Google dał się przyłapać na sprzedaży reklam zakazanych przez amerykańskie i europejskie prawo

Koncern Google dał się przyłapać na sprzedaży reklam w witrynach i domenach zakazanych przez amerykańskie i europejskie prawo. Chodzi o strony internetowe działające w Rosji czy w Iranie, ale również o strony pornograficzne i reklamujące na przykład producentów broni z krajów objętych sankcjami gospodarczymi czy związanych z terroryzmem. Raport ujawniający nielegalne działania internetowego giganta rozchodzi się w internecie błyskawicznie. Dzięki niemu możecie poznać nie tylko faktyczne zasięgi geograficzne własnych reklam internetowych, ale również mechanizm, który sprawił, że znalazły się właśnie na takich, a nie innych stronach.
Internet - zdjęcie poglądowe
Internet - zdjęcie poglądowe / fot. pixabay.com

Nie do końca legalne interesy koncernu kwitłyby dyskretnie dalej, nie niepokojone przez raporty i niewygodne pytania, gdyby amerykańscy wojskowi nie odkryli reklam armii USA wyświetlanych w najlepsze w serwisach informacyjnych i paramilitarnych w Rosji, zaś amerykańskich i europejskich urzędów m.in. w serwisach pornograficznych czy na stronach handlarzy bronią.

Sięganie do takich kanałów promocji to autorski pomysł sztucznej inteligencji zbudowanej przez firmę z Mountain View w Kalifornii. I choć ta google’owska miała być przede wszystkim konkurencją dla triumfalnie zdobywającego rynki i serca internautów programu ChatGPT firmy OpenAI, dla firmy z kolorowym logo stała się również doradcą w zakresie optymalizacji osiągów reklamowych jej klientów.

Raport obnaża giganta

Rzeczywiście dzięki położonemu w autonomicznych algorytmach zaufaniu analitycy Alphabet Inc. zdali się na pozbawioną emocji i nastawioną na bicie nowych rekordów sztuczną inteligencję, która – nie bez sensu – tak zaplanowała kampanie reklamowe, że zasięgi amerykańskiej armii i agencji rządowych rzeczywiście poprawiły się, a liczba odesłań do stron macierzystych reklamodawców rosła znacząco. Jednak zasięgi i wskaźnik CTR (z ang. click through rate – czyli liczba kliknięć po odesłaniu ze strony partnera) poprawiały się dzięki temu, że były wyświetlane akurat tam, gdzie nie powinny. I – to trzeba przyznać – cieszyły się popularnością i zainteresowaniem internautów. Rosjanie zastanawiający się nad tym, czy i w jaki sposób uniknąć służby wojskowej w czasie wojny z Ukrainą, z przyjemnością oglądali reklamy wojskowe największego – według kremlowskiej propagandy – wroga Rosji, podobnie jak sprzęt, którym ten wróg chwali się niemal na każdej stronie choć trochę związanej z wojskowością.

Podobnie jak miłośnicy gorących filmów – zaczepieni przez reklamę na przykład z ofertami pracy w Brukseli – robili przerwy w przygodach z pornografią, żeby zobaczyć, czy oferta pracy nie jest przypadkiem skrojona pod nich.

To, w jaki sposób reklamy dostały się na witryny zakazanych serwisów – wszystko jedno, czy chodzi w tym wypadku o docelowy kraj promocji, czy zakres usług świadczonych przez firmę wyświetlającą reklamy w ramach umowy sieci partnerskiej Alphabet (właściciela Google’a) – jest obecnie badane przez inspektorów amerykańskich urzędów nadzorujących działalności gospodarcze oraz internet i, niezależnie, przez top management Google’a. Od technicznej strony mechanizm ten precyzyjnie pokazuje opublikowany w grudniu raport firmy Adalytics – zresztą jest on doskonale znany wszystkim, którzy choć raz zetknęli się z internetowym marketingiem. Google, sprzedając swoje usługi, udostępnia klientom kanały sprzedaży, na które składają się firmy z portfolio koncernu z Mountain View. Im bardziej firmy udostępniają powierzchnie swoich serwisów na partnerskie reklamy Google’a, tym wyżej z czasem zaczynają się plasować w internetowych wyszukiwarkach.

Ta niewygodna sieć

Oczywiście oficjalnie ilość wydanych u właściciela przeglądarki pieniędzy nie ma aż takiego wpływu na pozycjonowanie strony, jednak domy medialne i agencje reklamowe wiedzą swoje i ich doświadczenie mówi zupełnie co innego.

