Ekstremalne emocje zamiast rządzenia

Eskalacja przemocy, bezprawia oraz forsowanie projektów światopoglądowych to klasyczne metody, które stosuje Donald Tusk, by odwrócić uwagę od realnej polityki. Premier sięga po ten arsenał trików, gdyż nie ma na koncie żadnego sukcesu gospodarczego, społecznego czy międzynarodowego.
Donald Tusk na posiedzeniu rządu Ekstremalne emocje zamiast rządzenia
Donald Tusk na posiedzeniu rządu / PAP/Marcin Obara

Jest tylko jedna sfera, w której lider Platformy Obywatelskiej odnosi sukces – to polityczna marginalizacja swoich koalicjantów. Wybory do Parlamentu Europejskiego dały formacji Donalda Tuska zwycięstwo, ale jednocześnie znacząco osłabiły jego sojuszników. Gdyby taki wynik powtórzył się w wyborach do Sejmu, obecna koalicja nie utworzyłaby większości. 

Na pozostałych polach ekipa rządząca zalicza same porażki. Aż trudno uwierzyć, jak szybko ta władza się zużywa. 

Czytaj także: Esbecki skok na kasę: do portfeli byłych funkcjonariuszy trafiło ponad 1,46 mld złotych

Uderzenie w zwykłych obywateli

Można się spodziewać, że w ciągu najbliższych miesięcy poparcie społeczne zacznie spadać, ponieważ obywatele w swoich portfelach odczują prawdziwe efekty rządzenia obecnej koalicji. Chodzi przede wszystkim o wzrost cen energii. Już dziś wiadomo, że podwyżki będą znacznie wyższe niż zapowiadane trzydzieści złotych dla gospodarstwa domowego. Bliżej prawdy jest trzydzieści procent, ale to i tak dopiero początek. 

Wzrost cen prądu pociągnie za sobą dalsze podwyżki właściwie w każdej dziedzinie życia – od żywności po mieszkania. W każdej branży używa się przecież prądu. Będzie się to wiązało ze wzrostem inflacji, co już dziś prognozuje Narodowy Bank Polski. 

Na dodatek widoczny jest trend wycofywania się z Polski zagranicznych inwestorów, właśnie z powodu rosnących cen energii. Na razie nie przełożyło się to na stopę bezrobocia – obecnie jest najniższe od 1990 roku – jednak sytuacja na rynku pracy może się pogorszyć jesienią, gdy skumulują się dwa zjawiska: koniec prac sezonowych oraz dalsze zamykanie fabryk.
Rząd Tuska nie potrafi znaleźć żadnego sposobu na odwrócenie trendu, a nawet eskaluje podnoszenie kosztów pracy: skokowy wzrost płacy minimalnej i forsowany właśnie projekt pełnopłatnych zwolnień lekarskich, który uderzy w przedsiębiorców. Takie działania jeszcze bardziej zniechęcą przedsiębiorców do inwestowania. W marcu tego roku już odnotowano znaczący spadek produkcji przemysłowej w Polsce – rok do roku to 14,6 proc. 

Dziura w budżecie 

Podnoszenie kosztów pracy jest oczywiście sposobem na łatanie deficytu, który coraz bardziej zagraża finansom publicznym. Oznacza to w rzeczywistości nałożenie nowych danin na przedsiębiorców. Wyższa płaca minimalna oznacza większe obciążenia dla pracodawców, ponieważ od rosnących pensji muszą odprowadzić wyższe podatki dochodowe oraz składki na ZUS. 

Krótkoterminowo może to przynieść pozytywny efekt dla budżetu, ale w dłuższej perspektywie nie tylko zniechęca do inwestowania i zatrudniania nowych pracowników, ale ostatecznie prowadzi do wzrostu bezrobocia, szczególnie przy słabszej koniunkturze. A ta właśnie słabnie, co widać w całej Unii Europejskiej.  

UE już wszczęła przeciw Polsce procedurę nadmiernego deficytu, ale konkretne działania rząd rozpocznie w przyszłym roku. Teraz musi je jednak zaplanować. Nie jest to łatwe, bo wpływy z VAT w kwietniu już zmalały w porównaniu z 2023 rokiem i to mimo podniesionej stawki VAT na żywność. 

W rządzie na razie trwają dyskusje na temat tego, gdzie trzeba będzie ciąć wydatki. Ortodoksyjni neoliberałowie w rodzaju prof. Leszka Balcerowicza wzywają, by zrezygnować ze świadczeń społecznych, ale – co ujawniła ostatnio TV Republika – minister finansów szuka oszczędności raczej w planie modernizacji armii. Sytuacja musi być bardzo zła, skoro cięcia miały sięgnąć nawet 57 mld zł. 

Skończyło się awanturą wewnątrz rządu, śledztwem w sprawie źródła przecieku i rytualnymi zaprzeczeniami, jednak gołym okiem widać, że pieniędzy jest coraz mniej. Po maju deficyt budżetowy wynosił już ponad 53 mld zł - był to najgorszy wynik w historii jego pomiarów. 

Czytaj także: Nowy sondaż: Trzecia Droga spada nawet za Lewicę

Kłopotliwe pieniądze z UE

Wydawało się, że porażki w polityce krajowej mogą zrekompensować Tuskowi sukcesy na arenie międzynarodowej. Lider PO chwali się przecież świetnymi kontaktami w Brukseli i europejskich stolicach. 

Nawet jednak odblokowanie pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy nie przebiegło w takim tempie, jak premier zapowiadał w kampanii wyborczej. Opóźnienie w uwolnieniu pieniędzy po pierwsze nie spowodowało efektu WOW, czyli Tusk jedzie do Brukseli i dostaje to, co chce. Musiał się wszak sporo nagimnastykować, by przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen ogłosiła, że Polska może z tych środków korzystać. Po drugie – ważniejsze, polskie podmioty najprawdopodobniej nie wykorzystają znacznej części tych pieniędzy. Procedury są na tyle skomplikowane i długotrwałe, że przedsiębiorcy i organizacje pozarządowe będą mieli trudności z dotrzymaniem terminów realizacji zadań, a co za tym idzie – z rozliczeniem się z projektów. Wielki grad unijnych pieniędzy, który miał zalać Polskę i rozwiązać wiele problemów, w rzeczywistości może okazać się jedynie mżawką, która zupełnie nie zmieni sytuacji. 

Zresztą samo zainteresowanie środkami z KPO zmniejsza nagonka, którą ekipa Donalda Tuska i Romana Giertycha rozpętała wokół pieniędzy przyznawanych przez rząd Zjednoczonej Prawicy. Zmasowane kontrole i audyty nie tylko zabierają czas urzędnikom, którzy powinni organizować konkursy na wykorzystanie środków z UE, ale dodatkowo zniechęcają wszystkich do działania. Pracownicy ministerstw boją się opracowywać dokumenty, na podstawie których przyznawane byłyby dotacje, a o podpisywaniu jakichkolwiek z nich nie ma już mowy. Obawiają się, że w przypadku zmiany władzy spotka ich taki sam los, jak urzędników pracujących na przykład przy rozdzielaniu środków z Funduszu Sprawiedliwości. 

To samo dotyczy również beneficjentów, którzy obserwując nagonkę na podmioty, które legalnie korzystały z państwowych dotacji, wolą unikać podobnych kłopotów w przyszłości.

Cios od kanclerza Scholza

Wydawało się, że sukces przyniesie premierowi Tuskowi szczyt Unii Europejskiej, gdzie omawiane były m.in. kwestie finansowania zabezpieczeń na wschodniej granicy UE, czyli wzmocnienia zapory między Polską i Białorusią. Premier ogłosił nawet, że osiągnął w Brukseli wszystko, co zamierzał, ale słowa jego zdementowali prezydent Francji i kanclerz Niemiec. Obaj stwierdzili, że nie zamierzają płacić na stawianie zasieków we wschodniej Polsce, bo bezpieczeństwo jest sprawą każdego państwa z osobna. 

Po tak wymierzonym policzku szef polskiego rządu z honorami przyjmował w Warszawie Olafa Scholza, szefa niemieckiego gabinetu. Miało być miło i przyjaźnie, ale kanclerz z wyjątkowym lekceważeniem wypowiedział się o polskich roszczeniach reparacyjnych i obraził ofiary wojny. Powtórzył także, że Niemcy nie będą płacić na polską granicę wschodnią. 

Donalda Tuska, którego niemiecka prasa nazwała niedawno junior-partnerem, nie było stać na żadną ripostę. Przyznał tylko za szefem niemieckiego rządu, że sprawa reparacji jest zamknięta, i już do wizyty nie wracał. 

Czytaj także: Prawna historia "Solidarności": Mecenas Piotr Andrzejewski wspomina drastyczne procesy

Szeryf musi odreagować  

Odgrywanie roli twardziela ma jednak swoją cenę. Kiedy nie wychodzi z mocnymi graczami, to trzeba odreagować na słabszych. Platforma postanowiła więc podnieść poziom emocji wokół aresztowanego ks. Michała Olszewskiego, w obronie którego odbywają się demonstracje w całym kraju. Ekipa Donalda Tuska opublikowała więc spot obrażający zarówno kapłana, jak i osoby domagające się wypuszczenia go i rozliczenia winnych tortur, których ofiarą padł duchowny. Nawet zarzuty, które miał usłyszeć ks. Olszewski w politycznym klipie, były nieprawdziwe. 

Rządzący nie cofnęli się w tej sprawie o krok, mimo że do opinii publicznej przedostały się listy dwóch urzędniczek również zatrzymanych w sprawie rzekomych nieprawidłowości w dzieleniu pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości. Obie kobiety ujawniały, że traktowano je podobnie jak ks. Olszewskiego, co spełnia znamiona tortur opisanych w międzynarodowych konwencjach: trzymano je w izolacji, odmawiano kontaktów z adwokatem, nie pozwalano spać, a nawet kazano im się kąpać i załatwiać potrzeby fizjologiczne w obecności mężczyzn. 

Premier Tusk woli jednak szydzić z tortur i grozić sądem wszystkim, którzy o tym mówią, niż rozmawiać o realnej polityce. W dyskusji o osiągnięciach musiałby się stale tłumaczyć z klęsk i porażek. Dlatego z merytoryką muszą wygrać emocje. 
Ale po demonstracji przed Sejmem w sprawie obrony duchownego i sprzeciwu wobec stosowania w Polsce tortur, gdy temat przedarł się nawet mediów liberalnych, ekipa rządząca sięga po inną sprawdzoną metodę. Tusk zapowiedział właśnie, że kończy wewnątrzkoalicyjne konsultacje w sprawie depenalizacji aborcji i legalizacji związków partnerskich i zamierza przedstawić je Sejmowi jako projekt rządowy. Czyli priorytetowy. 

Wiadomo, że żadnej z tych ustaw nie podpisze prezydent, a niemal na pewno dojdzie do kłótni miedzy PO, Lewicą i Trzecią Drogą. Oczywiście taki jest cel zgłoszenia tych projektów. Nie chodzi o przychylność lobby homoseksualnego i proaborcyjnego, ale o wywołanie zamieszania, o odnowienie podziału na postępową liberalną lewicę i zacofanych konserwatystów. 

Trzeba przyznać, że w odwracaniu uwagi Tusk zawsze był dobry, więc pewnie i teraz uda mu się uniknąć dyskusji o reparacjach, cenach energii, opóźnieniu w budowie CPK i elektrowni atomowych, dziurze budżetowej czy uciekających z Polski firmach. Emocje znów będą rozgrzane tematami zastępczymi. 
 


 

POLECANE
Szokujący wynik poparcia dla partii politycznych w sondzie na Gazeta.pl gorące
Szokujący wynik poparcia dla partii politycznych w sondzie na Gazeta.pl

Artykuł "PiS odnotowało duży spadek. Politolog wskazał, co "może pomóc Kaczyńskiemu" [SONDAŻ]" autorstwa Katarzyny Rochowicz na portalu Gazeta.pl dotyczy sondażu pracowni United Surveys dla Wirtualnej Polski. Najciekawsza jednak jest końcowa sonda.

Niemieckie media: Dlaczego Polacy coraz gorzej myślą o Niemczech z ostatniej chwili
Niemieckie media: Dlaczego Polacy coraz gorzej myślą o Niemczech

"Wizerunek Niemiec wśród Polaków wcale się nie poprawia, wręcz przeciwnie" – pisze na łamach portalu "Die Welt" publicysta i korespondent niemieckich mediów z Warszawy Philipp Fritz.

Mołdawia, Gruzja, Bułgaria, Litwa. Rosja-Zachód 4:0 tylko u nas
Mołdawia, Gruzja, Bułgaria, Litwa. Rosja-Zachód 4:0

Wybory parlamentarne w Gruzji, Bułgarii i na Litwie. Wybory prezydenckie i referendum konstytucyjne w Mołdawii. Dwa kraje UE/NATO, dwa spoza. Ale wszystkie na zachodnich obrzeżach Rosji. I we wszystkich wyniki cieszące Kreml. Wyborczy październik w naszej części Europy nie należał do udanych dla Zachodu i jego sojuszników. Uwikłana w wojnę z Ukrainą Rosja wciąż potwierdza swoją skuteczność prowadzenia wojny hybrydowej.

TVN donosi, że Hołownia ogranicza pracę dziennikarzy. Jest komentarz marszałka Sejmu z ostatniej chwili
TVN donosi, że Hołownia ogranicza pracę dziennikarzy. Jest komentarz marszałka Sejmu

Dziennikarz portalu "Wirtualna Polska" Michał Wróblewski przekazał najnowsze wytyczne biura marszałka Sejmu. Szymon Hołownia odpowiedział na spekulacje medialne.

Pałac Buckingham: Komunikat Williama wywołał burzę. Książę ponownie zabiera głos z ostatniej chwili
Pałac Buckingham: Komunikat Williama wywołał burzę. Książę ponownie zabiera głos

Na początku października opublikowana na oficjalnych kanałach brytyjskiej rodziny królewskiej zapowiedź księcia Williama dotycząca walki z bezdomnością wywołała w mediach społecznościowych prawdziwą burzę. "To chyba żart" – pisali zbulwersowani internauci. Dzisiaj rodzina królewska ponownie zabiera w tej sprawie głos.

Hezbollah ma nowego przywódcę. Stanowcza odpowiedź Izraela z ostatniej chwili
Hezbollah ma nowego przywódcę. Stanowcza odpowiedź Izraela

We wtorek władze Hezbollahu wybrały swojego nowego lidera. Został nim dotychczasowy zastępca sekretarza generalnego. Izraelski minister obrony Yoan Gallant bardzo szybko odpowiedział na tę informację.

Wyborcza: Szok. Dziura Domańskiego eksplodowała z ostatniej chwili
Wyborcza: "Szok. Dziura Domańskiego eksplodowała"

W komentarzu opublikowanym we wtorek, "Gazeta Wyborcza" krytycznie komentuje informacje podane przez ministra finansów Andrzeja Domańskiego. 

Youtuber Budda w areszcie. Nowe informacje z ostatniej chwili
Youtuber Budda w areszcie. Nowe informacje

W poniedziałek tuż po godz. 15:30 Sąd Okręgowy w Szczecinie podtrzymał decyzję w sprawie Kamila L., youtubera znanego jako "Budda". Jeden z obrońców ujawnił szokujące informacje na temat warunków w areszcie.

Nie żyje legendarny artysta z ostatniej chwili
Nie żyje legendarny artysta

W poniedziałek wieku 86 lat zmarł legendarny artysta Paul Morrissey. W przeszłości współpracował m.in. z inną wybitną postacią jak Andy Warhol.

Minister Finansów: Deficyt budżetowy wzrośnie o 56 mld zł z ostatniej chwili
Minister Finansów: Deficyt budżetowy wzrośnie o 56 mld zł

W nowelizacji projektu budżetu na 2024 r. deficyt budżetowy zostanie podniesiony o 56 mld zł, do 240,3 mld zł – powiedział we wtorek minister finansów Andrzej Domański. Dodał, że w projekcie budżetu nie ma zmian po stronie wydatkowej.

REKLAMA

Ekstremalne emocje zamiast rządzenia

Eskalacja przemocy, bezprawia oraz forsowanie projektów światopoglądowych to klasyczne metody, które stosuje Donald Tusk, by odwrócić uwagę od realnej polityki. Premier sięga po ten arsenał trików, gdyż nie ma na koncie żadnego sukcesu gospodarczego, społecznego czy międzynarodowego.
Donald Tusk na posiedzeniu rządu Ekstremalne emocje zamiast rządzenia
Donald Tusk na posiedzeniu rządu / PAP/Marcin Obara

Jest tylko jedna sfera, w której lider Platformy Obywatelskiej odnosi sukces – to polityczna marginalizacja swoich koalicjantów. Wybory do Parlamentu Europejskiego dały formacji Donalda Tuska zwycięstwo, ale jednocześnie znacząco osłabiły jego sojuszników. Gdyby taki wynik powtórzył się w wyborach do Sejmu, obecna koalicja nie utworzyłaby większości. 

Na pozostałych polach ekipa rządząca zalicza same porażki. Aż trudno uwierzyć, jak szybko ta władza się zużywa. 

Czytaj także: Esbecki skok na kasę: do portfeli byłych funkcjonariuszy trafiło ponad 1,46 mld złotych

Uderzenie w zwykłych obywateli

Można się spodziewać, że w ciągu najbliższych miesięcy poparcie społeczne zacznie spadać, ponieważ obywatele w swoich portfelach odczują prawdziwe efekty rządzenia obecnej koalicji. Chodzi przede wszystkim o wzrost cen energii. Już dziś wiadomo, że podwyżki będą znacznie wyższe niż zapowiadane trzydzieści złotych dla gospodarstwa domowego. Bliżej prawdy jest trzydzieści procent, ale to i tak dopiero początek. 

Wzrost cen prądu pociągnie za sobą dalsze podwyżki właściwie w każdej dziedzinie życia – od żywności po mieszkania. W każdej branży używa się przecież prądu. Będzie się to wiązało ze wzrostem inflacji, co już dziś prognozuje Narodowy Bank Polski. 

Na dodatek widoczny jest trend wycofywania się z Polski zagranicznych inwestorów, właśnie z powodu rosnących cen energii. Na razie nie przełożyło się to na stopę bezrobocia – obecnie jest najniższe od 1990 roku – jednak sytuacja na rynku pracy może się pogorszyć jesienią, gdy skumulują się dwa zjawiska: koniec prac sezonowych oraz dalsze zamykanie fabryk.
Rząd Tuska nie potrafi znaleźć żadnego sposobu na odwrócenie trendu, a nawet eskaluje podnoszenie kosztów pracy: skokowy wzrost płacy minimalnej i forsowany właśnie projekt pełnopłatnych zwolnień lekarskich, który uderzy w przedsiębiorców. Takie działania jeszcze bardziej zniechęcą przedsiębiorców do inwestowania. W marcu tego roku już odnotowano znaczący spadek produkcji przemysłowej w Polsce – rok do roku to 14,6 proc. 

Dziura w budżecie 

Podnoszenie kosztów pracy jest oczywiście sposobem na łatanie deficytu, który coraz bardziej zagraża finansom publicznym. Oznacza to w rzeczywistości nałożenie nowych danin na przedsiębiorców. Wyższa płaca minimalna oznacza większe obciążenia dla pracodawców, ponieważ od rosnących pensji muszą odprowadzić wyższe podatki dochodowe oraz składki na ZUS. 

Krótkoterminowo może to przynieść pozytywny efekt dla budżetu, ale w dłuższej perspektywie nie tylko zniechęca do inwestowania i zatrudniania nowych pracowników, ale ostatecznie prowadzi do wzrostu bezrobocia, szczególnie przy słabszej koniunkturze. A ta właśnie słabnie, co widać w całej Unii Europejskiej.  

UE już wszczęła przeciw Polsce procedurę nadmiernego deficytu, ale konkretne działania rząd rozpocznie w przyszłym roku. Teraz musi je jednak zaplanować. Nie jest to łatwe, bo wpływy z VAT w kwietniu już zmalały w porównaniu z 2023 rokiem i to mimo podniesionej stawki VAT na żywność. 

W rządzie na razie trwają dyskusje na temat tego, gdzie trzeba będzie ciąć wydatki. Ortodoksyjni neoliberałowie w rodzaju prof. Leszka Balcerowicza wzywają, by zrezygnować ze świadczeń społecznych, ale – co ujawniła ostatnio TV Republika – minister finansów szuka oszczędności raczej w planie modernizacji armii. Sytuacja musi być bardzo zła, skoro cięcia miały sięgnąć nawet 57 mld zł. 

Skończyło się awanturą wewnątrz rządu, śledztwem w sprawie źródła przecieku i rytualnymi zaprzeczeniami, jednak gołym okiem widać, że pieniędzy jest coraz mniej. Po maju deficyt budżetowy wynosił już ponad 53 mld zł - był to najgorszy wynik w historii jego pomiarów. 

Czytaj także: Nowy sondaż: Trzecia Droga spada nawet za Lewicę

Kłopotliwe pieniądze z UE

Wydawało się, że porażki w polityce krajowej mogą zrekompensować Tuskowi sukcesy na arenie międzynarodowej. Lider PO chwali się przecież świetnymi kontaktami w Brukseli i europejskich stolicach. 

Nawet jednak odblokowanie pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy nie przebiegło w takim tempie, jak premier zapowiadał w kampanii wyborczej. Opóźnienie w uwolnieniu pieniędzy po pierwsze nie spowodowało efektu WOW, czyli Tusk jedzie do Brukseli i dostaje to, co chce. Musiał się wszak sporo nagimnastykować, by przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen ogłosiła, że Polska może z tych środków korzystać. Po drugie – ważniejsze, polskie podmioty najprawdopodobniej nie wykorzystają znacznej części tych pieniędzy. Procedury są na tyle skomplikowane i długotrwałe, że przedsiębiorcy i organizacje pozarządowe będą mieli trudności z dotrzymaniem terminów realizacji zadań, a co za tym idzie – z rozliczeniem się z projektów. Wielki grad unijnych pieniędzy, który miał zalać Polskę i rozwiązać wiele problemów, w rzeczywistości może okazać się jedynie mżawką, która zupełnie nie zmieni sytuacji. 

Zresztą samo zainteresowanie środkami z KPO zmniejsza nagonka, którą ekipa Donalda Tuska i Romana Giertycha rozpętała wokół pieniędzy przyznawanych przez rząd Zjednoczonej Prawicy. Zmasowane kontrole i audyty nie tylko zabierają czas urzędnikom, którzy powinni organizować konkursy na wykorzystanie środków z UE, ale dodatkowo zniechęcają wszystkich do działania. Pracownicy ministerstw boją się opracowywać dokumenty, na podstawie których przyznawane byłyby dotacje, a o podpisywaniu jakichkolwiek z nich nie ma już mowy. Obawiają się, że w przypadku zmiany władzy spotka ich taki sam los, jak urzędników pracujących na przykład przy rozdzielaniu środków z Funduszu Sprawiedliwości. 

To samo dotyczy również beneficjentów, którzy obserwując nagonkę na podmioty, które legalnie korzystały z państwowych dotacji, wolą unikać podobnych kłopotów w przyszłości.

Cios od kanclerza Scholza

Wydawało się, że sukces przyniesie premierowi Tuskowi szczyt Unii Europejskiej, gdzie omawiane były m.in. kwestie finansowania zabezpieczeń na wschodniej granicy UE, czyli wzmocnienia zapory między Polską i Białorusią. Premier ogłosił nawet, że osiągnął w Brukseli wszystko, co zamierzał, ale słowa jego zdementowali prezydent Francji i kanclerz Niemiec. Obaj stwierdzili, że nie zamierzają płacić na stawianie zasieków we wschodniej Polsce, bo bezpieczeństwo jest sprawą każdego państwa z osobna. 

Po tak wymierzonym policzku szef polskiego rządu z honorami przyjmował w Warszawie Olafa Scholza, szefa niemieckiego gabinetu. Miało być miło i przyjaźnie, ale kanclerz z wyjątkowym lekceważeniem wypowiedział się o polskich roszczeniach reparacyjnych i obraził ofiary wojny. Powtórzył także, że Niemcy nie będą płacić na polską granicę wschodnią. 

Donalda Tuska, którego niemiecka prasa nazwała niedawno junior-partnerem, nie było stać na żadną ripostę. Przyznał tylko za szefem niemieckiego rządu, że sprawa reparacji jest zamknięta, i już do wizyty nie wracał. 

Czytaj także: Prawna historia "Solidarności": Mecenas Piotr Andrzejewski wspomina drastyczne procesy

Szeryf musi odreagować  

Odgrywanie roli twardziela ma jednak swoją cenę. Kiedy nie wychodzi z mocnymi graczami, to trzeba odreagować na słabszych. Platforma postanowiła więc podnieść poziom emocji wokół aresztowanego ks. Michała Olszewskiego, w obronie którego odbywają się demonstracje w całym kraju. Ekipa Donalda Tuska opublikowała więc spot obrażający zarówno kapłana, jak i osoby domagające się wypuszczenia go i rozliczenia winnych tortur, których ofiarą padł duchowny. Nawet zarzuty, które miał usłyszeć ks. Olszewski w politycznym klipie, były nieprawdziwe. 

Rządzący nie cofnęli się w tej sprawie o krok, mimo że do opinii publicznej przedostały się listy dwóch urzędniczek również zatrzymanych w sprawie rzekomych nieprawidłowości w dzieleniu pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości. Obie kobiety ujawniały, że traktowano je podobnie jak ks. Olszewskiego, co spełnia znamiona tortur opisanych w międzynarodowych konwencjach: trzymano je w izolacji, odmawiano kontaktów z adwokatem, nie pozwalano spać, a nawet kazano im się kąpać i załatwiać potrzeby fizjologiczne w obecności mężczyzn. 

Premier Tusk woli jednak szydzić z tortur i grozić sądem wszystkim, którzy o tym mówią, niż rozmawiać o realnej polityce. W dyskusji o osiągnięciach musiałby się stale tłumaczyć z klęsk i porażek. Dlatego z merytoryką muszą wygrać emocje. 
Ale po demonstracji przed Sejmem w sprawie obrony duchownego i sprzeciwu wobec stosowania w Polsce tortur, gdy temat przedarł się nawet mediów liberalnych, ekipa rządząca sięga po inną sprawdzoną metodę. Tusk zapowiedział właśnie, że kończy wewnątrzkoalicyjne konsultacje w sprawie depenalizacji aborcji i legalizacji związków partnerskich i zamierza przedstawić je Sejmowi jako projekt rządowy. Czyli priorytetowy. 

Wiadomo, że żadnej z tych ustaw nie podpisze prezydent, a niemal na pewno dojdzie do kłótni miedzy PO, Lewicą i Trzecią Drogą. Oczywiście taki jest cel zgłoszenia tych projektów. Nie chodzi o przychylność lobby homoseksualnego i proaborcyjnego, ale o wywołanie zamieszania, o odnowienie podziału na postępową liberalną lewicę i zacofanych konserwatystów. 

Trzeba przyznać, że w odwracaniu uwagi Tusk zawsze był dobry, więc pewnie i teraz uda mu się uniknąć dyskusji o reparacjach, cenach energii, opóźnieniu w budowie CPK i elektrowni atomowych, dziurze budżetowej czy uciekających z Polski firmach. Emocje znów będą rozgrzane tematami zastępczymi. 
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe