Politycy na Wyspach już wiedzą, że wkrótce mogą zmierzyć się z największym od wieków kryzysem

„Dwa narody” to tytuł najnowszego raportu o stanie ubóstwa w Wielkiej Brytanii, który ukazał się w przeddzień głosowania Izby Gmin nad prawem umożliwiającym deportowanie nielegalnie przebywających w Albionie imigrantów. Nowe prawo przeszło po tym, jak brytyjski premier Rishi Sunak poprosił o wsparcie przeciwników politycznych, czyli niechętnych mu laburzystów. Politycy na wyspach już wiedzą, że u progu nowego roku mogą zmierzyć się z największym od wieków kryzysem społecznym i gospodarczym. Kryzysem, o którym współcześni Brytyjczycy mogą czytać w XIX-wiecznych powieściach Karola Dickensa.
Londyn - zdjęcie poglądowe Politycy na Wyspach już wiedzą, że wkrótce mogą zmierzyć się z największym od wieków kryzysem
Londyn - zdjęcie poglądowe / fot. pixabay.com

Dzisiaj ulice Londynu dzielą się na kilka kategorii ludzi. Pierwszą – rosnącą na znaczeniu klasę średnią – raczej trudno zobaczyć na chodnikach. Przemykają w eleganckich autach pomiędzy dzielnicami, pojawiając się poza samochodem wyłącznie w dzielnicach bogatych sklepów, przed teatrami i najlepszymi restauracjami. Druga to ci, którzy przyjechali tu dekady temu z całego niemal świata. Udało im się znaleźć stałą pracę, a braki w pieniądzach łatali z zasiłków na dzieci. Z czasem większość z nich zdecydowała się na zakup niewielkiego domu na wysoko oprocentowany kredyt w jednym z banków, od wieków nastawionych na drenowanie ludzi, którym zależy na polepszeniu statusu. Dom w Londynie – zresztą nie tylko w tym mieście, to domena wszystkich brytyjskich krain i miast – nie jest, w przeciwieństwie do kontynentalnej Europy, żadnym wyznacznikiem bogactwa. Po prostu nad Tamizą inaczej się nie budowało. Wielorodzinne, często wysokie bloki, to moda drugiej połowy XX wieku. Nie są wygodne ani praktyczne, tu robactwo rozłazi się błyskawicznie, więc jeżeli sąsiad z drugiego końca budynku ma pluskwy, pewne jest, że za kilka dni będą je mieli wszyscy. To w takim budynku najczęściej można dostać mieszkanie od gminy – lokal może nie w tak niskim standardzie, jak zdarzają się w Polsce czy innych postkomunistycznych krajach, ale też nie będzie on spełnieniem mieszkaniowych marzeń. Co więcej, za sąsiadów niemal na pewno wynajmujący dostanie drobnych rzezimieszków.

Brytyjskie podziały społeczne

Kolejna grupa to londyńczycy, którzy pomimo ciężkiej pracy nie dorobili się majątku. Nie dostaną mieszkania gminnego, bo nie spełniają warunków. Po kilkudziesięciu latach uważają, że mają szczęście, jeżeli stabilnie zwiążą koniec z końcem, jeszcze większe, jeśli uda im się wynająć mieszkanie lub pokój i stać ich na choćby nawet kilkumiesięczną stabilizację. W tej drugiej grupie równie łatwo można spotkać Polaka, który po brexitowej awanturze zdecydował się zostać na Wyspach, co Pakistańczyka, Jamajczyka albo Hindusa. To prawdziwy przekrój wszystkich nacji i kolorów skóry, jaki można znaleźć na świecie. Przez ostatnie lata udało im się zalegalizować swój pobyt w Albionie – mają legalną pracę, a ich dzieci chodzą do brytyjskich szkół. Często do tych prowadzonych przez organizacje religijne, co ma znaczenie, bo dla „Anglików z Bliskiego Wschodu” czy z Somalii przeznaczeniem tej ziemi jest stać się kalifatem. Choć pewnie nie w tym pokoleniu. Wśród nich można spotkać najwięcej bezdomnych, o których na Wyspach Brytyjskich coraz głośniej mówią białe kołnierzyki, omawiając kolejne raporty organizacji pozarządowych wzywających rząd do zajęcia się problemem rosnącego ubóstwa.