Kupując reklamę u internetowego giganta, większość reklamodawców domyślnie włącza opcję umieszczania reklam w sieci partnerskiej spółki z Doliny Krzemowej. Sieć to firmy z różnych stron świata i wszystkich bez wyjątku branż, które mają wbudowany kod wyszukiwania niestandardowego Google’a. Dzięki niemu właściciel witryny może bezpłatnie korzystać z funkcji wyszukiwania w zamian za pozwolenie wyszukiwarce na umieszczanie sponsorowanych reklam w wynikach wyszukiwania. Dla tych, którzy internet traktują wyłącznie narzędziowo, mechanizm może wydawać się skomplikowany, ale dla działów marketingu – wszystko jedno, czy chodzi o prywatne firmy, czy urzędy administracji publicznej – mechanizm jest prosty i pozwala znajdować tych internautów, których może zainteresować promowana przez nie akcja.

Badanie, które przeprowadziła firma analityczna Adalytics, pokazało, że około 8 proc. takich partnerów Google’a to firmy, z którymi współpraca jest naruszeniem prawa – zwykle chodzi o sankcje nałożone na Rosję i działające tak spółki, czy firmy prowadzące zakazany handel z Koreą Północną, Iranem lub wprost wspierające organizacje terrorystyczne. Ponad 390 takich partnerskich serwisów miało charakter pornograficzny.

Przed procesami

To bezspornie wpadka koncernu z Doliny Krzemowej. Raport Adalytics czarno na białym pokazuje bowiem, że Google (nie tylko ten serwis zresztą) omijają sankcje nakładane przez świat zachodni na kraje i firmy związane z wojną, terroryzmem i szeroko pojętą działalnością przestępczą. To, że wśród wyświetlanych nielegalnie reklam znalazły się te przygotowane przez armię, Departament Skarbu USA czy europejskich nadzorców rynków finansowych jest już wartością wniesioną do kampanii reklamowych przez sztuczną inteligencję. To ona zdecydowała bowiem, na których witrynach reklamy np. wojska będą cieszyć się największą oglądalnością.

Technicznie rzecz biorąc, SI miała rację. Jednak prawnicy koncernu szykują się do wielu przesłuchań – przed komisjami parlamentarnymi i sądami – w związku z tym, że spółka omijała sankcje. Bolesne mogą być zwłaszcza procesy wytaczane przez klientów, szczególnie że lwią część z nich stanowią najbogatsze i największe spółki z listy Fortune 500.

Tekst pochodzi z 50 (1820) numeru „Tygodnika Solidarność”.


 

POLECANE
Grafzero: Najlepsze i najgorsze książki 2025! z ostatniej chwili
Grafzero: Najlepsze i najgorsze książki 2025!

Grafzero vlog literacki o najlepszych i najgorszych książkach 2025. Co się udało, co w przyszłym roku, jak wyszedł start wydawnictwa Centryfuga?

Tusk podczas sztabu kryzysowego o „niedobrych numerach” pogody. Rząd szykuje się na czarne scenariusze z ostatniej chwili
Tusk podczas sztabu kryzysowego o „niedobrych numerach” pogody. Rząd szykuje się na czarne scenariusze

Rząd zakłada najgorsze scenariusze, a służby zostały postawione w stan zwiększonej gotowości. Podczas sztabu kryzysowego Donald Tusk przyznał, że pogoda „wykręciła niedobre numery”, a sytuacja w części kraju nadal pozostaje poważna.

Energiewende na zakręcie. Deutsche Bank apeluje o zmianę kursu tylko u nas
Energiewende na zakręcie. Deutsche Bank apeluje o zmianę kursu

Deutsche Bank ostrzega, że niemiecka transformacja energetyczna Energiewende nie przebiega zgodnie z planem. W nowym raporcie bank wskazuje, że bez korekty polityki energetycznej, lepszego dopasowania OZE do sieci i magazynów oraz kontroli kosztów, Niemcy nie osiągną neutralności klimatycznej w 2045 roku, a ceny energii pozostaną wysokie.

W Elblągu ogłoszono pogotowie powodziowe. Służby w gotowości z ostatniej chwili
W Elblągu ogłoszono pogotowie powodziowe. Służby w gotowości

Sytuacja hydrologiczna na północy Polski staje się coraz poważniejsza. Obowiązują ostrzeżenia III stopnia, wprowadzono pogotowie przeciwpowodziowe, a służby monitorują poziomy wód na kluczowych rzekach i zbiornikach.

Bloomberg: Majątek 500 najbogatszych ludzi świata wzrósł w 2025 roku o 2,2 bln dolarów z ostatniej chwili
Bloomberg: Majątek 500 najbogatszych ludzi świata wzrósł w 2025 roku o 2,2 bln dolarów

Majątek 500 najbogatszych ludzi świata zwiększył się w upływającym roku o rekordowe 2,2 biliona dolarów, osiągając kwotę 11,9 biliona dolarów dzięki wzrostom na rynkach akcji, metali, kryptowalut i innych aktywów – przekazała w środę agencja Bloomberga.

