Piotr Bernatowicz, CSW Zamek Ujazdowski: Cieszę się na współpracę z „Tygodnikiem Solidarność” i Tysol.pl

O wyłamywaniu się z mainstreamu, podążaniu własną drogą, cenzurze w świecie sztuki i pułapkach czekających na kuratora wystaw z Piotrem Bernatowiczem, dyrektorem Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski, rozmawia Karolina Łuźniak.
Piotr Bernatowicz Piotr Bernatowicz, CSW Zamek Ujazdowski: Cieszę się na współpracę z „Tygodnikiem Solidarność” i Tysol.pl
Piotr Bernatowicz / fot. M. Żegliński

– Do końca bieżącego roku w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w Warszawie można oglądać wystawę chińskiego artysty, dysydenta – Badiucao „Chiny. Opowieść prawdziwa”. Z tą wystawą wiążą się protesty chińskiej ambasady i próba wstrzymania ekspozycji. Stanowczo opowiedział się Pan w kwestii cenzurowania twórczości i wolności słowa oraz ekspresji.

– Wystawa rzeczywiście spotkała się ze stanowczą reakcją przedstawicieli rządu Chin, mieliśmy wizytę pracownika ambasady, który złożył protest i zażądał wstrzymania jej. Nie zrobiliśmy tego. Nie byliśmy zresztą pierwsi, wcześniej wystawę Badiucao prezentowano w Centrum Sztuki Dox w Pradze (2022) i tam kuratorzy mieli podobne perturbacje, w Czechach również były naciski ze strony chińskiego rządu. Sądzę, że to po prostu standardowe działania przedstawicieli rządu Chin przeciw krytyce komunistycznych rządów w Chinach. U nas się to nie udało, w Pradze też, ale pierwsza wystawa Badiucao w Europie, w Brescii we Włoszech, pociągnęła za sobą dużo gorsze skutki, szczególnie dla galerii, która prezentowała tego artystę. Tam z powodów nacisków ekonomicznych wycofało się wielu sponsorów, zabierając nie tylko środki finansowe, ale też logotypy. To jest zresztą ciekawa sytuacja pokazująca, jak związki ekonomiczne z Chinami odbijają się na kulturze.

Wolność słowa

– Wolność słowa jest dla nas, Polaków, niezwykle ważna. W 1981 roku „Tygodnikowi Solidarność” udało się przełamać medialny monopol komunistycznych władz. Poruszamy na naszych łamach tematy trudne i tak jak Solidarność trzymamy się ideałów Sierpnia ’80. Nie jest łatwo opowiadać o współczesnym świecie, mam wrażenie, że sztuce jeszcze trudniej…

– Właśnie dobiega końca w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski wystawa Claudii Clare pod tytułem „Satyra feministyczna. Brak bezpiecznych przestrzeni”. To artystka tworząca w Wielkiej Brytanii, obszarem jej działania jest ceramika. Była wielokrotnie nagradzana za swoje prace, ale od kiedy zaczęła opowiadać w nich o problemach współczesnego świata, m.in. o szaleństwach ideologii transgender, została poddana cenzurze. Jej prac nie zobaczymy w Wielkiej Brytanii. Nie tylko kraje totalitarnych państw, jak Chiny, ale i też Wielka Brytania, która słynie z wolności wypowiedzi, w związku z pewną ortodoksją ideologiczną poddaje artystów cenzurze. Patrzę na te wystawy i z jednej strony mamy chińskiego artystę, który musi emigrować, aby tworzyć i pokazywać swoje prace, a z drugiej artystkę, która została poddana ostracyzmowi przez środowisko i państwo. Nie będzie aresztowana, przynajmniej na razie, ale ograniczono jej swobodę wypowiedzi. I właśnie nasze Centrum Sztuki Współczesnej stało się takim miejscem, gdzie artyści ze Wschodu i Zachodu mogą pokazywać swoje prace, których nie mogliby zaprezentować w ojczystych krajach.