Ostatnia grupa – imigrantów, którzy są tutaj bez żadnych pozwoleń, zupełnie nielegalnie – doprowadziła w połowie grudnia do kryzysu rządowego. Kryzysu, który nieomal skończył polityczną karierę premiera Zjednoczonego Królestwa Rishiego Sunaka. Prawdę mówiąc, Sunak sięgnął po narzędzie, które w brytyjskiej polityce było wykorzystywane bardzo rzadko. Ostatnio podczas protestów po reformie wprowadzonej przez premier Margaret Thatcher, wcześniej podczas II wojny światowej. Sunak, jeszcze niedawno duma torysów, ugiął się i prosił o poparcie w głosowaniu swoich przeciwników, posłów Partii Pracy.

Suella Braverman, była szefowa brytyjskiego MSZ, jeszcze na kilka godzin przed głosowaniem prawa umożliwiającego odsyłanie nielegalnych migrantów do Rwandy grzmiała w mediach, że zbyt miękka polityka rządu „doprowadzi do zapomnienia torysów w ciągu najbliższych kilku miesięcy, za to być może nawet na zawsze”.

Torysi na cenzurowanym

Zanim Sunak odwołał ją ze stanowiska, kilkukrotnie krytykowała zbyt słabą politykę rządu w tej sprawie. – Masowa, niekontrolowana i nielegalna migracja, głównie młodych mężczyzn, z których wielu ma wartości i obyczaje społeczne sprzeczne z naszymi, wlewa się do Wielkiej Brytanii, wywierając niedającą się utrzymać presję na finanse publiczne i usługi publiczne, nadwyrężają spójność społeczności i zagrażają bezpieczeństwu narodowemu i publicznemu – grzmiała podczas wywiadów w BBC i wzywała do wypowiedzenia przez Wielką Brytanię Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. – Ekspansywnie interpretowane przez sądy prawa człowieka oznaczają również, że zagraniczni terroryści, gwałciciele i pedofile, którzy powinni zostać usunięci, są ze względu na ich prawa człowieka wpuszczani z powrotem do naszych społeczności, gdzie ponownie popełniają przestępstwa – wyjaśniała.

Rozwiązaniem miało być odsyłanie wszystkich do Rwandy, niewielkiego afrykańskiego kraju, który za parę milionów funtów zgodził się przyjąć na swoje terytorium każdą liczbę odesłanych z Londynu migrantów. Tam mieli starać się o azyl w jednym z afrykańskich krajów lub liczyć się z odesłaniem do kraju swojego pochodzenia, często na pewną śmierć. Jednak społeczna i ekonomiczna sytuacja Albionu nie pozostawiła Izbie Gmin miejsca do dyskusji. Po pierwszym czytaniu ustawa o odsyłaniu imigrantów do Rwandy – bez względu na koszty programu – została przyjęta i jest procedowana dalej.

Jak za królowej Wiktorii

Dla prognoz dotyczących rozwoju brytyjskiego społeczeństwa to, jak szybko rząd nad Tamizą poradzi sobie z migrantami, nie ma aż takiego znaczenia, bo kryzys, o którym mówią najnowsze raporty, już się zaczął. Pęknięcie w społeczeństwie Zjednoczonego Królestwa jest tak wyraźne, że tytuł ostatniego opracowania – „Dwa narody” – wyjaśnia praktycznie wszystko.