Blokada Trumpa wystawiona na próbę. Gigantyczny chiński supertankowiec zmierza do Wenezueli pilne
Blokada Trumpa wystawiona na próbę. Gigantyczny chiński supertankowiec zmierza do Wenezueli

Tankowiec Thousand Sunny, od lat obsługujący transport ropy z Wenezueli do Chin, kieruje się w stronę objętego amerykańską blokadą kraju. Jednostka nie zmieniła kursu mimo zapowiedzi „całkowitej i kompletnej” blokady ogłoszonej przez Waszyngton. Liczy 330 metrów długości i 60 wysokości.

Zwrot ws. nominacji. Prezydent podpisze awanse w kontrwywiadzie pilne
Zwrot ws. nominacji. Prezydent podpisze awanse w kontrwywiadzie

Po tygodniach napięć między Pałacem Prezydenckim a rządem zapadła decyzja o zakończeniu konfliktu wokół nominacji oficerskich. Prezydent ma podpisać awanse po zaplanowanym spotkaniu z szefami służb.

Tysiące odbiorców bez prądu. Energa wydała komunikat z ostatniej chwili
Tysiące odbiorców bez prądu. Energa wydała komunikat

Trudne warunki atmosferyczne doprowadziły do awarii sieci elektrycznej w województwie warmińsko-mazurskim, prądu pozbawionych zostało 5,5 tys. odbiorców – poinformowała w środę spółka Energa-Operator. Firma zaznaczyła, że jej służby pracują nad możliwie szybkim przywróceniem zasilania.

Prokuratura przedstawiła akt oskarżenia ministrowi rolnictwa rządu PiS z ostatniej chwili
Prokuratura przedstawiła akt oskarżenia ministrowi rolnictwa rządu PiS

Sprawa dotycząca decyzji KOWR z lat 2018–2019 trafiła do sądu. Jan Krzysztof Ardanowski konsekwentnie podkreśla, że działał w interesie publicznym i nie wyrządził żadnych szkód Skarbowi Państwa.

Paraliż na S7. Policja wyznaczyła objazd z ostatniej chwili
Paraliż na S7. Policja wyznaczyła objazd

Paraliż na S7 w powiecie mławskim. Policja wyznaczyła objazd dla aut do 3,5 t jadących od Olsztyna na Warszawę.

REKLAMA

Google dał się przyłapać na sprzedaży reklam zakazanych przez amerykańskie i europejskie prawo

Koncern Google dał się przyłapać na sprzedaży reklam w witrynach i domenach zakazanych przez amerykańskie i europejskie prawo. Chodzi o strony internetowe działające w Rosji czy w Iranie, ale również o strony pornograficzne i reklamujące na przykład producentów broni z krajów objętych sankcjami gospodarczymi czy związanych z terroryzmem. Raport ujawniający nielegalne działania internetowego giganta rozchodzi się w internecie błyskawicznie. Dzięki niemu możecie poznać nie tylko faktyczne zasięgi geograficzne własnych reklam internetowych, ale również mechanizm, który sprawił, że znalazły się właśnie na takich, a nie innych stronach.
Internet - zdjęcie poglądowe
Internet - zdjęcie poglądowe / fot. pixabay.com

Nie do końca legalne interesy koncernu kwitłyby dyskretnie dalej, nie niepokojone przez raporty i niewygodne pytania, gdyby amerykańscy wojskowi nie odkryli reklam armii USA wyświetlanych w najlepsze w serwisach informacyjnych i paramilitarnych w Rosji, zaś amerykańskich i europejskich urzędów m.in. w serwisach pornograficznych czy na stronach handlarzy bronią.

Sięganie do takich kanałów promocji to autorski pomysł sztucznej inteligencji zbudowanej przez firmę z Mountain View w Kalifornii. I choć ta google’owska miała być przede wszystkim konkurencją dla triumfalnie zdobywającego rynki i serca internautów programu ChatGPT firmy OpenAI, dla firmy z kolorowym logo stała się również doradcą w zakresie optymalizacji osiągów reklamowych jej klientów.

Raport obnaża giganta

Rzeczywiście dzięki położonemu w autonomicznych algorytmach zaufaniu analitycy Alphabet Inc. zdali się na pozbawioną emocji i nastawioną na bicie nowych rekordów sztuczną inteligencję, która – nie bez sensu – tak zaplanowała kampanie reklamowe, że zasięgi amerykańskiej armii i agencji rządowych rzeczywiście poprawiły się, a liczba odesłań do stron macierzystych reklamodawców rosła znacząco. Jednak zasięgi i wskaźnik CTR (z ang. click through rate – czyli liczba kliknięć po odesłaniu ze strony partnera) poprawiały się dzięki temu, że były wyświetlane akurat tam, gdzie nie powinny. I – to trzeba przyznać – cieszyły się popularnością i zainteresowaniem internautów. Rosjanie zastanawiający się nad tym, czy i w jaki sposób uniknąć służby wojskowej w czasie wojny z Ukrainą, z przyjemnością oglądali reklamy wojskowe największego – według kremlowskiej propagandy – wroga Rosji, podobnie jak sprzęt, którym ten wróg chwali się niemal na każdej stronie choć trochę związanej z wojskowością.

