Żądza politycznej zemsty Donalda Tuska doprowadziła do paraliżu państwa

Chorobliwa chęć rewanżu, która ogarnęła jednego człowieka, doprowadziła do paraliżu państwa. Stanęły kontrolowane przez państwo spółki, w apatii pogrążyła się administracja, nawet posłowie nie przygotowują nowych ustaw, bo nie jest to istotne, gdy głównym celem sprawowania władzy jest odwet.
Donald Tusk  Żądza politycznej zemsty Donalda Tuska doprowadziła do paraliżu państwa
Donald Tusk / PAP / Marcin Obara

Polityczna zemsta kosztuje. Pochłania ogromne ilości energii, absorbuje uwagę, wyzwala emocje, a mimo to nigdy nie jest do końca spełniona, bo przeciwnik rzadko wydaje się dostatecznie pokonany. Nawet poniżony, sponiewierany, zamknięty w areszcie nadal pozostaje zagrożeniem. Z czasem nawet większym, bo twardszym, odporniejszym i także pałającym wolą rewanżu. 
W opisaną wielokrotnie w literaturze naukowej i beletrystycznej pułapkę zemsty wpadł niestety Donald Tusk. Niestety dla niego, ale przede wszystkim dla nas, gdyż jego emocje oddziałują na funkcjonowanie państwa. 

Fatalne wyniki spółek 

Kampania ścigania wszystkich, którzy pełnili jakiekolwiek funkcje w państwie rządzonym przez Prawo i Sprawiedliwość, najpierw dosięgła spółki. Stworzenie z Daniela Obajtka – człowieka, który rozwinął koncern i przekształcił go w regionalną potęgę – wroga numer jeden polskiego biznesu przyniosło efekty niemal natychmiast. Za pierwszy kwartał energetyczny gigant przyniósł sześćdziesiąt dziewięć procent mniej zysków niż rok wcześniej (o 6,9 mld zł). 

Nowy prezes nie tylko nie zapowiedział znaczących inwestycji, ale w pierwszych wypowiedziach ogłosił, że będzie starał się dopaść winnych nieprawidłowości. O ile tego rodzaju hasła mogą przynosić pozytywny efekt w polityce, o tyle w działalności biznesowej zapowiadają stagnację. Tak też się dzieje. Orlen wycofuje się z kolejnych przedsięwzięć – z budową elektrowni atomowej na czele. Zamiast tego rozliczona ma być fuzja z Lotosem. 

Gorsze wyniki notują także pozostałe spółki energetyczne: PGE, Tauron czy Energa. JSW po pierwszym kwartale ogłosiła stratę 11 mln zł przy ubiegłorocznym zysku w wysokości 1,3 mld zł. 

Co prawda, na plus wyszedł PKO BP (590 mln zł), ale banki niekontrolowane przez państwo radziły sobie zwykle znacznie lepiej. 

Najbardziej spektakularną porażkę zanotował jednak narodowy przewoźnik towarowy, czyli PKP Cargo, który zanotował ponad 100 mln zł strat i rozpoczął masowe zwolnienia, które mają objąć trzydzieści procent załogi. 

Po próbach dopadnięcia Daniela Obajtka i fali nienawiści wobec innych prezesów spółek menedżerowie, którzy dziś zajmują kluczowe stanowiska, za wszelką cenę będą unikali ryzyka, a nawet podejmowania jakichkolwiek decyzji. Doskonale zdają sobie sprawę, że po zmianie władzy to oni mogą być ciągani po prokuraturach, sądach i komisjach śledczych. Głównym ich celem jest więc dziś zabezpieczenie swojej przyszłości, a dokładniej unikanie wszelkiej odpowiedzialności. 

