Ukraina ściga się z czasem

Ukraina ściga się z czasem

Czy może nastąpić wojna na Morzu Południowochińskim? Tak, może. Byłoby jednak bardzo źle, gdyby modne w prasie amerykańskiej rozważania o takim scenariuszu przykryły fakt, że realna wojna i to największa od czasów II wojny światowej toczy się tuż za wschodnią granicą Polski – w Europie Wschodniej.

Oczywiście medialną „konkurencją” dla wojny Rosji z Ukrainą jest to, co dzieje się na Bliskim Wschodzie. Jest prawdą, że rzeczywiście odciągnęło to w dużym stopniu uwagę Zachodu od tego, co dzieje się u naszego sąsiada. Jednak patrząc  długofalowo nie sposób nie odnosić się do tego, być może największego w obecnym czasie,  wyzwania dla szeroko rozumianego Zachodu, jakim jest rosyjski imperializm. Trudno się dziwić, gdy ludzie z naszego regionu Starego Kontynentu będą powtarzać za zastępcą sekretarza generalnego NATO  Rumunem Mircea Geoana, który powiedział ostatnio dla Radia Swoboda: „Bogu dziękuję, że jesteśmy w NATO”. Jednak jego stwierdzenie, że: „Rosja nie ma ani zamiaru, ani zdolności do militarnego ataku na jakikolwiek kraj NATO” jest faktycznie bardziej uspakajaniem opinii publicznej, że nowe wcielenie „Imperium Zła”, o którym mówił Ronald Regan, mimo wszystko dokona samoograniczenia. Tymczasem „numer dwa” w Organizacji Paktu Północnoatlantyckiego mówi te słowa w czasie, gdy wśród najbardziej poważanych ekspertów i urzędników amerykańskich trwa dyskusja, czy Rosja najpierw zaatakuje kraje bałtyckie (Łotwa, Estonia), czy jednak Mołdawię. Nie na darmo zresztą oficjalne oświadczenia NATO mówią o zdecydowanej reakcji Sojuszu, gdyby Rosja zaatakowała któreś z tych państw, nawet jeśli nie należy ono – jak Mołdawia - do Sojuszu. Owe autoryzowane wypowiedzi nie są bynajmniej elementem jakiejś wojny psychologicznej, ale koniecznością. Po prostu Moskwa musi wiedzieć, że Zachód zareaguje. Skoro jednak NATO decyduje się, żeby przyjąć strategię odstraszania, to znaczy, iż problem rosyjskiej agresji na kierunku północnym (państwa bałtyckie), czy południowym (Mołdawia, a zapewne w praktyce Naddniestrze i jego formalne wcielenie do Federacji Rosyjskiej) istnieje wbrew wypowiedzi rumuńskiego zastępcy holenderskiego sekretarza generalnego NATO.

 

Mocarstwowe plany Rosji

 

Skądinąd cały czas trwa ze strony Rosji wojna hybrydowa skierowana przeciwko europejskim państwom NATO ,takim jak Polska, Wielka Brytania, Czechy, Niemcy. Łotwa, Litwa, Estonia, ale też przeciwko tym krajom, które, choć formalnie są poza UE i NATO, faktycznie traktowane są jako co najmniej sprzymierzeńcy Zachodu (ostatni atak hybrydowy na Kosowo).

 

Zresztą Rosja nie traci czasu w działaniach stricte militarnych. Tak jakby fakt zakończenia wielomiesięcznej, równie długiej, co żenującej debaty o przyznaniu - lub nie - pomocy Ukrainie, był katalizatorem przyspieszenia działań Kremla . Kreml uważa, że póki jeszcze nasz wschodni sąsiad nie przeprowadził skutecznego poboru i mobilizacji oraz dopóki nie wykorzystuje na większą skalę przyznanego mu dopiero co amerykańskiego uzbrojenia – to właśnie teraz trzeba tworzyć militarne fakty dokonane.

 

Rzeczywiście rosyjska ofensywa nasila się. Stany Zjednoczone Ameryki jednoznacznie definiują cel tej operacji: rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby stwierdził w ostatni piątek, iż rozpoczęta rosyjska ofensywa pod Kijowem prawdopodobnie będzie zwiększać intensywność i należy zakładać, że Rosjanie mogą szykować się do bezpośredniego ataku na miasto. Powodzenie tego ataku byłoby katastrofą nie tylko dla Ukrainy, która straciłaby drugą co do wielkości aglomerację na swoim terytorium, ale też będzie sygnałem, że Moskwa chce faktycznie zająć całą Ukrainę Wschodnią.

 

Brak sprzętu, brak żołnierzy, brak morale ?

 

Skądinąd ta sytuacja pokazuje, jak wiele się zmieniło w ciągu ostatnich dwóch lat, bo przecież Rosjanie wycofali się spod Charkowa w roku 2022. Czy jednak wozy bojowe Bradley M-113 oraz MRAP, amunicja artyleryjska oraz amunicja do Patriots i NASAMS i kolejne wyrzutnie Himars dotrą do Kijowa odpowiednie wcześnie? Problem polega na tym, że co prawda amerykańska administracja ogłosiła w ostatni piątek przekazanie kolejnego pakietu uzbrojenia dla naszego wschodniego sąsiada o wartości 400 milionów dolarów USA, to jednak – uwaga – Kijów nie otrzymał jeszcze części sprzętu  przyrzeczonego przez stronę amerykańską w ramach… poprzedniego pakietu (zresztą wartego dwa i pół raza więcej, bo miliard USD).

 

Jednak nie tylko brak sprzętu jest problemem Ukrainy, a więc także Polski i Zachodu. Naszemu sąsiadowi aspirującemu do NATO i UE, brakuje nie tylko amunicji, ale i żołnierzy oraz coraz bardziej morale. Stąd rosyjski pochód w głąb Charkowszczyzny i strata przez stronę ukraińską w ostatnim czasie szeregu miejscowości na rzecz okupanta.

 

Niemiecki, sobotni „Die Welt” w artykule Gregora Schwunga twierdzi, że amerykańska czy europejska pomoc w uzbrojeniu Ukrainie nie wystarczy, bo przede wszystkim Ukraina „desperacko potrzebuje nowych żołnierzy”. Ale prezydent Zełenski nie jest zdolny -zdaniem niemieckiej gazety - do rozwiązania tego problemu i rotacji żołnierzy, którzy są już na froncie od dwóch lat. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że w samym  społeczeństwie ukraińskim narasta przekonanie o bezcelowości wysyłania na front nowych, młodych żołnierzy. Nie chodzi tylko o samych zainteresowanych i ich rodziny, ale także o niemałą część opinii publicznej, w tym dziennikarzy, którzy stają w obronie młodych ludzi zmuszanych do wstąpienia do armii!

 

Tragiczna wojenna statystyka

 

Niedobór żołnierzy po stronie ukraińskiej jest szczególnie dobrze widoczny w kontekście rosyjskich planów ujawnionych przez Wielką Brytanię. Oto bowiem – zgodnie zresztą z moimi przewidywaniami z okresu przed „wyborami” prezydenckimi w Rosji - Putin chce zmobilizować 400 tysięcy nowych żołnierzy i już w 2024 roku zwiększyć liczebność armii do miliona trzystu tysięcy żołnierzy. Na tym nie koniec, ponieważ Moskwa chce jeszcze bardziej powiększyć armię, która ma osiągnąć półtora miliona ludzi w roku 2025. Tymczasem Ukraina ma w teorii 900 tysięcy żołnierzy, ale w praktyce na froncie 200 tysięcy (Rosjanie: 400 tysięcy). Jednak w tych ukraińskich 200 tysiącach jest część kontuzjowanych, lekko rannych i wyczerpanych przeszło dwudziestoma miesiącami służby bezpośrednio na froncie.

 

Ukraina oficjalnie – według Wołodymyra Zełenskiego - straciła 31 tysięcy zabitych żołnierzy. Ta lutowa wypowiedź ukraińskiego prezydenta nijak się ma do jego wywiadu z mniej więcej tego samego czasu dla FOX News, gdzie stwierdził, że rosyjskie straty zabitych są pięć razy większe niż Ukrainy. Wszak Kijów podaje, że agresor stracił już 410 tysięcy zabitych. Skoro więc Kijów stracił pięć razy mniej, to faktyczna liczba zabitych wynosi może osiemdziesiąt parę tysięcy.

 

Jak to uzupełnić? Nowa ustawa mobilizacyjna przyjęta przez Werchowną Radę wchodzi w życie w najbliższą sobotę. Czy Ukraina wygra wojnę z czasem? Oby.

 

*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (13.05.2024)


 

POLECANE
Nie żyje legenda polskiego jazzu Wiadomości
Nie żyje legenda polskiego jazzu

W wieku 82 lat zmarł Michał Urbaniak - jazzman, kompozytor i aranżer. Zasłynął w świecie nagrywając płytę „Tutu” z legendą jazzu Milesem Davisem. Znany był jako współtwórca i kreator muzyki Fusion. Nagrał kilkadziesiąt autorskich płyt, był twórcą muzyki do filmów.

Nowa edycja „Tańca z Gwiazdami”. W mediach wrze przez jedno nazwisko Wiadomości
Nowa edycja „Tańca z Gwiazdami”. W mediach wrze przez jedno nazwisko

Wiosną 2026 roku na antenie Polsatu wróci osiemnasta edycja „Dancing With The Stars. Taniec z Gwiazdami”. Choć lista uczestników nie jest jeszcze oficjalna, nazwiska potencjalnych gwiazd już krążą w mediach.

Komunikat dla mieszkańców Kielc Wiadomości
Komunikat dla mieszkańców Kielc

W dwuetapowym konkursie zostanie wyłoniona koncepcja rozbudowy siedziby urzędu marszałkowskiego w Kielcach. Planowany obiekt ma liczyć około siedmiu kondygnacji i 10 tys. m kw. powierzchni użytkowej, z częścią biurową, konferencyjną oraz salą obrad sejmiku.

Niemcy mają dość migrantów? Jest sondaż Wiadomości
Niemcy mają dość migrantów? Jest sondaż

Większość Niemców zgadza się z ministrem spraw wewnętrznych Alexandrem Dobrindtem (CSU), który chce mocno ograniczyć napływ osób ubiegających się o azyl. Z badania instytutu YouGov dla agencji dpa (12–15 grudnia, ponad 2100 osób) wynika, że 53% badanych w pełni popiera ten cel, a 23% raczej go popiera. Tylko 15% jest przeciwko, a 9% nie ma zdania.

Domen Prevc wygrywa po raz piąty z rzędu. Jak wypadli Polacy? Wiadomości
Domen Prevc wygrywa po raz piąty z rzędu. Jak wypadli Polacy?

Kacper Tomasiak zajął 13. miejsce w sobotnim konkursie Pucharu Świata w szwajcarskim Engelbergu. Zwyciężył Słoweniec Domen Prevc. To jego piąty z rzędu triumf w konkursie Pucharu Świata.

Gratka dla miłośników astronomii. Zobacz, co pojawi się na niebie Wiadomości
Gratka dla miłośników astronomii. Zobacz, co pojawi się na niebie

W niedzielę 21 grudnia rozpocznie się astronomiczna zima. O godzinie 16.03 Słońce osiągnie punkt przesilenia zimowego, co oznacza najkrótszy dzień i najdłuższą noc w roku. Od tego momentu dni będą się stopniowo wydłużać, choć wieczory jeszcze długo pozostaną bardzo ciemne.

Francuska policja zabiła napastnika. Incydent w centrum Ajaccio Wiadomości
Francuska policja zabiła napastnika. Incydent w centrum Ajaccio

Francuska policja zabiła mężczyznę, który groził przechodniom i sprzedawcom nożem w centrum Ajaccio, stolicy Korsyki - poinformowała w sobotę rzeczniczka policji Agathe Foucault. W trakcie interwencji jeden z policjantów został lekko ranny.

Co robi papież, kiedy nie może spać? Internauci odkryli jego tajemnicę gorące
Co robi papież, kiedy nie może spać? Internauci odkryli jego tajemnicę

Gdy papież Leon XIV nie może w nocy spać, czasem uczy się np. języka niemieckiego w popularnej aplikacji - poinformowała w sobotę włoska „La Repubblica”. Wypatrzyli go tam inni użytkownicy tej platformy.

Wyszło słabo. Znany dziennikarz sportowy trafił do szpitala Wiadomości
"Wyszło słabo". Znany dziennikarz sportowy trafił do szpitala

Mateusz Rokuszewski, dziennikarz sportowy związany z portalem Meczyki.pl, trafił do szpitala po udarze. Jak sam podkreśla, nic nie zapowiadało problemów zdrowotnych - czuł się dobrze i uważał się za osobę zdrową.

Pogoda na Święta: zdecydowane ochłodzenie z ostatniej chwili
Pogoda na Święta: zdecydowane ochłodzenie

W Wigilię Bożego Narodzenia pogoda w Polsce wyraźnie się ochłodzi. Na termometrach zobaczymy od -2°C na Suwalszczyźnie, przez około 1°C w centrum i na południowym wschodzie, do 2°C na zachodzie. Niebo będzie głównie pochmurne, ale na północy mogą pojawić się przejaśnienia.

REKLAMA

Ukraina ściga się z czasem

Ukraina ściga się z czasem

Czy może nastąpić wojna na Morzu Południowochińskim? Tak, może. Byłoby jednak bardzo źle, gdyby modne w prasie amerykańskiej rozważania o takim scenariuszu przykryły fakt, że realna wojna i to największa od czasów II wojny światowej toczy się tuż za wschodnią granicą Polski – w Europie Wschodniej.

Oczywiście medialną „konkurencją” dla wojny Rosji z Ukrainą jest to, co dzieje się na Bliskim Wschodzie. Jest prawdą, że rzeczywiście odciągnęło to w dużym stopniu uwagę Zachodu od tego, co dzieje się u naszego sąsiada. Jednak patrząc  długofalowo nie sposób nie odnosić się do tego, być może największego w obecnym czasie,  wyzwania dla szeroko rozumianego Zachodu, jakim jest rosyjski imperializm. Trudno się dziwić, gdy ludzie z naszego regionu Starego Kontynentu będą powtarzać za zastępcą sekretarza generalnego NATO  Rumunem Mircea Geoana, który powiedział ostatnio dla Radia Swoboda: „Bogu dziękuję, że jesteśmy w NATO”. Jednak jego stwierdzenie, że: „Rosja nie ma ani zamiaru, ani zdolności do militarnego ataku na jakikolwiek kraj NATO” jest faktycznie bardziej uspakajaniem opinii publicznej, że nowe wcielenie „Imperium Zła”, o którym mówił Ronald Regan, mimo wszystko dokona samoograniczenia. Tymczasem „numer dwa” w Organizacji Paktu Północnoatlantyckiego mówi te słowa w czasie, gdy wśród najbardziej poważanych ekspertów i urzędników amerykańskich trwa dyskusja, czy Rosja najpierw zaatakuje kraje bałtyckie (Łotwa, Estonia), czy jednak Mołdawię. Nie na darmo zresztą oficjalne oświadczenia NATO mówią o zdecydowanej reakcji Sojuszu, gdyby Rosja zaatakowała któreś z tych państw, nawet jeśli nie należy ono – jak Mołdawia - do Sojuszu. Owe autoryzowane wypowiedzi nie są bynajmniej elementem jakiejś wojny psychologicznej, ale koniecznością. Po prostu Moskwa musi wiedzieć, że Zachód zareaguje. Skoro jednak NATO decyduje się, żeby przyjąć strategię odstraszania, to znaczy, iż problem rosyjskiej agresji na kierunku północnym (państwa bałtyckie), czy południowym (Mołdawia, a zapewne w praktyce Naddniestrze i jego formalne wcielenie do Federacji Rosyjskiej) istnieje wbrew wypowiedzi rumuńskiego zastępcy holenderskiego sekretarza generalnego NATO.

 

Mocarstwowe plany Rosji

 

Skądinąd cały czas trwa ze strony Rosji wojna hybrydowa skierowana przeciwko europejskim państwom NATO ,takim jak Polska, Wielka Brytania, Czechy, Niemcy. Łotwa, Litwa, Estonia, ale też przeciwko tym krajom, które, choć formalnie są poza UE i NATO, faktycznie traktowane są jako co najmniej sprzymierzeńcy Zachodu (ostatni atak hybrydowy na Kosowo).

 

Zresztą Rosja nie traci czasu w działaniach stricte militarnych. Tak jakby fakt zakończenia wielomiesięcznej, równie długiej, co żenującej debaty o przyznaniu - lub nie - pomocy Ukrainie, był katalizatorem przyspieszenia działań Kremla . Kreml uważa, że póki jeszcze nasz wschodni sąsiad nie przeprowadził skutecznego poboru i mobilizacji oraz dopóki nie wykorzystuje na większą skalę przyznanego mu dopiero co amerykańskiego uzbrojenia – to właśnie teraz trzeba tworzyć militarne fakty dokonane.

 

Rzeczywiście rosyjska ofensywa nasila się. Stany Zjednoczone Ameryki jednoznacznie definiują cel tej operacji: rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby stwierdził w ostatni piątek, iż rozpoczęta rosyjska ofensywa pod Kijowem prawdopodobnie będzie zwiększać intensywność i należy zakładać, że Rosjanie mogą szykować się do bezpośredniego ataku na miasto. Powodzenie tego ataku byłoby katastrofą nie tylko dla Ukrainy, która straciłaby drugą co do wielkości aglomerację na swoim terytorium, ale też będzie sygnałem, że Moskwa chce faktycznie zająć całą Ukrainę Wschodnią.

 

Brak sprzętu, brak żołnierzy, brak morale ?

 

Skądinąd ta sytuacja pokazuje, jak wiele się zmieniło w ciągu ostatnich dwóch lat, bo przecież Rosjanie wycofali się spod Charkowa w roku 2022. Czy jednak wozy bojowe Bradley M-113 oraz MRAP, amunicja artyleryjska oraz amunicja do Patriots i NASAMS i kolejne wyrzutnie Himars dotrą do Kijowa odpowiednie wcześnie? Problem polega na tym, że co prawda amerykańska administracja ogłosiła w ostatni piątek przekazanie kolejnego pakietu uzbrojenia dla naszego wschodniego sąsiada o wartości 400 milionów dolarów USA, to jednak – uwaga – Kijów nie otrzymał jeszcze części sprzętu  przyrzeczonego przez stronę amerykańską w ramach… poprzedniego pakietu (zresztą wartego dwa i pół raza więcej, bo miliard USD).

 

Jednak nie tylko brak sprzętu jest problemem Ukrainy, a więc także Polski i Zachodu. Naszemu sąsiadowi aspirującemu do NATO i UE, brakuje nie tylko amunicji, ale i żołnierzy oraz coraz bardziej morale. Stąd rosyjski pochód w głąb Charkowszczyzny i strata przez stronę ukraińską w ostatnim czasie szeregu miejscowości na rzecz okupanta.

 

Niemiecki, sobotni „Die Welt” w artykule Gregora Schwunga twierdzi, że amerykańska czy europejska pomoc w uzbrojeniu Ukrainie nie wystarczy, bo przede wszystkim Ukraina „desperacko potrzebuje nowych żołnierzy”. Ale prezydent Zełenski nie jest zdolny -zdaniem niemieckiej gazety - do rozwiązania tego problemu i rotacji żołnierzy, którzy są już na froncie od dwóch lat. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że w samym  społeczeństwie ukraińskim narasta przekonanie o bezcelowości wysyłania na front nowych, młodych żołnierzy. Nie chodzi tylko o samych zainteresowanych i ich rodziny, ale także o niemałą część opinii publicznej, w tym dziennikarzy, którzy stają w obronie młodych ludzi zmuszanych do wstąpienia do armii!

 

Tragiczna wojenna statystyka

 

Niedobór żołnierzy po stronie ukraińskiej jest szczególnie dobrze widoczny w kontekście rosyjskich planów ujawnionych przez Wielką Brytanię. Oto bowiem – zgodnie zresztą z moimi przewidywaniami z okresu przed „wyborami” prezydenckimi w Rosji - Putin chce zmobilizować 400 tysięcy nowych żołnierzy i już w 2024 roku zwiększyć liczebność armii do miliona trzystu tysięcy żołnierzy. Na tym nie koniec, ponieważ Moskwa chce jeszcze bardziej powiększyć armię, która ma osiągnąć półtora miliona ludzi w roku 2025. Tymczasem Ukraina ma w teorii 900 tysięcy żołnierzy, ale w praktyce na froncie 200 tysięcy (Rosjanie: 400 tysięcy). Jednak w tych ukraińskich 200 tysiącach jest część kontuzjowanych, lekko rannych i wyczerpanych przeszło dwudziestoma miesiącami służby bezpośrednio na froncie.

 

Ukraina oficjalnie – według Wołodymyra Zełenskiego - straciła 31 tysięcy zabitych żołnierzy. Ta lutowa wypowiedź ukraińskiego prezydenta nijak się ma do jego wywiadu z mniej więcej tego samego czasu dla FOX News, gdzie stwierdził, że rosyjskie straty zabitych są pięć razy większe niż Ukrainy. Wszak Kijów podaje, że agresor stracił już 410 tysięcy zabitych. Skoro więc Kijów stracił pięć razy mniej, to faktyczna liczba zabitych wynosi może osiemdziesiąt parę tysięcy.

 

Jak to uzupełnić? Nowa ustawa mobilizacyjna przyjęta przez Werchowną Radę wchodzi w życie w najbliższą sobotę. Czy Ukraina wygra wojnę z czasem? Oby.

 

*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (13.05.2024)



 

Polecane