Podobnie jak miłośnicy gorących filmów – zaczepieni przez reklamę na przykład z ofertami pracy w Brukseli – robili przerwy w przygodach z pornografią, żeby zobaczyć, czy oferta pracy nie jest przypadkiem skrojona pod nich.

To, w jaki sposób reklamy dostały się na witryny zakazanych serwisów – wszystko jedno, czy chodzi w tym wypadku o docelowy kraj promocji, czy zakres usług świadczonych przez firmę wyświetlającą reklamy w ramach umowy sieci partnerskiej Alphabet (właściciela Google’a) – jest obecnie badane przez inspektorów amerykańskich urzędów nadzorujących działalności gospodarcze oraz internet i, niezależnie, przez top management Google’a. Od technicznej strony mechanizm ten precyzyjnie pokazuje opublikowany w grudniu raport firmy Adalytics – zresztą jest on doskonale znany wszystkim, którzy choć raz zetknęli się z internetowym marketingiem. Google, sprzedając swoje usługi, udostępnia klientom kanały sprzedaży, na które składają się firmy z portfolio koncernu z Mountain View. Im bardziej firmy udostępniają powierzchnie swoich serwisów na partnerskie reklamy Google’a, tym wyżej z czasem zaczynają się plasować w internetowych wyszukiwarkach.

Ta niewygodna sieć

Oczywiście oficjalnie ilość wydanych u właściciela przeglądarki pieniędzy nie ma aż takiego wpływu na pozycjonowanie strony, jednak domy medialne i agencje reklamowe wiedzą swoje i ich doświadczenie mówi zupełnie co innego.

Kupując reklamę u internetowego giganta, większość reklamodawców domyślnie włącza opcję umieszczania reklam w sieci partnerskiej spółki z Doliny Krzemowej. Sieć to firmy z różnych stron świata i wszystkich bez wyjątku branż, które mają wbudowany kod wyszukiwania niestandardowego Google’a. Dzięki niemu właściciel witryny może bezpłatnie korzystać z funkcji wyszukiwania w zamian za pozwolenie wyszukiwarce na umieszczanie sponsorowanych reklam w wynikach wyszukiwania. Dla tych, którzy internet traktują wyłącznie narzędziowo, mechanizm może wydawać się skomplikowany, ale dla działów marketingu – wszystko jedno, czy chodzi o prywatne firmy, czy urzędy administracji publicznej – mechanizm jest prosty i pozwala znajdować tych internautów, których może zainteresować promowana przez nie akcja.

Badanie, które przeprowadziła firma analityczna Adalytics, pokazało, że około 8 proc. takich partnerów Google’a to firmy, z którymi współpraca jest naruszeniem prawa – zwykle chodzi o sankcje nałożone na Rosję i działające tak spółki, czy firmy prowadzące zakazany handel z Koreą Północną, Iranem lub wprost wspierające organizacje terrorystyczne. Ponad 390 takich partnerskich serwisów miało charakter pornograficzny.

Przed procesami

To bezspornie wpadka koncernu z Doliny Krzemowej. Raport Adalytics czarno na białym pokazuje bowiem, że Google (nie tylko ten serwis zresztą) omijają sankcje nakładane przez świat zachodni na kraje i firmy związane z wojną, terroryzmem i szeroko pojętą działalnością przestępczą. To, że wśród wyświetlanych nielegalnie reklam znalazły się te przygotowane przez armię, Departament Skarbu USA czy europejskich nadzorców rynków finansowych jest już wartością wniesioną do kampanii reklamowych przez sztuczną inteligencję. To ona zdecydowała bowiem, na których witrynach reklamy np. wojska będą cieszyć się największą oglądalnością.

Technicznie rzecz biorąc, SI miała rację. Jednak prawnicy koncernu szykują się do wielu przesłuchań – przed komisjami parlamentarnymi i sądami – w związku z tym, że spółka omijała sankcje. Bolesne mogą być zwłaszcza procesy wytaczane przez klientów, szczególnie że lwią część z nich stanowią najbogatsze i największe spółki z listy Fortune 500.

Tekst pochodzi z 50 (1820) numeru „Tygodnika Solidarność”.



 

Polecane