Administracja w hibernacji 

Podobnie wygląda sytuacja w administracji państwowej. Jednym z jej głównych priorytetów powinno być dziś rozdysponowanie 27 mld zł z Krajowego Planu Odbudowy, który z wielką pompą został Polsce odblokowany. Choć wiadomo, że wstrzymywany był z powodów politycznych, a nie merytorycznych, to dziś pieniądze te są do dyspozycji. Aby jednak trafiły do polskiego biznesu, muszą zostać rozpisane konkursy. Urzędnicy zamiast to robić, zajmują się jednak audytami oraz poszukiwaniem nieprawidłowości przy rozdzielaniu poprzednich grantów. Nie ma to nic wspólnego ze zwykłym sprawdzaniem prawidłowości wydatkowanych pieniędzy, a raczej z nalotami kilku, a nawet kilkunastu kontroli, które za wszelką cenę muszą znaleźć jakieś błędy. Choćby formalne. 

Konkursów jest więc bardzo mało, a pieniądze muszą być wydane i rozliczone do końca 2026 roku. Biorąc pod uwagę długotrwałe procedury korzystania z unijnych pieniędzy, jest bardzo mało prawdopodobne, by środki te zostały wydane na znaczące projekty rozwojowe. Część z nich trafi do fundacji i stowarzyszeń na programy edukacyjne lub informacyjne, ale o cywilizacyjnym skoku możemy już raczej zapomnieć. 

Zwłaszcza że chętnych do korzystania z tych funduszy może być mniej niż zwykle. Przedsiębiorcy bacznie obserwują, z jaką intensywnością są dziś prześwietlani beneficjenci. Mogą spodziewać się, że po zmianie władzy kolejna ekipa z równą determinacją będzie szukać nadużyć obecnej władzy. 

Bierność stała się cnotą

Skupienie uwagi ekipy Donalda Tuska na ściganiu polityków PiS powoduje także paraliż znacznej części działaczy Platformy Obywatelskiej i jej koalicjantów. Kiedyś będą musieli oddać władzę, a wówczas – co już dziś zapowiada obecna opozycja – odwet będzie jeszcze bardziej brutalny i bezwzględny. 

Dlatego niechętnie podejmują jakiekolwiek inicjatywy, które mogą powodować wydawanie znacznych środków publicznych. Nawet jeśli chodzi o projekty ze wszech miar pożyteczne i potrzebne. Z punktu widzenia ministrów czy wiceministrów najbezpieczniejsze jest jedynie administrowanie i unikanie podpisywania jakichkolwiek dokumentów. Bierność stała się jedną z najbardziej pożądanych politycznych cnót. 

W efekcie rząd jest zdolny jedynie do podejmowania projektów społecznych. Abstrahując od ich słuszności czy niezbyt korzystnych skutków demograficznych lub wychowawczych, oznaczają one jedynie wydawanie pieniędzy z budżetu. Ze strachu przed konsekwencjami rządowa ekipa nie próbuje realizować żadnych projektów inwestycyjnych. Nawet jeśli Donald Tusk ogłosił, że Centralny Port Komunikacyjny powstanie i odważnie założymy, że jego zapowiedź była szczera, to w tej sprawie nie dzieje się nic. Władze spółki i odpowiednie urzędy zajmują się unikaniem podejmowania jakichkolwiek kroków, za które kiedyś mogą być ciągani na przesłuchania. 

Państwo stanęło 

Żądza odwetu, którą pałają w stosunku do PiS Donald Tusk, Roman Giertych i Radosław Sikorski – reszta ekipy stara się za bardzo nie wychylać – doprowadziła do tego, że duża część aktywności państwa została zahamowana. Jakby przeszło ono w stan hibernacji i czekało na odwilż. Ta jednak nie nadejdzie, gdyż rządowi, który nie realizuje żadnej polityki gospodarczej, inwestycyjnej czy społecznej („babciowe” czy płatne w stu procentach zwolnienia lekarskie trudno uznać za spójną politykę społeczną), nie pozostaje nic innego jak eskalowanie emocji. 

