący ból pod szczęką". Blatt udaje martwego. I to ocala mu życie. "Wtedy właśnie jakiś człowiek się nade mną pochylił i przyłożył dłoń do moich ust. Siłą woli powstrzymałem dygot. Spod wpół przymkniętych powiek zauważyłem cień zbliżającej się ręki i wstrzymałem oddech. W chwili gdy już myślałem, że pękną mi płuca, ręka się podniosła. Potem ktoś dotknął po ciemku moich palców, szukając pierścionków i powiedział do Bojarskiego - szkoda na niego kuli, już całkiem sztywny."."

 

Jednak Toivi przeżył

Toivi Blatt przez cały okres powojenny, aż do śmierci w wieku 88 lat, żył przygnieciony najważniejszym doświadczeniem swojego życia. Tym doświadczeniem było zobaczenie na własne oczy, jak cienki jest fornir cywilizacji, umożliwiająca to, co nazywamy normalnym funkcjonowaniem społeczeństwa. Normalnym, czyli bezpiecznym. Gdzie obowiązuje prawo, gdzie nie jest możliwe bezkarne oszukiwanie, ograbianie, torturowanie i mordowanie ludzi. Jego doświadczenia potwierdziły to, co leży u podstaw teorii forniru, czyli pogląd, że bez cienkiej powłoki prawa, porządku i władzy ludzie zamieniają się w samolubne bestie.

Jego wspomnienia rejestrują moralną nędzę ludzkości. Opis świata widzianego oczyma żydowskiego nastolatka jest oskarżeniem natury człowieka. Ludzkie istoty - gdy obala się fundamenty kultury, co zrobili Niemcy realizując "ostateczne rozwiązanie" - kierowane przez instynkt zachowania życia, chciwość, nienawiść i strach, stają się potworami. 

Jednak piętnastoletni Toivi Blatt przeżył obóz śmierci i ocalał we wrogim świecie. Ocalał dzięki swojej zaradności, odwadze, sprytowi. Ale przecież byli ludzie, którzy mu pomogli. W świecie całkowitego zła nie miałby szans na ocalenie, bo byłby zupełnie sam.

 

Skąd wzięli się ci ludzie? Co ich ukształtowało? 

Gdy trzej uciekinierzy po raz pierwszy od opuszczenia obozu poczuli głód, zapukali do drzwi samotnej, chłopskiej chaty. Otworzyła im młoda kobieta z dzieckiem, która natychmiast domyśliła się, że są uciekinierami z Sobiboru i bez wahania dała im jedyne jedzenie, jakie miała - chleb i mleko. I nie chciała przyjąć pieniędzy. Gdy zaoferowali jej złoty pierścionek, odmówiła: "- Za co? Za jedzenie? Byliście głodni, a ja wam dałam, co miałam, ale nie za pieniądze. - Próbowaliśmy ją przekonać, ale stanowczo odmówiła, dodają: - Jezus karmił głodnych i poił spragnionych." 

W tej biednej chacie Blatt zauważa kota leżącego na łóżku i tak opowiadał po latach o swojej reakcji: "Zazdrościłem kotu. Nie potrzebował wychodzić na zimno. Nawet gdyby Niemcy przyszli, pewnie by go pogłaskali. A mnie by zastrzelili".

I teraz gorzkie zakończenie jego historii. Gdy wojna się kończyła, osiemnastoletni Toivi, który cudem i jednak dzięki ludzkiej pomocy uniknął śmierci - a widział całą potworność natury człowieka - został członkiem sowieckiej służby bezpieczeństwa NKWD, a następnie od 1945 roku działał w polskiej służbie bezpieczeństwa UB. Były to organizacje nie różniące się wiele od gestapo i SS, torturujące i mordujące niewinnych ludzi na masową skalę. Czy doświadczenia Zagłady niczego go nie nauczyły, czy - wręcz przeciwnie - wyciągnął z nich logiczne, czyli przerażające i okrutne wnioski?



 

Polecane
Emerytury
Stażowe