– Wspominał Pan w wielu wywiadach, że chce odejść od mainstreamu i pokazać właśnie tych artystów, którzy do tej pory byli spychani na margines zarówno przez środowisko, jak i narzucone normy.

– Prezentujemy teraz prace Norwega Odda Nerdruma. Nie jest to artysta podlegający cenzurze, ale idzie własną artystyczną drogą, unikalną jeśli chodzi o sztukę współczesną, bo nawiązuje do dawnych mistrzów: Caravaggia, Rembrandta. Zniechęcony sztuką awangardową, która rozwijała się po wojnie w Europie, wypracował własny styl malarstwa figuratywnego, tradycyjnego, operując zresztą niesamowitym warsztatem. Z konsekwencją od lat 60. tworzy swoje dzieła, prowadzi szkołę, gdzie skupia młodych adeptów sztuki, którzy tak jak on nie odnajdują się w świecie zdominowanym przez monokulturę nowoczesności i postępu. Myślę, że z niepokojącego malarstwa Odda Nerdruma opartego na warsztacie dawnych mistrzów paradoksalnie więcej możemy dowiedzieć się o nas samych niż ze sztuki, która posługuje się ikonosferą współczesności.

– Sztuka tradycyjna zawsze przyciąga duże grono odbiorców, jest prostsza w postrzeganiu. A współczesna bywa niezrozumiała dla przeciętnego odbiorcy.

– Tu też nie chodzi o to, żeby postrzegać sztukę jako coś, co porusza się jednym wąskim nurtem, który ma swoje zwroty i załamania. Żebyśmy nie wpadli w tę samą pułapkę języka modernizmu, gdzie mówimy o nieustannym postępie i jakby kolejnych nowościach, za którymi trzeba podążać. Tutaj bardziej chodzi o to, żeby postrzegać sztukę jako zjawisko złożone, wielotorowe, niekoniecznie skupiać się na jednym aspekcie. Zresztą te trzy wystawy, o których mówiliśmy, pokazują, jak różnorodny jest język sztuki współczesnej. Każdy z tych artystów posiada własny, odrębny twórczy język i idzie na przekór tendencjom, ale nie chodzi o tendencje stylistyczne, ale bardziej właśnie o tendencje intelektualne. Czy jest to najbardziej wartościowe dzisiaj? To już oceni historia.

Kultura niezależna

– Pan jako kurator też nie boi się poruszać trudnych tematów, w Centrum prezentowane były wystawy: „Polska sztuka niezależna”, „Sztuka polityczna”, duża wystawa artystów z Ukrainy. Szczególnie ta ostatnia prezentowana w czasie trwającej wojny na Ukrainie była silnym głosem.

– Wydaje mi się, że to była jedna z najciekawszych wystaw tego rodzaju. Próbowała na bieżąco odnieść się do sytuacji na Ukrainie, do wojny i rosyjskiej inwazji. To jest zasługa głównej kuratorki tej wystawy Victorii Burlaki, która przyjechała na początku wojny do Warszawy i zaproponowała taką wizję. Nie chodziło o to, aby epatować okrucieństwem, ale o to, by pokazać głębsze zmiany mentalnościowe, które zachodzą na Ukrainie. Aby poruszyć też inne sfery emocjonalne, skłonić do refleksji. Ta wystawa była tego przykładem.

– Centrum Sztuki Współczesnej to nie tylko wystawy, ale też działania okołoartystyczne – spektakle, projekty społeczne, rezydencje. Proszę przybliżyć nam te obszary działalności.