Będą więc kolejne przesłuchania, spektakularne zatrzymania, aresztowania i represje, bo tylko to jest w stanie utrzymać poparcie ludziom skupionym wokół premiera Tuska. Już dziś możemy jasno stwierdzić, że obecna kadencja jest dla polskiej gospodarki stracona, gdyż państwo, które ma w niej ogromny udział, nie będzie aktywnie angażowało się w rozwój. 

Dowodem na to, że temperatura politycznego sporu ma tylko rosnąć i rozszerzać się na nowe środowiska, była ostatnia demonstracja przed Sejmem tzw. strajku kobiet. Wyzwiska, wulgaryzmy, prymitywizm i agresja eksplodowały z zaskakującą siłą. Ich adresatem nie był jednak tym razem znienawidzony PiS, ale politycy Polskiego Stronnictwa Ludowego i Polski 2050 Szymona Hołowni. 

Wspierana przez Lewicę i Koalicję Obywatelską Marta Lempart uderzyła w sojuszników Donalda Tuska za to, że nie poparli projektu depenalizacji aborcji. Dla części z nich mogło to być zaskoczenie, gdyż tego rodzaju rynsztokowy język był do tej pory kierowany jedynie do polityków PiS. 

Nie ulega wątpliwości, że zorganizowany przez Lempart festiwal bluzgów miał na celu zastraszenie przeciwników aborcji. Nie wiemy, czy politycy Trzeciej Drogi rzeczywiście zaczęli się bać, ale możemy być pewni, że jeśli się nie ugną, aktywistki pójdą dalej. Będą wrzeszczeć pod ich domami, atakować ich fizycznie czy obrażać ich rodziny. Politycy PiS są już zahartowani, ci z PSL-u i od Hołowni muszą się na to przygotować. 

Czytaj także: Katastrofa ekologiczna niemieckiej rzeki. Ryby mogą wymrzeć

Czytaj także: Dziennikarze TVP i znani sportowcy stają w obronie Przemysława Babiarza

Bezpieczeństwo przestało istnieć 

Istotnym elementem tej polityki strachu jest niespotykany w ostatnich trzech dekadach sposób traktowania zatrzymanych i aresztowanych. Tortury stosowane wobec ks. Michała Olszewskiego oraz dwóch urzędniczek Ministerstwa Sprawiedliwości, obnażenie podczas zatrzymania posła Marcina Romanowskiego, przeprowadzona ze złamaniem wszelkich procedur rewizja w domu Zbigniewa Ziobry – to wszystko ma pokazać, że władza się nie cofa i nie zamierza przebierać w środkach. 

Brutalność nie tylko nie jest ukrywana, ale specjalnie eksponowana – taki wydźwięk ma przecież oświadczenie Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w sprawie torturowania ks. Olszewskiego. ABW nie tylko nie zaprzeczyła stosowanym przez siebie metodom, uznanym w prawie międzynarodowym za tortury, ale wszystkie zarzuty, które postawił jej duchowny, potwierdziła. 

Demonstrowanie poczucia bezkarności i wszechwładzy ma pokazać wszystkim opornym, że każdy może zostać wrogiem władzy. Nawet na wybitnego językoznawcę prof. Jerzego Bralczyka, który zakwestionował sensowność tworzenia form żeńskich dla takich słów jak minister oraz humanizowania zwierząt, niemal natychmiast wylały się kubły pomyj w internecie i wspierających rząd mediach, gdyż nikt nie ma prawa kwestionować jedynie słusznej linii władzy. Także na polu semantycznym. 

Przykład prof. Bralczyka pokazuje, że władza dość szybko ze strasznej staje się groteskowa. Zanim jednak sama to zauważy, będzie jeszcze starała się zastraszyć kolejne grupy społeczne. 
 


 

POLECANE
Geje uznali się za lesbijki i zgarnęli kobietom nagrody sprzed nosa tylko u nas
Geje uznali się za lesbijki i zgarnęli kobietom nagrody sprzed nosa

Kolejny raz kilku transseksualistów zabrało kobietom sportowe nagrody przeznaczone dla zawodniczek, które kobietami się urodziły, a nie tylko mianowały. Kto jednak transseksualiście zabroni, skoro każdy z nas może sobie dzisiaj dowolnie wybrać swoją prawdziwą rzekomo tożsamość?

Kongres USA przyjął wielką piękną ustawę Donalda Trumpa z ostatniej chwili
Kongres USA przyjął "wielką piękną ustawę" Donalda Trumpa

Izba Reprezentantów USA przyjęła ustawę "One Big Beautiful Bill Act" zapowiadaną przez prezydenta Donalda Trumpa, łączącą cięcia podatków, redukcje socjalne i większe środki na deportacje.

Ogromny pożar bloku mieszkalnego w Ząbkach z ostatniej chwili
Ogromny pożar bloku mieszkalnego w Ząbkach

Około 20 zastępów straży pożarnej walczy z pożarem budynku wielorodzinnego przy ulicy Powstańców 62 w podwarszawskich Ząbkach.

Qczaj dopiero co zrobił prawo jazdy: Mam BMW M2, to samochód dla wariatów gorące
Qczaj dopiero co zrobił prawo jazdy: "Mam BMW M2, to samochód dla wariatów"

Trener podkreśla, że decyzja o zrobieniu prawa jazdy była jedną z najlepszych w jego życiu. Teraz, kiedy odpowiedni dokument ma już w kieszeni, z ogromną przyjemnością wsiada za kierownicę i mknie przed siebie. Najbardziej lubi drogi szybkiego ruchu, bo tam może mocniej wcisnąć pedał gazu.

Straż Graniczna miała odesłać migranta do Niemiec pod presją mieszkańców Gubina z ostatniej chwili
Straż Graniczna miała odesłać migranta do Niemiec pod presją mieszkańców Gubina

Próba nielegalnego przekazania migranta na polską stronę granicy wywołała w czwartek nerwową interwencję mieszkańców Gubina – informuje Robert Bąkiewicz z Ruchu Obrony Granic.

Grafzero: Zew Zajdla 2024 z ostatniej chwili
Grafzero: Zew Zajdla 2024

Nadszedł czas na Nagrody Fandomu Polskiego, czyli popularne Zajdle! W 2025 roku nieco wcześniej, bo Polcon ma miejsce w lipcu, ale równie ciekawie. Sześć powieści i cztery opowiadania - Grafzero vlog literacki podaje swoje typy!

PGNiG wydało pilny komunikat dla klientów z ostatniej chwili
PGNiG wydało pilny komunikat dla klientów

Uwaga na fałszywych przedstawicieli PGNiG Obrót Detaliczny i Grupy Orlen. Sprawdź, jak się chronić przed oszustami podszywającymi się pod pracowników.

Nie żyje gwiazda filmów Quentina Tarnatino z ostatniej chwili
Nie żyje gwiazda filmów Quentina Tarnatino

W czwartek w wieku 67 lat po prawdopodobnym zawale serca zmarł Michael Madsen, gwiazda "Wściekłych psów" i "Kill Billa".

Przewodniczący Wojewódzkiej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego piratem drogowym tylko u nas
Przewodniczący Wojewódzkiej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego piratem drogowym

W Polsce, proszę Państwa, logika od dawna prosiła o azyl polityczny, ale ostatnio chyba wyemigrowała na stałe, i to bez prawa powrotu. Bo jak inaczej skomentować fakt, który nawet dla mnie, człowieka przywykłego do absurdów postkomunizmu, jest niczym diament w koronie groteski?

Trump rozmawiał z Putinem. Jest reakcja Kremla z ostatniej chwili
Trump rozmawiał z Putinem. Jest reakcja Kremla

W czwartek Władimir Putin powiedział prezydentowi USA Donaldowi Trumpowi w rozmowie telefonicznej w czwartek, że Moskwa nie zrezygnuje z celów, jakie sobie postawiła dotyczących wojny na Ukrainie.

REKLAMA

Żądza politycznej zemsty Donalda Tuska doprowadziła do paraliżu państwa

Chorobliwa chęć rewanżu, która ogarnęła jednego człowieka, doprowadziła do paraliżu państwa. Stanęły kontrolowane przez państwo spółki, w apatii pogrążyła się administracja, nawet posłowie nie przygotowują nowych ustaw, bo nie jest to istotne, gdy głównym celem sprawowania władzy jest odwet.
Donald Tusk  Żądza politycznej zemsty Donalda Tuska doprowadziła do paraliżu państwa
Donald Tusk / PAP / Marcin Obara

Polityczna zemsta kosztuje. Pochłania ogromne ilości energii, absorbuje uwagę, wyzwala emocje, a mimo to nigdy nie jest do końca spełniona, bo przeciwnik rzadko wydaje się dostatecznie pokonany. Nawet poniżony, sponiewierany, zamknięty w areszcie nadal pozostaje zagrożeniem. Z czasem nawet większym, bo twardszym, odporniejszym i także pałającym wolą rewanżu. 
W opisaną wielokrotnie w literaturze naukowej i beletrystycznej pułapkę zemsty wpadł niestety Donald Tusk. Niestety dla niego, ale przede wszystkim dla nas, gdyż jego emocje oddziałują na funkcjonowanie państwa. 

Fatalne wyniki spółek 

Kampania ścigania wszystkich, którzy pełnili jakiekolwiek funkcje w państwie rządzonym przez Prawo i Sprawiedliwość, najpierw dosięgła spółki. Stworzenie z Daniela Obajtka – człowieka, który rozwinął koncern i przekształcił go w regionalną potęgę – wroga numer jeden polskiego biznesu przyniosło efekty niemal natychmiast. Za pierwszy kwartał energetyczny gigant przyniósł sześćdziesiąt dziewięć procent mniej zysków niż rok wcześniej (o 6,9 mld zł). 

Nowy prezes nie tylko nie zapowiedział znaczących inwestycji, ale w pierwszych wypowiedziach ogłosił, że będzie starał się dopaść winnych nieprawidłowości. O ile tego rodzaju hasła mogą przynosić pozytywny efekt w polityce, o tyle w działalności biznesowej zapowiadają stagnację. Tak też się dzieje. Orlen wycofuje się z kolejnych przedsięwzięć – z budową elektrowni atomowej na czele. Zamiast tego rozliczona ma być fuzja z Lotosem. 

Gorsze wyniki notują także pozostałe spółki energetyczne: PGE, Tauron czy Energa. JSW po pierwszym kwartale ogłosiła stratę 11 mln zł przy ubiegłorocznym zysku w wysokości 1,3 mld zł. 

Co prawda, na plus wyszedł PKO BP (590 mln zł), ale banki niekontrolowane przez państwo radziły sobie zwykle znacznie lepiej. 

Najbardziej spektakularną porażkę zanotował jednak narodowy przewoźnik towarowy, czyli PKP Cargo, który zanotował ponad 100 mln zł strat i rozpoczął masowe zwolnienia, które mają objąć trzydzieści procent załogi. 

Po próbach dopadnięcia Daniela Obajtka i fali nienawiści wobec innych prezesów spółek menedżerowie, którzy dziś zajmują kluczowe stanowiska, za wszelką cenę będą unikali ryzyka, a nawet podejmowania jakichkolwiek decyzji. Doskonale zdają sobie sprawę, że po zmianie władzy to oni mogą być ciągani po prokuraturach, sądach i komisjach śledczych. Głównym ich celem jest więc dziś zabezpieczenie swojej przyszłości, a dokładniej unikanie wszelkiej odpowiedzialności. 

Administracja w hibernacji 

Podobnie wygląda sytuacja w administracji państwowej. Jednym z jej głównych priorytetów powinno być dziś rozdysponowanie 27 mld zł z Krajowego Planu Odbudowy, który z wielką pompą został Polsce odblokowany. Choć wiadomo, że wstrzymywany był z powodów politycznych, a nie merytorycznych, to dziś pieniądze te są do dyspozycji. Aby jednak trafiły do polskiego biznesu, muszą zostać rozpisane konkursy. Urzędnicy zamiast to robić, zajmują się jednak audytami oraz poszukiwaniem nieprawidłowości przy rozdzielaniu poprzednich grantów. Nie ma to nic wspólnego ze zwykłym sprawdzaniem prawidłowości wydatkowanych pieniędzy, a raczej z nalotami kilku, a nawet kilkunastu kontroli, które za wszelką cenę muszą znaleźć jakieś błędy. Choćby formalne. 

Konkursów jest więc bardzo mało, a pieniądze muszą być wydane i rozliczone do końca 2026 roku. Biorąc pod uwagę długotrwałe procedury korzystania z unijnych pieniędzy, jest bardzo mało prawdopodobne, by środki te zostały wydane na znaczące projekty rozwojowe. Część z nich trafi do fundacji i stowarzyszeń na programy edukacyjne lub informacyjne, ale o cywilizacyjnym skoku możemy już raczej zapomnieć. 

Zwłaszcza że chętnych do korzystania z tych funduszy może być mniej niż zwykle. Przedsiębiorcy bacznie obserwują, z jaką intensywnością są dziś prześwietlani beneficjenci. Mogą spodziewać się, że po zmianie władzy kolejna ekipa z równą determinacją będzie szukać nadużyć obecnej władzy. 

Bierność stała się cnotą

Skupienie uwagi ekipy Donalda Tuska na ściganiu polityków PiS powoduje także paraliż znacznej części działaczy Platformy Obywatelskiej i jej koalicjantów. Kiedyś będą musieli oddać władzę, a wówczas – co już dziś zapowiada obecna opozycja – odwet będzie jeszcze bardziej brutalny i bezwzględny. 

Dlatego niechętnie podejmują jakiekolwiek inicjatywy, które mogą powodować wydawanie znacznych środków publicznych. Nawet jeśli chodzi o projekty ze wszech miar pożyteczne i potrzebne. Z punktu widzenia ministrów czy wiceministrów najbezpieczniejsze jest jedynie administrowanie i unikanie podpisywania jakichkolwiek dokumentów. Bierność stała się jedną z najbardziej pożądanych politycznych cnót. 

W efekcie rząd jest zdolny jedynie do podejmowania projektów społecznych. Abstrahując od ich słuszności czy niezbyt korzystnych skutków demograficznych lub wychowawczych, oznaczają one jedynie wydawanie pieniędzy z budżetu. Ze strachu przed konsekwencjami rządowa ekipa nie próbuje realizować żadnych projektów inwestycyjnych. Nawet jeśli Donald Tusk ogłosił, że Centralny Port Komunikacyjny powstanie i odważnie założymy, że jego zapowiedź była szczera, to w tej sprawie nie dzieje się nic. Władze spółki i odpowiednie urzędy zajmują się unikaniem podejmowania jakichkolwiek kroków, za które kiedyś mogą być ciągani na przesłuchania. 

Państwo stanęło 

Żądza odwetu, którą pałają w stosunku do PiS Donald Tusk, Roman Giertych i Radosław Sikorski – reszta ekipy stara się za bardzo nie wychylać – doprowadziła do tego, że duża część aktywności państwa została zahamowana. Jakby przeszło ono w stan hibernacji i czekało na odwilż. Ta jednak nie nadejdzie, gdyż rządowi, który nie realizuje żadnej polityki gospodarczej, inwestycyjnej czy społecznej („babciowe” czy płatne w stu procentach zwolnienia lekarskie trudno uznać za spójną politykę społeczną), nie pozostaje nic innego jak eskalowanie emocji. 

Będą więc kolejne przesłuchania, spektakularne zatrzymania, aresztowania i represje, bo tylko to jest w stanie utrzymać poparcie ludziom skupionym wokół premiera Tuska. Już dziś możemy jasno stwierdzić, że obecna kadencja jest dla polskiej gospodarki stracona, gdyż państwo, które ma w niej ogromny udział, nie będzie aktywnie angażowało się w rozwój. 

Dowodem na to, że temperatura politycznego sporu ma tylko rosnąć i rozszerzać się na nowe środowiska, była ostatnia demonstracja przed Sejmem tzw. strajku kobiet. Wyzwiska, wulgaryzmy, prymitywizm i agresja eksplodowały z zaskakującą siłą. Ich adresatem nie był jednak tym razem znienawidzony PiS, ale politycy Polskiego Stronnictwa Ludowego i Polski 2050 Szymona Hołowni. 

Wspierana przez Lewicę i Koalicję Obywatelską Marta Lempart uderzyła w sojuszników Donalda Tuska za to, że nie poparli projektu depenalizacji aborcji. Dla części z nich mogło to być zaskoczenie, gdyż tego rodzaju rynsztokowy język był do tej pory kierowany jedynie do polityków PiS. 

Nie ulega wątpliwości, że zorganizowany przez Lempart festiwal bluzgów miał na celu zastraszenie przeciwników aborcji. Nie wiemy, czy politycy Trzeciej Drogi rzeczywiście zaczęli się bać, ale możemy być pewni, że jeśli się nie ugną, aktywistki pójdą dalej. Będą wrzeszczeć pod ich domami, atakować ich fizycznie czy obrażać ich rodziny. Politycy PiS są już zahartowani, ci z PSL-u i od Hołowni muszą się na to przygotować. 

Czytaj także: Katastrofa ekologiczna niemieckiej rzeki. Ryby mogą wymrzeć

Czytaj także: Dziennikarze TVP i znani sportowcy stają w obronie Przemysława Babiarza

Bezpieczeństwo przestało istnieć 

Istotnym elementem tej polityki strachu jest niespotykany w ostatnich trzech dekadach sposób traktowania zatrzymanych i aresztowanych. Tortury stosowane wobec ks. Michała Olszewskiego oraz dwóch urzędniczek Ministerstwa Sprawiedliwości, obnażenie podczas zatrzymania posła Marcina Romanowskiego, przeprowadzona ze złamaniem wszelkich procedur rewizja w domu Zbigniewa Ziobry – to wszystko ma pokazać, że władza się nie cofa i nie zamierza przebierać w środkach. 

Brutalność nie tylko nie jest ukrywana, ale specjalnie eksponowana – taki wydźwięk ma przecież oświadczenie Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w sprawie torturowania ks. Olszewskiego. ABW nie tylko nie zaprzeczyła stosowanym przez siebie metodom, uznanym w prawie międzynarodowym za tortury, ale wszystkie zarzuty, które postawił jej duchowny, potwierdziła. 

Demonstrowanie poczucia bezkarności i wszechwładzy ma pokazać wszystkim opornym, że każdy może zostać wrogiem władzy. Nawet na wybitnego językoznawcę prof. Jerzego Bralczyka, który zakwestionował sensowność tworzenia form żeńskich dla takich słów jak minister oraz humanizowania zwierząt, niemal natychmiast wylały się kubły pomyj w internecie i wspierających rząd mediach, gdyż nikt nie ma prawa kwestionować jedynie słusznej linii władzy. Także na polu semantycznym. 

Przykład prof. Bralczyka pokazuje, że władza dość szybko ze strasznej staje się groteskowa. Zanim jednak sama to zauważy, będzie jeszcze starała się zastraszyć kolejne grupy społeczne. 
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe