Prof. Romuald Szeremietiew: Wojna skończy się w tym roku

– Jeszcze w tym roku wojna powinna się zakończyć. Upieram się przy tej tezie, choć dla większości rozsądnie myślących tego typu przekonanie będzie nie do przyjęcia. Na początku tego roku powiedziałem, że wiosną i latem nastąpi kontrofensywa ukraińska, która zakończy się sukcesem i że pod koniec roku wojna dobiegnie końca – mówi prof. Romuald Szeremietiew, były wiceminister i p.o. minister obrony narodowej, wykładowca akademicki, w rozmowie z Agnieszką Żurek.
Prof. Romuald Szeremietiew
Prof. Romuald Szeremietiew / fot. M. Żegliński

– W jakim punkcie konfliktu zbrojnego na Ukrainie jesteśmy obecnie? Czy nadzieje związane z ukraińską kontrofensywą nie okazały się przedwczesne?

– Moim zdaniem zbliżamy się do momentu przełomowego wojny. Strona ukraińska, która dysponuje oczywiście mniejszym potencjałem w konfrontacji z Rosjanami, żeby odbijać zajęte tereny, musiała zastosować odpowiednią taktykę. Polegała ona na tym, aby po pierwsze wiązać siły rosyjskie na całej długości frontu, a jednocześnie uderzać niewielkimi siłami w różnych miejscach, obserwując, czy i jak Rosjanie będą przesuwali wojska, którymi dysponują na froncie. Strona rosyjska jako atakująca nie ma jednak wystarczających sił, jeżeli idzie o prowadzenie wojny. Otóż chcąc atakować, trzeba mieć przewagę trzy do jednego. Rosjanie na froncie nie mają trzykrotnej przewagi nad stroną ukraińską. To oznacza, że nie mogą w sposób wystarczający obsadzić całej linii frontu i atakować. Teoretycznie mogą bronić się tymi siłami, ale mają za mało wojska, aby na całym froncie stworzyć równie silną obsadę. Jeżeli któreś miejsce będzie słabiej obsadzone, a strona kontratakująca – w tym wypadku Ukraińcy – odkryje ten słabszy punkt, to może zgromadzić tam swoje siły, uzyskać przewagę i dokonać przełamania. Obecna faza tej wojny, która rozpoczęła się, kiedy zaczęto mówić o ukraińskiej kontrofensywie, polegała właśnie na tym, aby znaleźć takie słabsze miejsce u Rosjan. Różni eksperci zżymali się często, że Ukraińcy zamiast skupić siły w jednym miejscu i uderzyć w sposób zdecydowany, działają w różnych kierunkach. W moim przekonaniu strona ukraińska postępuje rozsądnie. Jeżeli spojrzymy na przebieg działań wojennych na froncie ukraińsko-rosyjskim, zobaczymy, że właśnie w rejonie południowym Ukraińcy zaczęli osiągać powodzenie. To znaczy, że ustalili, iż w tym miejscu strona rosyjska jest słabsza i dlatego tam uderzają. Pojawia się w tej chwili pytanie, czy Rosja ma dość wojska, aby przerzucić je w tamte rejony i na czas zablokować działania ukraińskie, czy też nie. Jeżeli okaże się, że nie mają takich sił, rozpoczęte przez Ukraińców natarcie zakończy się sukcesem – uda się odciąć od Rosji drogę lądową na Krym, jeśli wojska ukraińskie dotrą do wybrzeża Morza Azowskiego. W konsekwencji Krym zostałby wyzwolony. Obserwując od początku wojny poczynania głównodowodzącego ukraińskich sił zbrojnych gen. Wałerija Załużnego, mogę powiedzieć, że w miarę upływu czasu nabierałem przekonania, że on wie, co robi, posiada zdolność prowadzenia skutecznych działań wojennych. Pamiętajmy o tym, że tym, co jest bardzo istotne na współczesnym polu walki, jest właściwe rozpoznanie sił przeciwnika. Strona ukraińska dysponuje – oczywiście dzięki NATO – dużo lepszym rozpoznaniem niż Rosjanie. Ukraińcy mają w tym obszarze przewagę i potrafią z niej korzystać.

Z zewnątrz potężne, wewnątrz niewydolne

– Jak oceniłby Pan sytuację wewnętrzną w Rosji? Na tyle oczywiście, na ile da się to zrobić z zewnątrz.

– Proces upadku państw rządzonych dyktatorsko bywa trudno rozpoznawalny z zewnątrz. Takie państwa wydają się potężne, a wewnątrz często stają się coraz bardziej niewydolne. Nie tak dawno wielu nie było w stanie uwierzyć, że Związek Sowiecki upadnie. Byli specjaliści, znawcy, tzw. kremlinolodzy, którzy obserwowali ZSRS, wyciągali wnioski na podstawie tego, kto w którym miejscu stoi na trybunie podczas defilady pierwszomajowej, kto jest bliżej, a kto dalej od sekretarza generalnego. Żaden z tych speców nie przewidział, że Związek Sowiecki, który ciągle będzie miał te swoje dywizje i rakiety, KGB, po prostu się zawali. Działałem w formacji niepodległościowej i pamiętam z tamtego okresu, że jako wypowiadający pogląd, iż z komunistami nie warto rozmawiać, bo PRL sam upadnie, byłem traktowany jak ktoś niemądry. Gdy mówiliśmy, że PRL się zawali, ówcześni „mądrzy i rozsądni” pukali się wtedy w czoła. Jacek Kuroń, kiedy przeczytał mój tekst, w którym pisałem, że Związek Sowiecki wkrótce upadnie, powiedział: „Ty módl się, żeby Gorbaczow się utrzymał, bo wtedy może jakąś demokratyzację w Polsce się uda zrobić. Jaka niepodległość? Człowieku, kto się na to zgodzi?!”. Niestety opozycja „konstruktywna” zasiadająca przy Okrągłym Stole nie miała wyobraźni i uległa wpływom kiszczakowskiej agentury. Doszło do paskudnego porozumienia z komunistami, w wyniku którego nie rozliczyliśmy okresu komunistycznych rządów w historii Polski, nie usunęliśmy wielu PRL-owskich złogów i do dziś mamy z nimi kłopot. Obecnie to są rzeczy oczywiste, natomiast w tamtym czasie wcale oczywiste nie były. Moim zdaniem dzisiaj podobnie trzeba patrzeć na Federację Rosyjską. To jest imitacja Związku Sowieckiego, która tak jak on jest w naprawdę głębokim kryzysie.

– I skonfliktowana wewnętrznie.

– Oczywiście. Widać to chociażby na przykładzie tzw. Grupy Wagnera. Najpierw odbywa się jakiś dziwny pucz, marsz na Moskwę, potem następuje odwrót puczystów, w dalszej kolejności Prigożyn i jego koledzy giną w samolocie, a być może nie… A wiadomo, że w aparacie władzy i w armii Rosji jest sporo zwolenników linii, którą reprezentował Prigożyn. Kiedy odbywał się tzw. pucz, na twarzy Putina było widać przerażenie. W telewizyjnym wystąpieniu mówił o zdradzie i surowych konsekwencjach. Chwilę później wagnerowcy nagle się wycofali, ale przecież pozostali w Rosji. Przemieszczali się na Białoruś, a jeszcze później dochodzi do katastrofy lotniczej, w której ginie podobno Prigożyn. Zakładając, że rzeczywiście była to sprawka Putina, to czy w ten sposób pokazał on społeczeństwu swoją siłę i to, że panuje nad sytuacją? Dokonując zamachu, mającego wyglądać jak katastrofa? Putin nawet nie pochwalił się, że tak oto skończył ze zdrajcą. Widać na tym przykładzie stan głębokiego kryzysu struktur władzy Rosji. W moim przekonaniu wojna na Ukrainie obecnie trwa bardziej siłą bezwładu, niż jest jakimś sensownym i celowym działaniem, które ma doprowadzić do zwycięstwa.

– Czyli jest szansa na zakończenie tego konfliktu w najbliższym czasie?

– Jeszcze w tym roku wojna powinna się zakończyć. Upieram się przy tej tezie, choć dla większości znowu rozsądnie myślących tego typu przekonanie będzie nie do przyjęcia. Mimo to przy nim obstaję. Intuicja mówi mi, że tak właśnie będzie. Na początku tego roku powiedziałem, że wiosną i latem nastąpi kontrofensywa ukraińska, która zakończy się sukcesem, i że pod koniec roku wojna dobiegnie końca. I ciągle wydaje mi się, że tak się może wydarzyć.

Kiedy nastąpi koniec imperium

– Jak będzie wyglądał koniec tej wojny? Nastąpi koniec imperialnej Rosji?

– Warianty mogą być różne, łącznie z końcem przedsięwzięcia pod nazwą „imperium rosyjskie”, które zaczął kiedyś realizować Iwan Groźny, a skończył je Józef Wissarionowicz Stalin. Prezydent Putin i jego kamaryla to tylko taka imperialna „woda po kisielu”.

– W jaki sposób powinna w tej sytuacji działać Polska?

– Liczę na to, że obecny polski rząd – przy możliwych potknięciach – będzie kontynuował linię polityczną wytyczoną w obszarze bezpieczeństwa, obronności i polityki międzynarodowej. Polskie władze wykonują naprawdę świetną robotę. Program budowania wspólnoty geopolitycznej między Bałtykiem a Morzem Czarnym powinien być kontynuowany. Historycznie jest to najważniejsze zadanie realizowane obecnie przez Polskę. Zjednoczona Prawica podjęła się tego przedsięwzięcia, jego stanowczym orędownikiem jest prezydent Andrzej Duda. Już tylko za to warto i trzeba popierać tę formację w nadchodzących wyborach. Życzę, aby PiS je wygrał, bo jest to warunek sine qua non tego wszystkiego, co Polska może i powinna osiągnąć. Jeśli Zjednoczona Prawica pozostanie u władzy na kolejną kadencję, zostanie zrealizowany program zapewnienia nam bezpieczeństwa i rozbudowy polskiej armii – a jest to możliwe, bo widzę, że i Stanom Zjednoczonym bardzo na tym zależy. Formację rządzącą należy chwalić także za cały obszar działań w kwestiach społecznych. Podnoszą one standard życia i zamożności polskich obywateli, szczególnie tych, którzy nie byliby w stanie zapewnić go sobie, gdyby musieli działać bez wsparcia państwa. W warunkach skrajnego liberalizmu i dzikiego kapitalizmu, który swego czasu fundowali nam ludzie tacy jak chociażby Leszek Balcerowicz. Wtedy tak naprawdę jedyną szansą dla młodych był wyjazd za granicę. Obecnie kwestie bezpieczeństwa i programy społeczne, co gwarantuje rząd Zjednoczonej Prawicy, dobrze rokują polskim sprawom. Dlatego też na ile mogę, wspieram Zjednoczoną Prawicę i zależy mi na tym – z punktu widzenia polskiego interesu narodowego – aby wygrała wybory.

– Jakie refleksje towarzyszą Panu w przededniu rocznicy 17 września?

– Ta data powinna nas skłaniać do tego, abyśmy mieli się na baczności. 17 września, a wcześniej 23 sierpnia 1939 roku to daty przypominające o tym, że sojusz rosyjsko-niemiecki jest dla naszego istnienia skrajnie niebezpieczny. Sowiecki atak na Polskę wkrótce po ataku niemieckim we wrześniu 1939 roku był najbardziej dramatyczną odsłoną tego, co zawsze istniało w relacjach pomiędzy Berlinem a Petersburgiem bądź Moskwą i co także dziś się odzywa, na szczęście już w innej relacji sił. Federacja Rosyjska nie jest potężnym Związkiem Sowieckim Stalina, a Republika Federalna Niemiec nie jest na szczęście Trzecią Rzeszą Hitlera. Ale mimo to związek rosyjsko-niemiecki ciągle jest groźny z punktu widzenia interesów Polski i losów całej Europy Środkowo-Wschodniej.

– Co zresztą pokazała wojna na Ukrainie.

– Absolutnie tak. Ukraina jest dziś w podobnej sytuacji, w której my byliśmy w 1939 roku. Tylko że nam nikt wówczas nie pomógł. I nie mieliśmy takiego sąsiada, jakiego ma dziś Ukraina w Polsce.

– I pewne też dlatego ruszyliśmy z taką pomocą Ukrainie, że sami wiedzieliśmy, jak to jest być napadniętym i zostać bez pomocy.

– Tak, z pewnością ta świadomość była w głowach rządzących państwem polskim, którzy zdecydowali się właśnie w ten sposób postąpić. I także w naszym społeczeństwie, w którym polskość – w swojej najlepszej odsłonie – ujawnia się właśnie w takich momentach próby.

Tekst pochodzi z 37 (1807) numeru „Tygodnika Solidarność”.


 

POLECANE
Jarosław Kaczyński: Tusk oszukuje społeczeństwo i lekceważy głos polskiej wsi z ostatniej chwili
Jarosław Kaczyński: Tusk oszukuje społeczeństwo i lekceważy głos polskiej wsi

We wtorek rolnicy protestowali przeciwko zawarciu umowy UE z krajami Mercosur, organizując pikiety i blokady przy drogach w całej Polsce. "Kolejny raz rząd Tuska oszukuje polskie społeczeństwo, nie robiąc nic, by tę umowę zablokować" – wskazuje na platformie X prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Będą nowe zasady spalonego. FIFA szykuje rewolucję gorące
Będą nowe zasady spalonego. FIFA szykuje rewolucję

Światowe władze piłkarskie szykują istotne zmiany w przepisach gry. Już w styczniu zapadną decyzje dotyczące nowej interpretacji spalonego, która może diametralnie zmienić sposób oceniania pozycji napastników.

Warmińsko-mazurskie: Woda z Zalewu Wiślanego zalewa Frombork z ostatniej chwili
Warmińsko-mazurskie: Woda z Zalewu Wiślanego zalewa Frombork

Strażacy układają worki z piaskiem wzdłuż ulicy Portowej we Fromborku. Wdziera się tam woda z Zalewu Wiślanego – poinformowała PAP straż pożarna.

Wrzosek przekroczyła uprawnienia, ale prokuratura umarza śledztwo z ostatniej chwili
Wrzosek przekroczyła uprawnienia, ale prokuratura umarza śledztwo

Prokuratura Krajowa potwierdziła, że działania prokurator Ewy Wrzosek naruszały przepisy i wyczerpywały znamiona czynu zabronionego. Śledztwo zostało jednak umorzone, ponieważ uznano, że społeczna szkodliwość czynu była znikoma.

Kotula ogłasza przełom. Rząd przyjął projekt ustawy dot. osoby najbliższej z ostatniej chwili
Kotula ogłasza przełom. Rząd przyjął projekt ustawy dot. "osoby najbliższej"

Projekt ustawy, który ma regulować sytuację osób żyjących w związkach nieformalnych, został przyjęty przez Radę Ministrów. Jak podkreśla Katarzyna Kotula, nowe przepisy mają dotyczyć także związków jednopłciowych.

Łódzkich uczniów nakłaniano do wysyłania kartek świątecznych do Tuska wideo
Łódzkich uczniów nakłaniano do wysyłania kartek świątecznych do Tuska

Do niecodziennej sytuacji doszło w Łodzi, gdzie dzieci były nakłanianie w szkołach, aby wysyłać świąteczne kartki do Donalda Tuska. Treść życzeń była już wydrukowana, wystarczyło się tylko podpisać. Skandal nagłośnił łódzki radny Piotr Cieplucha (PiS).

Prokuratura kieruje sprawę do sądu ws. tzw. afery wizowej. Zarzuty wobec byłego wiceszefa MSZ z ostatniej chwili
Prokuratura kieruje sprawę do sądu ws. tzw. afery wizowej. Zarzuty wobec byłego wiceszefa MSZ

Prokuratura Krajowa skierowała akt oskarżenia w sprawie tzw. afery wizowej. Wśród oskarżonych znalazł się były wiceszef MSZ, wobec którego śledczy nie postawili zarzutu przyjęcia korzyści majątkowych, miał natomiast "przekroczyć uprawnienia".

Polacy wskazali Człowieka Roku 2025. Karol Nawrocki zdeklasował konkurencję pilne
Polacy wskazali Człowieka Roku 2025. Karol Nawrocki zdeklasował konkurencję

W nowym sondażu Karol Nawrocki uzyskał zdecydowanie najwyższe poparcie jako osoba najbardziej zasługująca na tytuł Człowieka Roku 2025. Jego wynik jest ponad dwukrotnie lepszy od kolejnych kandydatów.

Zbrodnia lubińska z 1982 r. – jest akt oskarżenia przeciwko b. funkcjonariuszom MO wideo
Zbrodnia lubińska z 1982 r. – jest akt oskarżenia przeciwko b. funkcjonariuszom MO

Prokuratura IPN skierowała akt oskarżenia przeciwko dziesięciu byłym funkcjonariuszom MO. Jak wyjaśnił podczas wtorkowej konferencji prasowej wiceprezes IPN Karol Polejowski, są oni podejrzani „o popełnienie czynów przestępczych w czasie zajść w Lubinie 31 sierpnia 1982 r.”.

To nie żart. Sejm zajmie się projektem ustawy o uznaniu osobowości prawnej rzeki Odry z ostatniej chwili
To nie żart. Sejm zajmie się projektem ustawy o uznaniu osobowości prawnej rzeki Odry

8 stycznia 2026 roku w Sejmie odbędzie się pierwsze czytanie poselskiego projektu ustawy o uznaniu osobowości prawnej rzeki Odry.

REKLAMA

Prof. Romuald Szeremietiew: Wojna skończy się w tym roku

– Jeszcze w tym roku wojna powinna się zakończyć. Upieram się przy tej tezie, choć dla większości rozsądnie myślących tego typu przekonanie będzie nie do przyjęcia. Na początku tego roku powiedziałem, że wiosną i latem nastąpi kontrofensywa ukraińska, która zakończy się sukcesem i że pod koniec roku wojna dobiegnie końca – mówi prof. Romuald Szeremietiew, były wiceminister i p.o. minister obrony narodowej, wykładowca akademicki, w rozmowie z Agnieszką Żurek.
Prof. Romuald Szeremietiew
Prof. Romuald Szeremietiew / fot. M. Żegliński

– W jakim punkcie konfliktu zbrojnego na Ukrainie jesteśmy obecnie? Czy nadzieje związane z ukraińską kontrofensywą nie okazały się przedwczesne?

– Moim zdaniem zbliżamy się do momentu przełomowego wojny. Strona ukraińska, która dysponuje oczywiście mniejszym potencjałem w konfrontacji z Rosjanami, żeby odbijać zajęte tereny, musiała zastosować odpowiednią taktykę. Polegała ona na tym, aby po pierwsze wiązać siły rosyjskie na całej długości frontu, a jednocześnie uderzać niewielkimi siłami w różnych miejscach, obserwując, czy i jak Rosjanie będą przesuwali wojska, którymi dysponują na froncie. Strona rosyjska jako atakująca nie ma jednak wystarczających sił, jeżeli idzie o prowadzenie wojny. Otóż chcąc atakować, trzeba mieć przewagę trzy do jednego. Rosjanie na froncie nie mają trzykrotnej przewagi nad stroną ukraińską. To oznacza, że nie mogą w sposób wystarczający obsadzić całej linii frontu i atakować. Teoretycznie mogą bronić się tymi siłami, ale mają za mało wojska, aby na całym froncie stworzyć równie silną obsadę. Jeżeli któreś miejsce będzie słabiej obsadzone, a strona kontratakująca – w tym wypadku Ukraińcy – odkryje ten słabszy punkt, to może zgromadzić tam swoje siły, uzyskać przewagę i dokonać przełamania. Obecna faza tej wojny, która rozpoczęła się, kiedy zaczęto mówić o ukraińskiej kontrofensywie, polegała właśnie na tym, aby znaleźć takie słabsze miejsce u Rosjan. Różni eksperci zżymali się często, że Ukraińcy zamiast skupić siły w jednym miejscu i uderzyć w sposób zdecydowany, działają w różnych kierunkach. W moim przekonaniu strona ukraińska postępuje rozsądnie. Jeżeli spojrzymy na przebieg działań wojennych na froncie ukraińsko-rosyjskim, zobaczymy, że właśnie w rejonie południowym Ukraińcy zaczęli osiągać powodzenie. To znaczy, że ustalili, iż w tym miejscu strona rosyjska jest słabsza i dlatego tam uderzają. Pojawia się w tej chwili pytanie, czy Rosja ma dość wojska, aby przerzucić je w tamte rejony i na czas zablokować działania ukraińskie, czy też nie. Jeżeli okaże się, że nie mają takich sił, rozpoczęte przez Ukraińców natarcie zakończy się sukcesem – uda się odciąć od Rosji drogę lądową na Krym, jeśli wojska ukraińskie dotrą do wybrzeża Morza Azowskiego. W konsekwencji Krym zostałby wyzwolony. Obserwując od początku wojny poczynania głównodowodzącego ukraińskich sił zbrojnych gen. Wałerija Załużnego, mogę powiedzieć, że w miarę upływu czasu nabierałem przekonania, że on wie, co robi, posiada zdolność prowadzenia skutecznych działań wojennych. Pamiętajmy o tym, że tym, co jest bardzo istotne na współczesnym polu walki, jest właściwe rozpoznanie sił przeciwnika. Strona ukraińska dysponuje – oczywiście dzięki NATO – dużo lepszym rozpoznaniem niż Rosjanie. Ukraińcy mają w tym obszarze przewagę i potrafią z niej korzystać.

Z zewnątrz potężne, wewnątrz niewydolne

– Jak oceniłby Pan sytuację wewnętrzną w Rosji? Na tyle oczywiście, na ile da się to zrobić z zewnątrz.

– Proces upadku państw rządzonych dyktatorsko bywa trudno rozpoznawalny z zewnątrz. Takie państwa wydają się potężne, a wewnątrz często stają się coraz bardziej niewydolne. Nie tak dawno wielu nie było w stanie uwierzyć, że Związek Sowiecki upadnie. Byli specjaliści, znawcy, tzw. kremlinolodzy, którzy obserwowali ZSRS, wyciągali wnioski na podstawie tego, kto w którym miejscu stoi na trybunie podczas defilady pierwszomajowej, kto jest bliżej, a kto dalej od sekretarza generalnego. Żaden z tych speców nie przewidział, że Związek Sowiecki, który ciągle będzie miał te swoje dywizje i rakiety, KGB, po prostu się zawali. Działałem w formacji niepodległościowej i pamiętam z tamtego okresu, że jako wypowiadający pogląd, iż z komunistami nie warto rozmawiać, bo PRL sam upadnie, byłem traktowany jak ktoś niemądry. Gdy mówiliśmy, że PRL się zawali, ówcześni „mądrzy i rozsądni” pukali się wtedy w czoła. Jacek Kuroń, kiedy przeczytał mój tekst, w którym pisałem, że Związek Sowiecki wkrótce upadnie, powiedział: „Ty módl się, żeby Gorbaczow się utrzymał, bo wtedy może jakąś demokratyzację w Polsce się uda zrobić. Jaka niepodległość? Człowieku, kto się na to zgodzi?!”. Niestety opozycja „konstruktywna” zasiadająca przy Okrągłym Stole nie miała wyobraźni i uległa wpływom kiszczakowskiej agentury. Doszło do paskudnego porozumienia z komunistami, w wyniku którego nie rozliczyliśmy okresu komunistycznych rządów w historii Polski, nie usunęliśmy wielu PRL-owskich złogów i do dziś mamy z nimi kłopot. Obecnie to są rzeczy oczywiste, natomiast w tamtym czasie wcale oczywiste nie były. Moim zdaniem dzisiaj podobnie trzeba patrzeć na Federację Rosyjską. To jest imitacja Związku Sowieckiego, która tak jak on jest w naprawdę głębokim kryzysie.

– I skonfliktowana wewnętrznie.

– Oczywiście. Widać to chociażby na przykładzie tzw. Grupy Wagnera. Najpierw odbywa się jakiś dziwny pucz, marsz na Moskwę, potem następuje odwrót puczystów, w dalszej kolejności Prigożyn i jego koledzy giną w samolocie, a być może nie… A wiadomo, że w aparacie władzy i w armii Rosji jest sporo zwolenników linii, którą reprezentował Prigożyn. Kiedy odbywał się tzw. pucz, na twarzy Putina było widać przerażenie. W telewizyjnym wystąpieniu mówił o zdradzie i surowych konsekwencjach. Chwilę później wagnerowcy nagle się wycofali, ale przecież pozostali w Rosji. Przemieszczali się na Białoruś, a jeszcze później dochodzi do katastrofy lotniczej, w której ginie podobno Prigożyn. Zakładając, że rzeczywiście była to sprawka Putina, to czy w ten sposób pokazał on społeczeństwu swoją siłę i to, że panuje nad sytuacją? Dokonując zamachu, mającego wyglądać jak katastrofa? Putin nawet nie pochwalił się, że tak oto skończył ze zdrajcą. Widać na tym przykładzie stan głębokiego kryzysu struktur władzy Rosji. W moim przekonaniu wojna na Ukrainie obecnie trwa bardziej siłą bezwładu, niż jest jakimś sensownym i celowym działaniem, które ma doprowadzić do zwycięstwa.

– Czyli jest szansa na zakończenie tego konfliktu w najbliższym czasie?

– Jeszcze w tym roku wojna powinna się zakończyć. Upieram się przy tej tezie, choć dla większości znowu rozsądnie myślących tego typu przekonanie będzie nie do przyjęcia. Mimo to przy nim obstaję. Intuicja mówi mi, że tak właśnie będzie. Na początku tego roku powiedziałem, że wiosną i latem nastąpi kontrofensywa ukraińska, która zakończy się sukcesem, i że pod koniec roku wojna dobiegnie końca. I ciągle wydaje mi się, że tak się może wydarzyć.

Kiedy nastąpi koniec imperium

– Jak będzie wyglądał koniec tej wojny? Nastąpi koniec imperialnej Rosji?

– Warianty mogą być różne, łącznie z końcem przedsięwzięcia pod nazwą „imperium rosyjskie”, które zaczął kiedyś realizować Iwan Groźny, a skończył je Józef Wissarionowicz Stalin. Prezydent Putin i jego kamaryla to tylko taka imperialna „woda po kisielu”.

– W jaki sposób powinna w tej sytuacji działać Polska?

– Liczę na to, że obecny polski rząd – przy możliwych potknięciach – będzie kontynuował linię polityczną wytyczoną w obszarze bezpieczeństwa, obronności i polityki międzynarodowej. Polskie władze wykonują naprawdę świetną robotę. Program budowania wspólnoty geopolitycznej między Bałtykiem a Morzem Czarnym powinien być kontynuowany. Historycznie jest to najważniejsze zadanie realizowane obecnie przez Polskę. Zjednoczona Prawica podjęła się tego przedsięwzięcia, jego stanowczym orędownikiem jest prezydent Andrzej Duda. Już tylko za to warto i trzeba popierać tę formację w nadchodzących wyborach. Życzę, aby PiS je wygrał, bo jest to warunek sine qua non tego wszystkiego, co Polska może i powinna osiągnąć. Jeśli Zjednoczona Prawica pozostanie u władzy na kolejną kadencję, zostanie zrealizowany program zapewnienia nam bezpieczeństwa i rozbudowy polskiej armii – a jest to możliwe, bo widzę, że i Stanom Zjednoczonym bardzo na tym zależy. Formację rządzącą należy chwalić także za cały obszar działań w kwestiach społecznych. Podnoszą one standard życia i zamożności polskich obywateli, szczególnie tych, którzy nie byliby w stanie zapewnić go sobie, gdyby musieli działać bez wsparcia państwa. W warunkach skrajnego liberalizmu i dzikiego kapitalizmu, który swego czasu fundowali nam ludzie tacy jak chociażby Leszek Balcerowicz. Wtedy tak naprawdę jedyną szansą dla młodych był wyjazd za granicę. Obecnie kwestie bezpieczeństwa i programy społeczne, co gwarantuje rząd Zjednoczonej Prawicy, dobrze rokują polskim sprawom. Dlatego też na ile mogę, wspieram Zjednoczoną Prawicę i zależy mi na tym – z punktu widzenia polskiego interesu narodowego – aby wygrała wybory.

– Jakie refleksje towarzyszą Panu w przededniu rocznicy 17 września?

– Ta data powinna nas skłaniać do tego, abyśmy mieli się na baczności. 17 września, a wcześniej 23 sierpnia 1939 roku to daty przypominające o tym, że sojusz rosyjsko-niemiecki jest dla naszego istnienia skrajnie niebezpieczny. Sowiecki atak na Polskę wkrótce po ataku niemieckim we wrześniu 1939 roku był najbardziej dramatyczną odsłoną tego, co zawsze istniało w relacjach pomiędzy Berlinem a Petersburgiem bądź Moskwą i co także dziś się odzywa, na szczęście już w innej relacji sił. Federacja Rosyjska nie jest potężnym Związkiem Sowieckim Stalina, a Republika Federalna Niemiec nie jest na szczęście Trzecią Rzeszą Hitlera. Ale mimo to związek rosyjsko-niemiecki ciągle jest groźny z punktu widzenia interesów Polski i losów całej Europy Środkowo-Wschodniej.

– Co zresztą pokazała wojna na Ukrainie.

– Absolutnie tak. Ukraina jest dziś w podobnej sytuacji, w której my byliśmy w 1939 roku. Tylko że nam nikt wówczas nie pomógł. I nie mieliśmy takiego sąsiada, jakiego ma dziś Ukraina w Polsce.

– I pewne też dlatego ruszyliśmy z taką pomocą Ukrainie, że sami wiedzieliśmy, jak to jest być napadniętym i zostać bez pomocy.

– Tak, z pewnością ta świadomość była w głowach rządzących państwem polskim, którzy zdecydowali się właśnie w ten sposób postąpić. I także w naszym społeczeństwie, w którym polskość – w swojej najlepszej odsłonie – ujawnia się właśnie w takich momentach próby.

Tekst pochodzi z 37 (1807) numeru „Tygodnika Solidarność”.



 

Polecane