– Projekty społeczne staramy się lokować w przestrzeni miasta, tak było przy instalacji Jerzego Kaliny i prezentacji Wojciecha Korkucia. To były ważne akcje nawiązujące do pamięci, odnoszące się do historii. Były to wydarzenia artystyczne, ale niosły ze sobą silny ładunek społeczny. Z kolei nasze produkcje teatralne to cykl realizacji audio-teatru Tomasza Mana pod tytułem „Bóg i proch”, „Miłujcie waszych nieprzyjaciół”, które wywodzą się z Pisma Świętego, ale zinterpretowane zostały w ciekawy, awangardowy sposób, na pograniczu teatru i instalacji, performance i koncertu. Mamy stałą, rosnącą publiczność, która przychodzi, dyskutuje, ale – co najwartościowsze – jest to rodzaj eksperymentu i chyba to powinno właśnie Centrum Sztuki charakteryzować. Udostępniamy też swoje przestrzenie, zwłaszcza tym teatrom, które na przykład są bezdomne. Od dwóch lat organizujemy również cykl dyskusji pod tytułem „Napięcia kulturowe”, który koncentruje się na współczesnych tematach – ostatnio mówiliśmy o dekolonizacji sztuki. Zapraszamy znanych myślicieli, dziennikarzy, krytyków sztuki z Polski i z zagranicy, konfrontujemy nasze poglądy.

– To, o czym Pan opowiada, jest niezwykle ciekawe, szczególnie z punktu widzenia „Tygodnika Solidarność” i portalu Tysol.pl, które też idą swoją drogą i starają się walczyć z ideologizacją. Cieszy nas niezwykle, że będziemy mogli patronować przygotowywanym przez Centrum wydarzeniom.

– Ja również cieszę się na tę współpracę. Warto podkreślić tradycję Solidarności, unikalnego sposobu myślenia łączącego troskę o byt zwykłego człowieka z otwartością na współczesny świat, poszanowaniem tradycji oraz sprzeciwem wobec wszelkich przejawów kontrolowania myśli. To jest mi bardzo bliskie i także, jestem pewien, redakcji „Tygodnika”. W zachodnim świecie, który odchodzi od tradycji, myślenia o duchowości, te idee się zacierają. Solidarność natomiast przekracza wszelkie podziały, które w świecie politycznym są obecne. Idea solidarności to łamie, bo patrzy przede wszystkim na człowieka, stara się zachować wrażliwość na jego sprawy zarówno bytowe, jak i duchowe, wolnościowe. Spuścizna, której strzeże „Tygodnik Solidarność”, to też kierunek, w którym idzie i chce podążać Centrum Sztuki Współczesnej.

Sztuka a polityka

– Co Pana zaskoczyło jako dyrektora dużej instytucji, czego się Pan nauczył przez ostatnie cztery lata.

– Najbardziej zaskoczyła mnie atmosfera wokół instytucji ze strony środowisk lewicowych. Taka ślepa nienawiść. Moim nauczycielem i mentorem był wybitny historyk sztuki, profesor Piotr Piotrowski, który był przedstawicielem środowiska lewicowego. Ja dystansowałem się od tych przekonań, ale zawsze była między nami wspólna płaszczyzna – otwartość na dyskusję, spotkanie. Natomiast teraz to wszystko się zmieniło. Środowiska lewicowe stały się bardzo zamknięte, nietolerancyjne i ortodoksyjne w swoim charakterze niczym sekty, a wolności i otwartości bronią konserwatyści. Jednak Centrum nie jest konserwatywną instytucją, mamy wiele różnych inicjatyw otwartych na wszystkie środowiska.

– Czyli sztuka nie może pozostać apolityczna?

– Sztuka dotyka także spraw politycznych. Po 1989 roku polska sztuka była politycznie zaangażowana, ale tak bardzo jednostronnie, lewicowo, i teraz to środowisko zamyka się na sztukę polityczną o innym charakterze. Sztuka powinna wywoływać reakcje i dyskusje, trzeba nauczyć się jeszcze tylko rozmawiać, a nie zamykać się w swojej ideologicznej bańce i udawać, że poza nią nic nie istnieje.

– Z naszej rozmowy wynika, że niełatwa przed Panem i Centrum droga.