„Systemowe problemy, z którymi borykają się osoby znajdujące się na samym dole społeczeństwa, mogą się utrwalić” – można przeczytać w dokumencie przygotowanym przez Centrum Sprawiedliwości Społecznej (Center of Social Justice). I dalej: „13,4 mln osób prowadzi życie naznaczone brakiem właściwych relacji rodzinnych, stagnacją płac, złymi warunkami mieszkaniowymi, chronicznie złym stanem zdrowia i przestępczością. […] Potrzebujemy znacznie więcej niż dyskusji na temat redystrybucji finansów, potrzebujemy strategii mającej na celu zwalczanie podstawowych przyczyn ubóstwa, czyli edukacji, pracy, zadłużenia, uzależnień i rodziny”.

Na razie – zauważają analitycy – Anglia zbliża się niebezpiecznie do epoki wiktoriańskiej, kiedy społeczeństwo również było podzielone na dwie kategorie ludzi: tych, których stać było na pałace, i tych, którzy pracowali za grosze, jeżeli w ogóle, żyli przestępstwami, zaś ich dzieci często żywiły się, wyjadając resztki ze śmietników bogatych.

– Wśród osób najmniej zamożnych liczba telefonów na infolinię dotyczącą przemocy domowej wzrosła o 700 proc., długotrwałe opuszczanie zajęć w szkole przez uczniów zwiększyło się o 134 proc., dodatkowe 1,2 mln osób korzystało z zasiłków dla osób w wieku produkcyjnym, o 86 proc. wzrosła liczba osób szukających pomocy w związku z uzależnieniami – wylicza Andy Cook, dyrektor CSJ. – Zmiany konieczne są natychmiast.

Tekst pochodzi z 51/52 (1821/1822) numeru „Tygodnika Solidarność”.


 

POLECANE
Newsweek: Szymon Hołownia studiował na Collegium Humanum. Nie chodził na zajęcia, a oceny wpisywał rektor z ostatniej chwili
"Newsweek": "Szymon Hołownia studiował na Collegium Humanum. Nie chodził na zajęcia, a oceny wpisywał rektor"

W środę najpierw dziennikarz Piotr Krysiak, a następnie tygodnik "Newsweek" poinformowali, że na słynnej ostatnio uczelni Collegium Humanum "studiował" wicemarszałek Sejmu i "niezależny" kandydat na prezydenta Szymon Hołownia. 

Specjalny wysłannik USA ds. wojny na Ukrainie. Jest decyzja Trumpa z ostatniej chwili
Specjalny wysłannik USA ds. wojny na Ukrainie. Jest decyzja Trumpa

Prezydent elekt USA Donald Trump wybrał emerytowanego generała Keitha Kellogga, by służył jako specjalny wysłannik ds. Rosji i Ukrainy. Kellogg był autorem artykułu nazwanego przez media "planem pokojowym", który zakładał zawieszenie broni i zmuszenie obu stron do negocjacji.

Aktywista LGBT przeprasza posła PiS z ostatniej chwili
Aktywista LGBT przeprasza posła PiS

"Koniec batalii sądowej" – informuje w mediach społecznościowych polityk Suwerennej Polski i poseł Prawa i Sprawiedliwości Jan Kanthak, udostępniając wpis z przeprosinami, który opublikował aktywista LGBT Michał Kowalówka.

Niemcy mają przejąć polski port z ostatniej chwili
Niemcy mają przejąć polski port

W polskich portach może wkrótce dojść do spektakularnych roszad na poziomie właścicielskim. Grupa Rhenus jest bliska przejęcia kontroli nad spółką Bulk Cargo. Oferta konsorcjum Viterry i CM została natomiast uznana za najlepszą przez port w Gdyni. Obie transakcje mogę wywołać polityczną burzę – ocenił w środowym wydaniu "Puls Biznesu".

Anonimowy Sędzia: Adam robi biceps tylko u nas
Anonimowy Sędzia: Adam robi biceps

Minister Kujawiak czuł, że wystawili go na odstrzał. Z Adamem nie dało się nic ustalić, znikał gdzieś na całe dni, rozmarzony zerkał przez okno.

