Prof. Elżbieta Chojna-Duch: Wszystko jest możliwe, ale wejście do NBP nie jest tak łatwe jak do PAP

- Dlaczego rządowi Donalda Tuska przeszkadza Adam Glapiński? - Może dlatego że wypowiedział się przeciwko walucie euro, sprzeciwiając się przekazaniu władzy z zakresu polityki pieniężnej poza Polskę - mówi w rozmowie z Moniką Rutke prof. Elżbieta Chojna-Duch.
prof. Elżbieta Chojna-Duch Prof. Elżbieta Chojna-Duch: Wszystko jest możliwe, ale wejście do NBP nie jest tak łatwe jak do PAP
prof. Elżbieta Chojna-Duch / M. Żegliński - Tygodnik Solidarność

- Dlaczego rządowi Donalda Tuska przeszkadza Adam Glapiński?

- Może dlatego że wypowiedział się przeciwko walucie euro, sprzeciwiając się przekazaniu władzy z zakresu polityki pieniężnej poza Polskę

- Ale obecna koalicja nie twierdzi wcale, że jest za wprowadzeniem w Polsce euro. Przynajmniej oficjalnie. 

- A może sprawa jest jeszcze prostsza. Może koalicji rządzącej jest potrzebny kolejny przyczółek władzy?

Pewne jest jedno. Tu nie chodzi o żadne merytoryczne powody. Ani o żadne rzeczywiste naruszenia.

Profesor Adam Glapiński jest ekonomistą o wieloletnim doświadczeniu w zakresie polityki pieniężnej i bankowości. Jest państwowcem i jest patriotą. Dlatego próba postawienia go przed Trybunałem Stanu nie wytrzymuje krytyki ani w świetle konstytucji, ustaw, orzecznictwa ani norm prawa międzynarodowego. To jest  po prostu niepoważne. 

Czytaj także: Europejska integracja czy niemiecka dominacja? Jak Polska podporządkowuje się Berlinowi

Atak na prezesa NBP  

- Ale to się jednak dzieje naprawdę..

- Tak i zarzuty te ośmieszają wnioskodawców i są co najmniej niezrozumiałe dla przedstawicieli innych banków centralnych i profesjonalnych ekonomistów. A przede wszystkim naruszają szeroko rozumianą niezależność NBP.

Narodowy Bank Polski to oczywiście osoba prezesa, ale i cały system, organizacja włączona w międzynarodową europejską konstrukcję, w polską gospodarkę i rynek finansowy, a jej suwerenność ma charakter ustrojowy. W polskim prawie ani konstytucja, ani ustawa o NBP nie przewidują takiej sytuacji jak zawieszenie prezesa NBP. Zrozumienie zasad polityki pieniężnej, roli bankowości centralnej wymaga specjalistycznej wiedzy ekonomicznej i prawnej, przygotowania warsztatowego z zakresu finansów, rachunkowości, statystyki, uwarunkowań geopolitycznych. Nie sądzę, aby 115 (a może nawet więcej) parlamentarzystów, którzy podpisali się pod wnioskiem, mieli taką wiedzę i się nią kierowali w swoich decyzjach.

– Zarzutem podstawowym jest naruszenie konstytucji i innych ustaw poprzez pośrednie finansowanie deficytu budżetowego w ramach skupu aktywów w latach 2020–2021. Co to w zasadzie oznacza?

– Chodzi o finansowanie deficytu budżetowego. Rzeczywiście konstytucja takiej praktyki zakazuje. Ale wbrew opinii forsowanej przez jednego z członków Rady Polityki Pieniężnej w rzeczywistości nic takiego się nie odbyło. Narodowy Bank Polski nie finansował deficytu budżetu państwa. 

Czytaj także: [Felieton „TS”] Rafał Woś: Skok na bank. Bank centralny

Niekonwencjonalna polityka monetarna 

- A tzw. niekonwencjonalna polityka monetarna z czasów pandemii? 

- Tak jak inne banki centralne tak i NBP wykorzystał procedury oraz instrumenty przewidziane na okoliczność kryzysu. Są one określone w ustawie, założeniach polityki pieniężnej, czyli w dokumentach banku centralnego. Zgodnie z ustawą o NBP bank ma możliwość sprzedawania, kupowania dłużnych papierów wartościowych w operacjach otwartego rynku, SOOR, czyli Strukturalnych Operacji Otwartego Rynku. Taką możliwość dopuszczają też przepisy unijne – artykuł 123 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Zakazuje on nabywania obligacji skarbowych na rynku pierwotnym. NBP skupował je na rynku wtórnym, podobnie jak inne banki centralne. Około 40 banków centralnych uczestniczyło w takich operacjach na dużo, dużo większą skalę. Równie dobrze można by zawołać: „Pod sąd prezes Christine Lagarde za masowy wykup papierów skarbowych przez EBC [bank strefy euro], i to nie tylko w pandemii, razem z wieloma innymi prezesami banków centralnych na świecie!”. 

- To fakt, że nikt prezes EBC pod sąd za podobną do naszej niekonwencjonalną politykę monetarną nie ciąga.

- Tak jak wszystkie ważniejsze banki centralne na świecie NBP wspomagał wysiłki rządu, aby jak najniższym kosztem sfinansować tarcze antycovidowe. Udzielił wsparcia po ogłoszeniu 15 marca 2020 r. przez Światową Organizację Zdrowia stanu pandemii COVID-19. Pamiętajmy, że przecież pandemia była nieoczekiwanym wydarzeniem i niezwykle trudnym do opanowania, o nieznanych skutkach. Sytuacja płynnościowa na polskim rynku bankowym zmieniała się w tym okresie gwałtownie, wręcz dramatycznie. Akomodacyjne działania podjęte przez NBP, zainicjowane w okresie paniki na rynkach finansowych, po kilku miesiącach przywróciły płynność w polskim sektorze bankowym.

Dzięki tej współpracy przetrwała większość małych i średnich firm. Liczba bezrobotnych wzrosła wielokrotnie mniej niż podczas kryzysu 2008–2009, niż w innych krajach unijnych, niż na świecie. 

Działanie NBP w zakresie skupu obligacji pozytywnie oceniły i Fundusz Walutowy, i OECD, i sam Europejski Bank Centralny. Ponadto całość działań od 2020 roku oceniana była w kraju przez biegłego rewidenta, który przez dłuższy czas szczegółowo sprawdzał każdy element procedury i wykonanie planu finansowego banku centralnego.

Ewentualne skutki powstrzymania się przez NBP od zakupu na rynku wtórnym obligacji skarbowych byłyby dla Polski niekorzystne, fatalne. Rząd nie mógł bowiem pozostać bierny wobec wyzwań utraty płynności i masowych bankructw przedsiębiorstw podczas koronakryzysu, gdyby więc nie wsparcie NBP musiałby – z uwagi na credit crunch, który nastąpił na rynkach finansowych po ogłoszeniu lockdownu – emitować obligacje wysoko oprocentowane i szukać nabywców za granicą. Gdyby rząd samodzielnie dokonywał redystrybucji środków w ramach tarcz antycovidowych, odbyłoby się to kosztem wysokiego oprocentowania długu i rosnących kosztów obsługi długu publicznego. Plasowanie tych obligacji na rynkach zagranicznych byłoby nie tylko bardziej kosztowne dla budżetu państwa, lecz także powodowałoby dalszy wzrost napływu obcych walut oraz szkodliwe umacnianie się złotego.

Finalnym skutkiem byłoby to, że pozyskane w ten sposób środki trzeba byłoby wymienić na złote w NBP, więc suma bilansowa polskiego banku centralnego zwiększyłaby się o mniej więcej tyle samo co w przypadku odkupu tych obligacji od banków krajowych w ramach strukturalnych operacji otwartego rynku. 

– Czyli inne banki centralne podczas pandemii korzystały również z tych instrumentów radzenia sobie z kryzysem wywołanym pandemią?

– Wiele banków centralnych na świecie na dużo większą skalę i dużo wcześniej – a EBC formalnie od 2015 roku – używało tego instrumentu i było za to ocenianych pozytywnie, tak jak i nasz bank centralny. Zgodność z prawem tych działań, nazywanych „luzowaniem ilościowym”, potwierdzały wyroki międzynarodowych sądów i trybunałów w takich samych sprawach. To był instrument wyjątkowy, ale bardzo potrzebny w tamtym okresie. 

Czytaj także: Coraz większy paraliż decyzyjny: drogi rządowej koalicji się rozjeżdżają

Zarzuty strony rządowej 

– Inny zarzut dotyczy ogromnej straty w 2023 roku zamiast spodziewanego zysku. 

– Drugi główny zarzut wobec prezesa NBP dotyczący straty bilansowej w 2023 roku zamiast spodziewanego zysku – choć jak wiadomo, podobnych rozmiarów strata wystąpiła kilkakrotnie, m.in. w 2022 roku – jest równie niepoważny. Czy w sierpniu ktokolwiek może przewidzieć niezależne, pozostające poza kontrolą NBP czynniki: kurs złotego w grudniu, jego umocnienie lub osłabienie, ich skalę bądź wysokości stopy procentowej, kształtowanej przez Radę Polityki Pieniężnej, a może wysokość inflacji? Jeśli byłoby to możliwe, taki ktoś byłby bardzo zamożnym człowiekiem. Znajomość kursu na pół roku z góry nie jest możliwa nawet przy pomocy szklanej kuli. Nie mamy już kursu regulowanego przez NBP, nikt nie może w lipcu przewidzieć kursu złotego do euro czy dolara w grudniu. To nie prezes czy zarząd NBP go wyznaczają, a rynek. Nikt nie jest w stanie przewidzieć nawet na kilka dni naprzód, jak będą kształtowały się kursy walut, jeśli są one płynne.

Obarczanie odpowiedzialnością za wirtualne wyniki finansowe profesora Glapińskiego, wyrażanie takich opinii osób nieuprawnionych, pozbawionych elementarnej wiedzy z zakresu finansów jest niezwykle nieprofesjonalne.

Strata jest ponadto papierowa, wirtualna. Zgodnie z ustawą o NBP i przyjętą w wielu kadencjach prezesów praktyką NBP – czyli prezes NBP w imieniu Rady – ma obowiązek w ramach prac nad projektem ustawy budżetowej przedstawić Sejmowi i Radzie Ministrów kwartalne informacje o bilansie płatniczym i roczne zestawienie międzynarodowej pozycji inwestycyjnej. Powinien także przekazać Radzie Ministrów i ministrowi finansów projekty założeń polityki pieniężnej, opinie w sprawie projektu ustawy budżetowej, prognozy bilansu płatniczego oraz wreszcie – ustalenia Rady w odrębnym opracowaniu, czyli okresowe informacje o wpłatach – lub wypłatach – z zysku. I właśnie NBP to uczynił w sierpniu, przekazując dane o ówczesnym wyniku finansowym za rok 2023. Wówczas oszacowany dodatni widok finansowy – ok. 6 mld zł – został uwzględniony w projekcie budżetu z zastrzeżeniem, że „jest obciążony dużą niepewnością”, na co wskazał jednoznacznie. Pół roku później przekazano nową opinię z 8 stycznia, według której NBP, biorąc pod uwagę zawirowania rynkowe w IV kwartale 2023 roku, nie przewiduje wpłaty z zysku w 2024 roku.

Znając ją, nowy rząd i minister finansów powinni zawrzeć jej ustalenia w nowo uchwalonym budżecie i formułę nowej opinii Rady NBP. Tego nie uczynił i 18 stycznia 2024 roku uchwalił nieoczekiwaną wpłatę na podstawie starej prognozy z sierpnia, rozpętując burzę medialną.

Opinia, na której oparł się minister finansów, nie była jednak opinią ze stycznia, a została nią poprzednia, czyli ta z lipca poprzedniego roku. Dlaczego więc obarczać tym prezesa Glapińskiego lub Radę? To raczej błąd ministra finansów. Czy nikt w MF nie znał publikowanej i przesłanej do MF i Sejmu styczniowej opinii Rady? Trudno w to uwierzyć. 

Podkreślić też trzeba, że wynik finansowy – zysk NBP – to zapis księgowy, wynikający ze zmienności kursu złotego do dolara, a nie rzeczywisty pieniądz, to strata księgowa, papierowa. Dodatni wynik nie jest celem operacyjnym banku centralnego, a bank centralny nie jest bankiem komercyjnym, ale strzeże wartości złotego, stabilności systemu finansowego. Bank centralny posiada rezerwy dewizowe i jeśli polska waluta się umacnia, rezerwy w dewizach pozornie tracą wartość po przeliczeniu na PLN. I odwrotnie, gdy polska waluta słabnie – tak może się dziać na przykład na wieść o jakimś nieznanym w świecie „zawieszeniu” – wartość owych rezerw wzrasta i mamy wirtualny zysk. Inne cele ma polityka pieniężna, a inne polityka fiskalna. Strata nie jest pokrywana z budżetu państwa i inny argument – wiele banków centralnych poniosło w 2023 roku stratę, w tym Deutsche Bundesbank, EBC, Bank Holandii czy Australijski Bank Centralny. Co z ich prezesami, też są obciążani takim dziwnym zarzutem? 

– Minister finansów został wprowadzony w błąd…

– Nie można obarczać winą prezesa NBP za brak profesjonalizmu ministra finansów, który dawny, wzięty sprzed pół roku wynik wprowadził do ustawy budżetowej na 2024 rok. W momencie prac sejmowych nad budżetem państwa aktualna opinia z początku stycznia była znana. Budżet na 2024 rok uchwalony został 18 stycznia.

– Między wierszami jest taki zarzut, że nie było współpracy między NBP a Ministerstwem Finansów.

– Bo współpraca wymaga dobrej woli dwóch stron – do tanga potrzeba dwojga. W tym przypadku chodzi o dwie strony z ulicy Świętokrzyskiej, czyli ministra finansów i prezesa NBP. Wola współpracy po stronie prezesa NBP była wyrażana na konferencjach prasowych. Ponadto takie spotkania na szczeblu wiceministra i wiceprezesa odbywały się i odbywają obecnie w ramach Komitetu Stabilności Finansowej.

Czytaj także: Poznaj historie nawróconych wiedźm

Kolejne ataki 

 – Inny zarzut dotyczy obniżania o 100 punktów bazowych podstawowych stóp przed dniem wyborów parlamentarnych. Jak Pani to ocenia?

– To jest kolejny zarzut, zupełnie dziwny, oparty na nieznajomości rzeczy, na subiektywnych odczuciach i ocenach niektórych członków Rady Polityki Pieniężnej. Utrzymywanie wysokich stóp procentowych generowało przecież w tym czasie ogromne koszty realizacji polityki pieniężnej. Zachęcało do spekulacji kursem polskiej waluty.

Obserwując stabilizację cen dóbr finalnych, a nastąpiła ona po marcu 2023 roku i utrzymywała się przez cały okres wakacji, to był najlepszy okres.

Dlatego Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała in gremio we wrześniu i w październiku o korekcie podstawowych stóp procentowych. Decyzja ta nie pozostawała w żadnym związku z kampanią wyborczą. I tutaj właśnie znowu pojawiła się ta nieznajomość rzeczy. Efekty zmiany stóp procentowych pojawiają się z dużym opóźnieniem, co najmniej półrocznym, kilkukwartalnym, a nie miesięcznym czy tygodniowym, a wybory były niemalże w tym samym okresie, gdy następowała ta korekta stóp procentowych, nazywana operacjami dostrajającymi, za które pochwalił nas Europejski Bank Centralny. A więc jak można mówić, że zmiana stóp procentowych może przynieść jakieś skutki, w tak krótkim czasie przed wyborami? Skutki są wyrażane z dużym przedziałem czasowym, dopiero po wielu miesiącach, po kilku kwartałach, niektórzy mówią nawet konkretnie, że po sześciu kwartałach.

Teraz oczywiście jest znowu taka sama sytuacja – inflacja będzie wzrastała w takim stopniu, w jakim rozluźniana będzie polityka fiskalna, stosownie do podejmowanych działań rządu, a nie do działań prezesa Narodowego Banku Polskiego. NBP obserwuje i analizuje działania rządu. To wszystko dzieje się w sferze nie tyle polityki pieniężnej, ile fiskalnej polityki krajowej. No i oczywiście uwzględnia też to, co się dzieje na świecie, a wiele rzeczy może wzbudzić inflację.

Są wybory w Stanach Zjednoczonych, które też będą wpływały na rynki. Mamy działania wojenne z jednej strony na Ukrainie, z drugiej strony w Izraelu. Ogromna niepewność co do ich skutków gospodarczych.

I te wszystkie czynniki analizują najlepsi specjaliści w Polsce, analitycy, którzy przedstawiają swe opracowania Radzie Polityki Pieniężnej.

– We wniosku o postawienie prezesa NBP przed Trybunałem Stanu są też zarzuty bardziej personalne...

– No tak, jest tam zarzut mówiący o braku dostępu członków RPP do dokumentów, do szerszych informacji dotyczących działań banku. On też jest dziwny. Opiera się na niezrozumieniu tego, jak działa Rada Polityki Pieniężnej. To nie jest Rada Nadzorcza NBP czy audytor zarządu. RPP ma bardzo ważne uprawnienia, ale wąskie. Dotyczą one kształtowania polityki pieniężnej, a nie kontroli zarządu lub prezesa.

Nie daje to uprawnienia do przechadzania się po korytarzach i zaglądania do pokojów analityków, gdyż takie wizyty po prostu mogłyby zaburzyć im tok pracy.

– Jak więc działa Rada Polityki Pieniężnej?

– Nie należy do niej wiele kompetencji zarządu i nie wszystkie „szuflady są otwarte”. A przede wszystkim dostarczone przed posiedzeniami bardzo liczne dokumenty, informacje w ich zawarte trzeba studiować i zrozumieć. Wszystkie dokumenty dotyczące polityki pieniężnej są przekazywane równocześnie wszystkim członkom i zarządowi. Odbywa się to codziennie, drogą mailową, ale obszerne materiały analityczne, statystyczne są także przekazywane w formie papierowej – tylko trzeba je czytać i rozumieć. Wątpliwości wyjaśniane są na dwudniowych, wielogodzinnych spotkaniach przez ich autorów z różnych departamentów oraz profesjonalnych ekspertów. Oczywiście wypowiada się też zarówno prezes, jak i członkowie RPP. Uczestniczyłam jako członek RPP w takich niezwykle ważnych i interesujących posiedzeniach, wystarczających do zdobycia odpowiedniej, aktualnej wiedzy, czasem o charakterze co najmniej poufnym, niezbędnej do podjęcia właściwych decyzji. Rada in gremio może również zamawiać odpowiednie materiały i opracowania związane z polityką pieniężną. Wszystko jest organizowane w ramach specjalnych wewnętrznych procedur, które od wielu kadencji obowiązują, ale członkowie muszą też wiedzieć, czego chcą. Nie wszyscy członkowie RPP akceptują procedury obiegu i publikowania dokumentów NBP. Mają jakieś swoje własne poglądy i werbalizują je w mediach zamiast na posiedzeniach Rady Polityki Pieniężnej.

Czytaj także: Tragedia w Chorzowie: nie żyje dwóch mężczyzn

Trybunał Stanu 

– Procedura związana z próbą postawienia szefa banku centralnego przed Trybunałem Stanu odbywa się poprzez sejmową Komisję Odpowiedzialności Konstytucyjnej. Czy posłowie są w stanie wgryźć się w tak specjalistyczną materię, jaką jest polityka pieniężna?

– Materiał dotyczący polityki pieniężnej wymaga specjalistycznego przygotowania warsztatowego z zakresu finansów, finansów publicznych, rachunkowości, statystyki. Czy posłowie mają takie przygotowanie ekonomiczne? 

Żeby posłowie podpisali się pod tak ważnym z punktu interesu Polski wnioskiem powinni mieć odpowiednią wiedzę, właśnie ekonomiczną. Inaczej istnieje niemalże pewność, że jedyne, czym mogą się kierować, to interes partyjny. Zresztą Trybunał Konstytucyjny też się wypowiedział w tej sprawie, jest odpowiednie orzeczenie TK oraz zalecenia EBC, aby zmienić odpowiednio ustawę o NBP, by umocnić niezależność Banku Centralnego, usuwając przepisy dające władzę politykom nad polskim bankiem centralnym. 

– A przecież ich decyzje będą miały wpływ na całą gospodarkę. Jakie mogą być tego konsekwencje na przykład dla złotówki? 

– Wydaje się, że autorzy wniosku nie rozumieją uwarunkowań ekonomiczno-prawnych, stanowiących podstawę tych zarzutów i skutków dla Polski, dla jej gospodarki, wizerunku na świecie. Podjęcie takich decyzji i działań na podstawie wymyślonych, niezrozumiałych zarzutów podważa zaufanie do Polskiego Banku Centralnego i może mieć negatywny wpływ na rating Polski i nastawienie inwestorów, a w konsekwencji na konkurencyjność i pozycję naszego kraju w gospodarce europejskiej i światowej, na stabilność złotego.

Pierwsze odczucie podstawowe rynków i przedstawicieli innych banków centralnych to zdziwienie i negatywna ocena upolitycznienia tak doniosłej dziedziny. 

Artykuł 227 Konstytucji RP daje Polskiemu Bankowi Centralnemu podwójny mandat – dbałość o stabilną siłę nabywczą naszej waluty i obowiązek wspomagania zrównoważonego wzrostu realnej naszej gospodarki. Ma on bezpośredni związek ze statutem Funduszu Walutowego, który mówi, że każdy członek banku centralnego musi dążyć do kierowania swoją polityką gospodarczą i finansową w kierunku wspierania wzrostu gospodarczego, łączyć to z rozsądną stabilnością cen. To nakazuje kohabitację banku centralnego z rządem, zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych. A z taką sytuacją mieliśmy do czynienia wówczas i nadal zresztą mamy. Z kolei przepisy unijne nakazują krajom UE branie pod uwagę przy kształtowaniu polityki finansowej wymogów związanych ze wspieraniem wysokiego zatrudnienia, zapewnieniem ochrony socjalnej, zwalczaniem wykluczenia społecznego, poziomu wykształcenia, ochrony zdrowia. Funkcja prezesa banku centralnego i RPP jest niezwykle trudna, zwłaszcza w tak trudnych czasach w obliczu niestabilności geopolitycznej. Tak więc karanie prezesa za to, co nakazywało mu prawo polskie i prawo międzynarodowe i co było i jest tak wysoko oceniane przez wszystkich, zwłaszcza poza krajem, musi być oceniane negatywnie. Tego typu działania, jak próba postawienia szefa NBP przed TS, pozbawia bowiem niezależności banku centralnego.

– Czy profesor Glapiński może w takim razie liczyć na ochronę wspomnianych przez Panią instytucji międzynarodowych?

– Oczywiście, przecież chodzi o niezależność instytucjonalną każdego krajowego banku centralnego. NBP jest częścią całego systemu Europejskiego Systemu Banków Centralnych, dlatego władze EBC powinny chronić każdego prezesa banku centralnego.

Widzieliśmy to niedawno na przykładzie Estonii. Tam prezes banku centralnego miał zarzuty karne w związku z m.in. korupcją. Mimo to był ochroniony i nie pozwolono go ani zawiesić, ani zdymisjonować. Należy więc oczekiwać tego samego w przypadku zupełnie bezpodstawnych, wydumanych zarzutów wynikających z niekompetencji wnioskodawców, a nie z prawdziwych naruszeń. Prezes EBC Christine Lagarde wskazała na TSUE, ale nie powinno w ogóle do tego dojść – nawet do myślenia w tych kategoriach.

Ponadto procedura stawiania przed TS jest dość skomplikowana i długotrwała, to są przesłuchania kilkudziesięciu świadków, później 30 dni na odpowiedź i w końcu Trybunał Stanu. 

Wszystkie etapy tego postępowania trwają bardzo długo, miesiące, lata. W międzyczasie pewnie skończy się kadencja prezesa NBP, będą kolejne wybory, więc jaki to ma sens?

Wydaje się więc, że choćby z tego powodu uruchamianie tej procedury jest bezcelowe, stanowi medialny pokaz tzw. siły władzy. A wszystkie te działania nie mogą prowadzić do dobrego skutku. Poza tym jeżeli te przesłuchania mają być fachowe, jeżeli przed Komisję Odpowiedzialności Konstytucyjnej mają być wzywani ludzie wykształceni w zakresie polityki pieniężnej, to również po stronie Komisji powinni to być fachowcy z tej dziedziny, tak żeby mogli zadać właściwe pytania i zrozumieć odpowiedź. Głosowanie Sejmu to z kolei obecnie próg dwóch trzecich (trzech piątych) głosów. Wiadomo, że celem akcji medialnych i politycznych podważających autorytet prezesa NBP jest chęć zawieszenia go w czynnościach w NBP oraz jako członka Rady Ogólnej Europejskiego Systemu Banków Centralnych, czyli po prostu obsadzenie nowego prezesa. 

