Minister Barbara Nowacka czerwoną płachtą na środowiska konserwatywne

Decyzja o mianowaniu Barbary Nowackiej ministrem (czy, jak sama się określa, „ministrą”) edukacji była jednym z bardziej konfrontacyjnych posunięć personalnych premiera Donalda Tuska. Za nauczanie i wychowanie młodzieży od grudnia odpowiada lewicowa działaczka, znana ze współpracy z Januszem Palikotem, dziś kontrowersyjnym biznesmenem, kiedyś znanym ze skandalicznych wypowiedzi i zachowań politykiem.
Barbara Nowacka Minister Barbara Nowacka czerwoną płachtą na środowiska konserwatywne
Barbara Nowacka / fot. Wikimedia Commons/Adrian Grycuk/Creative Commons 3.0

Barbara Nowacka od początku była czerwoną płachtą na środowiska konserwatywne. Aktywistka, feministka i ateistka przechodzi właśnie przez swój świecki chrzest bojowy. Rusza nowy rok szkolny, pierwszy pod jej rządami i oparty na okrojonej przez nią podstawie programowej.

Przy takiej obsadzie ministerstwa konflikty zdawały się być nieuchronne. Już pierwszym konkretem, który pojawił się w wypowiedzi Barbary Nowackiej tuż po objęciu stanowiska, była zapowiedź ograniczenia liczby lekcji religii finansowanych z budżetu państwa. Ich liczba miała zmniejszyć się do jednej tygodniowo przy zastrzeżeniu, że jeśli w jakiejś szkole rada rodziców będzie chciała wprowadzić więcej zajęć z tego przedmiotu, musi opłacić je już z własnej kieszeni. Tym samym minister rozpoczęła trwający do dziś konflikt między rządem z jednej a Kościołem i świeckimi katechetami z drugiej strony. Kontrowersje wzbudził też apel do nauczycieli, by na Boże Narodzenie nie zadawali dzieciom prac domowych, który okazał się być wstępem do rezygnacji z tego elementu nauczania. Okazało się jednak, że pomysł ten spotyka się z różnymi reakcjami nauczycieli, ministerstwo zaczęło więc rozmywać przekaz swojej szefowej. W styczniu na łamach portalu OKO.press Piotr Pacewicz zwracał uwagę, że choć resort obiecuje wyrównywanie szans dla uczniów, jego polityka prowadzić może w odwrotnym kierunku: „[…] w takim «szkolnym raju» uczeń słabszy i – co często idzie w parze – mniej wspierany/kontrolowany przez rodziców łatwiej od «zaopiekowanej prymuski» ucieknie od pisania rozprawki na polski czy zrobienia kilku zadań z geometrii. W efekcie szerzej otworzą się nożyce nierówności edukacyjnych” – ostrzegał Pacewicz.

Powrót pedagogiki wstydu

W lutym MEN otworzyło największy jak dotąd front, zapowiadając uszczuplenie podstawy programowej. Najwięcej emocji wzbudziły zmiany w nauczaniu języka polskiego i historii, choć ślady pewnej bardzo niebezpiecznej logiki odnajdziemy też choćby w dokumentach dotyczących WOS-u czy biologii. Prof. Andrzej Nowak alarmował wówczas, że z podstawy programowej z historii „Usunięto przykłady Witolda Pileckiego, św. Maksymiliana Kolbego. Usunięto Zawiszę Czarnego, zwycięstwo grunwaldzkie, przeora Kordeckiego, hetmana Czarnieckiego, Danutę Siedzikównę «Inkę». Wykreślono, cytuję, «dokonania Bolesława Krzywoustego» i – cytuję – «konflikt z cesarstwem niemieckim». Nie było żadnych konfliktów, nie było Bolesława Krzywoustego. Wykreślono obowiązek, cytuję, «umieszczenia w czasie wydarzeń związanych z relacjami polsko-krzyżackimi». Nie było żadnej wojny z Krzyżakami, po prostu nie było tego problemu”. Lista jest oczywiście dłuższa, przykłady podawane przez Nowaka zajęłyby jednak większą część miejsca przeznaczonego na ten artykuł. Związki z Węgrami, hołd pruski, Kościuszko, Pułaski, rozbiory Polski, narodziny faszyzmu – to wszystko, i nie tylko to, znika.

Oczywiście wiele zależy w tej sytuacji od nauczyciela, który wciąż może wtłoczyć wszystkie te kluczowe postacie i tematy w bardzo ogólne ramy przygotowane przez ministerstwo. Czy to zrobi? Miejmy nadzieję, nie będzie miał jednak takiego obowiązku. Można odnieść wrażenie, że za wszystkim stoi stara, wydawałoby się pożegnana już dawno, pedagogika wstydu. „Istotą całości – konkluduje Nowak – jest wykreślenie pamięci o niepodległości Polski, o tym, że bywali w historii Polski zewnętrzni przeciwnicy niepodległości, że bywali wewnętrzni zdrajcy, którzy tę niepodległość sprzedawali, i że byli bohaterowie, którzy tej niepodległości bronili”. „Chodzi o polityczną poprawność, czy też pedagogikę wstydu, żeby Polacy przestali być dumni ze swych pozytywnych stron historii. Cała ta narracja [...] idzie w kierunku pokazywania, że Polacy sami sobie szkodzili, bo w ogóle są takim trochę nieudanym narodem” – mówił z kolei prof. Wojciech Roszkowski na antenie radia Wnet 27 sierpnia, komentując pominięcie dziesiątek istotnych faktów i postaci, w tym Witolda Pileckiego czy Ireny Sendlerowej. W 2012 roku, podczas inauguracji nieudanego projektu politycznego Polska Plus, Janusz Palikot mówił „[...] dziś przyszedł czas, by powiedzieć Polakom, że muszą się wyrzec swojej polskości”. Reakcje jego lewicowych kolegów pokazywały, że było to jednak przedwczesne. Być może dla byłej współpracownicy Palikota to „dziś” właśnie nadeszło?

Chaos na lekcji polskiego

Bardzo wiele kontrowersji wzbudziły również zmiany w programie nauczania języka polskiego. Z części z nich finalnie rząd musiał się wycofać, zresztą ku wzburzeniu liberalnych mediów. Te z oburzeniem przyjęły fakt, że resort wziął pod uwagę zastrzeżenia, które zgłosiło stowarzyszenie Ordo Iuris. Na jego stronie czytamy: „Silny głos społecznego sprzeciwu zmusił minister Barbarę Nowacką do wycofania się z niektórych szkodliwych pomysłów. Do podstawy programowej wróciły utwory Norwida, Sienkiewicza czy «Reduta Ordona» Adama Mickiewicza. W szkole podstawowej przywrócono pieśni patriotyczne. W liceach wśród lektur uzupełniających pozostały fragmenty «Pamięci i tożsamości» Jana Pawła II”. Zmiany dotyczące historii, które opisałem wyżej, zostały jednak zachowane. Liście lektur dużo uwagi poświęcił internauta i krytyk przedstawiający się jako Grafzero blog literacki. Komentator zmianom dotyczącym języka polskiego w szkołach zarzuca nie tyle charakter ideologiczny, co przede wszystkim absolutny chaos i brak konsekwencji. – Zmiany w kanonie lektur szkolnych to tylko pozór zmian – opowiada mi Grafzero. – Ministerstwo mówi o konieczności zaoszczędzenia czasu, a jednocześnie usuwa się mnóstwo lektur, których omówienie zajmuje maksymalnie jedną lekcję. Usuwa się lektury, zupełnie nie patrząc w podstawę programową – stąd tworzenie np. syntezy epoki czy mówienie o określonych prądach literackich staje się zupełnie niemożliwe. Jeszcze gorzej jest w przypadku egzaminu ósmoklasisty, wprawdzie wycięto kilka lektur, ale nikt nie zmienił rozszerzenia podstawy egzaminacyjnej o materiał z klas IV–VI. Stąd ministerstwo chwali się tym, że uczeń nie będzie już musiał czytać „Quo vadis” czy „Śmierci pułkownika”, ale nie wspomina o tym, że będzie musiał przypomnieć sobie kilkanaście lektur z klas młodszych. Zmiany na kolanie, bez sensu i bez głębszego przemyślenia.

Najwięcej emocji wzbudziło zasygnalizowane przez Nowacką w pogardliwym tonie wyrzucenie z lektur Jarosława Marka Rymkiewicza jako przedstawiciela „sekty smoleńskiej” i dowód na upolitycznienie szkoły; a także usunięcie z kanonu „Katedry” Jacka Dukaja. Obie te decyzje wywołały duży opór, a słowa o „niejakim Rymkiewiczu” wzburzyły bardzo wiele osób, nieraz odległych od myśli konserwatywnej. „Nie żyję w toksycznym kulcie krwi Rymkiewicza, ale jest w nim złapana przerażająca, prawdziwa polskość. Obok Myśliwskiego największy polski autor XX w. Nie był «niejaki», do k**wy wielkiej nędzy” – pisał na Facebooku literat Jakub Żulczyk. Grafzero zwraca uwagę na to, że choć wypadła „Katedra” Dukaja, współczesną fantastykę reprezentuje wprowadzony na listę „Problem trzech ciał”, obszerna i bardzo trudna do przerobienia w szkole przez swoje zanurzenie w lokalnej historii i kontekstach kulturowych pozycja chińskiego autora Cixin Liu. Kto chciałby szerzej zgłębić ten temat, znajdzie bardzo wiele informacji między innymi na internetowym kanale Grafa.

CZYTAJ TAKŻE: Postulaty Sierpnia pozostają w mocy

Ukryte miny

Bardzo istotne zmiany czają się jednak i w innych miejscach nowej podstawy programowej. Elementy ofensywy ideologicznej znajdziemy również w nauczaniu biologii. Wystarczy wspomnieć, że uczeń nie będzie już musiał uzasadniać twierdzenia, że leki i terapie hormonalne wymagają konsultacji z lekarzem. Czy to element oswajania młodych ludzi z procedurami zmiany płci, od których na Zachodzie zaczyna się już odchodzić jako od zjawiska często szkodliwego i groźnego dla zdrowia fizycznego i psychicznego bardzo młodych osób? Uczniowie nie dowiedzą się już ze szkoły o chorobach przenoszonych drogą płciową. Żeby było jeszcze ciekawiej, z nauczania wiedzy o społeczeństwie wyparowały elementy mające wykształcać wśród młodzieży postawy asertywne i krytyczne wobec przekazów medialnych. Czy więc, szafując hasłami o wolności i samodzielnym myśleniu, szkoła wypuszczać chce roczniki bezrefleksyjnych konsumentów oferty mediów, polityków i koncernów? Niestety, można odnieść takie wrażenie.

Gorący koniec wakacji

Reformie Nowackiej protesty towarzyszyły od początku, nie dziwi więc, że ostatnie dni wakacji obfitują w demonstracje rodziców. W czwartek, 29 sierpnia, pikiety zorganizowane przez ponad 60 organizacji zrzeszonych w Koalicji na rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły odbyły się przed ośmioma kuratoriami w największych polskich miastach. Sprzeciw ten ma podsumować 2 września konferencja przed siedzibą MEN. Wciąż trwa spór z katechetami i Episkopatem dotyczący lekcji religii. W Warszawie 21 sierpnia protestowało Stowarzyszenie Katechetów Świeckich, wspierane przez Sekcję Krajową Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”. SKŚ zwróciło się też z apelem do prezydenta o zaskarżenie do TK aktualizacji rozporządzenia o nauczaniu religii. „Jeżeli te zmiany, o których mówi pani Nowacka, wejdą w życie, to jakaś część katechetów, może większość, straci pracę” – ostrzegła w Radiu Maryja była małopolska kurator oświaty Barbara Nowak. Kilka dni po protestach szefowa MEN poinformowała, że resort pomoże świeckim katechetom w… przekwalifikowaniu się. Podejście Nowackiej do tematu trudno jest uznać za ugodowe. Do krytycznego stanowiska Kościoła w tej sprawie minister odniosła się w charakterystyczny dla siebie sposób, tłumacząc, że „Na tym polega rozdział Kościoła od państwa, że to nie ten czy inny biskup układa plan lekcji, tylko tym zajmuje się odpowiednia instytucja. Rozumiem, że to jest wycie o kasę, bo widzą, że i kwestia Funduszu Kościelnego będzie opracowywana przez rząd i po prostu został przykręcony kurek z pieniędzmi, który za czasów Prawa i Sprawiedliwości płynął ochoczo w podzięce za przysługi wyborcze”. Zapewne to właśnie z powodu rozdziału Kościoła od państwa MEN de facto zignorowało próby nawiązania kontaktu przez biskupów. Jak mówił 22 sierpnia ks. Leszek Gęsiak: – Już w marcu Konferencja Episkopatu Polski powołała specjalny zespół do spraw kontaktów z Ministerstwem Edukacji Narodowej. Ten zespół spotkał się z przedstawicielami ministerstwa tylko dwa razy, i to wyłącznie z inicjatywy KEP. Episkopat również apeluje do prezydenta o powstrzymanie zmian, a rzecznik KEP zapowiada, że „Kościół nie chce wojny, ale z całą pewnością będzie bronił lekcji religii w szkole. To nie jest tylko przekaz wiary, ale przekaz systemu wartości, kodu kulturowego, bez którego nie można zrozumieć ani historii, ani losów naszego kraju”. Plany MEN zostały zaskarżone przez pierwszą prezes SN (między innymi na wniosek Episkopatu) do Trybunału Konstytucyjnego, jednak Nowacka nic sobie z tego nie robi i oznajmia, że „eldorado się skończyło” i że „teraz to rząd, nie episkopat zajmuje się rządzeniem”. Decyduje rząd czy tylko antyklerykalne obsesje członków gabinetu?

Na koniec zauważmy jeszcze jedną sprawę, która może ginąć w huku większych, uzasadnionych przecież konfliktów. Rząd wycofuje się z planów zaopatrzenia każdego ucznia w laptop. Przypomnijmy, że już raz premier Tusk obiecał każdemu uczniowi taki sprzęt w swoim orędziu z grudnia 2007 roku, po czym się z niego wycofał. W 2011 roku „Fakt” doniósł z oburzeniem, że laptopy miały w rzeczywistości trafić do dzieci, a dostali je ministrowie. Historia lubi się powtarzać. Niestety kwestie opisane powyżej pokazują, że tym razem powtórka ta przybrać może niebezpieczną i szkodliwą dla kilku roczników uczniów, a nie jedynie karykaturalną formę.

CZYTAJ TAKŻE: Nowy numer „Tygodnika Solidarność” – Prezes IPN: Potrzebujemy Solidarności


 

POLECANE
Donald Trump jest wrogiem NATO? To kłamstwo tylko u nas
Donald Trump jest wrogiem NATO? To kłamstwo

Przeciwnicy Donalda Trumpa - zarówno wśród polityków jak i w mediach - ukuli fejkowy stereotyp, głoszący, że Trump jest wrogiem NATO, że chce osłabić tę organizację lub całkowicie zniszczyć. To kłamstwo jest powtarzane bezczelnie od lat, jakby było oczywistością.

Klasztor w Kłodzku błaga o pomoc Wiadomości
Klasztor w Kłodzku błaga o pomoc

Zalany został zabytkowy klasztor w Kłodzku. Jest apel o pomoc.

Fala wezbraniowa dociera do Krakowa wideo
Fala wezbraniowa dociera do Krakowa

Według doniesień medialnych fala wezbraniowa powoli dociera do Krakowa.

Reporter Republiki siłą wyrzucony z powodziowej konferencji Tuska Wiadomości
Reporter Republiki siłą wyrzucony z "powodziowej" konferencji Tuska

Dziennikarz TV Republika został siłowo usunięty z konferencji Donalda Tuska.

z ostatniej chwili
Zielony Ład? Mamy raport – jest źle! Konrad Wernicki poleca nowy "Tygodnik Solidarność"

Tak kompleksowej analizy dotyczącej polityki klimatycznej UE oraz jej wpływu na Polskę jeszcze nie było. "European Green Deal" jest na ustach wszystkich polityków unijnego mainstreamu, a przede wszystkim Komisji Europejskiej. Jego implementacja ma być kluczowa dla przyszłości Unii. Jednak nikt z piewców Zielonego Ładu nie chce wprost mówić o kosztach z nim związanych. Na to reaguje Solidarność, która zleciła niezależnym ekspertom przygotowanie kompleksowego raportu dot. realizacji założeń polityki klimatycznej. W nowym numerze "Tygodnika Solidarność" prezentujemy wnioski płynące z raportu, który w całości może pobrać na stronie preczzzielonymladem.pl.

Kolejne niemieckie CPK będzie rozbudowywane gorące
Kolejne "niemieckie CPK" będzie rozbudowywane

Zatwierdzono plan rozbudowy lotniska niemieckiego Lipsk/Halle, będącego drugim największym portem lotniczym cargo w Niemczech.

Remigiusz Okraska: Było jasne, że rząd neoliberalnych łajdaków wyłoży się na pierwszej poważnej przeszkodzie gorące
Remigiusz Okraska: Było jasne, że rząd neoliberalnych łajdaków wyłoży się na pierwszej poważnej przeszkodzie

Tylko skończeni durnie sądzili, że ekipa Tuska nadaje się do czegoś poważnego. Gdy przez kilka lat Polska przechodziła w miarę suchą stopą przez bezprecedensową kumulację nieszczęść – globalną pandemię, wojnę w sąsiednim kraju, kryzys energetyczny, zerwanie łańcuchów dostaw, kryzys inflacyjny – dziękowałem losowi, że nie rządzą nami neoliberalni durnie.

Tych sześciu mężczyzn uratowało ujęcie wody dla Jeleniej Góry z ostatniej chwili
Tych sześciu mężczyzn uratowało ujęcie wody dla Jeleniej Góry

Sześciu pracowników Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji "Wodnik" uratowało ujęcia wody dla Jeleniej Góry.

Kazachska ropa dla Niemiec przejawia chemiczne cechy ropy rosyjskiej gorące
"Kazachska" ropa dla Niemiec przejawia chemiczne cechy ropy rosyjskiej

Już w niedziele 22 września w Brandenburgii odbędą się wybory landowe. Sytuacja jest napięta, bo co prawda tylko jednym procentem, ale jednak w sondażach prowadzi populistyczno-prawicowa partia Alternative für Deutschland (AfD).

Zabraknie pieniędzy w NFZ? gorące
Zabraknie pieniędzy w NFZ?

Ujawnione zostały szokujące informacje na temat stanu NFZ.

REKLAMA

Minister Barbara Nowacka czerwoną płachtą na środowiska konserwatywne

Decyzja o mianowaniu Barbary Nowackiej ministrem (czy, jak sama się określa, „ministrą”) edukacji była jednym z bardziej konfrontacyjnych posunięć personalnych premiera Donalda Tuska. Za nauczanie i wychowanie młodzieży od grudnia odpowiada lewicowa działaczka, znana ze współpracy z Januszem Palikotem, dziś kontrowersyjnym biznesmenem, kiedyś znanym ze skandalicznych wypowiedzi i zachowań politykiem.
Barbara Nowacka Minister Barbara Nowacka czerwoną płachtą na środowiska konserwatywne
Barbara Nowacka / fot. Wikimedia Commons/Adrian Grycuk/Creative Commons 3.0

Barbara Nowacka od początku była czerwoną płachtą na środowiska konserwatywne. Aktywistka, feministka i ateistka przechodzi właśnie przez swój świecki chrzest bojowy. Rusza nowy rok szkolny, pierwszy pod jej rządami i oparty na okrojonej przez nią podstawie programowej.

Przy takiej obsadzie ministerstwa konflikty zdawały się być nieuchronne. Już pierwszym konkretem, który pojawił się w wypowiedzi Barbary Nowackiej tuż po objęciu stanowiska, była zapowiedź ograniczenia liczby lekcji religii finansowanych z budżetu państwa. Ich liczba miała zmniejszyć się do jednej tygodniowo przy zastrzeżeniu, że jeśli w jakiejś szkole rada rodziców będzie chciała wprowadzić więcej zajęć z tego przedmiotu, musi opłacić je już z własnej kieszeni. Tym samym minister rozpoczęła trwający do dziś konflikt między rządem z jednej a Kościołem i świeckimi katechetami z drugiej strony. Kontrowersje wzbudził też apel do nauczycieli, by na Boże Narodzenie nie zadawali dzieciom prac domowych, który okazał się być wstępem do rezygnacji z tego elementu nauczania. Okazało się jednak, że pomysł ten spotyka się z różnymi reakcjami nauczycieli, ministerstwo zaczęło więc rozmywać przekaz swojej szefowej. W styczniu na łamach portalu OKO.press Piotr Pacewicz zwracał uwagę, że choć resort obiecuje wyrównywanie szans dla uczniów, jego polityka prowadzić może w odwrotnym kierunku: „[…] w takim «szkolnym raju» uczeń słabszy i – co często idzie w parze – mniej wspierany/kontrolowany przez rodziców łatwiej od «zaopiekowanej prymuski» ucieknie od pisania rozprawki na polski czy zrobienia kilku zadań z geometrii. W efekcie szerzej otworzą się nożyce nierówności edukacyjnych” – ostrzegał Pacewicz.

Powrót pedagogiki wstydu

W lutym MEN otworzyło największy jak dotąd front, zapowiadając uszczuplenie podstawy programowej. Najwięcej emocji wzbudziły zmiany w nauczaniu języka polskiego i historii, choć ślady pewnej bardzo niebezpiecznej logiki odnajdziemy też choćby w dokumentach dotyczących WOS-u czy biologii. Prof. Andrzej Nowak alarmował wówczas, że z podstawy programowej z historii „Usunięto przykłady Witolda Pileckiego, św. Maksymiliana Kolbego. Usunięto Zawiszę Czarnego, zwycięstwo grunwaldzkie, przeora Kordeckiego, hetmana Czarnieckiego, Danutę Siedzikównę «Inkę». Wykreślono, cytuję, «dokonania Bolesława Krzywoustego» i – cytuję – «konflikt z cesarstwem niemieckim». Nie było żadnych konfliktów, nie było Bolesława Krzywoustego. Wykreślono obowiązek, cytuję, «umieszczenia w czasie wydarzeń związanych z relacjami polsko-krzyżackimi». Nie było żadnej wojny z Krzyżakami, po prostu nie było tego problemu”. Lista jest oczywiście dłuższa, przykłady podawane przez Nowaka zajęłyby jednak większą część miejsca przeznaczonego na ten artykuł. Związki z Węgrami, hołd pruski, Kościuszko, Pułaski, rozbiory Polski, narodziny faszyzmu – to wszystko, i nie tylko to, znika.

Oczywiście wiele zależy w tej sytuacji od nauczyciela, który wciąż może wtłoczyć wszystkie te kluczowe postacie i tematy w bardzo ogólne ramy przygotowane przez ministerstwo. Czy to zrobi? Miejmy nadzieję, nie będzie miał jednak takiego obowiązku. Można odnieść wrażenie, że za wszystkim stoi stara, wydawałoby się pożegnana już dawno, pedagogika wstydu. „Istotą całości – konkluduje Nowak – jest wykreślenie pamięci o niepodległości Polski, o tym, że bywali w historii Polski zewnętrzni przeciwnicy niepodległości, że bywali wewnętrzni zdrajcy, którzy tę niepodległość sprzedawali, i że byli bohaterowie, którzy tej niepodległości bronili”. „Chodzi o polityczną poprawność, czy też pedagogikę wstydu, żeby Polacy przestali być dumni ze swych pozytywnych stron historii. Cała ta narracja [...] idzie w kierunku pokazywania, że Polacy sami sobie szkodzili, bo w ogóle są takim trochę nieudanym narodem” – mówił z kolei prof. Wojciech Roszkowski na antenie radia Wnet 27 sierpnia, komentując pominięcie dziesiątek istotnych faktów i postaci, w tym Witolda Pileckiego czy Ireny Sendlerowej. W 2012 roku, podczas inauguracji nieudanego projektu politycznego Polska Plus, Janusz Palikot mówił „[...] dziś przyszedł czas, by powiedzieć Polakom, że muszą się wyrzec swojej polskości”. Reakcje jego lewicowych kolegów pokazywały, że było to jednak przedwczesne. Być może dla byłej współpracownicy Palikota to „dziś” właśnie nadeszło?

Chaos na lekcji polskiego

Bardzo wiele kontrowersji wzbudziły również zmiany w programie nauczania języka polskiego. Z części z nich finalnie rząd musiał się wycofać, zresztą ku wzburzeniu liberalnych mediów. Te z oburzeniem przyjęły fakt, że resort wziął pod uwagę zastrzeżenia, które zgłosiło stowarzyszenie Ordo Iuris. Na jego stronie czytamy: „Silny głos społecznego sprzeciwu zmusił minister Barbarę Nowacką do wycofania się z niektórych szkodliwych pomysłów. Do podstawy programowej wróciły utwory Norwida, Sienkiewicza czy «Reduta Ordona» Adama Mickiewicza. W szkole podstawowej przywrócono pieśni patriotyczne. W liceach wśród lektur uzupełniających pozostały fragmenty «Pamięci i tożsamości» Jana Pawła II”. Zmiany dotyczące historii, które opisałem wyżej, zostały jednak zachowane. Liście lektur dużo uwagi poświęcił internauta i krytyk przedstawiający się jako Grafzero blog literacki. Komentator zmianom dotyczącym języka polskiego w szkołach zarzuca nie tyle charakter ideologiczny, co przede wszystkim absolutny chaos i brak konsekwencji. – Zmiany w kanonie lektur szkolnych to tylko pozór zmian – opowiada mi Grafzero. – Ministerstwo mówi o konieczności zaoszczędzenia czasu, a jednocześnie usuwa się mnóstwo lektur, których omówienie zajmuje maksymalnie jedną lekcję. Usuwa się lektury, zupełnie nie patrząc w podstawę programową – stąd tworzenie np. syntezy epoki czy mówienie o określonych prądach literackich staje się zupełnie niemożliwe. Jeszcze gorzej jest w przypadku egzaminu ósmoklasisty, wprawdzie wycięto kilka lektur, ale nikt nie zmienił rozszerzenia podstawy egzaminacyjnej o materiał z klas IV–VI. Stąd ministerstwo chwali się tym, że uczeń nie będzie już musiał czytać „Quo vadis” czy „Śmierci pułkownika”, ale nie wspomina o tym, że będzie musiał przypomnieć sobie kilkanaście lektur z klas młodszych. Zmiany na kolanie, bez sensu i bez głębszego przemyślenia.

Najwięcej emocji wzbudziło zasygnalizowane przez Nowacką w pogardliwym tonie wyrzucenie z lektur Jarosława Marka Rymkiewicza jako przedstawiciela „sekty smoleńskiej” i dowód na upolitycznienie szkoły; a także usunięcie z kanonu „Katedry” Jacka Dukaja. Obie te decyzje wywołały duży opór, a słowa o „niejakim Rymkiewiczu” wzburzyły bardzo wiele osób, nieraz odległych od myśli konserwatywnej. „Nie żyję w toksycznym kulcie krwi Rymkiewicza, ale jest w nim złapana przerażająca, prawdziwa polskość. Obok Myśliwskiego największy polski autor XX w. Nie był «niejaki», do k**wy wielkiej nędzy” – pisał na Facebooku literat Jakub Żulczyk. Grafzero zwraca uwagę na to, że choć wypadła „Katedra” Dukaja, współczesną fantastykę reprezentuje wprowadzony na listę „Problem trzech ciał”, obszerna i bardzo trudna do przerobienia w szkole przez swoje zanurzenie w lokalnej historii i kontekstach kulturowych pozycja chińskiego autora Cixin Liu. Kto chciałby szerzej zgłębić ten temat, znajdzie bardzo wiele informacji między innymi na internetowym kanale Grafa.

CZYTAJ TAKŻE: Postulaty Sierpnia pozostają w mocy

Ukryte miny

Bardzo istotne zmiany czają się jednak i w innych miejscach nowej podstawy programowej. Elementy ofensywy ideologicznej znajdziemy również w nauczaniu biologii. Wystarczy wspomnieć, że uczeń nie będzie już musiał uzasadniać twierdzenia, że leki i terapie hormonalne wymagają konsultacji z lekarzem. Czy to element oswajania młodych ludzi z procedurami zmiany płci, od których na Zachodzie zaczyna się już odchodzić jako od zjawiska często szkodliwego i groźnego dla zdrowia fizycznego i psychicznego bardzo młodych osób? Uczniowie nie dowiedzą się już ze szkoły o chorobach przenoszonych drogą płciową. Żeby było jeszcze ciekawiej, z nauczania wiedzy o społeczeństwie wyparowały elementy mające wykształcać wśród młodzieży postawy asertywne i krytyczne wobec przekazów medialnych. Czy więc, szafując hasłami o wolności i samodzielnym myśleniu, szkoła wypuszczać chce roczniki bezrefleksyjnych konsumentów oferty mediów, polityków i koncernów? Niestety, można odnieść takie wrażenie.

Gorący koniec wakacji

Reformie Nowackiej protesty towarzyszyły od początku, nie dziwi więc, że ostatnie dni wakacji obfitują w demonstracje rodziców. W czwartek, 29 sierpnia, pikiety zorganizowane przez ponad 60 organizacji zrzeszonych w Koalicji na rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły odbyły się przed ośmioma kuratoriami w największych polskich miastach. Sprzeciw ten ma podsumować 2 września konferencja przed siedzibą MEN. Wciąż trwa spór z katechetami i Episkopatem dotyczący lekcji religii. W Warszawie 21 sierpnia protestowało Stowarzyszenie Katechetów Świeckich, wspierane przez Sekcję Krajową Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”. SKŚ zwróciło się też z apelem do prezydenta o zaskarżenie do TK aktualizacji rozporządzenia o nauczaniu religii. „Jeżeli te zmiany, o których mówi pani Nowacka, wejdą w życie, to jakaś część katechetów, może większość, straci pracę” – ostrzegła w Radiu Maryja była małopolska kurator oświaty Barbara Nowak. Kilka dni po protestach szefowa MEN poinformowała, że resort pomoże świeckim katechetom w… przekwalifikowaniu się. Podejście Nowackiej do tematu trudno jest uznać za ugodowe. Do krytycznego stanowiska Kościoła w tej sprawie minister odniosła się w charakterystyczny dla siebie sposób, tłumacząc, że „Na tym polega rozdział Kościoła od państwa, że to nie ten czy inny biskup układa plan lekcji, tylko tym zajmuje się odpowiednia instytucja. Rozumiem, że to jest wycie o kasę, bo widzą, że i kwestia Funduszu Kościelnego będzie opracowywana przez rząd i po prostu został przykręcony kurek z pieniędzmi, który za czasów Prawa i Sprawiedliwości płynął ochoczo w podzięce za przysługi wyborcze”. Zapewne to właśnie z powodu rozdziału Kościoła od państwa MEN de facto zignorowało próby nawiązania kontaktu przez biskupów. Jak mówił 22 sierpnia ks. Leszek Gęsiak: – Już w marcu Konferencja Episkopatu Polski powołała specjalny zespół do spraw kontaktów z Ministerstwem Edukacji Narodowej. Ten zespół spotkał się z przedstawicielami ministerstwa tylko dwa razy, i to wyłącznie z inicjatywy KEP. Episkopat również apeluje do prezydenta o powstrzymanie zmian, a rzecznik KEP zapowiada, że „Kościół nie chce wojny, ale z całą pewnością będzie bronił lekcji religii w szkole. To nie jest tylko przekaz wiary, ale przekaz systemu wartości, kodu kulturowego, bez którego nie można zrozumieć ani historii, ani losów naszego kraju”. Plany MEN zostały zaskarżone przez pierwszą prezes SN (między innymi na wniosek Episkopatu) do Trybunału Konstytucyjnego, jednak Nowacka nic sobie z tego nie robi i oznajmia, że „eldorado się skończyło” i że „teraz to rząd, nie episkopat zajmuje się rządzeniem”. Decyduje rząd czy tylko antyklerykalne obsesje członków gabinetu?

Na koniec zauważmy jeszcze jedną sprawę, która może ginąć w huku większych, uzasadnionych przecież konfliktów. Rząd wycofuje się z planów zaopatrzenia każdego ucznia w laptop. Przypomnijmy, że już raz premier Tusk obiecał każdemu uczniowi taki sprzęt w swoim orędziu z grudnia 2007 roku, po czym się z niego wycofał. W 2011 roku „Fakt” doniósł z oburzeniem, że laptopy miały w rzeczywistości trafić do dzieci, a dostali je ministrowie. Historia lubi się powtarzać. Niestety kwestie opisane powyżej pokazują, że tym razem powtórka ta przybrać może niebezpieczną i szkodliwą dla kilku roczników uczniów, a nie jedynie karykaturalną formę.

CZYTAJ TAKŻE: Nowy numer „Tygodnika Solidarność” – Prezes IPN: Potrzebujemy Solidarności



 

Polecane
Emerytury
Stażowe