– W trudnościach dostrzegam możliwości. Fakt, że jest wielu artystów, którzy nie mają gdzie prezentować swojej twórczości, jest dla nas szansą i ją wykorzystamy, jak długo będziemy mogli. Jednocześnie damy polskiej publiczności możliwość obcowania z ciekawą propozycją artystyczną, nie taką standardową, chodzącą na ideologicznym sznurku, ale z indywidualnościami. To jest jakby DNA polskiej kultury, która zawsze była tolerancyjna i otwarta na innych, często wręcz Polska stanowiła schronienie dla osób prześladowanych w innych krajach, także zachodnich. My kontynuujemy tę tradycję.

– A czym zaskoczy nas Centrum w przyszłym roku?

– Pracujemy przede wszystkim nad dużą, przekrojową wystawą Jerzego Kaliny. Będzie zaskakująca, bo artysta jest niezwykły, wszechstronny, zajmował się teatrem, filmem animowanym, performance. Nie jest to tylko twórca pomników, to chcemy przypomnieć. Będzie też zbiorowa wystawa artystek i artystów współczesnych zainspirowanych pracami Jerzego Nowosielskiego, niejako na podsumowanie roku poświęconego temu twórcy, oraz wiele wystaw artystów polskich i zagranicznych.

Tekst pochodzi z 40 (1810) numeru „Tygodnika Solidarność”.


 

POLECANE
Polscy cichociemni działali też po wojnie tylko u nas
Polscy cichociemni działali też po wojnie

18 października 2000 r. sąd III RP unieważnił wyrok swojego komunistycznego poprzednika – Wojskowego Sądu Rejonowego - wobec Dionizego Sosnowskiego. Sosnowski ps. „Zbyszek”, „Józef” w chwili śmierci - 15 maja 1953 r. - miał 24 lata. Padł ofiarą prowokacji bezpieki o kryptonimie „Cezary” – fałszywej V Komendy Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość.

IPN wręczył Krzyże Wolności i Solidarności. Sprawdź, kim są odznaczeni Wiadomości
IPN wręczył Krzyże Wolności i Solidarności. Sprawdź, kim są odznaczeni

17 października 2025 roku w sali konferencyjnej Delegatury IPN w Kielcach zastępca prezesa IPN dr Mateusz Szpytma wręczył Krzyże Wolności i Solidarności działaczom antykomunistycznym z regionu świętokrzyskiego.

Poziom wody w regionie może wzrosnąć. IMGW wydał ostrzeżenie Wiadomości
Poziom wody w regionie może wzrosnąć. IMGW wydał ostrzeżenie

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wydał ostrzeżenie dotyczące Zalewu Szczecińskiego na najbliższy weekend.

Książę Andrzej zrzeka się tytułu. W tle kontrowersyjna sprawa z przeszłości Wiadomości
Książę Andrzej zrzeka się tytułu. W tle kontrowersyjna sprawa z przeszłości

Książę Andrzej poinformował w piątek w oficjalnym komunikacie, że zrzeka się tytułu księcia Yorku i zaprzecza wszelkim zarzutom. Młodszy brat króla Wielkiej Brytanii Karola III jest oskarżany o bliskie kontakty z amerykańskim finansistą Jeffreyem Epsteinem, który zajmował się stręczeniem młodych kobiet.

Będą problemy z dostawami LNG? Katarska firma chce wycofać się z unijnego rynku z ostatniej chwili
Będą problemy z dostawami LNG? Katarska firma chce wycofać się z unijnego rynku

Minister energii Kataru Saad Al-Kaabi po raz kolejny ostrzegł Unię Europejską, że jego kraj może nie być już w stanie prowadzić interesów z UE ani dostarczać skroplonego gazu ziemnego (LNG), jeśli blok nie wprowadzi zmian w przyjętych rygorystycznych przepisach dotyczących zrównoważonego rozwoju. UE z jednej strony chce wypełnić lukę energetyczną na kontynencie (dostawy LNG są kluczowe), z drugiej zaś forsuje uderzającą w firmy energetyczne politykę klimatyczną mocno osadzoną nie tyle na nauce, co na lewicowej ideologii.

Tȟašúŋke Witkó: Sanacja elit tylko u nas
Tȟašúŋke Witkó: Sanacja elit

Ponoć nie ma głupich pytań, toteż pozwolę sobie – za pośrednictwem moich wspaniałych Czytelników – zasięgnąć języka u wszystkich demokratycznych rządów państw należących do NATO i Unii Europejskiej o taką przyziemną i prozaiczną rzecz: „Ile jeszcze lat i dekad będziemy wydawać miliardy dolarów amerykańskich, euro czy złotówek na reaktywną obronę przed niebezpiecznymi koncepcjami wojennymi, wydumanymi przez rosyjskich generałów, a także skompilowanymi z nimi działaniami zbrojnymi wojsk kremlowskich”?

Szef MON: W II kwartale 2026 roku rusza produkcja dronów Wiadomości
Szef MON: W II kwartale 2026 roku rusza produkcja dronów

W II kwartale 2026 r. rozpoczniemy produkcję dronów przez spółkę Hornet-Polskie Drony - poinformował w piątek wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz. Tego samego dnia większościowy pakiet udziałów w spółce Hornet-Polskie Drony nabył na mocy warunkowej umowy Instytut Techniczny Wojsk Lotniczych.

Polskie miasto przyciąga nowych mieszkańców jak magnes Wiadomości
Polskie miasto przyciąga nowych mieszkańców jak magnes

Kraków notuje kolejny wzrost liczby mieszkańców. Tylko w pierwszym półroczu 2025 roku do miasta wprowadziły się 1422 nowe osoby, co jest najwyższym wynikiem spośród wszystkich polskich miast. Jak wynika z danych opublikowanych na oficjalnej stronie krakowskiego magistratu, liczba mieszkańców dawnej stolicy Polski rośnie nieprzerwanie od 2009 roku.

Zgruzowała polskie sądownictwo. Otrzymała doktorat honoris causa Uniwersytetu Łódzkiego z ostatniej chwili
Zgruzowała polskie sądownictwo. Otrzymała doktorat honoris causa Uniwersytetu Łódzkiego

Wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej Věra Jourová została uhonorowana tytułem doktora honoris causa Uniwersytetu Łódzkiego - poinformowała uczelnia na swojej stronie internetowej. W wygłoszonym uzasadnieniu rektor uczelni podkreślał jej „szacunek dla demokracji”.

Prezydent Ukrainy przybył do Białego Domu z ostatniej chwili
Prezydent Ukrainy przybył do Białego Domu

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przybył w piątek do Białego Domu na spotkanie z prezydentem USA Donaldem Trumpem. Tematem spotkania ma być m.in. kwestia sprzedaży Ukrainie broni oraz sankcje przeciwko Rosji.

REKLAMA

Piotr Bernatowicz, CSW Zamek Ujazdowski: Cieszę się na współpracę z „Tygodnikiem Solidarność” i Tysol.pl

O wyłamywaniu się z mainstreamu, podążaniu własną drogą, cenzurze w świecie sztuki i pułapkach czekających na kuratora wystaw z Piotrem Bernatowiczem, dyrektorem Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski, rozmawia Karolina Łuźniak.
Piotr Bernatowicz Piotr Bernatowicz, CSW Zamek Ujazdowski: Cieszę się na współpracę z „Tygodnikiem Solidarność” i Tysol.pl
Piotr Bernatowicz / fot. M. Żegliński

– Do końca bieżącego roku w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w Warszawie można oglądać wystawę chińskiego artysty, dysydenta – Badiucao „Chiny. Opowieść prawdziwa”. Z tą wystawą wiążą się protesty chińskiej ambasady i próba wstrzymania ekspozycji. Stanowczo opowiedział się Pan w kwestii cenzurowania twórczości i wolności słowa oraz ekspresji.

– Wystawa rzeczywiście spotkała się ze stanowczą reakcją przedstawicieli rządu Chin, mieliśmy wizytę pracownika ambasady, który złożył protest i zażądał wstrzymania jej. Nie zrobiliśmy tego. Nie byliśmy zresztą pierwsi, wcześniej wystawę Badiucao prezentowano w Centrum Sztuki Dox w Pradze (2022) i tam kuratorzy mieli podobne perturbacje, w Czechach również były naciski ze strony chińskiego rządu. Sądzę, że to po prostu standardowe działania przedstawicieli rządu Chin przeciw krytyce komunistycznych rządów w Chinach. U nas się to nie udało, w Pradze też, ale pierwsza wystawa Badiucao w Europie, w Brescii we Włoszech, pociągnęła za sobą dużo gorsze skutki, szczególnie dla galerii, która prezentowała tego artystę. Tam z powodów nacisków ekonomicznych wycofało się wielu sponsorów, zabierając nie tylko środki finansowe, ale też logotypy. To jest zresztą ciekawa sytuacja pokazująca, jak związki ekonomiczne z Chinami odbijają się na kulturze.

Wolność słowa

– Wolność słowa jest dla nas, Polaków, niezwykle ważna. W 1981 roku „Tygodnikowi Solidarność” udało się przełamać medialny monopol komunistycznych władz. Poruszamy na naszych łamach tematy trudne i tak jak Solidarność trzymamy się ideałów Sierpnia ’80. Nie jest łatwo opowiadać o współczesnym świecie, mam wrażenie, że sztuce jeszcze trudniej…

– Właśnie dobiega końca w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski wystawa Claudii Clare pod tytułem „Satyra feministyczna. Brak bezpiecznych przestrzeni”. To artystka tworząca w Wielkiej Brytanii, obszarem jej działania jest ceramika. Była wielokrotnie nagradzana za swoje prace, ale od kiedy zaczęła opowiadać w nich o problemach współczesnego świata, m.in. o szaleństwach ideologii transgender, została poddana cenzurze. Jej prac nie zobaczymy w Wielkiej Brytanii. Nie tylko kraje totalitarnych państw, jak Chiny, ale i też Wielka Brytania, która słynie z wolności wypowiedzi, w związku z pewną ortodoksją ideologiczną poddaje artystów cenzurze. Patrzę na te wystawy i z jednej strony mamy chińskiego artystę, który musi emigrować, aby tworzyć i pokazywać swoje prace, a z drugiej artystkę, która została poddana ostracyzmowi przez środowisko i państwo. Nie będzie aresztowana, przynajmniej na razie, ale ograniczono jej swobodę wypowiedzi. I właśnie nasze Centrum Sztuki Współczesnej stało się takim miejscem, gdzie artyści ze Wschodu i Zachodu mogą pokazywać swoje prace, których nie mogliby zaprezentować w ojczystych krajach.

– Wspominał Pan w wielu wywiadach, że chce odejść od mainstreamu i pokazać właśnie tych artystów, którzy do tej pory byli spychani na margines zarówno przez środowisko, jak i narzucone normy.

– Prezentujemy teraz prace Norwega Odda Nerdruma. Nie jest to artysta podlegający cenzurze, ale idzie własną artystyczną drogą, unikalną jeśli chodzi o sztukę współczesną, bo nawiązuje do dawnych mistrzów: Caravaggia, Rembrandta. Zniechęcony sztuką awangardową, która rozwijała się po wojnie w Europie, wypracował własny styl malarstwa figuratywnego, tradycyjnego, operując zresztą niesamowitym warsztatem. Z konsekwencją od lat 60. tworzy swoje dzieła, prowadzi szkołę, gdzie skupia młodych adeptów sztuki, którzy tak jak on nie odnajdują się w świecie zdominowanym przez monokulturę nowoczesności i postępu. Myślę, że z niepokojącego malarstwa Odda Nerdruma opartego na warsztacie dawnych mistrzów paradoksalnie więcej możemy dowiedzieć się o nas samych niż ze sztuki, która posługuje się ikonosferą współczesności.

– Sztuka tradycyjna zawsze przyciąga duże grono odbiorców, jest prostsza w postrzeganiu. A współczesna bywa niezrozumiała dla przeciętnego odbiorcy.

– Tu też nie chodzi o to, żeby postrzegać sztukę jako coś, co porusza się jednym wąskim nurtem, który ma swoje zwroty i załamania. Żebyśmy nie wpadli w tę samą pułapkę języka modernizmu, gdzie mówimy o nieustannym postępie i jakby kolejnych nowościach, za którymi trzeba podążać. Tutaj bardziej chodzi o to, żeby postrzegać sztukę jako zjawisko złożone, wielotorowe, niekoniecznie skupiać się na jednym aspekcie. Zresztą te trzy wystawy, o których mówiliśmy, pokazują, jak różnorodny jest język sztuki współczesnej. Każdy z tych artystów posiada własny, odrębny twórczy język i idzie na przekór tendencjom, ale nie chodzi o tendencje stylistyczne, ale bardziej właśnie o tendencje intelektualne. Czy jest to najbardziej wartościowe dzisiaj? To już oceni historia.

Kultura niezależna

– Pan jako kurator też nie boi się poruszać trudnych tematów, w Centrum prezentowane były wystawy: „Polska sztuka niezależna”, „Sztuka polityczna”, duża wystawa artystów z Ukrainy. Szczególnie ta ostatnia prezentowana w czasie trwającej wojny na Ukrainie była silnym głosem.

– Wydaje mi się, że to była jedna z najciekawszych wystaw tego rodzaju. Próbowała na bieżąco odnieść się do sytuacji na Ukrainie, do wojny i rosyjskiej inwazji. To jest zasługa głównej kuratorki tej wystawy Victorii Burlaki, która przyjechała na początku wojny do Warszawy i zaproponowała taką wizję. Nie chodziło o to, aby epatować okrucieństwem, ale o to, by pokazać głębsze zmiany mentalnościowe, które zachodzą na Ukrainie. Aby poruszyć też inne sfery emocjonalne, skłonić do refleksji. Ta wystawa była tego przykładem.

– Centrum Sztuki Współczesnej to nie tylko wystawy, ale też działania okołoartystyczne – spektakle, projekty społeczne, rezydencje. Proszę przybliżyć nam te obszary działalności.

– Projekty społeczne staramy się lokować w przestrzeni miasta, tak było przy instalacji Jerzego Kaliny i prezentacji Wojciecha Korkucia. To były ważne akcje nawiązujące do pamięci, odnoszące się do historii. Były to wydarzenia artystyczne, ale niosły ze sobą silny ładunek społeczny. Z kolei nasze produkcje teatralne to cykl realizacji audio-teatru Tomasza Mana pod tytułem „Bóg i proch”, „Miłujcie waszych nieprzyjaciół”, które wywodzą się z Pisma Świętego, ale zinterpretowane zostały w ciekawy, awangardowy sposób, na pograniczu teatru i instalacji, performance i koncertu. Mamy stałą, rosnącą publiczność, która przychodzi, dyskutuje, ale – co najwartościowsze – jest to rodzaj eksperymentu i chyba to powinno właśnie Centrum Sztuki charakteryzować. Udostępniamy też swoje przestrzenie, zwłaszcza tym teatrom, które na przykład są bezdomne. Od dwóch lat organizujemy również cykl dyskusji pod tytułem „Napięcia kulturowe”, który koncentruje się na współczesnych tematach – ostatnio mówiliśmy o dekolonizacji sztuki. Zapraszamy znanych myślicieli, dziennikarzy, krytyków sztuki z Polski i z zagranicy, konfrontujemy nasze poglądy.

– To, o czym Pan opowiada, jest niezwykle ciekawe, szczególnie z punktu widzenia „Tygodnika Solidarność” i portalu Tysol.pl, które też idą swoją drogą i starają się walczyć z ideologizacją. Cieszy nas niezwykle, że będziemy mogli patronować przygotowywanym przez Centrum wydarzeniom.

– Ja również cieszę się na tę współpracę. Warto podkreślić tradycję Solidarności, unikalnego sposobu myślenia łączącego troskę o byt zwykłego człowieka z otwartością na współczesny świat, poszanowaniem tradycji oraz sprzeciwem wobec wszelkich przejawów kontrolowania myśli. To jest mi bardzo bliskie i także, jestem pewien, redakcji „Tygodnika”. W zachodnim świecie, który odchodzi od tradycji, myślenia o duchowości, te idee się zacierają. Solidarność natomiast przekracza wszelkie podziały, które w świecie politycznym są obecne. Idea solidarności to łamie, bo patrzy przede wszystkim na człowieka, stara się zachować wrażliwość na jego sprawy zarówno bytowe, jak i duchowe, wolnościowe. Spuścizna, której strzeże „Tygodnik Solidarność”, to też kierunek, w którym idzie i chce podążać Centrum Sztuki Współczesnej.

Sztuka a polityka

– Co Pana zaskoczyło jako dyrektora dużej instytucji, czego się Pan nauczył przez ostatnie cztery lata.

– Najbardziej zaskoczyła mnie atmosfera wokół instytucji ze strony środowisk lewicowych. Taka ślepa nienawiść. Moim nauczycielem i mentorem był wybitny historyk sztuki, profesor Piotr Piotrowski, który był przedstawicielem środowiska lewicowego. Ja dystansowałem się od tych przekonań, ale zawsze była między nami wspólna płaszczyzna – otwartość na dyskusję, spotkanie. Natomiast teraz to wszystko się zmieniło. Środowiska lewicowe stały się bardzo zamknięte, nietolerancyjne i ortodoksyjne w swoim charakterze niczym sekty, a wolności i otwartości bronią konserwatyści. Jednak Centrum nie jest konserwatywną instytucją, mamy wiele różnych inicjatyw otwartych na wszystkie środowiska.

– Czyli sztuka nie może pozostać apolityczna?

– Sztuka dotyka także spraw politycznych. Po 1989 roku polska sztuka była politycznie zaangażowana, ale tak bardzo jednostronnie, lewicowo, i teraz to środowisko zamyka się na sztukę polityczną o innym charakterze. Sztuka powinna wywoływać reakcje i dyskusje, trzeba nauczyć się jeszcze tylko rozmawiać, a nie zamykać się w swojej ideologicznej bańce i udawać, że poza nią nic nie istnieje.

– Z naszej rozmowy wynika, że niełatwa przed Panem i Centrum droga.

– W trudnościach dostrzegam możliwości. Fakt, że jest wielu artystów, którzy nie mają gdzie prezentować swojej twórczości, jest dla nas szansą i ją wykorzystamy, jak długo będziemy mogli. Jednocześnie damy polskiej publiczności możliwość obcowania z ciekawą propozycją artystyczną, nie taką standardową, chodzącą na ideologicznym sznurku, ale z indywidualnościami. To jest jakby DNA polskiej kultury, która zawsze była tolerancyjna i otwarta na innych, często wręcz Polska stanowiła schronienie dla osób prześladowanych w innych krajach, także zachodnich. My kontynuujemy tę tradycję.

– A czym zaskoczy nas Centrum w przyszłym roku?

– Pracujemy przede wszystkim nad dużą, przekrojową wystawą Jerzego Kaliny. Będzie zaskakująca, bo artysta jest niezwykły, wszechstronny, zajmował się teatrem, filmem animowanym, performance. Nie jest to tylko twórca pomników, to chcemy przypomnieć. Będzie też zbiorowa wystawa artystek i artystów współczesnych zainspirowanych pracami Jerzego Nowosielskiego, niejako na podsumowanie roku poświęconego temu twórcy, oraz wiele wystaw artystów polskich i zagranicznych.

Tekst pochodzi z 40 (1810) numeru „Tygodnika Solidarność”.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe