Stanisław Żaryn: Wybór Trzaskowskiego jako kandydata KO dla premiera jest ostatecznością

Kampania prezydencka w Polsce ruszy na dobre na początku 2025 roku, ale już dziś budzi silne emocje. Główne partie, mobilizując elektorat, wskazują na wysoką stawkę gry o prezydenturę.
Władysław Kosiniak-Kamysz i Rafał Trzaskowski Stanisław Żaryn: Wybór Trzaskowskiego jako kandydata KO dla premiera jest ostatecznością
Władysław Kosiniak-Kamysz i Rafał Trzaskowski / fot. PAP/Piotr Nowak

Koalicja Obywatelska od wielu miesięcy przekonuje, że jej kandydatem na prezydenta będzie Rafał Trzaskowski.

KO wystawi Rafała Trzaskowskiego? To nie takie pewne

Ten polityk walczył już o prezydenturę w 2020 roku, a dziś jest jednym z liderów środowisk rządzących. Trzaskowski sam siebie prezentuje jako pretendenta do ważniejszych stanowisk niż gospodarz stolicy. Donald Tusk sugerował zaś wielokrotnie, że to właśnie Trzaskowski powinien być prezydentem Polski, ponieważ wybory w 2020 roku zostały mu niemal „skradzione”. Naturalne więc wydawałoby się, że Trzaskowski powalczy o prezydenturę również w 2025 roku. On sam chyba w to wierzy, w ostatnim czasie bowiem trwa jego objazd po Polsce, który trudno powiązać z funkcją prezydenta Warszawy. Opowieści polityków rządzących wskazywały, że KO postawi na Trzaskowskiego. To jednak wcale nie jest dziś takie pewne. Wbrew oficjalnej wersji pozycja Trzaskowskiego nie jest tak silna, a tajemnicą poliszynela jest wręcz wrogość Tuska wobec niego. Wygląda więc na to, że okres walki pod dywanem i ścierania się różnych kandydatów w samej KO wchodzi w gorącą fazę. Widać to zresztą. Do gry już jakiś czas temu ruszył Radosław Sikorski, który – wraz z żoną – prowadzi kampanię autopromocji. Sikorski próbuje się prezentować jako główny jastrząb antyrosyjskiej polityki, a jego żona mocniej angażuje się w przekaz do polskiej opinii publicznej. Sikorski ewidentnie włączył się do gry o nominację. I może być dla Trzaskowskiego poważnym rywalem. To z kolei bardzo dobra sytuacja dla Tuska, ponieważ wybór Trzaskowskiego dla premiera jest ostatecznością. On sam zresztą – jak się zdaje – nie porzucił marzeń o starcie. Walka Sikorskiego o nominację jest więc dla Tuska optymalna. Ma alternatywę wobec Trzaskowskiego, a gdyby konflikt był zbyt silny – może ogłosić własny start, by „pogodzić” dwóch rywalizujących konkurentów.

Władysław Kosiniak-Kamysz wspólnym kandydatem?

Patrząc z tej perspektywy, piłkę Tuskowi wystawił Władysław Kosiniak-Kamysz, który zaapelował ostatnio do środowiska rządowego o wspólnego kandydata na prezydenta. Stało się to już wtedy, gdy ugrupowania koalicyjne zapowiedziały, że będą chciały mieć swoich kandydatów. Dość szybko lidera PSL zgasił Tusk, wskazując, że w pierwszej turze każde ugrupowanie powinno mieć swojego kandydata. Jednak nie oznacza to, że do odezwy Kosiniaka-Kamysza nie można będzie wrócić, jeśli sam premier chciałby powalczyć o prezydenturę. Lider PSL swoim pomysłem na pierwszy rzut oka zaryzykował, jego słowa wzbudzić musiały poważne wątpliwości w PSL. O co więc chodzi? Wydaje się, że wrzutka lidera ludowców to skutek jego obawy o wynik wyborów i możliwe następstwa. Jeśli kandydat PSL, np. lider Władysław Kosiniak-Kamysz, skompromitowałby się niskim wynikiem, to wizja odwołania i zmian w partii może być bardzo realna. To ogromne zagrożenie dla Kosiniaka-Kamysza, który coraz mocniej jest atakowany w swojej partii za przykładanie ręki do rządów mocno odbiegających od celów i programu PSL. Lider ludowców być może więc ucieka spod politycznego topora, mając nadzieję, że wspólny kandydat będzie wygodnym unikiem i pozwoli zachować stabilność w partii. W ogóle o stabilność układu rządowego będą te wybory.

Grzegorz Schetyna wskazał jakiś czas temu, że wybory prezydenckie będą bardzo ważne, ponieważ „pozwolą domknąć system”. W podobny sposób mówił wiceminister obrony narodowej Cezary Tomczyk, wskazując, że głównym celem strony rządowej będzie wybór kandydata, który pozwoli ostatecznie pokonać PiS. Do dziś głównym spoiwem obecnej władzy jest właśnie niechęć do poprzedniego rządu oraz chęć ostatecznego pokonania, a może nawet i zniszczenia, PiS-u. Ten cel rządzący formułują jednoznacznie jako główne założenie dotyczące także wyborów prezydenckich. To już obecnie oznacza napinanie emocji związanych z wyborami. Partie rządzące starają się podtrzymać mobilizację w elektoracie, licząc na powtórzenie mechanizmów widocznych w kampanii w 2023 roku.

Sprawa postawiona na ostrzu noża

Dziś jednak będzie to dla nich trudne. Po roku funkcjonowania rząd Donalda Tuska ma bardzo słabe notowania. Większość Polaków ocenia źle i rząd, i samego premiera. Dodatkowo sondaże partyjne wskazują na brak wzrostu poparcia typowego dla partii obejmującej władzę. Coraz powszechniejsze jest poczucie rozczarowania oraz straty czasu i szans, co będzie rzutowało na popularność kandydata na prezydenta z ramienia partii rządzących. Premier i jego zaplecze są tego świadomi, więc dodatkowo próbują podkręcać emocje. Rząd tłumaczy, że to od wyniku wyborów zależeć będzie, czy uda się „obronić i przywrócić w Polsce demokrację”. Rządzący wielokrotnie wskazywali, że prezydent Andrzej Duda jest rzekomo hamulcowym i blokuje dobre reformy, więc z nimi trzeba czekać na nowego prezydenta. Rządzący tłumaczą się w ten sposób ze swojej nieskuteczności i uzasadniają ataki polityczne na prezydenta RP, ale jednocześnie budują napięcia związane z wyborami. Wygląda na to, że będą stawiać na ostrzu noża sprawę wygranej. Już dziś można odczuć emocje, które będą narastały i będą napędzane w przyszłym roku. O ile bowiem po stronie rządowej widać niejasność i niepewność ws. kandydatów i głównego pretendenta do prezydentury, o tyle pewne jest jedno – bez bardzo silnej mobilizacji rządzący nie będą w stanie powalczyć o prezydenturę. To zwiastuje gorącą, a w części wręcz agresywną, kampanię.

Na kogo postawi PiS?

Emocji nie brakuje także po stronie głównego konkurenta politycznego obecnego rządu, czyli Prawa i Sprawiedliwości. Politycy PiS także wskazują na stawkę wyborów. Chyba najczytelniej zaprezentował to Przemysław Czarnek, mówiąc, że po przegranych przez obecną koalicję wyborach PiS ma plan doprowadzenia do przejęcia władzy w Polsce. Słusznie PiS zakłada, że przegrana przez KO w wyborach może być przełomem i szybko doprowadzić do dekompozycji obecnego rządu. Napięcia i rozchwianie układu rządowego widać już bowiem dziś. Przegrana będzie ten proces stymulować, co jest dla wszystkich jasne. Stawianie tej sprawy w ten sposób przez polityków PiS również ma na celu mobilizację i wskazanie na stawkę wyborów. Będzie to skutkowało silnymi emocjami już na etapie prekampanii. A ta w przypadku PiS wciąż pozostawia bardzo dużo pytań, na które nie ma odpowiedzi. Do dziś nie wiadomo, kto może zostać kandydatem partii na prezydenta. Co więcej, nie bardzo wiadomo nawet, na jaką taktykę PiS się zdecyduje. W partii trwa dyskusja, czy należy stawiać na nowe twarze, ludzi nieobciążonych tak mocno rządami PiS, którzy dodatkowo mają szansę zdobyć elektorat poza osobami przekonanymi, czy też wręcz odwrotnie – znaleźć kogoś mocno osadzonego w partii i popularnego w jej szeregach. Obecnie wśród potencjalnych kandydatów wymienia się Przemysława Czarnka, Mateusza Morawieckiego, Mariusza Błaszczaka, Tobiasza Bocheńskiego, Marcina Przydacza oraz Karola Nawrockiego. Każdy z nich, jak się zdaje, może otrzymać szansę walki o prezydenturę. Dziś jednak trudno przesądzać, na kogo partia postawi. Mówienie i spekulacje na ten temat były do tej pory dla PiS korzystne (opinia publiczna koncentrowała się na tym ugrupowaniu), ale obecnie sytuacja staje się ryzykowna. Jeśli czas wyboru kandydata się przedłuża, powstaje naturalnie pytanie, czy partia ma w ogóle dobrego kandydata? Dodatkowe pytania budzi metodyka, o której PiS chętnie opowiada. Wygląda na to, że partia podeszła do sprawy mocno technokratycznie i zleca kolejne badania opinii publicznej dotyczące konkretnych osób. To znów budzi pytania, czy takie podejście nie jest błędem. Tu w grę będą przecież wchodzić względy również osobowościowe i charakterologiczne. To jedyne wybory w Polsce, w których tak mocne znaczenie mają właśnie kwestie personalne. Obraz partii analizującej słupki i tabelki w Excelu w przypadku tych wyborów również nie budzi wiarygodności. I sugeruje problemy kadrowe.

Przedsmak kampanii

Dwa główne bloki polityczne są pogrążone w chaosie i dyskusjach wewnętrznych. Dziś trudno powiedzieć, na kogo postawią główne partie starające się o prezydenturę w przyszłym roku. Pewne jednak jest, że postawią na emocje, te wybory będą bowiem istotne z punktu widzenia zmian politycznych w kraju. Koalicja rządząca ma obecnie władzę, ale jest słaba i politycznie, i merytorycznie. Tworzyła rząd bez przygotowania, bez planu i programu. Do dziś jest skupiona na agresywnej polityce wobec poprzedników oraz walczy o przejęcie odpowiedzialności za całe państwo. Na tej drodze przejęcie urzędu prezydenta RP jest koniecznością. Walka więc będzie poważna. I bardzo ostra. Obecnie mamy tego przedsmak.

Kampanijne starcie głównych sił rządu i opozycji będzie zapewne koncentrowało uwagę większości Polaków. Ale warto wskazać również na inne formacje. Obecnie o swoich kandydatach mówią ugrupowania parlamentarne (Konfederacja, Wolni Republikanie, posłowie niezrzeszeni), ale też ludzie znani z publicznej aktywności. Niektórzy do dziś spodziewają się startu Doroty Gawryluk, dziennikarki Polsatu, Krzysztofa Stanowskiego z Kanału Zero, w grze pozostaje kandydatura gen. Rajmunda Andrzejczaka, byłego szefa Sztabu WP. Swoje ambicje prezydenckie sygnalizują również niektórzy współpracownicy prezydenta Andrzeja Dudy. Zapewne żaden z wymienionych mniejszych graczy prezydentury nie wywalczy, ale może wpłynąć na obraz i przebieg wyborów. W przeszłości zdarzało się, że nieoczywisty kandydat zachęcił do głosowania w wyborach na tyle dużo osób, że miał realny wpływ na ostateczne wyniki. Tak może być i teraz. Wygląda więc na to, że walka o prezydenturę tym razem będzie nie tylko ostra, ale również ciekawa.

*Autor jest prezesem Fundacji Instytut Bezpieczeństwa Narodowego.

CZYTAJ TAKŻE:


 

POLECANE
Trump: Będą dodatkowe cła za sprzyjanie BRICS z ostatniej chwili
Trump: Będą dodatkowe cła za sprzyjanie BRICS

Stany Zjednoczone nałożą dodatkowe 10-procentowe cła na każdy kraj sprzyjający polityce BRICS - zapowiedział w poniedziałek prezydent USA Donald Trump. W brazylijskim Rio de Janeiro trwa dwudniowy szczyt tej nieformalnej organizacji.

Ważny komunikat dla mieszkańców Warszawy pilne
Ważny komunikat dla mieszkańców Warszawy

Rozpoczęły się wakacje, a wraz z nimi remonty ruszyły pełna parą. Warszawiacy i turyści, którzy odwiedzają stolicę, musza się liczyć z poważnymi utrudnieniami w mieście.

Niepokojące informacje z granicy. Komunikat Straży Granicznej pilne
Niepokojące informacje z granicy. Komunikat Straży Granicznej

Straż Graniczna regularnie publikuje raporty dotyczące wydarzeń na granicy polsko-białoruskiej, która znajduje się pod naciskiem ataku hybrydowego.

Złe wieści dla Tuska. Tego oczekują Polacy [sondaż] z ostatniej chwili
Złe wieści dla Tuska. Tego oczekują Polacy [sondaż]

Z najnowszego sondażu popularności Donalda Tuska wynika wyraźnie, że szalę przeważyli przeciwnicy premiera, którzy oczekują jego dymisji.

Tymczasowe kontrole na granicy już obowiązują. Są pierwsze efekty ich działań Wiadomości
Tymczasowe kontrole na granicy już obowiązują. Są pierwsze efekty ich działań

7 lipca rozpoczęły się kontrole na granicach RP z Niemcami oraz Litwą, które mają być prowadzone przez 30 dni. Publikujemy mapkę z miejscami, gdzie wytypowano miejsca, w których będą prowadzone kontrole stałe.

Od północy kontrole na granicach. Szef MSWiA zapowiada z ostatniej chwili
Od północy kontrole na granicach. Szef MSWiA zapowiada

Szef MSWiA Tomasz Siemoniak poinformował w niedzielę, że z meldunków otrzymanych m.in. od wojewodów i służb wynika, że jesteśmy w pełni gotowi do wprowadzenia od północy tymczasowych kontroli na granicach z Niemcami oraz Litwą.

Niemcy: Odparliśmy atak polskiego drona z ostatniej chwili
Niemcy: "Odparliśmy atak polskiego drona"

Niemiecka policja federalna przekazała, że powstrzymała drona nadlatującego z Polski. Policja rozważa postępowanie karne i administracyjne wobec operatora drona.

Płoną hale magazynowe w Kędzierzynie-Koźlu. Nowe informacje z ostatniej chwili
Płoną hale magazynowe w Kędzierzynie-Koźlu. Nowe informacje

W Kędzierzynie-Koźlu pali się hurtownia ze sprzętem elektrycznym. Na miejscu pracuje już ponad stu strażaków. Dwóch ratowników jest poszkodowanych. Ogłoszono alert RCB z apelem, by w promieniu kilometra od pożaru zamykać okna.

Prowokator wyprowadzony podczas konferencji Jarosława Kaczyńskiego na granicy z Niemcami z ostatniej chwili
Prowokator wyprowadzony podczas konferencji Jarosława Kaczyńskiego na granicy z Niemcami

Podczas konferencji szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego w Rosówku na granicy polsko-niemieckiej doszło do incydentu – policja wyprowadziła jednego z prowokatorów.

Prezes PZPN: Wiem, kto zostanie nowym selekcjonerem reprezentacji Polski z ostatniej chwili
Prezes PZPN: Wiem, kto zostanie nowym selekcjonerem reprezentacji Polski

Prezes PZPN Cezary Kulesza wybrał już selekcjonera piłkarskiej reprezentacji Polski – informują media. Jak przekazało Radio Zet, trwa ustalanie warunków i wkrótce ma zostać wydany komunikat w sprawie następcy Michała Probierza. Dokładna data nie jest znana.

REKLAMA

Stanisław Żaryn: Wybór Trzaskowskiego jako kandydata KO dla premiera jest ostatecznością

Kampania prezydencka w Polsce ruszy na dobre na początku 2025 roku, ale już dziś budzi silne emocje. Główne partie, mobilizując elektorat, wskazują na wysoką stawkę gry o prezydenturę.
Władysław Kosiniak-Kamysz i Rafał Trzaskowski Stanisław Żaryn: Wybór Trzaskowskiego jako kandydata KO dla premiera jest ostatecznością
Władysław Kosiniak-Kamysz i Rafał Trzaskowski / fot. PAP/Piotr Nowak

Koalicja Obywatelska od wielu miesięcy przekonuje, że jej kandydatem na prezydenta będzie Rafał Trzaskowski.

KO wystawi Rafała Trzaskowskiego? To nie takie pewne

Ten polityk walczył już o prezydenturę w 2020 roku, a dziś jest jednym z liderów środowisk rządzących. Trzaskowski sam siebie prezentuje jako pretendenta do ważniejszych stanowisk niż gospodarz stolicy. Donald Tusk sugerował zaś wielokrotnie, że to właśnie Trzaskowski powinien być prezydentem Polski, ponieważ wybory w 2020 roku zostały mu niemal „skradzione”. Naturalne więc wydawałoby się, że Trzaskowski powalczy o prezydenturę również w 2025 roku. On sam chyba w to wierzy, w ostatnim czasie bowiem trwa jego objazd po Polsce, który trudno powiązać z funkcją prezydenta Warszawy. Opowieści polityków rządzących wskazywały, że KO postawi na Trzaskowskiego. To jednak wcale nie jest dziś takie pewne. Wbrew oficjalnej wersji pozycja Trzaskowskiego nie jest tak silna, a tajemnicą poliszynela jest wręcz wrogość Tuska wobec niego. Wygląda więc na to, że okres walki pod dywanem i ścierania się różnych kandydatów w samej KO wchodzi w gorącą fazę. Widać to zresztą. Do gry już jakiś czas temu ruszył Radosław Sikorski, który – wraz z żoną – prowadzi kampanię autopromocji. Sikorski próbuje się prezentować jako główny jastrząb antyrosyjskiej polityki, a jego żona mocniej angażuje się w przekaz do polskiej opinii publicznej. Sikorski ewidentnie włączył się do gry o nominację. I może być dla Trzaskowskiego poważnym rywalem. To z kolei bardzo dobra sytuacja dla Tuska, ponieważ wybór Trzaskowskiego dla premiera jest ostatecznością. On sam zresztą – jak się zdaje – nie porzucił marzeń o starcie. Walka Sikorskiego o nominację jest więc dla Tuska optymalna. Ma alternatywę wobec Trzaskowskiego, a gdyby konflikt był zbyt silny – może ogłosić własny start, by „pogodzić” dwóch rywalizujących konkurentów.

Władysław Kosiniak-Kamysz wspólnym kandydatem?

Patrząc z tej perspektywy, piłkę Tuskowi wystawił Władysław Kosiniak-Kamysz, który zaapelował ostatnio do środowiska rządowego o wspólnego kandydata na prezydenta. Stało się to już wtedy, gdy ugrupowania koalicyjne zapowiedziały, że będą chciały mieć swoich kandydatów. Dość szybko lidera PSL zgasił Tusk, wskazując, że w pierwszej turze każde ugrupowanie powinno mieć swojego kandydata. Jednak nie oznacza to, że do odezwy Kosiniaka-Kamysza nie można będzie wrócić, jeśli sam premier chciałby powalczyć o prezydenturę. Lider PSL swoim pomysłem na pierwszy rzut oka zaryzykował, jego słowa wzbudzić musiały poważne wątpliwości w PSL. O co więc chodzi? Wydaje się, że wrzutka lidera ludowców to skutek jego obawy o wynik wyborów i możliwe następstwa. Jeśli kandydat PSL, np. lider Władysław Kosiniak-Kamysz, skompromitowałby się niskim wynikiem, to wizja odwołania i zmian w partii może być bardzo realna. To ogromne zagrożenie dla Kosiniaka-Kamysza, który coraz mocniej jest atakowany w swojej partii za przykładanie ręki do rządów mocno odbiegających od celów i programu PSL. Lider ludowców być może więc ucieka spod politycznego topora, mając nadzieję, że wspólny kandydat będzie wygodnym unikiem i pozwoli zachować stabilność w partii. W ogóle o stabilność układu rządowego będą te wybory.

Grzegorz Schetyna wskazał jakiś czas temu, że wybory prezydenckie będą bardzo ważne, ponieważ „pozwolą domknąć system”. W podobny sposób mówił wiceminister obrony narodowej Cezary Tomczyk, wskazując, że głównym celem strony rządowej będzie wybór kandydata, który pozwoli ostatecznie pokonać PiS. Do dziś głównym spoiwem obecnej władzy jest właśnie niechęć do poprzedniego rządu oraz chęć ostatecznego pokonania, a może nawet i zniszczenia, PiS-u. Ten cel rządzący formułują jednoznacznie jako główne założenie dotyczące także wyborów prezydenckich. To już obecnie oznacza napinanie emocji związanych z wyborami. Partie rządzące starają się podtrzymać mobilizację w elektoracie, licząc na powtórzenie mechanizmów widocznych w kampanii w 2023 roku.

Sprawa postawiona na ostrzu noża

Dziś jednak będzie to dla nich trudne. Po roku funkcjonowania rząd Donalda Tuska ma bardzo słabe notowania. Większość Polaków ocenia źle i rząd, i samego premiera. Dodatkowo sondaże partyjne wskazują na brak wzrostu poparcia typowego dla partii obejmującej władzę. Coraz powszechniejsze jest poczucie rozczarowania oraz straty czasu i szans, co będzie rzutowało na popularność kandydata na prezydenta z ramienia partii rządzących. Premier i jego zaplecze są tego świadomi, więc dodatkowo próbują podkręcać emocje. Rząd tłumaczy, że to od wyniku wyborów zależeć będzie, czy uda się „obronić i przywrócić w Polsce demokrację”. Rządzący wielokrotnie wskazywali, że prezydent Andrzej Duda jest rzekomo hamulcowym i blokuje dobre reformy, więc z nimi trzeba czekać na nowego prezydenta. Rządzący tłumaczą się w ten sposób ze swojej nieskuteczności i uzasadniają ataki polityczne na prezydenta RP, ale jednocześnie budują napięcia związane z wyborami. Wygląda na to, że będą stawiać na ostrzu noża sprawę wygranej. Już dziś można odczuć emocje, które będą narastały i będą napędzane w przyszłym roku. O ile bowiem po stronie rządowej widać niejasność i niepewność ws. kandydatów i głównego pretendenta do prezydentury, o tyle pewne jest jedno – bez bardzo silnej mobilizacji rządzący nie będą w stanie powalczyć o prezydenturę. To zwiastuje gorącą, a w części wręcz agresywną, kampanię.

Na kogo postawi PiS?

Emocji nie brakuje także po stronie głównego konkurenta politycznego obecnego rządu, czyli Prawa i Sprawiedliwości. Politycy PiS także wskazują na stawkę wyborów. Chyba najczytelniej zaprezentował to Przemysław Czarnek, mówiąc, że po przegranych przez obecną koalicję wyborach PiS ma plan doprowadzenia do przejęcia władzy w Polsce. Słusznie PiS zakłada, że przegrana przez KO w wyborach może być przełomem i szybko doprowadzić do dekompozycji obecnego rządu. Napięcia i rozchwianie układu rządowego widać już bowiem dziś. Przegrana będzie ten proces stymulować, co jest dla wszystkich jasne. Stawianie tej sprawy w ten sposób przez polityków PiS również ma na celu mobilizację i wskazanie na stawkę wyborów. Będzie to skutkowało silnymi emocjami już na etapie prekampanii. A ta w przypadku PiS wciąż pozostawia bardzo dużo pytań, na które nie ma odpowiedzi. Do dziś nie wiadomo, kto może zostać kandydatem partii na prezydenta. Co więcej, nie bardzo wiadomo nawet, na jaką taktykę PiS się zdecyduje. W partii trwa dyskusja, czy należy stawiać na nowe twarze, ludzi nieobciążonych tak mocno rządami PiS, którzy dodatkowo mają szansę zdobyć elektorat poza osobami przekonanymi, czy też wręcz odwrotnie – znaleźć kogoś mocno osadzonego w partii i popularnego w jej szeregach. Obecnie wśród potencjalnych kandydatów wymienia się Przemysława Czarnka, Mateusza Morawieckiego, Mariusza Błaszczaka, Tobiasza Bocheńskiego, Marcina Przydacza oraz Karola Nawrockiego. Każdy z nich, jak się zdaje, może otrzymać szansę walki o prezydenturę. Dziś jednak trudno przesądzać, na kogo partia postawi. Mówienie i spekulacje na ten temat były do tej pory dla PiS korzystne (opinia publiczna koncentrowała się na tym ugrupowaniu), ale obecnie sytuacja staje się ryzykowna. Jeśli czas wyboru kandydata się przedłuża, powstaje naturalnie pytanie, czy partia ma w ogóle dobrego kandydata? Dodatkowe pytania budzi metodyka, o której PiS chętnie opowiada. Wygląda na to, że partia podeszła do sprawy mocno technokratycznie i zleca kolejne badania opinii publicznej dotyczące konkretnych osób. To znów budzi pytania, czy takie podejście nie jest błędem. Tu w grę będą przecież wchodzić względy również osobowościowe i charakterologiczne. To jedyne wybory w Polsce, w których tak mocne znaczenie mają właśnie kwestie personalne. Obraz partii analizującej słupki i tabelki w Excelu w przypadku tych wyborów również nie budzi wiarygodności. I sugeruje problemy kadrowe.

Przedsmak kampanii

Dwa główne bloki polityczne są pogrążone w chaosie i dyskusjach wewnętrznych. Dziś trudno powiedzieć, na kogo postawią główne partie starające się o prezydenturę w przyszłym roku. Pewne jednak jest, że postawią na emocje, te wybory będą bowiem istotne z punktu widzenia zmian politycznych w kraju. Koalicja rządząca ma obecnie władzę, ale jest słaba i politycznie, i merytorycznie. Tworzyła rząd bez przygotowania, bez planu i programu. Do dziś jest skupiona na agresywnej polityce wobec poprzedników oraz walczy o przejęcie odpowiedzialności za całe państwo. Na tej drodze przejęcie urzędu prezydenta RP jest koniecznością. Walka więc będzie poważna. I bardzo ostra. Obecnie mamy tego przedsmak.

Kampanijne starcie głównych sił rządu i opozycji będzie zapewne koncentrowało uwagę większości Polaków. Ale warto wskazać również na inne formacje. Obecnie o swoich kandydatach mówią ugrupowania parlamentarne (Konfederacja, Wolni Republikanie, posłowie niezrzeszeni), ale też ludzie znani z publicznej aktywności. Niektórzy do dziś spodziewają się startu Doroty Gawryluk, dziennikarki Polsatu, Krzysztofa Stanowskiego z Kanału Zero, w grze pozostaje kandydatura gen. Rajmunda Andrzejczaka, byłego szefa Sztabu WP. Swoje ambicje prezydenckie sygnalizują również niektórzy współpracownicy prezydenta Andrzeja Dudy. Zapewne żaden z wymienionych mniejszych graczy prezydentury nie wywalczy, ale może wpłynąć na obraz i przebieg wyborów. W przeszłości zdarzało się, że nieoczywisty kandydat zachęcił do głosowania w wyborach na tyle dużo osób, że miał realny wpływ na ostateczne wyniki. Tak może być i teraz. Wygląda więc na to, że walka o prezydenturę tym razem będzie nie tylko ostra, ale również ciekawa.

*Autor jest prezesem Fundacji Instytut Bezpieczeństwa Narodowego.

CZYTAJ TAKŻE:



 

Polecane
Emerytury
Stażowe