Wyścig to piękna marka Solidarności

– Wyścig Solidarności i Olimpijczyków to piękna marka Solidarności. Nie ma na świecie żadnego związku zawodowego, który miałby tak potężną imprezę sportową. Jesteśmy dumni z tego, że nasz Wyścig jest traktowany jako poważna szkoła światowego kolarstwa, gdzie mogą rodzić się przyszłe legendy – mówi Waldemar Krenc, przewodniczący Zarządu Regionu Ziemia Łódzka NSZZ „Solidarność”, w rozmowie z Marcinem Krzeszowcem.
Wyścig Solidarności i Olimpijczyków - zdjęcie poglądowe Wyścig to piękna marka Solidarności
Wyścig Solidarności i Olimpijczyków - zdjęcie poglądowe / Tygodnik Solidarność

– Tegoroczny Wyścig składać się będzie z czterech, a nie jak rok temu pięciu etapów. Kolarze nie pojadą ze Starachowic do Ożarowa. Nie będzie również etapów górskich. Jakie problemy organizacyjne napotkali Państwo w tym roku?

– W tym roku nie napotkaliśmy na problem, tylko na katastrofę! Złożyło się na to kilka rzeczy, w tym polityka, która w swojej nienawiści plemiennej uderza także w sport – co jest głupotą, bo sport, tak samo jak sztuka i kultura, powinien być z polityki wyłączony. Niestety nie wszyscy jeszcze do tego dorośli.
Największy problem jest taki, że co kilka lat są wybory samorządowe i te ustalenia, które były wcześniej zawierane, nie zawsze są potem respektowane. Jeśli chodzi o Ożarów, to przejeżdżaliśmy tamtędy wiele razy i nigdy nie napotkaliśmy trudności, jeśli chodzi o zabezpieczenie drogi Wyścigu. Teraz usłyszeliśmy od władz samorządowych, że oni mogą mieć problem z organizacją. W takiej sytuacji musiałbym być samobójcą, żeby na taki układ się zgodzić. Zmiana organizacji ruchu pochłania przecież ogromne środki finansowe – przerabialiśmy to dwa lata temu na Śląsku. To był powód, dla którego ten etap wypadł, natomiast nie zagroziło to całemu Wyścigowi.

Mieliśmy też problem z głównymi sponsorami, ale mam nadzieję, że nie podetnie nam to skrzydeł. Jeśli chodzi o etap górski, to mogę zapewnić, że w przyszłym roku wróci formuła gór i trasa na Podkarpaciu. W kwestiach organizacyjnych wszystko mamy ostatecznie podopinane, uzyskaliśmy już niezbędne zgody.
 
– Który etap Wyścigu będzie najbardziej wymagający i gdzie Pana zdaniem kolarze mogą urwać się na trasie rywalom? 

– Wyścig jest nieprzewidywalny. Kto by przypuszczał, że rok temu najcięższa walka i najwięcej kraks będzie na trasie z Łodzi do Skierniewic. Krew się lała, a niektórzy kolarze wylądowali wtedy w szpitalu. Zawsze wydaje się, że najtrudniej jest wtedy, gdy pojawią się góry albo gdy zawodnicy muszą przejechać najdłuższy etap. To jednak może być złudne. Wystarczy bowiem, że zerwie się wiatr, wystąpią silne porywy, będzie padać mocny deszcz i zaczyna się szaleństwo. Z teoretycznego punktu widzenia w tym roku najdłuższy jest etap z Koluszek do Kielc – jest to etap stosunkowo płaski i liczy ponad 200 kilometrów. Jednak ubiegłoroczne doświadczenia pokazują, że wcale nie musi to być najtrudniejszy odcinek.

Czytaj także: Patryk Stosz zwycięzcą pierwszego etapu 35. Międzynarodowego Wyścigu Kolarskiego Solidarności i Olimpijczyków

Polskie szanse 

– W tym roku w szranki stanie aż 11 polskich ekip. Które drużyny z naszego kraju mają największe szanse na sukces?

Wyścig Solidarności i Olimpijczyków ma w tym roku cztery etapy, trwa 3 dni, ma 28 ekip i 168 kolarzy, w tym po raz pierwszy w historii aż 11 polskich ekip. Dopuściliśmy wszystkie z nich – takich wyścigów nie ma w Polsce i to jest nasza siła.

Mamy dwie bardzo mocne ekipy: Voster ATS Team i HRE Mazowsze Serce Polski Darka Banaszka, które zaczyna odgrywać znaczącą rolę w kolarstwie światowym. Obie te drużyny są tak naprawdę utrzymywane przez pasjonatów kolarstwa. Jeszcze niedawno takim człowiekiem był także Dariusz Miłek, właściciel firmy CCC, ale przez pandemię musiał skupić się na restrukturyzacji swojego przedsiębiorstwa. Dzięki takim osobom są utrzymywane drużyny i organizowane wyścigi, bo żeby trenować sport, trzeba mieć sponsora. Stypendia są niewielkie, a sportowcy muszą trenować, żeby zostać gwiazdami, dlatego często wyjeżdżają. Włochy są takim miejscem, gdzie polscy kolarze dobrze się czują.

W tym roku w Wyścigu Solidarności wezmą udział również kolarze z polskiej kadry narodowej, a trzeba pamiętać, że w tym roku jest Olimpiada w Paryżu. Należy się zatem spodziewać, że będą oni w dobrej formie.

– W ubiegłym roku niespełna 20-letni łodzianin Michał Pomorski zajął trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej. Drugi był Holender, a złoto zgarnął Estończyk Siim Kiskonen. Kto Pana zdaniem wygra tegoroczną 35. edycję Wyścigu Solidarności i Olimpijczyków?

– Jestem przekonany, że Wyścig przy tak silnych ekipach jest absolutnie nieprzewidywalny i naprawdę trzeba byłoby być wróżką, żeby prognozować, kto wygra. Trudno jest mi wyrokować, ale chciałbym, żeby nasz rodak ponownie stanął na podium. Organizator jest wtedy szczęśliwy, bo zrobił coś, co zostało w Polsce. Nie uznaję czegoś takiego, że robimy wyścig za polskie pieniądze, a startują tam głównie zagraniczni kolarze i jedynie kilku Polaków.

Zawsze kibicuję polskim ekipom, ale trzeba pamiętać, że wyścig wygrywa się zawsze drużynowo. Jeżeli dojdzie do kraksy, to czasem trzeba oddać rower liderowi drużyny, który jest od nas lepszy.
Trzeba również zaznaczyć, że Wyścig Solidarności i Olimpijczyków jest traktowany poważnie przez zawodowe ekipy kolarskie. Proszę zwrócić uwagę, że wiele tych zagranicznych ekip przysyła do nas największych walczaków, którzy tutaj zdobywają szlify. Oni jeszcze się nie mieszczą w tych pierwszych zespołach, ale muszą gdzieś pracować, żeby się tam dostać. Jesteśmy dumni z tego, że nasz Wyścig jest traktowany jako poważna szkoła światowego kolarstwa, gdzie mogą rodzić się przyszłe legendy.

– Imprezie towarzyszyć będzie Miniwyścig Solidarności, czyli sześć zawodów kolarskich dla dzieci. Jak rozwija się ta inicjatywa?

– To jest rzecz, która mnie najbardziej boli, bo Ministerstwo Sportu zawsze przyznawało nam grant na Miniwyścig. W tym roku, jak do tej pory, nie otrzymaliśmy takiego wsparcia. Jeżeli komuś dzieci przeszkadzają, to ja nie będę tego komentował. Bez względu na to, Miniwyścig Solidarności odbędzie się w Łodzi, Zduńskiej Woli, Koluszkach, Kielcach i Jaworznie. Postaramy się utrzymać z klasą to, co mamy, w odróżnieniu od tych, dla których nawet sport dzieci to polityka. 
 
– Czy dopuszcza Pan możliwość, że w przyszłości Wyścig pojedzie z Łodzi w innym kierunku? Może dla odmiany na północ Polski?

– Kiedyś już tak było, kiedy jechaliśmy na przykład z Łodzi do Gdańska. Natomiast, żeby to powtórzyć, musimy mieć przede wszystkim władze miasta, które chcą ten wyścig zabezpieczyć i pokryć częściowo koszty, bo to jest promocja miasta. Jeżeli pani prezydent Gdańska chciałaby przyjąć na siebie coś takiego, to byłbym naprawdę zdziwiony. Każdy etap to koszt rzędu 200 tysięcy złotych, ale niektórzy wolą wydawać pieniądze na ławeczki czy jakieś tęcze.

Natomiast wracając do nowych tras Wyścigu, to już nie raz dyskutowaliśmy na ten temat. Podejmowałem takie próby na Podlasiu, żeby kolarze pojechali do Białegostoku, albo kiedyś koledzy ze Związku zaproponowali, żebyśmy zrobili wyścig trzech Porozumień Sierpniowych. Oczywiście możemy go zorganizować, ale ktoś musi wyłożyć półtora miliona złotych. Dzisiaj budżet Wyścigu Solidarności i Olimpijczyków to koszt około miliona złotych, na który muszą złożyć się władze miast i sponsorzy. Warto dodać, że my, łódzka Solidarność, robimy to jako pasjonaci i nie bierzemy za to ani złotówki.

– Czy Wyścig Solidarności i Olimpijczyków to największe związkowe wydarzenie sportowe?

– Wyścig to piękna marka Solidarności. Nie ma na świecie żadnego związku zawodowego, który miałby tak potężną imprezę sportową. Żaden związek nie posiada swojego klubu piłkarskiego czy takiego wyścigu, jak nasz. Zawsze to podkreślam, że Wyścig Solidarności i Olimpijczyków jest organizowany przez łódzką „S”, bo tutaj się narodził. To jest moja ostatnia kadencja związkowa i niezależnie od problemów, jakie się pojawią, będę walczył o to, żeby ten Wyścig co roku się odbywał.


Waldemar Krenc

to przewodniczący Zarządu Regionu Ziemia Łódzka NSZZ „Solidarność” od jesieni 1997 roku. Nadzoruje pracę Polsko-Amerykańskiego Ośrodka Kształcenia Zawodowego oraz Biura Organizacyjnego Międzynarodowego Wyścigu Kolarskiego Solidarności i Olimpijczyków. W przeszłości radny sejmiku województwa łódzkiego i radny miejski.

Czytaj także: Premier Tusk zdecydował ws. CPK


 

POLECANE
Wybory w Portugalii: sprzeciw wobec imigracji podbił frekwencję? polityka
Wybory w Portugalii: sprzeciw wobec imigracji podbił frekwencję?

Do niedzielnego południa w odbywającym się w Portugalii głosowaniu w wyborach parlamentarnych zanotowano największą w ciągu ostatnich 20 lat frekwencję. Przekroczyła ona 25,5 proc.

Komunikat dla mieszkańców Katowic z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców Katowic

Katowice Airport otworzyło największy w Polsce hangar General Aviation. Hangar ma blisko 5,5 tys. m kw. powierzchni.

PKW podała dane o frekwencji na godz. 17:00 Wiadomości
PKW podała dane o frekwencji na godz. 17:00

Frekwencja na godz. 17 wyniosła 50,69 proc. - poinformował w niedzielę przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej Sylwester Marciniak. Największą frekwencję odnotowano w woj. mazowieckim - 54,97 proc.; najmniej osób zagłosowało w woj. opolskim - 43, 22 proc.

Dziwna sytuacja w komisji wyborczej. Media: Zgłaszała nieprawidłowości, została odwołana z ostatniej chwili
Dziwna sytuacja w komisji wyborczej. Media: "Zgłaszała nieprawidłowości, została odwołana"

Wiceprzewodnicząca jednej z warszawskich obwodowych komisji wyborczych została odwołana. W jej ocenie, doszło do nieprawidłowości, a odwołanie jej było zemstą za zwrócenie uwagi – informuje serwis niezalezna.pl.

Naruszenia ciszy wyborczej. Policja przekazała najnowsze dane z ostatniej chwili
Naruszenia ciszy wyborczej. Policja przekazała najnowsze dane

Od początku ciszy wyborczej odnotowano 202 przypadki jej naruszenia, w tym przestępstwa i wykroczenia - przekazała w niedzielę po południu Komenda Główna Policji.

80. rocznica wyzwolenia kompleksu obozowego Mauthausen-Gusen tylko u nas
80. rocznica wyzwolenia kompleksu obozowego Mauthausen-Gusen

I tak, w tym jednocześnie jubileuszowym roku 2025, pozostało już zaledwie kilkoro naocznych świadków i jednocześnie bez wątpienia Ofiar tego nieludzkiego przedsięwzięcia niemiecko-austriackiej „kultury” XX wieku, kultury śmierci. Należy do nich dobiegający „setki” pan Stanisław Zalewski, więzień i Auschwitz i Mauthausen-Gusen. Postać wyjątkowa, rzecz nie mieszcząca się w głowach Austriaków II i III powojennego pokolenia – jak to jest w ogóle możliwe skoro czas przeżycia w Gusen obliczony był na 3 miesiące(sic!).

Bogusław Nizieński nie żyje z ostatniej chwili
Bogusław Nizieński nie żyje

- Bardzo smutna wiadomość dotarła do nas na Monte Cassino. Na Wieczną Wartę odszedł sędzia Bogusław Nizieński, wielki Polak, który zawsze stał po stronie Dobra przeciwko złu. Niepodległa Polska była jego największym marzeniem! Niech Bóg da Mu wieczne szczęście - przekazał smutną informację były Szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Kasprzyk

Wałęsa przegrał proces z Cenckiewiczem. Były prezydent przerywa milczenie gorące
Wałęsa przegrał proces z Cenckiewiczem. Były prezydent przerywa milczenie

Sąd Apelacyjny wydał prawomocny wyrok w sprawie Lecha Wałęsy i prof. Sławomira Cenckiewicza. Były prezydent nie może dłużej publicznie twierdzić, że historyk sfałszował dokumenty dotyczące tajnego współpracownika SB o pseudonimie „Bolek”. Dodatkowo musi wystosować przeprosiny i zapłacić zadośćuczynienie.

Szwajcaria: niemieckie pushbacki są nielegalne z ostatniej chwili
Szwajcaria: niemieckie pushbacki są nielegalne

Szwajcaria wyraziła zdecydowany sprzeciw wobec planowanych przez Niemcy systematycznych pushbacków, czyli odsyłania migrantów na granicy, uznając je za niezgodne z obowiązującym prawem międzynarodowym. Władze w Bernie podkreślają, że decyzja Berlina została podjęta bez wcześniejszych konsultacji z sąsiadującymi krajami, co budzi dodatkowe kontrowersje.

Śmierć w lokalu wyborczym. Głosowanie nie zostało przerwane Wiadomości
Śmierć w lokalu wyborczym. Głosowanie nie zostało przerwane

Tragiczne wydarzenie miało miejsce w jednym z lokali wyborczych w Bielsku-Białej. Zmarł starszy mężczyzna. To już druga śmierć w lokalu wyborczym w niedzielę.

REKLAMA

Wyścig to piękna marka Solidarności

– Wyścig Solidarności i Olimpijczyków to piękna marka Solidarności. Nie ma na świecie żadnego związku zawodowego, który miałby tak potężną imprezę sportową. Jesteśmy dumni z tego, że nasz Wyścig jest traktowany jako poważna szkoła światowego kolarstwa, gdzie mogą rodzić się przyszłe legendy – mówi Waldemar Krenc, przewodniczący Zarządu Regionu Ziemia Łódzka NSZZ „Solidarność”, w rozmowie z Marcinem Krzeszowcem.
Wyścig Solidarności i Olimpijczyków - zdjęcie poglądowe Wyścig to piękna marka Solidarności
Wyścig Solidarności i Olimpijczyków - zdjęcie poglądowe / Tygodnik Solidarność

– Tegoroczny Wyścig składać się będzie z czterech, a nie jak rok temu pięciu etapów. Kolarze nie pojadą ze Starachowic do Ożarowa. Nie będzie również etapów górskich. Jakie problemy organizacyjne napotkali Państwo w tym roku?

– W tym roku nie napotkaliśmy na problem, tylko na katastrofę! Złożyło się na to kilka rzeczy, w tym polityka, która w swojej nienawiści plemiennej uderza także w sport – co jest głupotą, bo sport, tak samo jak sztuka i kultura, powinien być z polityki wyłączony. Niestety nie wszyscy jeszcze do tego dorośli.
Największy problem jest taki, że co kilka lat są wybory samorządowe i te ustalenia, które były wcześniej zawierane, nie zawsze są potem respektowane. Jeśli chodzi o Ożarów, to przejeżdżaliśmy tamtędy wiele razy i nigdy nie napotkaliśmy trudności, jeśli chodzi o zabezpieczenie drogi Wyścigu. Teraz usłyszeliśmy od władz samorządowych, że oni mogą mieć problem z organizacją. W takiej sytuacji musiałbym być samobójcą, żeby na taki układ się zgodzić. Zmiana organizacji ruchu pochłania przecież ogromne środki finansowe – przerabialiśmy to dwa lata temu na Śląsku. To był powód, dla którego ten etap wypadł, natomiast nie zagroziło to całemu Wyścigowi.

Mieliśmy też problem z głównymi sponsorami, ale mam nadzieję, że nie podetnie nam to skrzydeł. Jeśli chodzi o etap górski, to mogę zapewnić, że w przyszłym roku wróci formuła gór i trasa na Podkarpaciu. W kwestiach organizacyjnych wszystko mamy ostatecznie podopinane, uzyskaliśmy już niezbędne zgody.
 
– Który etap Wyścigu będzie najbardziej wymagający i gdzie Pana zdaniem kolarze mogą urwać się na trasie rywalom? 

– Wyścig jest nieprzewidywalny. Kto by przypuszczał, że rok temu najcięższa walka i najwięcej kraks będzie na trasie z Łodzi do Skierniewic. Krew się lała, a niektórzy kolarze wylądowali wtedy w szpitalu. Zawsze wydaje się, że najtrudniej jest wtedy, gdy pojawią się góry albo gdy zawodnicy muszą przejechać najdłuższy etap. To jednak może być złudne. Wystarczy bowiem, że zerwie się wiatr, wystąpią silne porywy, będzie padać mocny deszcz i zaczyna się szaleństwo. Z teoretycznego punktu widzenia w tym roku najdłuższy jest etap z Koluszek do Kielc – jest to etap stosunkowo płaski i liczy ponad 200 kilometrów. Jednak ubiegłoroczne doświadczenia pokazują, że wcale nie musi to być najtrudniejszy odcinek.

Czytaj także: Patryk Stosz zwycięzcą pierwszego etapu 35. Międzynarodowego Wyścigu Kolarskiego Solidarności i Olimpijczyków

Polskie szanse 

– W tym roku w szranki stanie aż 11 polskich ekip. Które drużyny z naszego kraju mają największe szanse na sukces?

Wyścig Solidarności i Olimpijczyków ma w tym roku cztery etapy, trwa 3 dni, ma 28 ekip i 168 kolarzy, w tym po raz pierwszy w historii aż 11 polskich ekip. Dopuściliśmy wszystkie z nich – takich wyścigów nie ma w Polsce i to jest nasza siła.

Mamy dwie bardzo mocne ekipy: Voster ATS Team i HRE Mazowsze Serce Polski Darka Banaszka, które zaczyna odgrywać znaczącą rolę w kolarstwie światowym. Obie te drużyny są tak naprawdę utrzymywane przez pasjonatów kolarstwa. Jeszcze niedawno takim człowiekiem był także Dariusz Miłek, właściciel firmy CCC, ale przez pandemię musiał skupić się na restrukturyzacji swojego przedsiębiorstwa. Dzięki takim osobom są utrzymywane drużyny i organizowane wyścigi, bo żeby trenować sport, trzeba mieć sponsora. Stypendia są niewielkie, a sportowcy muszą trenować, żeby zostać gwiazdami, dlatego często wyjeżdżają. Włochy są takim miejscem, gdzie polscy kolarze dobrze się czują.

W tym roku w Wyścigu Solidarności wezmą udział również kolarze z polskiej kadry narodowej, a trzeba pamiętać, że w tym roku jest Olimpiada w Paryżu. Należy się zatem spodziewać, że będą oni w dobrej formie.

– W ubiegłym roku niespełna 20-letni łodzianin Michał Pomorski zajął trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej. Drugi był Holender, a złoto zgarnął Estończyk Siim Kiskonen. Kto Pana zdaniem wygra tegoroczną 35. edycję Wyścigu Solidarności i Olimpijczyków?

– Jestem przekonany, że Wyścig przy tak silnych ekipach jest absolutnie nieprzewidywalny i naprawdę trzeba byłoby być wróżką, żeby prognozować, kto wygra. Trudno jest mi wyrokować, ale chciałbym, żeby nasz rodak ponownie stanął na podium. Organizator jest wtedy szczęśliwy, bo zrobił coś, co zostało w Polsce. Nie uznaję czegoś takiego, że robimy wyścig za polskie pieniądze, a startują tam głównie zagraniczni kolarze i jedynie kilku Polaków.

Zawsze kibicuję polskim ekipom, ale trzeba pamiętać, że wyścig wygrywa się zawsze drużynowo. Jeżeli dojdzie do kraksy, to czasem trzeba oddać rower liderowi drużyny, który jest od nas lepszy.
Trzeba również zaznaczyć, że Wyścig Solidarności i Olimpijczyków jest traktowany poważnie przez zawodowe ekipy kolarskie. Proszę zwrócić uwagę, że wiele tych zagranicznych ekip przysyła do nas największych walczaków, którzy tutaj zdobywają szlify. Oni jeszcze się nie mieszczą w tych pierwszych zespołach, ale muszą gdzieś pracować, żeby się tam dostać. Jesteśmy dumni z tego, że nasz Wyścig jest traktowany jako poważna szkoła światowego kolarstwa, gdzie mogą rodzić się przyszłe legendy.

– Imprezie towarzyszyć będzie Miniwyścig Solidarności, czyli sześć zawodów kolarskich dla dzieci. Jak rozwija się ta inicjatywa?

– To jest rzecz, która mnie najbardziej boli, bo Ministerstwo Sportu zawsze przyznawało nam grant na Miniwyścig. W tym roku, jak do tej pory, nie otrzymaliśmy takiego wsparcia. Jeżeli komuś dzieci przeszkadzają, to ja nie będę tego komentował. Bez względu na to, Miniwyścig Solidarności odbędzie się w Łodzi, Zduńskiej Woli, Koluszkach, Kielcach i Jaworznie. Postaramy się utrzymać z klasą to, co mamy, w odróżnieniu od tych, dla których nawet sport dzieci to polityka. 
 
– Czy dopuszcza Pan możliwość, że w przyszłości Wyścig pojedzie z Łodzi w innym kierunku? Może dla odmiany na północ Polski?

– Kiedyś już tak było, kiedy jechaliśmy na przykład z Łodzi do Gdańska. Natomiast, żeby to powtórzyć, musimy mieć przede wszystkim władze miasta, które chcą ten wyścig zabezpieczyć i pokryć częściowo koszty, bo to jest promocja miasta. Jeżeli pani prezydent Gdańska chciałaby przyjąć na siebie coś takiego, to byłbym naprawdę zdziwiony. Każdy etap to koszt rzędu 200 tysięcy złotych, ale niektórzy wolą wydawać pieniądze na ławeczki czy jakieś tęcze.

Natomiast wracając do nowych tras Wyścigu, to już nie raz dyskutowaliśmy na ten temat. Podejmowałem takie próby na Podlasiu, żeby kolarze pojechali do Białegostoku, albo kiedyś koledzy ze Związku zaproponowali, żebyśmy zrobili wyścig trzech Porozumień Sierpniowych. Oczywiście możemy go zorganizować, ale ktoś musi wyłożyć półtora miliona złotych. Dzisiaj budżet Wyścigu Solidarności i Olimpijczyków to koszt około miliona złotych, na który muszą złożyć się władze miast i sponsorzy. Warto dodać, że my, łódzka Solidarność, robimy to jako pasjonaci i nie bierzemy za to ani złotówki.

– Czy Wyścig Solidarności i Olimpijczyków to największe związkowe wydarzenie sportowe?

– Wyścig to piękna marka Solidarności. Nie ma na świecie żadnego związku zawodowego, który miałby tak potężną imprezę sportową. Żaden związek nie posiada swojego klubu piłkarskiego czy takiego wyścigu, jak nasz. Zawsze to podkreślam, że Wyścig Solidarności i Olimpijczyków jest organizowany przez łódzką „S”, bo tutaj się narodził. To jest moja ostatnia kadencja związkowa i niezależnie od problemów, jakie się pojawią, będę walczył o to, żeby ten Wyścig co roku się odbywał.


Waldemar Krenc

to przewodniczący Zarządu Regionu Ziemia Łódzka NSZZ „Solidarność” od jesieni 1997 roku. Nadzoruje pracę Polsko-Amerykańskiego Ośrodka Kształcenia Zawodowego oraz Biura Organizacyjnego Międzynarodowego Wyścigu Kolarskiego Solidarności i Olimpijczyków. W przeszłości radny sejmiku województwa łódzkiego i radny miejski.

Czytaj także: Premier Tusk zdecydował ws. CPK



 

Polecane
Emerytury
Stażowe