Do tego jednak dojść nie może zgodnie z prawem, gdyż zastępuje go pierwsza prezes na okres zawieszenia urzędowania prezesa. Wymiana zarządu i RPP jest niemożliwa, gdyż obowiązuje ich kadencja, a ponadto urzędników-profesjonalistów, analityków bankowych pracujących wiele lat w banku centralnym ciężko będzie wymienić i znaleźć równie dobrych na rynku. Wywoływanie chaosu może być jednak zauważane przez inwestorów, a rynki są wrażliwe – niepewności i ryzyka tego rodzaju nie akceptują. Podstawą systemu finansowego w cywilizowanym kraju jest prawnie zagwarantowana niezależność banku centralnego: finansowa, funkcjonalna, instytucjonalna i personalna. Wyróżnił je w kilku dawnych, pierwszych po wejściu w życie konstytucji, orzeczeniach polski Trybunał Konstytucyjny, podkreślając, że niezależność banku centralnego powinna być rozpatrywana także na tle standardów wynikających z Traktatu ustanawiającego Wspólnotę Europejską oraz Statutu Europejskiego Systemu Banków Centralnych i Europejskiego Banku Centralnego (Statutów ESBC i EBC).

„Instytucje, organy i jednostki organizacyjne Unii oraz rządy państw członkowskich zobowiązują się respektować tę zasadę i nie dążyć do wywierania wpływu na członków organów decyzyjnych EBC lub krajowych banków centralnych przy wykonywaniu ich zadań”. Statuty ESBC i EBC są zawarte w protokole numer 4 do TFUE. 

Czytaj także: [Felieton „TS”] Cezary Krysztopa: Nikt nie ma „prawa do dziecka”, to dziecko ma prawo do mamy i taty

Pokaz siły 

– W takim razie komu ten proponowany przez koalicję 13 grudnia chaos mógłby służyć?

– Tutaj już musiałabym wejść w rozważania polityczne, a politykę jedynie obserwuję, ale nie zajmuję się nią.

– Od 20 grudnia ubiegłego roku obserwujemy postępującą bezkarność w deptaniu prawa przez rządzącą koalicję. Byliśmy świadkami siłowego i bezprawnego przejęcia mediów publicznych przez Bartłomieja Sienkiewicza, potem przejęcie Prokuratury Krajowej przez ministra Adama Bodnara także nie obyło się bez rozwiązań siłowych. Każdego dnia słyszymy o „czystkach”, czyli przejmowaniu urzędów, instytucji, organizacji itd. Czy możliwy jest scenariusz siłowego przejęcia NBP?

– Wszystko jest możliwe, chociaż Polska to kraj europejski, cywilizowany. Ponadto trudno to sobie wyobrazić z wielu powodów, tzw. technicznych – wejście do NBP nie jest tak łatwe, jak chociażby do PAP. Według mnie to byłby wyłącznie niepotrzebny spektakl o charakterze politycznym, bardzo źle oceniany na świecie.

– Czyli raczej byłby to pokaz siły?

– Nie mnie to oceniać. Jednak jako prawnik, jako nauczyciel akademicki jestem zbulwersowana tym, że to wszystko obserwują studenci, przyszli prawnicy. Jak można domagać się praworządności, skoro mamy do czynienia z takimi działaniami? Przecież takie „siłowe” rozwiązania w stosunku do instytucji finansowej zaburzyłyby porządek ustrojowy w Polsce na lata, przywrócenie porządku prawnego, naszego wizerunku będzie długo niemożliwe. 

– Donald Tusk i jego silnie proeuropejscy koalicjanci od dawna mówią o potrzebie przystąpienia Polski do strefy euro. Czy takie działanie na szkodę NBP i cały ten chaos wokół niego mogą mieć z tym związek?

– Oczywiście ta propozycja była już wielokrotnie wyrażana przez premiera Tuska. Obowiązują jednak tzw. kryteria konwergencji, które trzeba spełniać przez dwa lata, a Polska ich nie przestrzega.

Determinacja wśród polityków koalicji rządzącej była widoczna, wspomagali ją koalicyjni europosłowie, choć wcześniej wypowiadali się sceptycznie o strefie euro jako o domu, który się pali, lub bardziej obrazowo, jak poprzedni prezes NBP Marek Belka, mówiąc publicznie w 2014 roku, że jeżeli kraj nie ma takiej konkurencyjnej gospodarki jak Szwajcaria, tak elastycznego rynku pracy jak Dania i tak zdyscyplinowanych finansów publicznych jak Estonia, powinien dwa razy zastanowić się nad przyjęciem euro.

Te kryteria oddają istotę skali i możliwości przyjęcia waluty euro i jednocześnie nie należy mieć nadziei, że potencjalne ekonomiczne słabości znikną w cudowny sposób w związku z euro. Podzielam ten pogląd. Ostatnie zresztą badania ankietowe ludności w Polsce nie wykazują ponadto takiej potrzeby.


Elżbieta Chojna Duch

Elżbieta Chojna Duch – związana przez lata z Wydziałem Prawa Uniwersytetu Warszawskiego. Wybitny znawca prawa finansowego. Od lat 90. piastowała wysokie stanowiska w administracji publicznej – była podsekretarzem stanu w Ministerstwie Finansów i wchodziła w skład kolegium NIK. W latach 2010–2016 zasiadała w Radzie Polityki Pieniężnej. Obecnie na stanowisku doradcy prezesa NBP.


 

POLECANE
Plan na zakończenie wojny? Doradca Trumpa zabrał głos z ostatniej chwili
Plan na zakończenie wojny? Doradca Trumpa zabrał głos

Ekipa prezydenta elektra Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa rozpocznie współpracę z administracją prezydenta Joe Bidena w celu osiągniecia „porozumienia” między Ukrainą i Rosją - oświadczył w niedzielę w telewizji Fox News Michael Waltz, nominowany przez Trumpa na stanowisko doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego.

Genialne w swej prostocie. Zaskoczenie dla fanów Familiady z ostatniej chwili
"Genialne w swej prostocie". Zaskoczenie dla fanów "Familiady"

Z okazji 30-lecia „Familiady” produkcja programu zdecydowała się ujawnić tajemnicę słynnego kącika muzycznego. Przez lata widzowie wyobrażali sobie to miejsce jako profesjonalne, dźwiękoszczelne studio - być może szklany pokój lub elegancką kabinę. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna.

Nawrocki: Polska to moja miłość, dlatego jestem gotowy zostać jej prezydentem z ostatniej chwili
Nawrocki: Polska to moja miłość, dlatego jestem gotowy zostać jej prezydentem

Prezes IPN Karol Nawrocki zadeklarował podczas niedzielnej konwencji w Krakowie, że Polska to jego miłość, dlatego jest gotowy zostać jej prezydentem. Jego pierwszą obietnicą wyborczą jest zakończenie wojny polsko-polskiej.

Prof. Krasnodębski: mamy przedstawiciela warszawskiej elitki kontra przedstawiciela Polski tylko u nas
Prof. Krasnodębski: mamy przedstawiciela warszawskiej elitki kontra przedstawiciela Polski

- Mamy ponadpartyjnego kandydata, podkreślającego swoje związki ze zwykłymi Polakami, Karol Nawrocki dosyć też skutecznie wypunktował słabości przeciwnika, a z drugiej strony mówił o programie, o ambitnej Polsce, o inwestycjach, o tych wszystkich rzeczach, o których Polacy dyskutują - skomentował wybór kandydata PiS prof. Zdzisław Krasnodębski.

Rozpłakałam się. Uczestniczka Tańca z gwiazdami przerwała milczenie z ostatniej chwili
"Rozpłakałam się". Uczestniczka "Tańca z gwiazdami" przerwała milczenie

Vanessa Aleksander, która wygrała 15. edycję „Tańca z Gwiazdami”, po tygodniu milczenia przerwała ciszę i udzieliła pierwszego wywiadu. W rozmowie w programie „Halo tu Polsat” aktorka opowiedziała o emocjach związanych z wygraną i wielu trudnych momentach na drodze do finału.

Prezes PiS zabrał głos. Uzasadnił wybór kandydata z ostatniej chwili
Prezes PiS zabrał głos. Uzasadnił wybór kandydata

Prezes PiS Jarosław Kaczyński ocenił, że mamy dziś stan wojny polsko-polskiej, której Polacy nie chcą. Dlatego - jak przekonywał - potrzebny jest kandydat na prezydenta, który będzie niezależny od formacji politycznych i zakończy tę wojnę w imię interesu Polski. Dodał, że takim kandydatem jest Karol Nawrocki.

Potężne uderzenie w kieszenie Polaków. Drastyczny wzrost rachunków w 2025 roku z ostatniej chwili
Potężne uderzenie w kieszenie Polaków. Drastyczny wzrost rachunków w 2025 roku

Rok 2025 może okazać się finansowym wyzwaniem dla wielu Polaków. Jak wynika z badania Krajowego Rejestru Długów, aż 80% rodaków spodziewa się wzrostu rachunków i opłat. Najbardziej drastyczne podwyżki mogą dotknąć ogrzewania, a także innych podstawowych kosztów życia.

To już oficjalnie. Wiemy, kto będzie kandydatem PiS z ostatniej chwili
To już oficjalnie. Wiemy, kto będzie kandydatem PiS

Rozpoczęła się konwencja z udziałem m.in. prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, w trakcie której ogłoszono decyzję dotyczącą poparcia bezpartyjnego kandydata na prezydenta.

Drwiący wpis Tuska. Jest riposta PiS z ostatniej chwili
Drwiący wpis Tuska. Jest riposta PiS

W niedzielę, w krakowskiej Hali "Sokół", Prawo i Sprawiedliwość ogłosi swojego kandydata na prezydenta podczas wydarzenia określanego jako "spotkanie obywatelskie". Choć oficjalne nazwisko nie padło, według wielu doniesień medialnych to Karol Nawrocki, prezes Instytutu Pamięci Narodowej, ma otrzymać poparcie partii Jarosława Kaczyńskiego. Proces wyłaniania kandydata był jednak burzliwy, a decyzję podjęto po długich negocjacjach.

Jaka pogoda nas czeka? IMGW wydał nowy komunikat z ostatniej chwili
Jaka pogoda nas czeka? IMGW wydał nowy komunikat

Synoptyk Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej Ewa Łapińska poinformowała, że w niedzielę niemal w całej Polsce będzie pochmurnie. Kolejne dni przyniosą stopniową poprawę pogody; będzie coraz więcej przejaśnień i rozpogodzeń, choć niewykluczone są także miejscowe, silne porywy wiatru i gołoledź.

REKLAMA

Prof. Elżbieta Chojna-Duch: Wszystko jest możliwe, ale wejście do NBP nie jest tak łatwe jak do PAP

- Dlaczego rządowi Donalda Tuska przeszkadza Adam Glapiński? - Może dlatego że wypowiedział się przeciwko walucie euro, sprzeciwiając się przekazaniu władzy z zakresu polityki pieniężnej poza Polskę - mówi w rozmowie z Moniką Rutke prof. Elżbieta Chojna-Duch.
prof. Elżbieta Chojna-Duch Prof. Elżbieta Chojna-Duch: Wszystko jest możliwe, ale wejście do NBP nie jest tak łatwe jak do PAP
prof. Elżbieta Chojna-Duch / M. Żegliński - Tygodnik Solidarność

- Dlaczego rządowi Donalda Tuska przeszkadza Adam Glapiński?

- Może dlatego że wypowiedział się przeciwko walucie euro, sprzeciwiając się przekazaniu władzy z zakresu polityki pieniężnej poza Polskę

- Ale obecna koalicja nie twierdzi wcale, że jest za wprowadzeniem w Polsce euro. Przynajmniej oficjalnie. 

- A może sprawa jest jeszcze prostsza. Może koalicji rządzącej jest potrzebny kolejny przyczółek władzy?

Pewne jest jedno. Tu nie chodzi o żadne merytoryczne powody. Ani o żadne rzeczywiste naruszenia.

Profesor Adam Glapiński jest ekonomistą o wieloletnim doświadczeniu w zakresie polityki pieniężnej i bankowości. Jest państwowcem i jest patriotą. Dlatego próba postawienia go przed Trybunałem Stanu nie wytrzymuje krytyki ani w świetle konstytucji, ustaw, orzecznictwa ani norm prawa międzynarodowego. To jest  po prostu niepoważne. 

Czytaj także: Europejska integracja czy niemiecka dominacja? Jak Polska podporządkowuje się Berlinowi

Atak na prezesa NBP  

- Ale to się jednak dzieje naprawdę..

- Tak i zarzuty te ośmieszają wnioskodawców i są co najmniej niezrozumiałe dla przedstawicieli innych banków centralnych i profesjonalnych ekonomistów. A przede wszystkim naruszają szeroko rozumianą niezależność NBP.

Narodowy Bank Polski to oczywiście osoba prezesa, ale i cały system, organizacja włączona w międzynarodową europejską konstrukcję, w polską gospodarkę i rynek finansowy, a jej suwerenność ma charakter ustrojowy. W polskim prawie ani konstytucja, ani ustawa o NBP nie przewidują takiej sytuacji jak zawieszenie prezesa NBP. Zrozumienie zasad polityki pieniężnej, roli bankowości centralnej wymaga specjalistycznej wiedzy ekonomicznej i prawnej, przygotowania warsztatowego z zakresu finansów, rachunkowości, statystyki, uwarunkowań geopolitycznych. Nie sądzę, aby 115 (a może nawet więcej) parlamentarzystów, którzy podpisali się pod wnioskiem, mieli taką wiedzę i się nią kierowali w swoich decyzjach.

– Zarzutem podstawowym jest naruszenie konstytucji i innych ustaw poprzez pośrednie finansowanie deficytu budżetowego w ramach skupu aktywów w latach 2020–2021. Co to w zasadzie oznacza?

– Chodzi o finansowanie deficytu budżetowego. Rzeczywiście konstytucja takiej praktyki zakazuje. Ale wbrew opinii forsowanej przez jednego z członków Rady Polityki Pieniężnej w rzeczywistości nic takiego się nie odbyło. Narodowy Bank Polski nie finansował deficytu budżetu państwa. 

Czytaj także: [Felieton „TS”] Rafał Woś: Skok na bank. Bank centralny

Niekonwencjonalna polityka monetarna 

- A tzw. niekonwencjonalna polityka monetarna z czasów pandemii? 

- Tak jak inne banki centralne tak i NBP wykorzystał procedury oraz instrumenty przewidziane na okoliczność kryzysu. Są one określone w ustawie, założeniach polityki pieniężnej, czyli w dokumentach banku centralnego. Zgodnie z ustawą o NBP bank ma możliwość sprzedawania, kupowania dłużnych papierów wartościowych w operacjach otwartego rynku, SOOR, czyli Strukturalnych Operacji Otwartego Rynku. Taką możliwość dopuszczają też przepisy unijne – artykuł 123 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Zakazuje on nabywania obligacji skarbowych na rynku pierwotnym. NBP skupował je na rynku wtórnym, podobnie jak inne banki centralne. Około 40 banków centralnych uczestniczyło w takich operacjach na dużo, dużo większą skalę. Równie dobrze można by zawołać: „Pod sąd prezes Christine Lagarde za masowy wykup papierów skarbowych przez EBC [bank strefy euro], i to nie tylko w pandemii, razem z wieloma innymi prezesami banków centralnych na świecie!”. 

- To fakt, że nikt prezes EBC pod sąd za podobną do naszej niekonwencjonalną politykę monetarną nie ciąga.

- Tak jak wszystkie ważniejsze banki centralne na świecie NBP wspomagał wysiłki rządu, aby jak najniższym kosztem sfinansować tarcze antycovidowe. Udzielił wsparcia po ogłoszeniu 15 marca 2020 r. przez Światową Organizację Zdrowia stanu pandemii COVID-19. Pamiętajmy, że przecież pandemia była nieoczekiwanym wydarzeniem i niezwykle trudnym do opanowania, o nieznanych skutkach. Sytuacja płynnościowa na polskim rynku bankowym zmieniała się w tym okresie gwałtownie, wręcz dramatycznie. Akomodacyjne działania podjęte przez NBP, zainicjowane w okresie paniki na rynkach finansowych, po kilku miesiącach przywróciły płynność w polskim sektorze bankowym.

Dzięki tej współpracy przetrwała większość małych i średnich firm. Liczba bezrobotnych wzrosła wielokrotnie mniej niż podczas kryzysu 2008–2009, niż w innych krajach unijnych, niż na świecie. 

Działanie NBP w zakresie skupu obligacji pozytywnie oceniły i Fundusz Walutowy, i OECD, i sam Europejski Bank Centralny. Ponadto całość działań od 2020 roku oceniana była w kraju przez biegłego rewidenta, który przez dłuższy czas szczegółowo sprawdzał każdy element procedury i wykonanie planu finansowego banku centralnego.

Ewentualne skutki powstrzymania się przez NBP od zakupu na rynku wtórnym obligacji skarbowych byłyby dla Polski niekorzystne, fatalne. Rząd nie mógł bowiem pozostać bierny wobec wyzwań utraty płynności i masowych bankructw przedsiębiorstw podczas koronakryzysu, gdyby więc nie wsparcie NBP musiałby – z uwagi na credit crunch, który nastąpił na rynkach finansowych po ogłoszeniu lockdownu – emitować obligacje wysoko oprocentowane i szukać nabywców za granicą. Gdyby rząd samodzielnie dokonywał redystrybucji środków w ramach tarcz antycovidowych, odbyłoby się to kosztem wysokiego oprocentowania długu i rosnących kosztów obsługi długu publicznego. Plasowanie tych obligacji na rynkach zagranicznych byłoby nie tylko bardziej kosztowne dla budżetu państwa, lecz także powodowałoby dalszy wzrost napływu obcych walut oraz szkodliwe umacnianie się złotego.

Finalnym skutkiem byłoby to, że pozyskane w ten sposób środki trzeba byłoby wymienić na złote w NBP, więc suma bilansowa polskiego banku centralnego zwiększyłaby się o mniej więcej tyle samo co w przypadku odkupu tych obligacji od banków krajowych w ramach strukturalnych operacji otwartego rynku. 

– Czyli inne banki centralne podczas pandemii korzystały również z tych instrumentów radzenia sobie z kryzysem wywołanym pandemią?

– Wiele banków centralnych na świecie na dużo większą skalę i dużo wcześniej – a EBC formalnie od 2015 roku – używało tego instrumentu i było za to ocenianych pozytywnie, tak jak i nasz bank centralny. Zgodność z prawem tych działań, nazywanych „luzowaniem ilościowym”, potwierdzały wyroki międzynarodowych sądów i trybunałów w takich samych sprawach. To był instrument wyjątkowy, ale bardzo potrzebny w tamtym okresie. 

Czytaj także: Coraz większy paraliż decyzyjny: drogi rządowej koalicji się rozjeżdżają

Zarzuty strony rządowej 

– Inny zarzut dotyczy ogromnej straty w 2023 roku zamiast spodziewanego zysku. 

– Drugi główny zarzut wobec prezesa NBP dotyczący straty bilansowej w 2023 roku zamiast spodziewanego zysku – choć jak wiadomo, podobnych rozmiarów strata wystąpiła kilkakrotnie, m.in. w 2022 roku – jest równie niepoważny. Czy w sierpniu ktokolwiek może przewidzieć niezależne, pozostające poza kontrolą NBP czynniki: kurs złotego w grudniu, jego umocnienie lub osłabienie, ich skalę bądź wysokości stopy procentowej, kształtowanej przez Radę Polityki Pieniężnej, a może wysokość inflacji? Jeśli byłoby to możliwe, taki ktoś byłby bardzo zamożnym człowiekiem. Znajomość kursu na pół roku z góry nie jest możliwa nawet przy pomocy szklanej kuli. Nie mamy już kursu regulowanego przez NBP, nikt nie może w lipcu przewidzieć kursu złotego do euro czy dolara w grudniu. To nie prezes czy zarząd NBP go wyznaczają, a rynek. Nikt nie jest w stanie przewidzieć nawet na kilka dni naprzód, jak będą kształtowały się kursy walut, jeśli są one płynne.

Obarczanie odpowiedzialnością za wirtualne wyniki finansowe profesora Glapińskiego, wyrażanie takich opinii osób nieuprawnionych, pozbawionych elementarnej wiedzy z zakresu finansów jest niezwykle nieprofesjonalne.

Strata jest ponadto papierowa, wirtualna. Zgodnie z ustawą o NBP i przyjętą w wielu kadencjach prezesów praktyką NBP – czyli prezes NBP w imieniu Rady – ma obowiązek w ramach prac nad projektem ustawy budżetowej przedstawić Sejmowi i Radzie Ministrów kwartalne informacje o bilansie płatniczym i roczne zestawienie międzynarodowej pozycji inwestycyjnej. Powinien także przekazać Radzie Ministrów i ministrowi finansów projekty założeń polityki pieniężnej, opinie w sprawie projektu ustawy budżetowej, prognozy bilansu płatniczego oraz wreszcie – ustalenia Rady w odrębnym opracowaniu, czyli okresowe informacje o wpłatach – lub wypłatach – z zysku. I właśnie NBP to uczynił w sierpniu, przekazując dane o ówczesnym wyniku finansowym za rok 2023. Wówczas oszacowany dodatni widok finansowy – ok. 6 mld zł – został uwzględniony w projekcie budżetu z zastrzeżeniem, że „jest obciążony dużą niepewnością”, na co wskazał jednoznacznie. Pół roku później przekazano nową opinię z 8 stycznia, według której NBP, biorąc pod uwagę zawirowania rynkowe w IV kwartale 2023 roku, nie przewiduje wpłaty z zysku w 2024 roku.

Znając ją, nowy rząd i minister finansów powinni zawrzeć jej ustalenia w nowo uchwalonym budżecie i formułę nowej opinii Rady NBP. Tego nie uczynił i 18 stycznia 2024 roku uchwalił nieoczekiwaną wpłatę na podstawie starej prognozy z sierpnia, rozpętując burzę medialną.

Opinia, na której oparł się minister finansów, nie była jednak opinią ze stycznia, a została nią poprzednia, czyli ta z lipca poprzedniego roku. Dlaczego więc obarczać tym prezesa Glapińskiego lub Radę? To raczej błąd ministra finansów. Czy nikt w MF nie znał publikowanej i przesłanej do MF i Sejmu styczniowej opinii Rady? Trudno w to uwierzyć. 

Podkreślić też trzeba, że wynik finansowy – zysk NBP – to zapis księgowy, wynikający ze zmienności kursu złotego do dolara, a nie rzeczywisty pieniądz, to strata księgowa, papierowa. Dodatni wynik nie jest celem operacyjnym banku centralnego, a bank centralny nie jest bankiem komercyjnym, ale strzeże wartości złotego, stabilności systemu finansowego. Bank centralny posiada rezerwy dewizowe i jeśli polska waluta się umacnia, rezerwy w dewizach pozornie tracą wartość po przeliczeniu na PLN. I odwrotnie, gdy polska waluta słabnie – tak może się dziać na przykład na wieść o jakimś nieznanym w świecie „zawieszeniu” – wartość owych rezerw wzrasta i mamy wirtualny zysk. Inne cele ma polityka pieniężna, a inne polityka fiskalna. Strata nie jest pokrywana z budżetu państwa i inny argument – wiele banków centralnych poniosło w 2023 roku stratę, w tym Deutsche Bundesbank, EBC, Bank Holandii czy Australijski Bank Centralny. Co z ich prezesami, też są obciążani takim dziwnym zarzutem? 

– Minister finansów został wprowadzony w błąd…

– Nie można obarczać winą prezesa NBP za brak profesjonalizmu ministra finansów, który dawny, wzięty sprzed pół roku wynik wprowadził do ustawy budżetowej na 2024 rok. W momencie prac sejmowych nad budżetem państwa aktualna opinia z początku stycznia była znana. Budżet na 2024 rok uchwalony został 18 stycznia.

– Między wierszami jest taki zarzut, że nie było współpracy między NBP a Ministerstwem Finansów.

– Bo współpraca wymaga dobrej woli dwóch stron – do tanga potrzeba dwojga. W tym przypadku chodzi o dwie strony z ulicy Świętokrzyskiej, czyli ministra finansów i prezesa NBP. Wola współpracy po stronie prezesa NBP była wyrażana na konferencjach prasowych. Ponadto takie spotkania na szczeblu wiceministra i wiceprezesa odbywały się i odbywają obecnie w ramach Komitetu Stabilności Finansowej.

Czytaj także: Poznaj historie nawróconych wiedźm

Kolejne ataki 

 – Inny zarzut dotyczy obniżania o 100 punktów bazowych podstawowych stóp przed dniem wyborów parlamentarnych. Jak Pani to ocenia?

– To jest kolejny zarzut, zupełnie dziwny, oparty na nieznajomości rzeczy, na subiektywnych odczuciach i ocenach niektórych członków Rady Polityki Pieniężnej. Utrzymywanie wysokich stóp procentowych generowało przecież w tym czasie ogromne koszty realizacji polityki pieniężnej. Zachęcało do spekulacji kursem polskiej waluty.

Obserwując stabilizację cen dóbr finalnych, a nastąpiła ona po marcu 2023 roku i utrzymywała się przez cały okres wakacji, to był najlepszy okres.

Dlatego Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała in gremio we wrześniu i w październiku o korekcie podstawowych stóp procentowych. Decyzja ta nie pozostawała w żadnym związku z kampanią wyborczą. I tutaj właśnie znowu pojawiła się ta nieznajomość rzeczy. Efekty zmiany stóp procentowych pojawiają się z dużym opóźnieniem, co najmniej półrocznym, kilkukwartalnym, a nie miesięcznym czy tygodniowym, a wybory były niemalże w tym samym okresie, gdy następowała ta korekta stóp procentowych, nazywana operacjami dostrajającymi, za które pochwalił nas Europejski Bank Centralny. A więc jak można mówić, że zmiana stóp procentowych może przynieść jakieś skutki, w tak krótkim czasie przed wyborami? Skutki są wyrażane z dużym przedziałem czasowym, dopiero po wielu miesiącach, po kilku kwartałach, niektórzy mówią nawet konkretnie, że po sześciu kwartałach.

Teraz oczywiście jest znowu taka sama sytuacja – inflacja będzie wzrastała w takim stopniu, w jakim rozluźniana będzie polityka fiskalna, stosownie do podejmowanych działań rządu, a nie do działań prezesa Narodowego Banku Polskiego. NBP obserwuje i analizuje działania rządu. To wszystko dzieje się w sferze nie tyle polityki pieniężnej, ile fiskalnej polityki krajowej. No i oczywiście uwzględnia też to, co się dzieje na świecie, a wiele rzeczy może wzbudzić inflację.

Są wybory w Stanach Zjednoczonych, które też będą wpływały na rynki. Mamy działania wojenne z jednej strony na Ukrainie, z drugiej strony w Izraelu. Ogromna niepewność co do ich skutków gospodarczych.

I te wszystkie czynniki analizują najlepsi specjaliści w Polsce, analitycy, którzy przedstawiają swe opracowania Radzie Polityki Pieniężnej.

– We wniosku o postawienie prezesa NBP przed Trybunałem Stanu są też zarzuty bardziej personalne...

– No tak, jest tam zarzut mówiący o braku dostępu członków RPP do dokumentów, do szerszych informacji dotyczących działań banku. On też jest dziwny. Opiera się na niezrozumieniu tego, jak działa Rada Polityki Pieniężnej. To nie jest Rada Nadzorcza NBP czy audytor zarządu. RPP ma bardzo ważne uprawnienia, ale wąskie. Dotyczą one kształtowania polityki pieniężnej, a nie kontroli zarządu lub prezesa.

Nie daje to uprawnienia do przechadzania się po korytarzach i zaglądania do pokojów analityków, gdyż takie wizyty po prostu mogłyby zaburzyć im tok pracy.

– Jak więc działa Rada Polityki Pieniężnej?

– Nie należy do niej wiele kompetencji zarządu i nie wszystkie „szuflady są otwarte”. A przede wszystkim dostarczone przed posiedzeniami bardzo liczne dokumenty, informacje w ich zawarte trzeba studiować i zrozumieć. Wszystkie dokumenty dotyczące polityki pieniężnej są przekazywane równocześnie wszystkim członkom i zarządowi. Odbywa się to codziennie, drogą mailową, ale obszerne materiały analityczne, statystyczne są także przekazywane w formie papierowej – tylko trzeba je czytać i rozumieć. Wątpliwości wyjaśniane są na dwudniowych, wielogodzinnych spotkaniach przez ich autorów z różnych departamentów oraz profesjonalnych ekspertów. Oczywiście wypowiada się też zarówno prezes, jak i członkowie RPP. Uczestniczyłam jako członek RPP w takich niezwykle ważnych i interesujących posiedzeniach, wystarczających do zdobycia odpowiedniej, aktualnej wiedzy, czasem o charakterze co najmniej poufnym, niezbędnej do podjęcia właściwych decyzji. Rada in gremio może również zamawiać odpowiednie materiały i opracowania związane z polityką pieniężną. Wszystko jest organizowane w ramach specjalnych wewnętrznych procedur, które od wielu kadencji obowiązują, ale członkowie muszą też wiedzieć, czego chcą. Nie wszyscy członkowie RPP akceptują procedury obiegu i publikowania dokumentów NBP. Mają jakieś swoje własne poglądy i werbalizują je w mediach zamiast na posiedzeniach Rady Polityki Pieniężnej.

Czytaj także: Tragedia w Chorzowie: nie żyje dwóch mężczyzn

Trybunał Stanu 

– Procedura związana z próbą postawienia szefa banku centralnego przed Trybunałem Stanu odbywa się poprzez sejmową Komisję Odpowiedzialności Konstytucyjnej. Czy posłowie są w stanie wgryźć się w tak specjalistyczną materię, jaką jest polityka pieniężna?

– Materiał dotyczący polityki pieniężnej wymaga specjalistycznego przygotowania warsztatowego z zakresu finansów, finansów publicznych, rachunkowości, statystyki. Czy posłowie mają takie przygotowanie ekonomiczne? 

Żeby posłowie podpisali się pod tak ważnym z punktu interesu Polski wnioskiem powinni mieć odpowiednią wiedzę, właśnie ekonomiczną. Inaczej istnieje niemalże pewność, że jedyne, czym mogą się kierować, to interes partyjny. Zresztą Trybunał Konstytucyjny też się wypowiedział w tej sprawie, jest odpowiednie orzeczenie TK oraz zalecenia EBC, aby zmienić odpowiednio ustawę o NBP, by umocnić niezależność Banku Centralnego, usuwając przepisy dające władzę politykom nad polskim bankiem centralnym. 

– A przecież ich decyzje będą miały wpływ na całą gospodarkę. Jakie mogą być tego konsekwencje na przykład dla złotówki? 

– Wydaje się, że autorzy wniosku nie rozumieją uwarunkowań ekonomiczno-prawnych, stanowiących podstawę tych zarzutów i skutków dla Polski, dla jej gospodarki, wizerunku na świecie. Podjęcie takich decyzji i działań na podstawie wymyślonych, niezrozumiałych zarzutów podważa zaufanie do Polskiego Banku Centralnego i może mieć negatywny wpływ na rating Polski i nastawienie inwestorów, a w konsekwencji na konkurencyjność i pozycję naszego kraju w gospodarce europejskiej i światowej, na stabilność złotego.

Pierwsze odczucie podstawowe rynków i przedstawicieli innych banków centralnych to zdziwienie i negatywna ocena upolitycznienia tak doniosłej dziedziny. 

Artykuł 227 Konstytucji RP daje Polskiemu Bankowi Centralnemu podwójny mandat – dbałość o stabilną siłę nabywczą naszej waluty i obowiązek wspomagania zrównoważonego wzrostu realnej naszej gospodarki. Ma on bezpośredni związek ze statutem Funduszu Walutowego, który mówi, że każdy członek banku centralnego musi dążyć do kierowania swoją polityką gospodarczą i finansową w kierunku wspierania wzrostu gospodarczego, łączyć to z rozsądną stabilnością cen. To nakazuje kohabitację banku centralnego z rządem, zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych. A z taką sytuacją mieliśmy do czynienia wówczas i nadal zresztą mamy. Z kolei przepisy unijne nakazują krajom UE branie pod uwagę przy kształtowaniu polityki finansowej wymogów związanych ze wspieraniem wysokiego zatrudnienia, zapewnieniem ochrony socjalnej, zwalczaniem wykluczenia społecznego, poziomu wykształcenia, ochrony zdrowia. Funkcja prezesa banku centralnego i RPP jest niezwykle trudna, zwłaszcza w tak trudnych czasach w obliczu niestabilności geopolitycznej. Tak więc karanie prezesa za to, co nakazywało mu prawo polskie i prawo międzynarodowe i co było i jest tak wysoko oceniane przez wszystkich, zwłaszcza poza krajem, musi być oceniane negatywnie. Tego typu działania, jak próba postawienia szefa NBP przed TS, pozbawia bowiem niezależności banku centralnego.

– Czy profesor Glapiński może w takim razie liczyć na ochronę wspomnianych przez Panią instytucji międzynarodowych?

– Oczywiście, przecież chodzi o niezależność instytucjonalną każdego krajowego banku centralnego. NBP jest częścią całego systemu Europejskiego Systemu Banków Centralnych, dlatego władze EBC powinny chronić każdego prezesa banku centralnego.

Widzieliśmy to niedawno na przykładzie Estonii. Tam prezes banku centralnego miał zarzuty karne w związku z m.in. korupcją. Mimo to był ochroniony i nie pozwolono go ani zawiesić, ani zdymisjonować. Należy więc oczekiwać tego samego w przypadku zupełnie bezpodstawnych, wydumanych zarzutów wynikających z niekompetencji wnioskodawców, a nie z prawdziwych naruszeń. Prezes EBC Christine Lagarde wskazała na TSUE, ale nie powinno w ogóle do tego dojść – nawet do myślenia w tych kategoriach.

Ponadto procedura stawiania przed TS jest dość skomplikowana i długotrwała, to są przesłuchania kilkudziesięciu świadków, później 30 dni na odpowiedź i w końcu Trybunał Stanu. 

Wszystkie etapy tego postępowania trwają bardzo długo, miesiące, lata. W międzyczasie pewnie skończy się kadencja prezesa NBP, będą kolejne wybory, więc jaki to ma sens?

Wydaje się więc, że choćby z tego powodu uruchamianie tej procedury jest bezcelowe, stanowi medialny pokaz tzw. siły władzy. A wszystkie te działania nie mogą prowadzić do dobrego skutku. Poza tym jeżeli te przesłuchania mają być fachowe, jeżeli przed Komisję Odpowiedzialności Konstytucyjnej mają być wzywani ludzie wykształceni w zakresie polityki pieniężnej, to również po stronie Komisji powinni to być fachowcy z tej dziedziny, tak żeby mogli zadać właściwe pytania i zrozumieć odpowiedź. Głosowanie Sejmu to z kolei obecnie próg dwóch trzecich (trzech piątych) głosów. Wiadomo, że celem akcji medialnych i politycznych podważających autorytet prezesa NBP jest chęć zawieszenia go w czynnościach w NBP oraz jako członka Rady Ogólnej Europejskiego Systemu Banków Centralnych, czyli po prostu obsadzenie nowego prezesa. 

Do tego jednak dojść nie może zgodnie z prawem, gdyż zastępuje go pierwsza prezes na okres zawieszenia urzędowania prezesa. Wymiana zarządu i RPP jest niemożliwa, gdyż obowiązuje ich kadencja, a ponadto urzędników-profesjonalistów, analityków bankowych pracujących wiele lat w banku centralnym ciężko będzie wymienić i znaleźć równie dobrych na rynku. Wywoływanie chaosu może być jednak zauważane przez inwestorów, a rynki są wrażliwe – niepewności i ryzyka tego rodzaju nie akceptują. Podstawą systemu finansowego w cywilizowanym kraju jest prawnie zagwarantowana niezależność banku centralnego: finansowa, funkcjonalna, instytucjonalna i personalna. Wyróżnił je w kilku dawnych, pierwszych po wejściu w życie konstytucji, orzeczeniach polski Trybunał Konstytucyjny, podkreślając, że niezależność banku centralnego powinna być rozpatrywana także na tle standardów wynikających z Traktatu ustanawiającego Wspólnotę Europejską oraz Statutu Europejskiego Systemu Banków Centralnych i Europejskiego Banku Centralnego (Statutów ESBC i EBC).

„Instytucje, organy i jednostki organizacyjne Unii oraz rządy państw członkowskich zobowiązują się respektować tę zasadę i nie dążyć do wywierania wpływu na członków organów decyzyjnych EBC lub krajowych banków centralnych przy wykonywaniu ich zadań”. Statuty ESBC i EBC są zawarte w protokole numer 4 do TFUE. 

Czytaj także: [Felieton „TS”] Cezary Krysztopa: Nikt nie ma „prawa do dziecka”, to dziecko ma prawo do mamy i taty

Pokaz siły 

– W takim razie komu ten proponowany przez koalicję 13 grudnia chaos mógłby służyć?

– Tutaj już musiałabym wejść w rozważania polityczne, a politykę jedynie obserwuję, ale nie zajmuję się nią.

– Od 20 grudnia ubiegłego roku obserwujemy postępującą bezkarność w deptaniu prawa przez rządzącą koalicję. Byliśmy świadkami siłowego i bezprawnego przejęcia mediów publicznych przez Bartłomieja Sienkiewicza, potem przejęcie Prokuratury Krajowej przez ministra Adama Bodnara także nie obyło się bez rozwiązań siłowych. Każdego dnia słyszymy o „czystkach”, czyli przejmowaniu urzędów, instytucji, organizacji itd. Czy możliwy jest scenariusz siłowego przejęcia NBP?

– Wszystko jest możliwe, chociaż Polska to kraj europejski, cywilizowany. Ponadto trudno to sobie wyobrazić z wielu powodów, tzw. technicznych – wejście do NBP nie jest tak łatwe, jak chociażby do PAP. Według mnie to byłby wyłącznie niepotrzebny spektakl o charakterze politycznym, bardzo źle oceniany na świecie.

– Czyli raczej byłby to pokaz siły?

– Nie mnie to oceniać. Jednak jako prawnik, jako nauczyciel akademicki jestem zbulwersowana tym, że to wszystko obserwują studenci, przyszli prawnicy. Jak można domagać się praworządności, skoro mamy do czynienia z takimi działaniami? Przecież takie „siłowe” rozwiązania w stosunku do instytucji finansowej zaburzyłyby porządek ustrojowy w Polsce na lata, przywrócenie porządku prawnego, naszego wizerunku będzie długo niemożliwe. 

– Donald Tusk i jego silnie proeuropejscy koalicjanci od dawna mówią o potrzebie przystąpienia Polski do strefy euro. Czy takie działanie na szkodę NBP i cały ten chaos wokół niego mogą mieć z tym związek?

– Oczywiście ta propozycja była już wielokrotnie wyrażana przez premiera Tuska. Obowiązują jednak tzw. kryteria konwergencji, które trzeba spełniać przez dwa lata, a Polska ich nie przestrzega.

Determinacja wśród polityków koalicji rządzącej była widoczna, wspomagali ją koalicyjni europosłowie, choć wcześniej wypowiadali się sceptycznie o strefie euro jako o domu, który się pali, lub bardziej obrazowo, jak poprzedni prezes NBP Marek Belka, mówiąc publicznie w 2014 roku, że jeżeli kraj nie ma takiej konkurencyjnej gospodarki jak Szwajcaria, tak elastycznego rynku pracy jak Dania i tak zdyscyplinowanych finansów publicznych jak Estonia, powinien dwa razy zastanowić się nad przyjęciem euro.

Te kryteria oddają istotę skali i możliwości przyjęcia waluty euro i jednocześnie nie należy mieć nadziei, że potencjalne ekonomiczne słabości znikną w cudowny sposób w związku z euro. Podzielam ten pogląd. Ostatnie zresztą badania ankietowe ludności w Polsce nie wykazują ponadto takiej potrzeby.


Elżbieta Chojna Duch

Elżbieta Chojna Duch – związana przez lata z Wydziałem Prawa Uniwersytetu Warszawskiego. Wybitny znawca prawa finansowego. Od lat 90. piastowała wysokie stanowiska w administracji publicznej – była podsekretarzem stanu w Ministerstwie Finansów i wchodziła w skład kolegium NIK. W latach 2010–2016 zasiadała w Radzie Polityki Pieniężnej. Obecnie na stanowisku doradcy prezesa NBP.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe