Marazm po prawej stronie. Jakie są konsekwencje centralistycznej polityki rządu PiS-u?

Centralistyczna polityka rządu PiS doprowadziła do dezintegracji dużej części środowisk konserwatywnych, dlatego w kluczowym dla partii Jarosława Kaczyńskiego okresie podwójnej kampanii wyborczej po prawej stronie panuje marazm. Prawo i Sprawiedliwość nie ma siły, by obnażyć fatalną politykę nowej koalicji.
Rząd Prawa i Sprawiedliwości Marazm po prawej stronie. Jakie są konsekwencje centralistycznej polityki rządu PiS-u?
Rząd Prawa i Sprawiedliwości / Facebook @Prawo i Sprawiedliwość

Mimo że od ponad trzech miesięcy PiS jest w opozycji, a od pięciu ma świadomość utraty władzy, wydaje się, że nadal nie do końca zrozumiał, co się właściwie stało. Partia wygląda, jakby ciągle tkwiła w przekonaniu, że jeszcze więcej tego samego – czyli kwestionowanie polskości Donalda Tuska i odmawianie mu legitymacji do sprawowania władzy – przyniesie sukces. Albo przynajmniej wywoła u wyborców uczucie tęsknoty za wspaniałymi, utraconymi czasami. 

Tak się nie stanie, bo wyborcy mniej uwagi przywiązują do przeszłości, a bardziej skupiają się na teraźniejszości i najbliższej przyszłości. Wyborów nie wygrywa się zasługami, ale pomysłem na spełnienie aspiracji obywateli. I choć rządząca koalicja niemal każdego dnia dostarcza dowodów swojej nieudolności, niekompetencji i braku ambicji, PiS zatrzymał się i wyklina na Tuska, Unię Europejską, sądy, media i źle przeprowadzoną kampanię wyborczą. Jakby nie zdawał sobie sprawy, że była ona odzwierciedleniem stanu emocji i horyzontów czołowych polityków tej partii. 

Czytaj także: Na nauce Krzyża oparła się Solidarność. Co ona mówi?

Program powszechnej centralizacji 

W rzeczywistości powody porażki były znacznie głębsze i wynikały z przyjętego planu rządzenia. Ten w dużej mierze opierał się na centralizacji wszelkich decyzji i przejmowaniu przez państwo coraz to nowych kompetencji. W ten sposób partia Jarosława Kaczyńskiego wywołała dwa szkodliwe zjawiska: zdezaktywizowała dużą część społeczeństwa o poglądach prawicowych oraz dała organom państwa władzę, która teraz zostanie wykorzystana przeciw konserwatystom. 

Weźmy przykład edukacji. Kolejni ministrowie wzmacniali pozycję kuratorów, starając się zapanować nad nieprzychylnym wobec PiS środowiskiem nauczycieli. Cel był jasny: tak przeprogramować szkołę, by wpajała wzorce patriotyczne i tradycyjne. W efekcie dała lewicowo-liberalnemu rządowi narzędzia, których wcześniej nie posiadał. Szkoła stanie się więc jeszcze bardziej podatna na wprowadzanie zmian światopoglądowych.
Alternatywą było wzmocnienie pozycji zwykłych obywateli, czyli rodziców, którzy w przeważającej większości są przeciwni eksperymentowaniu na swoich dzieciach. To przeciętni wyborcy są najlepszym gwarantem zachowania zdrowego rozsądku, tylko trzeba pokazywać, że się im ufa. 

Równie jaskrawo było to widoczne w przypadku polityki medialnej, która doprowadziła do skupienia w rękach państwa silnych podmiotów, w pełni zależnych od aktualnej władzy. Dziś stały się one częścią machiny zwalczającej PiS. 

Mimo upływu czasu refleksja nie przyszła. Jedną z czołowych postaci partii staje się prof. Przemysław Czarnek, były minister edukacji, czyli osoba najbardziej zaangażowania w centralizację systemu edukacji. Nie ujmując jego wiedzy, należy pogodzić się z faktem, że nie cieszy się on sympatią wyborców (w niedawnym sondażu obecna minister zanotowała ponad dwa razy więcej pozytywnych opinii), a droga, którą wybrał, była błędna. 

Demobilizacja społeczna 

Siłą polskich lewicowo-liberalnych elit jest zaplecze w postaci think tanków, stowarzyszeń czy fundacji, które nawet w czasie rządów konserwatystów zapewniają im wpływ na kształt debaty publicznej. Dzięki analizom, publikacjom, raportom czy konferencjom są w stanie na bieżąco recenzować politykę władzy oraz przedstawiać alternatywne rozwiązania. W świadomości społecznej jest to obiektywny głos ekspertów niezaangażowanych w politykę, a więc najbardziej wiarygodny. W ten sposób lewica i liberałowie tworzą zwarte osobowo i spójne ideologicznie środowiska, które odegrały tak ogromną rolę podczas ostatnich wyborów. To one właśnie zmobilizowały rzesze wyborców, które zagłosowały przeciwko władzy. 

PiS przyjął metodę zupełnie odmienną. Starał się zinstytucjonalizować wszelkie projekty o charakterze patriotycznym, konserwatywnym, prorodzinnym czy kulturotwórczym. Zamiast rozproszonej sieci niezależnych od władzy podmiotów stworzył strukturę instytucji finansowanych wprost z budżetu państwa. Nie dość, że siła ich oddziaływania była mniejsza, gdyż były postrzegane – najczęściej zupełnie niesłusznie – jako w pełni dyspozycyjne wobec rządu, to jeszcze nowa władza może je bez trudu przejąć lub zlikwidować.
PiS nie tylko zmarnował szansę wykreowania ekspertów, którym łatwiej współpracować z niezależnym think tankiem niż z instytucją rządową, ale pozbawił się także możliwości dostępu do szerokiego strumienia wiedzy ludzi myślących w pełni samodzielnie. 

Dodatkowym efektem tej polityki było drastyczne zawężenie pola działalności konserwatywnych fundacji czy stowarzyszeń w czasie sprawowania władzy przez przyjazny im rząd, gdyż pełnię inicjatywy przejęły instytucje państwowe. Nie tylko więc instytucje pozarządowe nie zajęły się określeniem wyzwań programowych dla władzy oraz przygotowaniem możliwych rozwiązań, ale pozbawione zadań i grantów na ważne projekty popadły w apatię lub rozsypkę. Polityka ta zdezaktywizowała duże grupy społeczne, które od lat zajmowały się mrówczą, organiczną pracą nad upodmiotowieniem osób wyznających konserwatywne wartości. 

Wyborcza porażka nie zmieniła sytuacji. PiS w żaden sposób nie stara się odzyskać zaufania niezależnych, prawicowych organizacji. Miała co prawda odbyć się konferencja podmiotów patriotycznych i niepodległościowych, ale została odwołana. Skutkuje to jeszcze większą dezintegracją. Zwłaszcza, że środowiska takie stara się przyciągnąć Radosław Sikorski, który zorganizował spotkanie z konserwatywnymi think tankami specjalizującymi się w polityce zagranicznej. Mimo że wybiórczo dobierał ekspertów, to jednak wysłał jasny sygnał, że chce z nimi rozmawiać.

Czytaj także: [Felieton „TS”] Tadeusz Płużański: Pilecki i Cyrankiewicz

Duma i uprzedzenie 

Niechęć lub brak umiejętności z tworzenia przez PiS sieci mocniej lub słabiej powiązanych środowisk konserwatywnych wynika z dwóch zasadniczych przyczyn. Pierwszą jest niechęć do liczenia się z opinią ludzi o poglądach prawicowych spoza partii. Ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego od lat dąży raczej do stworzenia wiernego wojska, które stawi się na każde wezwanie. Nawet jeśli akurat artykułowane cele partii nie są do końca zgodne z zamierzeniami liderów tych środowisk. 

Najbardziej jaskrawym przykładem jest kwestia zaostrzenia prawa aborcyjnego. Było oczywiste, że zgłoszenie wniosku do Trybunału Konstytucyjnego skończy się takim właśnie wyrokiem. Po nim PiS stracił pięć punktów procentowych poparcia i nigdy już tego nie odrobił. Dialog ze środowiskami pro-life mógłby stępić chęć zaostrzania prawa, ale pozwoliłby się na przykład skupić na poprawie opieki okołoporodowej dla kobiet. 
Zjawisko aborcji z powodów eugenicznych było marginalne, słaby poziom opieki na oddziałach położniczych zaś jest kwestią fundamentalną z powodów demograficznych, ludzkich i cywilizacyjnych. Konflikt i potencjalne zarzewie sporu mogło być zamienione w pozytywny program budujący zaufanie społeczne. Stało się inaczej, a zaostrzenie prawa spowodowało potężną mobilizację środowisk lewicowych i feministycznych.
Drugim powodem umiarkowanego zaangażowania PiS w budowę silnych, ale niezależnych środowisk konserwatywnych – zwłaszcza inteligenckich – jest chroniczny brak zaufania do nich. Przykłady Pawła Kowala, Kazimierza Michała Ujazdowskiego, Pawła Zalewskiego, Jarosława Gowina czy Joanny Kluzik-Rostkowskiej mają dowodzić, że osoby o umiarkowanych, prawicowych poglądach mają w sobie gen zdrady. Nie można na nich polegać, gdyż prędzej czy później zmienią orientację polityczną. Choć oczywiście istnieje takie ryzyko, to jednak problem ten w równej mierze dotyczy PO, Lewicy czy PSL. Poza tym przez ostatnie lata PiS był w stanie utrzymać większość w Sejmie dzięki transferom z innych ugrupowań. Janusz Wojciechowski, desygnowany do Komisji Europejskiej, ma przecież PSL-owski rodowód, a najbardziej znany europoseł PiS – Jacek Saryusz-Wolski wywodzi się z PO. Klub parlamentarny Trzeciej Drogi w dużej mierze składa się z uciekinierów z PO, a w Koalicji Obywatelskiej kilku posłów wcześniej należało do Lewicy. Wędrówki po różnych ugrupowaniach są więc pewną normą. 

Zamknięcie się na środowiska i organizacje, które tylko w części podzielają program PiS, choć ma chronić przed zdradą, to w rzeczywistości odbiera możliwość tworzenia społecznych koalicji popierających jedną, konkretną sprawę. Sprawa CPK pokazuje, że jest to nie tylko możliwe, ale konieczne i skuteczne, by móc wywierać presję na władze. 

Obrażona za krytykę ze strony prof. Andrzeja Nowaka partia Kaczyńskiego nie wystawi go jako głównego krytyka zmian programu nauczania opracowanego przez minister Barbarę Nowacką. Mimo to że głos jednego z najważniejszych polskich intelektualistów brzmiałby mocniej niż nawet najbardziej słuszne opinie prof. Czarnka. 

Rząd Donalda Tuska błyszczy wyjątkową słabością i nieumiejętnością kierowania państwem. Jednak recenzowanie tej sytuacji ze strony polityków PiS jest tyleż przewidywalne, co rytualne. Współpraca z niezależnymi ekspertami, naukowcami i liderami opinii spowodowałaby, że formacja ta mogłaby odzyskać wiarygodność wśród wyborców zmęczonych plemienną nawalanką. Tyle tylko że trzeba by tych ludzi potraktować poważnie i brać pod uwagę ich zdanie także wtedy, gdy znowu uda się wygrać wybory. 

Nowy numer 

Tekst ukazał się w nowym numerze tygodnika "Solidarność" dostępnym już od środy w kioskach. 

Chcesz otrzymywać „Tygodnik Solidarność” prosto do swojego domu lub zakładu pracy? Zamów prenumeratę <TUTAJ>


 

POLECANE
Tragiczny wypadek na granicy z Niemcami. Nie żyje Polak z ostatniej chwili
Tragiczny wypadek na granicy z Niemcami. Nie żyje Polak

Na polsko-niemieckim przejściu granicznym w Jędrzychowicach doszło do śmiertelnego wypadku. Po niemieckiej stronie zderzyły się trzy auta. Zginął obywatel Polski kierujący toyotą. Dwie osoby zostały ranne – informuje RMF FM.

Belgia albo Węgry. Zbigniew Ziobro ma propozycję dla prokuratury z ostatniej chwili
Belgia albo Węgry. Zbigniew Ziobro ma propozycję dla prokuratury

Pełnomocnik Zbigniewa Ziobry mec. Bartosz Lewandowski potwierdził, że Ziobro zaproponował Prokuraturze Krajowej przesłuchanie go w Brukseli lub na Węgrzech oraz zadeklarował, że stawi się na nim, by usłyszeć zarzuty.

Będzie wniosek o referendum? Znamienne słowa prezydenta z ostatniej chwili
Będzie wniosek o referendum? Znamienne słowa prezydenta

– Nowa konstytucja będzie próbą usystematyzowania tego, co dzieje się w Polsce – podkreślił prezydent Karol Nawrocki, pytany w wywiadzie o prace nad nową ustawą zasadniczą. Dodał, że jeśli "proces destabilizacji państwa" nie zatrzyma się – wniesie o referendum.

Kto z PiS byłby najlepszym premierem? Jest sondaż z ostatniej chwili
Kto z PiS byłby najlepszym premierem? Jest sondaż

Kto miałby stanąć na czele przyszłego rządu, gdyby partia Jarosława Kaczyńskiego znów doszła do władzy? Pracownia United Surveys na zlecenie Wirtualnej Polski postanowiła zapytać o to Polaków.

Wielka afera korupcyjna w otoczeniu Zełenskiego. Przyjaciel prezydenta Ukrainy uciekł z kraju tylko u nas
Wielka afera korupcyjna w otoczeniu Zełenskiego. Przyjaciel prezydenta Ukrainy uciekł z kraju

Nad Dnieprem wybuchła wielka afera korupcyjna, w której podejrzanymi są ludzie bliscy prezydentowi. Zapewne chodzące na podporządkowane prezydentowi SBU i DBR („ukraińskie FBI”) dużo wcześniej dowiedziały się o operacji NABU i SAP, co może wskazywać na przyczyny niedawnej próby zniszczenia przez Zełenskiego niezależności kluczowych organów antykorupcyjnych Ukrainy.

Międzynarodowy Komitet Olimpijski rozważa zakaz startów mężczyzn w kobiecych dyscyplinach z ostatniej chwili
Międzynarodowy Komitet Olimpijski rozważa zakaz startów mężczyzn w kobiecych dyscyplinach

Międzynarodowy Komitet Olimpijski rozważa zmianę polityki wobec udziału osób transpłciowych w kobiecych dyscyplinach – informuje Według brytyjski Daily Mail.

Cztery prawnicze głosy na zespole do spraw przeciwdziałaniu bezprawiu tylko u nas
Cztery prawnicze głosy na zespole do spraw przeciwdziałaniu bezprawiu

Sąd Apelacyjny w Poznaniu uchylił wyrok pedofilowi, bo orzekał "neosędzia". Bulwersujący wyrok był powodem zwołania parlamentarnego zespołu ds. przeciwdziałania bezprawiu w Sejmie. W obradach wzięli udział Rzecznik Dyscyplinarny Sędziów Sądów Powszechnych sędzia Piotr Schab, sędzia Kamila Borszowska-Moszowska, prokurator Andrzej Golec prezes Stowarzyszenia Prokuratorów Ad Vocem i dr Oskar Kida.

Marsz Niepodległości 2025 z lotu ptaka. Mamy nagranie z ostatniej chwili
Marsz Niepodległości 2025 z "lotu ptaka". Mamy nagranie

Mamy nagranie przedstawiające tysiące uczestników Marszu Niepodległości na rondzie Dmowskiego w Warszawie, tuż przed rozpoczęciem pochodu.

Polska będzie zwolniona z paktu migracyjnego? KE twierdzi, że to możliwe z ostatniej chwili
Polska będzie zwolniona z paktu migracyjnego? KE twierdzi, że to możliwe

Komisja Europejska poinformowała, że sześć państw UE, w tym Polska, może ubiegać się o zwolnienie z relokacji migrantów.

Incydent w Warszawie. Na lewicowej manifestacji z ostatniej chwili
Incydent w Warszawie. Na lewicowej manifestacji

Jeden z uczestników zgromadzenia zorganizowanego przez środowiska lewicowe rzucił racę na schody konsulatu Stanów Zjednoczonych.

REKLAMA

Marazm po prawej stronie. Jakie są konsekwencje centralistycznej polityki rządu PiS-u?

Centralistyczna polityka rządu PiS doprowadziła do dezintegracji dużej części środowisk konserwatywnych, dlatego w kluczowym dla partii Jarosława Kaczyńskiego okresie podwójnej kampanii wyborczej po prawej stronie panuje marazm. Prawo i Sprawiedliwość nie ma siły, by obnażyć fatalną politykę nowej koalicji.
Rząd Prawa i Sprawiedliwości Marazm po prawej stronie. Jakie są konsekwencje centralistycznej polityki rządu PiS-u?
Rząd Prawa i Sprawiedliwości / Facebook @Prawo i Sprawiedliwość

Mimo że od ponad trzech miesięcy PiS jest w opozycji, a od pięciu ma świadomość utraty władzy, wydaje się, że nadal nie do końca zrozumiał, co się właściwie stało. Partia wygląda, jakby ciągle tkwiła w przekonaniu, że jeszcze więcej tego samego – czyli kwestionowanie polskości Donalda Tuska i odmawianie mu legitymacji do sprawowania władzy – przyniesie sukces. Albo przynajmniej wywoła u wyborców uczucie tęsknoty za wspaniałymi, utraconymi czasami. 

Tak się nie stanie, bo wyborcy mniej uwagi przywiązują do przeszłości, a bardziej skupiają się na teraźniejszości i najbliższej przyszłości. Wyborów nie wygrywa się zasługami, ale pomysłem na spełnienie aspiracji obywateli. I choć rządząca koalicja niemal każdego dnia dostarcza dowodów swojej nieudolności, niekompetencji i braku ambicji, PiS zatrzymał się i wyklina na Tuska, Unię Europejską, sądy, media i źle przeprowadzoną kampanię wyborczą. Jakby nie zdawał sobie sprawy, że była ona odzwierciedleniem stanu emocji i horyzontów czołowych polityków tej partii. 

Czytaj także: Na nauce Krzyża oparła się Solidarność. Co ona mówi?

Program powszechnej centralizacji 

W rzeczywistości powody porażki były znacznie głębsze i wynikały z przyjętego planu rządzenia. Ten w dużej mierze opierał się na centralizacji wszelkich decyzji i przejmowaniu przez państwo coraz to nowych kompetencji. W ten sposób partia Jarosława Kaczyńskiego wywołała dwa szkodliwe zjawiska: zdezaktywizowała dużą część społeczeństwa o poglądach prawicowych oraz dała organom państwa władzę, która teraz zostanie wykorzystana przeciw konserwatystom. 

Weźmy przykład edukacji. Kolejni ministrowie wzmacniali pozycję kuratorów, starając się zapanować nad nieprzychylnym wobec PiS środowiskiem nauczycieli. Cel był jasny: tak przeprogramować szkołę, by wpajała wzorce patriotyczne i tradycyjne. W efekcie dała lewicowo-liberalnemu rządowi narzędzia, których wcześniej nie posiadał. Szkoła stanie się więc jeszcze bardziej podatna na wprowadzanie zmian światopoglądowych.
Alternatywą było wzmocnienie pozycji zwykłych obywateli, czyli rodziców, którzy w przeważającej większości są przeciwni eksperymentowaniu na swoich dzieciach. To przeciętni wyborcy są najlepszym gwarantem zachowania zdrowego rozsądku, tylko trzeba pokazywać, że się im ufa. 

Równie jaskrawo było to widoczne w przypadku polityki medialnej, która doprowadziła do skupienia w rękach państwa silnych podmiotów, w pełni zależnych od aktualnej władzy. Dziś stały się one częścią machiny zwalczającej PiS. 

Mimo upływu czasu refleksja nie przyszła. Jedną z czołowych postaci partii staje się prof. Przemysław Czarnek, były minister edukacji, czyli osoba najbardziej zaangażowania w centralizację systemu edukacji. Nie ujmując jego wiedzy, należy pogodzić się z faktem, że nie cieszy się on sympatią wyborców (w niedawnym sondażu obecna minister zanotowała ponad dwa razy więcej pozytywnych opinii), a droga, którą wybrał, była błędna. 

Demobilizacja społeczna 

Siłą polskich lewicowo-liberalnych elit jest zaplecze w postaci think tanków, stowarzyszeń czy fundacji, które nawet w czasie rządów konserwatystów zapewniają im wpływ na kształt debaty publicznej. Dzięki analizom, publikacjom, raportom czy konferencjom są w stanie na bieżąco recenzować politykę władzy oraz przedstawiać alternatywne rozwiązania. W świadomości społecznej jest to obiektywny głos ekspertów niezaangażowanych w politykę, a więc najbardziej wiarygodny. W ten sposób lewica i liberałowie tworzą zwarte osobowo i spójne ideologicznie środowiska, które odegrały tak ogromną rolę podczas ostatnich wyborów. To one właśnie zmobilizowały rzesze wyborców, które zagłosowały przeciwko władzy. 

PiS przyjął metodę zupełnie odmienną. Starał się zinstytucjonalizować wszelkie projekty o charakterze patriotycznym, konserwatywnym, prorodzinnym czy kulturotwórczym. Zamiast rozproszonej sieci niezależnych od władzy podmiotów stworzył strukturę instytucji finansowanych wprost z budżetu państwa. Nie dość, że siła ich oddziaływania była mniejsza, gdyż były postrzegane – najczęściej zupełnie niesłusznie – jako w pełni dyspozycyjne wobec rządu, to jeszcze nowa władza może je bez trudu przejąć lub zlikwidować.
PiS nie tylko zmarnował szansę wykreowania ekspertów, którym łatwiej współpracować z niezależnym think tankiem niż z instytucją rządową, ale pozbawił się także możliwości dostępu do szerokiego strumienia wiedzy ludzi myślących w pełni samodzielnie. 

Dodatkowym efektem tej polityki było drastyczne zawężenie pola działalności konserwatywnych fundacji czy stowarzyszeń w czasie sprawowania władzy przez przyjazny im rząd, gdyż pełnię inicjatywy przejęły instytucje państwowe. Nie tylko więc instytucje pozarządowe nie zajęły się określeniem wyzwań programowych dla władzy oraz przygotowaniem możliwych rozwiązań, ale pozbawione zadań i grantów na ważne projekty popadły w apatię lub rozsypkę. Polityka ta zdezaktywizowała duże grupy społeczne, które od lat zajmowały się mrówczą, organiczną pracą nad upodmiotowieniem osób wyznających konserwatywne wartości. 

Wyborcza porażka nie zmieniła sytuacji. PiS w żaden sposób nie stara się odzyskać zaufania niezależnych, prawicowych organizacji. Miała co prawda odbyć się konferencja podmiotów patriotycznych i niepodległościowych, ale została odwołana. Skutkuje to jeszcze większą dezintegracją. Zwłaszcza, że środowiska takie stara się przyciągnąć Radosław Sikorski, który zorganizował spotkanie z konserwatywnymi think tankami specjalizującymi się w polityce zagranicznej. Mimo że wybiórczo dobierał ekspertów, to jednak wysłał jasny sygnał, że chce z nimi rozmawiać.

Czytaj także: [Felieton „TS”] Tadeusz Płużański: Pilecki i Cyrankiewicz

Duma i uprzedzenie 

Niechęć lub brak umiejętności z tworzenia przez PiS sieci mocniej lub słabiej powiązanych środowisk konserwatywnych wynika z dwóch zasadniczych przyczyn. Pierwszą jest niechęć do liczenia się z opinią ludzi o poglądach prawicowych spoza partii. Ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego od lat dąży raczej do stworzenia wiernego wojska, które stawi się na każde wezwanie. Nawet jeśli akurat artykułowane cele partii nie są do końca zgodne z zamierzeniami liderów tych środowisk. 

Najbardziej jaskrawym przykładem jest kwestia zaostrzenia prawa aborcyjnego. Było oczywiste, że zgłoszenie wniosku do Trybunału Konstytucyjnego skończy się takim właśnie wyrokiem. Po nim PiS stracił pięć punktów procentowych poparcia i nigdy już tego nie odrobił. Dialog ze środowiskami pro-life mógłby stępić chęć zaostrzania prawa, ale pozwoliłby się na przykład skupić na poprawie opieki okołoporodowej dla kobiet. 
Zjawisko aborcji z powodów eugenicznych było marginalne, słaby poziom opieki na oddziałach położniczych zaś jest kwestią fundamentalną z powodów demograficznych, ludzkich i cywilizacyjnych. Konflikt i potencjalne zarzewie sporu mogło być zamienione w pozytywny program budujący zaufanie społeczne. Stało się inaczej, a zaostrzenie prawa spowodowało potężną mobilizację środowisk lewicowych i feministycznych.
Drugim powodem umiarkowanego zaangażowania PiS w budowę silnych, ale niezależnych środowisk konserwatywnych – zwłaszcza inteligenckich – jest chroniczny brak zaufania do nich. Przykłady Pawła Kowala, Kazimierza Michała Ujazdowskiego, Pawła Zalewskiego, Jarosława Gowina czy Joanny Kluzik-Rostkowskiej mają dowodzić, że osoby o umiarkowanych, prawicowych poglądach mają w sobie gen zdrady. Nie można na nich polegać, gdyż prędzej czy później zmienią orientację polityczną. Choć oczywiście istnieje takie ryzyko, to jednak problem ten w równej mierze dotyczy PO, Lewicy czy PSL. Poza tym przez ostatnie lata PiS był w stanie utrzymać większość w Sejmie dzięki transferom z innych ugrupowań. Janusz Wojciechowski, desygnowany do Komisji Europejskiej, ma przecież PSL-owski rodowód, a najbardziej znany europoseł PiS – Jacek Saryusz-Wolski wywodzi się z PO. Klub parlamentarny Trzeciej Drogi w dużej mierze składa się z uciekinierów z PO, a w Koalicji Obywatelskiej kilku posłów wcześniej należało do Lewicy. Wędrówki po różnych ugrupowaniach są więc pewną normą. 

Zamknięcie się na środowiska i organizacje, które tylko w części podzielają program PiS, choć ma chronić przed zdradą, to w rzeczywistości odbiera możliwość tworzenia społecznych koalicji popierających jedną, konkretną sprawę. Sprawa CPK pokazuje, że jest to nie tylko możliwe, ale konieczne i skuteczne, by móc wywierać presję na władze. 

Obrażona za krytykę ze strony prof. Andrzeja Nowaka partia Kaczyńskiego nie wystawi go jako głównego krytyka zmian programu nauczania opracowanego przez minister Barbarę Nowacką. Mimo to że głos jednego z najważniejszych polskich intelektualistów brzmiałby mocniej niż nawet najbardziej słuszne opinie prof. Czarnka. 

Rząd Donalda Tuska błyszczy wyjątkową słabością i nieumiejętnością kierowania państwem. Jednak recenzowanie tej sytuacji ze strony polityków PiS jest tyleż przewidywalne, co rytualne. Współpraca z niezależnymi ekspertami, naukowcami i liderami opinii spowodowałaby, że formacja ta mogłaby odzyskać wiarygodność wśród wyborców zmęczonych plemienną nawalanką. Tyle tylko że trzeba by tych ludzi potraktować poważnie i brać pod uwagę ich zdanie także wtedy, gdy znowu uda się wygrać wybory. 

Nowy numer 

Tekst ukazał się w nowym numerze tygodnika "Solidarność" dostępnym już od środy w kioskach. 

Chcesz otrzymywać „Tygodnik Solidarność” prosto do swojego domu lub zakładu pracy? Zamów prenumeratę <TUTAJ>



 

Polecane
Emerytury
Stażowe