Szok w Niemczech. Kanclerz i jego zielony zastępca przeciwni unijnym karom za przekroczenie limitów emisji CO2 z ostatniej chwili
Szok w Niemczech. Kanclerz i jego "zielony" zastępca przeciwni unijnym karom za przekroczenie limitów emisji CO2

Na skutek decyzji UE od stycznia przyszłego roku producenci samochodowi mają obowiązek znacznego obcięcia emisji dwutlenku węgla, emitowanego przez sumę sprzedanych przez nich samochodów. Nieprzestrzeganie rygorystycznych norm ma być karane finansowo. Dość zaskakująco sprzeciw wobec tego rozwiązania wyrazili kanclerz Niemiec Olaf Scholz, a także nominowany z ugrupowania Zielonych wicepremier i minister gospodarki Robert Habeck. 

Znany deweloper i biznesmen zatrzymany. Policja przeszukała biura z ostatniej chwili
Znany deweloper i biznesmen zatrzymany. Policja przeszukała biura

Na zlecenie Prokuratury Okręgowej w Łodzi policja przeprowadziła działania w biurach grupy HRE Investments, zatrzymując Michała Sapotę – prezesa i głównego udziałowca spółki. Sprawa dotyczy licznych nieprawidłowości, w tym podejrzeń o oszustwa finansowe wobec klientów – podał portal TVP Info.

Nieoficjalnie: Sprzeciw Polski i Francji to za mało, żeby zablokować umowę z Mercosurem z ostatniej chwili
Nieoficjalnie: Sprzeciw Polski i Francji to za mało, żeby zablokować umowę z Mercosurem

Polska i Francja to za mało, żeby zablokować podpisanie przez Komisję Europejską umowy o wolnym handlu z Mercosurem, czyli państwami Ameryki Płd.; kwestią sporną pozostaje to, czy KE odważy się podpisać porozumienie przy sprzeciwie dwóch tak dużych państw członkowskich – usłyszała PAP w unijnych źródłach.

„Stan likwidacji”. Jutro premiera filmu, który wstrząśnie widzami z ostatniej chwili
„Stan likwidacji”. Jutro premiera filmu, który wstrząśnie widzami

28 listopada 2024 roku o godzinie 20:00 nowe wydanie „Magazynu Anity Gargas”. „Stan likwidacji” – to film, którzy wstrząśnie widzami. 

Były premier w żałobie. Smutne doniesienia obiegły sieć z ostatniej chwili
Były premier w żałobie. Smutne doniesienia obiegły sieć

Waldemar Pawlak, były premier Polski i wieloletni lider Polskiego Stronnictwa Ludowego, podzielił się bolesną informacją o śmierci swojej mamy, Marianny Pawlak. Smutną wiadomość przekazał w środę, 27 listopada, za pośrednictwem mediów społecznościowych.

REKLAMA

Politycy na Wyspach już wiedzą, że wkrótce mogą zmierzyć się z największym od wieków kryzysem

„Dwa narody” to tytuł najnowszego raportu o stanie ubóstwa w Wielkiej Brytanii, który ukazał się w przeddzień głosowania Izby Gmin nad prawem umożliwiającym deportowanie nielegalnie przebywających w Albionie imigrantów. Nowe prawo przeszło po tym, jak brytyjski premier Rishi Sunak poprosił o wsparcie przeciwników politycznych, czyli niechętnych mu laburzystów. Politycy na wyspach już wiedzą, że u progu nowego roku mogą zmierzyć się z największym od wieków kryzysem społecznym i gospodarczym. Kryzysem, o którym współcześni Brytyjczycy mogą czytać w XIX-wiecznych powieściach Karola Dickensa.
Londyn - zdjęcie poglądowe Politycy na Wyspach już wiedzą, że wkrótce mogą zmierzyć się z największym od wieków kryzysem
Londyn - zdjęcie poglądowe / fot. pixabay.com

Dzisiaj ulice Londynu dzielą się na kilka kategorii ludzi. Pierwszą – rosnącą na znaczeniu klasę średnią – raczej trudno zobaczyć na chodnikach. Przemykają w eleganckich autach pomiędzy dzielnicami, pojawiając się poza samochodem wyłącznie w dzielnicach bogatych sklepów, przed teatrami i najlepszymi restauracjami. Druga to ci, którzy przyjechali tu dekady temu z całego niemal świata. Udało im się znaleźć stałą pracę, a braki w pieniądzach łatali z zasiłków na dzieci. Z czasem większość z nich zdecydowała się na zakup niewielkiego domu na wysoko oprocentowany kredyt w jednym z banków, od wieków nastawionych na drenowanie ludzi, którym zależy na polepszeniu statusu. Dom w Londynie – zresztą nie tylko w tym mieście, to domena wszystkich brytyjskich krain i miast – nie jest, w przeciwieństwie do kontynentalnej Europy, żadnym wyznacznikiem bogactwa. Po prostu nad Tamizą inaczej się nie budowało. Wielorodzinne, często wysokie bloki, to moda drugiej połowy XX wieku. Nie są wygodne ani praktyczne, tu robactwo rozłazi się błyskawicznie, więc jeżeli sąsiad z drugiego końca budynku ma pluskwy, pewne jest, że za kilka dni będą je mieli wszyscy. To w takim budynku najczęściej można dostać mieszkanie od gminy – lokal może nie w tak niskim standardzie, jak zdarzają się w Polsce czy innych postkomunistycznych krajach, ale też nie będzie on spełnieniem mieszkaniowych marzeń. Co więcej, za sąsiadów niemal na pewno wynajmujący dostanie drobnych rzezimieszków.

Brytyjskie podziały społeczne

Kolejna grupa to londyńczycy, którzy pomimo ciężkiej pracy nie dorobili się majątku. Nie dostaną mieszkania gminnego, bo nie spełniają warunków. Po kilkudziesięciu latach uważają, że mają szczęście, jeżeli stabilnie zwiążą koniec z końcem, jeszcze większe, jeśli uda im się wynająć mieszkanie lub pokój i stać ich na choćby nawet kilkumiesięczną stabilizację. W tej drugiej grupie równie łatwo można spotkać Polaka, który po brexitowej awanturze zdecydował się zostać na Wyspach, co Pakistańczyka, Jamajczyka albo Hindusa. To prawdziwy przekrój wszystkich nacji i kolorów skóry, jaki można znaleźć na świecie. Przez ostatnie lata udało im się zalegalizować swój pobyt w Albionie – mają legalną pracę, a ich dzieci chodzą do brytyjskich szkół. Często do tych prowadzonych przez organizacje religijne, co ma znaczenie, bo dla „Anglików z Bliskiego Wschodu” czy z Somalii przeznaczeniem tej ziemi jest stać się kalifatem. Choć pewnie nie w tym pokoleniu. Wśród nich można spotkać najwięcej bezdomnych, o których na Wyspach Brytyjskich coraz głośniej mówią białe kołnierzyki, omawiając kolejne raporty organizacji pozarządowych wzywających rząd do zajęcia się problemem rosnącego ubóstwa.

Ostatnia grupa – imigrantów, którzy są tutaj bez żadnych pozwoleń, zupełnie nielegalnie – doprowadziła w połowie grudnia do kryzysu rządowego. Kryzysu, który nieomal skończył polityczną karierę premiera Zjednoczonego Królestwa Rishiego Sunaka. Prawdę mówiąc, Sunak sięgnął po narzędzie, które w brytyjskiej polityce było wykorzystywane bardzo rzadko. Ostatnio podczas protestów po reformie wprowadzonej przez premier Margaret Thatcher, wcześniej podczas II wojny światowej. Sunak, jeszcze niedawno duma torysów, ugiął się i prosił o poparcie w głosowaniu swoich przeciwników, posłów Partii Pracy.

Suella Braverman, była szefowa brytyjskiego MSZ, jeszcze na kilka godzin przed głosowaniem prawa umożliwiającego odsyłanie nielegalnych migrantów do Rwandy grzmiała w mediach, że zbyt miękka polityka rządu „doprowadzi do zapomnienia torysów w ciągu najbliższych kilku miesięcy, za to być może nawet na zawsze”.

Torysi na cenzurowanym

Zanim Sunak odwołał ją ze stanowiska, kilkukrotnie krytykowała zbyt słabą politykę rządu w tej sprawie. – Masowa, niekontrolowana i nielegalna migracja, głównie młodych mężczyzn, z których wielu ma wartości i obyczaje społeczne sprzeczne z naszymi, wlewa się do Wielkiej Brytanii, wywierając niedającą się utrzymać presję na finanse publiczne i usługi publiczne, nadwyrężają spójność społeczności i zagrażają bezpieczeństwu narodowemu i publicznemu – grzmiała podczas wywiadów w BBC i wzywała do wypowiedzenia przez Wielką Brytanię Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. – Ekspansywnie interpretowane przez sądy prawa człowieka oznaczają również, że zagraniczni terroryści, gwałciciele i pedofile, którzy powinni zostać usunięci, są ze względu na ich prawa człowieka wpuszczani z powrotem do naszych społeczności, gdzie ponownie popełniają przestępstwa – wyjaśniała.

Rozwiązaniem miało być odsyłanie wszystkich do Rwandy, niewielkiego afrykańskiego kraju, który za parę milionów funtów zgodził się przyjąć na swoje terytorium każdą liczbę odesłanych z Londynu migrantów. Tam mieli starać się o azyl w jednym z afrykańskich krajów lub liczyć się z odesłaniem do kraju swojego pochodzenia, często na pewną śmierć. Jednak społeczna i ekonomiczna sytuacja Albionu nie pozostawiła Izbie Gmin miejsca do dyskusji. Po pierwszym czytaniu ustawa o odsyłaniu imigrantów do Rwandy – bez względu na koszty programu – została przyjęta i jest procedowana dalej.

Jak za królowej Wiktorii

Dla prognoz dotyczących rozwoju brytyjskiego społeczeństwa to, jak szybko rząd nad Tamizą poradzi sobie z migrantami, nie ma aż takiego znaczenia, bo kryzys, o którym mówią najnowsze raporty, już się zaczął. Pęknięcie w społeczeństwie Zjednoczonego Królestwa jest tak wyraźne, że tytuł ostatniego opracowania – „Dwa narody” – wyjaśnia praktycznie wszystko.

„Systemowe problemy, z którymi borykają się osoby znajdujące się na samym dole społeczeństwa, mogą się utrwalić” – można przeczytać w dokumencie przygotowanym przez Centrum Sprawiedliwości Społecznej (Center of Social Justice). I dalej: „13,4 mln osób prowadzi życie naznaczone brakiem właściwych relacji rodzinnych, stagnacją płac, złymi warunkami mieszkaniowymi, chronicznie złym stanem zdrowia i przestępczością. […] Potrzebujemy znacznie więcej niż dyskusji na temat redystrybucji finansów, potrzebujemy strategii mającej na celu zwalczanie podstawowych przyczyn ubóstwa, czyli edukacji, pracy, zadłużenia, uzależnień i rodziny”.

Na razie – zauważają analitycy – Anglia zbliża się niebezpiecznie do epoki wiktoriańskiej, kiedy społeczeństwo również było podzielone na dwie kategorie ludzi: tych, których stać było na pałace, i tych, którzy pracowali za grosze, jeżeli w ogóle, żyli przestępstwami, zaś ich dzieci często żywiły się, wyjadając resztki ze śmietników bogatych.

– Wśród osób najmniej zamożnych liczba telefonów na infolinię dotyczącą przemocy domowej wzrosła o 700 proc., długotrwałe opuszczanie zajęć w szkole przez uczniów zwiększyło się o 134 proc., dodatkowe 1,2 mln osób korzystało z zasiłków dla osób w wieku produkcyjnym, o 86 proc. wzrosła liczba osób szukających pomocy w związku z uzależnieniami – wylicza Andy Cook, dyrektor CSJ. – Zmiany konieczne są natychmiast.

Tekst pochodzi z 51/52 (1821/1822) numeru „Tygodnika Solidarność”.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe