Autorka książki o Wiktorii Ulmie: Na pewno miała szersze horyzonty, nie tylko kuchnia i gary [wywiad]

Mądra i dzielna niewiasta – tak charakteryzuje Wiktorię Ulmę Maria Szulikowska ze Zgromadzenia Sług Jezusa, autorka powieści „Wiktoria Ulma. Opowieść o miłości”. – Na pewno miała szersze horyzonty, nie tylko kuchnia i gary, jak niektórzy mogą sądzić o pracy w domu – mówi w rozmowie z KAI. Maria Szulikowska opowiada również jak tę tragiczną historię przedstawiła w książeczce dla dzieci „Boso do nieba” i jak reagują na nią przedszkolaki.
Plakat uroczystości beatyfikacyjnej Autorka książki o Wiktorii Ulmie: Na pewno miała szersze horyzonty, nie tylko kuchnia i gary [wywiad]
Plakat uroczystości beatyfikacyjnej / ulmowie.pl

Paweł Bugira (KAI): Skąd się wziął pomysł, żeby poświęcić odrębną książkę Wiktorii Ulmie?

Maria Szulikowska: Gdy w 2017 r. ks. abp Adam Szal poprosił o promocję Sług Bożych Józefa i Wiktorii Ulmów to niemal od razu zrodził się pomysł „Markowskich bocianów”, czyli pierwszej opowieści o Rodzinie Ulmów, która ukazała się kilka miesięcy później.

Natomiast książka o Wiktorii powstała niedawno, gdy uświadomiłam sobie, że o jej mężu Józefie mówi się i pisze dużo, a ta bohaterska żona i matka wciąż pozostawała w cieniu swojego męża. Do pisania o Wiktorii zainspirowało mnie jedno ze zdjęć, które Józef zrobił swojej żonie. W jej oczach i twarzy dojrzałam inny świat, skrywaną głębię wnętrza, dużo duchowego pokoju i dyskretnej radości, a także wiele cech dojrzałej kobiecości. Pisząc o Wiktorii chciałam wydobyć ją nieco z cienia domowego ogniska i pokazać, że ma ona swój piękny życiorys błogosławionej niewiasty. I tak oto zaczęły powstawać pierwsze i kolejne fragmenty książki. W dużej mierze bazowałam na zdjęciach, które Józef robił Wiktorii i rodzinie. Zdjęcia pokazują Wiktorię zajmującą się dziećmi, gdy gotuje, zmywa, plewi, pieści dzieci, klęczy przed dzieciątkiem, smaruje kromkę. Starałam się wczuć i opisać rolę żony, matki, gospodyni. Józef bowiem wychodził z domu, pracował w mleczarni, w szkółce i w polu. Jako fotograf chodził z aparatem i robił zdjęcia; natomiast ona cały czas była w domu, cały czas zajęta jest dziećmi, w ten sposób spełniała zadanie, do którego obydwoje zobowiązali się podczas sakramentu małżeństwa: przyjąć i po katolicku wychować dzieci. 

Oglądałam pozycje z ich domowej biblioteki. Były tam różne książki, między innymi te wydane przez Sodalicję Mariańską. Widać, że one były używane, a nawet znak wskazujący na to, że któreś z dzieci coś po swojemu namalowało. Piękne jest zdjęcie, na którym widać, jak Wiktoria trzyma na kolanach coś do smarowania chleba, obok stoi jeden synuś, który czeka na tę kromkę, podczas gdy starsze dzieci z kromkami w garści zaglądają do książki, która obok chleba leży na stole. Sądzę, że mama Wiktoria dużo im czytała i opowiadała, bowiem sama uczęszczała na zajęcia Uniwersytetu Ludowego. 

Niesamowite wrażenie zrobił na mnie wpis ołówkiem na okładce jednej z książek: „Matki, ratujcie dusze waszych dzieci”. Kto to napisał - nie wiem. Podejrzewam, że Wiktoria, może po jakichś rekolekcjach albo po jakimś dramatycznym przeżyciu. I to też wskazuje na niesamowite wyczucie moralne! Wcale nie jest najważniejszy majątek, ani sława nie jest najważniejsza. Najważniejsze jest zbawienie duszy. „Ratujcie dusze” to jakby wołanie Pana Jezusa: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”.

- Jaki obraz Wiktorii się wyłania z tej powieści? Bazowała Pani przede wszystkim na zdjęciach, ale też na relacjach świadków życia Wiktorii.

– Każda informacja była cenna, a zbierałam je, spotykając się z kilkoma osobami, które znały jeszcze Wiktorię, m.in. z panią Stanisławą Kuźniar (pasierbicą siostry Wiktorii, Marii), która zmarła wiosną tego roku mając ponad 100 lat. Choć między nią a Wiktorią różnica wieku wynosiła dziesięć lat, to mimo różnicy obie panie były w przyjacielskiej relacji i pomagały sobie. Stanisława mówiła, że bardzo lubiła chodzić do domu Ulmów, bawić się z dziećmi, bo jak wspomina: dzieci były grzeczne, dobrze wychowane i bardzo radosne, że Józef miał poczucie humoru, a Wiktoria była niesamowicie dobrze zorganizowana. Stanisława została matką chrzestną pierwszego syna Józefa i Wiktorii – Władysława.

A co do Wiktorii – na pewno nie była ona kobietą, która nie umiała pisać i czytać. Ukończyła sześcioletnią wtedy szkołę powszechną. Należała do Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży przy parafii, była członkiem Kółka Różańcowego oraz amatorskiego teatru, jaki działał w Markowej. Horyzonty myślenia i oceniania miała dość mocno poszerzone, gdyż uczęszczała na kursy Uniwersytetu Ludowego, który w 1932 roku powstał w Gaci. Nie tylko więc kuchnia i gary, jak niektórzy mogą sądzić, choć tym przysłowiowym „garom” czyli pracy dla ziemi, domu i rodziny poświęciła swoje życie. Opowieść o Wiktorii jest opowieścią o jej wielkiej miłości, ponieważ wszystko co robiła i czemu służyła było opromienione wiarą i miłością. Ona kochała męża, dzieci, ale także ziemię i pracę dla chleba. 

Z opowieści świadków wyłania się piękny charakter Wiktorii. Była kobietą mądrą, spokojną, ciepłą, pracowitą, życzliwą dla bliźnich i otwartą na ich potrzeby i problemy. Na pewno miała bardzo dużo pracy, ale się tym nie zrażała. Przy szóstce dzieci w jednej izbie był to z pewnością niezły kierat codzienności, a więc mnóstwo zajęć domowych od świtu do nocy. Józef miał ule w sadzie, więc mieli miód i owoce, z których Wiktoria robiła dżemy. Przez jakiś czas trzymali również krowę. Przed wojną nie było pralek automatycznych, zatem Wiktoria wszystkie rzeczy prała na tarze, takiej falowanej blasze i często pomagały jej w tym dzieci. W ten sposób wychowanie przez przykład i zaangażowanie uczyło pracy i pomagania innym. Błogosławiona kobieta, dzielna niewiasta nie była ekstrawertykiem, raczej wszystko, przeżywała w głębi duszy, co sprzyjało rozwojowi jej życia duchowego. Tajemnica duszy człowieka jest znana tylko Bogu, ale po uczynkach można odczytać wartości jakimi się w życiu kieruje i jak wszystko jest podporządkowane jedynemu celowi, jakim jest niebo. Dlatego w tej książce określiłam Wiktorię cytatem z Księgi Mądrości: mądra i dzielna niewiasta.

Codzienne życie wyglądało wtedy zupełnie inaczej, nie było telewizorów, czy innych przekaźników. Ludzie sami byli kreatorami swojego czasu. Obecnie człowieka mocno popędza zegarek, ponieważ o tej godzinie jest serial, transmisja, wiadomości…lub coś innego. Nie wiem nawet czy Ulmowie mieli zegarki. Rano się wstawało, sprzątało, szykowało dla dzieci śniadanie, potem trzeba było gotować obiad, potem przygotować kolację, spanie i tak dalej. Zadania wyznaczały rytm dnia i to niezmiennie taki sam.

- Narzekała?

– Nikt nigdy nie słyszał, aby Wiktoria narzekała, żaliła się na trudności dnia. Nigdzie nie spotkałam wzmianki ani o kłótni, ani o cichych dniach między małżonkami. Józef i Wiktoria byli bardzo dobranym małżeństwem. Pani Stanisława Kuźniar określiła ich relację słowami: „Jak on był za nią”. Nie tylko, że ją kochał, ale „jak on był za nią”. Na rodzinnych zdjęciach oboje są tacy pogodni, tacy radośni, pogodzeni z tym, co mają. Nawet na tych wojennych zdjęciach widać kochającą się rodzinę. Jestem przekonana, że rodzice robili wszystko, żeby dzieciom jak najwięcej zaoszczędzić tej wojennej traumy.

- Oprócz książek dla dorosłych, napisała Pani również wierszowane opowiadanie dla dzieci przedszkolnych o rodzinie Ulmów. Czy dużą trudnością było przedstawienie tak tragicznej historii najmłodszym?

– Trudnością nie nazwałabym tego, ale chciałam również dzieciom przedstawić życie tej błogosławionej niebawem rodziny. Przez 30 lat pracowałam jako katechetka, więc mam doświadczenie w pracy z dziećmi i młodzieżą, jak również w pisaniu wierszy. Może nawet łatwiej jest strofą opisać konkretny epizod i dla zilustrowania tematu połączyć go z odpowiednim obrazkiem – czyli akwarelą na bazie zdjęcia Józefa Ulmy, które na potrzeby książki pięknie zrobiła Anna Gołojuch. W treści dla młodszych dzieci oczywiście nie wchodziłam w krwawe szczegóły samej zbrodni, choć nie pomijam faktu że zginęli. Krótkie wierszowane strofy opowiadają o życiu i śmierci oraz nagrodzie nieba za dobre życie. Jeśli ktoś dobrze żył, to po śmierci idzie prosto do nieba. Taki jest przekaz książeczki „Boso do nieba”. 

Czasem jestem zapraszana do szkół i przedszkoli, żeby dzieciom przybliżyć historię Ulmów. Ze zdumieniem stwierdzam, że dzieci są zainteresowane i przyjmują historię rodziny ze spokojem i powagą. Zadają nawet sensowne pytania, co świadczy o przejęciu się tematem. Wspomnę rozmowę z panią psycholog w szkole specjalnej, która po spotkaniu ze łzami w oczach mówiła: „jeszcze nigdy nie widziałam naszych uczniów tak grzecznych, spokojnych i zainteresowanych”. Tak działa opowieść o błogosławionej rodzinie Ulmów.

- Co Pani przygotowała dla starszych dzieci?

– „Opowiem Wam o mojej błogosławionej rodzinie” – to będzie mała książeczka podobna w wyglądzie do tej „Boso do nieba”. Opowiadana treść jest jakby z perspektywy Stasi, najstarszej córki Ulmów, która wierszem i prozą przybliży dzieje swojej błogosławionej już Rodziny. Wiersz jest napisany, poszczególne informacje też, choć trzeba je będzie nieco skrócić, żeby książka zmieściła się w podobnym jak poprzednia formacie. Lecz skoro jest to opowieść o błogosławionej rodzinie to ukaże się po beatyfikacji. 

Jest już przygotowana do druku inna książka – pierwsza z serii dziesięciu tomików – zatytułowana „Spotkania z Rodziną Ulmów”, która ukaże się jako zapis ponad dwustu felietonów wyemitowanych na antenie przemyskiego Radia Fara od października 2017 roku do 17 września 2023 r. 

Rozmawiał Paweł Bugira

Paweł Bugira / Przemyśl


 

POLECANE
Koniec mitu Ławrowa? Łukasz Jasina zdradza kulisy spotkań z rosyjskim dyplomatą tylko u nas
Koniec mitu Ławrowa? Łukasz Jasina zdradza kulisy spotkań z rosyjskim dyplomatą

Przez ponad dwie dekady Siergiej Ławrow był twarzą rosyjskiej polityki zagranicznej i symbolem dyplomatycznego cynizmu Kremla. Dziś coraz częściej pojawiają się sygnały, że jego czas dobiega końca – nie prowadzi już delegacji Rosji na szczytach G20, mówi się o jego odsunięciu. Były rzecznik MSZ Łukasz Jasina wspomina spotkania z Ławrowem i pokazuje, jak naprawdę wyglądała rosyjska dyplomacja „od kuchni”.

Zimowa przerwa w Tatrach. „Elektryki” znikają z trasy do Morskiego Oka Wiadomości
Zimowa przerwa w Tatrach. „Elektryki” znikają z trasy do Morskiego Oka

Elektryczne busy na trasie do Morskiego Oka w połowie listopada przestaną kursować na okres zimowy. Przerwę Tatrzański Park Narodowy (TPN) wykorzysta na przegląd techniczny pojazdów. W tym czasie na popularnym szlaku nadal będą kursować tradycyjne zaprzęgi konne, ale wozy zastąpią sanie.

Gazeta Wyborcza pochowała żyjącego Powstańca. W sieci zawrzało gorące
Gazeta Wyborcza "pochowała" żyjącego Powstańca. W sieci zawrzało

W piątek Wojska Obrony Terytorialnej poinformowały o śmierci ppłk. Zbigniewa Rylskiego „Brzozy”, ostatniego z obrońców Pałacyku Michla. O wydarzeniu napisały również Gazeta.pl i Gazeta Wyborcza, jednak w publikacjach zamieszczono zdjęcie innego, wciąż żyjącego Powstańca – ppłk. Jakuba Nowakowskiego „Tomka”. Błąd szybko zauważyli internauci, którzy wezwali redakcję do sprostowania.

Julia W. skazana w UK: twierdziła, że jest zaginioną Madeleine McCann Wiadomości
Julia W. skazana w UK: twierdziła, że jest zaginioną Madeleine McCann

24-letnia Julia W. z Dolnego Śląska została skazana na sześć miesięcy więzienia przez brytyjski sąd za nękanie rodziców zaginionej Madeleine McCann. Kobieta przekonywała, że jest zaginioną dziewczynką, co wzbudziło duże zainteresowanie mediów społecznościowych już na początku 2023 roku.

Kompromitacja rzecznika rządu Donalda Tuska Adama Szłapki na platformie X gorące
Kompromitacja rzecznika rządu Donalda Tuska Adama Szłapki na platformie "X"

W relacjach między premierem Donaldem Tuskiem a prezydentem Karolem Nawrockim doszło do kolejnego sporu – tym razem o zasady współpracy ze służbami specjalnymi. Prezydent poinformował, że premier zakazał szefom służb kontaktów z głową państwa, co Biuro Bezpieczeństwa Narodowego uznało za „groźne dla bezpieczeństwa Polski”. W związku z brakiem kontaktu z szefami służb Karol Nawrocki wstrzymał nominacje oficerskie.

Rosja w gotowości nuklearnej. Putin reaguje na decyzje Trumpa Wiadomości
Rosja w gotowości nuklearnej. Putin reaguje na decyzje Trumpa

Prezydent Rosji Władimir Putin polecił rozpoczęcie przygotowań do potencjalnych prób broni jądrowej. Decyzja Kremla jest odpowiedzią na wcześniejsze zapowiedzi Stanów Zjednoczonych dotyczące wznowienia testów nuklearnych. Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow potwierdził, że polecenia zostały już przyjęte do realizacji.

Nie żyje legenda polskiej fotografii z ostatniej chwili
Nie żyje legenda polskiej fotografii

Nie żyje Andrzej Świetlik, polski fotografik, który przez dekady utrwalał w obiektywie najważniejsze postaci kultury, muzyki i polityki. Artysta odszedł 8 listopada.

Gigantyczne korki w Krakowie. Zmiany w organizacji ruchu i objazdy z ostatniej chwili
Gigantyczne korki w Krakowie. Zmiany w organizacji ruchu i objazdy

Sobota, 8 listopada, przyniosła gigantyczne korki w północno-wschodniej części Krakowa. Szczególnie trudna była sytuacja na ulicy Bora-Komorowskiego, gdzie ruch niemal całkowicie się zatrzymał. Kierowcy utknęli w wielokilometrowych zatorach, a dostęp do Galerii Serenada i pobliskich sklepów był mocno utrudniony.

Tragiczna pomyłka w USA. Nie żyje kobieta z ostatniej chwili
Tragiczna pomyłka w USA. Nie żyje kobieta

Władze amerykańskiego stanu Indiana rozważają, czy postawić zarzuty właścicielowi domu, który śmiertelnie postrzelił próbującą wejść do środka 32-letnią kobietę, biorąc ją za włamywaczkę. Okazało się, że kobieta, będąca imigrantką z Gwatemali, pomyliła adres domu, w którym miała sprzątać.

Polska królikiem doświadczalnym nowego systemu - „rewolucyjnej dyktatury” tworzącej „nową demokrację” tylko u nas
Polska królikiem doświadczalnym nowego systemu - „rewolucyjnej dyktatury” tworzącej „nową demokrację”

Sprawa zarzutów wobec byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry to przejaw głębszego problemu, który trawi Polskę w zasadzie od przejęcia władzy przez „uśmiechniętą koalicję”, a mianowicie nienazwanej zmiany systemu politycznego. Odtąd już nie prawo reguluje życie polityczno-społeczne, ale wola tych, którzy znajdują się u władzy. Nic dziwnego, że zachodnie media konserwatywne mówią wprost o autorytaryzmie, który zapukał do polskich drzwi. Ja bym jednak nazwała to totalitaryzmem i wykażę, że taka ocena jest uzasadniona.

REKLAMA

Autorka książki o Wiktorii Ulmie: Na pewno miała szersze horyzonty, nie tylko kuchnia i gary [wywiad]

Mądra i dzielna niewiasta – tak charakteryzuje Wiktorię Ulmę Maria Szulikowska ze Zgromadzenia Sług Jezusa, autorka powieści „Wiktoria Ulma. Opowieść o miłości”. – Na pewno miała szersze horyzonty, nie tylko kuchnia i gary, jak niektórzy mogą sądzić o pracy w domu – mówi w rozmowie z KAI. Maria Szulikowska opowiada również jak tę tragiczną historię przedstawiła w książeczce dla dzieci „Boso do nieba” i jak reagują na nią przedszkolaki.
Plakat uroczystości beatyfikacyjnej Autorka książki o Wiktorii Ulmie: Na pewno miała szersze horyzonty, nie tylko kuchnia i gary [wywiad]
Plakat uroczystości beatyfikacyjnej / ulmowie.pl

Paweł Bugira (KAI): Skąd się wziął pomysł, żeby poświęcić odrębną książkę Wiktorii Ulmie?

Maria Szulikowska: Gdy w 2017 r. ks. abp Adam Szal poprosił o promocję Sług Bożych Józefa i Wiktorii Ulmów to niemal od razu zrodził się pomysł „Markowskich bocianów”, czyli pierwszej opowieści o Rodzinie Ulmów, która ukazała się kilka miesięcy później.

Natomiast książka o Wiktorii powstała niedawno, gdy uświadomiłam sobie, że o jej mężu Józefie mówi się i pisze dużo, a ta bohaterska żona i matka wciąż pozostawała w cieniu swojego męża. Do pisania o Wiktorii zainspirowało mnie jedno ze zdjęć, które Józef zrobił swojej żonie. W jej oczach i twarzy dojrzałam inny świat, skrywaną głębię wnętrza, dużo duchowego pokoju i dyskretnej radości, a także wiele cech dojrzałej kobiecości. Pisząc o Wiktorii chciałam wydobyć ją nieco z cienia domowego ogniska i pokazać, że ma ona swój piękny życiorys błogosławionej niewiasty. I tak oto zaczęły powstawać pierwsze i kolejne fragmenty książki. W dużej mierze bazowałam na zdjęciach, które Józef robił Wiktorii i rodzinie. Zdjęcia pokazują Wiktorię zajmującą się dziećmi, gdy gotuje, zmywa, plewi, pieści dzieci, klęczy przed dzieciątkiem, smaruje kromkę. Starałam się wczuć i opisać rolę żony, matki, gospodyni. Józef bowiem wychodził z domu, pracował w mleczarni, w szkółce i w polu. Jako fotograf chodził z aparatem i robił zdjęcia; natomiast ona cały czas była w domu, cały czas zajęta jest dziećmi, w ten sposób spełniała zadanie, do którego obydwoje zobowiązali się podczas sakramentu małżeństwa: przyjąć i po katolicku wychować dzieci. 

Oglądałam pozycje z ich domowej biblioteki. Były tam różne książki, między innymi te wydane przez Sodalicję Mariańską. Widać, że one były używane, a nawet znak wskazujący na to, że któreś z dzieci coś po swojemu namalowało. Piękne jest zdjęcie, na którym widać, jak Wiktoria trzyma na kolanach coś do smarowania chleba, obok stoi jeden synuś, który czeka na tę kromkę, podczas gdy starsze dzieci z kromkami w garści zaglądają do książki, która obok chleba leży na stole. Sądzę, że mama Wiktoria dużo im czytała i opowiadała, bowiem sama uczęszczała na zajęcia Uniwersytetu Ludowego. 

Niesamowite wrażenie zrobił na mnie wpis ołówkiem na okładce jednej z książek: „Matki, ratujcie dusze waszych dzieci”. Kto to napisał - nie wiem. Podejrzewam, że Wiktoria, może po jakichś rekolekcjach albo po jakimś dramatycznym przeżyciu. I to też wskazuje na niesamowite wyczucie moralne! Wcale nie jest najważniejszy majątek, ani sława nie jest najważniejsza. Najważniejsze jest zbawienie duszy. „Ratujcie dusze” to jakby wołanie Pana Jezusa: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”.

- Jaki obraz Wiktorii się wyłania z tej powieści? Bazowała Pani przede wszystkim na zdjęciach, ale też na relacjach świadków życia Wiktorii.

– Każda informacja była cenna, a zbierałam je, spotykając się z kilkoma osobami, które znały jeszcze Wiktorię, m.in. z panią Stanisławą Kuźniar (pasierbicą siostry Wiktorii, Marii), która zmarła wiosną tego roku mając ponad 100 lat. Choć między nią a Wiktorią różnica wieku wynosiła dziesięć lat, to mimo różnicy obie panie były w przyjacielskiej relacji i pomagały sobie. Stanisława mówiła, że bardzo lubiła chodzić do domu Ulmów, bawić się z dziećmi, bo jak wspomina: dzieci były grzeczne, dobrze wychowane i bardzo radosne, że Józef miał poczucie humoru, a Wiktoria była niesamowicie dobrze zorganizowana. Stanisława została matką chrzestną pierwszego syna Józefa i Wiktorii – Władysława.

A co do Wiktorii – na pewno nie była ona kobietą, która nie umiała pisać i czytać. Ukończyła sześcioletnią wtedy szkołę powszechną. Należała do Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży przy parafii, była członkiem Kółka Różańcowego oraz amatorskiego teatru, jaki działał w Markowej. Horyzonty myślenia i oceniania miała dość mocno poszerzone, gdyż uczęszczała na kursy Uniwersytetu Ludowego, który w 1932 roku powstał w Gaci. Nie tylko więc kuchnia i gary, jak niektórzy mogą sądzić, choć tym przysłowiowym „garom” czyli pracy dla ziemi, domu i rodziny poświęciła swoje życie. Opowieść o Wiktorii jest opowieścią o jej wielkiej miłości, ponieważ wszystko co robiła i czemu służyła było opromienione wiarą i miłością. Ona kochała męża, dzieci, ale także ziemię i pracę dla chleba. 

Z opowieści świadków wyłania się piękny charakter Wiktorii. Była kobietą mądrą, spokojną, ciepłą, pracowitą, życzliwą dla bliźnich i otwartą na ich potrzeby i problemy. Na pewno miała bardzo dużo pracy, ale się tym nie zrażała. Przy szóstce dzieci w jednej izbie był to z pewnością niezły kierat codzienności, a więc mnóstwo zajęć domowych od świtu do nocy. Józef miał ule w sadzie, więc mieli miód i owoce, z których Wiktoria robiła dżemy. Przez jakiś czas trzymali również krowę. Przed wojną nie było pralek automatycznych, zatem Wiktoria wszystkie rzeczy prała na tarze, takiej falowanej blasze i często pomagały jej w tym dzieci. W ten sposób wychowanie przez przykład i zaangażowanie uczyło pracy i pomagania innym. Błogosławiona kobieta, dzielna niewiasta nie była ekstrawertykiem, raczej wszystko, przeżywała w głębi duszy, co sprzyjało rozwojowi jej życia duchowego. Tajemnica duszy człowieka jest znana tylko Bogu, ale po uczynkach można odczytać wartości jakimi się w życiu kieruje i jak wszystko jest podporządkowane jedynemu celowi, jakim jest niebo. Dlatego w tej książce określiłam Wiktorię cytatem z Księgi Mądrości: mądra i dzielna niewiasta.

Codzienne życie wyglądało wtedy zupełnie inaczej, nie było telewizorów, czy innych przekaźników. Ludzie sami byli kreatorami swojego czasu. Obecnie człowieka mocno popędza zegarek, ponieważ o tej godzinie jest serial, transmisja, wiadomości…lub coś innego. Nie wiem nawet czy Ulmowie mieli zegarki. Rano się wstawało, sprzątało, szykowało dla dzieci śniadanie, potem trzeba było gotować obiad, potem przygotować kolację, spanie i tak dalej. Zadania wyznaczały rytm dnia i to niezmiennie taki sam.

- Narzekała?

– Nikt nigdy nie słyszał, aby Wiktoria narzekała, żaliła się na trudności dnia. Nigdzie nie spotkałam wzmianki ani o kłótni, ani o cichych dniach między małżonkami. Józef i Wiktoria byli bardzo dobranym małżeństwem. Pani Stanisława Kuźniar określiła ich relację słowami: „Jak on był za nią”. Nie tylko, że ją kochał, ale „jak on był za nią”. Na rodzinnych zdjęciach oboje są tacy pogodni, tacy radośni, pogodzeni z tym, co mają. Nawet na tych wojennych zdjęciach widać kochającą się rodzinę. Jestem przekonana, że rodzice robili wszystko, żeby dzieciom jak najwięcej zaoszczędzić tej wojennej traumy.

- Oprócz książek dla dorosłych, napisała Pani również wierszowane opowiadanie dla dzieci przedszkolnych o rodzinie Ulmów. Czy dużą trudnością było przedstawienie tak tragicznej historii najmłodszym?

– Trudnością nie nazwałabym tego, ale chciałam również dzieciom przedstawić życie tej błogosławionej niebawem rodziny. Przez 30 lat pracowałam jako katechetka, więc mam doświadczenie w pracy z dziećmi i młodzieżą, jak również w pisaniu wierszy. Może nawet łatwiej jest strofą opisać konkretny epizod i dla zilustrowania tematu połączyć go z odpowiednim obrazkiem – czyli akwarelą na bazie zdjęcia Józefa Ulmy, które na potrzeby książki pięknie zrobiła Anna Gołojuch. W treści dla młodszych dzieci oczywiście nie wchodziłam w krwawe szczegóły samej zbrodni, choć nie pomijam faktu że zginęli. Krótkie wierszowane strofy opowiadają o życiu i śmierci oraz nagrodzie nieba za dobre życie. Jeśli ktoś dobrze żył, to po śmierci idzie prosto do nieba. Taki jest przekaz książeczki „Boso do nieba”. 

Czasem jestem zapraszana do szkół i przedszkoli, żeby dzieciom przybliżyć historię Ulmów. Ze zdumieniem stwierdzam, że dzieci są zainteresowane i przyjmują historię rodziny ze spokojem i powagą. Zadają nawet sensowne pytania, co świadczy o przejęciu się tematem. Wspomnę rozmowę z panią psycholog w szkole specjalnej, która po spotkaniu ze łzami w oczach mówiła: „jeszcze nigdy nie widziałam naszych uczniów tak grzecznych, spokojnych i zainteresowanych”. Tak działa opowieść o błogosławionej rodzinie Ulmów.

- Co Pani przygotowała dla starszych dzieci?

– „Opowiem Wam o mojej błogosławionej rodzinie” – to będzie mała książeczka podobna w wyglądzie do tej „Boso do nieba”. Opowiadana treść jest jakby z perspektywy Stasi, najstarszej córki Ulmów, która wierszem i prozą przybliży dzieje swojej błogosławionej już Rodziny. Wiersz jest napisany, poszczególne informacje też, choć trzeba je będzie nieco skrócić, żeby książka zmieściła się w podobnym jak poprzednia formacie. Lecz skoro jest to opowieść o błogosławionej rodzinie to ukaże się po beatyfikacji. 

Jest już przygotowana do druku inna książka – pierwsza z serii dziesięciu tomików – zatytułowana „Spotkania z Rodziną Ulmów”, która ukaże się jako zapis ponad dwustu felietonów wyemitowanych na antenie przemyskiego Radia Fara od października 2017 roku do 17 września 2023 r. 

Rozmawiał Paweł Bugira

Paweł Bugira / Przemyśl



 

Polecane
Emerytury
Stażowe