ZADYMA I HIPOKRYZJA
Przed wyjściem z gmachu europarlamentu w Brukseli na Plac Luksemburski ustawił się kordon policji wraz z armatkami wodnymi. A te były często w użyciu. Rolnicy z Belgii sparaliżowali centrum swojej stolicy i zablokowali budynki wspomnianego i PE i Komisji Europejskiej. Setki i setki traktorów i ciągników, klaksony, huk petard, wycie syren policyjnych i karetek pogotowia. To nie był plan sensacyjnego filmu. To rzeczywistość ostatniego dnia stycznia, gdy właśnie kończył się pierwszy miesiąc belgijskiej prezydencji w UE. To istniejące raptem od 194 lat państwo - którego politycy jak Guy Verhofstad i Didier Reynders są w ścisłej unijnej czołówce arogantow -lubi pouczać innych, ale jak widać nie jest wstanie poradzić sobie z własnymi problemami). Mający ambicje zostania po raz kolejny premierem Belgii Verhofstadt przykręca w PE śrubę eurointegracji oraz pakietu klimatycznego, ale jego rodacy wychodzą na ulice, palą opony, niszczą pomniki (sic!) i powodują, że w czarnych chmurach dymu, które unoszą się nad Brukselą ulatuje właśnie ukochane dziecko euroentuzjastów – „Zielony Ład”. Zieloni w sondażach we wszystkich krajach lecą na łeb na szyję - i choć cały „mainstream” traci poparcie, to najbardziej właśnie ci wyznawcy radykalnej ekologii. Ciekawe, że rządowe media w Polsce jakoś nie chcą przypominać Polakom, że Partia Zielonych współtworzy „Koalicję 13 grudnia”, a jej szefowa pani wiceminister (albo: wiceministerka) już pojechała po podwójnej bandzie śrubując o niemal połowę zobowiązania klimatyczne naszego kraju. Premier Tusk wydaje się mówić: „Zieloni? Jacy Zieloni?”, ale przecież także jego EPL głosowała za tym ideologicznym ekoszaleństwem i dopiero teraz chce się z tego rakiem wycofać: partia Manfreda Webera nagle znów chce być za używaniem samochodów spalinowych! „Ubrał się diabeł w ornat"...
*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej” (07.02.2024)